Piłkarską wiosnę zainaugurowaliśmy w Pruszkowie w niedzielne popołudnie. Inauguracja delikatnie mówiąc nie wyszła nam tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, aczkolwiek niewiele brakło, by z wyniku 0:2 wyjść na 2:2 w przeciągu 2 ostatnich minut. Jak to podsumował Shellu na powrocie „Tydzień temu mieliśmy w 90. minucie lidera, dziś mamy 4 punkty straty do lidera”. Rafał Górak pewnie w odpowiedzi powiedziałby „Za to właśnie kochamy piłkę”.
Rafał Górak na konferencji powiedział, że drużyna ciągle się uczy. Kibice jako pilni obserwatorzy też swoje przemyślenia mają. Czego więc nauczyliśmy się w niedzielne popołudnie?
Lekcja pierwsza — Pruszków przeklęty?
Niby ten Pruszków nie był jakoś szczególnie trudnym terenem. Nie przegrywaliśmy tam ze Zniczem do niedzieli, z reguły mieliśmy dobre wyniki, dwa razy wygrywając (za Nawałki i Brzęczka). Większość z nas pamiętała fatalny mecz z Pogonią Siedlce, w którym GieKSa była bezradna. Nawet wygrana 4:1 za Brzęczka sama w sobie cieszyła, ale mocno przypominała ten niedzielny mecz. GieKSa wtedy zrobiła to, co nie udało się ekipie Góraka — strzeliła bramkę z niczego. Teraz tego zabrakło i można powiedzieć, że przegraliśmy w Pruszkowie w momencie, kiedy najbardziej potrzebowaliśmy wygranej.
Lekcja druga — zrobić z Adiego Pitrego ?
Nie zdziwiłbym się, gdyby po pierwszym przedstawieniu pomysłu przez sztab „Adrian Błąd na dziesiątce„ sam najbardziej zainteresowany w głębi duszy kręcił nosem. Typowy skrzydłowy miał zostać przestawiony na dziesiątkę i zacząć grać zupełnie inaczej aniżeli przez całą swoją karierę. Pierwsze spotkania optymistyczne nie były, ale paradoksalnie wtedy były liczby. Zdarzały się jednak szybkie straty, niecelne podania i frustracje. Zdarzyły się szybkie zmiany oraz kontuzja. Nie wyglądało to najlepiej, ale cierpliwość popłaca i Błąd z każdym spotkaniem gra lepiej na swej pozycji. Strat jakby mniej, wybory do podań też dojrzalsze, bo Błąd czeka na okazję do dobrego podania, gdy nie czuje się pewnie, wybiera bezpiecznie, gdy widzi szanse — daje świetne piłki do przodu. Obejrzyjcie skrót z oficjalnej strony — praktycznie wszystkie prostopadłe piłki, czy też piłki na skrzydło przy kluczowych akcjach to zasługa Błąda. Momentami jego gra przypominała mi Przemka Pitrego z najlepszych lat w GieKSie, kiedy w pojedynkę potrafił wygrywać spotkania dla naszej drużyny. Trenerem wtedy również był Rafał Górak, więc może będzie łatwiej przestawić skrzydłowego na pozycję dziesiątki. Póki co jest nieźle, ale może być lepiej.
Lekcja trzecia — brać przykład z Rakowa
Może niektórych zdziwi to porównanie, ale widzę wiele analogii do tego, co robił Raków na pierwszoligowych boiskach, a co czeka GieKSę na drugoligowych. Wniosek jest jeden — mamy mniej czasu na naukę i wprowadzenie stylu w życie. Trener Górak, podobnie jak Raków trenera Papszuna, chce grać piłką i kontrolować spotkanie. Raków w pierwszym sezonie w I lidze również tak grał, ale wtedy nie był drużyną dojrzałą i przegrywał kilka spotkań m.in. z defensywnie nastawioną GieKSą trenera Paszulewicza. Po nieudanym dla Częstochowy sezonie wymieniono słabsze ogniwa, zostawiono trzon i wygrano ligę w cuglach. Spotkania takie jak z GieKSą były dla nich łatwe, lekkie i przyjemne, bo drużyna miała siłę, umiejętności i doświadczenie, by takie spotkania wygrywać. GieKSa takiej siły w Łodzi, Rzeszowie, Pruszkowie jeszcze nie miała. Problem jest jeden — czasu na naukę nie ma dużo. Wyciągnąć wnioski odnośnie do kadry trzeba w zimie, stylu i dojrzewania nauczyć w przerwie zimowej, a odpalić w lidze na wiosnę — już teraz w spotkaniach z Gryfem i Bytowem.
Najnowsze komentarze