Piłka nożna Prasówka
Do Łodzi po rekord: media o meczu ŁKS Łódź-GKS Katowice

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat dzisiejszego meczu ŁKS Łódź – GKS Katowice.
sportdziennik.com – Do Łodzi po rekord
Katowicki beniaminek będzie w sobotę walczył z ŁKS-em o przedłużenie dobrej serii, ale też o wyjazdowe przełamanie. Od ich ostatniej porażki minęło półtora miesiąca, od ostatniego straconego gola – już ponad miesiąc. Niepokonany w sześciu poprzednich spotkaniach katowiczanie cztery z nich zagrali na zero z tyłu, zachowując czyste konto od 365 minut. Sposobu na ich defensywę nie znalazła Skra, Puszcza, Jastrzębie i Korona. W Łodzi mogą ustanowić rekord tego sezonu Fortuna 1 Ligi. Szansa ku temu jest spora, bo ŁKS to zespół w kryzysie. – Mimo problemów ma w składzie zawodników aspirujących do gry w ekstraklasie. W ogóle nie powinniśmy myśleć o tym, że rywal ma teraz gorszy okres – mówi Filip Szymczak, napastnik GieKSy.
ŁKS nie lubi z nimi grać
GKS Katowice to najbardziej niewygodny zespół ligowy dla łodzian w historii. Zaczęło się od porażki w Katowicach 0:1 w 1965 roku, a potem aż do sezonu 1979-80 remis był szczytem możliwości ŁKS (dwa remisy i siedem porażek). Zwycięstwa nad rywalami z Katowic nie oglądano w Łodzi od ponad 10 lat (3:0 w maju 2011), a ostatnie spotkanie tych drużyn trzy lata temu zakończyło się remisem. ŁKS ostatnio dołuje, a 0:3 z Odrą w Opolu w poprzedniej kolejce i remis z Górnikiem Polkowice dwa tygodnie temu to ewidentne objawy głębokiego kryzysu.
lksfans.pl – Historia meczów: 53. ligowe starcie z GKS-em Katowice
[…] W starciach między ŁKS-em a GKS-em lepszym bilansem może się pochwalić sobotni rywal „Rycerzy Wiosny” – katowiczanie zwyciężyli w 23 spotkaniach. Ełkaesiacy wygrali jedynie 13 meczów, zaś 16 potyczek zakończyło się remisem. Bilans bramkowy także przemawia na korzyść GKS-u (62-46).
Do pierwszego spotkania między „Rycerzami Wiosny” a „Trójkolorowymi” doszło w 1965 roku. Łodzianie przegrali wówczas wyjazdowe starcie z GieKSą 1:0. Tym meczem rozpoczęli najdłuższą serię bez zwycięstwa z katowiczanami – pierwsze zwycięstwo (domowe starcie wygrane 2:1) osiągnęli dopiero w sezonie 1979/80. Do tego czasu ełkaesiacy przegrali 7 spotkań i 2 zremisowali.
Ostatni raz ŁKS spotkał się z GKS-em Katowice w I Lidze, w sezonie 2018/19. Ełkaesiacy zremisowali wówczas na wyjeździe 1:1 po samobójczym trafieniu Rozmusa i wyrównującym rzucie karnym wykonanym przez Radionowa.
Bilans meczów ŁKS – GKS Katowice:
Mecze: 52
Wygrane ŁKS: 13
Remisy: 16
Wygrane GKS-u: 23
Bramki: 62-46 na korzyść GKS-u
Kibu Vicuña: Jutro celem jest dobry wynik, który zacznie serię pozytywnych rezultatów aż do końca rundy
Spotkanie w Opolu zostało zrecenzowane przez szkoleniowca z półwyspu Iberyjskiego jako najgorsze w tym sezonie. Teraz, przed starciem z GKS-em Katowice trener Vicuña nie ukrywał, że zarówno piłkarze, jak i sztab chcą jutro osiągnąć dobry wynik, który będą mogli przekuć w serię pozytywnych wyników, którymi zakończą rundę jesienną. Opiekun ełkaesiaków zdradził także, że na spotkanie z „Trójkolorowymi” przygotowano także kilka zmian taktycznych.
O zmianach w kadrze – mecz w Opolu kończyło wielu zawodników, którzy początkowo nie byli w podstawowej jedenastce:
– Takie były realia, nie mieliśmy 12 piłkarzy na mecz z Odrą, to jest jedna rzecz. Byli inni piłkarze, którzy mieli szansę i ją wykorzystali. Mamy problem, możemy szukać rozwiązania i wtedy sytuacja jest taka, że masz szansę i albo ją wykorzytujesz albo nie. W piłce nożnej i we wszystkich innych dziedzinach tak to wygląda.
O dobrej serii i formie GKS-u:
– Mają dobrą passę jeżeli chodzi o wyniki, my też taką mieliśmy i się skończyła. Jesteśmy skoncentrowani, chcemy zdobyć jutro 3 punkty. Oczywiście, szanujemy przeciwnika, bo ma dobry moment.
O mocnych stronach GKS-u:
– Przede wszystkim to zespół, który zmienił formację i strukturę i teraz kiedy to zrobili to mają lepsze wyniki. W fazie ofensywnej jest to 1-3-4-3, a w fazie defensywnej jest to 1-5-2-3. Mają młodych, ale ciekawych napastników. Są solidni defensywnie, ostatnio nie tracą bramek, mają wysokich stoperów, na boku również są szybcy zawodnicy. Przede wszystkim mają bardzo dobrze przejście z ataku do obrony.
Rywal pod lupą: GKS Katowice
Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego w sobotę zmierzą się z GKS-em Katowice. W naszej stałej rubryce przedstawiamy sylwetkę „Trójkolorowych”.
Powrót „Trójkolorowych” do I Ligi po dwóch latach przerwy nie okazał się łatwy. GieKSie na początku nie pomógł kalendarz – po inauguracyjnym remisie z Resovią przegrali z Miedzią Legnica, aby następnie zremisować w spotkaniach z Podbeskidziem i Sandecją. Zwycięstwo 3:2 z Zagłębiem Sosnowiec wydawało się być przełamaniem katowiczan, jednak tak się nie stało. Po tej wygranej zanotowali serię 5 meczów bez zwycięstwa.
Wyniki drużyny poprawiły się w momencie kiedy szkoleniowiec „Trójkolorowych” postanowił zmienić domyślną formację zespołu i z systemu 1-4-2-3-1 przestawił go do gry w 1-3-4-3. Pierwszy mecz w nowym ustawieniu przyniósł pożądany efekt – wygraną ze Stomilem, która zapoczątkowała serię 6 spotkań bez porażki. GKS podchodzi więc do meczu z „Rycerzami Wiosny” w dobrej formie, będąc podbudowanym korzystną passą. Na zmianę ustawienia sobotnich rywali ŁKS-u zwracał uwagę także szkoleniowiec biało-czerwono-białych, Kibu Vicuña.
[…] W przypadku osób notujących najlepsze liczby w ofensywie, w zespole katowiczan panuje balans między młodością a doświadczeniem. Najlepszym strzelcem „Trójkolorowych” jest 19-letni Filip Szymczak (4 bramki), zaraz po nim znajduje się 19-letni Patryk Szwedzik (3 trafienia), a podium zamykają 30-letni Adrian Błąd i 31-letni Arkadiusz Woźniak (po 2 gole).
Podobne proporcje możemy zauważyć w przypadku asyst, choć tutaj ze wskazaniem na doświadczonych graczy. Najwięcej ostatnich podań, bo 6, ma na koncie Adrian Błąd. Kolejny w klasyfikacji jest 25-letni Krystian Sanocki (3 asysty), a po nim są Arkadiusz Woźniak, 30-letni Rafał Figiel i 21-letni Zbigniew Wojciechowski (po 2 asysty).
Sytuacja kadrowa: Kozioł, Tosik i Rozwandowicz wracają do gry!
Dobre wieści przed ligową potyczką z GKS-em Katowice. Do dyspozycji trenera wracają Marek Kozioł, Jakub Tosik i Maksymilian Rozwandowicz, zaś kolejnych trzech zawodników w poniedziałek powinno wrócić do pełnych treningów.
1liga.org – 1 Liga Stats: Zapowiedź 17. kolejki F1L
17 kolejka Fortuna 1 Ligi – jak to zwykle bywa podczas okienka reprezentacyjnego – odbędzie się z pewnymi brakami. Przełożone zostały spotkania drużyn, których młodzieżowcy udali się na zgrupowania kadry. Szczęśliwie jednak emocji nie zabraknie, a większość rundy rozegrana zostanie zgodnie z planem.
[…] ŁKS Łódź – GKS Katowice (13 listopad, sobota, 18:00)
Łodzianie nie potrafią zwyciężyć w meczu ligowym już od trzech kolejnych spotkań. W starciach tych tracili średnio po 2 gole na pojedynek. Nie wróży to dobrze przed starciem przeciwko GKS-owi, choć katowiczanie również muszą zmierzyć się ze swoimi demonami. Goście nie zwyciężyli w żadnym z siedmiu rozegranych do tej pory spotkań wyjazdowych, zdobywając w nich średnio 0.4 punktu na mecz. W dodatku aż w 57% wspomnianych wyjazdów ekipy z Katowic drużyna ta nie zdobywała żadnej bramki.
gol24.pl – Poobijany ŁKS Łódź rozpoczął treningi przed Katowicami
[…] Drużyna z alei Unii 2 rozpoczęła przygotowania do sobotniego starcia w poniedziałek. W tygodniu przedmeczowym szkoleniowcy zaplanowali pięć treningów – po jednym każdego dnia. Tradycyjnie już trenerzy mają kłopoty kadrowe. Z urazami borykają się Michał Trąbka, Nacho Monsalve, Jakub Tosik, Dawid Arndt, Adrian Klimczak, Maksymilian Rozwandowicz, Maciej Dąbrowski i Marek Kozioł. Część z wymienionych piłkarzy wkrótce powinna wznowić zajęcia z zespołem. Nie ma jednak większych szans, żeby któryś z nich wystąpił w sobotnim meczu. Z kolei Piotr Janczukowicz i Kamil Dankowski nadal pracują pod okiem fizjoterapeutów.
[…] Nastroje w drużynie? Lepiej nie pytać. Jakie zresztą mogą być, bo kompromitującej porażce w Opolu, wiadomo, że kiepskie. Na dodatek, problemy finansowe w klubie. To wszystko sprawia, że najlepiej byłoby, gdyby piłkarska jesień dla ŁKS już się zakończyła. Tymczasem przed zespołem jeszcze starcie z Katowicami, zaległe spotkanie z Chrobrym w Głogowie oraz trzy mecze rundy rewanżowej, które łodzianie rozegrają awansem jeszcze w listopadzie i na początku grudnia. Ostatni tegoroczny mecz ligowy ŁKS ma rozegrać 4 lub 5 grudnia w Niepołomicach z Puszczą, w której jeszcze niedawno występował Jewhen Radionow, niegdyś idol fanów zespołu z alei Unii 2, a obecnie piłkarz drugoligowego GKS Bełchatów, gdzie nie może się zupełnie odnaleźć.
golfnews.pl – ŁKS Łódź – GKS Katowice
[…] ŁKS Łódź zagra na własnym obiekcie z GKS-em Katowice i może być to starcie, które będzie bardzo interesujące. Obie ekipy mają swoje problemy, ale te drużyny chcą wygrać ten mecz i można spodziewać się ciekawego starcia.
Gospodarze tego starcia zdobyli zaledwie dwa punkty w ostatnich trzech meczach, ale na pewno zawodnicy z Łodzi mają nadzieję, że na własnym obiekcie będą w stanie się przełamać i zdobędą trzy punkty w meczu z GKS-em Katowice. Brak wygranej będzie dla wielu fanów ŁKS-u rozczarowaniem i zawodnicy tej ekipy nie wyobrażają sobie takiego scenariusza.
Goście za to wiedzą, że ich rywale mają swoje problemy i na pewno ekipa z Katowic ma nadzieję te kłopoty wykorzystać. Nie będzie to łatwe zadanie, ale GKS jedzie do Łodzi w roli underdoga i być może to pozwoli gościom na dobry wynik i powrót do domu z punktami.
ŁKS w ostatnim czasie ma swoje problemy i choć GKS nie jest najlepszą ekipą w 1. Lidze to zawodnicy z Katowic mogą jechać do Łodzi po punkty i wcale nie jest wykluczone, że GKS ostatecznie wróci do domów z remisem lub nawet wygraną.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Najnowsze komentarze