W ostatniej części naszej analizy formacji zajmiemy się napastnikami. To piłkarze z przodu często najbardziej decydują o ilości zdobytych bramek, jednak wiele zależy także od ich partnerów z pomocy. Jak to wyglądało w naszym przypadku?
Napastnicy:
Wiadomo, że już od bardzo długiego czasu GKS Katowice gra jednym napastnikiem. Od biedy można było uznać, że dwójka atakujących wybiegała na boisko za trenera Roberta Moskala i byli to Paweł Buśkiewicz i Bartłomiej Dudzic. Trener Rafał Górak na szpicy wystawia jednego zawodnika, który teoretycznie ma być wspomagany przez pomocników, a także może się co jakiś czas wymieniać z ofensywnym pomocnikiem, jeżeli ma dryg do rozgrywania piłki.
W poprzednim sezonie dość często w napadzie widzieliśmy Przemysława Pitrego. W tym sezonie manewr ten został zastosowany wyjątkowo w pierwszej kolejce. Od drugiej szkoleniowiec miał do dyspozycji Denissa Rakelsa i to właśnie Łotysz był napastnikiem nr 1. W zasadzie to w naszej drużynie był jedyny napastnik „pełną gębą”, gdyż wszyscy pozostali, którzy sporadycznie się na tej pozycji pojawiali, byli „zapożyczeni” z pomocy. Dlatego też w ataku oglądaliśmy oprócz wspomnianego Pitrego także Rafała Kujawę i Arkadiusza Kowalczyka (Adrian Napierała balansował gdzieś między pomocą, a atakiem, ale tego pomysłu nie należało brać poważnie).
Deniss Rakels jest specyficznym zawodnikiem, który w GieKSie dużo się nauczył. Na przykład tego, że nie może być zdany na partnerów zespołu i przyjmować roli typowego egzekutora, gdyż nie ma na tyle dobrych ofensywnie partnerów, którzy gwarantowaliby mu stwarzanie sytuacji do zdobycia bramek. „Długa piłka na Rakelsa” to bodaj najczęściej pojawiające się sformułowanie w naszych relacjach radiowych – a że zawodnik jest dość niski i zazwyczaj „podwojony”, nie miał szans takich piłek przechwytywać. Od pewnego czasu mocniej skupił się więc na cofaniu się, próbie przejęcia piłki w środku boiska i trzeba przyznać, że kilka jego akcji z głębi pola mogło naprawdę się podobać. Gorzej było niestety ze skutecznością. Zawodnik zdobył w rundzie jesiennej 5 goli, ale aż 3 w meczu ze Stomilem. Wcześniejsze trafienia zanotował na wyjazdach - honorowe w Łęcznej i pieczętujące zwycięstwo w Nowym Sączu. Wspomniane spotkanie ze Stomilem było jego najlepszym w tym sezonie i kto wie, czy nie w ogóle w GKS. Rakels musi mieć dobrego pomocnika, który będzie mu potrafił podać prostopadłą piłkę po ziemi – tak właśnie strzelił dwa gole w tej rundzie, kiedy asystentami byli Pitry i Kujawa, a także wywalczył rzut karny ze Stomilem. Rakels jednak najczęściej nie grywał pełnych spotkań, nierzadko będąc zmienianym w drugiej połowie. Co ciekawe, gdy sam wchodził jako zmiennik zaliczał bardzo dobre końcówki spotkań – z Polonią Bytom (wywalczył rzut karny) czy Sandecją (zdobył bramkę).
Łotysza najczęściej zmieniał Rafał Kujawa, a gdy Rakels nie mógł grać z powodu występów w kadrze młodzieżowej Łotwy lub po prostu trener nie wystawił się go wystawić od pierwszej minuty, Kujawa grał od początku (np. z Zawiszą, Miedzią czy Tychami). Jednak zarówno grając w pomocy, jak i ataku nie potrafił zdobywać bramek, ale grając jako napastnik zaliczył chociażby kapitalną asystę do Pitrego w meczu z Polonią Bytom (choć akurat w tej akcji cofnął się do pomocy, a Pitry przeszedł… do ataku). Kujawa był aktywny w tych spotkaniach, ale trzeba przyznać, że mając kilka niezłych sytuacji (nie stuprocentowych) nie potrafił zrobić z tego nic. Mimo wszystko trudno go jednoznacznie negatywnie ocenić, bo jednak coś drużynie dawał. Zabrakło tylko efektów.
Jeszcze jednym zawodnikiem, który sporadycznie grał w ataku był Arkadiusz Kowalczyk. Nie nagrał się na tej pozycji zbyt długo, ale zdążył strzelić jedną bramkę. To było w Gdyni, gdy zawodnik wszedł na boisko za kontuzjowanego Rakelsa – był nierozgrzany, a mimo to, po 20 minutach obecności na placu gry strzelił bramkę dającą prowadzenie naszej drużynie. Kowalczyk zarówno w ataku, jak i pomocy na pewno jest zawodnikiem pożytecznym. Od początku na szpicy zagrał jeszcze w meczu z Olimpią Grudziądz. To był taki mecz, w którym jego partnerzy zagrywali mu… zbyt wysokie piłki i żałowaliśmy, że nie leciały na niższym pułapie – bo samo uderzeniem głowa piłkarz ma naprawdę niezłe.
Podsumowanie:
Podstawowym napastnikiem w naszym zespole był Deniss Rakels. Tradycyjnie ilością bramek nie zaimponował, ale często bywał osamotniony – w końcówce rundy jeszcze więcej pracował na boisku, cofając się po piłkę, a rasowego snajpera zobaczyliśmy w meczu ze Stomilem Olsztyn. Ponadto na szpicy grali Rafał Kujawa (bez efektów) oraz Przemysław Pitry i Arkadiusz Kowalczyk, którzy jako napastnicy zdobyli po golu. Trener Rafał Górak musi szukać drugiego napastnika, bo jak na razie w przypadku nieobecności Rakelsa (częste wyjazdy na kadrę) sięga do linii pomocy osłabiając ją. Bo mimo że i Kujawa, i Pitry, i Kowalczyk byli w swojej karierze nominalnymi napastnikami, to obecnie chyba ich tożsamość piłkarska bardziej zawiera sobie słowo „pomocnik”.