Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Multisekcyjny przegląd doniesień mass mediów na temat GieKSy: Pewne zwycięstwo GieKSy
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.
W sobotę piłkarki GieKSy rozpoczęły sezon ligowy. Pierwszym przeciwnikiem była drużyna Górnika Łęczna, niestety, spotkanie zakończyło się przegraną naszego zespołu 0:2 (0:1). W 3 kolejce Fortuna 1 Ligi, GKS zremisował z Podbeskidziem 2:2 (1:2). Prasówkę po tym meczu przeczytacie TUTAJ. W Warszawie rozlosowano pary 1/32 finału Pucharu Polski, GieKSa zmierzy się z Olimpią Zambrów.
Siatkarze po udziale w turnieju Prezero Grand Prix PLS trenują na obiektach w Katowicach.
W okresie przygotowawczym do rozgrywek ligowych hokeiści rozegrali jeden mecz sparingowy (z Podhalem) oraz wzięli udział w turnieju z okazji 75-lecia powstania RE-Plast Unii Oświęcim.
PIŁKA NOŻNA
gol24.pl – GKS Górnik Łęczna zwyciężył w pierwszym meczu sezonu GKS Katowice
Na inaugurację nowego sezonu Ekstraligi kobiet piłkarki łęczyńskiego Górnika pokonały przed własną publicznością GKS Katowice. W sobotnim meczu w zielono-czarnych barwach zadebiutowało sześć nowych zawodniczek.
[…] „Górniczki” przystąpiły do rozgrywek z chęcią poprawienia wyniku z poprzedniej kampanii, którą zakończyły z brązowymi medalami. Drużyna z Łęcznej przeszła latem dużą metamorfozę i jej dyspozycja w meczach o stawkę była swego rodzaju niewiadomą. Ze składu ubyło bowiem dziewięć istotnych piłkarek, które w większości zostały zastąpione przez młode i perspektywiczne zawodniczki.
[…] W pierwszym spotkaniu sezonu „Górniczki” objęły prowadzenie w 39. minucie, a do siatki trafiła Roksana Ratajczyk. 22-letnia piłkarka mogła otworzyć wynik rywalizacji już wcześniej, ale dopiero w trzeciej swojej sytuacji bramkowej wpisała się na listę strzelczyń.
Po zmianie stron przewaga zielono-czarnych była wyraźna, ale podopieczne Roberta Makarewicza zdołały zdobyć tylko jednego gola. Jego autorką była Klaudia Lefeld. Bramek dla łęcznianek mogło paść więcej, ale ostatecznie najważniejsze dla gospodyń było wywalczenie kompletu punktów, niezależnie od ilości strzelonych goli.
gksgornik.leczna.pl – Zwycięski początek!
[…] Już w premierowych minutach obie ekipy stworzyły sobie dobre sytuacje. Po naszej stronie na bramkę GieKSy w 10. minucie uderzała Roksana Ratajczyk, ale piłka przeleciała minimalnie obok słupka. Od tego momentu mecz toczył się od jednego pola karnego do drugiego, a jego tempo było naprawdę wysokie. Równo po upływie 30. minuty byliśmy niezwykle blisko prowadzenia – tym razem jednak strzał Ratajczyk wylądował na bocznej siatce. W przypadku naszej pomocniczki idealnie sprawdziło się przysłowie „do trzech razy sztuka”, bo to właśnie Ratajczyk w minucie 39. otworzyła wynik spotkania!
Druga połowa mogła rozpocząć się dla nas fantastycznie. W minucie 52. świetnie prawą stroną przedarła się Klaudia Lefeld, która dograła do Oliwii Frontczak. Ta jednak skiksowała, a co za tym idzie, futbolówka swój lot zakończyła wysoko nad poprzeczką. Mimo braku drugiego gola, to my na tym etapie zdecydowanie dominowaliśmy na murawie, nie pozwalając przeciwniczkom na przedarcie się w naszą szesnastkę.
Po 66. minutach w zasadzie powinno być już 3:0. Na tablicy nadal widniał jednak najskromniejszy rezultat. Dosłownie 60 sekund później perfekcyjnym przechwytem popisała się Klaudia Lefeld, która równie dobrze wykończyła solową akcję i trafiła na 2:0! Taka zaliczka pozwoliła nam bezpiecznie kontrolować dalszy przebieg spotkania i zacząć sezon od zwycięstwa!
sportdziennik.com – Nadchodzi maraton
Przed serią trzech meczów na własnym stadionie GKS Katowice musi zrobić wszystko, aby ugrać w tych spotkaniach jak najwięcej.
Ile potrafią dać trzy starcia z rzędu w roli gospodarza, pokazuje w ekstraklasie chociażby Jagiellonia. Podlaska drużyna w 3 kolejkach sezonu ani razu nie wyjechała poza Białystok, co poskutkowało 7 zdobytymi w niezłym stylu punktami i fotelem współlidera tabeli. W ciągu następnych 10 dni „GieKSa” także nie wyściubi nosa poza Bukową.
Patrząc po dwóch pierwszych spotkaniach – pechowym remisie z Resovią i porażce z Miedzą Legnica – najjaśniejszym punktem zespołu jest jak na razie Dawid Kudła. Na inauguracji sezonu koledzy z pola jeszcze dorównywali swojemu bramkarzowi, ale podczas wyjazdu na Dolny Śląsk 29-latek był już najjaśniejszym punktem GKS-u. Z jednej strony może cieszyć to, że golkiper jest tak dobrze dysponowany, a z drugiej powinno martwić, że tym wyróżniającym się jest akurat ten, który do roboty powinien mieć jak najmniej.
Wątpliwe, aby w trzech kolejnych spotkaniach Kudła miał podbramkowy urlop. Już w sobotę katowiczanie podejmą silnego spadkowicza Podbeskidzie Bielsko-Biała, które będzie chciało zrehabilitować się za kompromitującą nieco porażkę 0:3 z Odrą Opole przed własną publiką.
Potem, w czwartek, do stolicy województwa przyjedzie Sandecja Nowy Sącz, która z trenerem Dariuszem Dudkiem radzi sobie ponadprzeciętnie, a w poprzednim sezonie zaliczyła głośną serię 17 meczów bez porażki. Dudek zresztą jest w Katowicach szkoleniowcem doskonale znanym, bo przecież to z nim na ławce GKS spadł w 2019 roku do II ligi.
Domowy maraton zakończy z kolei niedzielne spotkanie, które należy określać jako najgorętszy hit tamtej kolejki. Na Bukową przyjedzie bowiem nielubiane (delikatnie rzecz ujmując) w Katowicach i na całym Górnym Śląsku Zagłębie Sosnowiec.
Trudno stwierdzić, czego „GieKSa” może spodziewać się po zespole zza Brynicy, który na ten moment pozostaje jeszcze jedną wielką zagadką. Śląsko-zagłębiowskie derby to jednak pojedynek więcej niż tylko sportowy, w którym wsparcie kibiców będzie miało kluczowe znaczenie. Katowiczanie powinni z niego korzystać w każdym z tych meczów, aby dzięki niemu lepiej usadowić się w pierwszej lidze i dostosować do nowych warunków po awansie.
poranny.pl – Fortuna Puchar Polski: Jagiellonia – Lechia Gdańsk, Wigry – Legia Warszawa, Olimpia Zambrów – GKS Katowice
Jagiellonia zagra u siebie z Lechią Gdańsk, Wigry Suwałki podejmą Legię Warszawa, a Olimpia Zambrów – GKS Katowice w 1. rundzie Fortuna Pucharu Polski. Spotkania zaplanowano na 21-23 września lub 28-30 września.
Przed losowaniem, które zostało przeprowadzone w siedzibie Polskiego Związku Piłki Nożnej, wszystkie ekipy z naszego regionu marzyły, by wystąpić przed własnymi kibicami w meczu z atrakcyjnym, mocnym przeciwnikiem. Marzenia się spełniły.
[…] Olimpia ma teoretycznie najsłabszego, bo pierwszoligowego przeciwnika, ale przyjazd do Zambrowa tak znanej firmy, jak GKS Katowice, będzie wielkim, sportowym wydarzeniem.
W tym sezonie pula nagród w Fortuna Pucharze Polski wynosi aż 10 milionów złotych, z czego połowa przypadnie triumfatorowi meczu finałowego, do którego dojdzie 2 maja przyszłego roku na PGE Narodowym w Warszawie.
SIATKÓWKA
sportdziennik.com – Wyzwanie jakich mało…
[…] Stało się tradycją, że zawodnicy rozpoczynają zajęcia od badań sprawnościowych i testów w ramach diagnostyki funkcjonalnej pod okiem trenera przygotowania motorycznego Piotra Karlika i fizjoterapeuty Grzegorza Rzeteckiego. Potem przyszedł czas na badania siły i mocy w katowickiej AWF.
[…] Fizycznie zawodnicy wyglądają całkiem nieźle, ale trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że różnie przechodzili koronowirusa. Są zawodnicy, którym covid-19 dał się poważnie we znaki i do tej pory zmagają się z różnymi, drobnymi, acz dokuczliwymi problemami.
Na tę chwilę w drużynie brakuje jednego przyjmującego, ale ta zagadka powinna niebawem się wyjaśnić. Do zespołu ma powrócić 28-letni Argentyńczyk Gonzalo Quiroga, który występował przez 2. sezony 2017/19, choć w tym drugim był po operacji barku i przeszedł długo rehabilitację.
siatka.org – Grzegorz Słaby: na razie nie zaprzątam sobie głowy tym, co będzie
GKS Katowice rozpoczął już przygotowania do nadchodzącego sezonu PlusLigi. Póki co do treningów wróciło jedenastu zawodników, bowiem dwóch jest na zgrupowaniach swoich reprezentacji. – Ich nieobecność to poważne utrudnienie, szczególnie rozgrywającego, bo przecież musi on nawiązać dobrą współpracę z pozostałymi zawodnikami, a zwłaszcza z atakującym – przyznał trener Grzegorz Słaby.
GKS Katowice w minionej edycji rozgrywek PlusLigi zajął dziewiąte miejsce, choć był bardzo blisko awansu do fazy pla-off. Po zakończeniu sezonu w składzie doszło do sporych zmian. – Chcemy robić z dnia na dzień rzetelny zajęcia, by zespół był jak najlepiej przygotowany do sportowej rywalizacji – podkreślił trener GKS-u Grzegorz Słaby.
Nowa kadra GKS-u prezentuje się interesująco, jednak póki co nikt nie mówi otwarcie o celach na nadchodzącą edycję rozgrywek. – Mamy plany, które chcemy wykonać. W poprzednim sezonie, wedle wielu ekspertów, skazywało GKS na grę o utrzymanie się, a wyszło chyba więcej niż przyzwoicie. Tak więc na razie nie zaprzątam sobie głowy tym, co będzie, nie wybiegam w przyszłość, lecz skupiam się na obowiązkach jakie mamy każdego dnia – przyznał szkoleniowiec. Siatkarze mają już za sobą badania zdrowotne i sprawnościowe. – Szczegółowych wyników testów jeszcze nie znamy, ale, na podstawie własnych obserwacji, jestem przekonany, że podczas długiej 4-miesięcznej przerwy zawodnicy wcale nie leniuchowali – dodał trener przygotowania motorycznego Piotr Karlik.
Zespół z Katowic aktualnie przygotowuje się w jedenastoosobowym składzie. Brakuje nowego rozgrywającego, Amerykanina Micah Ma’a oraz przyjmującego, Belga Tomasa Rousseaux. Oboje przygotowują się wraz ze swoimi reprezentacjami do mistrzostw kontynentalnych. – Ich nieobecność to poważne utrudnienie, szczególnie rozgrywającego, bo przecież musi on nawiązać dobrą współpracę z pozostałymi zawodnikami, a zwłaszcza z atakującym – zaznaczył trener Słaby.
[…] Brak dwóch zawodników to kłopot dla szkoleniowca, chociaż sztab stara się radzić sobie jak może. – Fajnie byłoby trenować w szóstkach, ale to raczej nie możliwe – przyznał trener GKS-u. – Nawet nie można kogoś wypożyczyć, bo przecież zespoły z niższych również rozpoczęły przygotowania do sezonu. Musimy jednak ten problem jakoś przeskoczyć i może kogoś zaprosimy do wspólnych zajęć. Pod koniec sierpnia mamy pierwszy sparing z BBTS-em Bielsko-Biała, ale to będzie raczej odskocznia od treningów. Do planów jakie wcześniej poczyniliśmy doszedł jeszcze mecz kontrolny z reprezentacją Egiptu, która odwiedzi nasz kraj – zakończył Grzegorz Słaby.
HOKEJ
hokej.net – Pewne zwycięstwo GieKSy
Od zwycięstwa etap meczów sparingowych rozpoczęli hokeiści GKS-u Katowice. Podopieczni Jacka Płachty pokonali Tauron Podhale Nowy Targ 5:2.
Od zwycięstwa etap meczów sparingowych rozpoczęli hokeiści GKS-u Katowice. Podopieczni Jacka Płachty pokonali Tauron Podhale Nowy Targ 5:2.
Katowiczanie przystąpili do spotkania bez kilku ważnych ogniw. Nie zagrał kapitan Grzegorz Pasiut, a także najnowszy nabytek GieKSy Mathias Lehtonen.
– Dziś wystąpiliśmy praktycznie bez nominalnego środkowego – zwrócił uwagę Jacek Płachta, trener GieKSy, który miał okazję przyjrzeć się zawodnikom testowanym. O angaż w GieKSie walczą między innymi defensor Aleksandr Jakimienko oraz dwóch napastników David Lebek i Jakub Prokurat.
Jakimienko ma w swoim dorobku blisko 150 meczów na zapleczu KHL, ale w poprzednim sezonie nie grał. Lebek jest wnukiem Maksymiliana Lebka, legendarnego zawodnika GieKSy. Ostatnio występował w drużynach młodzieżowych Krefelder EV 1981 razem z… Jakubem Prokuratem.
Również Andriej Gusow sprawdził dwóch testowanych napastników: Krzysztofa Dudkiewicza i Dawida Majocha. Zresztą ten drugi wpisał się nawet na listę strzelców, zamykając tym samym listę strzelców.
Po pierwszej odsłonie katowiczanie prowadzili 2:0. Sposób na Pawła Bizuba znaleźli Piotr Ciepielewski i Szymon Mularczyk. Pierwszy z ich dobrze odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym, a drugi umieścił gumę w sieci po efektownej szarży Patryka Wronki.
Katowiczanie wykazali się większą kulturą gry i w 34. minucie podwyższyli prowadzenie. Po kombinacyjnej akcji Jakuba Prokurata i Macieja Kruczka do siatki trafił Szymon Skrodziuk.
Nowotarżanie kreowali sobie znacznie mniej sytuacji niż gospodarze. W 37. minucie sposób na Macieja Miarkę znalazł Bartłomiej Neupauer. Dwie minuty później GieKSa podwyższyła prowadzenie, wykorzystując okres gry w przewadze.
Okrasą meczu było trafienie Bartosza Fraszki z początku trzeciej tercji. 25-letni skrzydłowy przymierzył z nadgarstka z wysokości lewego bulika, a guma trafiła w samo okienko.
sportdziennik.com – Najlepsi na jubileusz
Mistrz kraju – JKH GKS Jastrzębie, brązowy medalista – GKS Tychy oraz czwarty zespół ostatniego sezonu – GKS Katowice – to rywale hokeistów Re-Plastu Unii Oświęcim w jubileuszowym turnieju z okazji 75-lecia klubu.
[…] Początkowo działacze mieli w planach zaproszenie ekip zagranicznych, ale obawiano się, że sytuacja pandemiczna może może im utrudnić organizację imprezy. Zdecydowano się na zaproszenie sąsiadów niemal zza miedzy i trenerzy będą mieli okazję dokonać kolejnych przymiarek personalnych w ustawieniu poszczególnych formacji.
[…] Oba GKS-y z Tychów oraz Katowic mają za sobą pierwsze mecze kontrolne. Na innym etapie wtajemniczenia jest ekipa z Jastrzębia, która intensywnie przygotowuje się do debiutu w eliminacjach Ligi Mistrzów i ma za sobą 4. sparingi. Jednak im więcej grania tym lepsze efekty będą w sezonie.
hokej.net – Huśtawka nastrojów i seria rzutów karnych
Dopiero seria rzutów karnych wyłoniła zwycięzcę meczu GKS Tychy – GKS Katowice, który odbył się w ramach turnieju zorganizowanego z okazji 75-lecia Klubu Sportowego Unii Oświęcim. Rozstrzygnięcie zapadło dopiero w siódmej serii najazdów!
W przekroju całego meczu lepiej prezentowali się podopieczni Krzysztofa Majkowskiego. W bramce znów błysnął Kamil Lewartowski, który w kilku sytuacjach popisał się znakomitym refleksem!
Po pierwszej odsłonie więcej powodów do zadowolenia mieli trójkolorowi, którzy prowadzili po trafieniu Mateusza Ubowskiego. 20-letni napastnik dostał dobre podanie od Jeana Dupuya i popisał się przepięknym uderzeniem z nadgarstka.
Katowiczanie w drugiej odsłonie powinni wyrównać. Mieli kilka dogodnych okazji, a najlepszą z nich zmarnował Patryk Wronka, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Lewartowskim. Tyski golkiper był jednak na posterunku!
W 43. minucie ekipa z piwnego miasta wykorzystała okres gry w przewadze i podwyższyła na 2:0. Na listę strzelców wpisał się Jegor Fieofanow, który posłał gumę pod poprzeczkę.
Katowiczanie chwilę później powinni złapać kontakt z rywalem. Powinni, bo znakomitej okazji nie wykorzystał Emil Švec, który rozpoczął testy w ekipie GieKSy. Czeski skrzydłowy po podaniu Grzegorza Pasiuta miał przed sobą pustą bramkę, ale Lewartowski w ekwilibrystyczny sposób złapał gumę do raka.
Podopieczni Jacka Płachty wrócili do meczu, wykorzystując dwa okresy gier w przewagach. Do siatki trafili Carl Hudson i Mateusz Michalski.
W 56. minucie prowadzenie tyszanom przywrócił Szczechura, ale GieKSa zdołała jeszcze doprowadzić do wyrównania. W przewadze trafił Matias Lehtonen dla którego był to nieoficjalny debiut w katowickim klubie.
Wobec braku rozstrzygnięcia w regulaminowym czasie gry, sędziowie zarządzili serię rzutów karnych. W niej jako jedyny trafił Jean Dupuy.
Kluczowa trzecia tercja. Dobra postawa bramkarskich „dwójek”
Trzy bramki strzelone w trzeciej tercji przesądziły o zwycięstwie Re-Plast Unii Oświęcim nad GKS-em Katowice. Biało-niebiescy wygrali całe spotkanie 4:1, a mecz miał kilku bohaterów.
Obaj trenerzy zdecydowali się na kilka zmian w składach, a niewątpliwie tymi najważniejszymi były korekty na pozycji bramkarzy. Szansę pokazania się otrzymali Robert Kowalówka i Maciej Miarka, którzy zaprezentowali się z dobrej strony. Ba, to w ich ręce powędrowały nagrody dla najlepszych zawodników meczu.
W pierwszym ataku Unii znakomicie odnalazł się Daniił Oriechin, który zdobył dwie bramki i zanotował asystę, a w trzeciej swoje zrobił Andrej Themár, zdobywając niezwykle ważnego gola na 2:1.
[…] Spotkanie od samego początku toczone było w niezłym tempie. Nie zabrakło też twardej gry pod bandami i ostrzejszych wejść ciałem.
Po pierwszej odsłonie więcej powodów do zadowolenia mieli katowiczanie, którzy prowadzili 1:0. W 12. minucie fatalny w skutkach błąd popełnił Aleksandr Łoginow, który zamiast zagrać krążek po rollingu zdecydował się podanie do środka tercji. Ten zamysł przewidział Patryk Krężołek i otworzył wynik spotkania, popisując się precyzyjnym uderzeniem pod poprzeczkę.
Biało-niebiescy mogli wyrównać w 26. minucie. Katowiczanie zbyt wolno się zmienili, więc w sytuacji sam na sam z Maciejem Miarką znalazł się Victor Rollin Carlsson. Szwedzki środkowy położył katowickiego bramkarza, ale nie zdołał trafić do siatki.
Rezerwowy golkiper GieKSy świetnym refleksem popisał się też w 37. minucie, gdy zatrzymał kąśliwe uderzenie z pierwszego krążka autorstwa Teddy’ego Da Costy. Chwilę później Miarka musiał wyciągnąć gumę z siatki. Obronił uderzenie Oriechina, dobitkę Sebastiana Kowalówki, ale przy kolejnej poprawce Zacka Phillipsa nie miał już szans. Na tablicy świetlnej widniał więc remis 1:1.
W trzeciej odsłonie oświęcimianie mocniej zaatakowali i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 47. minucie gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Andrej Themár, który dobrze zachował się w zamieszaniu podbramkowym.
Kluczowa dla dalszych losów spotkania okazała się interwencja Roberta Kowalówki z 51. minuty. Katowiczanie grali wówczas w przewadze, a „Jorguś” na pełnym szpagacie wybronił kąśliwe uderzenie Grzegorza Pasiuta. Kibice Unii nagrodzili go za to owacją na stojąco.
Później z kontrą urwał się Krystian Dziubiński, ale w sytuacji sam na sam został sfaulowany przez powracającego obrońcę. Sędziowie podyktowali rzut karny, a do ustawionej na środku tafli gumy podjechał sam poszkodowany i trafił do siatki. Ostatecznie – po protestach katowiczan – sędziowie wycofali się z pierwotnej decyzji i nie zaliczyli gola. W komunikacie przekazanym przez spikera wyjaśniono, że „Dziubek” niezgodnie z przepisami dobił krążek.
Oświęcimianie szli za ciosem i w 53. minucie uderzenie Zacka Phillipsa do bramki przekierował Daniił Oriechin. Maciej Miarka nie miał w tej sytuacji żadnych szans.
Na dwie minuty przed końcem trener Jacek Płachta postawił wszystko na jedną kartę. Zdjął z bramki Miarkę i wprowadził do gry dodatkowego napastnika. Ten manewr nie przyniósł żadnego efektu, lecz przyczynił się do straty czwartego gola. Gumę w pustej bramce umieścił Daniił Oriechin.
Podopieczni Toma Coolena zajmują obecnie pierwsze miejsce w turniejowej tabeli. Wygrają zmagania pod warunkiem, że jastrzębianie stracą choćby punkt w meczu z GKS-em Katowice.
Katowiczanie lepsi o jednego gola. Puchar dla Unii
W ostatnim meczu turnieju zorganizowanego z okazji 75. rocznicy powstania Klubu Sportowego Unia Oświęcim GKS Katowice pokonał JKH GKS Jastrzębie 2:1. Taki wynik sprawił, że puchar powędrował do rąk oświęcimian, a konkretnie ich trenera – Toma Coolena.
Jastrzębianie do spotkania z katowiczanami przystąpili, mając zaledwie 16 zawodników z pola.
[…] Z kolei w składzie GieKSy nastąpiła istotna zmiana. Za Macieja Kruczka (odczuwającego skutki urazu odniesionego w sobotnim spotkaniu z Unią) w pierwszej formacji obrony pojawił się nominalny środkowy Matias Lehtonen. Na nowej pozycji pokazał się z niezłej strony.
Po pierwszej odsłonie był bezbramkowy remis, choć w 5. minucie dobrą okazję miał Rusłan Baszyrow. Rosjanin urwał się z kontrą, ale został zatrzymany przez Johna Murraya.
Katowiczanie w pierwszej odsłonie trzykrotnie grali w przewadze, ale nie wykorzystali żadnego z tych okresów. Groźne strzały oddawał zwłaszcza Carl Hudson, ale ekipa znad czeskiej granicy ofiarnie się broniła.
Podopieczni Róberta Kalábera na początku drugiej odsłony otworzyli wynik spotkania. Na listę strzelców wpisał się Dominik Jarosz.
Ale katowiczanie popisali się szybką ripostą. Po ładnej wymianie podań do jastrzębskiej bramki trafił Emil Švec, który w piątek oficjalnie rozpoczął testy w GieKSie. Wcześniej walczył o kontrakt w czeskim pierwszoligowcu – HC RT Torax Porubie.
Czeski skrzydłowy mógł zdobyć drugiego gola w ostatniej części gry, ale zabrakło mu odrobiny precyzji. Więcej zimnej krwi zachował Bartosz Fraszko, który w 47. minucie wykorzystał dobre podanie Grzegorza Pasiuta i przymierzył w długi róg.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze