Siatkówka
ONICO Warszawa – niespodziewany kandydat do medalu mistrzostw Polski
Kolejne spotkanie GKS-u w PlusLidze, to starcie z rewelacją obecnego sezonu ekipą z Warszawy.
Nawet najwięksi optymiści nie mogli przypuszczać, że wraz ze zmianą szyldu klubu oraz po rozpoczętej przebudowie kadry zespołu, efekty przyjdą tak szybko. Były selekcjoner reprezentacji Polski, Stephane Antiga umiejętnie dokonał zmian (na siedem transferów aż pięciu graczy wskoczyło do podstawowego składu – razem z libero) i po początkowych problemach, drużyna zgrała się między sobą i wyniki są rewelacyjne. Na tę chwilę ONICO odniosło 12 zwycięstw przy tylko 5 porażkach, co daje im świetną trzecią lokatę w tabeli, ze stratą zaledwie 3 punktów do wyprzedzających ich graczy z Bełchatowa! Nie tylko wyniki, ale momentami i bardzo dobra gra zespołu, każe poważnie brać kandydaturę tej ekipy do miejsca na podium rozgrywek. Ewentualny zdobyty medal przez warszawian byłby zapewne największą niespodzianką bieżącego sezonu. Co i kto jest siłą tego zespołu?
Za rozegranie odpowiada Francuz Antoine Brizard i wywiązuje się z tego zadania coraz lepiej. Ponadto jak na rozgrywającego zdobywa bardzo dużo punktów – ma w tej chwili już 78 oczek zdobytych. 24-letni Brizard dysponuje bardzo dobrą zagrywką (22 asy), świetnie gra na siatce (aż 37 bloków) i swoje dołożył jeszcze atakiem (19 oczek). Na pewno spore rezerwy warszawianie mają na pozycji atakującego, gdzie jak na razie Macedończyk Nikola Gjorgiew (zdobył „tylko” 187 punktów) nie pokazał jeszcze wszystkich swoich atutów. Jego zmiennik 20-letni Kanadyjczyk Sharon Vernon-Evans, nabiera dopiero niezbędnego doświadczenia w PlusLidze.
Jednym z dwóch graczy którzy ostali się w wyjściowym składzie warszawian jest Andrzej Wrona. Środkowy, były reprezentant Polski, świetnie prezentuje się w bloku (aż 38 punktów), do tego ma 60% skuteczność w ataku (93 punkty) plus 7 oczek zagrywką dają wynik 138 punktów. Zawodzi Jan Nowakowski – tylko 85 oczek – a Sebastian Warda to nie ta półka. Główną siłą napędową warszawian są dwaj przyjmujący. Drugim siatkarzem który utrzymał miejsce w składzie zespołu jest Bartosz Kwolek, który poczynił znaczne postępy w porównaniu z zeszłym sezonem. Młody siatkarz zdobył łącznie 253 punkty, w tym 210 atakiem, bardzo dobrą zagrywką (24 asy) oraz solidnym blokiem (19 punktów). Wspiera go Wojciech Włodarczyk zdobywca 186 oczek. Warszawianie mocno ryzykują na wypadek kontuzji, ponieważ na tej pozycji jako zmiennika mają tylko wiekowego już Francuza Guillaume’a Samicę.
Aktualna kadra ONICO Warszawa
rozgrywający: Antoine Brizard (Francja – numer 6), Jan Firlej (numer 13)
atakujący: Sharon Vernon-Evans (Kanada – numer 3), Nikola Gjorgiew (Macedonia – numer 14)
środkowi: Andrzej Wrona (8), Jan Nowakowski (19), Jakub Kowalczyk (1), Sebastian Warda (12)
przyjmujący: Bartosz Kwolek (2), Wojciech Włodarczyk (20), Guillaume Samica (Francja – 9)
libero: Damian Wojtaszek (numer 18), Jędrzej Gruszczyński (7)
trener: Stephane Antiga (Francja)
asystent trenera: Fabio Storti (Włochy)
trener przygotowania fizycznego: Michał Adamczewski
masażysta: Robert Kozłowski
statystyk: Bartosz Kaczmarek
ONICO Warszawa Spółka Akcyjna
barwy: granat-biały-złoty
data założenia: 2017 rok, kontynuacja założonego w roku 1954 klubu AZS-u Politechniki Warszawskiej SA
adres: ul. Bagatela 11 lok. 12b; 00-585 Warszawa
hala: COS Torwar, ul. Łazienkowska 6a, 00-449 Warszawa
maskotka: Żabcia Polcia
Prezes: Jolanta Dolecka
Wiceprezes zarządu: Paweł Zagumny
Członek zarządu: Mariusz Wilkołaski
Przewodniczący Rady Nadzorczej: Tomasz Turczyn
Wiceprzewodniczący: Marcin Bańcerowski
Członek Rady Nadzorczej: Piotr Sokołowski
ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE ONICO Warszawa
Ilość rozegranych setów – GKS 63 – 63: Quiroga, 59: Kohut, 58: Komenda,
ONICO 63 – Kwolek 63, Brizard 63, Wrona 63, Wojtaszek 63, Włodarczyk 62, Gjorgiew 57, Vernon-Evans 41, Nowakowski 41, Samica 39, Warda 36, Firlej 14, Kowalczyk 7, Gruszczyński 7,
Ilość zdobytych punktów – GKS 973: Butryn 208, Quiroga 199, Kapelus 128,
ONICO 1050 – Kwolek 253, Gjorgiew 187, Włodarczyk 186, Wrona 138, Nowakowski 85, Brizard 78, Vernon-Evans 59, Warda 43, Samica 16, Kowalczyk 4, Firlej 1,
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 333: Butryn 77, Quiroga 62, Kapelus 41,
ONICO 399 – Kwolek 110, Włodarczyk 59, Wrona 55, Brizard 53, Gjorgiew 52, Nowakowski 36, Vernon-Evans 14, Warda 13, Samica 5, Kowalczyk 1, Firlej 1,
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 640: Quiroga 137, Butryn 131, Kapelus 87,
ONICO 651 – Kwolek 143, Gjorgiew 135, Włodarczyk 127, Wrona 83, Nowakowski 49, Vernon-Evans 45, Warda 30, Brizard 25, Samica 11, Kowalczyk 3,
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 365: Butryn 97, Quiroga 85, Kohut 61,
ONICO 507 – Kwolek 107, Wrona 105, Gjorgiew 97, Włodarczyk 77, Nowakowski 60, Warda 31, Vernon-Evans 26, Brizard 23, Samica 1, Gruszczyński 0, Kowalczyk -1, Firlej -1, Wojtaszek -18,
Ilość zagrywek – GKS 1389: Quiroga 246, Butryn 185, Komenda 177,
ONICO 1454 – Wrona 236, Brizard 235, Kwolek 225, Włodarczyk 213, Gjorgiew 190, Nowakowski 132, Warda 98, Vernon-Evans 68, Samica 34, Firlej 16, Kowalczyk 7,
Ilość błędów na zagrywce – GKS 282: Pietraszko 44, Kohut 44, Butryn 39,
ONICO 258 – Kwolek 65, Brizard 50, Gjorgiew 37, Włodarczyk 37, Wrona 22, Nowakowski 17, Vernon-Evans 13, Warda 10, Kowalczyk 3, Samica 2, Firlej 2,
Ilość asów serwisowych – GKS 81: Quiroga 21, Butryn 16, Pietraszko 12,
ONICO 88 – Kwolek 24, Brizard 22, Włodarczyk 12, Gjorgiew 11, Wrona 7,Nowakowski 7, Warda 4, Vernon-Evans 1,
Ilość przyjęć – GKS 1194: Quiroga 420, Kapelus 298, Mariański 274,
ONICO 1105 – Kwolek 409, Włodarczyk 365, Wojtaszek 232, Samica 73, Wrona 15, Nowakowski 5, Gjorgiew 2, Brizard 1, Gruszczyński 1, Warda 1, Firlej 1,
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 90: Quiroga 24, Mariański 22, Kapelus 20,
ONICO 77 – Kwolek 27, Włodarczyk 27, Wojtaszek 18, Samica 3, Brizard 1, Gjorgiew 1,
Przyjęcie negatywne – GKS 245: Quiroga 79, Kapelus 64, Mariański 47,
ONICO 244 – Kwolek 93, Włodarczyk 83, Wojtaszek 46, Samica 18, Wrona 2, Gruszczyński 1, Firlej 1,
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 326: Quiroga 117, Mariański 88, Kapelus 73,
ONICO 302 – Kwolek 111, Włodarczyk 97, Wojtaszek 64, Samica 23, Wrona 7,
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 27%: Witczak 100%, Butryn 50%, Stelmach 33%,
ONICO 27% – Wrona 47%, Samica 32%, Wojtaszek 28%, Kwolek 27%, Włodarczyk 27%, Brizard 0%, Gruszczyński 0%, Warda 0%, Firlej 0%, Gjorgiew 0%, Nowakowski 0%,
Ilość ataków – GKS 1648: Quiroga 399, Butryn 389, Kapelus 274,
ONICO – 1625 – Kwolek 406, Gjorgiew 377, Włodarczyk 333, Wrona 155, Vernon-Evans 122, Nowakowski 95, Warda 49, Brizard 40, Samica 39, Kowalczyk 8, Firlej 1,
Ilość błędów w ataku – GKS 107: Butryn 35, Quiroga 32, Witczak 11,
ONICO – 102 – Kwolek 29, Włodarczyk 27, Gjorgiew 18, Vernon-Evans 13, Samica 6, Nowakowski 4, Wrona 3, Kowalczyk 1, Brizard 1,
Ilość ataków zablokowanych – GKS 129: Butryn 37, Kapelus 25, Quiroga 22,
ONICO 106 – Gjorgiew 34, Kwolek 25, Włodarczyk 18, Wrona 8, Vernon-Evans 7, Samica 4, Nowakowski 4, Brizard 3, Warda 2, Kowalczyk 1,
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 768: Butryn 179, Quiroga 166, Kapelus 114,
ONICO 796 – Kwolek 210, Gjorgiew 164, Włodarczyk 159, Wrona 93, Vernon-Evans 51, Nowakowski 51, Warda 31, Brizard 19, Samica 14, Kowalczyk 4,
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 47%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Pietraszko 66%,
ONICO 49% – Warda 63%, Wrona 60%, Nowakowski 54%, Kwolek 52%, Kowalczyk 50%, Brizard 48%, Włodarczyk 48%, Gjorgiew 44%, Vernon-Evans 42%, Samica 36%, Firlej 0%,
Ilość bloków punktowych – GKS 124: Pietraszko 25, Komenda 22, Kohut 20,
ONICO 166 – Wrona 38, Brizard 37, Nowakowski 27, Kwolek 19, Włodarczyk 15, Gjorgiew 12, Warda 8, Vernon-Evans 7, Samica 2, Firlej 1,
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 19: Butryn 4, Quiroga 4, Kohut 3,
ONICO 19 – Brizard 4, Nowakowski 4, Vernon-Evans 3, Włodarczyk 3, Warda 2, Kwolek 1, Wrona 1, Gjorgiew 1,
Ilość tie-breaków (wygrany do przegranego) – GKS (1-1) – ONICO (2-2);
MVP meczów – GKS 7: Komenda 2, Butryn 2,
ONICO 12 – Włodarczyk 3, Kwolek 3, Gjorgiew 2, Brizard 2, Wrona 1, Warda 1,
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.
Piłka nożna kobiet
1/8 finału dla Katowic
Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.
Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.
W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.
Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek, a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.
GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.
GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.




Najnowsze komentarze