Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów na temat GieKSy: Pewne zwycięstwo GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

W sobotę piłkarki GieKSy rozpoczęły sezon ligowy. Pierwszym przeciwnikiem była drużyna Górnika Łęczna, niestety, spotkanie zakończyło się przegraną naszego zespołu 0:2 (0:1). W 3 kolejce Fortuna 1 Ligi, GKS zremisował z Podbeskidziem 2:2 (1:2). Prasówkę po tym meczu przeczytacie TUTAJ. W Warszawie rozlosowano pary 1/32 finału Pucharu Polski, GieKSa zmierzy się z Olimpią Zambrów.

Siatkarze po udziale w turnieju Prezero Grand Prix PLS trenują na obiektach w Katowicach.

W okresie przygotowawczym do rozgrywek ligowych hokeiści rozegrali jeden mecz sparingowy (z Podhalem) oraz wzięli udział w turnieju z okazji 75-lecia powstania RE-Plast Unii Oświęcim.

 

PIŁKA NOŻNA

gol24.pl – GKS Górnik Łęczna zwyciężył w pierwszym meczu sezonu GKS Katowice

Na inaugurację nowego sezonu Ekstraligi kobiet piłkarki łęczyńskiego Górnika pokonały przed własną publicznością GKS Katowice. W sobotnim meczu w zielono-czarnych barwach zadebiutowało sześć nowych zawodniczek.

[…] „Górniczki” przystąpiły do rozgrywek z chęcią poprawienia wyniku z poprzedniej kampanii, którą zakończyły z brązowymi medalami. Drużyna z Łęcznej przeszła latem dużą metamorfozę i jej dyspozycja w meczach o stawkę była swego rodzaju niewiadomą. Ze składu ubyło bowiem dziewięć istotnych piłkarek, które w większości zostały zastąpione przez młode i perspektywiczne zawodniczki.

[…] W pierwszym spotkaniu sezonu „Górniczki” objęły prowadzenie w 39. minucie, a do siatki trafiła Roksana Ratajczyk. 22-letnia piłkarka mogła otworzyć wynik rywalizacji już wcześniej, ale dopiero w trzeciej swojej sytuacji bramkowej wpisała się na listę strzelczyń.

Po zmianie stron przewaga zielono-czarnych była wyraźna, ale podopieczne Roberta Makarewicza zdołały zdobyć tylko jednego gola. Jego autorką była Klaudia Lefeld. Bramek dla łęcznianek mogło paść więcej, ale ostatecznie najważniejsze dla gospodyń było wywalczenie kompletu punktów, niezależnie od ilości strzelonych goli.

 

gksgornik.leczna.pl – Zwycięski początek!

[…] Już w premierowych minutach obie ekipy stworzyły sobie dobre sytuacje. Po naszej stronie na bramkę GieKSy w 10. minucie uderzała Roksana Ratajczyk, ale piłka przeleciała minimalnie obok słupka. Od tego momentu mecz toczył się od jednego pola karnego do drugiego, a jego tempo było naprawdę wysokie. Równo po upływie 30. minuty byliśmy niezwykle blisko prowadzenia – tym razem jednak strzał Ratajczyk wylądował na bocznej siatce. W przypadku naszej pomocniczki idealnie sprawdziło się przysłowie „do trzech razy sztuka”, bo to właśnie Ratajczyk w minucie 39. otworzyła wynik spotkania!

Druga połowa mogła rozpocząć się dla nas fantastycznie. W minucie 52. świetnie prawą stroną przedarła się Klaudia Lefeld, która dograła do Oliwii Frontczak. Ta jednak skiksowała, a co za tym idzie, futbolówka swój lot zakończyła wysoko nad poprzeczką. Mimo braku drugiego gola, to my na tym etapie zdecydowanie dominowaliśmy na murawie, nie pozwalając przeciwniczkom na przedarcie się w naszą szesnastkę.

Po 66. minutach w zasadzie powinno być już 3:0. Na tablicy nadal widniał jednak najskromniejszy rezultat. Dosłownie 60 sekund później perfekcyjnym przechwytem popisała się Klaudia Lefeld, która równie dobrze wykończyła solową akcję i trafiła na 2:0! Taka zaliczka pozwoliła nam bezpiecznie kontrolować dalszy przebieg spotkania i zacząć sezon od zwycięstwa!

 

sportdziennik.com – Nadchodzi maraton

Przed serią trzech meczów na własnym stadionie GKS Katowice musi zrobić wszystko, aby ugrać w tych spotkaniach jak najwięcej.

Ile potrafią dać trzy starcia z rzędu w roli gospodarza, pokazuje w ekstraklasie chociażby Jagiellonia. Podlaska drużyna w 3 kolejkach sezonu ani razu nie wyjechała poza Białystok, co poskutkowało 7 zdobytymi w niezłym stylu punktami i fotelem współlidera tabeli. W ciągu następnych 10 dni „GieKSa” także nie wyściubi nosa poza Bukową.

Patrząc po dwóch pierwszych spotkaniach – pechowym remisie z Resovią i porażce z Miedzą Legnica – najjaśniejszym punktem zespołu jest jak na razie Dawid Kudła. Na inauguracji sezonu koledzy z pola jeszcze dorównywali swojemu bramkarzowi, ale podczas wyjazdu na Dolny Śląsk 29-latek był już najjaśniejszym punktem GKS-u. Z jednej strony może cieszyć to, że golkiper jest tak dobrze dysponowany, a z drugiej powinno martwić, że tym wyróżniającym się jest akurat ten, który do roboty powinien mieć jak najmniej.

Wątpliwe, aby w trzech kolejnych spotkaniach Kudła miał podbramkowy urlop. Już w sobotę katowiczanie podejmą silnego spadkowicza Podbeskidzie Bielsko-Biała, które będzie chciało zrehabilitować się za kompromitującą nieco porażkę 0:3 z Odrą Opole przed własną publiką.

Potem, w czwartek, do stolicy województwa przyjedzie Sandecja Nowy Sącz, która z trenerem Dariuszem Dudkiem radzi sobie ponadprzeciętnie, a w poprzednim sezonie zaliczyła głośną serię 17 meczów bez porażki. Dudek zresztą jest w Katowicach szkoleniowcem doskonale znanym, bo przecież to z nim na ławce GKS spadł w 2019 roku do II ligi.

Domowy maraton zakończy z kolei niedzielne spotkanie, które należy określać jako najgorętszy hit tamtej kolejki. Na Bukową przyjedzie bowiem nielubiane (delikatnie rzecz ujmując) w Katowicach i na całym Górnym Śląsku Zagłębie Sosnowiec.

Trudno stwierdzić, czego „GieKSa” może spodziewać się po zespole zza Brynicy, który na ten moment pozostaje jeszcze jedną wielką zagadką. Śląsko-zagłębiowskie derby to jednak pojedynek więcej niż tylko sportowy, w którym wsparcie kibiców będzie miało kluczowe znaczenie. Katowiczanie powinni z niego korzystać w każdym z tych meczów, aby dzięki niemu lepiej usadowić się w pierwszej lidze i dostosować do nowych warunków po awansie.

 

poranny.pl – Fortuna Puchar Polski: Jagiellonia – Lechia Gdańsk, Wigry – Legia Warszawa, Olimpia Zambrów – GKS Katowice

Jagiellonia zagra u siebie z Lechią Gdańsk, Wigry Suwałki podejmą Legię Warszawa, a Olimpia Zambrów – GKS Katowice w 1. rundzie Fortuna Pucharu Polski. Spotkania zaplanowano na 21-23 września lub 28-30 września.

Przed losowaniem, które zostało przeprowadzone w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej, wszystkie ekipy z naszego regionu marzyły, by wystąpić przed własnymi kibicami w meczu z atrakcyjnym, mocnym przeciwnikiem. Marzenia się spełniły.

[…] Olimpia ma teoretycznie najsłabszego, bo pierwszoligowego przeciwnika, ale przyjazd do Zambrowa tak znanej firmy, jak GKS Katowice, będzie wielkim, sportowym wydarzeniem.

W tym sezonie pula nagród w Fortuna Pucharze Polski wynosi aż 10 milionów złotych, z czego połowa przypadnie triumfatorowi meczu finałowego, do którego dojdzie 2 maja przyszłego roku na PGE Narodowym w Warszawie.

 

SIATKÓWKA

sportdziennik.com – Wyzwanie jakich mało…

[…] Stało się tradycją, że zawodnicy rozpoczynają zajęcia od badań sprawnościowych i testów w ramach diagnostyki funkcjonalnej pod okiem trenera przygotowania motorycznego Piotra Karlika i fizjoterapeuty Grzegorza Rzeteckiego. Potem przyszedł czas na badania siły i mocy w katowickiej AWF.

[…] Fizycznie zawodnicy wyglądają całkiem nieźle, ale trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że różnie przechodzili koronowirusa. Są zawodnicy, którym covid-19 dał się poważnie we znaki i do tej pory zmagają się z różnymi, drobnymi, acz dokuczliwymi problemami.

Na tę chwilę w drużynie brakuje jednego przyjmującego, ale ta zagadka powinna niebawem się wyjaśnić. Do zespołu ma powrócić 28-letni Argentyńczyk Gonzalo Quiroga, który występował przez 2. sezony 2017/19, choć w tym drugim był po operacji barku i przeszedł długo rehabilitację.

 

siatka.org – Grzegorz Słaby: na razie nie zaprzątam sobie głowy tym, co będzie

GKS Katowice rozpoczął już przygotowania do nadchodzącego sezonu PlusLigi. Póki co do treningów wróciło jedenastu zawodników, bowiem dwóch jest na zgrupowaniach swoich reprezentacji. – Ich nieobecność to poważne utrudnienie, szczególnie rozgrywającego, bo przecież musi on nawiązać dobrą współpracę z pozostałymi zawodnikami, a zwłaszcza z atakującym – przyznał trener Grzegorz Słaby.

GKS Katowice w minionej edycji rozgrywek PlusLigi zajął dziewiąte miejsce, choć był bardzo blisko awansu do fazy pla-off. Po zakończeniu sezonu w składzie doszło do sporych zmian. – Chcemy robić z dnia na dzień rzetelny zajęcia, by zespół był jak najlepiej przygotowany do sportowej rywalizacji – podkreślił trener GKS-u Grzegorz Słaby.

Nowa kadra GKS-u prezentuje się interesująco, jednak póki co nikt nie mówi otwarcie o celach na nadchodzącą edycję rozgrywek. – Mamy plany, które chcemy wykonać. W poprzednim sezonie, wedle wielu ekspertów, skazywało GKS na grę o utrzymanie się, a wyszło chyba więcej niż przyzwoicie. Tak więc na razie nie zaprzątam sobie głowy tym, co będzie, nie wybiegam w przyszłość, lecz skupiam się na obowiązkach jakie mamy każdego dnia – przyznał szkoleniowiec. Siatkarze mają już za sobą badania zdrowotne i sprawnościowe. – Szczegółowych wyników testów jeszcze nie znamy, ale, na podstawie własnych obserwacji, jestem przekonany, że podczas długiej 4-miesięcznej przerwy zawodnicy wcale nie leniuchowali – dodał trener przygotowania motorycznego Piotr Karlik.

Zespół z Katowic aktualnie przygotowuje się w jedenastoosobowym składzie. Brakuje nowego rozgrywającego, Amerykanina Micah Ma’a oraz przyjmującego, Belga Tomasa Rousseaux. Oboje przygotowują się wraz ze swoimi reprezentacjami do mistrzostw kontynentalnych. – Ich nieobecność to poważne utrudnienie, szczególnie rozgrywającego, bo przecież musi on nawiązać dobrą współpracę z pozostałymi zawodnikami, a zwłaszcza z atakującym – zaznaczył trener Słaby.

[…] Brak dwóch zawodników to kłopot dla szkoleniowca, chociaż sztab stara się radzić sobie jak może. –  Fajnie byłoby trenować w szóstkach, ale to raczej nie możliwe – przyznał trener GKS-u. – Nawet nie można kogoś wypożyczyć, bo przecież zespoły z niższych również rozpoczęły przygotowania do sezonu. Musimy jednak ten problem jakoś przeskoczyć i może kogoś zaprosimy do wspólnych zajęć. Pod koniec sierpnia mamy pierwszy sparing z BBTS-em Bielsko-Biała, ale to będzie raczej odskocznia od treningów. Do planów jakie wcześniej poczyniliśmy doszedł jeszcze mecz kontrolny z reprezentacją Egiptu, która odwiedzi nasz kraj – zakończył Grzegorz Słaby.

 

HOKEJ

hokej.net – Pewne zwycięstwo GieKSy

Od zwycięstwa etap meczów sparingowych rozpoczęli hokeiści GKS-u Katowice. Podopieczni Jacka Płachty pokonali Tauron Podhale Nowy Targ 5:2.

Od zwycięstwa etap meczów sparingowych rozpoczęli hokeiści GKS-u Katowice. Podopieczni Jacka Płachty pokonali Tauron Podhale Nowy Targ 5:2.

Katowiczanie przystąpili do spotkania bez kilku ważnych ogniw. Nie zagrał kapitan Grzegorz Pasiut, a także najnowszy nabytek GieKSy Mathias Lehtonen.

– Dziś wystąpiliśmy praktycznie bez nominalnego środkowego – zwrócił uwagę Jacek Płachta, trener GieKSy, który miał okazję przyjrzeć się zawodnikom testowanym. O angaż w GieKSie walczą między innymi defensor Aleksandr Jakimienko oraz dwóch napastników David Lebek i Jakub Prokurat.

Jakimienko ma w swoim dorobku blisko 150 meczów na zapleczu KHL, ale w poprzednim sezonie nie grał. Lebek jest wnukiem Maksymiliana Lebka, legendarnego zawodnika GieKSy. Ostatnio występował w drużynach młodzieżowych Krefelder EV 1981 razem z… Jakubem Prokuratem.

Również Andriej Gusow sprawdził dwóch testowanych napastników: Krzysztofa Dudkiewicza i Dawida Majocha. Zresztą ten drugi wpisał się nawet na listę strzelców, zamykając tym samym listę strzelców.

Po pierwszej odsłonie katowiczanie prowadzili 2:0. Sposób na Pawła Bizuba znaleźli Piotr Ciepielewski i Szymon Mularczyk. Pierwszy z ich dobrze odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym, a drugi umieścił gumę w sieci po efektownej szarży Patryka Wronki.

Katowiczanie wykazali się większą kulturą gry i w 34. minucie podwyższyli prowadzenie. Po kombinacyjnej akcji Jakuba Prokurata i Macieja Kruczka do siatki trafił Szymon Skrodziuk.

Nowotarżanie kreowali sobie znacznie mniej sytuacji niż gospodarze. W 37. minucie sposób na Macieja Miarkę znalazł Bartłomiej Neupauer. Dwie minuty później GieKSa podwyższyła prowadzenie, wykorzystując okres gry w przewadze.

Okrasą meczu było trafienie Bartosza Fraszki z początku trzeciej tercji. 25-letni skrzydłowy przymierzył z nadgarstka z wysokości lewego bulika, a guma trafiła w samo okienko.

 

sportdziennik.com – Najlepsi na jubileusz

Mistrz kraju – JKH GKS Jastrzębie, brązowy medalista – GKS Tychy oraz czwarty zespół ostatniego sezonu – GKS Katowice – to rywale hokeistów Re-Plastu Unii Oświęcim w jubileuszowym turnieju z okazji 75-lecia klubu.

[…] Początkowo działacze mieli w planach zaproszenie ekip zagranicznych, ale obawiano się, że sytuacja pandemiczna może może im utrudnić organizację imprezy. Zdecydowano się na zaproszenie sąsiadów niemal zza miedzy i trenerzy będą mieli okazję dokonać kolejnych przymiarek personalnych w ustawieniu poszczególnych formacji.

[…] Oba GKS-y z Tychów oraz Katowic mają za sobą pierwsze mecze kontrolne. Na innym etapie wtajemniczenia jest ekipa z Jastrzębia, która intensywnie przygotowuje się do debiutu w eliminacjach Ligi Mistrzów i ma za sobą 4. sparingi. Jednak im więcej grania tym lepsze efekty będą w sezonie.

 

hokej.net – Huśtawka nastrojów i seria rzutów karnych

Dopiero seria rzutów karnych wyłoniła zwycięzcę meczu GKS Tychy – GKS Katowice, który odbył się w ramach turnieju zorganizowanego z okazji 75-lecia Klubu Sportowego Unii Oświęcim. Rozstrzygnięcie zapadło dopiero w siódmej serii najazdów!

W przekroju całego meczu lepiej prezentowali się podopieczni Krzysztofa Majkowskiego. W bramce znów błysnął Kamil Lewartowski, który w kilku sytuacjach popisał się znakomitym refleksem!

Po pierwszej odsłonie więcej powodów do zadowolenia mieli trójkolorowi, którzy prowadzili po trafieniu Mateusza Ubowskiego. 20-letni napastnik dostał dobre podanie od Jeana Dupuya i popisał się przepięknym uderzeniem z nadgarstka.

Katowiczanie w drugiej odsłonie powinni wyrównać. Mieli kilka dogodnych okazji, a najlepszą z nich zmarnował Patryk Wronka, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Lewartowskim. Tyski golkiper był jednak na posterunku!

W 43. minucie ekipa z piwnego miasta wykorzystała okres gry w przewadze i podwyższyła na 2:0. Na listę strzelców wpisał się Jegor Fieofanow, który posłał gumę pod poprzeczkę.

Katowiczanie chwilę później powinni złapać kontakt z rywalem. Powinni, bo znakomitej okazji nie wykorzystał Emil Švec, który rozpoczął testy w ekipie GieKSy. Czeski skrzydłowy po podaniu Grzegorza Pasiuta miał przed sobą pustą bramkę, ale Lewartowski w ekwilibrystyczny sposób złapał gumę do raka.

Podopieczni Jacka Płachty wrócili do meczu, wykorzystując dwa okresy gier w przewagach. Do siatki trafili Carl Hudson i Mateusz Michalski.

W 56. minucie prowadzenie tyszanom przywrócił Szczechura, ale GieKSa zdołała jeszcze doprowadzić do wyrównania. W przewadze trafił Matias Lehtonen dla którego był to nieoficjalny debiut w katowickim klubie.

Wobec braku rozstrzygnięcia w regulaminowym czasie gry, sędziowie zarządzili serię rzutów karnych. W niej jako jedyny trafił Jean Dupuy.

 

Kluczowa trzecia tercja. Dobra postawa bramkarskich „dwójek”

Trzy bramki strzelone w trzeciej tercji przesądziły o zwycięstwie Re-Plast Unii Oświęcim nad GKS-em Katowice. Biało-niebiescy wygrali całe spotkanie 4:1, a mecz miał kilku bohaterów.

Obaj trenerzy zdecydowali się na kilka zmian w składach, a niewątpliwie tymi najważniejszymi były korekty na pozycji bramkarzy. Szansę pokazania się otrzymali Robert Kowalówka i Maciej Miarka, którzy zaprezentowali się z dobrej strony. Ba, to w ich ręce powędrowały nagrody dla najlepszych zawodników meczu.

W pierwszym ataku Unii znakomicie odnalazł się Daniił Oriechin, który zdobył dwie bramki i zanotował asystę, a w trzeciej swoje zrobił Andrej Themár, zdobywając niezwykle ważnego gola na 2:1.

[…] Spotkanie od samego początku toczone było w niezłym tempie. Nie zabrakło też twardej gry pod bandami i ostrzejszych wejść ciałem.

Po pierwszej odsłonie więcej powodów do zadowolenia mieli katowiczanie, którzy prowadzili 1:0. W 12. minucie fatalny w skutkach błąd popełnił Aleksandr Łoginow, który zamiast zagrać krążek po rollingu zdecydował się podanie do środka tercji. Ten zamysł przewidział Patryk Krężołek i otworzył wynik spotkania, popisując się precyzyjnym uderzeniem pod poprzeczkę.

Biało-niebiescy mogli wyrównać w 26. minucie. Katowiczanie zbyt wolno się zmienili, więc w sytuacji sam na sam z Maciejem Miarką znalazł się Victor Rollin Carlsson. Szwedzki środkowy położył katowickiego bramkarza, ale nie zdołał trafić do siatki.

Rezerwowy golkiper GieKSy świetnym refleksem popisał się też w 37. minucie, gdy zatrzymał kąśliwe uderzenie z pierwszego krążka autorstwa Teddy’ego Da Costy. Chwilę później Miarka musiał wyciągnąć gumę z siatki. Obronił uderzenie Oriechina, dobitkę Sebastiana Kowalówki, ale przy kolejnej poprawce Zacka Phillipsa nie miał już szans. Na tablicy świetlnej widniał więc remis 1:1.

W trzeciej odsłonie oświęcimianie mocniej zaatakowali i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 47. minucie gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Andrej Themár, który dobrze zachował się w zamieszaniu podbramkowym.

Kluczowa dla dalszych losów spotkania okazała się interwencja Roberta Kowalówki z 51. minuty. Katowiczanie grali wówczas w przewadze, a „Jorguś” na pełnym szpagacie wybronił kąśliwe uderzenie Grzegorza Pasiuta. Kibice Unii nagrodzili go za to owacją na stojąco.

Później z kontrą urwał się Krystian Dziubiński, ale w sytuacji sam na sam został sfaulowany przez powracającego obrońcę. Sędziowie podyktowali rzut karny, a do ustawionej na środku tafli gumy podjechał sam poszkodowany i trafił do siatki. Ostatecznie – po protestach katowiczan – sędziowie wycofali się z pierwotnej decyzji i nie zaliczyli gola. W komunikacie przekazanym przez spikera wyjaśniono, że „Dziubek” niezgodnie z przepisami dobił krążek.

Oświęcimianie szli za ciosem i w 53. minucie uderzenie Zacka Phillipsa do bramki przekierował Daniił Oriechin. Maciej Miarka nie miał w tej sytuacji żadnych szans.

Na dwie minuty przed końcem trener Jacek Płachta postawił wszystko na jedną kartę. Zdjął z bramki Miarkę i wprowadził do gry dodatkowego napastnika. Ten manewr nie przyniósł żadnego efektu, lecz przyczynił się do straty czwartego gola. Gumę w pustej bramce umieścił Daniił Oriechin.

Podopieczni Toma Coolena zajmują obecnie pierwsze miejsce w turniejowej tabeli. Wygrają zmagania pod warunkiem, że jastrzębianie stracą choćby punkt w meczu z GKS-em Katowice.

 

Katowiczanie lepsi o jednego gola. Puchar dla Unii

W ostatnim meczu turnieju zorganizowanego z okazji 75. rocznicy powstania Klubu Sportowego Unia Oświęcim GKS Katowice pokonał JKH GKS Jastrzębie 2:1. Taki wynik sprawił, że puchar powędrował do rąk oświęcimian, a konkretnie ich trenera – Toma Coolena.

Jastrzębianie do spotkania z katowiczanami przystąpili, mając zaledwie 16 zawodników z pola.

[…] Z kolei w składzie GieKSy nastąpiła istotna zmiana. Za Macieja Kruczka (odczuwającego skutki urazu odniesionego w sobotnim spotkaniu z Unią) w pierwszej formacji obrony pojawił się nominalny środkowy Matias Lehtonen. Na nowej pozycji pokazał się z niezłej strony.

Po pierwszej odsłonie był bezbramkowy remis, choć w 5. minucie dobrą okazję miał Rusłan Baszyrow. Rosjanin urwał się z kontrą, ale został zatrzymany przez Johna Murraya.

Katowiczanie w pierwszej odsłonie trzykrotnie grali w przewadze, ale nie wykorzystali żadnego z tych okresów. Groźne strzały oddawał zwłaszcza Carl Hudson, ale ekipa znad czeskiej granicy ofiarnie się broniła.

Podopieczni Róberta Kalábera na początku drugiej odsłony otworzyli wynik spotkania. Na listę strzelców wpisał się Dominik Jarosz.

Ale katowiczanie popisali się szybką ripostą. Po ładnej wymianie podań do jastrzębskiej bramki trafił Emil Švec, który w piątek oficjalnie rozpoczął testy w GieKSie. Wcześniej walczył o kontrakt w czeskim pierwszoligowcu – HC RT Torax Porubie.

Czeski skrzydłowy mógł zdobyć drugiego gola w ostatniej części gry, ale zabrakło mu odrobiny precyzji. Więcej zimnej krwi zachował Bartosz Fraszko, który w 47. minucie wykorzystał dobre podanie Grzegorza Pasiuta i przymierzył w długi róg.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Adrenalina i wystrzały endorfin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Cóż to był za mecz! To właśnie dla takich chwil warto być kibicem. Wiadomo, że czasem się wygrywa, czasem przegrywa, w końcówkach meczów jest nadzieja na odrobienie strat czy utrzymanie wyniku, a bywa i tak, że po pierwszej połowie jest pozamiatane w jedną czy drugą stronę. Co jakiś czas zdarza się natomiast mecz-perełka. Zwroty akcji, piękne bramki, kapitalne interwencje bramkarzy, a w dobie VAR, te momenty napięcia, a potem euforii lub rozczarowania. Na Nowej Bukowej wczoraj było wszystko. Naprawdę – nie skłamię, jeśli powiem, że był to jeden z najbardziej emocjonujących meczów, na których byłem.

Ile tam się działo… Najpierw dominacja GieKSy, znów nawałnica imienia Stałych Fragmentów Gry, kilka okazji bramkowych. Strzały z dystansu Nowaka czy Kowalczyka. Wybita piłka z linii po uderzeniu głową Zrelaka. I nagle – szok. Jedna kontra Radomiaka – ale jaka! Na pełnej szybkości, na sprincie, z przewagą. Szybki zwód Balde i piękny strzał w boczną siatkę od wewnętrznej strony. Kudła bez szans. I GieKSa dalej cisnęła swoje, znów okazje i szybko bramka wyrównująca.

A to co zrobił Bartosz Nowak to był prawdziwy majstersztyk. Inteligencja zawodnika, ale też decyzja o podjęciu ryzyka niekonwencjonalnego zagrania. I to wykonanie. Rzut wolny godny mistrzów. Na powtórkach jeszcze lepiej to wygląda niż było na żywo. Bo tutaj nie tylko technika się liczyła. Odległość była naprawdę spora i żeby nie dać szans świetnemu przecież wczoraj Majchrowiczowi, musiał tę piłkę uderzyć naprawdę mocno. Perfekcja.

A po chwili łyżka, a w sumie to spora łycha dziegciu w tej beczce felietonowego miodu. GKS znów traci bramkę w ostatnich pięciu minutach połowy. No ludzie, zlitujcie się i utrzymujcie tę koncentrację, bo ileż można? W dwunastu ostatnich meczach to już trzynasta bramka stracona pięć lub mniej minut przed końcowym gwizdkiem. Naprawdę sztab trenerski i ludzie odpowiedzialni za „fizykę” powinni każdemu zawodnikowi dać tabletki z kofeiną czy kostki cukru, do zażywania około 30. minuty meczu, żeby nie zasypiać pod koniec pierwszej czy drugiej połowy. Bo to zbyt powtarzalne, żeby nic z tym nie robić. Do diabła! Arsene Wenger tak kiedyś robił w Arsenalu, przed meczami, co prawda potem po tej kofeinie zawodnicy latali do kibla, ale to szczegół.

Koniec dziegciu, wracamy do miodu. Nawet po straconej bramce na 2:2 katowiczanie jeszcze mieli świetną okazję, ale znanym tylko sobie sposobem Majchrowicz fenomenalnie wyciągnął ręką piłkę po strzale Kowalczyka. Mamy trochę pecha do interwencji bramkarzy w tej rundzie, bo przecież bardzo podobną obronę zaliczył Kacper Tobiasz, gdy przy Łazienkowskiej uderzał jego imiennik – Łukasiak.

Po przerwie już tyle bramek nie było, ale nadal GKS grał dobrze. No i wisienką na torcie było piękne uderzenie Marcina Wasielewskiego. I tu podobnie jak przy golu Nowaka, bramka jest jeszcze piękniejsza, gdy ogląda się ją na powtórkach, zwłaszcza tych zza bramek. Sposób, w jaki zgasił tę uderzoną przecież z powietrza piłkę, jak futbolówka płasko, a jednocześnie z rotacją, poleciała do bramki… palce lizać, to golazo.

Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę wielu kibicom, że nasz zawodnik nazywa się Marcin WasiElewski. Tam jest „e” w środku, w odróżnieniu od Marcina Wasilewskiego, byłego reprezentanta Polski, zawodnika Anderlechtu i Leicester. Tak, ten co grał w Belgii i Anglii był w GKS kiedyś na testach, nawet załapał się na przedsezonową drużynową fotkę, ale do GKS nie trafił. Więc jak coś to nie on. A piszę o tym dlatego, po przy skandowaniu nazwiska po golu czy przy czytaniu składów, mocno przebija się jeszcze nieprawidłowo wykrzykiwane nazwisko naszego ofensywnego obrońcy. Więc dodawajcie tam to „e”.

Co do gola Marcina, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na zachowanie Mateusza Kowalczyka, który rozprowadzając tę akcję był faulowany, ale zdecydował się utrzymać się na nogach i dzięki temu padła bramka. To jest ta waleczność!

To nie był koniec emocji. Zamarliśmy, gdy Tapsoba strzelił bramkę na 3:3, a ja niemal wpadłem w wewnętrzną furię z powodu n-tego straconego gola w końcówce. Można było już zaczynać psioczyć, że znów grając dobrze, zwycięstwo nam się wymyka na sam koniec.

A potem mieliśmy piłkarskie ASMR. Osobiście jestem absolutnym fanem doznań słuchowych na stadionach. Nie chodzi mi jednak stricte o doping, tylko niuanse, zmiany dynamiki odgłosów reakcji trybun. I wczoraj to było coś absolutnie kapitalnego. Prześledźcie sobie w transmisji z meczu czy filmik z decyzji sędziego po VAR. Wygląda to tak, że sędzia podbiega do monitora i w tym czasie kibice GKS lekko, ale śpiewają, bębniarze walą w bębny. Arbiter odbiega od monitora i było wiadomo, że zaraz będzie decyzja. Nagle robi się nienaturalna, niemal absolutna cisza, bębny przestają brzmieć – w powietrzu czuć ogromne napięcie i nadzieję. Sędzia pokazuje gest ekranu i anulowania gola i momentalnie, z tej ciszy, niczym eksplozja bomby, stadion wybucha euforyczną radością. Ten ryk był większy niż przy golach. Coś absolutnie wspaniałego.

Sędzia Tomasz Kwiatkowski to ciekawy przypadek. Gdy robiłem newsa o arbitrze na to spotkanie, zapomniałem dać wzmianki, że oprócz meczów GKS, sędziował też jeden niezwykle istotny dla naszego klubu pojedynek. Przedostatnia kolejka sezonu 2023/24 i pamiętne derby Trójmiasta, kiedy to jedynie zwycięstwo Lechii dawało nam realną szansę na awans. Doliczony czas gry, sędzia wzywany do VAR-u, aby sprawdzić potencjalny rzut karny dla Arki. Gdy byliśmy już pewni, że jedenastka dla gdynian będzie podyktowana, a nas czekają baraże, sędzia wykonał gest pokazujący, że karnego nie będzie. I wczoraj dokładnie, z identyczną ekspresją ten gest powtórzył. Piękne dla nas deja vu.

A potem było już nerwowe oczekiwanie na końcowy gwizdek. Rzadko kiedy, ale ciężko było mi usiedzieć na miejscu, więc musiałem sobie stukać o pulpit. A gdy ostatnia para z ust arbitra poszła, stadion ogarnęło wielkie szczęście. GieKSa wygrała mecz!

„Kibice to tygrysy, a takie mecze tygrysy lubią najbardziej” – powiedział Rafał Górak na konferencji, gdy spytałem go o wagę takich właśnie spotkań dla budowania drużyny. Nie da się ukryć, nawet jeśli piłkarze i trenerzy przykładają dużą wagę do taktyki, tych wszystkich półprzestrzeni, faz przejściowych i trzecich tercji, to to, co buduje całą otoczkę futbolu, jako dyscypliny sportowej, to właśnie takie spektakularne emocje, radości, rozpacze, ale właśnie też mecze z tak wielkim napięciem, jak wczoraj. Ktoś powie – fajnie by było mieć drużynę, która dominuje w lidze. Jednak zastanawiam się, czy naprawdę byłoby ciekawe być takim kibicem Celtiku czy Rangersów, którzy w lidze ekscytujące mecze mają tylko między sobą, a tak poza tym to w kraju wszystkim dają oklep, a w Europie od wszystkich dostają oklep? Nuda straszna. My też tej nudy doświadczaliśmy. Przecież nawet w pierwszej lidze przez wiele, wiele lat, takie mecze był rzadkością.

W końcu tego Radomiaka pokonaliśmy. Poprzedni sezon – wiadomo, nieudana inauguracja, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, czym tę ligę się je. W Radomiu mecz, który mogliśmy zarówno wygrać, jak i przegrać. Ja pamiętam jeszcze starcie z Radomiakiem w Pucharze Polski – też przegrane. Dlatego w końcu przełamaliśmy tego rywala. To też się ceni. I to mimo wspomnianej dyspozycji Majchrowicza, który Nowej Bukowej nie będzie wspominał dobrze, bo przecież chłopak przeżywał euforię kibiców GKS za swoimi plecami już w marcu, gdy przyjechał tutaj na otwarcie nowego stadionu, jako piłkarz Górnika. Zastanawiałem się przez chwilę, czy to jedyny piłkarz przeciwników, który już dwa razy zdążył polec na Nowej Bukowej, ale przypomniało mi się, że jest przecież jeszcze Dawid Abramowicz.

Było trochę kontrowersji w tym meczu, ale nie wydaje się, że były one aż tak oczywiste, żeby trener Joao Henriques aż tak płakał. Szczerze mówiąc widziałem go jako szkoleniowca stonowanego, poukładanego, a teraz zaczyna przeżywać syndrom oblężonej twierdzy. Już po poprzednim którymś meczu był bardzo nieprzyjemny dla dziennikarza na konferencji prasowej, dodatkowo przejechał się po arbitrze Wojciechu Myciu, rzucając jakieś kuriozalne teksty o swoich rodzicach. Tutaj też lekko zaczepnie potraktował redaktora Karola Bugajskiego, a jednocześnie nie chciał powiedzieć wprost, że chodzi mu o sędziów. Wygląda na to, że trener Henriques lekko odpływa i nie zdziwię się, jak zawinie niedługo manatki.

Zwycięstwo było ze wszech miar ważne. Nie tylko ze względu na punkty, choć zaraz do tego przejdę, tylko z powodów mentalnych. Schodzenie na przerwę reprezentacyjną po zwycięstwie to moment bardzo ważny, można odetchnąć, można odpocząć, w relaksie przyglądać się sobotnim i niedzielnym meczom tej kolejki. A co do punktów? Nagle okazuje się, że po siedmiu kolejkach mamy zaledwie jedno oczko mniej niż rok temu. A przecież 12 miesięcy temu byliśmy choćby po spektakularnym triumfie nad Jagiellonią. Choć przyznam, że to poprzedniego sezonu nie wiedziałem, ile ważą trzy punkty w piłce, to teraz deficyt tego jednego oczka jest niewielki. Mam w głowie takie dwa progi – jeden pewnej elementarnej przyzwoitości to średnia 1 punkt na mecz. To dawałoby w ostatecznym rozrachunku 34 punkty na sezon. Raczej za mało, żeby się utrzymać (choć akurat w poprzednich rozgrywkach spadku by nie było), ale jest to liczba dająca punkt wyjścia. Drugi próg to 38 punktów, który według mnie daje 95% szans na utrzymanie. Więc ten pierwszy stopień już mamy. Teraz należy go po prostu nie wytracić.

To był 300. mecz Rafała Góraka, a więc piękny jubileusz uczczony zwycięstwem. Co to jest za historia trenera w GieKSie. 76 meczów w pierwszej kadencji i aż 224 w obecnej. Historia filmowa, naznaczona nauką zawodu na szczeblu pierwszej ligi, potem już jako dojrzały szkoleniowiec przebrnięcie przez wszystkie plagi tego świata, aż do momentu w którym jest obecnie. Pięknego momentu, bo w ekstraklasie. Oczekujemy, żeby na 400. mecz było Mistrzostwo Polski. No dobra… niech będzie przynajmniej Puchar Polski.

Przed nami teraz chwila odpoczynku. Za dwa tygodnie gramy w Gdańsku z Lechią. I tutaj dwie kwestie, z których obie poruszyłem na konferencjach po meczu w Zabrzu i wczoraj. Przede wszystkim trzeba zrobić coś, żeby zacząć lepiej grać i punktować na wyjazdach. To duży problem już od wiosny, bo tam też w pewnym momencie dostawaliśmy regularny oklep w delegacjach. Druga sprawa to kwestia typowo motywacyjna, niezależnie od lokalizacji meczu. Z Arką i z Radomiakiem to też były tygrysy, drapieżne, walczące, tłamszące przeciwnika. A w Zabrzu zaledwie takie milusie kotki. Trzeba więc podziałać tak, aby ta agresja była na przyzwoitym poziomie niezależnie od meczu. Bo to, że w piłkę ta drużyna grać potrafi – pokazała już w tym sezonie. Gdy nasz zespół przyciśnie przeciwnika, mamy naprawdę dobrą ofensywę. Do poprawy oczywiście jest też ta gra obronna, bo nie można grać tak dobrze i tracić tyle bramek.

Powtórzę – piękne to było widowisko i znakomita GieKSa. Dla takich meczów warto być kibicem. Jeśli dla takiego starego pryka, jak ja (no dobra, nie takiego starego) mecz potrafi nadal wzbudzić tyle emocji, to wiedz, że coś się dzieje.

A jeśli bębniarze, którzy walą w te bębny niezależnie czy GKS zdobywa czy traci bramkę, nagle zastygają w bezruchu, gdy sędzia ma ogłosić decyzję VAR – to wiedz, że coś się dzieje do kwadratu.

Eksperci w Canal Plus nie mogli się nachwalić tego spotkania. To prawda. Ten mecz to była sól piłki nożnej.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga