Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Piotr Mandrysz – postać dramatyczna teatru Bukowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Gdy trener Piotr Mandrysz przychodził do GKS Katowice, wydawało się, że na tamten moment nic lepszego nie mogło tego klubu spotkać, jeśli chodzi o stanowisko szkoleniowca. Trener doświadczony, z charyzmą i charakterem, a przede wszystkim z sukcesami w postaci awansów do ekstraklasy. Po Jerzym Brzęczku, który tej charyzmy nie posiadał i bronił ile wlezie sabotujących awans zawodników, przyszedł do nas człowiek słynący z twardej ręki i tego, że nie da sobie w kaszę dmuchać. Co udowodnił w Sosnowcu, odstawiając tych, którzy według niego działali na szkodę zespołu. „Na głowę nikt mi nie wejdzie” z zapowiadał szkoleniowiec.

Już gdy robiliśmy przedsezonowy wywiad z trenerem (ale już po pucharowym meczu z Siarką), dość mocno akcentowaliśmy i dawaliśmy Mandryszowi do zrozumienia, jakie nastroje panują w Katowicach po zawalonym awansie, a spotkanie z Siarką właśnie było przedłużeniem tych klęsk. Niestety trener już wtedy zaczął mówić, że nie może odmówić zawodnikom walki. Powtórzył to po kompromitująco przegranym spotkaniu z z Pogonią, kiedy to na tle naszych ślimaków, ambitne chłopaki z Siedlec wprost zaorały murawę.

Trener zapewniał, że wie, do jakiego miejsca przyszedł. Mówił, że wiedział o presji i przypominał wizytę kibiców pod szatnią GKS, gdy był trenerem Niecieczy. Po raz kolejny jednak okazało się, że wiedzieć teoretycznie, a zrozumieć i doświadczyć to dwie różne sprawy. Dlatego też gdy na spotkaniu z kibicami po pierwszej kolejce zaczął wypowiadać się tak, jakby był na konferencji prasowej – szybko dostał prosto z mostu komunikat, że kibice głodnych i oficjalnych kawałków łykać nie będą i oczekują merytorycznej i szczerej dyskusji. Widać wówczas było, że szkoleniowiec jest kompletnie zszokowany. Brak wiedzy na temat specyfiki klubu trener przejawił również wspominając mecz w Grudziądzu ze słynnym tańcem – nie rozumiał, że przywoływanie tego spotkania działa jak płachta na byka.

Gdy po spotkaniu z Miedzią na konferencji personalnie skrytykował jednego czy dwóch zawodników, obudziła się nadzieja, że jednak w końcu nie będzie cackania się z gwiazdorami.

Po dwóch wygranych z Rakowem i Chojnicami, przyszedł ordynarnie przechodzony mecz z Odrą. Wtedy trener na konferencji po raz pierwszy odleciał. Skrytykował pogodę, twierdząc że on sam na ławce się spocił, więc co dopiero zawodnicy. Zrzucił winę na trzy mecze w ciągu ośmiu dni, choć była dopiero szósta kolejka. W końcu zaczął wyliczać, ile to GKS nie stworzył zagrożenia pod bramką Odry, podczas gdy w rzeczywistości „okazje” te nie były nawet dwudziestoprocentowe. Można było się zacząć niepokoić, bo tak naprawdę mecz z Odrą był jednym z kilku skandalicznych w rundzie jesiennej. Jednym z tych meczów, które jak na tacy pokazały, że wielu naszym zawodnikom po prostu się nie chce rzetelnie wykonywać swoich obowiązków.

Potem mieliśmy serię katastrofalnych występów. Z Wigrami GKS przegrał po kuriozalnej bramce samobójczej Damiana Garbacika. Obrońca został kozłem ofiarnym i przesunięto go do juniorów. „Decyzją zarządu” – jak było napisane w komunikacie. Potwierdził to szkoleniowiec zapytany przez nas na konferencji po meczu z Zagłębiem Sosnowiec, mówiąc że sam był przeciwny temu odsunięciu. To również była informacja, że dzieje się w związku z trenerem coś niedobrego – tym razem, że zarząd nie respektuje decyzji kadrowych szkoleniowca. Sprawa nie miała oficjalnie swojego ciągu dalszego, a dzisiaj nie ma już w klubie ani Garbacika, ani Mandrysza, ani Wojciecha Cygana, który po tamtym spotkaniu zrezygnował ze stanowiska prezesa.

Na tej samej konferencji po przegranym w fatalnym stylu 0:3 meczu, trener potrafił znów stwierdzić, że walka była, a na domiar złego zrzucił winę za brak wyników na absencję…Tomasza Foszmanczyka, „najbardziej kreatywnego zawodnika w poprzednim sezonie”. Potem była kolejna klęska w meczu, którego druga połowa tylko zaciemniła obraz, mowa o Mielcu. Przegrywać 0:3 do przerwy znów świadczyło jak najgorzej o tej drużynie.

Coś drgnęło później. Chociaż dość frajersko zespół zremisował z Chrobrym, to w końcu było widać cień zaangażowania. Trzy wygrane z rzędu później dały nam nadzieję. Aż przyszedł mecz z Ruchem, najgorszą drużyną w lidze. Abstrahując już od tego, że wolicjonalnie i taktycznie rywal był górą, to szkoleniowiec przy okazji meczu 14-lecia popełnił całą masę gaf świadczących tylko o jednym – on nawet w połowie października nadal nie zdawał sobie sprawy, w jakim miejscu pracuje. Mieliśmy więc przed meczem chwytającą za serce historię, jak to „niestety” kiedyś sędzia ograbił jego Ruch z punktów na Bukowej i „przegraliśmy”. Mieliśmy wystawienie na najważniejszy mecz Grzegorza Goncerza, zawodnika kompletnie bez formy, który wcześniej od wielu kolejek nie powąchał murawy. Gonzo był na tyle bezproduktywny, że został zdjęty w przerwie, czym trener przyznał, że graliśmy w osłabieniu. Werbalnie jednak stwierdził, że „był to dobry, a w drugiej połowie bardzo dobry mecz GKS”. Dla kibiców załamanych po porażce takie słowa były nie do przyjęcia.

Trener wyglądał coraz gorzej. Na konferencjach smutny, przygaszony, nawet nie silący się na jakąś złość – czy to na zespół czy choćby cały świat. W Tychach trener przyznał, że przed przerwą wyglądało to tak, jakby zawodnikom się nie chciało. Mimo wszystko trochę miotał się i mieszał w swojej wypowiedzi. Wyglądał ja siedem nieszczęść, a gdy po meczu z Olimpią nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy, bo „źle się czuje”, naprawdę można było się martwić, czy szkoleniowca nie łapie depresja…

Rundę udało się przyzwoicie dograć, co było dość zaskakujące. Kilka ostatnich nieprzegranych meczów spowodowało pewien rodzaj zadowolenia, który bardzo dobrze w Katowicach znamy. Czyli konkretnie spieprzona runda zakończona kilkoma przyzwoitymi spotkaniami została przekuta na to, że w „drugiej połowie rundy zdobyliśmy zdecydowanie więcej punktów i jest to optymistyczne”. I o ile z liczbami dyskutować nie należy, to tak naprawdę obraz tych wygranych meczów pozostawiał wiele do życzenia, a przekuwanie właśnie zwycięstw z outsiderami (oprócz Miedzi) czy remisu w Siedlcach w sukces, to typowe klasyczne robienie wody z mózgu.

Wydawało się jednakowoż, że Mandrysz dzięki końcówce roku utrzyma się na posadzie i tak się stało. Tym większe było zaskoczenie, gdy kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że zarząd postanowił pożegnać się ze szkoleniowcem. Jeśli uznać to za merytoryczną decyzję i ocenę na podstawie bardzo kiepskiej rundy – to była to uzasadniona decyzja. Nie będziemy się silić na inne motywy, choć wróbelki ćwierkają, że dyrektorowi i trenerowi mocno było nie po drodze już od początku, więc mogło też chodzi o inne kwestie. Ale to już zostawiamy.

Trener Piotr Mandrysz stał się ofiarą własnego trudnego charakteru, ale w bardzo szerokim pojęciu. Zawsze słynął z twardej ręki, z tego że był nerwowy, wybuchowy, podpalający się. W Sosnowcu popadł w konflikt z piłkarzami i to on wyleciał z klubu. Trudno nie odnieść wrażenia, że w Katowicach postanowił objąć inną taktykę i po prostu stać się bardziej ugodowy. Niestety przegiął w drugą stronę – stał się mało wyrazisty, miękki, gubiący się nawet w swoich wypowiedziach. Nie był przekonujący, nie widać było w nim tej charyzmy, którą znaliśmy. Z czasem autentycznie wyglądał na coraz bardziej smutnego i przegranego. Tylko pojawia się pytanie, czy z powodu własnej bezsilności wobec tego, co widział w drużynie?

Trudno czasem było uwierzyć, że trener wierzy w to, co mówi o zaangażowaniu. Każdy mający dobry wzrok obserwator meczów GKS widział, że co najmniej kilka meczów było oddanych kompletnie bez walki i choćby odrobiny zaangażowania. Nie można chyba być tak zaślepionym, żeby – mowa o trenerze – wmawiać sobie, że zawodnicy gryzą trawę, w momencie, gdy grają de facto przeciw trenerowi i to nawet niekoniecznie celowo, ale po prostu nie angażując się w grę. Czy trener Mandrysz dobrze wiedział co jest grane, ale bał się lub nie chciał tego ugłośnić na konferencjach prasowych? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast – widząc go po prostu na tychże konferencjach – że bardzo mocno to przeżywał i go to gryzło. Wolał jednak wszystko, co trudne zachować dla siebie. I to też go chyba zgubiło.

Trener Mandrysz nie zdał tego ważnego egzaminu w swojej karierze i nie podołał oczekiwaniom kibiców. Są tacy trenerzy, którzy gdy obejmują stanowisko – kibice się cieszą i uważają, ze to był trafny wybór. Tak było, gdy Franciszek Smuda objął reprezentację Polski. Też mówiło się, że twarda ręka i to będzie dobre. Skończyło się na ultradefensywnym ustawieniu w trzecim meczu grupowym z Czechami, w meczu, którzy trzeba było wygrać. Smuda nie wytrzymał ciśnienia i po prostu z autentycznego ludzkiego strachu zagrał bardzo asekuracyjnie. W Katowicach postawę ultra-asekuracyjną od początku przyjął trener Piotr Mandrysz, a to niezgodne z jego charakterem. Można powiedzieć, że z każdą wypowiedzą o walce i zaangażowaniu, zjadał się od środka. Nie dał temu ujrzeć światła dziennego.

Osobiście, szkoda mi szkoleniowca, bo to bardzo sympatyczny człowiek. Nie, wcale nie jest słabym trenerem, jak sugerują niektórzy. Ma warsztat i sukcesy. Jednak w Katowicach po pierwsze kompletnie nie przyjął specyfiki tego miejsca i zaakceptował pewnych warunków, jakie tu są. Po drugie totalnie się zawodowo pogubił i na bazie tego, co zostało napisane wcześniej, zaczął podejmować coraz to bardziej dziwne i irracjonalne decyzje (wspomniany Goncerz czy brak Plizgi w Siedlcach). W tym konkretnym przypadku zadanie go przerosło.

I jeszcze jedna rzecz. Gdyby trener miał do dyspozycji poważny zespół i poważnych piłkarzy, to wszystko by się nie wydarzyło. Te same wyniki, okraszone zwycięstwem z Ruchem i np. remisami w Tychach i Sosnowcu spowodowałyby zupełnie inny pogląd na sprawę. Niestety wszystko zostało przegrane bez walki. I trzeba sobie to jasno powiedzieć, że po raz kolejny w Katowicach piłkarze zwolnili trenera. Swoją postawą to piłkarze w pewnym sensie „zniszczyli” tego szkoleniowca. Mamy nadzieję, że tylko na chwilę, a trener się odbuduje i będzie dalej pracował – już z poważniejszymi ludźmi. Jednak to co zrobili piłkarze to jedno, a to czego w związku z tym nie zrobił trener – to jego odpowiedzialność. Widząc, co się dzieje nie zareagował i właśnie na tym polu przegrał i swoje zadanie zakończył niepowodzeniem.

Trener Mandrysz w GKS Katowice to już przeszłość. Wierzymy, że kolejni szkoleniowcy – tym razem Jacek Paszulewicz – wyciągną wnioski z tego, co się działo, będą wiedzieć, do jakiego klubu przyszli i szybko poznają – nie tylko teoretycznie – jego specyfikę. To jest GKS Katowice i to trzeba przyjąć z całym „dobrodziejstwem inwentarza”. Bez tej wiedzy żaden trener nie osiągnie tu sukcesów. Wiedzieć, czym jest GKS Katowice i „czym to się je” – to pierwszy i najbardziej konieczny warunek, żeby móc osiągnąć sukces. Dopiero na drugim miejscu jest włączenie swojego warsztatu i rzetelna merytoryczna praca na rzecz sukcesu sportowego.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Irishman

    12 stycznia 2018 at 20:29

    W PUNKT!!!
    Nie potrafię pojąć, jak taki trener, który dodatkowo przecież był wcześniej częstym gościem na Bukowej, mógł tak bardzo zaufać niektórym z tych piłkarzy, którzy tak bardzo zawiedli na wiosnę?!?!?!
    Chyba, się faktycznie pogubił! Ale taki trener?!!! Jak to możliwe?????

  2. Avatar photo

    Irishman

    12 stycznia 2018 at 20:33

    Oby Paszulewicz, nie popełni tego samego błędu!!!!!

  3. Avatar photo

    tomassi

    12 stycznia 2018 at 20:36

    Nic dodać nic ująć.
    Czekamy…..!!!?
    Ktoś musi w końcu przełamać tą niemoc
    Ktoś musi kopnąć ich porządnie w dupę
    I mam nadzieję że będzie to teraz,już a nie kiedyś…..

  4. Avatar photo

    Solski

    12 stycznia 2018 at 21:04

    Tak czysto po ludzku, trenera mi szkoda.
    Czy zmiana była dobrym krokiem? Zobaczy się po rundzie wiosennej.
    Wg mnie można było dać spokojnie przepracować Mandryszowi wiosnę. Po długim zimowym okresie przygotowawczym można by wtedy rozliczyć go za wyniki i decyzje. 6 pkt straty to nie dużo i jednak wiele do odrobienia. Prawda jest taka, że kto by nie przyszedł to z tymi wkładami wyniku nie osiągnie.
    Wkłady zwolniły już Cygana i wielu trenerów. O poparciu dla Mandrysza tez wiele się wypowiadaliście, że należy trzymać Jego stronę bo to wina kopaczy. Tak samo teraz piszecie w momencie zatrudnienia Paszulewicza. Ciekaw jestem po ilu kolejkach będziecie się domagali zwolnienia trenera, bo jak sądzę kopacze wiele więcej z siebie nie dadzą.

  5. Avatar photo

    zippo50

    12 stycznia 2018 at 22:03

    Jeżeli dalej tak będzie że trener rządzi na boisku a w szatni kto inny to dalej będzie padaczka, z naszymi kopaczami jedyna metoda to „zamordyzm” a jak będą wyniki trochę odpuścić a nie odwrotnie.Nie opuściłem ani jednego meczu i szlag mnie trafiał jak Piotr ustawiał składy kogo trzymał na ławie a komu dał grać.Błędna była koncepcja mocnej obrony bo strzelać nie było komu a teoria stara jak świat to NAJLEPSZA OBRONA TO ATAK.Do momentu kiedy nie nauczymy się strzelać [często dwa strzały celne na bramkę przez cały mecz]to nie będziemy wygrywać amen.

  6. Avatar photo

    kris

    13 stycznia 2018 at 01:57

    Ciąg dalszy robienia nas w ciula,teraz będzie wytlumaczenie jak nie awansują; że nowy trener nie zgrali się i nie zatrybiło jeszcze wszystko i nie rozumieją strategii Paszulewicza…to wszystko trwa wy myslicie że przyjdzie nowy trener i zrobi SZYBKI AWANS w pół roku.hehe pozdro dla kumatych.Wywalą go znowu po to kontrakt na rok,granie na czas tak jak kiedyś pisałem że awans będzie jak stadion powstanie…Droga do awansu chyba wtedy powstaje jak są transfery,wyniki? zachęta dla kibiców i ich sciągnięcie na trybuny żeby było ich jak najwięcej, a u nas wszystko na odwrót.W takich warunkach i atmosferze AWANS..Nie jescze tym razem.

  7. Avatar photo

    Irishman

    13 stycznia 2018 at 09:19

    @Kris, nie chciało mi się w to wierzyć ale ostatnie miesiące pokazują, że to może być prawda. Z tym, ze mam także coraz większe wątpliwości czy ten stadion w ogóle powstanie.
    Chyba jedyną dla nas szansa jest przejęcie nas przez prywatnego sponsora ale… to jest praktycznie niemożliwe bez stadionu i kółko się zamyka.
    Źle to wygląda, bardzo źle.

    Co nie zmienia faktu, że trzeba trzymać kciuki za nowego trenera!

  8. Avatar photo

    Pewny

    13 stycznia 2018 at 14:38

    Shellu typ z góry uprzedzony do nie niektórych piłkarzy….obiektywizm….zero…zwykła…menda

  9. Avatar photo

    scifo

    14 stycznia 2018 at 12:21

    Ja obstawiam, że Pewny to Gonzo, a Wy?

    Zwieracze puszczają, może to dobrze, może w końcu znaleźliśmy trenera, który pożegna paru „gwiazdorów”.
    Shellu tak trzymej chopie!!

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Odra Opole Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

13.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

Widzów: 5467

 

     

    Kontynuuj czytanie

    Kibice

    Zbiórka na nagłośnienie

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Zaraz po meczu z Lechią Gdańsk ruszyła kibicowska zbiórka na nagłośnienie. Nim zdążyliśmy Wam o tym napisać na stronie, to osiągnięto już dwa progi (6400 i 8000 złotych) i obecnie trwa zapełnianie ostatniego – 10000 złotych.

    Zbiórka została założona na portalu zrzutka, a wpłat można dokonywać tutaj, do czego gorąco zachęcamy. Trybuny na Bukowej i Satelicie oraz na kibicowskich wyjazdach będą prezentować się tak, jak o to sami zadbamy. Nikt inny za nas tego nie zrobi. Poniżej wklejamy informację od organizatorów:

    GieKSiarze!

    W ostatnim czasie nasze nagłośnienie było mocno eksploatowane (Bukowa, Satelita, wyjazdy) i niestety nie działa tak, jak powinno, dlatego postanowiliśmy założyć zbiórkę na zakup nowego nagłośnienia.

    Liczymy na Wasze wsparcie, bo to jedna z tych rzeczy, która w prosty sposób przekłada się na jakość naszego dopingu.

    #całaGIEKSArazem

    Edytowano 9.04.2024:

    Dziękujemy Wam za tak szybkie zebranie 6400 złotych. Z racji tego, że zrzutka będzie aktywna do 6 maja, to zmieniamy cel na 8000 złotych. Kupimy po prostu lepsze nagłośnienie, dokupimy czwarty głośnik i pozostałe akcesoria (np. megafony, bęben) wpływające na poprawę jakości dopingu.

    Edytowano 11.04.2024:

    Dziękujemy za tak szybkie osiągnięcie celu numer dwa i zmieniamy cel na ostatni poziom – 10 tys. złotych. Pozwoli to nam kupić jeszcze lepszy sprzęt, a nadwyżkę zainwestujemy w kibicowskie upiększenie ligowych spotkań 😉

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Odra Opole zakończyła serię GieKSy

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Kolejne spotkanie GieKSa rozgrywała przy Bukowej, tym razem w Katowicach zjawiła się Odra Opole. Mecz przy akompaniamencie głośnego dopingu rozpoczął się o godzinie 15:00.

    Rafa Górak musiał dokonać dwóch zmian w swojej żelaznej wiosennej jedenastce. Kontuzjowanego Komora zastąpił Jaroszek, natomiast za pauzującego Kuuska pojawił się Shibata, który rozpoczął  mecz na pozycji 6, a Repka został przesunięty na stopera. Mecz od pierwszych minut nie porywał, w jednej z pierwszych akcji ucierpiał zawodnik Odry, który dłuższą chwilę był opatrywany na murawie. Co ważne każde wyjście z piłką z własnej połowy bardzo mocno ożywiało trybuny, które wierzyły, że są w stanie wpłynąć na zespół głośnym dopingiem. Pierwszy groźny strzał oddali Trójkolorowi, po rzucie rożnym głową strzelił Repka, ale prosto w bramkarza, który pewnie złapał piłkę. Arbiter po chwili użył gwizdka i wskazał na przewinienie zawodnika gospodarzy. Było to pierwsze ostrzeżenie dla Halucha. W kolejnej akcji ponownie uderzył Repka zza pola karnego, ale nad bramką. W 18. minucie groźną stratę zanotował ten sam zawodnik na lewej stronie. Po szybkiej kontrze opolanie oddali strzał, ale piłka powędrowała daleko od bramki Kudły. W 26. minucie Odra przerwała passę 12 bramek z rzędu katowiczan. Po wrzuceniu piłkę w polu karnym i zamieszaniu najbardziej zorientowany był Piroch, który wpakował piłkę w okienko bramki. GieKSa dalej starał się grać swoje. W 33. minucie ładną dla oka kombinacyjną akcję na strzał zamienił Bergier, jednak ponownie w tym spotkaniu zabrakło precyzji. Odra miała w dalszej fazie dwa groźne strzały – z jednym Kudła spokojnie sobie poradził, ale drugi wypluł przed siebie, jednak naprawił błąd, wyjmując piłkę spod nóg nabiegającego rywala. W doliczonym czasie świetną akcję na lewej stronie rozegrali katowiczanie, ale ostatecznie podanie Rogali na niecelny strzał zamienił Błąd, a był już blisko bramki rywala.

    Drugą połowę rozpoczęli ci sami zawodnicy z obu stron, trenerzy spokojnie podeszli w przerwie do korygowania swojego planu na to spotkanie. Po rzucie rożnym groźnie uderzył z ostrego kąta Repka, ale piłka nieznacznie minęła przeciwny słupek bramki. GieKSa starała się atakować, ale korzystając z prowadzenia regularnie i dość często kradli czas goście, leżąc na murawie po starciach. W 52. minucie Wasielewski doszedł do piłki na prawej stronie i dośrodkował spod końcowej linii, piłka przelobowała bramkarza, ale nie wpadła do siatki mimo dobrej rotacji. W 56. minucie po ogromnym zamieszaniu w polu karnym tym razem GieKSa zdobyła bramkę, piłka wręcz spadła pod nogi Jaroszka, a ten wpakował piłkę do siatki. Odra w drugiej połowie raczej nie zatrudniała Kudły, to katowiczanie mieli częściej piłkę pod nogą i raz po raz próbowali sforsować dobrze dysponowaną w tym dniu obronę gości. W 74. minucie po odbiorze na własnej połowie Kozubalowi piłki w dość agresywny sposób Odra wyprowadziła ten jeden atak w drugiej połowie, który doskonałym, technicznym strzałem zza pola karnego zamienił na bramkę Continella. Dwie minuty później po zagraniu na wolne pole sytuację sam na sam z ostrego kąta wykorzystał Sarmiento. Kudła popełnił błąd, był bardzo niezdecydowany przy wyjściu do piłki. Na Bukowej zapadła konsternacja po tych dwóch szybkich, mocnych ciosach. W 83. minucie Błąd, chcąc uspokoić grę, zagrał do Kudły tak, że piłka po koźle przelobowała naszego bramkarza, ale szczęśliwie nie leciała w światło bramki. Zamieszanie we własnym polu karnym w 88. minucie cudem wybronili gospodarze, których każda minuta oddalała od odrobienia dwubramkowej straty. Do końca doliczonego czasu gry żaden z zespołów nie stworzył okazji. Świetna seria GieKSy dobiegła końca.

    13.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)
    Bramki: Jaroszek (56)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala – Błąd (87. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (87. Pietrzyk) – Bergier.
    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński.
    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński.
    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa).
    Widzów: 5467.

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga