Dołącz do nas

Felietony

9 punktów albo śmierć!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

bgPrzed nami maraton spotkań przy Bukowej. Będą to również pierwsze mecze trenera Moskala u siebie. Nikomu nie trzeba przypominać, czego oczekiwaliśmy po tym sezonie, a w jakiej sytuacji teraz jesteśmy. Po raz kolejny musimy sobie powiedzieć „nie tak miało być”. Szczęście jednak w tym, iż to dopiero początek i ta sytuacja jest jeszcze do odwrócenia, GieKSa w dalszym ciągu może szybko „dojść” czołówkę i walczyć o wyższe cele niż spokojne utrzymanie. Żeby jednak tak się stało trzy najbliższe spotkania z ROW-em, Arką i Dolcanem trzeba wygrać. Trzeba! Magia Bukowej w tym sezonie jest niezawodna i choć GKS rozegrał tu tylko trzy mecze w tym jeden pucharowy, nikt z Katowic nie wyjechał zadowolony. Tak to powinno wyglądać zawsze, stadion przy Bukowej to musi być twierdza nie do zdobycia, jeżeli marzymy o sukcesie. Liga jest wyrównana, każdy z każdym może coś ugrać, dlatego walką, zaangażowaniem i koncentracją można wiele osiągnąć. Trzeba szukać atutów i je wykorzystywać jak najlepiej. Bukowa i Blaszok to niewątpliwie ogromne atuty, kibice już wielokrotnie potrafili „ponieść” zespół Trójkolorowych do zwycięstwa, już w niejednym zdobytym punkcie maczaliśmy palce.

 

Te trzy spotkania, które czekają nas w najbliższym czasie mogą mieć pod każdym względem znaczenie kolosalne, do tego, jak ułoży się nam ta runda, ten sezon. Liga nie śpi, inni punktują regularnie i już niedługo zaczną „odjeżdżać” nam na tyle, że potem będzie za późno na skuteczną gonitwę. Myślę, że wbrew wielu zapowiedziom, czy to prezesa Cygana, czy sztabu szkoleniowego cele GieKSy są już teraz wysokie i sięgają walki o awans. Gdyby było inaczej przy Bukowej nadal pracowałby trener Górak. Zwolnienie szkoleniowca, który przeżył z nami ciężkie chwile miało służyć właśnie szybkiemu ocknięciu się, zmianie stylu i miało być impulsem dla wszystkich, że czas na zmiany. Był to znak, że w GieKSie nie ma już miejsca na przeciętność, a walka o miejsca 10-14 nikogo nie interesuje. Zmiana nastąpiła szybko, aby właśnie za chwilę nie było za późno na pozytywne efekty. Przed trenerem Moskalem prawdziwe wyzwanie, bo już zdążył się zorientować, że czeka go sporo pracy. W sparingu ze Śląskiem we Wrocławiu było jednak widać, że trener już malutkie piętno odcisnął na tym zespole, bo GieKSa potrafiła wreszcie skonstruować akcję zaczepną, a co najważniejsze wygrała z solidnym Śląskiem grającym w bardzo mocnym zestawieniu. Teraz przed trenerem czas na zmierzenie się z presją Bukowej, czas zapoznać się z hasłem „tu jest GieKSa, tu jest presja!” Mamy prawo taką presję wytwarzać, mamy prawo oczekiwać krwi, łez i potu po naszych zawodnikach, bo granie tyle lat z przeciwnikami typu Nieciecza, Niepołomice czy Stróże już się nam znudziła. Miejsce GKS-u Katowice jest w elicie, czyli tam, gdzie już od dawna jesteśmy my, kibice. W zespole jest duży potencjał, który musi zostać w odpowiedni sposób wykorzystany tak, aby wszyscy w GieKSie mieli poczucie siły. Trzeba wreszcie zacząć podchodzić do tej ligi tak, że to nas się wszyscy mają obawiać, a nie odwrotnie. Jestem przekonany, że nie ma obecnie na zapleczu ekstraklasy drużyny, o której moglibyśmy powiedzieć, że jest poza naszym zasięgiem, której moglibyśmy się bać. Owszem trzeba zawsze podejść z pewną nutą ostrożności oraz szacunku, ponieważ tuzami tej ligi, to z całą pewnością nie jesteśmy, ale jak pokazuje tabela poprzedniej rundy, czy nawet całego roku 2013 GieKSa jest czołówką i tego się trzymajmy.

 

Również kibicowsko najbliższe spotkanie szykują się bardzo interesująco. „Klatka” z gośćmi, co najmniej dwa razy powinna się zapełnić w komplecie, a również mecz z Dolcanem zapowiada się interesująco, jeżeli pamiętacie ostatni mecz poprzedniego sezonu. ROW przyjedzie w liczbie zacnej i co do tego wątpliwości nie mamy, Arka mimo środka tygodnia również powinna się zjawić, a ma przecież „sztamę” z Polonią Bytom. Dolcan wesprą kibice CKS-u Czeladź i przewiduję, że ich liczba będzie wyższa niż ostatnio. Sami widzicie, że najbliższe spotkania będą naprawdę ważne i ciekawe nie tylko na niwie sportowej, ale również na trybunach walka na gardła będzie pasjonująca. Nie muszę chyba dodawać, że nikogo w tych dniach nie powinno zabraknąć na stadionie, bo gra toczy się naprawdę o wysoką stawkę.

GieKSa zgromadziła jak dotąd 7 punktów, z czego 6 na własnym stadionie, bez straconego gola. Po meczach z ROW-em, Arką i Dolcanem tych punktów musi być 16 inaczej nastąpi śmierć. Śmierć tego sezonu dla nas, bo nie czarujmy się, jeżeli nie będziemy wygrywać, jeżeli nie wygramy tych meczów, strata do czołówki będzie nie do odrobienia. Tak wiem, że do końca sezonu zostanie jeszcze masa spotkań, ale w cudowną metamorfozę i serie zwycięstw ja już nie uwierzę. 9 punktów albo śmierć! Śmierć marzeń o awansie i szara rzeczywistość pt. pierwszoligowa babranina.

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

12 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

12 komentarzy

  1. Avatar photo

    SKalpel

    10 września 2013 at 19:40

    9 punktów ?
    Uważam że obecnie to mało realne , ja zadowolę się 6-7 punktami w tym „maratonie” przy B1

  2. Avatar photo

    antek1964

    10 września 2013 at 20:33

    Moze mi ktoś wytłumaczyć na jakiej podstawie psy zamykaja sektor D na blaszoku na mecz z Rowem Rybnik . Rybnik ma sztame z Górnikiem oprócz tego górnik ma dużo kibiców w Rybniku więc czego te pachołki matoła się doszukują

  3. Avatar photo

    GKS

    10 września 2013 at 21:13

    SAMI PRZECIW WSZYSTKIM GKS KATOWICE – kaj to jest GIEKSIARZE kaj to jest ?

  4. Avatar photo

    piotrowice

    10 września 2013 at 21:22

    Sektor „D” dla kibiców . Jakim prawem policja zamyka sektor który nie sąsiaduje z sektorem gości . A może dobudować pomiędzy sektorem „D” a sektorem gości trybune „Z” która będzie Zamknięta . Odległość pomiędzy sektorem D a trybuną gości jest większa niż na miększości stadionów ekstraklasy .

    SiłaKato1964

  5. Avatar photo

    rudi

    10 września 2013 at 21:39

    Ciekawe jaka odległość jest na Cichej pomiędzy ruchanymi a kibicami gości . Przypuszczam że mniejsza . A zgodę czy brak zgody wydaję chyba ta sama osoba . Pozatym na GieKSie pomiędzy sektorem „D” a sektorem gości są do sforsowania cztery ogrodzenia i różnica terenu (zejście z nasypu) .

    Rudi

  6. Avatar photo

    Pszczyna

    10 września 2013 at 21:43

    popyiorom cie GKS,jyno Banik nigdy gornik,w Polsce sami przeciw wszystkim

  7. Avatar photo

    roys

    10 września 2013 at 21:53

    Popieram . Sektor D dla kibiców. A może podzielić sektor gości na sektory i tam zamknąć . Ale to jakaś paranoja budować , aby zamykać .
    W ostatnim dniu sprzedaży (lub dniach) pewnie znów część GieKSiarzy odejdzie od kas i zrezygnuje ze szpilu bo blaszok jest sprzedany a sektr D musi być pusty ?!!!

    roys SKato1964

  8. Avatar photo

    rafal

    10 września 2013 at 22:01

    GieKSa – Górnik

    To mo sens , ale niechca rozpisywać się na necie . Pogodomy w szynku .

    Ruda Śląska pozdro do Katowic , pozdro do Zabrza .

  9. Avatar photo

    rafal

    10 września 2013 at 22:04

    GieKSiarz z Rudy Śląskiej .

    GKS = KSG

  10. Avatar photo

    memem

    10 września 2013 at 22:45

    to mają sztame z górnikiem to automatycznie powinni mieć z nami inaczej jest to bez sensu . Albo nie ma sztamy w ogóle . Za kim się górnik wstawi w razie konfliktu będzie rzut monetą?

  11. Avatar photo

    Luke Skywalker

    12 września 2013 at 00:37

    Jakiego kurwa konfliktu?
    ROW jest fan clubem Górnika i tyle.
    Z tym sektorem to jest paranoja, ciekawe czy gdyby Banik przyjechał to też by zamkli ?!
    I zobaczymy w jaki sposób doping beda prowadzić Żabole 😉

  12. Avatar photo

    Igor

    12 września 2013 at 23:01

    9 punktów albo śmierć, he, he. Fajnie by było. Jestem jednak realistą a więc śmierć… 4 max 6 i oby nie było gorzej. No, chyba, że ktoś nie widział „popisów” naszej drużyny w poprzednich meczach…

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga