Dołącz do nas

Siatkówka

Kolejny tie-break GieKSy, szkoda że znów przegrany

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zgodnie z naszymi przewidywaniami goście z Jastrzębia wystawili na to spotkanie swoją żelazną szóstkę graczy, natomiast Piotr Gruszka w porównaniu do ostatniego meczu powrócił do podstawowego ustawienia, więc za Macieja Fijałka na rozegraniu zaczął Marco Falaschi, a na środku siatki miejsce Pawła Pietraszki zajął Tomasz Kalembka.

 

Mecz zaczął się od udanej kontry GKS-u, gdzie Butryn skutecznie zaatakował po bloku rywali, ale początek spotkania zdecydowanie należał do Jastrzębskiego. Ostro wszedł w mecz największy bombardier PlusLigi, Salvador Oliva i już w pierwszym ataku przebił się przez nasz blok. Potem Muzaj wykorzystał kontrę atakiem po skosie, następnie Oliva ponownie wykorzystał blok katowiczan i dopiero błąd w zagrywce Kosoka (piłka w aucie) dał naszej drużynie punkt (2:3). Oliva tym razem lekkim atakiem ze skrzydła zdobył kolejne oczko, a potem dwukrotnie z rzędu nasz libero Stańczak nie podbija piłek po serwisach Muzaja (2:6) i już na samy początku Piotr Gruszka musiał reagować wzięciem czasu. Po nim jeszcze raz Oliva uderzył mocno po skosie (2:7) i zrobiło się bardzo źle z wynikiem. Na szczęście goście popełnili dwa błędy własne – Muzaj zaserwował w siatkę, a De Rocco zaatakował w aut i dopiero wtedy zdobywamy drugi punkt po własnej akcji gdy Kalembka zablokował atak Muzaja (5:7). Po serwisie Kapelusa w aut, goście rewanżują się skutecznym blokiem, gdzie Boruch zatrzymał Butryna, a pierwszą dłuższą wymianę skończył Muzaj po bloku w aut (5:10). W końcu mieliśmy udany atak gracza GKS-u, gdzie Sobański powtórzył atak gracza Jastrzębskiego, a chwilę potem Kalembka posłał asa (7:10). Efektowną akcję obejrzeli kibice, gdy Sobański przebił się przez potrójny blok rywali (8:11). Środkowa część tego seta to kilka akcji punkt za punkt, ale psując kilka zagrywek trudno było myśleć o niwelowaniu strat punktowych (15:20). Świetny atak Butryna po skosie, potem przesunięta krótka w wykonaniu Kosoka (16:21) i w roli głównej wystąpił Muzaj. Atakujący jastrzębian wpierw popełnił błąd dotknięcia siatki, potem uderzył mocno po prostej, a następnie zaserwował w aut (18:22). Na środku siatki skutecznie Boruch, a Butryn w swoim stylu uderzył po prostej, kolejne takie same ataki były w wykonaniu De Rocco oraz Sobańskiego (20:24) co dało pierwszą piłkę setową dla gości. Niestety Butryn zaserwował obok bocznej linii boiska (20:25) i pierwszy set padł łupem Jastrzębskiego.

Druga partia zaczęła się od dobrych akcji katowiczan. Butryn zaatakował po taśmie w boisko, a Sobański lekko przepchnął piłkę na stronę gości (2:0). Potem Kalembka zaserwował w aut, a Sobański nie przyjął serwisu Kosoka, po czym środkowy gości psuje własną zagrywkę (3:2). Nieporozumienie pod siatką Krulickiego oraz Kapelusa skutkowało punktem dla gości, następnie Krulicki kiwnął ze środka, a Kampa skończył z drugiej piłki (4:4). Dobry fragment gry GKS-u rozpoczął Butryn atakiem ze skrzydła po skosie, po czym Falaschi zablokował atak De Rocco (6:4). Przerywa nasze dobre akcje Muzaj akcją ze skrzydła, ale potem znów kilka dobrych ataków katowiczan. Stelmach uderzył po bloku gości w aut, potem Butryn wykorzystał kontrę tym samym atakiem i Falaschi posłał asa serwisowego (9:5), co zmusiło trenera Jastrzębskiego do wykorzystania pierwszego czasu. Po przerwie Kosok zaatakował ze środka, następnie Kampa zaserwował w aut i znów Kosok mocno trafił na środku siatki, wreszcie Oliva posłał bombę po prostej (10:8) i nasza przewaga szybko się zmniejszyła. W kolejnej akcji Kubańczyk trafił w antenkę, a Butryn mocno uderzył po prostej (12:8) i znów odzyskujemy przewagę. Niestety tylko na krótko, bo Muzaj zaatakował nad blokiem GKS-u, potem Butryn zaatakował w aut i Oliva wykorzystał kontrę wykorzystując blok katowicki (12:11), czas… na czas dla Piotra Gruszki. Po przerwie Sobański mocno po prostej i Butryn zaserwował asa (14:11), więc ponownie odbudowaliśmy przewagę. Znów pokazał się Muzaj atakując ponad blokiem GieKSy, potem zepsuł zagrywkę, aż w końcu został zablokowany przez Stelmacha (16:12). Po błędzie w zagrywce Sobańskiego, mieliśmy trzy z rzędu asy Olivy, gdy żadnej z piłek nie był wstanie podbić Stańczak (16:16) i po przewadze pozostały już tylko wspomnienia. Jeszcze tylko Muzaj dał nam prowadzenie, gdy nie skończył kontry z trudnej piłki trafiając w siatkę, ale potem już poprawił się skutecznym atakiem (17:17). W następnej akcji Kosok zablokował Stelmacha, po czym Kampa zastopował też Kacpra (17:19). Wreszcie Butryn zdobył punkt dla GKS-u mocnym atakiem ze skrzydła, to samo chwilę potem zrobił De Rocco, po czym Mariański nie broni serwisu Kampy (18:21). Zdrapka Kalembki na środku, potem przypomniał o sobie Oliva silnym atakiem z drugiej linii, a De Rocco zaserwował w aut (20:22). Ten sam błąd Pietraszki oraz Kosoka (21:23). Muzaj zaatakował mocno po skosie czym dał jastrzębianom pierwszą piłkę setową, którą wybronił sam… Muzaj serwując w aut (22:24). Przy drugiej piłce setowej nie popisał się Oliva, który nie przyjął agresywnej zagrywki Sobańskiego i trener gości musiał wykorzystać przerwę na żądanie. Trzecią piłkę setową wykorzystał… Sobański serwując w aut (23:25).

 

Trzecią partię otworzył autowy atak ze środka Kosoka, po czym Kalembka zaserwował w siatkę. Potem Krulicki skutecznie ze środka, Oliva mocno po bloku GKS-u, a Boruch zablokował akcję Krulickiego (2:3). Muzaj znów zepsuł serwis, potem Oliva zaatakował po bloku w aut, następnie Butryn popełnił błąd przejścia linii środkowej po złym dograniu piłki przy siatce (3:5). Festiwal zepsutych zagrywek trwał dalej, tym razem w wykonaniu Olivy oraz Krulickiego (4:6). De Rocco skutecznie kiwnął w środek boiska ze skrzydła, po czym Sobański trafił w środek parkietu atakiem z drugiej linii (5:7). Oliva wbił nam gwóźdź z pipe’a, a Kapelus przerzucił lekko piłkę na drugą stronę siatki (6:8). Potem mieliśmy dobry fragment gry w wykonaniu Karola oraz Rafała. Wpierw Butryn wykorzystał troszkę chaotyczną akcję z obu stron, potem Sobański uderzył mocno po skosie i następnie Karol posłał asa serwisowego (9:10). Szkoda było nie wykorzystanej kontry w wykonaniu Rafała i natychmiast skarcił nas Oliva mocnym atakiem po bloku, na co Butryn odpowiedział podobną akcją (10:11). Oliva tym razem lekko uderzył po prostej, a Karol zrewanżował się tym samym atakiem i wreszcie kontra Kapelusa dała remis po 12. Goście szybko znów odskoczyli po dwóch atakach De Rocco (kontra na potrójnym bloku oraz sprytne przepchnięcie piłki na naszą stronę), przedzielonych skuteczną akcją Pietraszki ze środka (13:15). Równie szybko wyrównujemy dzięki Butrynowi, który trafił w linię boiska oraz skutecznemu blokowi Pietraszki na De Rocco (15:15). Mało kto mógł się spodziewać, że kolejny atak Muzaja wysoko nad naszym blokiem z lewej ręki dał ostanie prowadzenie gościom w tej partii (15:16). Dwie akcje Pietraszki, ze środka oraz as serwisowy wyprowadziły nasz zespół na prowadzenie, ale szybko Oliva atakiem po skosie wyrównał stan seta (17:17). Potem Kosok zaserwował w aut, a Krulicki zablokował atak Olivy (19:17) i trener gości prosi o czas. Po przerwie Boruch wbija nam gwóźdź atakiem ze środka, a Muzaj zepsuł kolejną zagrywkę, po czym znów Boruch skutecznie na siatce (20:19) i tym razem czas dla Piotra Gruszki. Po przerwie Oliva serwuje w aut, a Fijałek zablokował atak De Rocco (22:19) co zmusiło trenera Jastrzębskiego do wykorzystania drugiego czasu. Ponownie skutecznie Boruch ze środka, a Kapelus obija ręce Kampy, po czym Kosok wykorzystał atak z krótkiej (23:21) i druga przerwa na żądanie dla katowiczan. Po niej Pietraszko mocno atakuje na środku siatki, a pierwszą piłkę setową dla naszego zespołu psuje Kapelus serwując w aut (24:22). Drugą piłkę setową wykorzystał Sobański atakiem po bloku gości w aut (25:22).

Czwarty set zaczął się znakomicie dla GKS-u, gdy niespodziewanie Oliva zaatakował w antenkę oraz kiwnął w aut, a Sobański po prostej uderzył gracza gości w… głowę i piłka wylądowała na aucie (3:0). Następnie był zepsuty serwis Pietraszki i De Rocco skuteczny na kontrze ze środka (3:2). Potem dobry okres w wykonaniu naszych siatkarzy. Kiwka Krulickiego, as Butryna oraz Sobański po ciasnym skosie, przedzielone autową zagrywką Karola (6:3). Przypomniał się Boruch atakiem ze środka, a De Rocco zablokował atak Butryna (6:5). Dobry atak Kapelusa po prostej, potem był bardzo mocny atak De Rocco po bloku w aut (7:6). Następnie Kapelus zablokował Muzaja, po czym atakujący jastrzębian zaatakował z drugiej linii w aut (9:6) czym zmusił trenera gości do wzięcia czasu. Po przerwie goście szybko wyrównali za sprawą Muzaja, gdy zaatakował po rękach Kapelusa, po kontrze po bloku w aut oraz blokując kiwkę Butryna (9:9). Karol w końcu przepchnął piłkę na drugą stronę siatki, ale De Rocco wcisnął nam piłkę między blokiem a siatką, po czym Oliva wykorzystał skutecznie kontrę (10:11). Wyrównał Sobański obijając ręce siatkarzy z Jastrzębia, potem Butryn zablokował atak Olivy (12:11). Po zepsutej zagrywce Pietraszki, Muzaj wykorzystał kontrę atakiem po bloku, po czym Sobański tym samym sposobem wyrównał stan na po 13. Potem mieliśmy bardzo dobry okres gry blokiem GKS-u. Wpierw Fijałek zablokował atak Olivy, potem Kapelus zatrzymał Muzaja, a Butryn skończył kontrę uderzając mocno w końcowe centymetry boiska i wreszcie znów Fijałek zablokował Olivę (18:14). Potem był błąd przebicia piłki przez Macieja, który próbował bronić piłki poza boiskiem, następnie przygaszony Oliva zaserwował w aut, a De Rocco skończył dłuższą wymianę i jeszcze jeden blok na Kubańczyku, tym razem w wykonaniu Pietraszki (20:16). Gości podrywa do walki Muzaj skutecznie atakując po bloku w aut oraz blokując Butryna (20:18). Wreszcie Kapelus skutecznie po prostej (goście biorą challenge, ale bez zmian), potem De Rocco po skosie trafił w linię boiska, po czym Kanadyjczyk zaserwował w siatkę (22:19). Kosok uderzył mocno ze środka, a Kapelus kiwnął z drugiej linii w środek boiska (23:20). W kolejnej akcji Muzaj dotyka… antenki i pierwszą piłkę setową dla GieKSy wybronił Oliva lekkim atakiem po prostej (24:21). Drugą piłkę setową wykorzystał… Muzaj serwując daleko w aut (25:21). I tym sposobem szósty tie-break z rzędu w meczach GKS-u stał się faktem!

 

Piątą partię zaczął skutecznym atakiem ze środka Boruch, a wyrównał Kapelus atakiem ze skrzydła po skosie, po czym Fijałek zaserwował w aut (1:2). Potem Pietraszko mocno ze środka, a serwis zepsuł Kapelus i Sobański mocno po rękach gości (3:3). Muzaj przedarł się przez nasz potrójny blok, ale znów skutecznie Sobański po bloku w aut (4:4). Potem był, jak się później okazało decydujący fragment tego seta. Wpierw Oliva trafił z drugiej linii w środek boiska, następnie Muzaj kiwnął również w środek, a Butryn zaatakował daleko w aut, ale z bardzo trudnej piłki (4:7) i trener naszego zespołu musiał zareagować wzięciem czasu. Po przerwie Butryn mocno po prostej, a na kontrze Muzaj zablokował atak Kapelusa (5:8). Oliva skończył z przechodzącej piłki, a potem wykorzystał kontrę jastrzębian (5:10) i sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Po czasie dla Piotra Gruszki, Butryn wykorzystał kontrę po bloku rywali, a Pietraszko skończył z przechodzącej piłki (7:10), dając jeszcze nadzieję na odwrócenie tego wyniku. Niestety trzy kolejne akcje gości nie pozostawiły żadnych złudzeń. Wpierw Oliva zaatakował ze skrzydła, potem Boruch zablokował Butryna i ponownie Boruch wykorzystał przechodzącą piłkę (7:13). Wreszcie Kapelus uderzył mocno po bloku przeciwników, potem Fijałek posłał asa serwisowego (9:13). Muzaj uderzył mocno po rękach Kapelusa, a pierwszą piłkę meczową skończył blok Kampy na Butrynie (9:15).

 

GKS Katowice – Jastrzębski Węgiel  2:3 (20:25, 23:25, 25:22, 25:21, 9:15)

GKS: Falaschi (2), Butryn (24), Krulicki (4), Kalembka (3), Kapelus (11), Sobański (16), Stańczak (libero) oraz Fijałek (4), Pietraszko (8), Stelmach (2), Mariański (libero). Trener: Piotr Gruszka.
Jastrzębski: Kampa (4), Muzaj (21), Kosok (9), Boruch (13), De Rocco (12), Oliva (23), Popiwczak (libero) oraz  Bachmatiuk. Trener: Mark Lebedew.  MVP: Lukas Kampa.

 

Przebieg meczu:
I:  2:5, 5:10, 11:15, 15:20, 20:25.
II:  5:4, 10:6, 15:12, 18:20, 23:25.
III:  3:5, 7:10, 13:15, 20:18, 25:22.
IV:  5:2, 10:9, 15:14, 20:16, 25:21.
V:  2:3, 4:6, 5:9, 7:12, 9:15.

 

GKS-Jastrzębski 2

 

GKS-Jastrzębski 3

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    marek

    29 marca 2017 at 10:12

    Szkoda że nigdzie nie piszecie, że przyjęcie uratował GKS – ie Bartek Mariański, nawet na stronie klubowej nie ma informacji że grał w meczu. Przykre.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga