Dołącz do nas

Piłka nożna

Kozioł ofiarny Abram i dramatyczni stoperzy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po zakończeniu każdej rundy pod lupę bierzemy każdą formację naszego zespołu. Do bramkarzy, obrońców, pomocników i napastników przygotowujemy 4 osobne artykuły, tak aby każda linia była szczegółowo opisana. Tym razem zrobimy modyfikację – analiza nie będzie tak szczegółowa jak zawsze z prostego względu. Awans został oddany bez ambicji, niesportowo, w sposób niegodny sportowca. Jaki więc sens ma szeroka analiza ustawień, taktyki itd.? Niewielka. Dlatego bardziej opiszemy to w pigułce – w dwóch artykułach, jednym dotyczącym bramkarzy i obrońców oraz drugim – pomocników i napastników.

Bramkarze
W rundzie jesiennej dość szybko miejsce w podstawowym składzie wywalczył sobie Mateusz Abramowicz. Zawodnik niespodziewanie wygryzł ze składu Sebastiana Nowaka i spisywał się naprawdę dobrze notując sporo czystych kont. Wydawało się, że i na wiosnę będzie numerem jeden. I tak naprawdę w pierwszych – kompletnie zawalonych meczach – on wyróżniał się na plus. Mimo puszczonych bramek uratował sporo sytuacji i generalnie bronił świetnie. W kolejnych spotkaniach co prawda już nie miał zbyt wielu interwencji, a rywale często jedyne swoje akcje zamieniali na gole. I choć Mateusz przy bramkach nie zawinił, to jak widać u trenerów działało to na jego niekorzyść, bo stracił miejsce w składzie. Nie na jeden czy dwa mecze. Stracił je na stałe. Zupełnie niezasłużenie i nie sprawiedliwie. Wszedł tylko na mecz z Bytovią i puścił jedną bramkę.

W jego miejsce wszedł Sebastian Nowak. Nie można powiedzieć, żeby jakiś mecz szczególnie zawalił. W Mielcu bronił nieźle, ale puścił trzy bramki (i zaliczył asystę przy golu Prokića). Z Tychami i Pogonią było na zero z tyłu, a zwłaszcza z Tychami popisał się kilkoma interwencjami ratującymi zespół. W przegranych meczach z Sandecją i Górnikiem wiele nie mógł zrobić przy traconych golach. Za to z Kluczborkiem w ostatniej akcji meczu hasał na środku boiska i gdy był rzut wolny, nie spieszył się z powrotem do bramki. Pozostawił ją pustą, co wykorzystali rywale strzelając z połowy boiska. Zachowanie dość kompromitujące. Potem był jeszcze mecz na zero z Olimpią.

Trudno zrozumieć decyzję o odstawieniu dobrego bramkarza, jakim jest Abramowicz. Oczywiście jakieś głupoty o tym jak kto się prezentuje na treningach możemy słuchać, faktem jednak jest, że Mateusz nic, kompletnie nic nie zawalił. Nie jego winą było to, że obrona grała na tyle pokracznie, że jedną czy dwie akcje rywali kończyły się takimi strzałami, że golkiper był bez szans. Ale kozła ofiarnego zawsze najłatwiej znaleźć w bramkarzu. Szkoda gadać.

Obrońcy
Na prawej obronie tradycyjnie przez większość rundy mieliśmy Alana Czerwińskiego. Piłkarz Roku 2016 tak naprawdę miał monopol na grę w podstawowym składzie z racji nie tylko swojej dobrej dyspozycji na jesieni, ale też zupełnego braku konkurencji. Być może to była jedna z przyczyn, która spowodowała, że wiosna w wykonaniu Alana była dość słaba. Waleczności nie można mu było odmówić, ale też to nie był ten poziom agresji, co jesienią. Pamiętamy jego bieg za piłką przez 70 metrów w końcówce meczu w Chojnicach, ale pod względem ambicjonalnym był to właśnie jeden z niewielu taki zrywów. W defensywie radził sobie raz lepiej, raz gorzej, brakowało natomiast w przekroju całej rundy szybkich akcji skrzydłami. Pamiętamy z jesieni jego wejścia skrzydłem i dobre dośrodkowania po ziemi (nie na ślepo) w centrum pola karnego. Tym razem tego prawie w ogóle nie było. W pierwszej połowie meczu z Miedzią mieliśmy namiastkę takich okazji, ale niestety, jak już Alan dobrze działał, to fatalnie spisywali się ci, którzy mieli tę piłkę otrzymać w polu karnym, a nie było ich na posterunku. Ogólnie zawodnik jednak sprzeciętniał i dostosował się do reszty drużyny. Pretensji do niego nie mamy, bo i tak wykonał sporą pracę w porównaniu do fatalnych początków w GieKSie. Czy odejdzie tego nie wiemy. W każdym razie Alan w formie robił dobrą robotę zwłaszcza w ofensywie.

Kilka razy – między innymi w Sosnowcu – Czerwińskiego zastąpił Adrian Frańczak. Powrót po bardzo długiej kontuzji nie był udany. Zawodnik dość słaby, nie wniósł nic dobrego do zespołu. Nie miał nawet tych przebłysków ofensywnych czy kopyta – z jakiego go znaliśmy. I co tu więcej dodać?

W środku obrony mieliśmy sporo problemów. Oczywiście pewniakiem do gry był Mateusz Kamiński, pytaniem tylko było – kto do pomocy. Już jesienią przecież Oliver Prażnovsky grał tragicznie i pojawiała się spora wątpliwość, czy się ogarnął. Ściągnięty do klubu został też Tomasz Wisio i to on zaczął partnerować Kamińskiemu od pierwszego meczu w Chojnicach. Ogólnie jego gra to był koszmar i trener Brzęczek zamiast szybko go w trybie alarmowym odstawić, stawiał na niego jeszcze przez kilka kolejek – wiadomo, funfel z Austrii. Miał udział przy traconych bramkach, potykał się o własne nogi, a ze Stomilem zasłaniał rywalowi bramkę, po czym zrobił skok w bok i ją po prostu odsłonił w całości. Po Sosnowcu w składzie pojawił się Słowak. Chwaliliśmy go po pierwszych spotkaniach, cieszyliśmy się, że wrócił na właściwe tory. Tak jakbyśmy zapomnieli, że to były m.in. Znicz i Puławy. Swoją twarz Prażnovsky pokazał z Miedzią. W meczu z legniczanami odstawił taką żenadę, że głowa bolała. Dwa razy dał się objechać jak dziecko przy linii końcowej, tylko że raz nie padła bramka (cudem), ale za drugim razem już tak. To był fatalny Prażnovsky z jesieni, tylko wtedy mu wszystko uchodziło na sucho. Kolejkę później już w 20. minucie osłabił zespół dostając głupią czerwoną kartkę. Do składu wrócił Wisio i zaczął spisywać się lepiej, zagrał dobre mecze z Tychami i Pogonią, a w Siedlcach miał nawet kilka sytuacji i pecha, że piłka nie wpadała do bramki. Niestety, gdy już zaczął grać dobrze, odniósł kontuzję. Na bardzo ważny mecz z Sandecją wrócił Prażnovsky i znów zaprezentował się dramatycznie. Notorycznie podawał do przeciwnika, pokracznie przyjmował piłkę, nawet nie potrafił czysto wybić na kilkadziesiąt metrów. Wyglądało to tak, jakby nie był w pełni dysponowany. Trener znów postanowił coś zmienić i odkurzył na stopera Łukasza Pielorza. Ten dobrze zagrał z Górnikiem, ale w starciu z drugoligowcem z Kluczborka grał jak trzecioligowiec. Nie wiedział, co się dzieje, dawał się wkręcać w ziemię. Na końcowe mało ważne mecze do składu wrócili Prażnovsky i Wisio, ale to już nie miało żadnego znaczenia.

Co do Kamińskiego to nie był on ostoją defensywy, tak jak wcześniej. Powiedzielibyśmy, że indywidualnego dramatu nie było, ale 19 bramek na wiosnę zostało straconych. Nie było tego czyszczenia, co na jesieni. Rywale czasem mało atakowali, ale i tak strzelali po dwie bramki w meczu, co wystawia jak najgorsze świadectwo defensywie. Właśnie to jest taki problem z nim, że w większości meczów grał poprawnie, ale to zdecydowanie za mało i nie jest to ekstraklasowy poziom. Zdarzały mu się też koszmarne błędy, jak asysta przy golu Podbeskidzia. Zdecydowanie nie pomógł w tej rundzie. Przede wszystkim też nie widać po nim sportowej złości. Zasiedział się w Katowicach i też zatracił taką ambicję. Reaguje smutkiem, a nie złością. Jako wicekapitan powinien uderzyć pięścią w stół. Ale czy chciał? Podpisał nowy kontrakt z GieKSą i obawiamy się, że może popaść w jeszcze większy marazm, zarówno piłkarski, jak i mentalny.

Na lewej stronie obrony zaczynał Dawid Abramowicz. Zaczął od bardzo dobrej gry w Chojnicach i wypracowaniu drugiej bramki. Potem miał udział przy golu straconym. Ze Stomilem już zawalił bramkę, bo asystował rywalowi (fatalne przecinanie podania). W defensywie generalnie spisywał się przeciętnie, ofensywnych umiejętności (drybling) nie ma żadnych. Niestety w tej rundzie – poza meczem w Siedlcach – nie stwarzał zagrożenia wrzutami z autów. Ze Zniczem miał na tyle fatalne interwencje, że trener zdjął go w trakcie meczu (tłumaczył kontuzją). Dawid przez kilka kolejek nie grał. Zastępował go na lewej obronie Damian Garbacik lub Adrian Frańczak. O tym drugim już pisaliśmy, Garbacik natomiast dobrze spisywał się jesienią na środku obrony, ale wystawianie go na skrzydle to jest nieporozumienie. Zawodnik po prostu jest zbyt przeciętny, by grać o wysokie cele. Abramowicz znów grał w dalszej fazie sezonu na obronie (kilka meczów w pomocy) i strzelił gola z Tychami. Generalnie był jednym z bardziej walecznych zawodników, ale on po prostu jest toporny i drewniany. I to też nie są umiejętności na walkę o ekstraklasę. Ale przy lepszych partnerach, kto wie – może nie będzie musiał się tak angażować w ofensywie?

Wkrótce opiszemy pomocników i napastników.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    psz

    13 czerwca 2017 at 10:57

    Do dziś nie pojmuję, dlaczego Brzęczek nie zaczął wiosny z Garbacikiem na środku obrony, skoro na jesieni wypadał on tam przyzwoicie? Być może gdyby postawił w marcu na parę Kamiński-Garbacik, to dziś cieszylibyśmy się z awansu. Bo nasze wiosenne problemy wzięły się przede wszystkim z niepewnej defensywy…

    Nie mówię, że Garbacik to jakiś super stoper, ale chyba wpadłby solidniej od Wisia i Prażnovskiego, a przy okazji byłby młodzieżowcem w składzie.

  2. Avatar photo

    Pepik78

    13 czerwca 2017 at 15:17

    Ja dalej nie mogę pojąć po jaki ch…j shellu analizuje zeszły sezon? Wydaje mi się ze trzeba siebie nienawidzić, żeby wracam wspomnieniami do ostatniego sezonu. Piłkarze mają walkę gdzieś a shellu traci czas na analizę. Niezła farsa.

  3. Avatar photo

    hajna

    13 czerwca 2017 at 17:56

    Gdyby nie mieszanie bramkarzami przez J Jojko i bardzo słabe pojęcie J Brzęczka oraz brak reakcji prezesa Cygana powinniśmy grać w ekstraklasie. W związku z tym mam pytanie czy ktoś z tych ludzi pomijał konsekwencje bo ja tego nie widzę prezes został Jojko też jedynie Brzęczek sam nie zwolniony uciekł.Abramowicz to bardzo dobry bramkarz i dodatkowo młody Nowaka nie chciał nawet Górnik Zabrze jest zbyt wolny na grę w szesnastce co dziwne miał kłopoty z łapaniem górnych piłek a mimo to Jojko go preferował. W obronie Czerwiński, Kamiński grali cały sezon na plus gorzej z resztą defensorów z reszty drużyny tylko Kalinkowski i Prokic grali równo reszta prócz Goncerza różnie ale to zależało od ustawienia drużyny przez Brzęczka tylko Goncerz osłabiał w ewidentny sposób grę drużyny. Trzeba sporych zmian w klubie by myśleć o ekstraklasie bo słabszych drużyn w Nice lidze już nie będzie chyba że śmierdziele spadną do czwartej ligi.

  4. Avatar photo

    Irishman

    14 czerwca 2017 at 10:51

    @psz, no właśnie to samo miałem napisać! To jest dla mnie jedna z największych zagadek warsztatu Brzęczka dlaczego przy fatalnej grze pozostałych zawodników na pozycji lewego stopera – Praznovskiego, Wisio, Pielorza (on powinien być EWENTUALNIE ustawiany na prawej stronie) nie spróbowaliśmy tam Garbacika? Gorzej na pewno nie byłoby, a jestem prawie pewien, ze wyglądałoby to lepiej.

    @hajna nie wiem co Ty się tak przyczepiłeś do Jojki? Przecież to chyba I trener decyduje o tym kogo wystawia do gry. Natomiast jak już zachwycamy się Abramowiczem, to zauważmy, ze on dopiero u nas, trenując pod okiem Janusza tak wystrzelił z formą.

    I jeszcze na koniec o Czerwińskim. Jasne to był bardzo ważny dla nas zawodnik jeśli chodzi o ofensywę. Ale i jemu zdarzały się kiksy w grze obronnej.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Lechia Gdańsk Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

07.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)

Bramki: 90. Jędrych

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Kuusk, Komor (61.Jaroszek), Repka, Rogala– Błąd 89. Shibata), Kozubal, Marzec (52.Aleman) – Bergier (89. Mak)

Lechia Gdańsk: Sarnavskyi- Olsson, Chindris, Zhelizko, Mena, Kapić (86. Koperski), Kałahur, Bugaj (86. Fernandez), Bobcek (69. Zjawiński), Khlan (69.Sypek), Neugebauer (60. D’arriego)

Żółte kartki:  Jędrych – Zhelizko, Khlan, Koperski

Czerwona kartka: Kuusk

Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock)

Widzów:

 

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    GKS Katowice – Odra Opole Live

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    13.04.2023 Katowice

    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

    Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

    Widzów: 5467

     

    You can't add multiple events in the same post, page or custom post type.

     

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    To było istne SZALEŃSTWO przy Bukowej!

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Spotkanie 26. kolejki między GieKSą, a Lechią było niewątpliwie hitem kolejki. Oba zespoły miały świetne serie zwycięstw i liderowały wiosennej tabeli pierwszej ligi.

    Od pierwszych minut przy akompaniamencie kapitalnego dopingu katowiczanie ruszyli do ataków. Już w 3. minucie mocno wstrzelona piłka z lewej strony przez Rogale przemknęła przed Sarnavskim, który nie interweniował, ale niestety żaden z zawodników nie dołożył nogi, aby skierować futbolówkę do bramki. Chwilę później Kozubal z lewej strony w polu karnym uderzył minimalnie obok prawego słupka bramki Lechii. Dobrze w tej sytuacji był ustawiony Marzec i wydawało się, że będzie przecinał ten strzał, jednak ostatecznie brakło podjęcia decyzji. Po błędzie rywala w 13. minucie piłkę otrzymał Bergier i momentalnie odwrócił się w stronę bramki i uderzył, ale piłka przefrunęła nad bramką. W 17. minucie szybki atak na strzał głową zamienił Bergier, ale piłka leciała wprost w dobrze ustawionego Sarnavskiego. W tej akcji przy rozegraniu bez kontaktu z rywalem ucierpiał Marzec, ale po interwencji medycznej wrócił na boisko. Groźny kontratak przeprowadzili goście w 25. minucie, ale na połowie rywala pod bramką ucierpiał Repka i ostatecznie po wycofaniu piłki, arbiter zatrzymał grę, aby fizjoterapeuci mogli pomóc naszemu pomocnikowi. Komor zdziwił wszystkich w następnej akcji, kiedy od połowy minął kilku zawodników z Gdańska jak tyczki i rozpędzony wpadł w pole karne, ale staranował w ataku rywala i akcję zakończył faulem. W 35. minucie pierwszy strzał oddali gdańszczanie, jednak sporo niecelny. Wtedy też na Blaszoku została zaprezentowana ogromna oprawa „Ultras GieKSa”, która po chwili została zdjęta i mogliśmy podziwiać racowisko z dopiskiem „Granice przekraczać, za nic nie przepraszać”. Dym na niecałą minutę zatrzymał sportowe zmagania. W 45. minucie kibice odpalili świece dymne w barwach klubowych, a powstały dym zadomowił się na dobre przy Bukowej, zatrzymując doliczone przez arbitra cztery minuty na dobrą chwilę. Po wznowieniu gry świetnie zabrał się w kontrze z piłką Marzec, kończąc akcję mocnym strzałem w środek bramki, który Sarnavski wypiąstkował. Arbiter po chwili odesłał oba zespoły do szatni, a wśród fanów GieKSy na trybunach można było odczuć ogromny niedosyt, że nie zdołaliśmy zdobyć bramki.

    Na drugą połowę żaden z trenerów nie zdecydował się na zmiany. Od pierwszych minut to goście ruszyli do przodu, ale brakowało im konkretów, aby chociaż oddać celny strzał na bramkę Kudły. Dośrodkowania również były przecinane przez zawodników ustawionych przy bliższym słupku. W 50. minucie nie był w stanie kontynuować meczu Marzec i była konieczna pierwsza zmiana w ekipie GieKSy. Dopiero po dwóch minutach Aleman pojawił się na boisku, zmieniając kontuzjowanego kolegę. W 54. minucie świetną piłkę dostał Błąd od Kozubala w pole karne, ale po złym przyjęciu musiał ratować się dograniem, które nie było najlepsze. W następnej akcji świetnie rozegrał akcję Rogala z Alemanem, ale obrońcy z trudem wybili kilkukrotnie piłkę z pola karnego. Równo po godzinie gry zakotłowało się w polu karnym GieKSy po dograniu z prawej strony Meny, ale ostatecznie obrońcy zażegnali niebezpieczeństwa. Tuż po tej akcji boisko opuścił Komor, co też było prawdopodobnie skutkiem urazu, którego nabawił się podczas solowego rajdu w pierwszej połowie. Mecz w drugiej połowie nie porywał, oglądaliśmy dużo drobnych przewinień, które bardzo mocno spowalniały zapędy obu zespołów. W 71. minucie dośrodkował w pole karne Kozubal poprawiając wcześniejsze zagranie z rzutu rożnego, a głęboko w polu karnym źle przyjął ją Aleman i piłka tylko spokojnie minęła linię końcową obok bramki Lechii. Bez dwóch zdań to była idealna szansa do oddania strzału. Dwie minuty później po ostrym faulu na rywalu Kuusk obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Pan Marciniak w pierwszej chwili pokazał żółty kartonik, ale zweryfikował sytuację na VAR i poprawił swoją decyzję. GieKSa musiała sobie od tego momentu radzić w dziesiątkę. Katowiczanie skupili się na defensywie i czekali na odpowiedni moment, ale gdy po kilku minutach odebrali piłkę i ruszyli do kontrataku, to stadion odlatywał – tak głośnego dopingu nie było dawno przy Bukowej. Piłkarze nabrali pewności po chwili i zaczęli atakować Lechię pressingiem, która ratowała się wybiciem w aut. Gdańszczanie przeprowadzili podwójną zmianę w 86. minucie, rzucając wszystko, co mają do ofensywy. Do końca regulaminowego czasu nie oglądaliśmy jednak znaczących groźnych ataków gości. GieKSa świetnie broniła i raz po raz napędzała szybkie ataki. W doliczonym czasie gry stadion odleciał, bo katowiczanie mocno zaatakowali i wpakowali piłkę do bramki z najbliższej odległości, a strzelcem był Jędrych. To było coś, czego fani przy Bukowej długo nie zapomną. Lechia jeszcze atakowała, ale wtedy katowiczanie grali już w 11, bo stadion kompletnie oszalał. Co za wygrana!

    7.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
    Bramki: Jędrych (90).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Kuusk, Komor (61. Jaroszek), Rogala– Błąd (90. Shibata), Repka, Kozubal, Marzec (52. Aleman) – Bergier (90. Mak).
    Lechia Gdańsk: Sarnavskyi- Olsson, Chindris, Zhelizko, Mena, Kapić (86. Fernandez), Kałahur, Bugaj (86. Koperski), Bobcek (69. Zjawiński), Khlan (69. Sypek), Neugebauer (60. D’Arrigo)
    Żółte kartki:  Jędrych – Zhelizko, Khlan, Koperski.
    Czerwona kartka: Kuusk (74., brutalny faul).
    Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock).
    Widzów: 5998 (komplet).

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga