Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: 25 kolejka – Mistrzowie Polski już prawie pewni gry o medale

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W najciekawszym meczu w Olsztynie, Resovia wyciągnęła z wyniku 0:2 w setach i uratowała cenne dwa punkty. Punkcik zdobyty przez olsztynian może mieć znaczenie w ostatecznym rozrachunku, co nie zmienia faktu, że AZS zaczyna odstawać od trzech wyprzedzających ich ekip i coraz trudniej będzie im nadrobić tę stratę. Pierwszy set wyjątkowo łatwo padł łupem gospodarzy, gdzie od stanu 9:8 zaczęli kontrolować jego przebieg. Drugi set również od początku pod kontrolą AZS-u, z jego dwu lub trzypunktową przewagą, którą stracili w samej końcówce, gdy Resovia wyszła na prowadzenie 22:23. Ostatnie trzy punkty zapisano jednak na konto gospodarzy i tym samym olsztynianie mieli szansę na zainkasowanie nawet trzech punktów. W trzeciej partii rzeszowianie przebudzili się na dobre, prowadząc od początku (5:10, 7:13), a w samej końcówce osiągając już znaczną przewagę (13:22). Czwarty set również pod pełną kontrolą Resovii, acz już bez tak wyraźnej przewagi jak w poprzedniej partii. W tie-breaku rzeszowianie od początku panowali nad wydarzeniami prowadząc 1:3, 3:6, 6:10 i spokojnie dociągając tego seta do zwycięskiego końca.

Cuprum przegrywając w Radomiu definitywnie odpadło z walki o czołową czwórkę. Strata 10 punktów na pięć kolejek do końca jest praktycznie nie do nadrobienia. Spotkanie było bardzo zacięte i wyrównane, szczególnie w pierwszym secie gdy prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie. Inaczej potoczyło się w drugiej partii, kiedy to goście prowadzili od początku prawie do końca (22:24!), ale ostatnie cztery punkty zdobyli gospodarze i znów wygrali na przewagę. Trzecia partia podobna była do pierwszej z lepiej rozegraną końcówką przez radomian.
Jastrzębski odniósł ważne zwycięstwo na trudnym terenie w Gdańsku, w kontekście walki o pierwszą czwórkę tabeli. W drużynie gości zadebiutował niemiecki przyjmujący Sebastian Schwarz, który jeszcze w poprzednim sezonie grał w barwach LOTOS-u. Na razie wchodził tylko na krótkie zmiany, ale bez wątpienia jest to spore wzmocnienie kadry jastrzębian. Jastrzębski Węgiel kłopoty organizacyjno-finansowe ma już zdecydowanie za sobą i stał się na tyle solidnym klubem, że chętnie przedłużyli kontrakty z nim czołowi siatkarze. Najlepszy bombardier PlusLigi, czyli Salvador Oliva oraz niemiecki rozgrywający Lukas Kampa podpisali nowe umowy na dwa kolejne sezony, a młody zdolny atakujący Maciej Muzaj roczną umowę z opcją przedłużenia na następny rok. Jastrzębianie mają dużą szansę stać się czwartą siłą polskiej ligi.

W dole tabeli Effector wygrywając w Warszawie odniósł trzecie zwycięstwo z rzędu, co jest jego najlepszą passą od początku sezonu! A co ważniejsze dla kibiców ekipy kieleckiej, te trzy punkty pozwoliły na odskoczenie na 7-8 oczek przewagi od trójki drużyn znajdujących się za plecami kielczan, co raczej definitywnie odsunęło od nich widmo gry w barażach o utrzymanie.
W meczu za „sześć” punktów w Bydgoszczy, Espadon wykorzystał ostatni dzwonek na zbliżenie się do dwóch wyprzedzających ich drużyn i pokonał za trzy punkty Łuczniczkę, wprowadzając w kłopoty gospodarzy. Szczecinianie przełamali się po czterech porażkach z rzędu i jeszcze mają szansę na opuszczenie przedostatniej lokaty w tabeli tracąc do BBTS-u oraz Łuczniczki już tylko jeden punkt.
Bielszczanie liczyli na jakąś zdobycz punktową w starciu z grającym już tylko o jak najlepszą lokatę MKS-em Będzin. Niestety dla nich musieli obejść się smakiem i wciąż nie mogą być pewni utrzymania w PlusLidze. Co innego AZS Częstochowa, który po planowej porażce z mistrzami Polski może się już powoli szykować do decydujących spotkań o miejsca 15-16, celem uniknięcia udziału w barażach z pierwszoligowcem.

 

Wyniki 25 kolejki: 2, 3, 4, 5 i 6 marca

ONICO AZS Politechnika Warszawska – Effector Kielce  1:3 (23:25, 25:18, 18:25, 20:25)

Politechnika: Firlej (2), Filip (23), Kowalczyk (7), Wrona (4), Łapszyński (5), Kwolek (16), Olenderek (libero) oraz Zagumny, Mikołajczak, Halaba, Samica (1). Trener: Jakub Bednaruk.
Effector: Komenda (2), Andrić (23), Wohlfahrstaetter (10), Nalobin (6), Wachnik (14), Pawliński (10), Biniek (libero) oraz Antosik, Superlak, Maćkowiak, Formela (1). Trener: Sinan Tanik.  MVP: Marcin Komenda.

Łuczniczka Bydgoszcz – Espadon Szczecin  1:3 (21:25, 25:20, 23:25, 22:25)

Łuczniczka: Szczurek (3), Filipiak (12), Nowakowski (7), Sacharewicz (5), Katić (8), Yudin (14), Czunkiewicz (libero) oraz Sieńko, Gromadowski (7), Jurkiewicz (1), Rohnka (4), Bobrowski. Trener: Dragan Mihajlović.
Espadon: Kozłowski (1), Miłuszew (8), Gałązka (15), Zajder (11), Depowski (10), Ruciak (9), Murek (libero) oraz Mihułka (libero), Sladecek (2), Kluth (16), Perłowski, Wołosz. Trener: Michał Gogol.  MVP: Janusz Gałązka.

Indykpol AZS Olsztyn – Asseco Resovia Rzeszów  2:3 (25:19, 25:23, 17:25, 21:25, 10:15)

Olsztyn: Woicki, Hadrava (17), Pliński (4), Zniszczoł (4), Śliwka (9), Włodarczyk (22), Żurek (libero) oraz Boswinkel (2), Kochanowski (2), Buchowski (4), Palacios (1). Trener: Andrea Gardini.
Resovia: Drzyzga (1), Schoeps (21), Lemański (3), Możdżonek (7), Perrin (11), Rossard (8), Masłowski (libero) oraz Tichacek, Dryja (10), Jaeschke, Ivović (15). Trener: Andrzej Kowal.  MVP: Fabian Drzyzga.

BBTS Bielsko-Biała – MKS Będzin  1:3 (25:20, 17:25, 14:25, 26:28)

BBTS: Storożyłow (2), Gryc (1), Grzechnik (7), Siek (4), Janeczek (20), Kwasowski (13), Koziura (libero) oraz Bieńkowski (1), Gaca,  Vemić (1), Lipiński (4). Trener: Rastislav Chudik.
Będzin: Seif (4), Araujo (27), Ratajczak (6), Rejno (13), Waliński (16), Jordanow (8), Potera (libero) oraz Kozub, Russell. Trener: Stelio DeRocco.  MVP: Rafael Araujo.

Cerrad Czarni Radom – Cuprum Lubin  3:0 (27:25, 26:24, 25:21)

Czarni: Kędzierski (1), Ziobrowski (20), Kohut (5), Smith (9), Żaliński (14), Fornal (10), Watten (libero) oraz Bołądź, Ostrowski. Trener: Robert Prygiel.  MVP: Jakub Ziobrowski.
Cuprum: Łomacz, Kaczmarek (12), Boehme (9), Gunia (6), Pupart (7), Taeht (12), Rusek (libero) oraz Gorzkiewicz, Malinowski, Michalski, Grobelny. Trener: Gheorghe Cretu.

GKS Katowice – PGE Skra Bełchatów  2:3 (22:25, 25:21, 20:25, 25:22, 13:15)

GKS: Falaschi (1), Butryn (21), Krulicki (2), Kalembka (12), Kapelus (18), Sobański (18), Stańczak (libero) oraz Fijałek, Van Walle, Pietraszko (2), Błoński, Stelmach, Mariański (libero). Trener: Piotr Gruszka.
Skra: Uriarte (4), Wlazły (24), Lisinac (12), Kłos (12), Kurek (11), Penczew (15), Milczarek (libero) oraz Janusz, Gładyr (2), Piechocki (libero). Trener: Philippe Blain.  MVP: Karol Kłos.

LOTOS Trefl Gdańsk – Jastrzębski Węgiel  1:3 (20:25, 25:14, 18:25, 26:28)

LOTOS: Masny (2), Schulz (25), Paszycki (10), Gawryszewski (1), Mika (10), Hebda (2), Gacek (libero) oraz Stępień,  Niemiec, Grzyb (5), Pietruczuk (9), Jakubiszak, Majcherski (libero). Trener: Andrea Anastasi.
Jastrzębski: Kampa (1), Muzaj (27), Kosok (4), Boruch (7), De Rocco (15), Oliva (17), Popiwczak (libero) oraz Strzeżek (1), Bachmatiuk (1), Ernastowicz (1), Schwarz. Trener: Mark Lebedew.  MVP: Lukas Kampa.

AZS Częstochowa – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle  0:3 (15:25, 16:25, 20:25)

Częstochowa: Buczek (1), Grebeniuk (12), Polański (2), Buniak (3), Moroz (8), Szlubowski (7), A. Kowalski (libero) oraz T. Kowalski (1), Janus (1), Szymura. Trener: Michał Bąkiewicz.
ZAKSA: Pająk (3), Konarski (15), Bieniek (9), Czarnowski (8), Buszek (11), Semeniuk (7), Zatorski (libero). Trener: Ferdinando De Giorgi.  MVP: Grzegorz Pająk.

 

tabela po 25. kolejce

miejsce drużyna mecze punkty sety małe punkty
1 ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE 25 65 71:20 2189:1851
2 ASSECO RESOVIA RZESZÓW 25 57 66:30 2215:1981
3 JASTRZĘBSKI WĘGIEL 25 56 67:36 2371:2160
4 PGE SKRA BEŁCHATÓW 25 55 65:30 2156:2003
5 Indykpol AZS Olsztyn 25 53 62:34 2212:2031
6 Cuprum Lubin 25 45 54:40 2157:1986
7 Cerrad Czarni Radom 25 40 52:45 2194:2184
8 LOTOS Trefl Gdańsk 26 40 53:53 2363:2348
9 GKS KATOWICE 26 35 46:55 2237:2267
10 MKS Będzin 25 33 44:55 2130:2186
11 ONICO AZS Politechnika Warszawska 25 29 39:53 2071:2159
12 Effector Kielce 25 26 36:59 2019:2188
13 Łuczniczka Bydgoszcz 25 19 34:64 2061:2234
14 BBTS Bielsko-Biała 25 19 27:64 1840:2156
15 Espadon Szczecin 25 18 28:63 1903:2119
16 AZS Częstochowa 25 13 26:69 1983:2248

W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:

a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga