Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Dobra passa dobiegła końca. „GieKSa” ukarana za brak skuteczności – opinie mass mediów o porażce GieKSy ze Zniczem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego meczu Znicz Pruszków – GKS Katowice 2:1 (0:0).

 

sportslaski.pl – Dobra passa dobiegła końca. „GieKSa” ukarana za brak skuteczności

Brak odpowiedniego wykończenia akcji oraz dwa błędy w defensywie spowodowały, że piłkarze GKS-u Katowice przegrali pierwsze ligowe spotkanie od 25 sierpnia.

[…] Pierwsza połowa potwierdzała jednak, kto w ostatnim czasie znajdował się w lepszej dyspozycji i dlaczego GKS ma nad swoim rywalem aż trzynaście punktów przewagi. Podopieczni Rafała Góraka znacznie częściej przebywali na połowie przeciwnika, imponowali swoją organizacją gry i starali się wykorzystywać sporo wolnej przestrzeni, którą pozostawiali zawodnicy Znicza.

Katowiczanie mieli jednak problem z odpowiednim wykończeniem tworzonych przez siebie akcji. Goście szukali swoich szans na otwarcie wyniku niemal z każdej pozycji, od uderzeń z dystansu po próby wykańczania szybkich wrzutek w pole karne. Aktywni w ofensywie byli m.in. Maciej Stefanowicz i Kacper Michalski, ale z ich próbami zza pola karnego zdołał poradzić sobie Piotr Misztal. Blisko pokonania bramkarza był również Radek Dejmek, który w 33. minucie najlepiej odnalazł się w polu karnym i był bliski wykorzystania dobrego dośrodkowania ze stałego fragmentu. Uderzenie głową doświadczonego obrońcy zatrzymało się tylko na poprzeczce.

Dominacja gości nie podlegała dyskusji, ale mimo to podopieczni Piotra Mosóra byli w stanie odgryzać się rywalowi pojedynczymi kontrami. Jedna z nich mogła zostać zwieńczona bardzo efektownym golem – w 40. minucie piłkę na linii pola karnego otrzymał Paweł Tarnowski i bez wahania zdecydował się oddać mocny strzał w stronę bramki Szymona Frankowskiego. Golkipera, który w Pruszkowie zastępował powołanego do kadry U-20 Bartosza Mrozka, uratował słupek.

Druga połowa przy ul. Bohaterów Warszawy zwiastowała spore emocje, gdyż „GieKSa” nie chciała zadowolić się tylko jednym punktem i zamierzała w końcu wykazać się lepszą skutecznością. Niespodziewanie dla wielu to gospodarze weszli w drugą część gry znacznie lepiej, wykazując się znacznie większą odwagą w ofensywnych poczynaniach. Ich starania bardzo szybko przyniosły wymierny skutek. W 53. minucie Paweł Moskwik wykorzystał dalekie podanie Marcina Rackiewicza z własnej połowy i popisał się celnym strzałem głową. Zadanie skrzydłowemu ułatwiło jednak nieporozumienie pomiędzy Arkadiuszem Jędrychem a wychodzącym z bramki Szymonem Frankowskim.

Stracona bramka wyraźnie wytrąciła katowiczan z równowagi, natomiast Znicz miał szanse błyskawicznie podwyższyć swoje prowadzenie za sprawą Karola Noiszewskiego. Młody pomocnik w 56. minucie zdecydował się na uderzenie zza pola karnego, które z trudem sparował bramkarz GKS-u. Zespół Piotra Mosóra prezentował się znacznie lepiej niż w pierwszej połowie, a swoich szans na zmianę wyniku szukał przede wszystkim w grze z kontry. Gdy wydawało się jednak, że goście są bliscy powrotu na odpowiednie tory i zaczynają powoli zyskiwać przewagę, Znicz zdobył drugiego gola. Po szybkiej i składnej akcji w polu karnym przeciwnika odnalazł się Arkadiusz Pyrka. Co prawda jego pierwsze uderzenie zostało jeszcze zablokowane, ale wobec dobitki obrona „GieKSy” była już bezradna.

Od tego momentu sytuacja na placu gry zmieniła się o 180 stopni. To Znicz spokojnie kontrolował przebieg rywalizacji, natomiast podopieczni Rafała Góraka wyglądali jak zespół, niemający pomysłu na choć częściowe odrobienie strat. W końcówce katowiczanie postawili wszystko na jedną kartę i udało im się złapać kontakt, ale dopiero w doliczonym czasie gry. W 92. minucie do wybitej z pola karnego piłki dopadł Adrian Błąd i pokonał Misztala mocnym strzałem po ziemi. Tuż przed ostatnim gwizdkiem piłkę meczową na swojej nodze miał jeszcze Arkadiusz Woźniak, ale jego uderzenie ze skraju pola karnego zostało wybite z linii bramkowej.

 

sportdziennik.com – Koniec świetnej serii. GieKSa zatrzymana w Pruszkowie

Katowiczanie rozpoczęli rundę rewanżową od porażki 1:2 ze Zniczem, wskutek której trzej najwięksi rywale w walce o awans delikatnie jej uciekli.

[…] Katowiczanie oba gole stracili w drugiej połowie – i oba w bardzo prosty sposób. Mieli prawo do przełożenia tego meczu, jako że do reprezentacji Polski U-20 powołany został Bartosz Mrozek. Nie uczynili tego i między słupki znów wskoczył 18-letni Szymon Frankowski, który w październiku w analogicznej sytuacji udanie zastąpił Mrozka w konfrontacji z Elaną Toruń (2:0). Tym razem czystego konta nie zachował, a pierwsza bramka bardzo go obciąża. Jeden z obrońców Znicza zagrał „długą” piłkę w kierunku pola karnego GKS-u. Frankowski wyszedł z bramki i czekał na skraju szesnastki, aż będzie mógł złapać futbolówkę. Z młodym bramkarzem nie zrozumiał się Arkadiusz Jędrych. Stoper GieKSy (rodowity pruszkowianin i wychowanek Znicza!) nie zapobiegł temu, by do bezpańskiej piłki dobiegł Paweł Moskwik i głową wpakował ją do siatki.

Bramka na 2:0 była nieco mniej kuriozalna, ale też nie powinna się przytrafić. Katowiczanie zostali skontrowani po… własnym rzucie rożnym. Dariusz Zjawiński odegrał do Arkadiusza Pyrki, a ten płaskim strzałem nie dał większych szans Frankowskiemu. Tym samym katowiczanie znaleźli się na łopatkach, ale my śmiemy twierdzić, że w równie mocnym stopniu o ich porażce zadecydowała pierwsza, bezbramkowa połowa. Znicz pozwalał im wtedy na bardzo wiele, podopieczni Rafała Góraka dominowali, bardzo długo utrzymywali się przy piłce na połowie gospodarzy, ale nie przełożyło się to na dużą liczbę strzeleckich okazji. Najbliżej szczęścia GieKSa była, gdy Dawid Rogalski główkował po dośrodkowaniu Arkadiusza Woźniaka, a miejscowych uratował słupek. Po przeciwnej stronie boiska nie działo się praktycznie nic, ale raz katowiczanie też mogli mówić o farcie, gdy efektownie z dystansu w słupek bramki Frankowskiego kropnął Paweł Tarnowski.

W drugiej połowie, kiedy obraz gry był już nieco bardziej wyrównany, GKS okazji miał dużo więcej. „Setki” zmarnowali Kacper Michalski (przy stanie 1:0) i wprowadzony z ławki Mateusz Kompanicki (przy stanie 2:0), którzy pudłowali z klarownych pozycji. Emocje były do końca, bo w doliczonym czasie gry (4 minuty) zapachniało happy endem. Najpierw kontaktowego gola strzałem zza pola karnego zapewnił gościom Adrian Błąd, a w dosłownie ostatniej akcji meczu z bliska (tyle że ostrego kąta) uderzał Arkadiusz Woźniak. Obrońca Znicza wybił piłkę z linii, a kilkanaście sekund później arbiter gwizdnął po raz ostatni!

[…] GKS nie wygrał drugiego kolejnego meczu (tydzień temu zremisował 2:2 z Resovią), co zdarzyło mu się dopiero drugi raz w tym sezonie. O żadnym kryzysie nie może być jednak mowy, bo pewnie na 10 takich spotkań, jak to w Pruszkowie, katowiczanie przegraliby jedno, góra dwa. Można zażartować, że nie służą im telewizyjne transmisje. TVP pokazywała w tym sezonie trzy ich starcia i wszystkie zakończyli na tarczy.

 

sportowefakty.wp.pl – 11 meczów i koniec passy. GKS Katowice pokonany przez Znicza Pruszków

Radosna niedziela dla drugoligowców z Mazowsza. Znicz Pruszków wygrał 2:1 z GKS-em Katowice, a Pogoń Siedlce zwyciężyła 2:1 ze Stalą Rzeszów.

Znicz Pruszków przystąpił do pojedynku z katowiczanami po czterech porażkach z rzędu, natomiast GKS po 11 spotkaniach ligowych bez przegranej. Dużo zmieniło się w obu obozach od czasu inauguracji sezonu, kiedy to piłkarze z Mazowsza triumfowali przy Bukowej. Dlatego ponowna wygrana Znicza jest małym zaskoczeniem. Gole padły w drugiej połowie. Do bramki gości przymierzyli Paweł Moskwik i Arkadiusz Pyrka. GKS odpowiedział dopiero jedną bramką Adriana Błąda w doliczonym czasie.

 

polskieligi.net – GKS Katowice przegrał ze Zniczem Pruszków

[…] Od początku spotkania to GKS Katowice był bardziej aktywny i wykazywał większą inicjatywę, chcąc dzięki temu jak najszybciej otworzyć wynik spotkania. Pierwszą okazję już w 4. minucie miał Maciej Stefanowicz, lecz ten nie zdołał pokonać Piotra Misztala.

Po niespełna dziesięciu minutach, szczęścia spróbował Kacper Michalski, lecz błyskawicznie z jego uderzeniem poradziła sobie defensywa Znicza Pruszków. Spadkowicz z Fortuna 1 ligi wciąż narzucał tempo i w 20. minucie znów było gorąco pod bramką miejscowych. Na bramkę uderzał Arkadiusz Woźniak lecz ponownie z tym uderzeniem poradził sobie wychowanek Olimpii Warszawa.

Goście bardzo dobrze radzili sobie tego dnia, ale brakowało niestety najważniejszego, czyli bramek. Tych bliżej byli katowiczanie, choć Znicz z czasem także atakował, jednak czujny w bramce był Szymon Frankowski. Młody golkiper wybronił bardzo mocny strzał Pawła Tarnowskiego.

Po przerwie obraz gry nie ulegał zmianie, jednak bardziej konkretni byli gospodarze, którzy w 53. minucie wyszli na prowadzenie. Marcin Rackiewicz zagrywał do Pawła Moskwika, a ten strzałem głową umieścił piłkę w siatce, dając sporo radości swojej drużynie.

Ta sytuacja dodała skrzydeł Zniczowi, który chciał pójść za ciosem. Karol Noiszewski zdecydował się na strzał, lecz z trudem wybronił go wychowanek Stadionu Śląskiego Chorzów. Katowiczanie jednak nie zamierzali się poddawać, jednak gospodarze byli bezlitośni, bowiem w 69. minucie gola zdobył Arkadiusz Pyrka.

Żółto-zielono-czarni cały czas szukali gola, jednak miejscowi bardzo dobrze prezentowali się w obronie. Katowiczanie w końcu jednak dopięli swego, a miało to miejsce już w doliczonym czasie gry, kiedy to Adrian Błąd świetnym uderzeniem pokonał golkipera miejscowych, ustalając wynik meczu.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Mariusz-Resovia

    18 listopada 2019 at 12:53

    Jestem kibicem Resovii…uważam ,że GKS najlepiej gra w tej lidze ma pecha tak jak było u nas w Rzeszowie…w Pruszkowie tak samo byli lepsi od Znicza ale niestety musimy powiedzieć jedno tak wygląda nasz liga piłkarsko w całym kraju!!!Pozdrowienia dla Katowic.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga