Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

GieKSa znów punktuje! Skromne zwycięstwo z Puszczą – media o zwycięstwie w meczu z Puszczą

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego spotkania  GKS Katowice – Puszcza Niepołomice. GieKSa wygrała 1:0 (1:0).

 

sportdziennik.com – GieKSa znów punktuje! Skromne zwycięstwo z Puszczą

Na zakończenie serii czterech ligowych występów przy Bukowej beniaminek z Katowic wygrał 1:0 z Puszczą Niepołomice po golu Filipa Kozłowskiego. To piąty z rzędu mecz GieKSy bez porażki!

[…] Dzisiejszego wieczoru GKS może pochwalić się dwoma z rzędu występami bez straty gola, co jeszcze kilka tygodni temu przy tak przeciekającej defensywie wydawało się czymś bardzo odległym. Beniaminek nie prezentuje na murawie fajerwerków, ale najważniejsze, że oddala się od dna tabeli.

Z Puszczą wygrał tyleż skromnie, co w zupełności zasłużenie, a powinien wyżej niż 1:0. Tego jedynego gola strzelił Filip Kozłowski, który w 18. minucie skierował piłkę do siatki głową po dośrodkowaniu Zbigniewa Wojciechowskiego z prawej strony. Bramka zdobyta w sposób dość przeciętny, ale naprawdę mogła się podobać. Dla Kozłowskiego było to pierwsze w sezonie ligowe trafienie. Wcześniej wpisał się na listę strzelców tylko w pucharowym meczu z IV-ligową Olimpią Zambrów. Długo przegrywał rywalizację z Filipem Szymczakiem.

Wskoczył do składu, gdy napastnik wypożyczony z Lecha Poznań przebywał na zgrupowaniu młodzieżowej reprezentacji Polski. I na razie miejsca nie oddaje. Trener Rafał Górak dziś znów zaufał Kozłowskiemu i Patrykowi Szwedzikowi, a zostawił na ławce Szymczaka, mimo nieudanego ofensywnie i bezbramkowego meczu ze Skrą. Ta decyzja obroniła się wynikiem.

Kozłowski strzelił gola, a Szwedzik mógł dołożyć… kilka kolejnych. W zasadzie powinien. Naliczyliśmy mu cztery bramkowe okazje, nie wykorzystał ani jednej, dlatego niespełna 1400 kibiców przy Bukowej do ostatniego gwizdka musiało drżeć o wynik. Ale trzeba przyznać, że niepołomiczanie zagrozili najpoważniej po minimalnie niecelnych bombach Emilia Thiakane i Konrada Stępnia z dystansu.

GKS nie wykorzystał co prawda w drugiej połowie żadnej był w defensywie cierpliwy i stabilny, a na postawie Puszczy odbił się też w jakimś stopniu fakt, że miała w nogach środowe zaległe spotkanie w Polkowicach. Trener Tomasz Tułacz przyznawał, że baterie rozładowały się zwłaszcza jego ofensywnym graczom. GieKSa nie dopuściła do żadnej „setki” zespołu, który poprzednie dwa mecze wygrał w dobrym stylu i do zera.

W Katowicach mogą zatem odrobinę odetchnąć. Domowa październikowa seria miała pomóc i pomogła. Ta ligowa dobiegła końca, ale nim za tydzień GKS zagra w Jastrzębiu derby ze swym imiennikiem, czeka go jeszcze jeden występ przy Bukowej – środowy z ekstraklasowym Bruk-Betem Termaliką Nieciecza w Pucharze Polski.

 

dziennikzachodni.pl – Kibice GKS Katowice poprowadzili piłkarzy do zwycięstwa z Puszczą Niepołomice

Kibice GKS Katowice nie zważali na zimno i gorącym dopingiem pomogli piłkarzom pokonać Puszczę Niepołomice.

[…] Jesienny chłód nie sprzyjał przyjściu na mecz, ale na trybunach przy Bukowej pojawiło się 1.367 najwierniejszych fanów, którzy wspierali zespół w meczu z Puszczą Niepołomice. Gorący doping pomógł piłkarzom Rafała Góraka w odniesieniu zwycięstwa i oddaleniu się od strefy spadkowej.

GKS wygrał 1:0, a goście nie sprzedali tanio skóry. Dawid Kudła miał trochę pracy, a na murawie nie brakowało złośliwości. W doliczonym czasie gry doszło do grupowej przepychanki, a sędzia tonował nastroje żółtymi kartkami.

Ostatni gwizdek arbitra przyjęto wybuchem radości. Katowiczanie po dwóch domowych remisach wreszcie zgarnęli komplet punktów.

 

gazetakrakowska.pl – GKS Katowice – Puszcza Niepołomice. Padła tylko jedna bramka

[…] Po kilku akcjach Puszczy wydawało się, że to ona jest bliższa objęcia prowadzenia, jednak w 17 min zrobili to gospodarze: po podaniu Wojciechowskiego celnie zagłówkował Kozłowski.

Gol na katowiczan wpłynął dobrze, na „Żubry” niekoniecznie. Mogło dojść do podwyższenia – mowa tu przede wszystkim o sytuacji w 26 min, kiedy dogodną okazję miał Szwedzik, lecz Kobylak bardzo dobrą interwencją uchronił gości od straty. Do nich zdecydowanie należał już trzeci kwadrans meczu, a tuż przed przerwą „Gieksa” była w naprawdę dużych opałach. Najpierw mocno, lecz nieznacznie niecelnie uderzył Stępień. Za moment Aftyka wykonał szarżę w polu karnym gospodarzy i uderzył z kąta, lecz Kudła nie dał się pokonać.

Po pauzie „Żubry” dalej parły po wyrównanie. Katowiczanie dobrze się jednak bronili. W 64 min Włodarczyk wykonał niezły atak, lecz Kudła po jego strzale odbił piłkę. A GKS nie zamierzał statystować, i to jego ataki stały się groźniejsze. Zwłaszcza Szwedzik był aktywny w wykańczaniu akcji, jego strzały nie przyniosły jednak efektów.

W 79 min po „główce” Samca-Talara piłka przeleciała nad poprzeczką bramki Puszczy. A kilkadziesiąt sekund później mogło dość do wyrównania – nie doszło, bo Thiakane zmarnował swoją okazję, spudłował. W doliczonym czasie gry kibice obejrzeli m.in. nieudany strzał Wojcinowicza.

 

infokatowice.pl – Skromne zwycięstwo GieKSy z Puszczą

Początek spotkania z Puszczą przypominał zeszłotygodniowy pojedynek ze Skrą. Z boiska wiało nudą, a piłkarze obu drużyn prześcigali się w niecelnych podaniach. Pierwsi z letargu obudzili się katowiczanie. W 17 min. Wojciechowski dośrodkował z prawej strony na głowę Kozłowskiego, a ten nie dał szans bramkarzowi gości. W kolejnych minutach gospodarze mieli jeszcze kilka okazji do podwyższenia wyniku, jednak żadnej z nich nie zamienili na gola. Najlepszą okazję zmarnował w 27 min. Szwedzik, który otrzymał dobre podanie od Kozłowskiego, ale w idealnej sytuacji z kilku metrów trafił wprost w Kobylaka.

W drugiej odsłonie GieKSa broniła się mądrze, choć momentami zbyt blisko swojego pola karnego. Słabo grająca Puszcza, pomimo optycznej przewagi nie była jednak w stanie groźniej zaatakować. Katowiczanie szukali szans w kontratakach i w 66 min. wydawało się że Szwedzik wykorzystał błąd obrony i w trudnej pozycji zdobył drugiego gola. Futbolówka przeleciała jednak minimalnie obok słupka. Ostatecznie GieKSa odniosła więc skromne, jednobramkowe zwycięstwo, dzięki któremu odskoczyła na pięć punktów od drużyn zagrożonych spadkiem do drugiej ligi.

 

sport.interia.pl – GKS Katowice buduje w I lidze bezpieczną przewagę nad strefą spadkową

GKS Katowice wygrał z Puszczą Niepołomice. Coraz lepiej funkcjonuje u gospodarzy ustawienie z trzema środkowymi obrońcami

Rywal z Małopolski był trudny, miał w składzie kilku graczy z ekstraklasową przeszłością – choćby w Wiśle Kraków (Rafał Boguski czy Erik Cikos). Nic dziwnego, że mecz był ciekawy.

GKS strzelił gola dosyć szybko, już po pierwszym kwadransie.  Gol dla Katowic padł w klasyczny sposób: w 18. minucie Zbigniew Wojciechowski uciekł prawą stroną, zacentrował, a Filip Kozłowski oddał efektowny strzał głową przy którym bramkarz gości był bezradny. W 27. minucie powinien paść drugi gol, ale Patryk Szwedzik nie wykorzystał „setki”.

Końcówka pierwszej połowy należała jednak do gości. Najpierw Konrad Stępień pięknie uderzył, ale piłka – jak spadający liść – spadła na siatkę tuż za poprzeczką.  Po chwili ostro strzelał Grzegorz Aftyka, ale bramkarz Dawid Kudła przytomnie odbił piłkę, która wyszła na róg. Schodzących na przerwę piłkarzy Puszczy miejscowi kibice pożegnali drwinami, uważając, że próbowali wymuszać faule. – Ała… ała…  – niosło się na trybunach.

W drugiej połowie Puszcza nie odpuszczała, goście mieli inicjatywę, atakowali. GieKSa kontratakowała z rzadka, ale groźnie. W 66.minucie Szwedzik wykorzystał błąd obrony gości, posłał piłkę lobem, ale ta trafiła ostatecznie w boczną siatkę. Gospodarze bez większych nerwów utrzymali prowadzenie do końca.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

8:8 i bal pękła

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tego jeszcze nie grali. GieKSa chyba lubi być pionierem. We współpracy z drugą Gieksą, która Gieksą oczywiście nie jest, bo „GieKSa je yno jedna”, jak mawiał niegdysiejszy prezes GKS Katowice Jacek Krysiak. Więc ten drugi klub to Gie Ka Es Tychy. Klub z ulicy Edukacji. W Tychach.

Miesiąc temu katowiczanie rozegrali sparing z Górnikiem Zabrze. Ten towarzyski Śląski Klasyk przyciągnął na Bukową rekordową liczbę kilku dziennikarzy. Był zamknięty dla kibiców, do czego się już przyzwyczailiśmy w przeszłości, natomiast nie było żadnych problemów z relacjonowaniem, pojawiły się nawet później na telewizji klubowej bramki.

Teraz we wtorek czy środę klub poinformował, że GieKSa zagra z Tychami mecz kontrolny w czwartek. Mecz zamknięty dla publiczności i przedstawicieli mediów. Okej – pomyślałem. Choć nadal wydaje mi się to dość absurdalnym rozwiązaniem, to tak jak wspomniałem – przywykliśmy.

Każdy jednak w tenże czwartek był ciekawy, jaki wynik padł w tych niesamowitych sparingowych bojach. Ja sprawdzałem sobie co jakiś czas w internecie, czy jest już podany rezultat. Dzień mijał, mijał, a wyniku nie było. Pomyślałem – kurde, może grają o 20.45 jak Polska z Nową Zelandią. Przy jupiterach, bo wiadomo, derby, mecz na noże i tak dalej. Odświętna atmosfera, tyle że bez kibiców i mediów.

No ale i po zakończeniu meczu „Orłów Urbana” z finalistą przyszłorocznego Mundialu, wyniku nie było. Kibicie już zaczęli się zastanawiać, czy sparing w ogóle się odbył. Zaczęły się pierwsze „śmiechy , chichy”. Że grają dogrywkę. Potem, że strzelają karne. Potem, że grają tak długo, aż ktoś strzeli bramkę, ale nikt nie może trafić do siatki… to akurat byłoby bardzo pozytywne, bo w końcu kilka godzin umielibyśmy zachować zero z tyłu.

No i nie doczekaliśmy się.

Za to w piątek po południu czy wczesnym wieczorem na Facebooku klubowym w KOMENTARZU do informacji zapowiadającej sparing kilka dni temu, czyli nawet nie w nowym, osobnym wpisie, pojawiła się informacja, że oba kluby uzgodniły, że nie będą do wiadomości publicznej podawały wyniku oraz składów.

I szczęka mi opadła i leży na podłodze do teraz.

W czasach czwartej czy trzeciej ligi trener Henryk Górnik prosił nas lub miał pretensje (już nie pamiętam dokładnie), że napisaliśmy o jakiejś czerwonej kartce, którą nasz piłkarz dostał w sparingu. Innym razem któryś trener w klubie miał pretensje, że wrzucamy bramki – chyba nawet z meczów ligowych (sic!), jak jeszcze prawa telewizyjne w niższych ligach nie były określone i była wolna amerykanka z tym. Trener Górnik na jednej z konferencji mówił, że gdzieś tam „może i nawet być k… sto kamer i coś tam”… Spoglądaliśmy na siebie wtedy z ludźmi z GKS porozumiewawczo. Już wtedy wygłaszałem twierdzenia, że przecież taka „Barcelona i Real znają się jak łyse konie, a my próbujemy ukryć, jak kopiemy się po czołach – i to jeszcze nieudanie”.

Żeby nie było – trener Górnik to legenda i GieKSiarz z krwi i kości, a wspomnianą sytuację przypominam z lekkim uśmiechem na tamte dziwne czasy.

Nie sądziłem, że w czasach nowoczesnych, w ekstraklasie, po tylu latach, jeszcze coś przebije tamten pomysł.

Jak po meczu z Lechem napisałem krytyczny wobec kibiców tekst dotyczący zbyt dużej „jazdy” po zespole i trenerze, tak tutaj trudno decyzję o niepodawaniu wyniku ocenić inaczej niż kabaret. Przecież tu nawet nikt nie oczekiwałby szczegółów przebiegu meczu czy materiału filmowego. Po prostu kibic jeśli wie, że jego drużyna gra mecz, chce poznać przynajmniej wynik i strzelców bramek. Ewentualnie składy. Nawet jakby był jakiś testowany zawodnik, to można to jakoś ukryć i po prostu dać info, że „zawodnik testowany”. Też śmieszne, ale to absolutnie nie ten kaliber, co całkowite odcięcie wiedzy o wyniku.

I tu nawet nie chodzi o sam fakt podania czy niepodania rezultatu. Tu chodzi o całą otoczkę i PR tej sytuacji. Przecież to jest tak absurdalne, że za chwilę wszystkie Paczule i Weszło będą miały niesamowite używanie po naszym klubie. To się kwalifikuje do czegoś, co jest określane „polskim uniwersum piłkarskim”, czyli wszelkie kradzieże znaków przez sędziów z ekstraklasy, dyskusje Haditagiego czy Królewskiego z kibicami i wiele innych.

Kibice już zaczęli drwić, że pewnie „Rosołek strzelił cztery bramki i żeby Legia go z powrotem nie wzięła, zrobiliśmy blokadę wyniku”. Ktoś inny, że zagraniczne kluby zaraz wykupią nam zawodników po tym wybitnym występie. Przecież taka informacja o… braku informacji to pożywka dla szyderców. Co przecież w kontekście słabych wyników w tym sezonie jest oczywiste, bo jakby GKS był w czubie tabeli, to wszyscy by machnęli ręką.

Strategia klubu też jest jakaś pomylona, bo przecież można byłoby o tym sparingu nie informować w ogóle. Wtedy nikt by o niczym nie wiedział, chyba że jakiś piłkarz by się pochwalił na swoich social mediach. A tak poszła jedna informacja o meczu, który się odbędzie i druga, że nie podamy wyniku. PR-owy strzał w stopę. Naprawdę chcemy w ekstraklasie klubu poważnego, ale też poważnego sztabu trenerskiego i piłkarzy.

Teraz można snuć domysły, dlaczego nie chcą podawać wyniku. Czy znów ktoś odniósł bardzo poważną kontuzję, tak jak Aleksander Paluszek ostatnio? A może GKS przegrał 0:5 i nie chcą podgrzewać negatywnych nastrojów? A może jeszcze coś innego? Tego na razie nie wiemy. Co może być tak istotnego w suchym wyniku spotkania, że aż trzeba go ukryć?

Mnie osobiście takie akcje niepokoją. Już mówię, dlaczego. Mam wrażenie i poczucie, że w futbolu, cokolwiek by się nie działo, czynnikiem, który pomaga, jest transparentność, a to, co zdecydowanie przeszkadza – tej transparentności brak. Ja nie mówię, że my musimy wszystko wiedzieć. Wiadomo, że są kwestie choćby taktyczne, które dla kibica i przede wszystkim przeciwników – mają być tajemnicą. Nikt też nie wymaga ujawniania rozmów transferowych z piłkarzami. Jednak są pewne podstawy.

I właśnie to mnie niepokoi, bo takie ukrycie wyniku dla mnie świadczy o dużej nerwowości, która panuje w zespole. Że po prostu to jest taki poziom lęku czy spięcia, że zaczynamy wymyślać jakieś dziwne zabiegi, w swojej istocie kuriozalne. To mało kiedy się kończy dobrze. Ostatnio zademonstrował to mistrz strategii Eduard Iordanescu, który wystawił mocno rezerwowy skład w Lidze Konferencji i efekt był taki, że co prawda z Samsunsporem przegrał, ale za to nie wygrał, ani nie zremisował z Górnikiem.

Nie oceniam tego komunikatu jako złego samego w sobie. Sam ten fakt niewiele zmienia w życiu piłkarzy, trenerów i kibiców. Bardziej chodzi o kuriozalność tej sytuacji i przyczynek do spekulacji. Kompletnie niepotrzebnych, bo ta drużyna przede wszystkim potrzebuje spokoju. Z Wisłą Płock i Lechem Poznań zagrali naprawdę niezłe mecze w porównaniu z poprzednimi. Po co to psuć głupotami?

Wiadomo, że jak GKS wygra z Motorem, to nie będzie tematu i wszyscy o tym zapomną. Ale jeśli naszemu zespołowi powinie się noga, to jestem przekonany, że ci kibice, którzy tak mocno jechali ostatnio po zespole i szkoleniowcu, teraz znów będą mieli mocne używanie.

Nie tędy droga.

Czekamy na piątek i to arcyważne starcie w Lublinie. Oby mimo wszystko ten sparing – cokolwiek się w nim nie wydarzyło – miał pozytywne przełożenie na mecz z Motorem. Punktów potrzebujemy jak tlenu.

PS Tytuł tego felietonu zapożyczony oczywiście od kibica GieKSy – Krista. Pasuje idealnie!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum do meczu… z Tychami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Z alfabetycznego obowiązku (czyli jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B) zamieszczamy wytłumaczenie zaistniałej sytuacji ze sparingiem z GKS Tychy. Po wczorajszym artykule na GieKSa.pl (tutaj) do sprawy odniósł się Michał Kajzerek – rzecznik prasowy klubu.


Błędy zdarzają się każdemu, a rzecznik GieKSy – jak wyjaśnił w twitcie, kierował się dobrą współpracą z tyskim klubem na poziomie klubowych mediów. Też został de facto postawiony w niezbyt komfortowej sytuacji.

Dlatego jeśli chodzi o naszą stronę sportową, czyli sztab szkoleniowy, uznajemy temat za zamknięty. I mamy nadzieję, że nigdy naszemu pionowi sportowemu nie przyjedzie do głowy zatajać tego typu rzeczy. Jednocześnie, jeśli istnieje jakiś tyski Shellu, to mógłby spokojnie artykuł w podobnym tonie, jak nasz, napisać w stosunku do swojego klubu. Mogą sobie nawet skopiować, tylko zmienić nazwę klubu. To taki żart.

Co prawda nadal istnieją niedomówienia i podejrzenia co do wyniku, choć idą one w drugą stronę – być może to Tychy mogły sromotnie ten mecz przegrać, co w kontekście fatalnej atmosfery naszego sparingowego derbowego rywala, mogło być przyczynkiem do zatajenia wyniku. Ale to tylko takie luźne domysły. I w zasadzie sportowo, nie ma to żadnego znaczenia.

Tak więc, działamy dalej i – to się akurat w kontekście wczorajszego artykułu nie zmienia – z niecierpliwością czekamy na piątkowy mecz z Motorem!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Trzy punkty z Dolnego Śląska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa po ułożonym taktycznie występie wraca z Wrocławia z trzema punktami i poprawiła sobie humory przed nadchodzącym spotkaniem z BK Hacken.

W trakcie spotkania arbiter główna spotkania miała założoną kamerę (tzw. GoPro „RefCam”), co jest czymś zupełnie nowym na boiskach Ekstraligi i jest związane z bardzo dobrym odbiorem tego typu rozwiązania w niedawnych meczach. W najbliższym czasie na kanale Łączy Nas Piłka pojawi się materiał wideo z tego spotkania.

Już w 1. minucie Kinga Seweryn musiała interweniować po zdublowaniu pozycji przez Jaszek i Kalaberovą, na szczęście nasza golkiperka nie dała się zaskoczyć. Pierwszego gola zaskakująco szybko zdobyła za to Aleksandra Nieciąg, z łatwością przepychając pilnującą ją defensorkę i mierzonym strzałem przy słupku pokonała byłą koleżankę z klubu. Napastniczka wykorzystała udane zgranie Nicoli Brzęczek wysokiej piłki posłanej przez Marcjannę Zawadzką z głębi pola. Szybko mogło paść wyrównanie po spóźnionym powrocie Kalaberovej, ale i tym razem interweniowała skutecznie Seweryn. W 11. minucie Zuzanna Błaszczyk zupełnie spanikowała pod naciskiem ze strony Aleksandry Nieciąg, szczęśliwie dla niej z odsieczą nadeszła jedna z defensorek i zablokowała uderzenie. Poza wspomnianymi dwiema akcjami ze strony wrocławianek w pierwszym kwadransie GieKSa miała wszystko pod zupełną kontrolą. W 16. minucie tylko poprzeczka uratowała Błaszczyk przed utratą kuriozalnej bramki po lobie Klaudii Maciążki zza pola karnego, a wszystko rozpoczęło się udanym przejęciem Dżesiki Jaszek w trzeciej tercji. Groźnie było w 23. minucie po kontrataku i zagraniu prostopadłym Joanny Wróblewskiej, Natalia Sitarz została jednak  wzorowo powstrzymana wślizgiem przez Katarzynę Nowak. Odważniejsze poczynania Śląska w drugim kwadransie odzwierciedlał strzał Sokołowskiej z okolic 25. metra, gdy piłka minimalnie minęła bramkę katowiczanek. 35. minuta znów należała do Kingi Seweryn, tym razem wykazała się umiejętnościami po strzale Guzik z rzutu wolnego wprost w okienko. Pięć minut później oglądaliśmy dwa szybkie ataki GieKSy, każdorazowo główną postacią była Nicola Brzęczek: raz dobrze podawała, a raz zdawała się być faulowaną w szesnastce – gwizdek arbiter milczał. W 41. minucie Jagoda Cyraniak postanowiła wziąć sprawy we własne nogi, samodzielnie przedarła się flanką i oddała mocny strzał, który niemal przełamał ręce Błaszczyk. Dwie minuty później tercet Hmirova-Brzęczek-Włodarczyk popisowo stworzył sobie okazję do zdobycia bramki grą na jeden kontakt, jednak przechwyt pierwszej z listy zmarnowała Włodarczyk zbyt lekkim uderzeniem. Pierwszą połowę z hukiem zamknęła Joanna Wróblewska, wybijając futbolówkę daleko poza teren stadionu przy próbie uderzenia z dystansu.

Drugą połowę przebojowo chciała rozpocząć Marcelina Buś, jednak Jagoda Cyraniak bezproblemowo wygrała pojedynek fizyczny w polu karnym. Napór wrocławianek trwał, a w 48. minucie Martyna Guzik była o ułamek sekundy spóźniona do dośrodkowania – stanęłaby oko w oko z Kingą Seweryn. Kolejną dobrą sytuację miały pięć minut później, jednak dwie próby uderzeń skończyły się na błędach technicznych. Odpowiedziały Jaszek z Maciążką dwójkową akcją skrzydłem, ta druga posłała niestety zbyt lekkie dośrodkowanie w ostatniej fazie. Po godzinie gry mocno poturbowana z murawy zeszła Julia Włodarczyk, oby to nie było nic poważniejszego. Wejście z futryną mogła zanotować Santa Sanija Vuskane, bowiem po podniesieniu się z ławki nawet nie zdążyła się zatrzymać, a już uderzała po dośrodkowaniu z prawej flanki – niestety z minimalnej odległości mocno chybiła. W 81. minucie kontratak finalizowała Karolina Gec, na szczęście dla Kingi Seweryn na drodze stanęła Marcjanna Zawadzka. W 86. minucie Patricia Hmirova zapoczątkowała dobry kontratak podaniem do Oliwii Malesy, ta z kolei o kilka milimetrów przeceniła pozycję Aleksandry Nieciąg i na strachu się skończyło. 120 sekund później Santa Vuskane wykorzystała chwilę nieuwagi Sokołowskiej i po odbiorze piłki ruszyła na bramkę Zuzanny Błaszczyk, niestety zbyt długo musiała czekać na odsiecz swoich koleżanek. W doliczonym czasie gry czujność golkiperki z ostrego kąta sprawdziła Oliwia Malesa po rajdzie Maciążki, a dobrym odbiorem popisała się Hmirova.

Dwie połówki dominacji, mnóstwo przepychanek i niewiele klarownych sytuacji strzeleckich dla obu zespołów – GieKSa znacznie lepiej odnalazła się w meczu o takich cechach, nadrabiając dwa punkty do Czarnych Sosnowiec i Górnika Łęczna.

Śląsk Wrocław – GKS Katowice 0:1 (0:1)
Bramki: Nieciąg (2).
Śląsk Wrocław:
Błaszczyk – Marcelina Buś (60. Ziemba), Martyna Buś (60. Gec), Żurek (79. Białoszewska), Piksa, Sitarz (79. Stasiak), Sokołowska, Wróblewska, Szkwarek, Jędrzejewska, Guzik.
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Jaszek (75. Malesa), Kalaberova (63. Kozarzewska), Hmirova, Włodarczyk (63. Michalczyk) – Maciążka, Nieciąg, Brzęczek (75. Vuskane).
Kartki: Martyna Buś – Jaszek, Kozarzewska.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga