Dołącz do nas

Siatkówka

GieKSa wygrywa z Espadonem, ale dopiero po tie-breaku

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Drużyny beniaminków do meczu w Szczecinie w porównaniu do ostatnich swoich spotkań, przystąpiły tylko z jedną zmianą. W ekipie gospodarzy Łukasza Perłowskiego na środku siatki zastąpił Janusz Gałązka. W GKS-ie oczywiście bez zmian.

Mecz dla GKS-u rozpoczął się fantastycznie. Dwa asy serwisowe wpierw Krulickiego, a potem Falaschiego, trzy pod rząd skuteczne akcje Kapelusa, w tym zablokował Klutha oraz pojedyncze ataki Butryna, Sobańskiego i Kalembki, zablokował Zajdera, dały już na początku sporą przewagę 2:8! Dopiero w następnej akcji za sprawą Klutha, który obił nasz blok, Espadon zdobył pierwszy punkt po własnej skutecznej akcji. Wyprzedzając już nieco fakty, warto w tym miejscu odnotować, że był to jeden, jedyny punkt zdobyty przez najlepszego siatkarza szczecinian! GieKSa nie zwalniała tempa i po ataku z trudnej piłki Sobańskiego oraz bloku Butryna na Wice, a także błędzie Wiki przejścia linii środkowej, nasza przewaga urosła o kolejne oczko (4:11). W środkowej części seta mieliśmy grę punkt za punkt, gdzie m.in. udanymi atakami (po trzy) popisywali się Kapelus oraz Butryn (13:19). W końcówce seta GKS już tylko kontrolował jego przebieg, świetnie funkcjonował blok (było ich aż pięć), w tym okresie Krulicki zablokował Miłuszewa, a Kalembka zatrzymał Gałązkę. Swoje dołożyli Kapelus z lewego skrzydła i Sobański atakiem z drugiej linii (16:24), co dało piłkę setową. Koniec seta nastąpił po błędzie przejścia linii środkowej przez Miłuszewa.

 

Druga partia zaczęła się od wyrównanej gry punkt za punkt aż do stanu 8:7, wtedy to Zajder zagrał skutecznie na siatce co dało pierwsze większe prowadzenie niż jednym punktem. Po mocnym ataku po prostej Depowskiego (10:8) GKS wziął się solidnie do grania i szybko zniwelował straty, po czym wyszedł na prowadzenie. Kapelus skutecznie zaatakował z drugiej linii, potem Butryn dwa razy z rzędu zablokował Depowskiego, a Kalembka posłał asa serwisowego i zrobiło się 10:12. Na chwilę dobrą grę GieKSy przerywa skutecznym atakiem Depowski (11:12), a potem trwa świetny okres w wykonaniu naszych siatkarzy, a właściwie to… jednego siatkarza, Karola Butryna. Atak po rękach rywali, skuteczny atak po długiej wymianie i jeszcze raz powtórka tej sytuacji, to wszystko za jego sprawą! Krulicki dokłada punkt akcją ze środka i nasza przewaga stała się wyraźna (13:18). Wydawało się, że kontrolujemy przebieg i tego seta, bo w następnych akcjach Kapelus świetnie zagrał z bardzo trudnej piłki, a Butryn dalej robił swoje, wpierw obił blok rywali, a potem zaatakował po skosie co dało wynik 18:22. Wygranie seta było na wyciągniecie ręki. Dobry atak Ruciaka, błąd podwójnego odbicia Kapelusa, as Zajdera oraz skuteczna kontra w wykonaniu Miłuszewa i nagle i niespodziewanie był remis po 22! W końcu Krulicki zagrał skutecznie na środku (22:23), ale szybko wyrównał atakiem Ruciak, a Kozłowski dołożył asa i Espadon miał piłkę setową! (24:23). Z pewnego prowadzenia GKS-u zrobiło się niepotrzebnie nerwowo. Sprawy wziął w swoje ręce Butryn i po ataku po skosie oraz wykorzystanej kontrze (24:25) dał piłkę setową dla GieKSy. Nie było na parkiecie Klutha, ale udanie zastępował go bułgarski atakujący, Danaił Miłuszew i to za jego sprawą, tj. dwoma skutecznymi atakami odwrócił znów sytuację (26:25) i była druga piłka setowa dla szczecinian. Tę wybronił kto?… a jakże Butryn pewnym atakiem ze skrzydła. No to teraz przyszła kolej na Miłuszewa i skutecznie zakończył dłuższą wymianę (27:26). Trzecią piłkę setową dla gospodarzy wykorzystał Gałązka, którego zagrywki nie przyjął Błoński. I tym sposobem przegrywamy, wygranego seta.

Trzeci set zaczął się podobnie do pierwszego czyli świetnie dla GKS-u. Dwa ataki Butryna, jeden Kapelusa, blok Kalembki oraz trzy błędy własne gospodarzy dały już od razu przewagę (4:7). Niestety dobra gra GieKSy szybko się skończyła i w następnym fragmencie mieliśmy duże problemy ze skończeniem własnych akcji, co skrzętnie wykorzystali siatkarze  Espadonu. Wpierw wyrównali po 8, a potem wyszli na prowadzenie 10:8. Niemoc w ataku w końcu przełamał Kapelus, na środku świetnie zagrał Kalembka i co najważniejsze przebudził się Butryn zdobywając w tym fragmencie trzy punkty z ataku puls atak Stelmacha po bloku, To wszystko sprawiło, że znów odzyskaliśmy prowadzenie (14:15). Nie na długo jednak, bo do akcji wkroczył środkowy gospodarzy, Janusz Gałązka, który do ataku ze środka, dołożył dwa bloki na Kapelusie oraz Krulickim i znów wyprowadził Espadon na prowadzenie (18:16). Po kolejnym bloku Miłuszewa na Kapelusie zrobiło się już bardzo nieciekawie z wynikiem (20:17), a po skończeniu przechodzącej piłki przez Kozłowskiego, jeszcze gorzej (22:18). Próbował ratować sytuację Butryn, wpierw zaatakował po bloku rywali, potem zablokował Depowskiego, a następnie uderzył mocno po skosie i doprowadził do stanu 23:21. Błąd Miłuszewa w ataku oraz zepsuta zagrywka Kalembki dopisały po punkciku (24:22), a pierwszą piłkę setową wykorzystał Ruciak atakując po naszym bloku. A przed meczem wszyscy byli przekonani o wywiezieniu stąd trzech punktów, a tu trzeba było się martwić, aby nie przegrać tego spotkania.

 

W czwartą partię lepiej weszli nasi siatkarze, z Fijałkiem oraz Pietraszko od początku (za Falaschiego i Krulickiego) i szybko osiągnęli dwupunktową przewagę (3:5), którą po błędzie w rozegraniu Ruciaka udało się nieco powiększyć (7:10). Następny fragment seta to gra punkt za punkt, z niezawodnym Butrynem (4 punkty) w roli głównej (12:15). Chwila nieuwagi i po zepsutym serwisie Sobańskiego, asie Zajdera oraz bloku Gałązki na Butrynie zrobił się remis po 15. Na szczęście szybko odzyskaliśmy równowagę i po skutecznych atakach Kapelusa oraz Butryna, karty rozdają gospodarze, którzy dobre własne akcje przeplatają trzema zepsutymi zagrywkami oraz błędem rozegrania, a zwieńczeniem tego okresu gry był as serwisowy Butryna (19:23). Niby spokojny wynik, ale w podobnej sytuacji w drugim secie pokpiliśmy sprawę, więc wszyscy zapewne dmuchali na zimne. Po time oucie dla Espadonu, Butryn zepsuł zagrywkę, następnie Karol się poprawił i zaatakował w środek parkietu doprowadzając do pierwszej piłki setowej (20:24). Tę zakończył nam… Miłuszew atakując w aut, co pozwoliło na walkę o zwycięstwo w tym meczu.

Tie-break zaczęliśmy z jeszcze jedną zmianą w składzie, gdzie Sobańskiego zluzował Błoński, a tym samym w porównaniu do początku spotkania, trener Piotr Gruszka zmienił połowę siatkarzy. Decydującą partię rozpoczął Kapelus dobrym atakiem, a wyrównał Gałązka ze środka. Pokazał się też nasz środkowy i Kalembka zdobył oczko, a do remisu doprowadził Miłuszew. Dobry atak Błońskiego, po czym Zajder uderzył mocno nie do obrony, a Miłuszew skutecznie zakończył kontrę dając gospodarzom pierwsze prowadzenie w tym secie (4:3). Depowski pomylił się na zagrywce, następnie Ruciak dobrze z ataku (5:4). Wyrównał Błoński atakiem po skosie, a potem Butryn skończył z trudnej piłki i wróciliśmy na prowadzenie (5:6). Następna kontrę skończył Kapelus (5:7) i trener gospodarzy reaguje wziętym czasem. Po nim Ruciak przebił się przez dłonie katowiczan, a Kapelus też z wykorzystaniem rąk rywali posłał piłkę w aut, następnie Ruciak tym razem nie zdobył punktu z ataku (6:9), co zmusiło trenera Michała Gogola do wykorzystania drugiej przerwy na żądanie. Po przerwie Kapelus zablokował Ruciaka, potem były reprezentacyjny przyjmujący Espadonu zaatakował skutecznie (7:10). Przypomniał o sobie Butryn atakując po skosie, potem Gałązka skutecznie ze środka (8:11) i raczej niespodziewanie trener Piotr Gruszka zażądał przerwę na żądanie, chyba profilaktycznie, aby ustawić grę na końcowe fragmenty seta. Po przerwie znów nie do zatrzymania na ataku Butryn, po czym Miłuszew rewanżuje się tym samym (9:12) i znów niespodziewanie Piotr Gruszka wykorzystuje drugi czas! Po tej przerwie Kalembka skutecznie ze środka, nie poddaje się Miłuszew atakując ze skrzydła (10:13). Wreszcie po skutecznym ataku Kapelusa (10:14) była pierwsza piłka meczowa dla GKS-u, którą wybronił Ruciak atakiem po bloku (11:14). Drugą piłkę meczową wykorzystał Michał Błoński również atakiem po bloku rywali. Uff.. miało być łatwo, lekko i przyjemnie, a wygrywamy dopiero po tie-breaku.

 

MVP tego meczu Karol Butryn zdobył… UWAGA 37 punktów! mając skuteczność ataku na poziomie 60%, to fantastyczny wynik. Rekordzista tego sezonu, gracz Espadonu Bartłomiej Kluth, który zdobył w meczu z LOTOS-em 40 oczek z drżeniem serca obserwował wyczyny naszego siatkarza. Wielka szkoda, że nie udało się pobić naszemu siatkarzowi tego rekordu. Wielkie brawa, Karol, tak trzymaj!

P.S.  Tradycyjnie dzień po meczu następuje weryfikacja statystyk w meczach PlusLigi i tak też się stało po tym spotkaniu. Aż pięciu naszym siatkarzom zmieniły się ostatecznie zdobycze punktowe i Karolowi Butrynowi zaliczono 36 punktów. To i tak niecodzienny rezultat.

 

Espadon Szczecin – GKS Katowice  2:3 (16:25, 28:26, 25:22, 20:25, 11:15)

Espadon: Sladecek, Kluth (1), Gałązka (14), Zajder (9), Depowski (17), Wika (1), Murek (libero) oraz Mihułka (libero), Kozłowski (4), Miłuszew (22), Perłowski, Wołosz, Ruciak (13). Trener: Michał Gogol.
GKS: Falaschi (1), Butryn (36), Krulicki (6), Kalembka (8), Kapelus (21), Sobański (7), Stańczak (libero) oraz Fijałek, Pietraszko (1), Błoński (3), Stelmach (1), Mariański (libero). Trener: Piotr Gruszka.  MVP: Karol Butryn.

 

Przebieg meczu:
I:  1:5, 4:10, 10:15, 14:20, 16:25.
II:  5:4, 10:8, 12:15, 16:20, 24:25, 28:26.
III:  3:5, 10:8, 14:15, 20:17, 25:22.
IV:  3:5, 7:10, 12:15, 18:20, 20:25.
V:  2:3, 5:6, 6:9, 8:12, 11:15.

 

Espadon-GKS 1

 

Espadon-GKS 2

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga