Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o GieKSa – Śląsk: Czyste konto, szkoda, że z obu stron

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania GKS Katowice – Śląsk Wrocław 0:0.

 

slasknet.com – Podział punktów po rozczarowującym występie

Śląsk Wrocław jedynie zremisował na wyjeździe z GKS-em Katowice (0:0), przez co wciąż musi czekać na pierwsze ligowe zwycięstwo. Podział punktów na terenie beniaminka tylko nieznacznie poprawił fatalną sytuację Trójkolorowych.

[…] Gospodarze od samego początku chcieli podporządkować spotkanie na swoją korzyść. Już w 2. minucie Mateusz Kowalczyk oddał pierwsze uderzenie, które było wynikiem nieporozumienia Piotra Samca-Talara z Petrem Schwarzem. Ponadto podopieczni trenera Góraka dłużej operowali piłką oraz pokazywali większą intensywność.

Choć w kolejnych minutach spotkanie nieco się wyrównało, to więcej groźnych sytuacji stworzyli sobie katowiczanie, którzy w 19. minucie byli niezwykle bliscy objęcia prowadzenia. Tuż przed szesnastką Simeon Petrow nieodpowiedzialnie sfaulował gracza GieKSy, przez co sędzia bez żadnych wątpliwości odgwizdał przewinienie. Atomowe uderzenie z rzutu wolnego oddał Bartosz Nowak, lecz ostatecznie piłka trafiła w poprzeczkę.

Mimo bezbramkowego remisu, wrocławianie byli w pierwszej połowie zdecydowanie słabszą stroną. Podopieczni Jacka Magiery czekali niemal wyłącznie na kontrataki oraz nader często próbowali dośrodkowań z bocznych stref boiska, nie przynoszących żadnych korzyści. Trójkolorowi pierwszą dogodną okazję strzelecką stworzyli sobie dopiero w 43. minucie, kiedy to groźny strzał Petrowa obronił Dawid Kudła. Chwilę wcześniej bardzo bliski strzelenia bramki samobójczej był Oskar Repka, na którego skutecznie naciskali Tudor Baluta i Piotr Samiec-Talar.

Choć do przerwy stroną dominującą byli katowiczanie, to po przerwie krajobraz meczowy uległ nieznacznej modyfikacji. Obudzili się Trójkolorowi, którzy coraz częściej zagrażali bramce GKS-u. W 52. minucie na listę strzelców mógł wpisać się Petr Schwarz – piłka po ekwilibrystycznym uderzeniu Czecha trafiła jednak zaledwie w słupek.

W kolejnych minutach podopieczni Jacka Magiery utrzymywali pozytywną tendencję, wypychając gospodarzy z własnej połowy. Lepiej radzili sobie wahadłowi, którzy rozrywali defensywę rywali. Więcej podań otrzymywał także Sebastian Musiolik, a cała drużyna otworzyła się na odważniejszą grę w ofensywie.

Ożywienie na połowie rywali wprowadził również Jakub Świerczok, który w 64. minucie wszedł na pozycję środkowego napastnika. Były reprezentant Polski wyróżniał się aktywnością w polu karnym Kudły, a zaledwie sześć minut później mógł strzelić gola. Zawodnik dobrze opanował piłkę w towarzystwie naciskającego Lukasa Klemenza, jednak jego uderzenie zostało sparowane za linię boczną przez golkipera GKS-u.

Pomimo lepszej gry Śląska, w 77. minucie niezwykle bliscy objęcia prowadzenia byli katowiczanie, którzy w drugiej połowie wyraźnie obniżyli loty. Dogodną pozycję strzelecką po dośrodkowaniu z rzutu wolnego wypracował sobie Adam Zrelak, lecz na posterunku był Rafał Leszczyński. Bramkarz dobrze obronił groźne uderzenie, dzięki czemu uratował swoją drużynę.

W 86. minucie z groźną kontrą ponownie wyszli gospodarze. Adam Zrelak ruszył prawą stroną boiska, zagrał do niepilnowanego Bartosza Nowaka, jednak były gracz Rakowa Częstochowa fatalnie sfinalizował akcję. Ostatecznie żadna ze stron nie dała rady przesądzić szali zwycięstwa na własną korzyść. Zarówno katowiczanie, jak i wrocławianie, byli zbyt niedokładni w poczynaniach ofensywnych, co poskutkowało bezbramkowym remisem, który można uznać za sprawiedliwy wynik.

 

gazetawroclawska.pl – Czyste konto, szkoda, że z obu stron. Remis Śląska na Śląsku

[…] Początek spotkania zwiastował niespodziankę, bo goście rzucili się na rywali, momentami zamykali ich na własnej połowie, ale szwankowała decyzyjność i tzw. ostatnie podanie, dlatego dogodnych okazji praktycznie nie było. GKS się otrząsnął, ale także do przerwy nie zmusił Rafała Leszczyńskiego do większego wysiłku. Jeśli trzeba byłoby wyróżnić za coś pierwszą połowę, to zdecydowanie jest to atmosfera panująca na starym stadionie rodem z lat 80′.

W przerwie żaden z trenerów nie zdecydował się na zmiany w składzie. Tę część gry zdominowali wrocławianie, częściej utrzymywali się przy piłce i często gościli z nią pod polem karnym gospodarzy, ale cały czas brakowało celnych strzałów. Najbliżej szczęścia po uderzeniu efektownymi nożycami był Petr Schwarz, ale futbolówka odbiła się od obramowania i wróciła na boisko.

GKS dopiero w końcowym fragmencie meczu ponownie zagroził bramce Leszczyńskiego, ale ten ostatni był na posterunku i spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Śląsk z jednej strony może się cieszyć, bo uszczelnił defensywę i zachował czyste konto na trudnym terenie, ale z drugiej – nie wygrał 10. ligowego spotkania z rzędu, więc wielkich powodów do radości nie ma.

 

dziennikzachodni.pl – Bezbramkowy remis GKS Katowice mocno rozczarował kibiców. Brak goli na meczu ze Śląskiem Wrocław

GKS Katowice bezbramkowo zremisował ze Śląskiem Wrocław. Zespół Rafała Góraka ma czego żałować, ale mecz w niedzielne samo południe nie był porywającym widowiskiem. Po serii pasjonujących widowisk tym razem na Bukowej było mocno przeciętnie.

Wyższość piłkarska GKS-u była jednak widoczna od pierwszych minut. Gospodarze narzucili swoje warunki gry, podczas gdy zespół Mariusza Magiery posługiwał się najprostszymi metodami, z „lagą” od Rafała Leszczyńskiego do Sebastiana Musiolika na czele. Taka taktyka, podporządkowana jedynie uniknięciu porażki, która z dużym prawdopodobieństwem skutkowałaby w Śląsku zmianą szkoleniowca, stanowiła dla katowiczan duże wyzwanie operacyjne. Dość szybko stało się jasne, że kluczem do sukcesu mogą okazać się stałe fragmenty gry.

Po 20 minutach katowiczanom dwa razy zabrakło centymetrów do pełni szczęścia. Najpierw Mateusz Kowalczyk został sfaulowany przez Simeona Petrowa tuż przed linią pola karnego, a potem z rzutu wolnego będącego efektem tego przewinienia Bartosz Nowak trafił piłką w poprzeczkę nad głową Rafała Leszczyńskiego.

Przedłużające się oczekiwanie na znalezienie sposobu na przełamanie wrocławskiego oporu najwyraźniej zdekoncentrowało piłkarzy Rafała Góraka bo w końcówce pierwszej połowy zaczęli irracjonalnie zachowywać się przed własną bramką. Oskar Repka i MarcinWasielewski wdawali się w dryblingi, które niosły ze sobą olbrzymie zagrożenie i niewiele brakowało, by Śląsk schodził do szatni z prowadzeniem. Na szczęście dla katowiczan Dawid Kudła kapitalnie obronił strzał głową Petrowa.

W przerwie spotkania na Bukową zajrzało szczęście. Po raz pierwszy w historii konkursu dwóch kibiców trafiło w poprzeczkę strzałem z linii pola karnego i zgarnęło sponsorskie czeki na 10.000 zł. Pozostali fani mieli nadzieję, że to dobra wróżba na finałową odsłonę spotkania ze Śląskiem.

A tę goście zaczęli w sposób zaskakujący. W 52 minucie Lukas Klemenz dał się łatwo „objechać” Mateuszowi Żukowskiemu, którego dośrodkowanie nożycami zamknął Petr Schwarz i GieKSę uratował słupek! Wrocławianie poczuli nieoczekiwaną szansę na lepszy wynik i przełączyli się na tryb bardziej ofensywny. GKS nie za bardzo potrafił sobie z tą zmianą poradzić i na murawie nastąpił impas, na który kibice zareagowali mocniejszym dopingiem. Piłkarze też przyspieszyli, ale koniec końców bezbramkowy remis jednak się zmaterializował.

 

weszlo.com – Śląsku Wrocław, czy ty zamierzasz kiedyś wygrać mecz? Amatorów nie liczymy

Śląsk Wrocław potrafi wygrać 16:0 z połączonymi amatorskimi drużynami, ale Ekstraklasa go ciągle brutalnie weryfikuje. Jacek Magiera mówi dziennikarzom, że chciałby znów wprowadzić zespół do europejskich pucharów, tymczasem w lidze jego ekipa uzbierała w tym sezonie pięć punktów na 30 możliwych. Dziś tylko bezbramkowo zremisowała w Katowicach z GKS-em, grając nieźle jedynie przez jakieś 20 minut drugiej połowy. Czy oglądaliśmy ostatni mecz Magiery w roli trenera Śląska?

GKS w poprzedniej kolejce wygrał w Krakowie aż 6:0 z Puszczą Niepołomice. Był dla rywala bezlitosny, wykorzystywał każdy bardzo poważny błąd. W klubie z Katowic przed meczem ze Śląskiem dało się wyczuć, że tak wysokie zwycięstwo było dla wszystkich zaskoczeniem. W GKS-ie, mimo dobrych wyników w obecnych rozgrywkach, nikt nie nosi głowy przesadnie wysoko, czego dowodem było trzeźwe spojrzenie Rafała Góraka. – Mierzymy się z czerwoną latarnią ligi, ale Śląsk nie jest tam dlatego, że jest najsłabszym zespołem. Pamiętajmy, że oni mają dwa mecze do rozegrania mniej i w Katowicach na pewno będą bardzo zdeterminowani – powiedział przed spotkaniem ze Śląskiem trener beniaminka.

Goście, zwłaszcza w drugiej połowie, byli zdeterminowani, ale, żeby wygrać, zabrakło im umiejętności.

W pierwszej połowie długo nie działo się zbyt wiele, ale kiedy GKS miał rzut wolny z 17 metrów, do piłki podszedł Bartosz Nowak i trafił w poprzeczkę. Gospodarze zaczęli dominować, grając kombinacyjnie. Trener Górak zdecydował się na pierwszy skład bez klasycznego napastnika, a ustawiony najbardziej z przodu Borja Galan próbował pokazywać się do gry. W jednej z akcji Hiszpan efektywnie, piętką, zgrywał piłkę koledze. W środku pola po raz kolejny dobrze radził sobie Mateusz Kowalczyk. Do przerwy kibice przy Bukowej nie oglądali jednak goli.

Zespół Jacka Magiery jako jedyna ekipa nie odniósł jeszcze wygranej w lidze. Magiera przed meczem w Katowicach miał we wrocławskim ratuszu spotkanie z prezydentem miasta. Później szkoleniowiec mówił dziennikarzom o piłkarzach, którzy zostali przesunięci do rezerw – Juniorze Eyambie oraz Jakubie Jezierskim. Magiera próbował wstrząsnąć zespołem, zmieniając m. in. kapitana, którym został Petr Pokorny. Stwierdził też przed meczem, że chciałby jeszcze raz wprowadzić zespół z Wrocławia do europejskich pucharów. Na razie radzilibyśmy jednak skupić się na walce o utrzymanie, która nie będzie łatwa.

W pierwszej połowie gra Śląska wyglądała na zasadzie: bronimy się, jesteśmy niepewni, a jeśli już mamy piłkę, to ją zaraz tracimy. Coś na kształt zagrożenia pod bramką GKS-u powstawało tylko wtedy, gdy proste błędy popełniali rywale: a to głupio faulujący Arkadiusz Jędrych, a to niedokładnie podający Lukas Klemenz, a to Marcin Wasielewski, który bez sensu kiwał się przed własnym polem karnym.

W drugiej części gry Śląsk, to mu trzeba oddać, przez pewien czas zdominował gospodarzy. Po ładnej akcji prawą stronę efektownymi nożycami popisał się najlepszy w ekipie gości Petr Schwarz, ale Czech trafił w słupek. Kolejne minuty? Mający inicjatywę goście, dochodzący pod pole karne, ale najczęściej strzelający niecelnie. Gdy do końca został kwadrans, znów lepiej zaczął grać GKS, ale strzał Marcina Wasielewskiego po rzucie wolnym nie znalazł drogi do bramki, a później Bartosz Nowak źle trafił w piłkę.

 

gol24.pl – GKS Katowice zagrał na remis ze Śląskiem Wrocław. Wicemistrz Polski wciąż bez zwycięstwa w tym sezonie

W pierwszym niedzielnym meczu 12. kolejki PKO Ekstraklasy GKS Katowice bezbramkowo zremisował ze Śląskiem Wrocław. Oba zespoły mogły strzelił po efektownym golu, ale za każdym razem bramkarzy ratowało obramowanie bramki.

[…] Spotkanie lepiej zaczął GKS Katowice, który w tym sezonie świetnie spisuje się na własnym stadionie. Jednak GieKSa nie potrafiła znaleźć sposobu, by zaskoczyć defensywę wrocławian. Beniaminek PKO Ekstraklasy w pierwszej połowie najbliżej objęcia prowadzenia był Bartosz Nowak, który z rzutu wolnego trafił tylko w poprzeczkę. Gospodarze mogli mieć nawet lepszą okazję do zdobycia gola. Centymetry uchroniły przyjezdnych, by sędzia podyktował rzut karny.

W pierwszej połowie oba zespoły miały jeszcze po jednej dobrej sytuacji, by otworzyć wynik meczu. Lukas Klemez pokusił się o indywidualny rajd, którego wykończenie było nieskuteczne, a tuż przed przerwą do strzału głową doszedł Simeon Petrow, ale świetnie interweniował Dawid Kudła.

Kilka minut po przerwie mogła paść jedna z najpiękniejszych bramek tego sezonu. Po dośrodkowaniu ze skrzydła Mateusza Żukowskiego, do strzału „nożycami” złożył Się Petr Schwarz, ale futbolówka trafiła tylko w słupek, a bramkarz GieKSy nie miałby zupełnie nic do powiedzenia.

Więcej dogodnych sytuacji do zdobycia bramek praktycznie nie było i oba zespoły musiały zadowolić się podziałem punktów, co zapewne nie jest satysfakcjonujące dla nikogo.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

„Bukowa. Nasz Dom” to pozycja obowiązkowa!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

„Bukowa – Nasz Dom” to najnowszy film, którego prapremiera odbyła się niedawno w Multikinie w Katowicach. Gdy otrzymałem zadanie napisać dla Was recenzję z tego, co widziałem, to pomyślałem, że będzie mi nadzwyczaj trudno to opisać. Zwłaszcza nazwać emocje, które towarzyszyły mi podczas seansu w kinie. Film trwał 100 minut i przez cały ten czas byłem przepełniony różnymi nastrojami, ale zdecydowanie najsilniejsze było… wzruszenie.

„Bukowa – Nasz Dom” to opowieść, która spina klamrą nadchodzące pożegnanie ze stadionem, jubileuszowy rok dla klubu, sukces w postaci upragnionego awansu do ekstraklasy, a także pożegnanie klubowej Legendy – śp. Jana Furtoka. Całość obudowana jest historią pewnej rodziny z Bogucic. Historia, jakich zapewne wiele na Śląsku. Wielopokoleniowa rodzina: ojciec, syn i wnuk w jednym rzędzie na stadionowej trybunie. Historia opowiedziana oczami seniora, który pamięta czasy powstania klubu czy budowy stadionu, to nic innego jak lekcja historii dla większości osób obecnych na seansie. W międzyczasie wplatane były wywiady i anegdoty byłych zawodników GKS-u (między innymi Henryka Górnika, Lechosława Olszy). Historia Maćka – czyli „średniego” członka rodziny to zaś przelane na obraz to, co sami już mogliśmy w większości przeżywać. Czasy świetności – tłuste lata (tak zwana „Dekada GieKSy”), a potem kilkanaście chudych. Oprócz opisu emocji sportowych Maciej w fenomenalny sposób wprowadził widzów w świat społeczności kibicowskiej w Katowicach. To, jak była ona budowana i od czego się to zaczęło, zostało uzupełnione wypowiedziami wielu innych osób, które na pewno wszyscy odwiedzający Bukową kojarzą z trybun. Najmłodszy z rodu – Szymon to młody adept futbolu, zawodnik Młodej GieKSy. Na początku mówi on o tym, jak była w nim budowana miłość do futbolu, która przerodziła się w miłość do Klubu. Dla tego młodego chłopaka z Katowic największymi sportowymi marzeniami jest zadebiutowanie w seniorskiej drużynie GKS-u i transfer do Premier League.

Całość zwieńczona jest niepublikowanymi wcześniej archiwalnymi materiałami, zdjęciami i urywkami filmów, które gwarantuję Wam – będziecie oglądać z zapartym tchem. Do tego dziesiątki historii, oraz anegdot opowiedzianych przez ludzi, dla których GKS przez długie lata był i dalej jest częścią życia.

Premiera na klubowych kanale YouTube odbędzie się już w nadchodzące Święta Bożego Narodzenia i zapewniam, że wspólne oglądanie będzie wspaniałą rozrywką dla Was i Waszych rodzin. Jestem pewny, że odnajdziecie wiele wspólnych mianowników pomiędzy Wami a rodziną narratorów tego filmu. Produkcja ma potencjał, by zebrać dobre recenzje wśród kibiców i dziennikarzy z całej Polski, bo jest przepiękną historią o mieszkańcach, kibicach i zawodnikach. O przyjaźniach na całe życie, o sukcesach i porażkach i o całej społeczności budowanej przez lata wokół katowickiego Klubu.

Wszystkim z całego serca polecam film „Bukowa. Nasz Dom”. Reżyserem jest świetnie znany z „Dekady GieKSy” Michał Muzyczuk. Pozycja obowiązkowa dla każdego kibica GKS-u Katowice.

Foto: Grzegorz Bargieła/WKATOWICACH.eu.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstraklasa zweryfikowała – Trener

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich kilkunastu dniach mogliście przeczytać na stronie moje opinie na temat tego, jak Ekstraklasa zweryfikowała poszczególnych piłkarzy GKS Katowice. Dziś przyjrzę się pracy trenera Rafała Góraka i zastanowię się nad tym, jak „zweryfikowała” go Ekstraklasa. 

Rafał Górak – debiutancki bilans w Ekstraklasie wygląda nieźle. Nie było większych wpadek, ponieważ przegrane z Legią czy Lechem były wkalkulowane. Były pozytywne zaskoczenia, jak np. wygrane z Jagą i Cracovią czy zdemolowanie Puszczy. Mieliśmy też mecze, które powinniśmy wygrać, a które przegraliśmy – Korona i Zagłębie. Resztę raczej można ocenić normalnie, czyli dostawaliśmy taki rezultat, jaki wynikał z boiska. Samo wejście trenera w ligę oceniam pozytywnie. Ogarnął zespół po pierwszej porażce, drużyna dobrze przeszła przez tryb adaptacji. Odpowiednio zarządzamy szatnią i zawodnikami, którzy wywalczyli awans. Myślę, że nikt nie może się czuć pominięty, że nie dostał swojej szansy.

GieKSa w Ekstraklasie pokazała różne oblicze i dobrze byłoby, by trener Górak starał się równać do tego, które docenili inni, czyli „Bandy Zakapiorów”. Niestety kilka spotkań odbiegło od tego wizerunku i w tym rola trenera byśmy się prezentowali tak cały czas. Cieszy to, że pozostaliśmy wierni swojej taktyce, a nie przeszliśmy nagle na obronę i „lagę” do przodu. Brakuje trochę stabilności w zespole wobec kontuzji i zmian w składzie, ale nie można powiedzieć, że Górak nie próbuje i nie szuka nowych rozwiązań. W przypadku niektórych eksperymentów potrzeba ostatecznej decyzji, ponieważ wydaje mi się, że zawodnicy tacy jak Galan, Czerwiński, Kuusk, Klemenz będą lepiej prezentować się w momencie, w którym będą przywiązani do jednej pozycji.

Na plus stałe fragmenty, po których stwarzaliśmy zagrożenie i strzeliliśmy parę bramek. Na minus fatalnie przegrane derby z Górnikiem. Tutaj trener Górak powinien znaleźć receptę, by takich spotkań GieKSa nie przegrywała już w szatni. To, co może się jeszcze podobać to wychodzenie z kłopotów. W drugiej oraz pierwszej lidze szkoleniowiec przeszedł przez wszystkie możliwe kryzysy z drużyną. Ekstraklasa nie wybacza błędów i kiedy – po kilku ligowych porażkach oraz odpadnięciu w Pucharze Polski – mieliśmy zalążki kryzysu, to trener ogarnął to dość spokojnie. Brawo.

Ogólnie brawa za rundę, ale nie spoczywajmy na laurach. Weryfikacja pozytywna.

Kontynuuj czytanie

Hokej

Śmierć, podatki i porażka GieKSy w półfinale Pucharu Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

28 grudnia w Krynicy-Zdrój kilka minut po godzinie 17:30 rozpoczął się pierwszy półfinał turnieju o Puchar Polski, a kije skrzyżowali GKS Katowice i GKS Tychy.

W 3. minucie meczu powinno być 1:0 dla drużyny z Tychów, ale Murray efektownie wyłapał strzał Jeziorskiego. Chwilę później po prostym błędzie tyszan w dobrej okazji znalazł się Sokay, ale nie dość, że wystrzelił prosto w Fucika, to w dodatku w międzyczasie ruszona została jego bramka. W kolejnych minutach, zgodnie z przewidywaniami, przeważał GKS Tychy, jednak w swoich akcjach nie byli już tak blisko zdobycia gola, jak przy wspomnianej sytuacji Jeziorskiego. Katowiczanie jednak nawet nie zagrażali bramce rywala. Na nieco ponad minutę przed końcem tercji sędziowie podyktowali pierwszą karę w tym spotkaniu – na ławkę za uderzanie kijem odesłany został Koponen. Pierwsza część meczu zakończyła się bezbramkowym remisem, choć w oddanych strzałach tyszanie prowadzili aż 11 do 2.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od wybronienia pozostałej niecałej minuty w osłabieniu. Co nie udało się tyszanom w 3. minucie, udało się w 23. Po akcji złożonej z kilku podań Łyszczarczykowi pozostało umieścić krążek w odsłoniętej bramce. Zdołaliśmy wyjść z akcją 2 na 1, Mroczkowski postanowił indywidualnie zakończyć akcję, najpierw próbując wyminąć obrońcę, ale ostatecznie nie oddał nawet strzału, a po chwili został ukarany za ostrość w sytuacji pod bandą w tercji neutralnej. Tyszanie zagrozili głównie na początku przewagi, ale dobrze zachował się Murray. Nawet, gdy GieKSa przedostawała się do tercji rywala, to rzadko kończyło się to celnym strzałem. Zupełnie niespodziewanie pod koniec tercji Jakub Hofman uprzedził Kaskinena do krążka, przymierzył i precyzyjnie wystrzelił z nadgarstka, dając nam wyrównanie. Po chwili już drugi raz w tym spotkaniu ukarany został Mroczkowski, a co więcej – była to kara 5-minutowa za atak na głowę. Murray zupełnie nie wiedział, gdzie jest krążek i na 7 sekund przed syreną kończącą drugą odsłonę spotkania Lehtonen zdobył gola na 2:1.

Jako, że kara meczu nie anuluje się po straconym golu – trzecią tercję rozpoczęliśmy od jeszcze niespełna 4 minut w osłabieniu, ale wynik w tym czasie nie uległ zmianie. W 45. minucie Fraszko umieścił krążek w bramce, ale sędziowie zażądali weryfikacji wideo, bo w kontakcie z Fucikiem był Patryk Wronka. Po analizie stwierdzili jednak, że była to wina obrońcy GKS-u Tychy i wyrównująca bramka została uznana. Szybko zrobiło się groźnie w naszej tercji, ale Murray świetnie kijem wybił krążek Jeziorskiemu. Trzecia tercja była zdecydowanie najbardziej wyrównaną odsłoną tego półfiału, ale w 52. minucie tyszanie trzeci raz wyszli na prowadzenie – Heljanko dobił krążek do pustej bramki. Niedługo potem było już 4:2 – z kontrą 2 na 1 wyszli tyszanie, Łyszczarczyk wyczekał Murray’a, który położył się jeszcze przed jego strzałem i znów straciliśmy gola praktycznie do pustej bramki. Równie szybko złapaliśmy ponownie kontakt, bo dobrze pod bramką Fucika po raz drugi odnalazł się Fraszko. Korzystając z przerwy w grze o timeout na niecałe 2 minuty przed końcem tercji poprosił trener Płachta. Niedługo potem Murray zjechał do boksu, ale błyskawicznie Heljanko strzałem z własnej tercji strzelił na 5:3. Nasz bramkarz jeszcze raz zjechał z lodu, by jego miejsce zajął dodatkowy napastnik, ale wynik już nie uległ zmianie.

GKS Tychy – GKS Katowice 5:3 (0:0, 2:1, 3:2)
1:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Heljanko, Filip Komorski) 22:54
1:1 Jakub Hofman (Mateusz Michalski, Igor Smal) 38:08
2:1 Matias Lehtonen (Rasmus Heljanko, Joona Monto) 39:53 5/4
2:2 Bartosz Fraszko (Grzegorz Pasiut, Pontus Englund) 45:31
3:2 Ramus Heljanko (Filip Komorski, Alan Łyszczarczyk) 51:59
4:2 Alan Łyszczarczyk 54:02
4:3 Bartosz Fraszko (Albin Runesson) 54:57
5:3 Rasmus Heljanko 58:45

GKS Tychy: Fucik – Kaskinen, Bizacki, Lehtonen, Monto, Jeziorski – Viinikainen, Kakkonen, Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Ciura, Pociecha, Viitanen, Turkin, Paś – Bryk, Krzyżek, Larionovs, Ubowski, Gościński.

GKS Katowice: Murray – Englund, Runesson, Wronka, Pasiut, Fraszko – Norberg, Verveda, Dupuy, Sokay, Mroczkowski – Koponen, Varttinen, Salituro, Anderson, Kallionkieli – Maciaś, Smal, Michalski, Jakub Hofman, Jonasz Hofman.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga