Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Oj Alan, Alan… Co my z Tobą mieliśmy?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Cichy i małomówny, a ileż emocji wywoływał ten zawodnik. Zarówno wśród kibiców, jak i nas, piszących na GieKSa.pl. Proszę Państwa – Alan Czerwiński.

Mało jest piłkarzy, którym po odejściu poświęcamy osobny artykuł. Alan podpisał kontrakt z Zagłębiem Lubin i spełnia się jego marzenie o grze w ekstraklasie. Niestety nie stanie się to za sprawą GKS Katowice. Żeby zagrać w najwyższej klasie rozgrywkowej, zawodnik musiał zmienić barwy klubowe.

Alan Czerwiński do GieKSy przyszedł w 2012 roku z Rekordu Bielsko-Biała. To było za czasów Rafała Góraka i stosunkowo szybko przebił się do podstawowego składu. Tak naprawdę nie wyróżniał się specjalnie negatywnie, gdy jego zadania były głównie ofensywne. Wręcz przeciwnie – od początku w ofensywie pokazywał potencjał. Jak choćby w wygranym 4:2 meczu ze Stomilem Olsztyn, kiedy to pięknie technicznym lobem uderzył w poprzeczkę, a Deniss Rakels dobił do bramki. Kilkukrotnie jego rozpęd na skrzydle pokazywał, że da się grać w taki sposób. Nigdy nie czepialiśmy ofensywnych możliwości Alana, bo widać było, że te możliwości są, choć często nie były wykorzystane.

Gorzej było z obroną i duży problem pojawiał się, gdy zawodnik był wystawiany na prawej stronie defensywy. Grał koszmarnie. Nie trzymał się swojej pozycji, nie potrafił grać agresywnie, rywale mu uciekali, przegrywał pojedynki 1 na 1, pojedynki szybkościowe, dawał się wkręcać w ziemię. Zdarzało się też, że unikał odpowiedzialności, oddalając się po brytyjsku od miejsca zagrożenia. Tak było choćby w meczu w Jaworznie z Tychami, gdy nominalni gospodarze strzelali bramkę, a Alan po prostu czmychnął z miejsca zagrożenia. W meczu z Bełchatowem przegranym 0:5 miał udział przy czterech straconych bramkach. Bracia Makowie kręcili nim jak chcieli i chyba do dzisiaj są jego zmorą. Podobnie zresztą było w meczu na Bukowej, gdzie obie bramki z Bełchatowem padły z jego skrzydła. Gdy zapytaliśmy Michała czy tam Mateusza o to, czy cieszył się na perspektywę spotkania się na boisku z Alanem, uśmiechnął się tylko znacząco.

Zawodnik kompletnie się nie nadawał do obrony i pokusiliśmy się o stwierdzenie, że „nigdy nie będzie obrońcą”. Krytykowaliśmy trenera i kolejnych szkoleniowców, którzy robili mu krzywdę wystawiając go na obronie, a jednocześnie nie wykorzystywali potencjału w ofensywie.

Nie da się ukryć, że Alan miał u nas… przechlapane i w pewnym momencie był najbardziej krytykowanym zawodnikiem. Nieraz się zastanawiałem, czy nie przesadzamy (oczywiście głównie moja skromna osoba) z tą krytyką i czy chłopak się nie załamie. Z drugiej strony wychodziłem z założenia, że jednak to jest GKS i wspieramy piłkarzy, ale do pewnego momentu. Gdy moment przyzwoitości jest przekroczony i gra jest koszmarna, wtedy zawodnik musi wziąć ciężar krytyki na swoje barki i zrobić wszystko, żeby udowodnić, że jednak się mylimy.

W GieKSie zazwyczaj szło to w inną stronę. Piłkarze za krytykę stroili fochy, obrażali się, a wręcz wzywali na rozmowę. Pamiętacie zapewne sytuację, gdy Wołek odmówił nam wywiadu i zrobiła się z tego cała afera. Z jego ust padały teksty o niezasłużonej krytyce i braku znajomości piłki nożnej. Sam Wołek jednak nie potrafił powiedzieć, o jaką krytykę chodzi w kontekście jego osoby. Wkrótce miałem spotkanie z kilkoma starszymi piłkarzami i tak naprawdę już tematu Wołka nie było, tylko ogólnej krytyki i przede wszystkim właśnie toczyło się to w kontekście Alana. Rada drużyny miała pretensje o nadmierne jechanie po tym zawodniku. Samego Alana na tym spotkaniu nie było i tak naprawdę poza jednym zdawkowym „tak jedziecie po mnie”, nigdy nie usłyszałem, żeby on osobiście zgłaszał jakieś pretensje, choć na pewno swoje myślał.

To były te najgorsze początki Alana, potem było już lepiej, ale nadal w obronie to nie było to. Musiało upłynąć wiele czasu, żeby zawodnik poczuł się bardziej ugruntowany, nie tylko  na obronie, ale w ogóle na boisku. Oprócz tych mankamentów, które wymieniliśmy, widoczna była także bojaźń. Zawodnik bał się brać na siebie odpowiedzialność. Czasem odnosiliśmy wrażenie, że boi się grać w piłkę.

Z czasem jednak coś w tej grze drgnęło. Piłkarz przede wszystkim zaczął być agresywny. Pamiętam taki mecz w Głogowie, kiedy GKS wygrał 2:1 i Alan nie tylko strzelił gola, ale przede wszystkim – brzydko mówiąc – nie pierdolił się z rywalami. Grał na tyle ostro, że raczej cudem nie ujrzał dwóch żółtych kartek, ale to się bardzo podobało. Takiej walki oczekiwaliśmy i przecieraliśmy oczy ze zdumienia, że robi to właśnie Alan. Później ta agresja w grze była widoczna coraz częściej.

Piłkarsko też było coraz lepiej. Powoli zaczynał grać w destrukcji, potrafił odebrać piłkę rywalowi, grał wślizgiem, dobrze czytał grę. Co jakiś czas i w ofensywie się udzielał i bywały z tego groźne sytuacje. Ogólnie jego poziom powoli, acz systematycznie, podnosił się.

Aż doszliśmy do zakończonego sezonu. Jesień bardzo już dobra w wykonaniu zawodnika, do gry obronnej praktycznie nie mogliśmy się przyczepić, a w ofensywie oprócz potencjału pojawiła się także naprawdę spora jakość. Alan nie tylko potrafił sobie robić na skrzydle „tory kolejowe” (autor tego określenia: Grzegorz Goncerz), ale przede wszystkim nie grał na pałę. Alan patrzy, rozgląda się i stara się dograć do partnera, a nie w eter. Naprawdę miło się patrzyło na jego wejścia bokiem i nie przypadkowe centry, tylko podania po ziemi, takie wycofania na 12., 15., 16. metr. Kilka razy po takich akcjach padły bramki. A jeżeli jego partnerzy nie dochodzili do piłek, tak jak w wiosennym meczu z Miedzią, to dlatego, że nie było ich tam, gdzie być powinni, a nie ze względu na złe podanie.

To wszystko spowodowało, że Alan Czerwiński został piłkarzem roku 2016, w plebiscycie Złote Buki.

Wiosna była już dość słabsza, ale Czerwiński był zawodnikiem, do którego najmniej było pretensji. Trochę błędów w obronie popełnił, ale jednak trzymał poziom. Na pewno znacząco spadł jego udział w ofensywie i w niektórych meczach był niewidzialny.

Pod zawodnika podchodziło już kilka klubów – mówiło się o Wiśle czy Jagiellonii. Obrońca jednak pozostał w GKS i chciał walczyć o awans. To się niestety nie powiodło i dziś już będzie grać na chwałę Miedziowych.

Sam nie wiem, czy poradzi sobie w ekstraklasie. Jestem i byłem dość krytyczny wobec zawodnika i nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że da radę. Ale mogę stwierdzić jedno – piłkarz poczynił ogromny postęp w ciągu tych kilku lat – zarówno piłkarski, jak i mentalny. Owszem, ma jeszcze mankamenty. Zdarza mu się pogubić jak za starych czasów (np. mecz ze Stomilem w Olsztynie). Nie wiem, czy jeśli nie trafi znów na szybkich skrzydłowych, to nie da się wkręcić w ziemię. Wiem jednak, że w kaszę już sobie dmuchać nie da. Jak będzie trzeba powalczyć, to będzie to robił. Jeśli trafi na trenera, który odpowiednio go nastawi i nakręci – może to być czołowy wojownik ekstraklasy.

Nie wiem na ile jest prawdy w tym, że zawodnik korzystał z pomocy psychologa sportowego, ale jeśli tak – to wielki szacun i widać efekty. Mam przede wszystkim szacunek do zawodnika, że przetrwał naszą jazdę po nim i zamiast płakać z pretensjami, tak jak większość jego kolegów-piłkarzy, on po prostu wziął się za siebie, wziął się do roboty i po prostu stał się lepszym piłkarzem. Dodatkowo pokazując nam, że też się mylimy i stwierdzenie, że „nigdy nie będzie obrońcą” nie sprawdziło się. Jest solidnym, dobrym obrońcą. To poważny i ambitny piłkarz, sportowiec – a takich w GKS w ostatnim czasie ze świecą było szukać.

Co my z Tobą Alan się nawkurzaliśmy… Nie można było od początku tak grać? To oczywiście pół żartem, pół serio. Ja osobiście niezmiernie cieszę się, że poszedłeś do przodu i życzę Ci wszystkiego dobrego na ekstraklasowych boiskach. Za ciężką robotę, którą wykonałeś – należy Ci się ekstraklasa. Za to, że byłeś lojalny wobec GieKSy. Za to, że nie żaliłeś się w mediach, tylko robiłeś swoje.

Dzięki!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    Mecza

    23 czerwca 2017 at 17:25

    Alan byłeś najlepszy w poprzednim sezonie i chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się że się cieszę na wiadomość o odejściu najlepszego piłkarza. Zasługujesz na szansę w najwyższej klasie. Gdy był pomysł przejścia już zimą to by była mega idiotyczna decyzja. GKS miał awansować i pewny plac na prawej obronie w wyższej lidze, do tego pensja na czas, nie to co w Krakowie.

  2. Avatar photo

    stara ekipa

    24 czerwca 2017 at 01:54

    Alan powodzenia ! sprawdz jeszcze jak Miro ustwial sie przy obronie i bedzie high level 🙂

  3. Avatar photo

    kibic bce

    24 czerwca 2017 at 15:27

    Ja ci synek zycze jak najlepiej. Podnos swoje uiejetnosci a bedzie dobrze. Jeden chyba z nie licznych co nie j.,,,, nadmiaru zelu na glowe.
    Nie to co kufel jest teraz w d… . a moglbyc z niego grajek nie zly. Wolal zelw i solary plus wycieczki po Silesi 🙁

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Lechia Gdańsk Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

07.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)

Bramki: 90. Jędrych

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Kuusk, Komor (61.Jaroszek), Repka, Rogala– Błąd 89. Shibata), Kozubal, Marzec (52.Aleman) – Bergier (89. Mak)

Lechia Gdańsk: Sarnavskyi- Olsson, Chindris, Zhelizko, Mena, Kapić (86. Koperski), Kałahur, Bugaj (86. Fernandez), Bobcek (69. Zjawiński), Khlan (69.Sypek), Neugebauer (60. D’arriego)

Żółte kartki:  Jędrych – Zhelizko, Khlan, Koperski

Czerwona kartka: Kuusk

Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock)

Widzów:

 

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    GKS Katowice – Odra Opole Live

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    13.04.2023 Katowice

    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

    Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

    Widzów: 5467

     

    You can't add multiple events in the same post, page or custom post type.

     

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    To było istne SZALEŃSTWO przy Bukowej!

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Spotkanie 26. kolejki między GieKSą, a Lechią było niewątpliwie hitem kolejki. Oba zespoły miały świetne serie zwycięstw i liderowały wiosennej tabeli pierwszej ligi.

    Od pierwszych minut przy akompaniamencie kapitalnego dopingu katowiczanie ruszyli do ataków. Już w 3. minucie mocno wstrzelona piłka z lewej strony przez Rogale przemknęła przed Sarnavskim, który nie interweniował, ale niestety żaden z zawodników nie dołożył nogi, aby skierować futbolówkę do bramki. Chwilę później Kozubal z lewej strony w polu karnym uderzył minimalnie obok prawego słupka bramki Lechii. Dobrze w tej sytuacji był ustawiony Marzec i wydawało się, że będzie przecinał ten strzał, jednak ostatecznie brakło podjęcia decyzji. Po błędzie rywala w 13. minucie piłkę otrzymał Bergier i momentalnie odwrócił się w stronę bramki i uderzył, ale piłka przefrunęła nad bramką. W 17. minucie szybki atak na strzał głową zamienił Bergier, ale piłka leciała wprost w dobrze ustawionego Sarnavskiego. W tej akcji przy rozegraniu bez kontaktu z rywalem ucierpiał Marzec, ale po interwencji medycznej wrócił na boisko. Groźny kontratak przeprowadzili goście w 25. minucie, ale na połowie rywala pod bramką ucierpiał Repka i ostatecznie po wycofaniu piłki, arbiter zatrzymał grę, aby fizjoterapeuci mogli pomóc naszemu pomocnikowi. Komor zdziwił wszystkich w następnej akcji, kiedy od połowy minął kilku zawodników z Gdańska jak tyczki i rozpędzony wpadł w pole karne, ale staranował w ataku rywala i akcję zakończył faulem. W 35. minucie pierwszy strzał oddali gdańszczanie, jednak sporo niecelny. Wtedy też na Blaszoku została zaprezentowana ogromna oprawa „Ultras GieKSa”, która po chwili została zdjęta i mogliśmy podziwiać racowisko z dopiskiem „Granice przekraczać, za nic nie przepraszać”. Dym na niecałą minutę zatrzymał sportowe zmagania. W 45. minucie kibice odpalili świece dymne w barwach klubowych, a powstały dym zadomowił się na dobre przy Bukowej, zatrzymując doliczone przez arbitra cztery minuty na dobrą chwilę. Po wznowieniu gry świetnie zabrał się w kontrze z piłką Marzec, kończąc akcję mocnym strzałem w środek bramki, który Sarnavski wypiąstkował. Arbiter po chwili odesłał oba zespoły do szatni, a wśród fanów GieKSy na trybunach można było odczuć ogromny niedosyt, że nie zdołaliśmy zdobyć bramki.

    Na drugą połowę żaden z trenerów nie zdecydował się na zmiany. Od pierwszych minut to goście ruszyli do przodu, ale brakowało im konkretów, aby chociaż oddać celny strzał na bramkę Kudły. Dośrodkowania również były przecinane przez zawodników ustawionych przy bliższym słupku. W 50. minucie nie był w stanie kontynuować meczu Marzec i była konieczna pierwsza zmiana w ekipie GieKSy. Dopiero po dwóch minutach Aleman pojawił się na boisku, zmieniając kontuzjowanego kolegę. W 54. minucie świetną piłkę dostał Błąd od Kozubala w pole karne, ale po złym przyjęciu musiał ratować się dograniem, które nie było najlepsze. W następnej akcji świetnie rozegrał akcję Rogala z Alemanem, ale obrońcy z trudem wybili kilkukrotnie piłkę z pola karnego. Równo po godzinie gry zakotłowało się w polu karnym GieKSy po dograniu z prawej strony Meny, ale ostatecznie obrońcy zażegnali niebezpieczeństwa. Tuż po tej akcji boisko opuścił Komor, co też było prawdopodobnie skutkiem urazu, którego nabawił się podczas solowego rajdu w pierwszej połowie. Mecz w drugiej połowie nie porywał, oglądaliśmy dużo drobnych przewinień, które bardzo mocno spowalniały zapędy obu zespołów. W 71. minucie dośrodkował w pole karne Kozubal poprawiając wcześniejsze zagranie z rzutu rożnego, a głęboko w polu karnym źle przyjął ją Aleman i piłka tylko spokojnie minęła linię końcową obok bramki Lechii. Bez dwóch zdań to była idealna szansa do oddania strzału. Dwie minuty później po ostrym faulu na rywalu Kuusk obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Pan Marciniak w pierwszej chwili pokazał żółty kartonik, ale zweryfikował sytuację na VAR i poprawił swoją decyzję. GieKSa musiała sobie od tego momentu radzić w dziesiątkę. Katowiczanie skupili się na defensywie i czekali na odpowiedni moment, ale gdy po kilku minutach odebrali piłkę i ruszyli do kontrataku, to stadion odlatywał – tak głośnego dopingu nie było dawno przy Bukowej. Piłkarze nabrali pewności po chwili i zaczęli atakować Lechię pressingiem, która ratowała się wybiciem w aut. Gdańszczanie przeprowadzili podwójną zmianę w 86. minucie, rzucając wszystko, co mają do ofensywy. Do końca regulaminowego czasu nie oglądaliśmy jednak znaczących groźnych ataków gości. GieKSa świetnie broniła i raz po raz napędzała szybkie ataki. W doliczonym czasie gry stadion odleciał, bo katowiczanie mocno zaatakowali i wpakowali piłkę do bramki z najbliższej odległości, a strzelcem był Jędrych. To było coś, czego fani przy Bukowej długo nie zapomną. Lechia jeszcze atakowała, ale wtedy katowiczanie grali już w 11, bo stadion kompletnie oszalał. Co za wygrana!

    7.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Lechia Gdańsk 1:0 (0:0)
    Bramki: Jędrych (90).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Kuusk, Komor (61. Jaroszek), Rogala– Błąd (90. Shibata), Repka, Kozubal, Marzec (52. Aleman) – Bergier (90. Mak).
    Lechia Gdańsk: Sarnavskyi- Olsson, Chindris, Zhelizko, Mena, Kapić (86. Fernandez), Kałahur, Bugaj (86. Koperski), Bobcek (69. Zjawiński), Khlan (69. Sypek), Neugebauer (60. D’Arrigo)
    Żółte kartki:  Jędrych – Zhelizko, Khlan, Koperski.
    Czerwona kartka: Kuusk (74., brutalny faul).
    Sędzia: Tomasz Marciniak (Płock).
    Widzów: 5998 (komplet).

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga