Dołącz do nas

Prasówka

Prezydent uhonorował „ukochane złotka”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które obejmują sekcję piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Drużyny piłkarskie GieKSy zakończyły sezon: piłkarki zdobyły tytuł mistrza Polski, piłkarze zakończyli sezon Fortuna I Ligi na dziesiątej pozycji w tabeli. W ostatnim swoim meczu drużyna męska zremisowała, na wyjeździe z Chojniczanką 3:3 (2:1). Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ. Marek Szczerbowski złożył wniosek o odwołanie go z funkcji prezesa klubu. Drużyna żeńska otrzymała od Prezydenta Katowice Marcina Krupy premię w wysokości 300 tysięcy złotych za zdobycie mistrzostwa Polski.

Plus Liga i Polska Hokej Liga zakończyły rozgrywki, trwają pierwsze rozmowy na temat transferów do klubów.

 

PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Pomeczowe rozmowy z świeżo upieczonymi mistrzyniami Polski
Już świt poniedziałku nieśmiało pojawia się na horyzoncie, jednak w sercach piłkarek i kibiców GKSu Katowice nadal trwa samba. Już teraz na gorąco mamy wywiady z Weroniką Klimek, Marleną Hajduk i Karoliną Koch.
Weronika Klimek:
Do mnie to jeszcze nie dociera. Widzę co się, ale jeszcze nie mogę w to uwierzyć. Wielkie łał. Ja jestem dumna z tej drużyny, ze wszystkich, bo ciężko na to mistrzostwo zapracowałyśmy. Pomimo wszystkich przeszkód, które stawiał ten sezon przed nami, dałyśmy radę i pokonałyśmy je.
Marlena Hajduk:
Myślę, że cały sezon ciężko pracowałyśmy na ten sukces i tak naprawdę dzisiejsze spotkanie było ukoronowaniem całego naszego wysiłku. To wszystko co teraz się tu dzieje jest najpiękniejszą chwilą dla nas i każda z nas będzie pamiętać tą chwile i dążyć by takich chwil było w karierze jak najwięcej.
Karolina Koch:
Na pewno mistrzostwo Polski to coś wspaniałego. W zeszłym sezonie udało się nam zdobyć czwarte miejsce, a w tym sezonie dziewczyny pokazały, że systematyczną pracą i ambicją można sięgnąć najwyższe cele. Mimo trudnych momentów, mimo kontuzji w sezonie potrafiłyśmy sobie poradzić, po tym można poznać mistrza. Wszystkie dziewczyny wspierały się wzajemnie i dzięki temu jesteśmy dziś tutaj i cieszymy się z mistrzostwa.

 

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice: Prezydent miasta dał sowitą premię piłkarkom i mocno zrugał piłkarzy
Na uroczystym śniadaniu z piłkarkami GKS Katowice prezydent miasta Marcin Krupa dorzucił im sowitą premię za mistrzostwo kraju, nie szczędząc jednocześnie mocnych słów pod adresem piłkarzy.
Kobiecy zespół GKS Katowice w minioną niedzielę zdobył tytuł mistrzowski. To pierwsze piłkarskie złoto w historii klubu z Bukowej. W środę najlepszą drużynę Orlen Ekstraligi na śniadanie zaprosił właściciel klubu, prezydent miasta Marcin Krupa.
– Pamiętam podobne spotkanie sprzed pięciu laty, z okazji awansu do Ekstraligi. Wtedy mówiliśmy o tym, że celem powinno być wejście na szczyt. Zrobiłyście to szybciej niż komukolwiek wtedy mogło się marzyć i jestem wam za to bardzo wdzięczny. Dziękuję za to w imieniu wszystkich kibiców, także nie wywodzących się z naszego miasta. Jesteście naszymi ukochanymi złotkami – mówił prezydent. – Dla mnie, przepraszam za to określenie, macie jaja, podczas gdy faceci nie potrafili nie tylko nigdy zdobyć mistrzostwa, ale teraz nawet nie potrafią awansować do Ekstraklasy, mając takie warunki, o jakich w innych klubach mogą tylko pomarzyć. A wy mając trudniejszy start sięgacie po złoto!
Prezydent Katowic docenił sukces piłkarek prowadzonych przez Karolinę Koch także materialnie.
– Wiem, że macie w kontraktach różne zapisy związane z mistrzostwem, a PZPN przekaże do klubu premię w wysokości 300.000 zł. My jako miasto nie możemy być gorsi i drugie tyle wam dołożymy. To sygnał od nas, że wykonałyście kawał dobrej roboty. Jak będziecie mijać chłopaków na korytarzu to im powiedzcie, żeby też się do niej wzięli, bo mnie nie bardzo chcą słuchać – dodał samorządowiec.
Porównania z męską drużyną przewijały się później jeszcze wielokrotnie.
– To nie przypadek, że nie chodzę na mecze piłkarzy. Po prostu czasami nie mogę patrzeć na to, co wyprawiają na boisku, zwłaszcza że wiem, że ci ludzie potrafią grać w piłkę, a klub zapewnia im znakomite warunki – podkreślał prezydent Krupa.
Dla menedżera sekcji Roberta Góralczyka był to więc poranek wybitnie słodko-gorzki…
Katowiczanki w nagrodę zagrają też w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Mistrzyń.
– Chciałybyśmy trafić na jak najmocniejsze rywalki, a w koszyku z rywalkami będą takie właśnie zespoły. Na liście są na przykład Roma i Ajax Amsterdam, fajnie byłoby się zmierzyć z takimi firmami – przyznała trenerka Karolina Koch.

 

GKS Katowice: Duże zmiany na Bukowej. Odejdzie nie tylko prezes Marek Szczerbowski
Prezes Marek Szczerbowski złożył w poniedziałek wniosek o dymisję z dniem 26 sierpnia. Nie będzie to jednak jedyne pożegnanie w GKS Katowice.
Marek Szczerbowski przestanie pełnić funkcję prezesa GKS Katowice 26 sierpnia. W dniu, w którym miną dokładnie 4 lata od objęcia tej funkcji. Wniosek o odwołanie został właśnie złożony w Radzie Nadzorczej. W miniony piątek zapowiedział już jednak, że wszystkie kluczowe kwestie związane z zarządzaniem klubem z Bukowej oddaje w ręce wiceprezesa Krzysztofa Nowaka, który będzie jego następcą.
Z naszych informacji wynika, że nie będzie to jedyne pożegnanie na Bukowej. Odejdzie także dyrektor sekcji piłki nożnej Robert Góralczyk, którego umowa wygasa z końcem czerwca i nie zostanie przedłużona. Kluczową postacią w pionie sportowym będzie w tej sytuacji Dawid Dubas.
Zespół nadal prowadzić będzie trener Rafał Górak, którego kontrakt jest ważny do czerwca 2024. Zmienić się ma za to cel stawiany przed drużyną piłkarzy: tym razem będzie to nie utrzymanie, a co najmniej udział w barażach o Ekstraklasę.
W gabinetach trwają także negocjacje na temat przedłużenia kontraktów z kluczowymi piłkarzami. Na liście znajduje się m.in. Adrian Błąd.

 

sportdziennik.com – Prezydent uhonorował „ukochane złotka”
Marcin Krupa zapowiedział 300 tysięcy złotych premii dla drużyny piłkarek GKS-u Katowice, które w minioną niedzielę świętowały historyczny tytuł mistrza Polski. Wbił też szpilkę piłkarzom.
Były oficjalne przemówienia i podziękowania, wspólne zdjęcia i rozmowy. Prezydent Katowic, Marcin Krupa, spotkał się wczoraj z drużyną piłkarek GKS-u, które sięgnęły po historyczny tytuł mistrza Polski, na uroczystym śniadaniu w restauracji 27th Floor na 27. piętrze Hotelu Mariott.
– Pięć lat temu awansowałyście do ekstraklasy i wtedy też spotkaliśmy się na 27. piętrze – przypominał prezydent Krupa.
– Naszym życzeniem było wtedy, by jak najszybciej wejść na szczyt. Zrobiłyście to szybciej niż komukolwiek się wydawało. Jestem wam bardzo, bardzo wdzięczny i dziękuję za te emocje, których dostarczyliście katowiczanom oraz wszystkim kibicom, również tym niewywodzącym się z naszego miasta, ale wspierającym GKS.
Marcin Krupa odebrał od piłkarek meczową koszulkę GieKSy, a sam też nie przyszedł na śniadanie z pustymi rękami. Zadeklarował, że miasto nagrodzi je za ten sukces 300 tysiącami złotych premii.
– Z tego, co słyszałem, taką dał PZPN. My nie możemy być gorsi i dokładamy drugie tyle – oznajmił prezydent Katowic. Klub promuje ten sukces sympatycznym hasłem „Ukochane”, nawiązującym do nazwiska trenerki Karoliny Koch. Marcin Krupa jeszcze je rozszerzył.
– Jesteście dla nas ukochane złotka, parafrazując to, co kiedyś mówił legendarny trener reprezentacji siatkarek, Andrzej Niemczyk. Serce bardzo się raduje. Wiecie, jak bardzo zależy mi, by sport w naszym mieście się rozwijał. Do tego potrzebni są tacy ludzie jak wy. Stanowicie wzór do naśladowania dla dzieciaków, by garnęli się do różnych dyscyplin i widzieli światełko w tunelu: że jeśli będą ciężko pracowali, mogą sięgać po najwyższe trofea, jak wy w ostatni weekend, przysparzając nam radości – podkreślał prezydent Katowic, czyli większościowego udziałowca wielosekcyjnej GieKSy.
Sekcja piłki nożnej kobiet powstała w Katowicach w 2015 roku. Choć trudno to porównywać i przystawiać zbliżoną miarę, można łatwo policzyć, że paniom wystarczyło do historycznych sukcesów nieporównywalnie mniej czasu niż panom, którzy nigdy nie zdobyli tytułu, a od 2005 roku nie ma ich najwyższej lidze. Marcin Krupa wbił piłkarzom szpilkę.
– Przynajmniej wy w tej futbolowej części piłkarskiego GKS-u macie po prostu jaja – zwrócił się do piłkarek.
– Faceci… Wstyd mi jako facetowi, że oni nie potrafią tego zrobić od wielu lat, a nawet awansować do ekstraklasy, mając ku temu takie warunki, jakie niejeden klub chciałby mieć. Wy miałyście o wiele gorszy start, a dałyście radę, bo walka jest najważniejsza. Kawał dobrej roboty, jesteśmy dumni. Mijając się między szatniami, pokażcie czasem facetom to trofeum i poproście, by wzięli się do roboty. Może was posłuchają, bo mnie nie bardzo chcą… – nie gryzł się w język prezydent Katowic.
Trener Karolina Koch też nawiązała do sekcji piłkarskiej, kolegów po fachu, ale w zupełnie innym tonie.
– Dziękuję dyrektorowi Góralczykowi i trenerowi Górakowi. To ludzie, od których bardzo dużo mogłam czerpać. Męska a kobieca piłka to lata świetlne. Możemy tylko dążyć do takiego profesjonalizmu. Dzięki takim osobom w klubie jest za mną wiele merytorycznych rozmów, wsparcia na poziomie trenerskim, zasianych w mojej głowie myśli skłaniających do refleksji. Mam nadzieję, że jeszcze wiele fajnych projektów i ambitnych celów przed nami, które sobie wyznaczymy, budując kobiecą piłkę w Katowicach – podkreślała trenerka GieKSy, która złoty medal zapewniła sobie dzięki niedzielnej wygranej 3:1 w Koninie z Medykiem.
– Dziękuję pani trener za olbrzymi wkład w drużynę, za serce. Zawsze musi być ktoś, kto będzie ten okręt prowadził – mówił prezydent Krupa.
Koch: – Jestem bardzo dumna z tej drużyny, chcę podziękować zarządowi, pracownikom, zawodniczkom, sztabowi, za wytrwałość, zaangażowanie, dobrą pracę, wielką wolę walki. Za to, że musieli mnie znosić. Trzymałyśmy się przez cały sezon wyznaczonego kierunku, choć nie brakowało trudnych momentów. Dla większości ludzi w Polsce to coś niemożliwego, że GKS zdobył mistrzowski tytuł. Ale ja wiedziałam, że stać nas na wiele. Tworzymy historię GKS-u. To niewiarygodne, co zrobiliśmy przez 5 lat od awansu do ekstraklasy. Zrobiliśmy wiele w Katowicach dla popularyzacji kobiecej piłki. Podziękowania dla kibiców za wsparcie i to, jak nas powitali po powrocie z Konina.
W śniadaniu uczestniczył zarząd GKS-u, prezes Marek Szczerbowski i wiceprezes Krzysztof Nowak, a także dyrektor Robert Góralczyk. Szczerbowskiego i Góralczyka wkrótce może już przy Bukowej nie być…
– Cieszę się z dobrej atmosfery w klubie – przekonywał mimo to prezydent.
– Podziękowania dla prezesa Szczerbowskiego, który od kilku lat prowadzi klub i wiele rzeczy udało się w tym okresie naprawić. Będziemy to kontynuowali, by GKS był marką z prawdziwego zdarzenia. Dziękuję prezesowi Nowakowi, który jest z nami od niedawna, ale wykonał już wiele pracy, oraz radzie nadzorczej za roztropne decyzje. Budujemy nowy stadion miejski, będą zupełnie inne warunki i zupełnie inna jakość uprawiania sportu – dodawał Marcin Krupa, życząc odpoczynku, zebrania sił i – wzorem hokeistów – obrony mistrzowskiego tytułu. A wcześniej coś, o czym kibice w Katowicach mogli tylko marzyć, czyli walka w eliminacjach Champions League.
– Dumnie będziemy reprezentować GKS i miasto w Lidze Mistrzyń. Dziękujemy wszystkim, którzy tworzą GKS Katowice, prezesowi, wiceprezesowi, pracownikom marketingu i panu prezydentowi. Czuliśmy wsparcie, mogłyśmy się rozwijać, dążyć do swoich celów – powiedziała kapitan zespołu, Marlena Hajduk.

 

Rezygnacja w trosce o stan ducha
Było poważnie, było śmiesznie i autoironicznie, ale też niemal… irracjonalnie, gdy na zakończenie z futerału wyjęta została trąbka. Podczas brawurowego wykładu na katowickiej AWF Marek Szczerbowski zapowiedział koniec 4-letniej prezesury w GKS-ie Katowice.
Marek Szczerbowski składa wniosek o rozwiązanie za porozumieniem stron umowy z GieKSą i zakończenia swojej prezesury w wielosekcyjnym klubie z Bukowej. Zapowiedział to w piątkowe przedpołudnie podczas wykładu w auli im. Lechosława Deca na katowickiej AWF.
– Umówiliśmy się z prezydentem Marcinem Krupą cztery lata temu, że jeśli zechcę z GKS-u odejść, mam zasygnalizować tę prośbę. Kilka miesięcy temu ustaliliśmy zasady – mówił Szczerbowski, informując, że chce, by oficjalny koniec jego kadencji przypadł na 26 sierpnia – bo właśnie 26 sierpnia 2019 roku ją zaczynał.
Pytany o powody swojej decyzji, odpowiadał: – GKS Katowice rozrósł się do potężnej organizacji – dzięki zaangażowaniu władz miasta, zarówno operacyjnemu, finansowemu, jak i budowie nowego stadionu. GKS czeka wiele nowych wyzwań, one wymagają nowych decyzji, nowych działań, nowej odpowiedzialności. Boję się, że stan ducha, który mam dziś bardzo dobry, może w znacznym stopniu się pogorszyć. To jedyna przyczyna. Ja po prostu potrzebuję spokoju. Sukcesy sportowców są wielkie i nisko im się kłaniam, mam szacunek też do kibiców, o których zachowaniu można obecnie powiedzieć, że jest albo wzorowe, albo zbliżone do wzorowego. Kolejne wyzwania będą trudne, energii mogłoby mi zabraknąć.
Potem staję się marudny, nieprzyjemny, tego nie chcę. Wiem, że w GKS-ie nie da się nie pracować. Trzeba tam być od 8 do 16 godzin dziennie, słuchać, co mówią inni, ograniczyć albo wykluczyć środki zmieniające nastrój, być uważnym, nie kłamać. To ciężka praca. Wiem, że byłbym w stanie te warunki spełnić, ale nie wiem, jak reagowałby na to mój organizm. Życzę klubowi wszystkiego najlepszego – tłumaczył ustępujący prezes GieKSy.
Jego wykład na katowickiej AWF był brawurowy, niecodzienny, w świecie piłki niespotykany. Na widowni zasiadło kilkadziesiąt osób, na czele z wiceprezydentem miasta Waldemarem Bojarunem czy prezesem PZHL Mirosławem Minkiną. Swojego szefa słuchali piłkarze GieKSy, będący tuż przed wyjazdem do Chojnic na ostatni mecz sezonu, trenerzy, działacze, zawodnicy innych sekcji, jak hokeista Grzegorz Pasiut czy siatkarz Jakub Jarosz. Wydarzenie transmitowano też w internecie, Marek Szczerbowski często mówiąc o kimś wyrażał nadzieję, że „nie ma go z nami, ale może ogląda transmisję”. Mając w tle trofea zdobyte przez klub za jego kadencji – dwa mistrzostwa oraz superpuchar hokeistów, mistrzostwo piłkarek – na rzutniku zaprezentował około 200 slajdów, podsumowując i wspominając swoją kadencję, długo opisując trudne relacje z kibicami, którzy jesienią ub. roku bojkotowali GieKSę w geście protestów przeciw jego rządom, nie chodząc na domowe mecze.
– Zaczynając pracę w GKS-ie otrzymałem informację, że wpływy z sektora gości mają trafiać do kibiców. Zapytałem, z jakiego powodu. Odpowiedzi nie dostałem, ale przekazano mi, że jeśli tego nie zrobię, to będę miał jakieś kłopoty. Może je mam, może nie mam. Dla mnie byłoby to niezgodne ze sztuką zarządzania spółką – mówił Szczerbowski, sporo czasu poświęcając na ubiegłoroczną zadymę podczas meczu z Widzewem, która okazała się przełomem. Przyznawał, że około 100 razy oglądał fragment kibicowskiego wideobloga, na którym redaktor strony gieksa.pl zarzuca mu, że – spłycając – „wychodził” zamknięcie stadionu na dodatkowe dwa mecze u wojewody. Ten fragment na wykładzie został zaprezentowany kilkukrotnie.
– Bezpieczeństwo było potężnym problemem w GKS-ie Katowice. Wiele rzeczy dzieje się w kuluarach – przekonywał Marek Szczerbowski i oznajmiał, że o jego prezesurze przy Bukowej ma powstać „bardzo poważna publikacja”.
Zwracał uwagę, że „dzięki wypowiedzeniu niekorzystnej dla klubu umowy dotyczącej używania znaku towarowego, dziś znak jest w GKS-ie i dzięki temu realizowane mogły być zadania związane z uruchomieniem sklepu internetowego”. Nawiązywał do niedawnych derbów z Ruchem Chorzów.
– Puściłem informację, że jeśli będzie spokojnie – to odejdę. W ten sposób starałem się zadbać o bezpieczeństwo. To był świetny mecz, dziękuję kibicom za zachowanie – podkreślał Marek Szczerbowski.
Długo prezentował różne komentarze, wpisy kibiców, założoną przez nich i uderzającą w niego stronę „szczerboffski”. – Mam zewidencjonowanych kilkaset komunikatów od przedstawicieli kibiców, próbujących wpływać na moje decyzje. Kilkaset! A wiedzieli, że na mnie to nie działa. Jeśli ktoś nie umie tego dźwignąć, to kupuje spokój – mówił prezes GieKSy. Pokazywał zdjęcia swojego auta z urwanym lusterkiem i naklejką z jego przekreśloną podobizną. Prezentował je też na drzwiach swojego mieszkania. Wspominał, gdy usłyszał „szykujemy dla prezesa wózek inwalidzki”.
– To był trudny moment, moja córka to przeżywała – zawieszał głos. Puścił film z „Jantoru”, na którym atakuje go kibic.
– Nie pokazuję tego jako odwet, tylko zjawisko. Czy z powodu braku „Gieksika” (klubowej maskotki – dop. red.) i marketingu mogą dziać się takie rzeczy? – pytał retorycznie.
Na jednym ze slajdów umieścił cytat: „Jeśli szukasz silnych wrażeń i dreszczu emocji, przygotuj się na depresję”.

 

SIATKÓWKA
siatka.org – Nowi trenerzy w sztabie szkoleniowym GKS-u Katowice

Po zakończeniu sezonu 2022/23 PlusLigi zapadły pierwsze decyzje dotyczące kształtu kadry zespołu na kolejną ligową kampanię. Przypominamy, że umowę z Klubem do końca sezonu 2023/2024 przedłużył pierwszy trener zespołu Grzegorz Słaby. Ponadto po sezonie 2022/2023 sztab trenerski GKS-u opuścił drugi trener zespołu Damian Musiak. W sztabie trenerskim GKS-u na sezon 2023/2024 pozostaną trener przygotowania motorycznego Piotr Karlik i fizjoterapeuta Tomasz Szpunar. Dla trenera Karlika będzie to piąty z rzędu sezon pracy w GKS-ie Katowice, a dla Szpunara drugi z rzędu.

Nowym drugim trenerem siatkarskiego zespołu GKS-u Katowice został Emil Siewiorek, były siatkarz, który w swojej karierze trenerskiej w latach 2015-2021 pracował w MKS-ie Będzin w roli zarówno drugiego, jak i pierwszego trenera drużyny. Do sztabu dołączył także statystyk Maciej Barczyński, który przez ostatnie trzy sezony pracował w Cuprum Lubin, a wcześniej był trenerem w młodzieżowych i seniorskich drużynach kobiecego WTS-u Solna Wieliczka.

– Wybór tych osób był nieprzypadkowy. Emil Siewiorek to uznany i ceniony w regionie szkoleniowiec, który chciał powrócić do pracy na najwyższym poziomie rozgrywkowym i skorzystaliśmy z tej okazji. Z kolei Maciej Barczyński to statystyk, o którego pracy usłyszeliśmy same pozytywne opinie. Zależało nam, aby poszerzyć i wzmocnić skład sztabu szkoleniowego, bo przed nami bardzo wyjątkowy sezon, z niespotykaną intensywnością rozgrywania spotkań. Jestem przekonany, że ten sztab przygotuje drużynę jak najlepiej do rozgrywek 2023/2024 – powiedział dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice Jakub Bochenek.

Jakub Jarosz przedłużył umowę z GKS-em
Były atakujący reprezentacji Polski, Jakub Jarosz pozostanie w GKS-ie Katowice. Klub poinformował o jego przedłużonej umowie. Dla śląskiego zespołu Jarosz w ubiegłym sezonie był kluczową postacią.
Barwy GKS-u Katowice w sezonie 2023/2024 PlusLigi reprezentował będzie Jakub Jarosz, który tym samym rozegra piąty sezon z rzędu w naszym klubie. Wielokrotny reprezentant Polski, złoty medalista mistrzostw Europy i Ligi Światowej, a także uczestnik siatkarskiego turnieju olimpijskiego z 2012 roku dołączył do składu siatkarskiej GieKSy w 2019 roku i od tego czasu nieprzerwanie pełni zaszczytną funkcję kapitana zespołu. Znakomite występy Jarosza docenili kibice GKS-u Katowice, którzy trzy razy z rzedu wybierali go siatkarzem roku w plebiscycie Złote Buki. W minionym sezonie PlusLigi Jarosz rozegrał 27 spotkań, zdobywając z nich łącznie 330 punktów, w tym 25 zagrywką i 16 blokiem. Szczególnie imponująca w jego wykonaniu była pierwsza połowa sezonu 2023/2024. Postawa Jakuba Jarosza pozwoliła mu na zdobycie aż 5 nagród MVP w ostatniej ligowej kampanii.
– Cieszymy się, że Jakub zostaje z nami. Przed cztery sezony udowodnił, że zasługuje na miano prawdziwego GieKSiarza. Jego postawa wielokrotnie decydowała o losach naszych spotkań, również w poprzednim sezonie. Głęboko wierzymy, że tak samo będzie w kolejnym – ocenił Jakub Bochenek, dyrektor siatkarskiej sekcji GKS-u Katowice.
Jarosz jest drugim po Jakubie Szymańskim zawodnikiem, który pozostał w GKS-ie. Drużynę w najbliższym sezonie będzie też prowadził Grzegorz Słaby.

HOKEJ

hokej.net – TAURON zostanie sponsorem Polskiej Hokej Ligi?

Szefostwo Polskiego Związku Hokeja na Lodzie szuka partnerów biznesowych, którzy wsparliby ligę i reprezentację Polski. Jak udało nam się ustalić, związek prowadzi rozmowy ze spółką TAURON, która do tej pory wspierała dwa polskie kluby.

O tym, że PZHL rozmawia z potencjalnymi sponsorami, którzy mieliby pomóc polskiemu hokejowi w rozwoju, Mirosław Minkina wspomniał już podczas konferencji prasowej w Polskim Komitecie Olimpijskim.

– Prowadzimy szereg rozmów dotyczących sponsoringu wszystkich reprezentacji oraz Polskiej Hokej Ligi. Cały czas zabiegamy również o więcej hokeja w telewizji i budowę kolejnych lodowisk – zaznaczył Mirosław Minkina.

W przypadku reprezentacji Polski głośno mówi się o koncernie Orlen, który wspierał naszą kadrę już podczas przygotowań do Mistrzostw Świata Dywizji IA oraz całego turnieju w Nottingham. Umowa miałaby być przedłużona, ale na nieco lepszych warunkach. Dystrybutor energii elektrycznej był w poprzednim sezonie sponsorem tytularnym dwóch polskich klubów: oświęcimskiej Unii i nowotarskiego Podhala.
Na razie szefostwo koncernu energetycznego nie przedłużyło umów z obiema drużynami. Nasi informatorzy odbierają to jako czytelny sygnał. Wskazują też, że umowa z PHL miałaby być korzystniejsza dla całej spółki.

 

Smal zostaje w GieKSie. Na dwa lata!

Igor Smal pozostanie zawodnikiem GKS-u Katowice. 22-letni napastnik przedłużył swój kontrakt o kolejne dwa lata.

Smal trafił do GieKSy przed sezonem 2021/2022. Z ekipą z alei Korfantego zdobył dwa tytuły mistrzowskie, imponując zaangażowaniem i ambicją.Rozegrał łącznie 107 ligowych spotkań, w których zgromadził 9 punktów za 3 gole i 6 asyst. Na ławce kar spędził 82 minuty.

Warto jednak zaznaczyć, że trener Jacek Płachta ustawiał go w niższych formacjach, które miały głównie defensywne zadania.

– Siła GKS-u w ostatnich sezonach wynikała nie tylko z doskonałych osiągnięć indywidualnych liderów zespołu, ale także z zaangażowania i poświęcenia wszystkich członków drużyny. Mimo, że Igor jest stosunkowo młodym graczem to już stanowił ważne i przydatne ogniwo GKS-u. Co ważne, w jego grze wciąż obserwujemy postępy. Dlatego zdecydowaliśmy się na przedłużenie umowy na kolejny sezony – wyjaśnił Roch Bogłowski, dyrektor sportowy GKS-u Katowice.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga