Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[POMECZOWO] Zadowolenie po braku wygranej przy Bukowej? Tak, to możliwe

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Powoli rozkręca się GKS Katowice. Po fatalnym otwarciu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, przyszedł mecz w Łodzi, gdzie zachowaliśmy się, jak zawodowy bokser i wypunktowaliśmy rywali. Większość z nas zwracała uwagę, że wygrana była szczęśliwa, co nie do końca było prawdą. Szczęście miało imię i nazwisko – nazywało się Mariusz Pawełek. Wczoraj w meczu z Tychami dostaliśmy najlepsze 90 minut w tym sezonie (i zarazem najlepsze 45 minut od dawna – pierwsza połowa), ale niestety nie udało się wygrać. Ci piszący o ogromnym szczęściu w Łodzi, powinni go teraz szukać w drużynie gości.

Byliście lepsi” – taki okrzyk żegnał piłkarzy GKS Katowice i nie pamiętam już, kiedy ostatnio tak bardzo pasował. Oczywiście pojawiał się w nawet nie tak zamierzchłej przeszłości, ale rzadko… pasował. Często zdarzało się, że kibice zaśpiewali tak na zachętę lub przyzwyczajeni do mizerności wyciągali zbyt optymistyczne wnioski. Wczoraj było to naprawdę w 100 proc. zasłużone. Mało tego, głośne „dziękujemy” także wydawało się dużo bardziej odpowiednie, niż po niejednych wygranych spotkaniach. Osobiście nie umiem sobie przypomnieć meczu, którego GieKSa nie wygrała na Bukowej, a po którym nie wracałbym smutny/zły/wkurwiony do domu. Wczoraj towarzyszyło mi lekkie rozczarowanie, że nie udało się wygrać, ale przede wszystkim zadowolenie, że zobaczyłem spotkanie, w którym piłkarze walczyli. Szukam pamięcią takiego spotkania i do głowy przychodzi mi mecz w Nowym Sączu, gdzie przegraliśmy 0:4, a naszym katem okazał się Arkadiusz Aleksander. Dodatkowo w tym spotkaniu karnego nie wykorzystał Grzegorz Goncerz, a czerwoną kartkę dostał Alan Czerwiński (za zachowanie Krzysztofa Wołkowicza). Piłkarze po meczu podeszli pod sektor gości i… dostali burzę braw. Ten mecz nam po prostu nie wyszedł, ale piłkarze go nie odpuścili, co zostało docenione przez fanatyków. 

My kibice przecież zawsze mówimy: „GieKSa może przegrywać, byleby walczyła”. To, że tak mówimy, to oczywiście nie znaczy, że potem się tego trzymamy, bo 95 proc. trójkolorowych fanów po niewygranym spotkaniu powie: „co z tego, że grali ładnie, skoro nie wygrali” albo „walka walką, ale tak awansów się nie robi”. Ci sami ludzie po wygranej, ale słabym meczu pisaliby: „co z tego, że wygrali, skoro grali tak słabo, że kolejny mecz przegrają” lub „więcej szczęścia niż umiejętności, bardzo źle się to oglądało”. Ja także nie jestem pod tym kątem doskonały, ale staram się zmuszać sam siebie do trzeźwego patrzenia na GieKSę – na pierwszym miejscu stawiam walkę, gryzienie murawy i serce, a więc gdy widzę na boisku te cechy, to wynik staje się sprawą drugorzędną. Piątkowe derby z GKS Tychy obfitowały w „serducho”, co także widać po tym, że mały procent stanowią negatywne komentarze, jak wyżej wymienione. 

Słowo o rywalach – na razie początek sezonu mają zły (przegrali w Opolu, stracili wygraną w Tychach, nie utrzymali wygranej na Bukowej), ale to ciągle dobra drużyna. Uważam, że do samego końca będą w stawce, która będzie walczyć o awans. Dlaczego o tym wspominam? Bo wiele osób ma manię umniejszania drobnych sukcesów i niedługo pewnie pojawią się opinie: „walka walką, gra grą, ale Tychy były słabe”. Tutaj zgadzam się z Adrianem Frańczakiem, który w wywiadzie (kliknij tutaj, aby przeczytać całość) powiedział: „Zagraliśmy dobry mecz, a nie przeciwnik słaby„.

Nie sposób w pomeczowym felietonie nie wspomnieć o Danielu Ruminie, który zaliczył prawdziwe „wejście smoka” do naszej drużyny. Wystąpił w trzech spotkaniach (w dwóch od pierwszej minuty) i zdobył dwie bramki, czyli wszystkie, jakie na razie zdobyliśmy. W 131 minuty zrobił więcej niż… Grzegorz Goncerz w całym zeszłym sezonie. Pesymiści po meczu w Łodzi zwracali uwagę, że miał tylko jedną okazję, ale spotkanie z Tychami pokazało, że Rumin potrafi coś więcej, niż „wykończyć jedną akcję w meczu”. Rumin jest wymarzonym materiałem na trójkolorowego napastnika – młody, urodzony w województwie śląskim, dostrzeżony w niższej lidze i strzelający bramki. Czego chcieć więcej? Dziś powoli zapominamy o Daliborze Volasie. Wczoraj nie znalazł się nawet na ławce rezerwowych – może przez słabą formę, może przez kontuzję (te strzeżone są na Bukowej bardziej niż Azkaban). Dopóki Rumin strzela, to nie jest naszym zmartwieniem. Wczoraj dostaliśmy w kuluarach informację – Artur Siemaszko podpisał umowę z GieKSą, ale potrzebuje jeszcze trochę czasu na wyleczenie urazu. Saga z Siemaszko jest taka, że ta informacja tak naprawdę niewiele zmienia – nie zdziwimy się, jak ostatecznie okaże się, że jednak nie podpisał 😉 W każdym razie to raczej on, a nie Volas, będzie naciskać na Daniela Rumina. Obyśmy pierwszy raz od wielu, wielu lat mieli problem bogactwa w ataku. Dobre słowo należy się także Kacprowi Tabisiowi, który szybko stał się „jedynką” wśród młodzieżowców i… gra nie tylko dlatego, że ma odpowiedni wiek. Oby tak dalej! 

Problem mamy cały czas na lewej obronie. Po słabych występach Simona Kupca (choć druga połowa w Łodzi była akceptowalna) do składu wrócił Adrian Frańczak. Nie jest to jego optymalna pozycja, bo lepiej czuje się na prawej stronie. Ciężko jednoznacznie ocenić jego występ – z jednej strony zawalił bramkę, a z drugiej asystował przy wyrównaniu; z jednej strony trafił w poprzeczkę, a z drugiej dwa razy źle zachował się w końcówce spotkania, gdy atakowaliśmy rywali. W ocenie Frańczak – Kupec należy pamiętać także o tym, że w piątek cały zespół GieKSy zagrał lepiej niż w dwóch poprzednich meczach, a to też zawsze ułatwia granie. Dziś wydaje się, że znacznie bliżej wyjściowej jedenastki jest „Franiu”. Naprawdę szkoda kontuzji Mateusza Mączyńskiego, który zwiększyłby rywalizację na lewej stronie. Ogólnie wydaje się, że lewa strona jest naszą bolączką, bo średnio spisuje się także Adrian Błąd (choć w piątek lepiej niż w poprzednich meczach), a dopóki nie będzie grał Anon, to nie mamy porównania. Oprócz tego widać, że brakuje zmienników, których wejście na boisko nie osłabiłoby drużyny. W piątkowym spotkaniu trener Jacek Paszulewicz czekał do samego końca z wprowadzeniem rezerwowych, a ostatecznie wpuścił tylko dwóch. Na szczęście niedługo powinni być gotowi wspomniani wcześniej Siemaszko i Anon.

GieKSa po trzech kolejkach ma cztery punkty, czyli tyle samo ile dwa lata temu i o trzy więcej niż rok temu. Ciągle siedzą nam w głowie te dwa poprzednie sezony – od tego nie da się uciec. Oczywiście nie ma sensu zarzucać niczego nowo sprowadzonym zawodnikom, ale takie porównania musimy czynić, by wiedzieć, w którym kierunku zmierzamy. Dużo przyjemniejsze jest jednak porównanie subiektywnych odczuć z boiska. Na wiosnę zaczęliśmy dobrze, ale z meczu na mecz było gorzej. Teraz jest odwrotnie i mam nadzieję, że nasz „sufit” jest umiejscowiony bardzo wysoko. Czas na wyjazdowe spotkanie w Nowym Sączu – mam nadzieję, że zobaczymy walkę, serce i ambicję z piątkowego spotkania. Wtedy o wynik jestem spokojny – los odda nam to, co zabrał. A za mecz z Tychami jeszcze raz dziękuję! 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    Mecza

    4 sierpnia 2018 at 14:28

    kosa dokładnie, też się sobie dziwię że nie jestem zły po remisie u nas. Fajna sprawa. Martwi mnie tylko jedna rzecz. Mamy fajnych ludzi do grania piłką na połowie przeciwnika ale nie robimy tego. To się nie zmieni, bo taka jest filozofia trenera. Nie mam pretensji ale piszę jakie mam odczucia. W weszło Paszulewicz powiedział że w ofensywie zespół ma pełną swobodę a jeśli źle to wygląda to znaczy że mocno są absorbowani w defensywie bo to jego konik. Ja to zrozumiałem tak, że oni nie trenują wariantów, schematów ofensywnych tylko wszystko zależy od kreatywności zawodników w danym momencie. Jeśli tak jest to może być trudno i nie będzie lepszego grania np.za 2 miesiące.

  2. Avatar photo

    Siwy.jr

    4 sierpnia 2018 at 22:42

    Pierwsza połowa naprawdę zdumiewająca. W drugiej musieli trochę odpokutować tempo z pierwszej ale w końcówce potrafili przycisnąć. Jeżeli to ma iść w takim kierunku to jestem jak najbardziej na tak.

  3. Avatar photo

    Daniel

    6 sierpnia 2018 at 11:48

    Czytam :”Wczoraj dostaliśmy w kuluarach informację – Artur Siemaszko podpisał umowę z GieKSą, ale potrzebuje jeszcze trochę czasu na wyleczenie urazu”
    Chyba to trochę nielogiczne gdyby podpisał kontrakt to oficjalnie byłoby pewnie ogłoszone przez klub, że go mamy a to że będzie leczył kontuzję to to byłaby tylko informacja.

    Jakoś nie wierze że podpisał i fajnie gdyby było konkretne info czy przyjdzie czy nie bo robi się z tego jakaś saga a musi być ktoś za Rumina bo Volas nie będzie raczej grał przy Paszulewiczu

  4. Avatar photo

    kosa

    6 sierpnia 2018 at 13:38

    @Daniel może dziś klub ogłosi, nie wiem na co czekają.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GKS Katowice – Odra Opole Live

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

13.04.2023 Katowice

GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)

Bramki: Jaroszek (55)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76)

GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala– Błąd (86. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (86. Pietrzyk) – Bergier

Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński

Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński

Sędzia: Piotr Urban (Warszawa)

Widzów: 5467

 

     

    Kontynuuj czytanie

    Piłka nożna

    Odra Opole zakończyła serię GieKSy

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Kolejne spotkanie GieKSa rozgrywała przy Bukowej, tym razem w Katowicach zjawiła się Odra Opole. Mecz przy akompaniamencie głośnego dopingu rozpoczął się o godzinie 15:00.

    Rafa Górak musiał dokonać dwóch zmian w swojej żelaznej wiosennej jedenastce. Kontuzjowanego Komora zastąpił Jaroszek, natomiast za pauzującego Kuuska pojawił się Shibata, który rozpoczął  mecz na pozycji 6, a Repka został przesunięty na stopera. Mecz od pierwszych minut nie porywał, w jednej z pierwszych akcji ucierpiał zawodnik Odry, który dłuższą chwilę był opatrywany na murawie. Co ważne każde wyjście z piłką z własnej połowy bardzo mocno ożywiało trybuny, które wierzyły, że są w stanie wpłynąć na zespół głośnym dopingiem. Pierwszy groźny strzał oddali Trójkolorowi, po rzucie rożnym głową strzelił Repka, ale prosto w bramkarza, który pewnie złapał piłkę. Arbiter po chwili użył gwizdka i wskazał na przewinienie zawodnika gospodarzy. Było to pierwsze ostrzeżenie dla Halucha. W kolejnej akcji ponownie uderzył Repka zza pola karnego, ale nad bramką. W 18. minucie groźną stratę zanotował ten sam zawodnik na lewej stronie. Po szybkiej kontrze opolanie oddali strzał, ale piłka powędrowała daleko od bramki Kudły. W 26. minucie Odra przerwała passę 12 bramek z rzędu katowiczan. Po wrzuceniu piłkę w polu karnym i zamieszaniu najbardziej zorientowany był Piroch, który wpakował piłkę w okienko bramki. GieKSa dalej starał się grać swoje. W 33. minucie ładną dla oka kombinacyjną akcję na strzał zamienił Bergier, jednak ponownie w tym spotkaniu zabrakło precyzji. Odra miała w dalszej fazie dwa groźne strzały – z jednym Kudła spokojnie sobie poradził, ale drugi wypluł przed siebie, jednak naprawił błąd, wyjmując piłkę spod nóg nabiegającego rywala. W doliczonym czasie świetną akcję na lewej stronie rozegrali katowiczanie, ale ostatecznie podanie Rogali na niecelny strzał zamienił Błąd, a był już blisko bramki rywala.

    Drugą połowę rozpoczęli ci sami zawodnicy z obu stron, trenerzy spokojnie podeszli w przerwie do korygowania swojego planu na to spotkanie. Po rzucie rożnym groźnie uderzył z ostrego kąta Repka, ale piłka nieznacznie minęła przeciwny słupek bramki. GieKSa starała się atakować, ale korzystając z prowadzenia regularnie i dość często kradli czas goście, leżąc na murawie po starciach. W 52. minucie Wasielewski doszedł do piłki na prawej stronie i dośrodkował spod końcowej linii, piłka przelobowała bramkarza, ale nie wpadła do siatki mimo dobrej rotacji. W 56. minucie po ogromnym zamieszaniu w polu karnym tym razem GieKSa zdobyła bramkę, piłka wręcz spadła pod nogi Jaroszka, a ten wpakował piłkę do siatki. Odra w drugiej połowie raczej nie zatrudniała Kudły, to katowiczanie mieli częściej piłkę pod nogą i raz po raz próbowali sforsować dobrze dysponowaną w tym dniu obronę gości. W 74. minucie po odbiorze na własnej połowie Kozubalowi piłki w dość agresywny sposób Odra wyprowadziła ten jeden atak w drugiej połowie, który doskonałym, technicznym strzałem zza pola karnego zamienił na bramkę Continella. Dwie minuty później po zagraniu na wolne pole sytuację sam na sam z ostrego kąta wykorzystał Sarmiento. Kudła popełnił błąd, był bardzo niezdecydowany przy wyjściu do piłki. Na Bukowej zapadła konsternacja po tych dwóch szybkich, mocnych ciosach. W 83. minucie Błąd, chcąc uspokoić grę, zagrał do Kudły tak, że piłka po koźle przelobowała naszego bramkarza, ale szczęśliwie nie leciała w światło bramki. Zamieszanie we własnym polu karnym w 88. minucie cudem wybronili gospodarze, których każda minuta oddalała od odrobienia dwubramkowej straty. Do końca doliczonego czasu gry żaden z zespołów nie stworzył okazji. Świetna seria GieKSy dobiegła końca.

    13.04.2023, Katowice
    GKS Katowice – Odra Opole 1:3 (0:1)
    Bramki: Jaroszek (56)Piroch (26), Continella (74), Sarmiento (76).
    GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jaroszek, Jędrych, Repka, Rogala – Błąd (87. Ćwielong), Kozubal, Shibata (77. Mak), Marzec (87. Pietrzyk) – Bergier.
    Odra Opole: Haluch – Szrek, Piroch, Spychała, Kamiński M. – Kamiński W. (59. Continella), Niziołek, Galan, Antczak (78. Surzyn), Hebel (59. Sarmiento) – Czapliński.
    Żółte kartki: Marzec, Kozubal, Mak – W. Kamiński, Antczak, Continella, Czapliński.
    Sędzia: Piotr Urban (Warszawa).
    Widzów: 5467.

    Kontynuuj czytanie

    Hokej

    GieKSa hokejowym wicemistrzem Polski

    Avatar photo

    Opublikowany

    dnia

    Przez

    Ostatnie spotkanie finałowe nie zawiodło nikogo. Obie drużyny prezentowały dojrzały hokej, o czym świadczy fakt, że w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy bramek i o tym, która drużyna została Mistrzem Polski, rozstrzygnęła dogrywka. W niej złotego gola zdobył Kaleinikovas zapewniając Re-Plast Unii Oświęcim tytuł Mistrza Polski w hokeju na lodzie.

    Świadome wagi spotkania obie drużyny od początku starały się narzucić przeciwnikowi swój styl gry, jednak dobrze w obu ekipach spisywały się formacje defensywne. W 5. minucie Kaleinikovas i Dziubiński sprawdzili dyspozycję Murraya. W odpowiedzi Kovalchuk, który rozgrywał bardzo dobre zawody, dograł do Hitosato, lecz uderzenie Japończyka obronił Lundin. Z upływem czasu częściej przy krążku utrzymywali się katowiczanie, a oświęcimianie próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mimo prób Maciasia, Iisakki, Pasiuta po stronie GieKSy oraz Heikkinena, Ackereda, Denyskina i Dyukova po stronie Re-Plast Unii Oświęcim bramek w pierwszej tercji nie obejrzeliśmy. Natomiast równo z syreną za grę wysokim kijem do boksu kar został odesłany Marklund.

    Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w osłabieniu. Pierwszą minutę dobrze się broniliśmy, ale w drugiej minucie tego osłabienia groźne strzały oddali Sadłocha i Ahopelto, które obronił Murray. Po wyrównaniu sił na lodzie mecz się wyrównał, a obie drużyny grały uważnie w defensywie. W 30. minucie na ławkę kar został odesłany Heikkinen. Podczas okresu gry w przewadze Lundina próbowali pokonać Hitosato i Monto. W ostatnich pięciu minutach drugiej tercji mecz nabrał rumieńców. Najpierw w 36. minucie Marklund trafił w słupek, a w odpowiedzi Heikkinen przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem GieKSy. Dwie minuty później Murray z kłopotami obronił strzał Ackereda. Druga tercja zakończyła się także wynikiem bezbramkowym.

    Początek trzeciej tercji należał do GieKSy, ale krążek po uderzeniach Michalskiego i Isakki minął bramkę Lundina, ale podobnie jak to było w poprzednich tercjach, z biegiem czasu mecz się wyrównał. W 50. minucie Murray obronił uderzenia Karjalajnen, Kowalówki i Sołtysa. Podobnie jak dwie poprzednie tercje, również trzecia zakończyła się wynikiem 0:0, a zatem o tytule Mistrza Polski rozstrzygnęła dogrywka.

    Dogrywkę rozpoczęliśmy od dwóch niewykorzystanych sytuacji.  Najpierw bliski pokonania Lundina był Koponen, a chiwlę później po uderzeniu Iisakki krążek minimalnie minął oświęcimską bramkę. W odpowiedzi Ackered trafił w obramowanie naszej bramki. Sytuacja ta była jeszcze sprawdzana na wideo.  W 66. minucie groźnie strzelał Ackered, a chwilę później Murray uprzedził Sadłochę, który znalazłby się w sytuacji sam na sam. O tytule Mistrza Polski zdecydowała sytuacja z68. minucie, kiedy Kaleinikovas strzałem po dalszym słupku pokonał Murraya.

    GKS Katowice – Re Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:0, 0:0, 0:0 d. 0:1)

    0:1 Mark Kaleinikovas  (Elliot Lorraine) 66:21

    GKS Katowice: Murray, (Kieler) – Delmas, Kruczek, Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Iisakka, Monto, Lehtimaki – Wanacki, Cook, Smal, Michalski, Marklund – Lebek, Chodor, Hitosato, Maciaś, Kovalchuk.

    Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin, (Kowalówka R.) – Dyukov, Jakobsons, Sadłocha, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered, Kowalówka S., Lorraine, Denyskin – Noworyta, Łukawski, Wanat, Krzemień, Sołtys.

    Kontynuuj czytanie

    Zobacz również

    Made with by Cysiu & Stęga