Dołącz do nas

Felietony

Napastnicy – do poprawki!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Omówiliśmy już bramkarzy, obrońców i pomocników, czas więc zająć się napastnikami. W zasadzie do tego grona możemy zaliczyć zaledwie trzech piłkarzy, którzy grali na tej pozycji. Mowa oczywiście o Grzegorzu Goncerzu, Mikołaju Lebedyńskim i Eryku Sobkowie.

Zacznijmy od tego ostatniego. Wydawało się, że Eryk może sobie szybko wywalczyć miejsce w podstawowym składzie, a na jego korzyść przemawiało to, że jest młodzieżowcem. I w pierwszych spotkaniach grał – najpierw w Radomiu, potem u siebie z Wigrami. Już w spotkaniu pucharowym mogliśmy się dowiedzieć co nieco o specyfice tego zawodnika. Na boisku wyglądał bowiem dość hm… topornie, raczej nie imponował techniką czy szybkością. Z drugiej swoje sytuacje miał i tak po prawdzie, jakby przeanalizować stosunek jego minut na boisku do sytuacji, to tych okazji naprawdę kilka by się nazbierało. Tak samo było z Wigrami, grał słabo, był odcięty od podań, ale to on miał najlepszą sytuację, gdy po rękach bramkarza trafił w słupek. Trenerowi jednak ta gra nie odpowiadała i ostatecznie wolał mieć Gonza na szpicy. W Głogowie Eryk pojawił się dopiero w końcówce, a z Chojniczanką po przerwie. Przez kilka minut w Głogowie zrobił jednak więcej niż przez całą drugą połowę z ekipą dzisiejszego lidera pierwszej ligi. W czwartej kolejce w Olsztynie oglądaliśmy Eryka przez pełne 90 minut. Zagrał dobry mecz i strzelił gola – choć trafienie to było kuriozalne (bramkarz nabił go piłką), to jednak musiał dopomóc tej sytuacji i pójść pressingiem na golkipera. Z Zagłębiem zagrał tak sobie, również miał najlepszą sytuację, ale jej nie wykorzystał. No i zaczęły się problemy Eryka. Po piątej kolejce do końca rundy na boisku pojawił się już tylko cztery razy i to na same ogony. Trener przestał go obdarzać zaufaniem, a już na pewno w występach nie pomogło mu przyjście Mikołaja Lebedyńskiego. Piłkarz popadł w otchłań ławki rezerwowych, a pograć mógł sobie już tylko w rezerwach…

Jak zawsze wiele obiecywaliśmy sobie po Grzegorzu Goncerzu, który polował na swoją 50. bramkę w GieKSie. Zawodnik przez wiele czasu w tej rundzie nie był jednak już typowym snajperem, głównym zawodnikiem odpowiedzialnym za zdobywanie bramek. Jak pisaliśmy krążył gdzieś pomiędzy linią ataku i pomocy, nawet często w trakcie jednego meczu nie do końca dało się powiedzieć czy to jest „jeszcze napastnik” czy „już pomocnik”. Tak się działo, gdy na boisku miał za partnerów Eryka Sobkowa lub Mikołaja Lebedyńskiego, choć w pierwszej fazie sezonu bardziej nam to wyglądało na częstszą grę dwójką napastników, czego efektem było więcej sytuacji kapitana, potem te proporcje się zmieniały. Z Wigrami Gonzo zagrał słabo, z Chrobrym nie wykorzystał dwustuprocentowej sytuacji. Dobre podania otrzymywał z Chojniczanką, ale nie potrafił z tego zbyt wiele zrobić. W Olsztynie mieliśmy raz – niewykorzystany rzut karny. Przełamał się dopiero w spotkaniu ze Zniczem, kiedy zagrał jako jedyny napastnik. Wkrótce w zespole pojawił się Lebedyński i Gonzo na dobre przestał grać na szpicy, choć początkowo więcej grał w poziomie z Mikołajem. Z Wisłą Puławy strzelił dwa gole, mimo wcześniej kiepskiej gry. Z Miedzią strzelił bramkę, miał udział przy drugiej, ale też nie wykorzystał jedenastki. Kolejną bramkę zdobył ze Stalą. To był jeszcze okres, kiedy zawodnik miał sytuacje i część z nich zamieniał na bramki. Potem jednak robiła się posucha. W Nowym Sączu jeszcze miał słupek i trzeciego niewykorzystanego karnego. Po meczu z Górnikiem trener podjął decyzję o niewystawieniu Lebedyńskiego, w związku z czym Goncerz wrócił na szpicę. Końcówka rudny była już bardzo słaba – zawodnik nie miał ani bramek, ani okazji do ich zdobycia. Miał już inne zadania, bardziej w rozgrywaniu, ale też nie do końca dobrze to wyglądało. Zaliczył asystę w meczu z Wigrami, przy golu Lebedyńskiego.

Co do Mikołaja to trafił do nas przed meczem z Podbeskidziem i wszyscy cieszyliśmy się, że taki napastnik do nas przychodzi. Miał być lekiem na małą ilość bramek, a swoim pierwszoligowym doświadczeniem dawać przewagę nad rywalami. I zaczął spektakularnie. Jego wejście na 10 minut w Bielsku pokazało jego jakość piłkarską. To była świetna zmiana, zawodnik pokazywał takie ruchy piłkarskie, jakich dawno w GKS nie widzieliśmy. Przy jednej akcji tak się zastawił, przetrzymał piłkę, że wyłożywszy ją Pawłowi Mandryszowi mógł tylko złapać się za głowę, że młodzian nie wykorzystał dwusetki. Z Wisłą Puławy zaliczył asystę przy golu Goncerza i miał udział w akcji, po której był rzut karny. Z Miedzią wypracował drugiego gola i wywalczył jedenastkę. Jak na początek wyglądało to świetnie, nawet mimo braku gola. Potem jednak było gorzej i dopiero z Pogonią mimo średniej postawy, zaliczył asystę przy golu Mandrysza. Kolejne świetne zachowanie – takie w swoim stylu – miał przy asyście do Foszmańczyka w meczu z Górnikiem. W Kluczborku nie zagrał, zaliczył za to dobre zawody z Olimpią. Dwumeczowy wyjazd do Bytowa i Suwałk był piłkarsko słaby, ale za to strzelił z Wigrami w końcu swojego pierwszego gola, choć nie miał on znaczenia, bo padł w doliczonym czasie gry. Z Chrobrym miał udział przy golu Garbacika.

GKS Katowice ma problem z napastnikami. Problem ten nazywa się – nie strzelają goli. Eryk Sobków – jak pokazała jesień – poszedł w odstawkę. Grzegorz Goncerz poza kilkukolejkowym zrywem, generalnie grał słabo, czasem bardzo słabo i naprawdę nieraz trudno nie było odnieść wrażenia, że gra tylko ze względu na pozycję w drużynie i to, że jest kapitanem. Nawet zmiana zadań, skupienie się bardziej na rozgrywaniu, nie zmieniało tej opinii. To nie jest ten Gonzo dwa sezony wstecz czy z poprzedniej jesieni. Zawodnik musi zacząć grać lepiej, bo naprawdę z taką postawą na wiosnę szkoleniowiec szukając lepszych rozwiązań będzie go sadzał na ławie. Mikołaja Lebedyńskiego doprawdy trudno jest ocenić jednoznacznie. Bramkę strzelił zaledwie jedną, sytuacji ma jak na lekarstwo, przez długie momenty meczu jest niewidzialny na boisku, a jednak zaliczył kilka naprawdę świetnych asyst. Widać, że to jest zawodnik mający klasę piłkarską, wypadałoby jednak ją częściej pokazywać. Mimo wszystko wydaje się, że na wiosnę tak będzie i oprócz jakości jako takiej, będziemy mieli też wymierne efekty gry zawodnika. Co nie oznacza, że jeszcze jeden klasowy napastnik by nam się przydał, bo samą obroną to my tej ligi nie wygramy…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Lechia Gdańsk Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

07.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)

Bramki: 90. Jędrych

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Kuusk, Komor (61.Jaroszek), Repka, Rogala– Błąd 89. Shibata), Kozubal, Marzec (52.Aleman) – Bergier (89. Mak)

Lechia Gdańsk: Sarnavskyi- Olsson, Chindris, Zhelizko, Mena, Kapić (86. Koperski), Kałahur, Bugaj (86. Fernandez), Bobcek (69. Zjawiński), Khlan (69.Sypek), Neugebauer (60. D’arriego)

Żółte kartki:  Jędrych – Zhelizko, Khlan, Koperski

Czerwona kartka: Kuusk

Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock)

Widzów:

 

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    GKS Katowice – Odra Opole Live

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    13.04.2023 Katowice

    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

    Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

    Widzów: 5467

     

    You can't add multiple events in the same post, page or custom post type.

     

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    To było istne SZALEŃSTWO przy Bukowej!

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Spotkanie 26. kolejki między GieKSą, a Lechią było niewątpliwie hitem kolejki. Oba zespoły miały świetne serie zwycięstw i liderowały wiosennej tabeli pierwszej ligi.

    Od pierwszych minut przy akompaniamencie kapitalnego dopingu katowiczanie ruszyli do ataków. Już w 3. minucie mocno wstrzelona piłka z lewej strony przez Rogale przemknęła przed Sarnavskim, który nie interweniował, ale niestety żaden z zawodników nie dołożył nogi, aby skierować futbolówkę do bramki. Chwilę później Kozubal z lewej strony w polu karnym uderzył minimalnie obok prawego słupka bramki Lechii. Dobrze w tej sytuacji był ustawiony Marzec i wydawało się, że będzie przecinał ten strzał, jednak ostatecznie brakło podjęcia decyzji. Po błędzie rywala w 13. minucie piłkę otrzymał Bergier i momentalnie odwrócił się w stronę bramki i uderzył, ale piłka przefrunęła nad bramką. W 17. minucie szybki atak na strzał głową zamienił Bergier, ale piłka leciała wprost w dobrze ustawionego Sarnavskiego. W tej akcji przy rozegraniu bez kontaktu z rywalem ucierpiał Marzec, ale po interwencji medycznej wrócił na boisko. Groźny kontratak przeprowadzili goście w 25. minucie, ale na połowie rywala pod bramką ucierpiał Repka i ostatecznie po wycofaniu piłki, arbiter zatrzymał grę, aby fizjoterapeuci mogli pomóc naszemu pomocnikowi. Komor zdziwił wszystkich w następnej akcji, kiedy od połowy minął kilku zawodników z Gdańska jak tyczki i rozpędzony wpadł w pole karne, ale staranował w ataku rywala i akcję zakończył faulem. W 35. minucie pierwszy strzał oddali gdańszczanie, jednak sporo niecelny. Wtedy też na Blaszoku została zaprezentowana ogromna oprawa „Ultras GieKSa”, która po chwili została zdjęta i mogliśmy podziwiać racowisko z dopiskiem „Granice przekraczać, za nic nie przepraszać”. Dym na niecałą minutę zatrzymał sportowe zmagania. W 45. minucie kibice odpalili świece dymne w barwach klubowych, a powstały dym zadomowił się na dobre przy Bukowej, zatrzymując doliczone przez arbitra cztery minuty na dobrą chwilę. Po wznowieniu gry świetnie zabrał się w kontrze z piłką Marzec, kończąc akcję mocnym strzałem w środek bramki, który Sarnavski wypiąstkował. Arbiter po chwili odesłał oba zespoły do szatni, a wśród fanów GieKSy na trybunach można było odczuć ogromny niedosyt, że nie zdołaliśmy zdobyć bramki.

    Na drugą połowę żaden z trenerów nie zdecydował się na zmiany. Od pierwszych minut to goście ruszyli do przodu, ale brakowało im konkretów, aby chociaż oddać celny strzał na bramkę Kudły. Dośrodkowania również były przecinane przez zawodników ustawionych przy bliższym słupku. W 50. minucie nie był w stanie kontynuować meczu Marzec i była konieczna pierwsza zmiana w ekipie GieKSy. Dopiero po dwóch minutach Aleman pojawił się na boisku, zmieniając kontuzjowanego kolegę. W 54. minucie świetną piłkę dostał Błąd od Kozubala w pole karne, ale po złym przyjęciu musiał ratować się dograniem, które nie było najlepsze. W następnej akcji świetnie rozegrał akcję Rogala z Alemanem, ale obrońcy z trudem wybili kilkukrotnie piłkę z pola karnego. Równo po godzinie gry zakotłowało się w polu karnym GieKSy po dograniu z prawej strony Meny, ale ostatecznie obrońcy zażegnali niebezpieczeństwa. Tuż po tej akcji boisko opuścił Komor, co też było prawdopodobnie skutkiem urazu, którego nabawił się podczas solowego rajdu w pierwszej połowie. Mecz w drugiej połowie nie porywał, oglądaliśmy dużo drobnych przewinień, które bardzo mocno spowalniały zapędy obu zespołów. W 71. minucie dośrodkował w pole karne Kozubal poprawiając wcześniejsze zagranie z rzutu rożnego, a głęboko w polu karnym źle przyjął ją Aleman i piłka tylko spokojnie minęła linię końcową obok bramki Lechii. Bez dwóch zdań to była idealna szansa do oddania strzału. Dwie minuty później po ostrym faulu na rywalu Kuusk obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Pan Marciniak w pierwszej chwili pokazał żółty kartonik, ale zweryfikował sytuację na VAR i poprawił swoją decyzję. GieKSa musiała sobie od tego momentu radzić w dziesiątkę. Katowiczanie skupili się na defensywie i czekali na odpowiedni moment, ale gdy po kilku minutach odebrali piłkę i ruszyli do kontrataku, to stadion odlatywał – tak głośnego dopingu nie było dawno przy Bukowej. Piłkarze nabrali pewności po chwili i zaczęli atakować Lechię pressingiem, która ratowała się wybiciem w aut. Gdańszczanie przeprowadzili podwójną zmianę w 86. minucie, rzucając wszystko, co mają do ofensywy. Do końca regulaminowego czasu nie oglądaliśmy jednak znaczących groźnych ataków gości. GieKSa świetnie broniła i raz po raz napędzała szybkie ataki. W doliczonym czasie gry stadion odleciał, bo katowiczanie mocno zaatakowali i wpakowali piłkę do bramki z najbliższej odległości, a strzelcem był Jędrych. To było coś, czego fani przy Bukowej długo nie zapomną. Lechia jeszcze atakowała, ale wtedy katowiczanie grali już w 11, bo stadion kompletnie oszalał. Co za wygrana!

    7.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
    Bramki: Jędrych (90).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Kuusk, Komor (61. Jaroszek), Rogala– Błąd (90. Shibata), Repka, Kozubal, Marzec (52. Aleman) – Bergier (90. Mak).
    Lechia Gdańsk: Sarnavskyi- Olsson, Chindris, Zhelizko, Mena, Kapić (86. Fernandez), Kałahur, Bugaj (86. Koperski), Bobcek (69. Zjawiński), Khlan (69. Sypek), Neugebauer (60. D’Arrigo)
    Żółte kartki:  Jędrych – Zhelizko, Khlan, Koperski.
    Czerwona kartka: Kuusk (74., brutalny faul).
    Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock).
    Widzów: 5998 (komplet).

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga