Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Echa meczu z Puszczą w mediach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GKS Katowice był murowanym faworytem w meczu z Puszczą Niepołomice. Niektórzy dopisywali katowiczanom 3 punkty jeszcze przed rozpoczęciem spotkania.
Choć Bukowa nadal nie została zdobyta to po raz pierwszy w tym sezonie GieKSa podzieliła się punktami po remisie 1-1 (0-1).
Tak o tym meczu pisały media.

gkskatowice.eu: Zgubili punkty w Puszczy

Drużyna GKS-u Katowice pierwszy raz jesienią nie zgarnęła u siebie pełnej puli. Katowiczanie po zaciętym spotkaniu zremisowali 1:1 z Puszczą Niepołomice i mogą mieć do siebie żal o niewykorzystane sytuacje.
Pierwszy gwizdek podziałał na piłkarzy GKS-u jak startowy strzał z pistoletu sędziego podczas biegu sprinterskiego.
Rzucili się do przodu na rywali i zamknęli ich na własnej połowie. Doskonałe okazje mieli Krzysztof Wołkowicz, Tomasz Wróbel i grający na szpicy od pierwszej minuty Grzegorz Goncerz, ale piłka złośliwie nie chciała wpaść do bramki.
(…)
GieKSiarze niespodziewanie stracili gola w 37. minucie, po rzucie karnym podyktowanym za faul Alana Czerwińskiego. O ile pierwsze uderzenie Sebastiana Janika w prawy róg kapitalnie obronił Budziłek, to przy jego dobitce z główki z kilku metrów Łukasz był już bezradny i gospodarze byli w szoku.
(…)
Trener Moskal nie czekał, tylko przeprowadził zmiany. Przyniosło to efekt, bo wyrównał w 80. minucie wprowadzony Janusz Gancarczyk, pewnym trafieniem w długi róg z ostrego kąta. W końcówce GieKSa przycisnęła, ale niepołomiczanie dzielnie się wybronili i skończyło się na podziale punktów.

slask.sport.pl: Kazimierz Moskal niezadowolony po remisie GKS-u Katowice

Katowiczanie niespodziewanie tylko zremisowali u siebie z beniaminkiem pierwszej ligi. – Na początku zagraliśmy dobrze, stworzyliśmy kilka sytuacji, które powinniśmy wykorzystać. Potem straciliśmy kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Dziwnymi podaniami sami robiliśmy sobie bałagan. W końcówce strzeliliśmy gola w sytuacji, która wcale nie była najprostsza spośród tych, które stworzyliśmy. Chcieliśmy wygrać, więc nie jestem zadowolony z punktu. Żałujemy, ale liga trwa dalej – stwierdził Moskal.

1-liga.przeglasportowy.pl: „Garnek” uratował GKS

Tuż przed końcem pierwszej połowy Alan Czerwiński sfaulował w polu karnym Sebastiana Janika i sędzia podyktował rzut karny. Sam poszkodowany podszedł do „jedenastki”, lecz jego strzał świetnie obronił Łukasz Budziełek. Wobec dobitki był bezradny.
– Przyjechaliśmy do Katowic z obawami, lecz postanowiliśmy zagrać otwartą piłkę i to się opłaciło. Byliśmy o krok od dużej niespodzianki. GKS stworzył sobie ogrom sytuacji, lecz to my pierwsi strzeliliśmy gola. Ten wynik to nasz sukces – przyznał trener Puszczy Dariusz Wójtowicz.
GKS uratował remis w samej końcówce spotkania, Janusz Gancarczyk popisał się mocnym i celnym strzałem z ostrego kąta. Po meczu w obozie katowiczan czuć było niedosyt ale i ulgę, bo wszystko mogło skończyć się jeszcze gorzej. – Zdobyliśmy tylko jeden punkt, choć zasłużyliśmy na wygraną. Mimo wszystko trzeba się cieszyć, że mimo wszystko udało nam się dogonić wynik – stwierdził popularny „Garnek”.

slask.sport.pl: GKS Katowice powstrzymany na Bukowej, czyli kto kogo omal nie puścił z dymem

„Każdego rywala puszczamy z dymem” – głosiło hasło reklamujące pojedynek GKS-u z Puszczą. Było o tyle wymowne, że towarzyszył mu obraz katowickich piłkarzy na tle palącej się puszczy. Aluzja do nazwy rywala GieKSy była oczywista.
(…)
Piłkarze beniaminka pierwszej ligi rzadko zapuszczali się pod katowicką bramkę. Jeden z takich wypadów przyniósł jednak niespodziewany efekt. Alan Czerwiński wyciął we własnym polu karnym Sebastiana Janika i sędzia podyktował rzut karny. Sam poszkodowany podszedł do „jedenastki” i… nie dał rady pokonać Łukasza Budziłka. Piłkarz Puszczy błysnął jednak refleksem, bo dopadł do piłki odbitej przez golkipera GKS-u i skierował ją do bramki. Budziłek wściekł się na kolegów za brak asekuracji.
(…)
Przełom nastąpił w samej końcówce. Po kapitalnej akcji Tomasza Wróbla do wyrównania doprowadził strzałem z ostrego kąta Janusz Gancarczyk. Na Bukowej zapanowała oczywiście euforia, ale trwała krótko, bo katowiczanom zabrakło czasu na zdobycie drugiego gola. W efekcie po raz pierwszy w tym sezonie stracili punkty na własnym boisku.

dziennikzachodni.pl: GKS Katowice – Puszcza Niepołomice 1:1. Pierwszy remis GieKSy na Bukowej

Goście dali się wyszumieć katowiczanom i w ostatnim kwadransie przed przerwą przejęli inicjatywę na boisku. Łukasz Budziłek poradził sobie z uderzeniem głową Pawła Moskwika, ale przy rzucie karnym niepołomiczan był już bezradny.
Jedenastkę sędzia podyktował za faul Alana Czerwińskiego na Sebastianie Janiku. Do ustawionej na wapnie piłki podszedł sam poszkodowany i na raty pokonał bramkarza GieKSy.
(…)
Atakujący piłkarze GieKSy zapominali i obronie i niewiele brakowało, aby po kontrze drugiego gola dla Puszczy zdobył Łukasz Nowak. Kapitan gości był w 70 min. sam na sam z bramkarzem, ale strzelił tuż obok słupka. Niewykorzystanie tej okazji zemściło się na drużynie z Niepołomic. W końcówce do remisu doprowadził bowiem Gancarczyk uderzeniem z ostrego kąta pokonując bramkarza gości. Już w doliczonym czasie gry Puszcza mogła zdobyć zwycięską bramkę, ale Nowak minimalnie chybił celu.

sporotwefakty.pl: GieKSa zagubiona w puszczy – relacja z meczu GKS Katowice – Puszcza Niepołomice

Od pierwszego gwizdka sędziego gospodarze osiągnęli optyczną przewagę, ale na pierwsze godne uwagi okazje przyszło kibicom czekać do 23. minuty meczu, kiedy Tomasz Wróbel dograł piłkę na długi słupek, a tam dwukrotnie na bramkę z najbliższej odległości uderzał Krzysztof Wołkowicz, ale za każdym razem kapitalnie interweniował Andrzej Sobieszczyk.
(…)
Zmarnowane przez gospodarzy okazje szybko się na GieKSie zemściły. Na dziesięć minut przed przerwą w pole karne katowiczan wpadł Sebastian Janik, po czym został podcięty przez Alana Czerwińskiego. Co prawda uderzenie napastnika Puszczy z rzutu karnego Łukasz Budziłek obronił, ale wobec dobitki był już bezradny.
(…)
Bramkę niepołomiczan odczarował dopiero na dziesięć minut przed końcem meczu wprowadzony na boisko po godzinie gry Janusz Gancarczyk. Doświadczony skrzydłowy wpadł z piłką w pole karne i strzałem z niemal zerowego kąta wpakował piłkę do bramki Puszczy.
Chwilę wcześniej piłkę meczową na nodze miał Łukasz Nowak, ale uderzając na długi słupek z pola karnego pomylił się o
centymetry.

sport.interia.pl: 1. liga piłkarska – przerwana passa GKS Katowice

Na stadionie przy ulicy Bukowej poległy kolejno: Sandecja Nowy Sącz, Miedź Legnica, Energetyk ROW Rybnik, Arka Gdynia i Dolcan Ząbki.
Puszcza bliska była sprawienia prawdziwej sensacji, bo od 37. minuty prowadziła, po bramce Sebastiana Janika. Punkt gospodarzom dopiero w 81. minucie zapewnił Janusz Gancarczyk.
Katowiczanie zajmują w tabeli trzecie miejsce. W parze ze świetną grą u siebie nie idą jednak dobre wyniki na wyjeździe. W pięciu meczach na obcych boiskach GKS zgromadził tylko dwa punkty i zdobył zaledwie jednego gola.

ekstraklasa.net: Puszcza postawiła trudne warunki. Niespodziewany remis przy Bukowej

Kiedy wydawało się, że katowiczanie strzelą w końcu bramkę, w polu karnym Sebastiana Janika faulował Alan Czerwiński i sędzia Jacek Małyszek wskazał na „wapno”. Do rzutu karnego podszedł sam poszkodowany. Strzelił w lewy górny róg bramki gospodarzy. Łukasz Budziłek wyciągnął się jak struna i odbił futbolówkę, jednak na tyle niefortunnie, że spadła ona na głowę Janika, a ten ze stoickim spokojem skierował ją do bramki GieKSy, czym uciszył kibiców na Bukowej. Tuż przed przerwą gospodarze mogli pokusić się o bramkę wyrównującą, ale Tomasz Wróbel będąc w bardzo dogodnej sytuacji, fatalnie przestrzelił obok lewego słupka bramki Puszczy Niepołomice. Na przerwę to piłkarze Puszczy schodzili do szatni z zaskakującym prowadzeniem 1:0.
(…)
Minuty uciekały, a Puszcza nadal sensacyjnie prowadziła w Katowicach z GKS-em 1:0. I mimo, iż ataki gospodarzy były coraz groźniejsze, a goście skupiali się tylko i wyłącznie na defensywie, nic nie wskazywało na to, aby wynik mógł ulec zmianie.
W 80. minucie stadion przy Bukowej oszalał jednak ze szczęścia. Piłkę w polu karnym otrzymał Janusz Gancarczyk i soczystym strzałem w długi róg bramki gości doprowadził do wyrównania.
W kolejnych minutach piłkarze z Katowic postawili wszystko na jedną kartę, aby wywalczyć w tym spotkaniu komplet punktów.
Skupili się wyłącznie na ofensywie. W 83. minucie bardzo groźnie z rzutu wolnego uderzał Przemysław Pitry, ale piłka po tym strzale przeleciała minimalnie obok lewego słupka bramki gości z Niepołomic. W 89. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Grzegorz Fonfara, ale uderzył bardzo niecelnie. W ostatniej minucie gry przed szansą na decydującego gola stanął zawodnik Puszczy – Łukasz Nowak. Jego uderzenie głową minimalnie minęło prawy róg bramki gospodarzy.
Wynik do końca meczu nie uległ już jednak zmianie i piłkarze z Niepołomic wywieźli z Katowic bardzo cenny remis.

slask.sport.pl: Bohater GieKSy nie dowierza: Mogliśmy wygrać nawet 5:0!

Goście niespodziewanie objęli prowadzenie w pierwszej połowie. GieKSie udało się wyrównać dopiero w końcówce spotkania. Wszystko dzięki trafieniu wprowadzonego z ławki rezerwowych Janusza Gancarczyka.

– W pierwszej połowie z podziwem patrzyłem na grę kolegów. Atakowaliśmy w tym meczu cały czas. Nie ma mowy o tym, abyśmy zlekceważyli rywala. Stworzyliśmy tak wiele sytuacji, że mecz mógł się zakończyć nawet wynikiem 5:0. Szczęście też jest w futbolu potrzebne, a nam go zabrakło – ocenił Gancarczyk.
– W sytuacji, w której doprowadziłem do wyrównania, bramkarz Puszczy mógł się spodziewać, że będę dogrywał piłkę kolegom, ale ja od razu wiedziałem, że będę strzelał. Trafiłem przy bliższym słupku. Przed nami jeszcze wiele meczów i liczę, że odrobimy dwa stracone punkty – mówił zdobywca gola dla GieKSy.

puszcza-niepolomice.pl: Podział punktów przy Bukowej

Pierwsze minuty były odzwierciedleniem przedmeczowych przewidywań. Stroną przeważającą byli gracze gospodarzy, który raz po raz siali zamieszanie w naszych formacjach defensywnych. Pierwszy celny strzał na bramkę w wykonaniu piłkarza Puszczy odnotowaliśmy po niespełna pół godzinie gry, kiedy to swoich sił spróbował Sebastian Janik. Wcześniej jednak , znakomite interwencje Andrzeja Sobieszczyka uchroniły nas przed stratą co najmniej dwóch bramek.
(…)
Mecz odmienił się w 36 minucie. Sebastian Janik otrzymał dobre podanie na lewą stronę boiska w sytuacji jeden na jeden zwiódł obrońcę, który powalił go w polu karnym. Sędzia główny nie miał żadnych wątpliwoście 11 dla Puszczy. Do piłki podszedł sam poszkodowany. Jego intencje wyczuł Łukasz Budziłek, na szczęście piłka wróciła do Janika, który skutecznie poprawił swoją pierwszą próbę. Niespodzianka przy Bukowej stała się faktem.
(…)
Nim jednak padł gol decydujący, to Puszcza powinna strzelić drugą bramkę. Po świetnej akcji Jarosława Lizaka, który przebiegł z piłką praktycznie od jednego do drugiego pola karnego, futbolówka trafiła do Łukasza Nowaka. Kapitan naszego zespołu strzelił minimalnie obok słupka. Niespełna 10 minut później gospodarze w końcu dopięli swego. W trudnej sytuacji, z dosyć ostrego kąta Gancarczyk potrafił oszukać Borovicanina i mocnym strzałem zmusił Sobieszczyka do kapitulacji.
(…)
Podsumowując dzisiejsze zmagania warto podkreślić, że choć to GKS Katowice był stroną przeważającą, to jednak Puszcza potrafiła stworzyć sobie doskonałe sytuacje. Choć wyraźną przewagę w posiadaniu piłki mieli gospodarze, to jednak nie miało to przełożenia w oddanych podczas meczu strzałów. Z Katowic wracamy z punktem, który w przeciwieństwie do spotkania w Nowym Sączu należy uznać za cenną zdobycz.

puszcza-niepolomice.pl: Trzeba się cieszyć

Strzelec gola przy Bukowej podzielił się z nami swoimi przemyśleniami po wczorajszym meczu w Katowicach.

Sebastian Janik o rzucie karnym:
Mam wyznaczony jeden róg i staram się tam trafiać, jak widać trzeba będzie zrobić małą zmianę, bo bramkarz wyczuł moje intencje. Ważne jednak to co w sieci, a piłka w rezultacie do siatki wpadła.

O zdobyciu oczka w wyjazdowym spotkaniu:
Końcówka była bardzo nerwowa. Zawodnicy GKS-u mocno nas naciskali, a pamiętajmy, że są groźni u siebie. Tylko oni, jako jedyni w lidze potrafili wygrać wszystkie dotychczas rozegrane spotkania na własnym terenie . Powinniśmy traktować ten remis prawie jak zwycięstwo. Zdobyliśmy jedne punkt, po trudnym meczu, w którym nie przeważaliśmy, więc można być zadowolonym, choć faktycznie wróciliśmy na miejsce grożące spadkiem. Trzeba się jednak cieszyć z każdej zdobyczy punktowej, zwłaszcza na wyjazdach.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Kibice Klub Piłka nożna

Puchar Polski dla wyjazdowiczów

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.

Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.

To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).

Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:30 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga