Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Kuriozum w Katowicach… Ale wstyd!… Koniec marzeń!… Media o meczu GKS-MKS 2:3

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Piłkarze GieKSy przegrali wczoraj z zdegradowanym MKS – em Kluczbork 2:3, zapraszamy do przeczytania opinii dziennikarzy na temat meczu:

 

 

sportowefakty.wp.pl – Kuriozum w Katowicach. Fatalne zachowanie Sebastiana Nowaka pogrzebało szanse na awans

 

GKS Katowice przegrał z MKS-em Kluczbork 2:3, a gola na wagę porażki stracił w ostatniej akcji. Była to kuriozalna bramka, a winowajcą jej utraty jest Sebastian Nowak, który zamiast stać między słupkami, starał się odebrać piłkę na połowie rywala.

GKS Katowice był faworytem spotkania ze zdegradowanym już MKS-em Kluczbork. Dla katowiczan miała to być formalność i kolejny krok w drodze po awans do Lotto Ekstraklasy. GKS już po 17 minutach prowadził 2:0, ale mimo to musiał uznać wyższość przeciwnika.

[…] Była to bardzo ważna bramka, która pogrzebała GKS-owi szansę na awans do Lotto Ekstraklasy. Na pomeczowej konferencji prasowej do dymisji podał się trener Jerzy Brzęczek, a zarząd przyjął decyzję szkoleniowca. GKS marzenia o awansie musi odłożyć na kolejny sezon.

 

 

sportslaski.pl – Czy ktoś jeszcze wierzy w awans GKS-u Katowice?

 

To miało być najłatwiejsze spotkanie z pozostałych trzech do rozegrania, a i tak okazało się, że „czerwona latarnia” Nice I ligi to przeszkoda nie do przejścia dla GKS-u Katowice. Katowiczanie zawiedli na całej linii i mimo dwubramkowego prowadzenia nie zdołali wygrać. Ba – nie zdobyli nawet punktu!

[…] Za Pawła Mandrysza grał Kamil Jóźwiak, a za Mikołaja Lebedyńskiego kapitan Grzegorz Goncerz – i to właśnie „Gonzo” pierwszy zaatakował. Z jego uderzeniem przy słupku Grzegorz Wnuk jeszcze sobie poradził, ale kilka minut później był już bezradny, gdy po fatalnym zagraniu jednego z zawodników MKS-u Goncerz przejął piłkę i zagrał do wychodzącego Andreji Prokicia, który zdobył swoją siódmą bramkę w tym sezonie.
Kilka minut później przyjezdni znów się nie popisali i ponownie pozwolili gospodarzom znaleźć się pod swoją bramką, z czego skorzystał Kamil Jóźwiak, podwyższając prowadzenie uderzeniem z kilkunastu metrów. GKS prowadził i spokojnie kontrolował mecz. MKS rzadko kiedy pojawiał się w polu karnym Sebastiana Nowaka i jeśli już pachniało kolejnym trafieniem, to raczej dla katowiczan, a nie gości.

[…] Wyrównujący gol rozzłościł kibiców, którzy okrzykami: „Chcemy awansu” jasno dawali do zrozumienia, że takim wynikiem to spotkanie zakończyć się nie może.
Presja rosła z każdą kolejną minutą i chyba tylko tym można wytłumaczyć rosną niedokładność podopiecznych trenera Jerzego Brzęczka. Można się było spodziewać, że przy takim wyniku piłka nie będzie wychodziła z połowy MKS-u, ale przez błędy GieKSy goście mieli kilka okazji do kontr. Katowiczanie bili głową w mur, brakowało im zimnej krwi w polu karnym rywala, źle rozgrywali akcje, w których mieli liczebną przewagę.
W doliczonym czasie gry, przy rzucie rożnym, Nowak pobiegł w pole karne rywala, jednak MKS zdołał się obronić. Zanim bramkarz GKS-u wrócił do swojej bramki, ekipa z Kluczborka wykonywała rzut wolny z połowy boiska. Na strzał z kilkudziesięciu metrów zdecydował się Tomasz Swędrowski. Piłka wpadła do siatki, a trybuny wręcz kipiały ze złości. Okrzyk „zero ambicji” i „GieKSa to my” to jedne z niewielu, które nadają się do cytowania.

 

 

gol24.pl – Ale wstyd! GKS Katowice prowadził 2:0 ze spadkowiczem i przegrał, Brzęczek zrezygnował

 

Sensacja w Katowicach! GKS przegrał ze zdegradowanym już MKS-em Kluczbork 2:3 i po raz kolejny udowodnił, że nie zasłuzył na awans do Lotto Ekstraklasy. MKS rozdaje karty w walce o awans – kilka tygodni wcześniej wygrał z Górnikiem, a dzisiaj wywozi trzy punkty z Katowic. Po tym meczu do dymisji podał się trener GKS Katowice Jerzy Brzęczek.
[…] Podopieczni trenera Brzęczka zaczęli mecz ze sporym animuszem i po nieco ponad kwadransie prowadzili już 2:0. Najpierw po prostopadłym podaniu Grzegorza Goncerza swojego siódmego gola w tym sezonie strzelił Serb Andreja Prokić, a później wślizgiem do siatki piłkę skierował młodzieżowiec Kamil Jóźwiak wypożyczony do GieKSy z Lecha Poznań. Zadowoleni z prowadzenia gospodarze oddali inicjatywę drużynie z Kluczborka, która atakowała coraz groźniej. Dominik Kościelniak w dogodnej sytuacji strzelił słabo i niecelnie, a Paweł Kubiak najpierw uderzył nad spojeniem słupka z poprzeczką, ale gdy dokładnym dośrodkowaniem z lewej strony obsłużył go Kamil Nitkiewicz z bliska głową pokonał Sebastiana Nowaka. Po przerwie MKS poszedł za ciosem i już w trzeciej minucie II połowy doprowadził do wyrównania.
[…] Dopingowali przez swoich kibiców katowiczanie atakowali i starali się przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale niewiele z tego wynikało. Gospodarzom nie można było odmówić ambicji, lecz dogodnych sytuacji strzeleckich brakowało. Dopiero w końcówce po szybkiej kontrze bliski szczęścia był Tomasz Foszmańczyk. Znacznie groźniejsze były kontry gości. Po jednej z nich pięknym strzałem z dystansu popisał się najskuteczniejszy zawodnik Kluczborka Rafał Niziołek i tylko kapitalna interwencja Nowaka uratowała GKS. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry strzałem z niemal połowy boiska zwycięskiego gola zdobył Swędrowski przelobowując wysuniętego bramkarza.

Spadkowicz z Kluczborka z honorem żegna się w I ligą. Schodzących do szatni piłkarzy GKS żegnały natomiast gwizdy i bluzgi kibiców, z których okrzyk „Zero ambicji” był jednym nadającym się do zacytowania.

 

katowickisport.pl – Katastrofalna wpadka GieKSy z outsiderem. Koniec marzeń!

 

Czy to konkurencja w postaci siatkarskiego wieczoru z reprezentacją Polski w „Spodku”, czy… brak wiary we włączenie się jeszcze GieKSy w walkę o awans – nie wiemy. Faktem jest, że na trybunach przy Bukowej było pustawo.

Po 20 minutach gry ci mniej liczni niż zwykle fani mieli jednak powody do satysfakcji. Dwa prostopadłe podania otwierały gospodarzom drogę do bramki zdegradowanego już rywala i wydawało się, że tenże – po raz drugi w historii – może „przyjąć” w Katowicach nawet i pięć ciosów.

Od 25. minuty miejscowi zaczęli jednak sprawiać wrażenie spoczywających na laurach.

[…]Przez kolejne minuty miejscowi – niczym bokser posłany dwukrotnie na deski – mieli kłopoty z przyjęciem pozycji do walki! Gdyby gościom w paru momentach nie zabrakło zimnej krwi, przykrych momentów dla kibiców przy Bukowej mogło być dużo więcej! Ot, choćby strzał Rafała Niziołka z 82 min, cudem „wyjęty z okienka” przez Nowaka.

[…] To koniec szans GKS na spełnienie marzeń o ekstralasie!

Co gorsza; GieKSiarze najpewniej stracili też Alana Czerwińskiego, który udział w meczu – w wyniku jednego ze starć z rywalem – zakończył w medycznym ambulansie.

 

 

futbolfejs.pl – Miał być awans, jest dymisja Brzęczka. GieKSa przegrywa ze zdegradowanym Kluczborkiem

 

Wstyd? Jak diabli. „Murowany kandydat” do awansu kompletnie pokpił sprawę z Kluczborkiem. Po 17.minutach było 2:0 dla GieKSy, skończyło się 2:3. I to z drużyną, która tydzień temu spadła do 2. ligi. W Katowicach miał być awans, jest żałoba. Po meczu do dymisji podał się Jerzy Brzęczek.

Tak kończy się walka GieKSy o awans do ekstraklasy. Było dmuchanie balona niemal całą jesień i przerwę zimową. Wiosną, z meczu na na mecz, ciśnienie rosło, bo oczekiwania szły nieco innym torem niż rzeczywistość. GieKSa nie mogła odpalić.

Pojedyncze zwycięstwa, nawet wysokie, jak 4:1 w Pruszkowie czy 3:0 w Puławach, w niczym nie rekompensowały strat punktów w spotkaniach z bezpośrednimi rywalami do awansu.

[…] I potwierdziło się, że tragiczne wyniki piłkarzy Brzęczka w tej rundzie w meczach u siebie to nie przypadek. Ten zespół zwyczajnie nie trzyma ciśnienia. Coś w głowach piłkarzy nie zagrało na odpowiednim poziomie również w meczu z drużyną, która poza honorem, już nie ma się o co bić. Niezrozumiałe jest to tym bardziej, że po 17. minutach było już 2:0 po golach Prokicia i Jóźwiaka, a gospodarze mecz mieli całkowicie pod kontrolą. Trzeba było tylko dotrwać bez strat do końca i można było myśleć o kolejnym spotkaniu. Zadanie jednak wszystkich w Katowicach przerosło.

GieKSa od kilku już sezonów głośno mówi o powrocie do ekstraklasy. Teraz był to absolutny priorytet. Po rundzie jesiennej to właśnie ten zespół uznawano za najpoważniejszego kandydata do zajęcia 1. miejsca. Klub z tradycjami, z dużego miasta, poukładany, z niezłym zespołem i przyzwoitym trenerem. Kibice przygotowali słynny transparent z napisem „Murowany kandydat”, była sielanka i oczekiwanie na triumf. Do czasu.

Brzęczek zakończył to honorowo, podając się do dymisji. Co na to działacze?

– Jesteśmy bardzo rozczarowani ostatnimi wynikami zespołu. Dymisja trenera Jerzego Brzęczka została przez nas przyjęta. W najbliższym czasie poinformujemy, kto poprowadzi zespół w ostatnich dwóch meczach tego sezonu – poinformował menedżer klubu Dariusz Motała.

 

 

nto.pl – MKS Kluczbork sprawił sensację w Katowicach

 

Zespół MKS-u, choć przegrywał 0-2, to wygrał z GKS-em 3-2.
[…] Zwycięski gol dla MKS-u padł w niesamowitych okolicznościach. Gospodarze mieli rzut z autu i pod bramkę zespołu z Kluczborka pobiegł bramkarz „GieKSy” Sebastian Nowak. Gościom udało się wybić piłkę, znalazła się ona w strefie środkowej, gdzie skaczący do główki Nowak faulował na środku boiska Tomasza Swędrowskiego. Za chwilę „Swędru” wziął futbolówkę i jeszcze z własnej połowy widząc, że Nowak dopiero wraca do bramki mocno kopnął z rzutu wolnego. Piłka przeleciała nad wracającym Nowakiem i ugrzęzła w siatce. Gol! Zaraz po wznowieniu gry od środka przez gospodarzy arbiter zakończył spotkanie. Pierwsze w sezonie zwycięstwo już pogodzonego ze spadkiem do 2 ligi kluczborskiego zespołu stało się faktem. Dla GKS-u ta porażka w praktyce oznacza koniec szans na awans do ekstraklasy. Remis też w zasadzie pozbawiałby katowiczan nadziei. Po meczu ich trener Jerzy Brzęczek podał się do dymisji.
MKS za swoją grę zasłużył na wielkie brawa. W meczu, który był dla kluczborskiej drużyny bez stawki pokazał charakter i zdobył trzy punkty.
[…] GKS w drugiej połowie miał przewagę, ale nic z niej nie wynikało. Przy stanie 2-2 to goście byli bliżej szczęścia. W 72. min tuż koło słupka zza pola karnego uderzał Kościelniak. Ostania akcja meczu, gol Swędrowskiego, wygrana i radość po niej jeszcze na pewno długo zostanie w pamięci kluczborskich piłkarzy.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

7 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

7 komentarzy

  1. Avatar photo

    Jakubek 33

    21 maja 2017 at 09:25

    Redakcja jest czesciowo winna. Zbytnia Pewnosc siebie nigdy nie wychodzi na dobre. Pamietam artykul jak.mial do Krakowa odejsc Czerwinski. Pisaliscie ze bez sensu, ze za rok my bedziemy w ekstraklasie a Wisła spadnie. Oni na spokojnym.5 miejscu z Kadra w.nastepnym.sezonie walczaca o MP a my dalej w 1 lidze..Pycha nas zgubiła.

  2. Avatar photo

    mirko

    21 maja 2017 at 10:24

    Jako kibic Chojniczanki myślę, że coś w tym jest o czym piszesz Jakubek.Po za tym moim zdaniem mieliście zbyt duże oczekiwania w stosunku do Waszych grajków z których zbyt wielu było najzwyczajniej bardzo przeciętnych. Garbacik i Abramowicz grali już w Chojniczance. O ile pierwszy jest jeszcze młody i robi pewnie postępy o tyle o drugim wiedziałem, że to solidny drwal ale piłkarko to nie jest zawodnik na awans. Oglądając ostatnio w tv mecz GKS z Górnikiem, naszła mnie taka refleksja, że gdyby wyciągnąć z katowickiej drużyny Foszmańczyka, który w tym meczu harował za dwóch to byłaby to przeciętna I ligowa drużyna. Za słaba linia pomocy na tle której Fosa jawił się jako piłkarski gigant. Może nieco więcej pokory i bardziej obiektywna ocena możliwości Waszej drużyny spowodowałyby teraz mniejszy ból d..y. Przed ostatnim meczem z Olimpią G. nastroje u nas były podobne z ta różnicą, że my tak naprawdę nic nie musimy.

  3. Avatar photo

    Anokm

    21 maja 2017 at 10:59

    Co wy pierdolicie sprzedali mecz i tyle ale to wyjdzie

  4. Avatar photo

    MEEEN

    21 maja 2017 at 11:02

    Dobrze piszesz Mirko. Ta drużyna przegrała każdy z najważniejszych meczów (remis ze Stomilem to też wg nas porażka)-jesteśmy średniakiem 1. ligi z umiejętnościami co najwyżej środka tabeli. Balonik został napompowany przez szczęście, które trzymało się nas w rundzie zimowej-po tej właśnie rundzie za bardzo uwierzyliśmy, że ta drużyna jest tak dobra. Boli to, że sfrajerzono najłatwiejszy sezon do osiągnięcia awansu od 10 lat. Trzeba żyć dalej-wiara czyni cuda!

  5. Avatar photo

    Kato

    21 maja 2017 at 11:10

    I stało sie to co było wiadome od początku rundy wiosennej-aczkolwiek pompowanie balonika nie ustawalo .Miasta nie stać na ekstraklasę piłkarską.Dodatkowo musi być sponsor który przejmie połowę kosztów utrzymania drużyny.Do tego nie mamy stadionu!Z czym do ekstraklasy.Głupi Sącz wtopi na tym awansie gdzie mecze będzie rozgrywać 120km od domu.GieKSa niech buduje drużynę w oparciu o zawodników z naszego regionu.Będzie stadion za 5lat to będzie sponsor i realna szansa na ekstraklasę.

  6. Avatar photo

    Awanssss

    21 maja 2017 at 11:26

    Dalej kurwaa pompujcie balon matoły!

    Pisałem juz to wcześniej! Brać przykład z Niecieczy! Grali sobie spokojnie bez presji budowali drużyne nikt nie napierał i doszli do samej góry!

    A nie kurwaaa jakieś jebane oprawy MUROWANY KANDYDAT i odrazu większa presja i kurwa huja grają. Rozumiem klub z Katowic stolica śląska fajnie by było być w ekstraklasie ale kurwa! tak to nigdy nie wjedziemy bo wiecznie presja wiecznie coś i będziemy dożywotnio grać w 1 lidze.
    Trener tu jest mało winny bo robił to co mu kazali. Widać że to zarząd pociąga za sznurki bo JEST ZARZĄDEM i to od nich wszystko zależy. Także wypierdolić cały zarząd zmienić marketing, pozyskać dobrych sponsorów. Dopóki jesteśmy pod skrzydłami miasta to 1 liga bedzie u nas BARDZO DŁUGO!.
    Przepraszam za słownictwo ale naprawde szkoda i brak słów na to wszystko.
    ZARZĄD WYPIER*ALAJ

  7. Avatar photo

    Waski

    21 maja 2017 at 21:19

    Ja 900zl rocznie becaluje na karnety dla rodziny żeby zarazić ich GIEKSA choć na wszystkich szpilach nie możemy być a tu zaś zong K… ile można bajtlowi 4 letniemu tłumaczyć ze zaś my przegrali ile można babie ściemniać ze w tym roku juz wejdemy do extraklasy ze się opłaca ta kasa dawać taki h.. koniec z karnetami koniec z obiecywankami wypierd…. z naszej GIEKSY patałachy GIEKSA TO MY GIEKSA To MY A NIE cygan I JEGO PSY POZDRO 5 SEKTOR

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kalaber w Katowicach!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu JKH GKS Jastrzębie, słowacki szkoleniowiec powiedział, że może to być jego ostatni mecz na ławce trenerskie JKH. Dziś już wiadomo, że selekcjoner reprezentacji przenosi się do Katowic.

Jacek Płachta może jednak spać spokojnie, Robert Kalaber będzie w Katowicach szefem hokejowej Akademii Młodej GieKSy. Władze Katowic chcą mocno postawić na hokej, głośno mówi się o budowie nowego lodowiska, stąd potrzeba podniesienia jakości szkolenia młodych hokeistów i połączenia sił (w Katowicach szkolenie prowadzi się w dwóch klubach – GKS i Naprzód) oraz wykorzystania potencjału lodowych tafli. Plan szkolenia przygotował Henryk Gruth (współtwórca szwajcarskiej szkoły hokejowej) we współpracy z Robertem Kalaberem oraz specjalistami z katowickiej AWF i słynnej fińskiej szkoły hokejowej Vierumaki. Za realizację programu będzie odpowiedzialny słowacki szkoleniowiec.

Jacek Płachta cieszy się w Katowicach pełnym kredytem zaufania, w dalszym ciągu będzie odpowiedzialny z prowadzenie Hokejowej Dumy Katowic. Jego kontakty oraz fakt, że syn trenera Mathias Plachta gra w drużynie Adler Mannheim spowodowały, że oba kluby są na drodze do podpisania porozumienia o współpracy sportowej. Adler ma najlepszą szkółkę hokejową, która jest wzorem szkolenia w Niemczech. Nieaktualny jest zatem temat przenosin Płachty do Oświęcimia, tamtejsi działacze w swoim stylu próbowali nakłonić katowickiego szkoleniowca do zmiany otoczenia. Szkoleniowiec miał razem z obecnym dyrektorem sportowym GieKSy pomóc tamtejszej ekipie wrócić na salony.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

„Schodził stąd przegrany były Mistrz Świata”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Nie da się wymyśleć bardziej dramatycznego scenariusza i spektakularnego zakończenia, jak wczoraj. Patrząc na to, że GKS w ostatnich latach dość rzadko zdobywał bramki w doliczonym czasie gry, to czynił to akurat wtedy… kiedy trzeba. Pamiętny gol z Ruchem Chorzów, ten ostatni sezon i trafienia przy Konwiktorskiej i Edukacji, w obecnych rozgrywkach niesamowita końcówka z Cracovią, a teraz – idealnie na otwarcie nowego obiektu – w sto pierwszej minucie, co chyba w historii GieKSy nie ma precedensu.

Jesteśmy w innej rzeczywistości. Jeszcze 6-7 lat temu, gdy GKS Katowice spadał z pierwszej ligi, zespół przez rok nie potrafił wygrać u siebie. To była niesamowita statystyka. Na wyjazdach nawet trochę wygranych było, ale Bukowa była przeklęta. GieKSa przegrywała, częściej remisowała, ale trzech punktów nie była w stanie zainkasować. A teraz? Teraz sobie na lajcie wygrywa w takich kluczowych meczach, jak pożegnanie starego stadionu i powitanie nowego. Gdy wyzwania są nieporównywalnie trudniejsze, bo ekstraklasowe. Siedmiomilowe kroki.

Przy takiej publice GieKSa grała jako gospodarz może po raz pierwszy w historii. Były oczywiście mecze w pucharach na Śląskim. Ale tutaj mieliśmy w końcu ten swój stadion, z piętnastotysięczną frekwencją, stadion wypełniony do ostatniego miejsca, żywiołowo dopingujący przez cały mecz. Była pompa, byli oficjele, prezes PZPN, czy „serdecznie” przywitany minister Sławomir Nitras. Wszystko było gotowe, aby w tych nowych warunkach, piłkarze wyszli na boisko – nieznane nadal przecież sobie, bo tylko poobcowane dwoma treningami – i walczyć o pełną pulę z Górnikiem Zabrze.

Ta wygrana spięła klamrą lata chude. Jedną piątą wieku lat chudych, bo to właśnie 20 lat temu w ostatnim meczu w ekstraklasie katowiczanie zwyciężyli z Górnikiem po golu Krzysztofa Markowskiego w 97. minucie. Co się wydarzyło pomiędzy tymi dwoma meczami z Górnikiem… Więcej złego niż dobrego, ale to złe – wygląda na to – już za nami. Po latach rwania włosów z głowy, w końcu możemy się cieszyć, autentycznie cieszyć GieKSą na salonach i to jeszcze z sukcesami. Jeszcze rok temu ten scenariusz uznalibyśmy za zbyt piękny, by mógł się ziścić.

I z tym Górnkiem przecież nam się wiodło fatalnie. Przy Roosevelta trzy porażki, u siebie dwa ligowe remisy i trzy przegrane w Pucharze Polski. Karał nas Lukas Podolski, który zarówno w Katowicach, jak i Zabrzu notował dublety. Już pierwszy mecz przy Nowej Bukowej to fakt następujący, który wychwycił nasz niezawodny redakcyjny statystyk Kosa – przegrał tu były Mistrz Świata, nawiązując do oprawy z meczu z Zagłębiem i historii Zidane’a i kumpli. To niesamowity i symboliczny skalp na sam początek życia tego nowego obiektu.

Opinie mogą być różne. Czy GKS Katowice zasłużył na zwycięstwo w tym spotkaniu? Czysto piłkarsko, można mieć co do tego wątpliwości. Górnik – zwłaszcza w drugiej połowie – miał bowiem kilka kapitalnych okazji do zdobycia gola. Samo xG po meczu wynoszące 2,69 z kosmosu się nie wzięło. Szanse Sowa czy Zahovića były wybitne. To co wyczyniał jednak w bramce Dawid Kudła, to najwyższa klasa. Golkiper nie pierwszy raz w tym sezonie uratował nam skórę. W tym meczu przyciągał piłki jak magnes, a i miał furę szczęścia, gdy futbolówka odbita od Lukasa Klemenza leciała w stronę bramki, ale miała tak przedziwną rotację, że się odkręciła.

Jak powiedział jednak nasz trener, wygrał zespół skuteczniejszy i jest to o tyle dyplomatyczna wypowiedź (bo oczywiście zawiera w sobie te wszystkie okazje Górnika), co po prostu taka, co do której nie da się polemizować. Tak, GieKSa strzeliła o jedną bramkę więcej. W tym sezonie było kilka odwrotnych meczów, nie szukając daleko – np. spotkanie w Lublinie z Motorem. GKS tego meczu nie powinien przegrać. Zresztą ostatniego z Widzewem – też nie. Tutaj znowu można przytoczyć słowa Jana Urbana o tym, że na koniec i tak każdy ma to, na co zasługuje.

Chcę jednak zwrócić uwagę, że to zwycięstwo nie było do końca szczęśliwe. Oczywiście Górnik był lepszym zespołem w drugiej połowie i bardziej dążył do zwycięstwa właśnie z tymi swoimi okazjami. Choć z niedosytem, remis mogliśmy brać w ciemno. Ale tu znowu przypominają się słowa Rafała Góraka o meczu z Cracovią, kiedy się tak smutno zrobiło po bramce Kallmana, ale zespół nic sobie z tego nie zrobił i ruszył szturmem po czwartą bramkę. Tutaj mimo naporu Górnika – w doliczonym czasie gry GKS też postanowił zaatakować i przecież byliśmy kilkukrotnie pod polem karnym Górnika. Swoje okazje mieli Bartosz Nowak i Oskar Repka – naprawdę tam niewiele brakowało. W tak trudnym meczu GKS nie zamknął się w końcówce na swojej połowie. A potem mieliśmy już tylko Filipa Szymczaka, który odblokował się w najlepszym możliwym momencie. Strzał oddał idealny, idealna była też euforia ławki i trybun. GieKSa przełamała serię z Górnikiem. Dodałbym jeszcze cichego bohatera tej akcji, bo to Mateusz Kowalczyk, który przez całe spotkanie szukał takich otwierających podań – zagrał fenomenalną piłkę przed pole karne do Filipa i ten po prostu podwórkowo okiwał i strzelił. Wyszło świetnie.

Klasę pokazali kibice Górnika, którzy przegrywając mecz w dramatycznych okolicznościach, zaraz zaczęli skandować „GKS Katowice” i gratulować. Dobra sztama nie jest zła, a taka zgoda pomiędzy dwoma wielkimi klubami z tego samego regionu to ewenement. Trzeba się szanować.

Wszystkie te pozasportowe „ekscesy” mamy za sobą. Teraz mamy już ten swój nowy dom i trzeba się skupić na piłce i normalnych meczach. Z kolejki na kolejkę, z coraz to następnymi rywalami. Magiczna granica 38 punktów coraz bliżej. Odległość jednego meczu. Trzeba po prostu coś wygrać. A potem czekać na te wielkie mecze, które przed nami na Nowej Bukowej – być może opromieniona wyeliminowaniem Chelsea Legia pojawi się na Bukowej z głową w chmurach. A Lech z wielką presją dotyczącą Mistrzostwa Polski w przedostatniej kolejce będzie miał spętane nogi. Wtedy ruszy na nich GieKSiarska nawałnica 😉

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga