Piłka nożna Prasówka
GieKSiarze na Euro 2016. Przegląd doniesień mass mediów.

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mass mediów na temat GieKSy:
sportowefakty.wp.pl – GKS Katowice czwarty w I lidze. „Zrobiliśmy pewien postęp”
GKS Katowice sezon 2015/2016 zakończył na czwartym miejscu w I lidze, choć kiedy pracę w śląskim klubie zaczynał Jerzy Brzęczek, to drużyna była tuż nad strefą spadkową. – Zrobiliśmy pewien postęp – ocenił trener katowiczan.
Jerzy Brzęczek trenerem GKS-u Katowice został 28 września ubiegłego roku. Wówczas śląski klub zajmował piętnastą pozycję w ligowej tabeli i zamiast bić się o miejsca w czołówce, to musiał uciekać przed strefą spadkową. Tak słaby początek rozgrywek zaowocował zmianą na stanowisku szkoleniowca i była to zmiana jak najbardziej udana. Pod wodzą Brzęczka GKS w 24 meczach zdobył 42 punkty. Lepszy bilans w tym okresie czasu mają tylko Wisła Płock i Arka Gdynia.
[…] W nowym sezonie GKS Katowice ma być jednym z zespołów walczących o awans do Ekstraklasy. W tym celu działacze już rozpoczęli budowę nowej drużyny, a nowymi zawodnikami są Andreja Prokić i Dawid Abramowicz, którzy miniony sezon spędzili w II lidze. Prokić był jednym z czołowych zawodników Stali Mielec, a Abramowicz grał w obronie Puszczy Niepołomice i był wyróżniającym się zawodnikiem na tym szczeblu rozgrywek.
[…] W przyszłym sezonie w walce o awans do Ekstraklasy liczyć się będzie kilka klubów. Do tego szybki powrót do elity zapowiadają spadkowicze: Podbeskidzie Bielsko-Biała i Górnik Zabrze. – To będzie piekielnie trudny sezon i jeden z najciekawszych w ostatnich latach, patrząc przez pryzmat drużyn które spadły i awansowały. Na pewno na Śląsku będzie się dużo działo – stwierdził Brzęczek.
katowickisport.pl – Wszechstronność, dynamika, szybkość, kreatywność – nowi GieKSiarze oczami trenera
Andreja Prokić i Dawid Abramowicz będą grać w przyszłym sezonie w klubie z Bukowej.
Jerzy Brzęczek, który zaraz w poniedziałek po meczu z Wisłą Płock ruszył na urlop, krótko skomentował dwa nowe kontrakty GieKSy.
– Dawida Abramowicza […] chcieliśmy już zimą, a i on bardzo chce u nas grać – przypomniał krótko. – To wszechstronny zawodnik, lewonożny – zauważył krótko. Obrońca Puszczy Niepołomice zakontraktowany został głównie w kontekście gry na lewej obronie.
W przypadku Andrei Prokicia szkoleniowiec przytoczył fakty doskonale znane. – To najlepszy strzelec Stali Mielec w minionym sezonie, mający też w CV występy w ekstraklasie – zaznaczył Brzęczek. – Liczę na jego dynamikę, szybkość i kreatywność.
gol24.pl – Sebastian Nowak w GKS Katowice. Będzie numerem 1 w bramce?
Jeszcze kilka dni temu pisaliśmy o tym, że Sebastian Nowak opuszcza szeregi Bruk-Bet Termaliki Nieciecza, a już teraz wiadomo czyje barwy przywdzieje ten doświadczony golkiper. Od nowego sezonu reprezentował będzie GKS Katowice. 34-letni bramkarz bardzo szybko znalazł nowy klub. A właściwie to zespół znalazł jego. Jak zapewniają włodarze katowickiej drużyny, Nowak to osoba, której poszukiwali. W nowym sezonie chcą bowiem postawić na doświadczonego golkipera. Liczą, że właśnie boiskowe obycie i mecze rozegrane w Ekstraklasie sprawią, że swą solidną postawą popchnie cały zespół do lepszej gry. Jego głównym zadaniem ma być uspokojenie oraz uporządkowanie gry na własnej połowie, a także zapanowanie nad dziurami w obronie.
[…] Sebastian Nowak nie może być jednak pewnym miejsca w wyjściowej jedenastce – konkurencję ma w osobie Rafała Dobrolińskiego. Ten 27-letni zawodnik, który w Katowicach gra od lata 2013, przez większość roku cierpliwie czekał na swoją szansę. Otrzymał ją w ostatnich trzech spotkaniach, w któych wpuścił zaledwie jednego gola. Tym samym przysłużył się swej drużynie oraz pomógł utrzymać serię bez porażki. Z pewnością chciałby kontynuować ją również w nowym sezonie i podczas treningów oraz okresu przygotowawczego zrobi wszystko, aby pokazać trenerowi Jerzemu Brzęczkowi, że warto na niego postawić.
sportslaski.pl – GieKSiarze na Euro 2016
Jutro „biało-czerwoni” meczem z Irlandią Północną rozpoczną swój trzeci start w Mistrzostwa Europy. To dobra okazja do przypomnienia, że w reprezentacji jest mocna grupa ludzi związanych z GKS Katowice.
[…] Na Euro 2016 tym razem nie ma wśród zawodników kogoś, kto miały w swoim CV występy w GKS Katowice, jednak aż sześciu ludzi ze sztabu reprezentacji pracowało lub pracuje nadal przy Bukowej.
Oczywiście zacząć trzeba od selekcjonera Adama Nawałki, który w GieKSie pracował od września 2008 roku, by z końcem 2009 odejść do Górnika Zabrze, a stamtąd wprost do kadry.
Obecny trener reprezentacji odchodząc z Katowic zabrał do Zabrza ze sobą drugiego trenera Bogdana Zająca (przy Bukowej pojawił się latem 2009 roku), trenera bramkarzy Jarosława Tkocza i fizjoterapeutę Bartłomieja Spałka. Dwaj ostatni byli i są do dzisiaj mocno emocjonalnie związani z GKS.
[…] Młodszy z rodziny Spałków (ojciec Wojciech był przed dwie dekady „maserem” właśnie przy Bukowej) pojawił się w GKS gdy ten zaczynał nowy rozdział w IV lidze, ale już od najmłodszych lat był uczony miłości do „złoto-zielono-czarnych” barw.
Zresztą to pod okiem Bartka pierwsze szlify w GieKSie zdobywał masażysta Wojciech Herman, który pojawił się w klubie na stałe latem 2009 roku oczywiście na kadencji Adama Nawałki.
Stawkę zamyka Robert Góralczyk, który najpóźniej dołączył do sztabu reprezentacji i jako jedyny z tej szóstki nie pracował wcześniej z obecnym selekcjonerem. Syn byłego piłkarza i trenera GKS Jacka, przy Bukowej pojawił się w czerwcu 2012 roku, gdzie został asystentem Rafała Góraka. Z nim też został zdymisjonowany w sierpniu 2013 roku, a cztery miesiące później obaj podjęli pracę w III-ligowym w BKS Bielsko, skąd dość niespodziewanie trener Góralczyk trafił do pierwszej reprezentacji.
Z tego grona przy Bukowej nadal pracuje jedynie Wojciech Herman, a katowiccy kibice z utęsknieniem wspominają czasy, gdy wyżej wymienieni zakładali dresy w barwach GieKSy.
Felietony Piłka nożna
8:8 i bal pękła

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.
Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.
Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.
Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.
No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.
No i nie doczekaliśmy się.
Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.
I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.
W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.
Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.
Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.
Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.
I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.
Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.
Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.
Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?
Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.
I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.
Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?
Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.
Nie tędy droga.
Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.
PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!
Felietony Piłka nożna
Post scriptum do meczu… z Tychami

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.
Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.
Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.
Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.
Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!
Piłka nożna kobiet
Trzy punkty z Dolnego Śląska

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.
W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.
Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.
Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.
Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.
Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław: Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.
Kibol
13 czerwca 2016 at 14:20
NO ALE TERAZ WSZYSCY NA MECZ DZIEWCZĄT NIEDZIELA 17 00 MECZ Z CHORZOWEM O AWANS DO 2 LIGI WSZYSCY NA BUKOWĄ WSPIERAJ KOBIECĄ PIŁKE NOŻNĄ W SWOIM MIEŚCIE GKS KATOWICE !!!