Dołącz do nas

Piłka nożna

Noty i opisy po Śląsku

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GieKSa rozegrała fatalną pierwszą połowę, która zaważyła na ostatecznym wyniku. Kilka prób ataku w drugiej połowie nie zatarło tego katastrofalnego występu zakończonego sromotną porażką z rezerwami Śląska.

Bartosz Mrozek – 5,0

W zasadzie ciężko z obwinianiem naszego bramkarza za stratę bramek. Niestety nie pomógł drużynie w tym meczu.

Zbigniew Wojciechowski – 1,5

Fatalne spotkanie, tak dużej niedokładności w jednym spotkaniu nie widziałem u żadnego z zawodników w tym sezonie. Ławka obowiązkowa, żeby odpoczął i się ogarnął.

Arkadiusz Jędrych – 2,0

Fatalne rozgrywanie z Wojciechowskim, masa piłek na aucie. Przy pierwszej straconej bramce gdzie on w ogóle stał?! Nie wiedział, że rywale są za plecami, a i tak gramy bardzo ryzykownie?

Michał Kołodziejski – 3,0

Niestety główną jego rolą było ratowanie i asekurowanie źle ustawionych kolegów, co mu nie wychodziło. Oceniamy jako współwinnego straty 3 bramek. Dobry strzał głową w pierwszej połowie.

Grzegorz Rogala – 2,0

Fatalne spotkanie.

Michał Gałecki – 2,0

Niewidoczny i fatalnie ustawiony przy straconych bramkach. Główny winowajca drugiej straconej bramki. Miotał się po boisku bez celu.

Rafał Figiel – 4,0

Najlepszy z najgorszych z pierwszej jedenastki w polu, jeśli to wyróżnienie satysfakcjonuje Figla to źle. Naliczyliśmy kilka ważnych przechwytów i dobrych podań do przodu. Ogólnie ten zawodnik jak jest na boisku, to mamy wrażenie, że reszta nie wie, co ma grać.

Krystian Sanocki – 3,5

Wszystkie akcje szły praktycznie prawą stroną, bardzo mało wygranych dryblingów, ale przynajmniej brał na siebie grę.

Adrian Błąd – 2,5

Błąd zagrał 2 razy bardzo dobrze z pierwszej do przodu. Zdecydowanie za mało takich zagrań. Mało widoczny i kupa niedokładności.

Arkadiusz Woźniak – 3,5

Jeden z tych, który „dał dupy” z powrotem, przy kontrze na 0-3. Bardzo niewidoczny w meczu, znany z agresywności i doskoku w tym meczu był przez większość meczu totalnie bez życia. Wywalczył karnego po nabiciu rywala głową i miał parę dobrych odbiorów.

Piotr Kurbiel – 2,0

Grał?

Filip Kozłowski (grał od 46. minuty) – 4,0

Trzeba umieć strzelić bramkę i otrzymać ocenę poniżej 5. Filip spartolił bardzo ważnego karnego i kilka dobrych okazji w tym meczu. Strzelił w końcu tę bramkę z bliska po długim słupku, ale występ finalnie na minus. Lepiej od Kurbiela, ale nie ma się czym szczycić.

Bartosz Jaroszek (grał od 46. minuty) – 5,0

Psioczmy na Jaroszka z rozegraniem, ale ten zawodnik wszedł z takimi kurwikami w oczach, jakie powinna mieć cała drużyna. Wjeżdżał w przeciwników na pełnej szybkości, to nam się zdecydowanie podobało i tego wymagamy jako minimum od naszych graczy!

Dominik Kościelniak (grał od 58. minuty) – 6,0

Dobre wejście, wprowadził ożywienie. Świetna asysta przy golu i kilka ładnych podań. Zasłużył na pierwszą jedenastkę.

Szymon Kiebzak (grał od 58. minuty) – 2,0

Kompletnie niewidoczny

Marcin Urynowicz (grał od 77. minuty) – bez oceny

Kompletnie niewidoczny.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

8 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

8 komentarzy

  1. Avatar photo

    Łukasz Z.

    2 maja 2021 at 21:23

    Co do ocen pełna zgoda. Pisałem pod wcześniejszym postem Kozłowski potrzebuje 4 setek by strzelić 1 bramkę. Kurbiel to nieporozumienie. Grychtolik na nie swojej pozycji lepszy od beznadziejnego Wojciechowskiego. Panie trenerze Górak może trzeba przestać stawiać na słabego Błąda a postawić na walewalecznego i po prostu lepszego Kościelniaka. Ten awans jak tak dalej pójdzie to przewalimy. Trenerze odwagi bo wierzę, że Panu zależy. Proszę nie stanąć w historii Gieksy razem z Brzeczkiem, Paszulewicza czy Dudkiem!

  2. Avatar photo

    Kibic

    2 maja 2021 at 21:38

    Defensywa nie istnieje, szczególnie boki obrony nie licząc walecznego Grychtolika. Co się stało z Adrianem, Piotrkiem i Krystianem to nie mam pojęcia. Co do słabego Kiebzaka i Urynowicza, niczego innego się nie spodziewałem niż słabej dyspozycji. Zaskakująco miło Jaroszek. Kozłowski i Sanocki to temat rzeka. Raz świetnie raz przeciętnie, ale przeciętność się w ostatnich czasach mocno przebija. Brakuje gościa od rozegrania, osoby, która wiedziałaby jak dograć i mądrze podać. Figiel to niewypalony transfer i trzeba to powiedzieć… Brak napadziora, takiego jak Bergier w Śląsku, Kozłowski to skrzydłowy napastnik. Czasem wydaje się że mamy wszystko, a jak przychodzą porażki to wydaje się że nie mamy nic. Po ewentualnym awansie trzeba będzie tak czy siak zrobić duże wietrzenie szatni…
    Pozdro

  3. Avatar photo

    Kato

    3 maja 2021 at 10:19

    A przy braku awansu to co będzie z szatnią, wietrzenie czy nie ??
    Jeżeli nie, to można zakładać że gra idzie jedynie o zachowanie stanowiska (pracy) na przyszły sezon. Bo inaczej jak wytłumaczyć
    sensownie to co się obecnie dzieje. Jak?

  4. Avatar photo

    Dawid

    3 maja 2021 at 13:56

    Ogldając trzy ostatnie spotkania jestem pewien, że tego awansu w tym roku znowu nie będzie. Szczęśliwe zwycięstwo ze Skrą nie może przysłonić tragicznej formy większości zawodników. Co gorsza nie widać tu lidera, kogoś kto ryknie na boisku i da przykład jak walczyć. Wszyscy snują się i grają jakby spotkali się na poobiednim sparingu z kumplami z osiedla. Drużyna z taki składem (i budżetem) jak nasza powinna pogonić rezerwy Śląska 3-0 i spokojnie czekać na kolejny mecz. Ja w ogóle zastanawiam się od dwóch lat jest podobno budowana drużyna według koncepcji trenera Góraka i dyrektora sportowego Góralczyka. Nie wiem na czym ta koncepcja ma polegać ale zamiast progresu jest wyraźny regres. Transfery „po znajomości” z trenerem zawodników z którymi kiedyś pracował? To po co nam w ogóle dyrektor sportowy? Za co ten facet bierze kasę? W pierwszym składzie nie ma nawet pół wychowanka. Nie jestem w stanie zrozumieć jak dysponując takim budżetem te pieniądze są po prostu wyrzycane w błoto na pensje dla ludzi którzy na to nie zasługują i transfery, które są niewypałami

  5. Avatar photo

    Roh

    3 maja 2021 at 15:35

    Przy budrzecie 6 milionów mamy tamich pilkarskich artystów…

  6. Avatar photo

    GIEKSIORZ

    3 maja 2021 at 15:58

    To jest proste…. Dopóki w naszym Klubie nie będzie prawdziwych hanysów, takich ze krwi i kości, a nie samych goroli, to nigdy nie będzie dobrze.Oni nie mają pojęcia, co to jest gieksiarski charakter, co to znaczy mieć jaja…. I żadne dwa czy trzy wygrane mecze tego nie zmienią. Oni wszyscy są tak bezjajeczni, że jakby do szatni wszedł śp. Adaś Ledwoń, to by wszyscy wylecieli na zbity ryj…

  7. Avatar photo

    Daro

    3 maja 2021 at 17:19

    Według mnie to wszyscy powinni mieć ocenę 1 bo nic kompletnie nie pokazali. Gra niestety wygląda fatalnie i nie widać żadnych pozytywów. Ale tak jak kiedyś pisałem tak to jest jak zatrudnia się najemników, którzy przychodzą do nas tylko po to aby kasę brać. Ten klub już chyba nigdy nie nauczy się funkcjonować na zdrowych zasadach. Coś czuję że z takim podejściem to my będziemy nie 2 lata grać w tej lidze, ale 20 lat i na koniec jeszcze spadniemy z tej ligi tak jak było to na zapleczu ekstraklasy. Nawet powiem więcej że prędzej do ekstraklasy awansuje znienawidzony przez nas klub z miasta obok niż my, bo tam już dawno wyszli z założenia że trzeba stawiać na swoich, a my dalej z uporem maniaka bawimy się w zatrudnianie emerytów, których się ekstraklasa pozbyła bo zobaczyli że nic już nie wniosą tacy zawodnicy jak Woźniak, Figiel czy Błąd. Smutne to, ale prawdziwe i niestety potwierdzają się moje słowa z dawien dawna że dopóki nie będzie prywatnego inwestora, który będzie chciał zainwestować w ten klub to nigdy GKS nie awansuje do ekstraklasy, a teraz nawet i na zaplecze ekstraklasy będzie miał ciężko to zrobić. Cały czas mówię i będę mówił że miasto nie chce awansu bo jest im on nie potrzebny bo więcej kasy trzeba dać a po co skoro można zatrudnić ludzi którzy mają uśmiercić sport w Katowicach. Tak samo ten stadion który rzekomo ma się budować to też nie chce mi się wierzyć że go miasto zbuduje. Tak to jest w naszych Katowicach, my kibicujemy i wierzymy a oni nas w ch… robią bo tak chce właściciel klubu.

  8. Avatar photo

    as

    4 maja 2021 at 11:05

    Wreszcie Daro wyłożyłeś kawa na ława. Nic dodać. Podzielam.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga