Modnie jest teraz mówić, że „zdrowie najważniejsze”, „skupmy się na tym, co tu i teraz” i inne takie. Jakkolwiek są to sprawy ważne i prawdziwe, można czasem odnieść wrażenie, że niektórzy właśnie tylko i wyłącznie na teraźniejszości się skupiają, a nie zajmują się przyszłością i tym, co będzie. W różnych dziedzinach.
Problem jest taki, że inni jak najbardziej się zajmują. I to oni będą górą, bo gdy świat wróci do normalności, bo będą na to po prostu lepiej przygotowani.
Oczywiście nie wiadomo, kiedy do tej normalności wrócimy. Dzieje się rzecz, o której jeszcze kilka miesięcy temu nikt by absolutnie nie pomyślał, a jeśli tak – to w kategorii science-fiction. Epidemia? Przecież nas to nie dotyczy. Dżuma, cholera, hiszpanka – takie rzeczy znamy tylko z historii. Ale teraz? W XXI wieku? No cóż, ta sytuacja może nas nauczyć pokory, że nic w dziejach ludzkości nie jest trwałe i pewne. I tak jak nie byliśmy na to przygotowani i praktycznie w mniejszym lub większym stopniu dotknęło każdego z nas, tak teraz jednocześnie dbając o bezpieczeństwo i teraźniejszość, trzeba też myślami wybiegać w przyszłość.
Taka sytuacja jak teraz, kryzys, jest wielką pożywką dla różnej maści cwaniaczków. Widzimy doskonale, jak politycy w obrzydliwy sposób próbują ugrywać co się da w swojej śmierdzącej grze (tfu!). Ale i na poziomie gospodarczym, społecznym rywalizacja trwa. Także tyczy się to sportu. Także piłki nożnej. Także polskiej drugiej ligi.
Wczoraj pojawiła się informacja, że rozgrywki w Polsce zostają zawieszone do 26 kwietnia. Nie wiemy, czy od razu po tym terminie wrócimy do gry, czy sprawa się przeciągnie. Czy sezon będzie w ogóle kontynuowany, czy przeciągnie się na lipiec, sierpień. Wszystko będzie się wyjaśniać na bieżąco. Zespoły będą musiały sobie robić mini okresy przygotowawcze. Wszystko do góry nogami.
I wtedy o sukcesie bądź jego braku będzie decydować to, jak kto się przygotował mentalnie, psychicznie na ten powrót do codzienności. Wielotygodniowe rozprężenie będzie trzeba znowu „sprężyć” i kto szybciej się z tym upora, tym bardziej zwiększy swoje szanse na sukces. A zadanie to jest o tyle trudne i odpowiedzialne, że tak jak nikt się nie spodziewał pandemii, tak nikt do końca nie będzie wiedział, jak to będzie wracać do tego „poprzedniego” życia sprzed kilku, kilkunastu tygodni, kilku miesięcy. Trenerzy będą to robić po raz pierwszy, wszyscy piłkarze również. Dla wszystkich będzie to nauka, ale trzeba będzie być bardzo pojętnym i skupionym uczniem.
Dlatego jakiekolwiek zlekceważenie przyszłości zarówno w piłce, jak i w każdym innym zawodzie już teraz jest olbrzymim błędem. Zadbanie o zdrowie swoje i innych w obecnym czasie wymaga dyscypliny i konsekwencji, ale nie możemy twierdzić, że jest to czasowo na tyle angażująca sprawa, że należy zdjąć rękę z pulsu swoich życiowych i zawodowych zadań.
To będzie wielka praca dla sztabu szkoleniowego. Przygotowanie fizyczne to raz, ale tak naprawdę stuprocentowe zmobilizowanie zespołu do działania swoim rytmem, będzie bardzo trudnym wyzwaniem. Mobilizacja podczas przygotowań do rundy wiosennej, potem dwie kolejki i nagle sezon się skończył. Na ten moment przygotowania w sporej części poszły w las, a motywacja pękła jak bańka mydlana. Powrót do gry będzie tak jakby rozpoczęciem sezonu od nowa. Bo przerwa między jesienią i zimą jest planowana i oczywista, więc człowiek zakłada okresy odpoczynku, zbierania się, przygotowań i ciężkiej pracy. A teraz – bum! Nie ma niczego, wszystko poszło. Nie da się utrzymać pełnej mobilizacji, a jeśli to jednak potrafi w pełni – zapraszam po odbiór Złotej Piłki 2020, tylko nie wiadomo, czy mielibyśmy wtedy do czynienia z człowiekiem czy z robotem.
Ale musimy pamiętać – inni nie będą w tym temacie próżnować. Jeśli wrócimy do gry i będziemy grać o awans do pierwszej ligi – to psychika jak nigdy wcześniej będzie odgrywała wielką rolę – zwłaszcza w początkowych kilku kolejkach. Kto wyjdzie z tego psychologicznego pojedynku zwycięsko – ten będzie się cieszył na koniec rozgrywek.
Nie mówiąc oczywiście o tym, że rozstrzygnięcie sezonu może nastąpić przedwcześnie, a o awansach/spadkach mogą decydować miejsca zajmowane w tabeli w momencie decyzji o końcu. I wtedy naprawdę może się okazać, że każdy mecz potencjalnie będzie meczem o awans. Nawet ten pierwszy po powrocie na boisko.
Cwaniaczki już działają, czy to w PZPN, czy w kwestii tabeli. Ktoś chciał grać, ktoś nie chciał. Ktoś kombinował i kombinować będzie. Musimy być na to ostrożni, robić swoje (czyli na ten moment myśleć i planować swoje) i być zwartym i gotowym, kiedy los rzuci nam piłkę na zielone boisko i powie – gramy!
Najnowsze komentarze