Dołącz do nas

Felietony Hokej

[FELIETON] Dla nas jest porażki smak

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Sezon 12/13 – Sanok wygrywa sezon zasadniczy, w półfinale odpada z Cracovią
Sezon 13/14 – Tychy wygrywają sezon zasadniczy, przegrywają w finale z Sanokiem
Sezon 14/15 – Jastrzębie wygrywa sezon zasadniczy, przegrywa w finale z Tychami
Sezon 15/16 – Cracovia wygrywa sezon zasadniczy i fazę play-off
Sezon 16/17 – Tychy wygrywają sezon zasadniczy, przegrywają w finale z Cracovią
Sezon 17/18 – Tychy wygrywają sezon zasadniczy i fazę play-off

TAURON KH GKS Katowice został pierwszą od sześciu lat drużyną, która po wygraniu sezonu zasadniczego nie doszła do finału fazy play-off. Warto jednak dodać, że gdy takie ,,osiągnięcie” odnotował Sanok (był to rok, gdy HC GKS był beniaminkiem w PHL) to był to sezon pomiędzy dwoma mistrzostwami Polski, a w tym samym sezonie zagrali chociaż w finale Pucharu Polski. My natomiast od momentu pojawienia się większych pieniędzy i ściągnięcia reprezentantów Polski zaledwie raz awansowaliśmy do finału rozgrywek na krajowym podwórku – rok temu w walce o mistrzostwo. Puchar Polski w poprzednim sezonie – przegrany półfinał. W tym sezonie – przegrany półfinał. A teraz przegrany półfinał fazy play-off z piątą drużyną sezonu zasadniczego. Drużyną oczywiście wzmocnioną przed decydującymi meczami, ale czy aż tak? Turtiainen i niechciany w Tychach Kalinowski przyszli już na początku stycznia, a w dodatku nie grali oni w ostatnich meczach z powodu kontuzji. Marek Tvdron dołączył w połowie miesiąca i choć kilka lat temu zapowiadał się na bardzo dobrego zawodnika (draftowany do NHL w czwartej rundzie), to w tym półfinale nie był żadnym game-changerem. Z Koprivą się męczyliśmy, ale więcej w tym naszych zasług, niż jego. Za Jachymem i Jezekiem nikt w Oświęcimiu nie płacze. Przed samymi play-offami przyszedł jeszcze Bychawski, który był chyba najsłabszym zawodnikiem Cracovii i Charnaok, do którego akurat nie można mieć zastrzeżeń. Zakładając, że wszyscy są zdrowi, w naszym składzie mamy dziewięciu obcokrajowców – tyle samo, co aktualnie Cracovia.

Dla nas ten półfinał skończył się w momencie, gdy po drugiej tercji szóstego meczu nie prowadziliśmy minimum dwoma bramkami. Potem była jedynie wegetacja i czekanie na śmierć. Nie da się wygrywać, mając siły tylko na 40 minut gry. Nie trafia do mnie argument, że to wina Pucharu Kontynentalnego. W sezonie 15/16 GKS Tychy także zdobył brązowy medal PK, a zaczynał rywalizację już od ćwierćfinału, czyli łącznie rozegrali dziewięć meczów w ramach tego turnieju, o trzy więcej od nas. Nie przeszkodziło im to jednak w tym, by w fazie play-off Polskiej Hokej Ligi najpierw Polonii Bytom w ćwierćfinale, a potem Podhalu Nowy Targ w półfinale nie pozwolić na wygranie ani jednego meczu. Finał przegrali dopiero w siódmym meczu. Może po prostu tam mieli zawodników, którzy potrafią zadbać o swoją kondycję albo trenera, który nie pozwoliłby na to, żeby jej nie było? Jak to możliwe, że Maris Jass, który w pierwszych meczach w naszych barwach wyglądał tak, jakby trzeba było go popchnąć, by ten się rozpędził, został naszym najlepszym obrońcą i po brakach w kondycji nie ma już śladu, a połowa naszego składu dalej oddychała rękawami, gdy trzeba grać trzecią tercję? Puchar Kontynentalny graliśmy w połowie stycznia, jest koniec marca, naprawdę chcemy się tym tłumaczyć?

Od razu można było zauważyć, kto jest sportowcem na tafli, a kto nim jest także poza nią. Nie pamiętam, by kiedykolwiek jakaś drużyna, której celem było mistrzostwo kraju, wyglądałaby tak źle pod względem fizycznym, jak my. Gdy Sanok w swoim ostatnim sezonie w PHL grał praktycznie cały czas na dwie formacje, sił zabrakło im właściwie dopiero w siódmym meczu półfinałowym. Nie mam zamiaru zarzucać naszym zawodnikom (przynajmniej większości), że nie walczyli – ale też nie jest to żaden powód do chwały, tylko spełnienie jednego z obowiązków. Czy w hokeju da się w ogóle inaczej? Gdyby na lodzie znalazł się taki Foszmańczyk, to zaraz zostałby wgnieciony w bandę przez przeciwnika. Hokej to wojna i zwyczajnie trzeba tam walczyć, by przeżyć. Zawodnicy walczyli, ale nie byli na tę wojnę przygotowani, a to także ich obowiązek.

Zrobiliśmy bohaterów z ludzi, którzy nimi nie są. Doceniam zeszłoroczne srebro, bo był to wynik ponad stan, ale w tym roku hokejowa GieKSa nie zawiodła tylko w jednym rozgrywkach – Pucharze Kontynentalnym. Połowa naszej drużyny to reprezentanci Polski, którzy jak na prezentowane umiejętności dostają ogromne pieniądze. Sytuację powinno poprawić zniesienie limitu obcokrajowców, bo czemu polski zawodnik miałby zarabać dwa albo trzy razy więcej od zagranicznego gracza na takim samym poziomie? To, co się dzieje w sekcji piłkarskiej, tak nam namieszało w głowach, że już nic poza tą mityczną ,,walką” nas nie interesuje. Nie powiedziałbym zresztą, że w każdym meczu fazy play-off widziałem w naszych zawodnikach wiarę w to, co robią. Dwa pierwsze mecze w Oświęcimiu były w naszym wykonaniu żenujące. Momentami wyglądaliśmy tak, że więcej pomysłu na grę widziałem w drużynie Roberta Spisaka z sezonu 14/15. Między sportowcami z różnych dyscyplin różnica jest zdecydowanie mniejsza, niż nam się wydaje. Być może mamy sympatycznych chłopaków w drużynie, z którymi da się pogadać, pewnie mógłbym być bliżej drużyny i wiedzieć wszystko o naszej szatni, bo z tego co słychać to żaden problem, ale nie chcę. Dla mnie są tylko i aż hokeistami mojego klubu i dzięki temu nie mam teraz problemu z oceną ich gry.

Może wyrównująca bramka dla Cracovii padła po spalonym, może nie. Średnio mnie to obchodzi. Kilka sezonów temu w NHL wprowadzono tzw. coach’s challenge – każdy trener może zażądać, by sędziowie sprawdzili, czy gol padł prawidłowo. Jeśli sędziowie mieli od początku rację – trener traci możliwość zgłoszenia challenge’u kolejny raz i wzięcia czasu. Tylko w tym sezonie do 10 lutego trenerzy 65 razy zgłosili sędziom, że według nich był spalony i w 40 przypadkach okazało się, że spalony rzeczywiście był i decyzja o golu została zmieniona (dane ze strony scoutingtherefs.com). Podobała mi się wypowiedź Jacka Paszulewicza o tym, że jak chcesz sędziowanie na najwyższym poziomie, to dojdź na ten najwyższy poziom i graj na nim. My gramy w śmiesznej lidze ze śmiesznym sędziowaniem, ale nie róbmy tragedii z tego, że polski sędzia być może popełnił taki błąd, który regularnie zdarza się w NHL. To nie był w żadnym stopniu powód naszej porażki. Bramka, która zakończyła nasze marzenia padła podczas naszej przewagi i wcale nie mam przekonania, że kara dla zawodnika Cracovii była wówczas słuszna. Naszym katem został 20-letni Paweł Zygmunt. Też mamy w naszej kadrze młodego napastnika z bardzo dużym potencjałem, ale w naszym klubie woleli przydzielić go do obsługi kamery i nagrywania meczu dla naszego video coacha. A podobno to Rohacek nie stawia na młodych… Mieliśmy za to w składzie Marka Strzyżowskiego, który generalnie nie jest złym zawodnikiem, ale jakbym miał wybrać jedną umiejętność, w której jest mistrzem, to jest to utrudnianie gry kolegom z drużyny swoimi idiotycznymi karami. Tylko cud spowodował, że w ogóle doszło do dogrywki w tym spotkaniu po jego karze meczu. Może się uczyć od Macieja Urbanowicza, jak powinien grać power forward.

Chciałem unikać tu konkretnych nazwisk, ale nie da się przejść obojętnie wobec pary obrońców Jesse Jyrkkio-Niko Tuhkanen. Rozumiem, że ofensywnie grający obrońcy z roku na rok pełnią coraz ważniejszą rolę w hokeju, ale wciąż to mają być obrońcy. Tuhkanen zagrał wyjątkowo dobrze po przesunięciu go do pary z doświadczonym Martinem Cakajikiem, ale przy złotym golu dla Cracovii na lodzie oczywiście musiał znajdować się Jyrkkio, który nie zrobił kompletnie nic, by przerwać niegroźną akcję. Podobnie zresztą zachował się Janne Laakkonen, który zaczął sezon słabo, aby w pewnym momencie być naszym kluczowym zawodnikiem, a na play-offy ponownie zgasł.

Skoro mówimy już o zawodnikach i ich talentach, to trzeba też coś powiedzieć o trenerze. Mamy dwóch ofensywnych obrońców, którzy słabiej radzą sobie pod własną bramką – no ok, tylko czemu w takim razie ustawiamy ich w jednej parze? Bo rozmawiają w tym samym języku? Gdy wszyscy byli zdrowi, nasze pary obrońców wyglądały najczęściej tak: para ofensywnych obrońców, para doświadczonych, nieco powolnych defensorów typu two-way i para wysokich, silnych, lecz niezbyt mobilnych zawodników. Skoro mamy tak różnorodnych graczy, to czemu z tego nie korzystamy? Dlaczego do ofensywnie grającego obrońcy nie damy defensora typu stay-at-home? Przede wszystkim fatalnie pod względem taktycznym prezentowaliśmy się w przegranych meczach z Unią i pierwszych trzech starciach z Cracovią. Jaki był nasz pomysł na przewagi? W książce ,,Hockey analytics – a game-changing perspective” można wyczytać, że gole w przewagach w 68,1% padają po strzałach ze strefy tuż pod bramką, 14,9% to strzały po podaniu przez środek lodu, 21,3% goli to uderzenia przy zasłoniętym bramkarzu, 12,8% to bramki to zmianie kierunku krążka, 19,1% to dobitki. My tymczasem zwykle wybieraliśmy opcję szóstą – trochę poklepiemy po obwodzie, a potem strzał w zupełnie niegroźnej sytuacji. Takie sytuacje to 28,4% wszystkich strzałów w przewadze, a pada z tego zaledwie 4,3% goli (analiza na podstawie 60 meczów NHL w sezonie 16/17). Czemu tak często pozwalaliśmy się kontrować i wjeżdżać pod naszą bramkę, skoro ataki tranzycyjne i sytuacje ,,clear-path” (czysty strzał na bramkę ze strefy między bulikami) odpowiadają za 62,6% goli w wyrównanych składach, podczas gdy takie akcje to tylko 4,7% wszystkiego, co się dzieje na lodzie? Po co tak często nasi obrońcy próbowali utrzymać krążek w tercji ataku, skoro jedyne co zyskiwaliśmy to dalszą możliwość podawania tuż przy bandach, a narażaliśmy się na kontrę 2v1? O naszych rollingach po bandzie w tercji defensywnej wiedział już każdy. Pewnie spędziliśmy więcej czasu w tercji Cracovii niż ona w naszej, ale było to kompletnie nieefektywne. Średni czas od momentu wjechania do tercji rywala do strzelenia bramki to około 7,6s przy kontrolowanym wjeździe i 13,4s przy niekontrolowanym (wrzutka na walkę). Jedyna bramka dla GieKSy w szóstym meczu? Laakkonen wjeżdża do tercji, zostawia krążek Tuhkanenowi, ten podaje do Cakajika, strzał i gol. Wszystko trwało około 4s. Zwycięski gol Cracovii? Niemal identycznie.

Z budżetem i składem na mistrzostwo Polski nie wygraliśmy w tym sezonie nic. Był udany Puchar Kontynentalny, ale umówmy się – z Ritten trzeba było wygrać, bo to średniak w Alpejskiej Lidze, która jest na podobnym poziomie, co PHL, Belfast Giants w półfinale już nic nie musieli, bo awans mieli zapewniony, a w finale pokonaliśmy biedny Homel, z którym wygrana także była obowiązkiem. Sezon niby się jeszcze nie skończył, bo czekają nas mecze o brązowy medal z Tychami lub Podhalem, ale jak dla mnie tych meczów mogłoby nie być. Hokej jest sportem brutalnym i za to go kochamy, więc go z tej brutalności nie odzierajmy – albo wygrywasz, albo nie, a my przegraliśmy. O brązowe medale niech sobie grają reprezentacje na mistrzostwach świata czy Igrzyskach. NHL – brak meczów o trzecie miejsce, KHL – brak, czeska Extraliga, niemiecki DEL, szwajcarska NLA, szwedzka SHL – tak samo. Jedyna poważna liga z meczami o brąz to fińska Liiga. Trzeba też powiedzieć, że, patrząc na poprzednie lata, nie będziemy faworytem w rywalizacji o trzecie miejsce:

sezon 17/18 – trzecia po sezonie zasadniczym Cracovia przegrywa z czwartym Podhalem
sezon 16/17 – trzecie Podhale przegrywa z czwartą Polonią
sezon 15/16 – trzecie Podhale pokonuje piąty Sanok
sezon 14/15 – drugi Sanok przegrywa z piątym Podhalem
sezon 13/14 – trzecie JKH pokonuje piątą Unię
sezon 12/13 – pierwszy Sanok przegrywa z trzecim GKS-em Tychy

W poprzednich sześciu sezonach tylko dwukrotnie brąz zdobyła drużyna rozstawiona. Raz zdarzyło się to przeciwko grającemu na dwie formacje obcokrajowców Sanokowi (dla obcokrajowców nie miały te mecze znaczenia) i raz poległa przeciętna kadrowo Unia. Jakikolwiek wynik nie padłby w tym roku w meczach o brąz – dla nas ten sezon jest przegrany. Pytanie, czy w Katowicach da się inaczej? Chyba trzeba zmienić słowa jednej z przyśpiewek, tak jak jest w tytule…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

16 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

16 komentarzy

  1. Avatar photo

    kris

    27 marca 2019 at 12:38

    Potrzeba czasu na budowanie solidnej marki. Mlodzi zawodnicy z sercem do gry i szkolenie mlodziezy to podstawa sukcesu a nie przeplacone gwiazdki, ktore nie maja sily na pelen sezon.
    Konkretne lodowisko trzeba wybudowac a nie grac w kurniku z aspiracjami na mistrza.

  2. Avatar photo

    Oberschlesien

    27 marca 2019 at 14:29

    za hokeistow przynajmniej nie trzeba sie wstydzic ,walczyli,grali ile mogli ,przegrali bo okazalo sie ze mecze w pucharze inter,i nadrabianie potem ligowych zaleglosci to jednak za duzo….przespali troche 3 pierwsze mecze ,no i bylo juz za pozno …co by nie bylo craxa wygrala wczoraj zasluzenie ,i tylko bramkarz zagral genialnie….jak wspomina Kris,trzeba sprobowac utrzymac druzyne ,przede wszytskim zbudowac lodowisko tz trybunami na 4-5 tys ,trzeba szkolicmlodziez bo przespalismy ostatnie lata i teraz tylko dzieki tauronowi udalo sie taki sklad zebrac…no i walczyc o zmiane idiotycznych przepisow ze do play off mozna dokupywac cala druzyne…craxa utarla nam tym nosa ,ale przepis jest idiotyczny,mozna dobrac 2 max 3 zawodnikowale nie 8 czy 10…zalowacszansy trzeba ,ale mozemy byc dumni z hokeistow ,w przeciwienstwie do….kopaczy

  3. Avatar photo

    kris

    27 marca 2019 at 15:44

    Walki nie mozna im odmowic ale hokeisci z tej polki za taka kase powinni miec kondyche na caly szpil a nie 40 minut. Trzeba wzmocnic obrone i w sezonie zasadniczym ogrywac dwoch bramkarzy a nie tylko jednego.
    Lodowisko na min. 5000 to podstawa dobrze funkcjonujacego klubu tym bardziej ze GieKSa ma kibicow.
    Pozdro GieKSiorze!

  4. Avatar photo

    Irishman

    27 marca 2019 at 18:40

    Niestety wielosekcyjny GKS Katowice robiony tak „na szybko”, obecnie pod wodzą prezesa Janickiego stoi na skraju totalnej plajty!
    Ale też nie można się bardzo temu dziwić. No bo bądźmy szczerzy jakie „korzenie” mają siatkarze czy nawet hokeiści? Siatkarze, to przemalowana na złoto-zielono-czarne barwy sekcja siatkarska Czarnych Katowice, występująca w ekstraklasie tylko dzięki potężnemu zastrzykowi gotówki z miasta. Hokeiści, owszem, jak najbardziej maja tradycje! Ale klub, który miał jakiś związek z tymi tradycjami (OCZYWISCIE POZA WIERNYMI PO GRÓB KIBICAMI) skończył się dawno temu….. Ten obecny otrzymał licencje i został stworzony na szybko, za pieniądze także miasta oraz firmy Tauron. No i niestety okazało się, że to jednak za mało, aby rywalizować z Krakowem (a może i Tychami), które w hokej inwestują od lat!
    Jedyna sekcja, która oparła się (choć z trudem) wichrom historii to piłkarze. Tylko, że oni stoją pod wodza tandemu Janicki-Bartnik na krawędzi i jeśli ją przekroczą to już nie będzie co z GieKSy zbierać….. 🙁 🙁 🙁

  5. Avatar photo

    Scifo

    27 marca 2019 at 20:06

    Wiecie co mnie martwi? Że nie potrafimy cieszyć się tym, co mamy. Zawsze jest ktoś lepszy, bogatszy albo sprytniejszy… Porażka jest wpisana w sport, nie można wszystkiego wygrywać, ale nie przekreślajcie tak łatwo całej drużyny dlatego że ktoś okazał się lepszy. W zeszlym roku wyeliminowaliśmy Cracovię, teraz oni nas. Nic nie jest pewne, układ sił zmienia się w zależności od tego kto ma kasę, tetaz 5 drużyn mogło walczyć o tytuł. Jastrzębie zawiodło, ale różnicę nie są niewielkie i wystarczy zakontraktować kilku zawodników aby coś ugrać. Jak do tego dodać nasze kontuzję pod koniec sezonu zasadniczego + kryzys w PO, to trzeba na to spojrzeć nieco inaczej.
    Dziekuję za to, co dotychczas i trzymam kciuki za naszych w walce o 3 miejsce.

  6. Avatar photo

    kris

    27 marca 2019 at 20:38

    Scifo,druzyna dostarczyla nam sporo pozytywnych emocji ale bilismy sie o najwyzsze cele. Trzeba wyciagnac wnioski ze slabej gry w obronie i braku sil na pelne 3 tercje praktycznie od momentu wyjazdu trenera na swieta do Kanady.
    Najeazniejsza rzecza jest nowe, pojemniejsze lodowisko dla klubu.

  7. Avatar photo

    Matti

    28 marca 2019 at 08:53

    Nie zgodzę sie z osobą, która pisała ten felieton ok może i hokeiści nie zagrają w finale o złoto i nie zdobędą mistrzostwa Polski ale należy zwrócić uwagę na styl w jakim się pożegnali! Może faktycznie mecze z Unią nie były najlepsze i było widać że czegoś brakuje ale to też jest sztuka w sporcie grać źle a wygrać!!!! Wtedy wychodzi charakter drużyny! Przypomnę że w tych play-off mieliśmy 3 razy nóż na gardle raz w Oświęciumiu a dwa razy z Cracovią mimo tego wygraliśmy walczyliśmy i jestem przekonany że gdybyśmy wygrali z Cracivią po dogrywce to u nas w siódnym meczu również byśmy wygrali. Ale to jest sport myśle że trzeba wyciągnąć wnioski dokonać korekt w składzie szczególnie wziąć pod uwagę osoby, które faktycznie troszkę zawiodły np. Strzyżowski i wzmocnić się przed nowym sezonem. Teraz trzeba walczyć o brąz bo nie zapominajmy że to też podium.

  8. Avatar photo

    olo

    28 marca 2019 at 14:58

    Patrząc na oczekiwania faktycznie obiektywnie przerżnęliśmy wszystko co się dało. Pytanie na teraz. Nastawienie psychiczne do playoff zawodników, kondycja zawodników, bramkarz – czy nie odstawał od pozostałych pod względem umiejętności. No i wycieczka trenera.

  9. Avatar photo

    kris

    28 marca 2019 at 15:30

    Olo, kazdy ma prawo spedzic swieta z rodzina. Pytanie raczej co tam robi drugi trener skoro nie potrafi zmotywowac druzyny i ustawic ich odpowiednio do meczy?
    Tychy maja trzon druzyny niezmienny od lat a zdobyli mistrzostwo tylko 2 razy.
    Zwocnimy obrone, dwoch ogranych rownorzednych bramkarzy i bedzie dobrze.

  10. Avatar photo

    raf

    29 marca 2019 at 19:35

    redakcja nie ponosi odpowiedzialności…

  11. Avatar photo

    raf

    29 marca 2019 at 19:40

    Bardzo ciekawie przeczytac opinię z drugiej strony. W mojej opinii autor tekstu nie doszacował wkładu Koprivy w nasze zwycięstwo. Poza meczem nr 5, uważam że to właśnie nasz bramkarz zdecydował. A cała seria była bardzo wyrównana. Życzę wam utrzymania finansowania (choć wkurza że za publiczne pieniądze). Jednak w polskim hokeju jest taki deficyt jakości i normalności, że trzymam kciuki żebyście prezentowali poziom conajmniej z tego sezonu. pozdrowienia z Krakowa

  12. Avatar photo

    yoo

    29 marca 2019 at 19:45

    Dochodzę do wniosku, że nas wszystkich zaskoczyła w tym sezonie ta liga. Myśleliśmy że wygramy w cuglach, w końcu hajs się zgadza, lider po zasadniczym, dodatkowo gdzie jak nie w PLH – w końcu ta liga jest bananowa. W tamtym roku zrobiliśmy wynik ponad stan co spotęgowała to uczucie / nie każdy zauważył ten „ponad”.

    Liga się wyrównała, coraz więcej w niej $, coraz więcej drużyn które trzymają poziom, w końcu coraz więcej autorskich projektów takich jak Toruń czy Stocznia, które mają swój wynik „ponadstan”. W przyszłym sezonie będzie jeszcze trudniej, Unia i ZS już szykują wzmocnienia.

    Dla jasności nie uważam, że nie byliśmy faworytem, że nie powinniśmy walczyć o złoto, bardziej chodzi mi o to że nie było opcji byśmy przejechali się po przeciwniku, patrząc realnie te mecze powinny być na styku, a w wielu detalach nasi przeciwnicy po prostu byli lepsi.

    Nasze błędy, które z mojej perspektywy były kluczowe i zdecydowały o przegranej:

    – źle postawione akcenty w drużynie / stracony balans pomiędzy atakiem a obroną + brak drugiego bramkarza (Kevin miał dołek przez połowę PO, taki Kowalówka nam jest potrzebny)

    – odpuszczony Puchar Polski, zarówno przez trenerów jak i zawodników, rozluźnienie przed najważniejszym momentem sezonu słabo to wyszło

    – brak doświadczenia oraz rozeznania w polskich realiach Coolena, widzieliście małą grę Rohaczka w wywiadach ale też podczas meczu (przy pudle Fraszki na 2:0 od razu wzięty czas)

    – „fiński” problem, największy zjazd formy zanotowała trójka Jesse, Niko, Lakko (Rothla niby lepiej grał ale też grał dużo gorzej niż w Belfaście), nie wiem co robili, czy mieli wspólne zajęcia w podgrupach ? Sytuacja podobna jak Themarem w tamtym sezonie, być może jest to większy problem obcokrajowców nie radzących sobie w przerwie w rozgrywkach w Kato ?

    Co dalej ?

    Wydaje się że priorytetem jest nowy dyrektor sportowy który zajmie się systemowo tematem: szkolenie / trener / selekcja / trening. Jeśli nie pasować mu będzie Coolen to zmiana, ale nie wydaje mi się że może zostać / nie on jest głównym problemem.

    Na koniec prywata, dla mnie był to najlepszy sezon jako kibica GKS od pamiętnych pucharów w 1994 roku. Belfast to piękna karta w historii i łzy szczęści których nigdy nie zapomnę. Nie umniejszajmy tego sukcesu (Ritten to nie były ogórki, Belfast nie grał na pół gwizdka – w przyszłym sezonie LM).

    Podziękujmy hokeistom za to podczas meczów o braż, bo nie wiadomo kiedy równie duży sukces (mam obawy co do UM …)

  13. Avatar photo

    Adi

    29 marca 2019 at 20:06

    Do roberto: byłem wtedy na trybunach na każdym meczu. Wtedy można było dziękować za walkę, bo ciężko było oczekiwać czegokolwiek więcej, w odróżnieniu od sytuacji, jaką mamy teraz. Chociaż w sumie nie wiem po co odpisuję na tak żenujący komentarz.

  14. Avatar photo

    Irishman

    30 marca 2019 at 09:24

    @Adi, kiedyś się tam z Tobą totalnie nie zgadzałem. Po czasie bardzo cenie Twoje teksty, Twoje tezy – poparte dobrym przygotowaniem merytorycznym, statystykami itp.
    Natomiast naprawdę nie ma sensu odpowiadać komuś, kogo jedynym celem jest obrzucenie kogoś personalnie gównem. Bo tu co najwyżej można odpowiedzieć tym samym, ale wtedy zrobiłby się totalny kibel.

    pzdr

  15. Avatar photo

    kris

    30 marca 2019 at 13:48

    Co cie nie zabije to cie wzmocni. Naszym hokeistom zabraklo po prostu kondycji. Trzeba czesciej dawac szanse mlodym.
    W sumie podobny felieton mozna by napisac o naszych kibicach tak spragnionych sukcesow, ze co sezon pompuja balonik czy to w pilce czy tez w hokeju. Faworyci czesto tylko na papierze zawodza bo to jest sport i kazdy gra sezon by wygrac.
    Trzeba troche pokory a nie rozdawac medale po kilku meczach. Nie udalo sie zdobyc to o co gralismy, trudno. Trzeba wyciagnac wnioski i sprobowac w nastepnym sezonie.
    Emocje byly i mam nadzieje, ze jeszcze bede w tych ostatnich meczach.
    Pozdrowienia GieKSiorze!

  16. Avatar photo

    lwyszo

    31 marca 2019 at 11:31

    Prawda jest taka, że pewni zawodnicy malo profesjonalnie podeszli do paly-off. Kiedys jak zawodnicy umieli pic to i umieli grac niestety w tych czasach ani jedno ani drugie nie idzie ze soba w parze. Profesjonalizmu brak niestety bo przygotowanie motoryczne w tej fazie sezonu to nie tylko kwestia treningu samego w sobie ale indywidualnego podejscia.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga