Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka Szachy

Puchar najbardziej prestiżowych polskich szachowych rozgrywek drużynowych jedzie do Katowic!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji szachowej, piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Drużyna szachowa wygrała w finale pierwszego sezonu Superligi Rapid.

Drużyna kobiet rozegrała w sobotę spotkanie 1/16 finału Pucharu Polski, w którym pokonał Pogoń Szczecin 4:1 (2:0). Piłkarze, przegrali ligowe spotkanie z Wisłą Kraków 2:3 (0:1). Prasówkę na temat tego meczu znajdziecie TUTAJ. Kolejne spotkanie drużyna rozegra w najbliższą sobotę, na Bukowej, z liderem Fortuna I Ligi, Arką Gdynia.

Siatkarze dzisiaj rozegrają wyjazdowe spotkanie z AZS-em Olsztyn. W piątek, w Katowicach, zespół rozegra drugie spotkanie w bieżącym tygodniu z Exact Systems Hemarpol Częstochowa. Początek obu spotkań o godzinie 17:30.

Hokeiści rozegrali dwa spotkania ligowe: w piątek, przegrali z Unią Oświęcim 2:5 oraz w niedzielę pokonali Cracovię 7:2. W bieżącym tygodniu zaplanowano trzy spotkania: jutro (28-go listopada), wyjazdowe z JKH GKS-em Jastrzębie, w piątek domowe z Ciarko Sanok i w niedzielę, wyjazdowe z Energą Toruń. Mecze rozpoczną się odpowiednio o godzinie 18:00, 18:30 i 17:00.

 

SZACHY

superligarapid.com – Wasko Hetman GKS Katowice zwycięzcami pierwszego sezonu Superligi!

Dziś poznaliśmy najlepszą drużynę Superligi. Cudowną serią zwycięstw Wasko Hetman GKS Katowice najpierw o włos wygrał awans do fazy pucharowej, w której rozprawił się z Gwiazdą Bydgoszcz w półfinale i Votum SA Polonią Wrocław w finale. Jak doszło do tego, że czwarta drużyna fazy grupowej wygrała puchar?

Półfinał: Gwiazda Bydgoszcz 2,5 – 5,5 Wasko Hetman GKS Katowice

W trakcie fazy grupowej Gwiazda Bydgoszcz dwukrotnie wygrała z Hetmanem Katowice, można było ich wziąć spokojnie za faworytów tego półfinału. Jednak sport rzadko kiedy jest przewidywalny! Jednak w pierwszym starciu śląska drużyna zatriumfowała 3-1 dzięki zwycięstwom Kacpra Pioruna i Kirilla Shevchenki. Właśnie ta druga partia była niezwykłej urody, w której to „Sheva” zdecydował się na poświęcenie hetmana… które Kollars słusznie odrzucił!

Postawieni pod ścianą bydgoscy gospodarze musieli wygrać drugi mecz, by doprowadzić do dogrywek. Jednak drugi raz z rzędu Paweł Teclaf uległ pod naporem Kacpra Pioruna i przy remisach w pozostałych starciach, to Wasko Hetman GKS Katowice mógł cieszyć się z awansu do finału.

[…] Finał: Popis Hetmana GKS Katowice

Votum SA Polonia Wrocław-Wasko Hetman GKS Katowice 3:5

Rywalizacja Wrocławia i Katowic wpisała się historię polskich szachów w XXI wieku. Kolejny rozdział tej historii został napisany w finale Superligi. Pierwsze starcie było walką dwóch równych sobie kolosów, choć mogło to potoczyć się na korzyść wrocławskiej Polonii. Mateusz Bartel pomylił się i z wygranej pozycji przeszedł do remisowej końcówki z Shevchenką. W pozostałych pojedynkach Monika Soćko wygrała z Jolantą Zawadzką (poniżej), a w drugą stronę punkt powędrował za sprawą Szymona Gumularza. Mieliśmy więc 2-2 i decydujące starcie transmitowane w TVP Sport przed nami!

Rewanżowy mecz mógłby rywalizować z szekspirowskim dramatem o to, kto jest bardziej godny nosić nazwę „Komedii omyłek”. Zawodnicy dostarczyli masę emocji widzom dzięki wykonywanych przez nich ruchom. Wspominany już Bartel najpierw otrzymał w prezencie sporą przewagę w debiucie, po czym serią pomyłek wypuścił przewagą, a ostatecznie nawet przegrał. Równocześnie Szymon Gumularz w niejasnej pozycji na niedoczasie podstawił mata w jednym posunięciu. Hetman GKS Katowice bezlitośnie wykorzystał obie te omyłki i wygrali drugi mecz, a tym samym finał pierwszego sezony Superligi. Szczęście sprzyja lepszym!

 

wkatowicach.eu – Puchar najbardziej prestiżowych polskich szachowych rozgrywek drużynowych jedzie do Katowic!

Puchar najbardziej prestiżowych polskich szachowych rozgrywek drużynowych jedzie do Katowic! W sobotę, 25 listopada, w Bydgoszczy odbył się finał pierwszego sezonu Superligi Rapid, który zwyciężył Wasko Hetman GKS Katowice. To zwieńczenie całego roku walki i partii rozgrywanych w czterech polskich miastach.

Klub z Katowic po zaciętym remisie 2-2 w pierwszym meczu finału, w drugim nie pozostawił złudzeń rywalom z Votum SA Polonii Wrocław i wygrał 3:1.

Jako klub niesamowicie cieszymy się ze zwycięstwa. To najbardziej prestiżowe rozgrywki drużynowe w szachach szybkich w Polsce. Finał był transmitowany na żywo w TVP Sport i to kolejny krok w popularyzacji szachów. Jestem dumny, że na otwartej antenie, przy dużej publiczności, Katowice zwyciężają – mówi w rozmowie z nami sekretarz generalny światowej federacji szachowej, Łukasz Turlej.

Rywalizacja w fazie eliminacyjnej była bardzo zacięta. Nie było drużyn, które są dostarczycielami punktów. Każdy mecz mógł się potoczyć w jedną lub drugą stronę. Dyspozycja drużyny, jej motywacja i przygotowanie motoryczne było na najwyższym poziomie. Dzisiaj nie pozostawiliśmy rywalom żadnych możliwości – dodaje Łukasz Turlej.

Wasko Hetman GKS Katowice w rozgrywkach eliminacyjnych występował w różnych zestawieniach.

W finale przy szachownicy zasiedli:

David Navara,

Kiriłł Szewczenko,

Kacper Piorun,

Monika Soćko.

W fazie finałowej nagrody wyniosły:

1 miejsce – 45 tys. zł,

2 miejsce – 30 tys. zł,

3 miejsce – 15 tys, zł,

4 miejsce – 10 tys. zł.

W pierwszym sezonie Superligi Rapid wzięły udział:

Akademia Szachowa Gliwice,

KSZ Dwie Wieże Equity Advisors Kraków,

Klub Szachowy Stilon Gorzów,

Minutor Energia Gwiazda Bydgoszcz,

Wasko Hetman GKS Katowice,

Wielkopolski Klub Szachowy,

Wieża POMOT Pęgów

oraz Votum SA Polonia Wrocław.

 

PIŁKA NOŻNA

wkatowicach.eu – GKS Katowice-Pogoń Szczecin 4:1. „Ukochane” awansowały do 1/8 Orlen Pucharu Polski w wielkim stylu!

W 1/16 finału Orlen Pucharu Polski doszło do hitowego spotkania z udziałem Mistrzyń Polski. Piłkarki GKS-u Katowice zmierzyły się z drużyną Pogoni Szczecin i wygrały 4:1.

Ostatni mecz roku 2023 Mistrzyń Polski był hitowym starciem w ramach 1/16 Orlen Pucharu Polski. Na drodze GKS-u Katowice stanęła Pogoń Szczecin, lider tabeli ligowej, która pokonała w ostatnim meczu w Szczecinie GieKSę 1:0, a tym samym zespół z Katowic miał rachunki do wyrównania. Trener Karolina Koch delegowała do gry tę samą jedenastkę, co w ligowym spotkaniu z SMS-em Łódź. Plan okazał się skuteczny, bo uKOCHane pokonały drużynę ze Szczecina 4:1. Tym samym awansowały do 1/8 Orlen Pucharu Polski w wielkim stylu.

Gole dla GieKSy zdobyły: dwa Olszewska, Słowińska i Włodarczyk.

 

katowice.naszemiasto.pl – Piłkarki GKS Katowice lepsze od piłkarzy. W świetnym stylu awansowały w Pucharze Polski

Piłkarki GKS Katowice zakończyły rok efektownym zwycięstwem nad Pogonią Szczecin w 1/16 Orlen Pucharu Polski. W ten sposób mistrzynie Polski zachowują szanse na ustrzelenie w obecnym sezonie dubletu.

Szczecinianki prowadzą w ligowej tabeli, a w bezpośrednim ekstraligowym meczu pokonały GieKSę 1:0. Zespół Karoliny Koch wziął w pucharze srogi rewanż.

Niezwykłym wyczynem popisała się Joanna Olszewska, która trafiła do obu bramek. Dwa razy zaliczyła trafienie we właściwym kierunku, a raz po pechowej interwencji w polu karnym pokonała golkiperkę GKS-u.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Hit kolejki w Zawierciu, dużo meczów z wyraźnymi faworytami

[…] Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice

Olsztynianie grają poniżej oczekiwań. Cały czas problemy zdrowotne ma ich podstawowy lewoskrzydłowy Nicolas Szerszeń, ale pomimo tego można byłoby spodziewać się po tej drużynie znacznie więcej. Prawdopodobnie na spotkanie z katowiczanami Szerszeń będzie już gotowy, więc ich gra także powinna się poprawić. Jest to bowiem zespół ze sporym potencjałem, który powinien odbierać punkty tym najlepszym. Aby tak się stało musi dobrze wejść w spotkanie, a przede wszystkim trafiać zagrywką. Starcie z niżej notowanym GKS-em będzie idealnym meczem, aby powrócić na zwycięską ścieżkę.

Podopieczni Grzegorza Słabego mają swoje problemy. Do tej pory jeszcze nie wygrali, a dodatkowo osłabili się personalnie po odejściu Jakuba Szymańskiego. – Po każdej porażce jest czas na przemyślenia i analizę gry, ale także konieczne pozbieranie się, a nie rozpamiętywanie przegranej w nieskończoność. W sporcie trzeba patrzeć do przodu i liczyć na przełamanie. Mam nadzieję, że stanie się to w najbliższym meczu – powiedział w mediach klubowych Jakub Jarosz. O przełamanie w Olsztynie może być trudno i naszym zdaniem gracze GKS-u na pierwsze zwycięstwo będą musieli jeszcze poczekać.

Typ redakcji:

Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice 3:1

 

HOKEJ

sportdziennik.com – Pierwsza porażka GieKSy!

Nie patrzymy ile meczów mamy wygranych, ale skupiamy się na potyczce w Oświęcimiu – tak powiedział na naszych łamach obrońca GKS Katowice, Jakub Wanacki.

Jakby chyba przeczuwał „pismo nosem”, bo hokeiści Re-Plastu Unii stanęli na wysokości zadania i wykorzystali słabości lidera. Po 17. wygranych porażka 2:5 obrońców tytułu mistrzowskiego stała się faktem.

Oba zespoły wystąpiły w nieco uszczuplonych składach. W szeregach gospodarzy zabrakło Marka Kalenikowasa, zaś Andrij Deniskin został oddegowany do trzeciej formacji. W tej sytuacji ich miejsce zajęli kapitan Krystian Dziubiński i Kamil Sadłocha. Straty personalne GKS-u był znacznie większe. W 1. formacji nie wystąpił Bartosz Fraszko i jego miejsce zajął David Lebek. Zabrakło Bena Sokaya i jego miejsce zajął Mateusz Michalski.

Trener Jacek Płachta musiał „sztukować” poszczególne formacje i w trakcie meczu dokonywał roszad w poszczególnych ustawieniach, bo przecież wynik było niekorzystny. Nie miał okazji grać w kompletnych formacjach.

GieKSa mimo poważnego osłabienia prowadziła otwartą grę i przeprowadziła szereg groźnych sytuacji i po jednej z nich Sam Marklun po podaniu Michalskiego zdobył prowadzenie. To jednak zupełnie nie zdeprymowało gospodarzy, którzy w ostatniej minucie pierwszej odsłony zdołali wyrównać po uderzeniu Dziubińskiego. Dwa szybko zdobyte gole ustawiły gospodarzy w dobrej sytuacji. Jednak goście zrezygnowali z kolejnych bramek. Sytuacji było kilka, ale Shigeki Hitosato w 37 min trafił w słupek.

Niemniej, ostatnia tercja zapowiadała się niezwykle ciekawie. I takowa była, bo w 45 min po kolejnej kontrowersyjnej decyzji Sam Marklund powędrował do boksu kar i Dziubiński wykorzystał sytuacje i gospodarze prowadzili już 5:1. Wprawdzie Santeri Koponen w podwójnej przewadze (w boksie kar: Uiomenen i Krzemień) zdobył drugiego gola dla gości i zrobiło się gorąco. Na 4:20 min do końca meczu między Pasiutem i Denyskinem doszło do wymiany ciosów i obaj niesforni hokeiści zostali odesłani, ale ten drugi otrzymał karę wyższą. Goście mimo usilnych starań nie zmienili wyniku i ich pierwsza porażka stała się faktem.

 

71 sekund wstrząsnęło rywalem

Do zespołu GKS-u Katowice na mecz z Comarch Cracovią powrócili Fraszko oraz Sokay i zyskała na tym jakość gry.

Gospodarze po piątkowej przegranej w Oświęcimiu za wszelką cenę chcieli się zrehabilitować i śmiało ruszyli do przodu. Owszem, zyskali przewagę, ale na bramkę musieliśmy poczekać do 9 min. Fraszko sfinalizował akcję swoich kolegów Grzegorza Pasiuta oraz Mateusza Bepierszcza. A potem nastąpiło 71 sekund, które wstrząsnęło Cracovią. Najpierw Olli Iisakka wykorzystał jedną z czterech przewag, a potem Marklund oraz Michalski w odstępie 7 sek. zdobyli dwa gole.

W 3:37 min przed końcem tercji na trybunach wokół boksu gości zrobiło się gorąco. Jeden z zawodników wdał się w dyskusję z kibicami. Sędziowie przerwali mecz krakowianie zjechali do szatni i tercja była dokończona po przerwie. A tymczasem czekała nas kolejna niespodzianka, bowiem goście na znak protestu opóźnili wyjście z szatni, a między słupkami stanął Łukasz Hebda.

Sędziowie nałożyli karę techniczną, ale z niej się wycofali. 30 sek. po wznowieniu gry Bepierszcz wpakował krążek do bramki przy współudziale kolegów z ataku. A potem, ku zaskoczeniu wszystkich, sędziowie przywrócili karę techniczną! Drugą odsłonę goście rozpoczęli w osłabieniu, ale gola stracili znacznie później i precyzyjnym uderzeniem z daleka popisał się Aleksi Varttinen.

W ostatniej odsłonie tempo spadło, ale trudno się dziwić skoro losy meczu zostały rozstrzygnięte. Jednak John Murray nie zdołał zachować „czystego” konta, bowiem goście zdobyli dwa gole, grając w przewadze. A wynik meczu ustalił Fraszko.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Stal Mielec kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Stal Mielec jest starą i zasłużoną podkarpacką ekipą, która na początku lat 70. zapoczątkowała swój ruch kibicowski. To właśnie wtedy mielczanie sięgnęli dwukrotnie po Mistrzostwo Polski (w 1973 i 1976 roku), a przyjazd takich firm jak Crvena Zvezda Belgrad, Real Madryt czy Hamburger SV ściągnął tłumy kibiców, z których wyrosło grono fanatyków – tworzące młyn i jeżdżące za Stalą po Polsce.

Lata 80. to rozruch polskich trybun. W większych miastach powstawały kluby kibica, także zawierano pierwsze sojusze. Mielec, mimo niespełna 80 tys. mieszkańców, już wtedy miał swoich szalikowców. Chłopcy ze Stali starali się trwać przy klubie i udawało im się to z różnymi skutkami (np. w 2018 roku tymczasowo postanowili zawiesić działalność na trybunach, ale szybko wyszli z kryzysu). W początkowych latach potrafili, jako jedni z pierwszych w kraju, zorganizować ogólnopolski zjazd kibiców.

Po spadku Stali z Ekstraklasy w 1996 roku zaczęła się piłkarska nędza i równa pochyła, która dla fanów FKS-u była nie do zaakceptowania. W sezonie 1997/1998 doszło nawet do sytuacji, że klub, po wycofaniu się z ligi, zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Wtedy banda Stali, aby nie popaść w kryzys, zaczęła udzielać się na… siatkówce oraz wspierać zgody, z którymi miała wtedy sztamę (Cracovia, Czarni Jasło, Korona Kielce, Polonia Warszawa i Sandecja Nowy Sącz).

Rok później Stal przystąpiła do ligi, zaczynając w klasie okręgowej. Jeżdżenie po okolicznych wioskach, w których sympatie były skierowane ku lokalnym kosom Stali, sprawiły, że na każdym wyjeździe coś się działo. Nadszedł złoty chuligański okres dla bandy CHMK ’99 (Chuligani Miasta Kryzysu), która mimo grania w niskiej lidze, zapewniała na peronie w Mielcu sporo atrakcji ekipom przejeżdżającym przez ich miasto (tym z ekstraklasy i ligi niżej). Było o nich głośno nie tylko na Podkarpaciu, na którym urośli do miana jednej z najmocniejszych ekip regionu. Później, już takiej bandy jak CHMK ’99 nie było, więc do głosu zaczęła dochodzić Stalówka oraz Resovia, które – po utworzeniu tzw. Podkarpackiej Ośmiornicy – na długie lata zdominowały cały region.

Inne dawne zgody Stali to między innymi GKS Tychy, Zawisza Bydgoszcz, Tarnovia czy ŁKS Łódź. Z obecnych zgód zostały im dwie regionalne, ale bardzo dobrze scementowane – Czarni oraz Sandecja.

Z nami wiąże się jedna historia, gdzie teoretycznie była zgoda, ale… w dzisiejszym nazewnictwie to słowo byłoby zdecydowanie wyolbrzymione. W 1985 roku zagraliśmy swój pierwszy finał Pucharu Polski w Warszawie z Widzewem Łódź. Finały w tamtych czasach wyglądały tak, że zjeżdżało się mnóstwo ekip z całego kraju. Jedną z tych ekip, która na stadionie Legii nas wspierała, była właśnie mielecka Stal.

Nasza rywalizacja trwała od początku powstania GieKSy. Od 1964 do 1996 roku regularnie, acz z przerwami, graliśmy ze sobą w lidze.

Pierwszy odnotowany wyjazd do Mielca miał miejsce wiosną 1990 roku – wybrało się tam wtedy 30 GieKSiarzy.

Wiosną 1992 roku zremisowaliśmy u siebie 0:0, ale atrakcją dla widzów był leczący kontuzję Jan Furtok, który zaczynał robić karierę w Bundeslidze.

W październiku 1992 roku Mielec ponownie odwiedziło 30 fanów GKS-u, którzy postanowili obić i rozgonić kibiców Stali, przez co nasza delegacja miała przeboje z mundurowymi.

Wiosną 1993 roku pod koniec ligi u siebie zremisowaliśmy 2:2.

W sezonie 1993/1994 do Mielca (w sierpniu) wybrało się dokładnie 46 fanatyków, co na tamte lata było bardzo dobrym wynikiem, biorąc pod uwagę mocno skomplikowaną podróż z kilkoma przesiadkami.

Sezon 1994/1995 to ten, którym fani Stali Mielec pierwszy raz pojawili się na Bukowej. W październiku przyjechali w 10 osób, co na środowy termin, było przyzwoitą liczbą.

W kwietniu 1995 roku zagraliśmy ponownie, tym razem w ramach Pucharu Polski. Fani Stali, pojawili się w środę w liczbie 10 głów, z czego połowa nie weszła przez brak biletów i została pod kasami. Od strony piłkarskiej warto odnotować, że gola zdobył Mirosław Widuch, który dla GieKSy strzelił dwie bramki, a nie, jak podają wszystkie archiwa, jedną (wspominając trafienie z meczu z Górnikiem Zabrze).

W maju 1995 roku do Mielca wybrało się rekordowe 50 osób, a swoją historię na wyjazdach z flagą zaczynało pisać FC Jaworzno.

Sezon 1995/1996 to nasza ostatnia wspólna rywalizacja ze Stalą w Ekstraklasie. W październiku  przyjechało 10 fanatyków Stali, którzy byli świadkiem pierwszego zwycięstwa (1:0) ich klubu na stadionie GieKSy.

W maju 1996 roku do Mielca wybrało się 30 kibiców GieKSy, którzy obejrzeli zwycięstwo (1:0).

Nasza rozłąka trwała 20 lat i spotkaliśmy się w pierwszej lidze.

Jesienią 2016 roku podejmowaliśmy Stal na Bukowej. Goście przyjechali w 108 osób, w tym 13 Czarni Jasło. GieKSa wygrała 1:0.

W kwietniu 2017 nie mogliśmy, po 21 latach, udać się do Mielca. Obok stadionu trwała budowa hali, która stała się pretekstem do tego, by nas nie wpuścić na stadion. Piłkarze zremisowali 3:3.

W sezonie 2017/2018 mieliśmy powtórkę z rozrywki. We wrześniu graliśmy na wyjeździe ze Stalą, ale tym razem powód inny – kostka brukowa przy sektorze gości. GieKSa przegrała 2:3.

W kwietniu 2018 roku podejmowaliśmy Stal u siebie. Tym razem mielczanie zawitali w 97 osób. Blaszok robił, co mógł, ale piłkarze przegrali 0:2, koncertowo odpuszczając końcówkę ligi.

W sezonie 2018/2019 nastąpił przełom, ale łatwo nie było… W październiku pojechaliśmy, wówczas rekordowym składem, do Mielca w 343 osoby, w tym 60 JKS Jarosław. Niestety do klatki weszło jedynie 210 osób, a część ekipy, wraz ze Świrami, oglądała mecz zza płotu. Na tym meczu gospodarze nie wystawili młynu, ze względu na zawieszenie działalności kibicowskiej.

Ostatni nasz mecz na Bukowej to maj 2019 roku. Niecałe 2000 widzów jeszcze nie było świadome, że niedługo spadniemy do drugiej ligi (na trzeci poziom rozgrywkowy). Piłkarze przegrali 0:2, a mecz oglądało 5 kibiców gości, którzy pojawili się w Katowicach bez flag. Pomału wychodzili z wielkiego kryzysu, jakim było zawieszenie działalności na trybunach.

Po awansie do Ekstraklasy w 2024 roku to właśnie Stal Mielec była naszym pierwszym wyjazdem, ale znowu nie było łatwo… Już na dzień dobry „pogratulować” postanowił nam PZPN, dając zakaz wyjazdowy. Na szczęście, dzięki uprzejmości kibiców Stali, mogliśmy pojawić się w Mielcu po 6 latach przerwy. Obok, pustej tego dnia klatki, zasiadło 384 fanatyków GieKSy, w tym 1 Banik Ostrava. Była to nasza najlepsza liczba w historii na stadionie Stali.

Czy Stal pobije swój rekord wyjazdowy z 2016 roku, kiedy pojawili się w 108 osób? Tego dowiemy się w piątek. Ostatnie chwile na Bukowej…

Część materiałów została zaczerpnięta ze strony www.GzG64.pl. – najlepszej kroniki kibiców GieKSy.

Kontynuuj czytanie

Felietony Kibice Piłka nożna

„Uważaj czego sobie życzysz, bo… może się to spełnić”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

18 lat temu – 5 kwietnia 2007 roku na katowickim rynku odbyła się manifestacja kibiców GieKSy. Fani domagali się wówczas natychmiastowych działań Urzędu Miasta w sprawie przejęcia stadionu GKS-u, uregulowania jego kwestii administracyjnych oraz natychmiastowego remontu. Ze względu na zły stan obiektu rozgrywany dwa dni później mecz 20. kolejki III ligi z Gawinem Królewska Wola odbył się przy zamkniętych trybunach…

Z kolei siedem lat później – w 2014 roku – kibice GieKSy rozkręcili akcję „Stadion Dla Katowic”. Powstał specjalny fanpage na Facebooku, na którym publikowane były zdjęcia znanych osób ze świata sportu, muzyki czy show-biznesu, które trzymały specjalną grafikę popierającą naszą akcję.

Dziś mamy rok 2025 i z tego co słyszymy, za chwilę w końcu po raz pierwszy obejrzymy mecz GieKSy na nowym, pięknym obiekcie. Jednak im bliżej tego dnia, tym bardziej… smutno.

Podczas wspomnianej manifestacji miałem 16 lat. Pamiętam tamtą akcję doskonale, bo jeszcze tego samego dnia wykonaliśmy z kolegami na Brynowie drugie graffiti sławiące GKS. Byliśmy małolatami zakochanymi w GieKSie do szaleństwa. Wydawało nam się wówczas, że sprawa stadionu rozwiąże się lada moment, a my będziemy mogli chodzić na mecze rozgrywane na nowym obiekcie tak, jak kibice klubów w większości dużych miast w Polsce. Nie sądziliśmy wówczas, że podobnie jak nasz rozbrat z Ekstraklasą, tak i walka o nowy stadion zajmie blisko dwadzieścia długich lat.

Stare, podobno chińskie, przysłowie mówi „uważaj czego sobie życzyć, bo może się to spełnić”. Dziś, kiedy patrzę na te wszystkie lata z perspektywy czasu, samemu mając lat 33, nie mogę się z tym powiedzeniem nie zgodzić. Chcieliśmy tego stadionu ze wszystkich sił, manifestowaliśmy, organizowaliśmy akcje, przekonywaliśmy władze miasta, braliśmy udział w konsultacjach społecznych, chodziliśmy na spotkania, agitowaliśmy i każdego dnia podnosiliśmy tę kwestię. Po latach nasze starania przyniosły upragniony skutek. To znamienne, że trzy lata temu uroczystego wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego stadionu wraz z Prezydentem Miasta dokonywał Piotr Koszecki Prezes Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Nie Prezes Klubu, a właśnie Prezes Stowarzyszenia Kibiców!

Trzy lata temu, mimo iż budowa miała się szybko rozpocząć, plac budowy został przygotowany, a ekipa firmy NDI rozstawiała pierwsze sprzęty i tworzyła zaplecze, większość z nas mimo wszystko wciąż powątpiewała i miała obawy. A bo teren powydobywczy, a bo w Nowym Sączu też przerwali budowę, a bo może pieniędzy zabraknąć i tak dalej. Wszystko jednak potoczyło się (prawie) zgodnie z harmonogramem i prace zostały zakończone. Powołana do życia „Spółka Stadion”ma za sobą ostatnie odbiory i – według słów prezydenta Krupy – na „Nowej Bukowej” oficjalnie spotkamy się po raz pierwszy pod koniec marca, podczas derbowego spotkania z Górnikiem Zabrze.

No i właśnie. Spełnia się to, czego sobie życzyliśmy. GKS niewątpliwie tego stadionu potrzebuje, jako społeczność zasłużyliśmy na niego, a miastu Katowice po prostu nie przystoi mieć gorszego obiektu. Ja jednak nie umiem się w pełni z tego cieszyć. Kiedy patrzę na starą Bukową, myślę o wszystkich meczach, które tam rozgrywaliśmy, o ławkach na Blaszoku, o nieistniejącej już Północnej, o zegarze, o organizowanych odśnieżaniach murawy czy sprzątaniach stadionu, o wszystkich meczach, oprawach, pięknych chwilach i gorzkich porażkach to po prostu nie umiem przyswoić informacji, że to już koniec. Że wychodząc z meczu z Zagłębiem Lubin, wyjdziemy z Bukowej po raz ostatni. Że dom, w którym tak dobrze znam każdy kąt i w którym tak dobrze się czuję, trzeba będzie opuścić…

Chyba trzeba zacząć sobie życzyć, by atmosfera i klimat Bukowej wraz z nami przeniosły się na nowy obiekt. A nuż się spełni.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Wygrana cenniejsza niż złoto

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Są mecze, które są niedoceniane, a wręcz zapomniane. A ważą przecież niebywale dużo i decydują o całości sezonu. Tak jak trener wspomniał na konferencji po Stali o „bohaterach” meczowych, którzy czasem na pierwszy rzut oka są totalnie w cieniu, bo wykonują czarną, niewidoczną robotę, a po analizie wychodzi, że mieli kluczowy wpływ na rezultat spotkania. I tak właśnie jest z niektórymi meczami. Możemy wspominać efektowne zwycięstwo z Mistrzem Polski, zawsze groźną na wyjazdach Pogonią Szczecin (to taki żart) czy spektakularne zwycięstwo na Cracovii. Ale kto pamięta męczenie buły w upale i wyszarpanie zwycięstwa w Mielcu?

Oczywiście z tym „męczeniem buły” to pewien zabieg retoryczny, bo tamten mecz może nie był efektowny, ale taktycznie bardzo dobry.

I podobnie może być ze wczorajszym pojedynkiem ze Stalą, choć to spotkanie mimo wszystko – ze względu na to, że było ono na Bukowej – zapisze się w pamięci kibiców nieco bardziej. Ale czy jako jakiś specjalnie wartościowy czy kluczowy rezultat?

Przed rewanżowym meczem z Radomiakiem pisałem, że jeśli będzie remis to i tak będzie bardzo dobrze, a jeśli wygrana – wybornie. Można sobie zadać pytanie – czy gdyby wtedy było wybornie, a teraz zremisowali- lub nie daj Boże – przegralibyśmy ze Stalą, jakie mielibyśmy odczucia. A tak – i tak w trzech ostatnich kolejkach mamy siedem punktów. W pięciu ostatnich bilans 3-1-1. Bilans naprawdę iście korzystny i to nie tylko jak na beniaminka.

Chcemy w tej ekstraklasie grać na lata, ale żeby tak było… musimy najpierw się w pierwszym sezonie utrzymać. Nie można stracić czujności, ale jak na razie idzie to – punktowo – bardzo dobrze. Znów bawiąc się w nasze punktowe wyliczanki, to zakładając magiczną granicę 38 punktów dających pewne pozostanie w lidze, pozostaje nam do zdobycia już zaledwie 12 oczek. Czyli w 15 kolejkach są to bilanse: 4-0-11, 3-3-9, 2-6-7, 1-9-5, a nawet 0-12-3. Mówiąc delikatnie – jest to do zrobienia, a przecież mówimy o absolutnym minimum potrzebnym do utrzymania. GieKSa zachowując swoją postawę z jesieni i teraz, grając na swojej intensywności i zasadach i przecież cały czas czyniąc rozwój – tych punktów może zdobyć po prostu więcej. Wcale bym się nie zdziwił, gdybyśmy się nieśmiało zbliżyli do pięćdziesiątki. Może nie dobijemy do tego pułapu, ale ponad czterdzieści punktów – jeśli GKS będzie grał tak jak do tej pory – spokojnie powinien zgarnąć.

Dlatego też wczorajsze spotkanie miało swoją niesamowitą wagę i zwycięstwo jest po prostu bezcenne. Nie tylko ze względu na samą liczbę punktów w tabeli. GKS grał z bezpośrednim przeciwnikiem w walce o utrzymanie, z drużyną, która nie jest słaba, która przecież w końcówce jesieni zanotowała kilka naprawdę ciekawych wyników – zwycięstwa z rozpędzoną Puszczą i Radomiakiem czy remis z Legią. Z Widzewem na koniec roku też byli bardzo blisko remisu. Nie jest to więc chłopiec do bicia i trochę punktów jeszcze w tym sezonie zdobędzie.

Faktem jest, że GieKSa rozegrała naprawdę dobre spotkanie, to była ta GieKSa z jesieni, waleczna i zdeterminowana. Patrząc na wiele poprzednich sezonów, te początki rund czy właśnie całych sezonów były smętne, niemrawe, kiedyś katowiczanie regularnie na początek przegrywali. Teraz zarówno rok temu, jak i obecnie, piłkarze Rafała Góraka zaczynają od zwycięstwa. We wczorajszym spotkaniu mieliśmy kilka dogodnych okazji, był słupek Bergiera, poprzeczka Repki, sam na sam tego samego zawodnika i kilka innych niezłych sytuacji. Fantastyczne otwierające podania – Wasielewskiego do Repki, Repki do Wasielewskiego czy w końcu Bartosza Nowaka do Wasyla, który… nie był zaskoczony tym, że znalazł się w jakiejś dziwacznej sytuacji sam na sam, tylko pognał na bramkę, wyprzedził trącającego go obrońcę i strzelił do siatki. Przysięgam, że to bardzo rzadkie, ale to była jedna z tych sytuacji, kiedy intuicja mi podpowiadała, że po tym strzale na sto procent będzie gol. Tak samo miałem, gdy do strzału składał się Sebastian Milewski przy Kałuży. Tak jak i wtedy, gdy w 2004 roku Massimo Ambrosini nabiegał na piłkę jako zawodnik Milanu w meczu z Lazio… dobra, zostawmy to.

(Jak ktoś jest zainteresowany tą bramką Ambrosiniego, to może ją sobie zobaczyć na Youtube, tylko ostrzegam, traumatyczne skojarzenia z podobnym golem).

Ale, ale… Żeby nie było tak euforycznie. Trzeba powiedzieć, że mimo, że GKS był zespołem lepszym, to miał sporo szczęścia. Znakomite sytuacje mieli Getinger, Esselink i Wolsztyński. Każdy z nich fatalnie pudłował z najbliższej odległości i gdyby nie ich niefrasobliwość – stracilibyśmy gola. Tutaj więc ciągle jest dużo do poprawy w kontekście gry defensywnej, bo zawodnicy ci byli w swoich sytuacjach niepilnowani lub pilnowani… zbyt słabo. Lepsi jakościowo piłkarze nie zawahaliby się strzelić bramki.

Jednak szczęście też jest potrzebne w niektórych sytuacjach. Natomiast tak jak wspomniałem – to nie szczęście zadecydowało o triumfie w tym meczu, tylko po prostu jakość gry. I swoje sytuacje, z których jedna została zamieniona na gola. Większość zawodników zagrała na swoim wysokim poziomie i dzięki temu możemy się cieszyć z tak ważnych trzech punktów.

Z wypiekami na twarzy możemy oglądać dalsze poczynania drużyn ekstraklasy w tej kolejce. Wczoraj już przegrał Widzew, dzięki czemu ponownie wyprzedziliśmy łodzian w tabeli. Czekamy jak zagrają ekipy z dołu. Czy GKS złapie jeszcze większy oddech po tej kolejce?

Za tydzień czeka nas rywal trudniejszy i to na wyjeździe. Raków Częstochowa po średnim początku sezonu, potem zaczął grać bardzo dobrze. Piłkarze Marka Papszuna wrócili na odpowiednie tory i są w czołówce tabeli. Nasz zespół jesienią przegrał dość niesprawiedliwie, bo na pewno nie był drużyną gorszą, na co zwracał uwagę właśnie nawet sam trener Papszun. Jednak piłkarski cynizm ekipy z Częstochowy dał jej wówczas trzy punkty. My mieliśmy mieszane uczucia, bo choć mecz był przegrany, to postawa piłkarzy naprawdę była zadowalająca. To był mecz – po zwycięstwie w Mielcu – w którym GKS pokazał, że nie tylko może punktować, ale grać też ładny, intensywny futbol.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga