Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Górak: Budowanie zespołu to proces

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Porażka w sparingu z GKS-em Jastrzębie była zasłużona. Katowiczanie nie potrafili dotrzymać kroku pierwszoligowcom, a w grze było widać, że drużyna dopiero poznaje się ze sobą. Jak spotkanie z Jastrzębiem skomentował trener Rafał Górak przeczytacie poniżej.

GieKSa.pl: Panie trenerze w przerwie dość dosadnie skomentował pan grę GieKSy — aż tak źle to wyglądało, czy po prostu czasem trzeba wstrząsnąć młodymi piłkarzami? 

Górak: Trzeba wstrząsać cały czas zawodnikami i mieć świadomość tego, co się robi źle. Z drugiej strony trzeba oddać klasę przeciwnikom, bo Jastrzębie to świetnie ułożony zespół, gotowy praktycznie na ligę, do tego grający w danym składzie od dawna. Wydaje mi się jednak, że wiele rzeczy mogliśmy zrobić lepiej i dlatego uważam, że warto tymi młodymi ludźmi wstrząsnąć czasami. Dla mnie najważniejsza jest praca i to, co będziemy robić w najbliższych dniach.

Jastrzębie dziś pokazało drogę, jaką trzeba podążać? Grają od dawna w jednym składzie, a dziś bardzo dobrze kontrolowali grę. 

Wielu zawodników z Jastrzębia to ekipa, która uratowała się przed spadkiem w III lidze, wiec proces, jaki ta drużyna przeszła był ogromny. Dziś oni są w zupełnie innym miejscu. Cierpliwość, systematyczność i praca, praca, praca spowoduje, że będzie się miało taki zespół, jaki dziś ma Jastrzębie. 

Wspomniał pan o ciężkiej pracy, która przed wami, ale czas ucieka, bo zostały raptem trzy tygodnie do ligi. 

Budowanie zespołu to proces. Nie wystarczą nam 10-20 dni, by ją zbudować. Nie szukamy alibi dla drużyny i tych chłopaków, ale trzeba być świadomy skali przebudowy oraz wieku tych chłopaków. Nas bardzo cieszy, że drużyna jest młoda, bo z takim planem tutaj przyszliśmy. Wiemy, co nas czeka i świadomie dobieraliśmy przeciwników do sparingów. Chcieliśmy grać z drużynami, które powinny nas zdominować w tym momencie, dzięki temu znajdziemy drogę, którą chcemy podążać. 

Rozmawiał Pan z Tabisiem przez chwilę na boisku po jego bardzo słabych 15 minutach. Dużo takich rozmów będzie się odbywać z zawodnikami? 

Będzie ich coraz więcej, bo oni potrzebują wsparcia, być może niekiedy surowego, ale jednak wsparcia. Musimy mieć świadomość, że to są młodzi ludzie i muszą się wielu rzeczy uczyć. Dziś Kacper przez 15 minut grał bardzo słabo, przegrywał pojedynki. Chciałem, by chwilę ochłonął i dlatego z nim porozmawiałem. Widać było, że to do niego dotarło i wrócił na murawę. Gdybym nie widział u niego zaangażowania, to by na nie już nie wrócił. 

Sporo transferów w GieKSie w ostatnim czasie. Możemy liczyć na kolejne, czy na spokojnie pan do tego podchodzi? 

Myślę, że na ten moment musimy już pracować z tym, co mamy. Mamy szeroką grupę ludzi, utalentowanych zawodników jednak nieznającą się jako zespół. Chciałbym by zaczęli pracować już ze sobą. 



13 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

13 komentarzy

  1. Avatar photo

    Roh

    6 lipca 2019 at 17:16

    Troch bys mogl od Brosza nauczyc. Jemu to nie zajmuje tak igo.

  2. Avatar photo

    witek

    6 lipca 2019 at 19:53

    Nojpiyrw chcecie przebudowy i wydupcynia winnych dziadostwa to teroz dejcie im czas i niy liczcie że zdominujom ta liga

  3. Avatar photo

    Irishman

    7 lipca 2019 at 04:29

    Powtórzę co napisałem obok.

    Ludzie to by chcieli:
    1. Wszystkich wywalić
    2. Wziąć samych młodych, najlepiej z Katowic
    3. Wszyscy mają NATYCHMIAST się rozumieć i grać jak z nut.
    Niestety tak pięknie to nawet w baśniach Andersena nie było (dla młodszego pokolenia niech będzie, że w opowieściach o Harrym Potterze).

    Ktoś mi na forum napisał – Jak to? Przecież dobrzy piłkarze, to powinni od razu dobrze grać.
    Po pierwsze, naprawdę dobrych piłkarzy nie ma zbyt wielu nawet w polskiej ekstraklasie, a co dopiero na III szczeblu ligowym. Poza tym, nawet gdyby stworzyć drużynę tylko z „dobrych” piłkarzy, to gdyby weszli do drużyny BUDOWANEJ PRAKTYCZNIE OD PODSTAW, to i tak potrzebowaliby tych kilku meczów w jednym zestawieniu żeby zacząć W MIARĘ dobrze grać. Tymczasem my jesteśmy dopiero na etapie selekcji zawodników na poszczególne pozycje, a niektórzy nowo pozyskani piłkarze nie zaliczyli nawet wspólnego obozu z drużyną. Gdzie tu w ogóle można mówić o jakimkolwiek zgraniu? No i to musi być widoczne np. na tle takiego poukładanego Jastrzębia.

  4. Avatar photo

    as

    7 lipca 2019 at 09:24

    Od lat czytam w kółko to samo. Wy analizujecie i żadnych wniosków nie wyciągacie. Zaś kolejne hasło „budowanie drużyny”. Z tego co pamiętam to budują ją już 14 rok od spadku z ex. Grudziądz i inni spadli i weszli i nikt nie gadał farmazonów, że potrzeba lat na odbudowę drużyny. Jak się ma takich naiwnych kibiców to nie dziwota, że latami robi się ich w konia, ale oni to chyba lubią.

  5. Avatar photo

    pablo eskobar

    7 lipca 2019 at 10:16

    Wiadomo nikt nowy od razu niewkoaponuje sie super w druzyne ale ludzie oni maja po kilka lub kilkanascie treningow tygodniowo dla przykladu w nizszych ligach maja tych treningow dwa na tydzien i to i tak wszystkich zawodnikow nieuswiadczysz i musza sie zgrac nie w dwa miesiace a w miesiac bo takie sa przygotowania w nizszych ligach i jakos sie da wszystko poukladac tutaj zajmie to pol rundy bedzie gadanie ze musza sie zgrac ze nowi itp.

  6. Avatar photo

    ursus

    7 lipca 2019 at 12:14

    Moim zdaniem to przede wszystkim ta drużyna powinna pokazać w lidze że potrafi i chce grać w piłkę, a nie tylko walczyć. Automatyzmy, nawyki, cwaniactwo te cechy przychodzą z czasem, dlatego im dalej w las tym teoretycznie powinno być lepiej.

    Chciałbym zobaczyć też, że ta nasza AMG się do czegoś nadaje i że wychodzą z niej coraz lepsi i inteligentniejsi sportowo zawodnicy. Przyjęcie, podanie, gra bez piłki, kreatywność/nieszablonowość powinny cechować każdego naszego młodego skórokopa, a jeżeli tak się nie dzieje, to optuje za wprowadzeniem prawdziwego zamordyzmu wobec ludzi uczących ich fachu i odpowiedzialnych za akademię. Oczywiście gdzie kij tam musi być i marchewka w postaci odpowiedniego % od ew. przyszłych transferów, bo wyznacznikiem musi być dorosła/profesjonalna piłka, a nie jakieś wyniki w juniorach.

    Może ktoś mógłby pokusić się o artykuł, z uwzględnieniem stanowiska sztabu 1 zespołu, na temat szkolenia w klubie, bo w końcu ktoś musi jakieś długofalowe kierunki wyznaczać, a druga strona wiedzieć co robić? To musi być symbioza: model drużyny przyszłości, szkolenie pod model, przepływ z juniora do pierwszej drużyny.
    Jeśli sztab da wytyczne i się utrzyma to jak znalazł za kilka (7-9) lat możemy mieć kilku grajków na LM i to nie w FM.

  7. Avatar photo

    Piotrek

    8 lipca 2019 at 10:20

    Poczobut na testach w Widzewie

  8. Avatar photo

    as

    9 lipca 2019 at 07:05

    Poczobut zrobi awans z Widzewem a my będziemy się cieszyć, że się pozbyli hamulcowego. I taki tu brak logicznego myślenia… I tak już od dekady. Nikt nie rozumie, że piłkarze to zawsze najemnicy i grają jak im pan każe. A awansy robi się przy stolikach a nie na boisku.

  9. Avatar photo

    pablo eskobar

    9 lipca 2019 at 10:31

    W sumie z tymi awansami masz racje tak to wyglada juz od najnizszych lig

  10. Avatar photo

    Irishman

    9 lipca 2019 at 12:38

    Nie tylko brakiem logicznego myślenia ale wręcz głupotą byłoby zacząć budowę nowej drużyny, na piłkarzach przyłapanych na ostrym piciu!

    A Widzew, to się jeszcze może przejechać na tych swoich transferach.

  11. Avatar photo

    as

    9 lipca 2019 at 17:48

    W latach 90 i wcześniej wszyscy pili a grali o niebo lepiej.Nie rozumiesz, że nie ma to znaczenia czy wietrzy się szatnie czy nie. Bo o tym czy awansujemy do I ligi decyzje zostały już wstępnie podjęte. Nasz klub już też wyartykułował, że daje sobie więcej czasu na awans. Tak więc powodzenia. Odwiedzę Was tu za rok jak będzie powtórka i będziecie snuć plany na kolejny rok i domagać się zmiany trenera lub drużyny.

  12. Avatar photo

    Piotrek

    9 lipca 2019 at 19:18

    Mączyński w 3-cio ligowym KKS Kalisz… Fajny zjazd

  13. Avatar photo

    Dziadek

    9 lipca 2019 at 21:30

    W Katowicach drużynę buduje się latami, a stadion przez dziesięciolecia… Oczywiście, że trzeba czasu by się zgrać, ale wtedy nadrabia się indywidualnymi umiejętnościami. Tyle że w ostatnich latach nie było czego pokazywać, bo albo grali tu emeryci bez formy, albo młodzi przepłaceni, którzy mimo widocznych braków tuż po każdym treningu wsiadali w samochód, zamiast ćwiczyć to co kuleje. Z ciekawością czekam co Górak z tego szrotu poukłada i czy panienki będą miały ambicje by gryźć trawę.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga