Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka Szachy

Puchar najbardziej prestiżowych polskich szachowych rozgrywek drużynowych jedzie do Katowic!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji szachowej, piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Drużyna szachowa wygrała w finale pierwszego sezonu Superligi Rapid.

Drużyna kobiet rozegrała w sobotę spotkanie 1/16 finału Pucharu Polski, w którym pokonał Pogoń Szczecin 4:1 (2:0). Piłkarze, przegrali ligowe spotkanie z Wisłą Kraków 2:3 (0:1). Prasówkę na temat tego meczu znajdziecie TUTAJ. Kolejne spotkanie drużyna rozegra w najbliższą sobotę, na Bukowej, z liderem Fortuna I Ligi, Arką Gdynia.

Siatkarze dzisiaj rozegrają wyjazdowe spotkanie z AZS-em Olsztyn. W piątek, w Katowicach, zespół rozegra drugie spotkanie w bieżącym tygodniu z Exact Systems Hemarpol Częstochowa. Początek obu spotkań o godzinie 17:30.

Hokeiści rozegrali dwa spotkania ligowe: w piątek, przegrali z Unią Oświęcim 2:5 oraz w niedzielę pokonali Cracovię 7:2. W bieżącym tygodniu zaplanowano trzy spotkania: jutro (28-go listopada), wyjazdowe z JKH GKS-em Jastrzębie, w piątek domowe z Ciarko Sanok i w niedzielę, wyjazdowe z Energą Toruń. Mecze rozpoczną się odpowiednio o godzinie 18:00, 18:30 i 17:00.

 

SZACHY

superligarapid.com – Wasko Hetman GKS Katowice zwycięzcami pierwszego sezonu Superligi!

Dziś poznaliśmy najlepszą drużynę Superligi. Cudowną serią zwycięstw Wasko Hetman GKS Katowice najpierw o włos wygrał awans do fazy pucharowej, w której rozprawił się z Gwiazdą Bydgoszcz w półfinale i Votum SA Polonią Wrocław w finale. Jak doszło do tego, że czwarta drużyna fazy grupowej wygrała puchar?

Półfinał: Gwiazda Bydgoszcz 2,5 – 5,5 Wasko Hetman GKS Katowice

W trakcie fazy grupowej Gwiazda Bydgoszcz dwukrotnie wygrała z Hetmanem Katowice, można było ich wziąć spokojnie za faworytów tego półfinału. Jednak sport rzadko kiedy jest przewidywalny! Jednak w pierwszym starciu śląska drużyna zatriumfowała 3-1 dzięki zwycięstwom Kacpra Pioruna i Kirilla Shevchenki. Właśnie ta druga partia była niezwykłej urody, w której to „Sheva” zdecydował się na poświęcenie hetmana… które Kollars słusznie odrzucił!

Postawieni pod ścianą bydgoscy gospodarze musieli wygrać drugi mecz, by doprowadzić do dogrywek. Jednak drugi raz z rzędu Paweł Teclaf uległ pod naporem Kacpra Pioruna i przy remisach w pozostałych starciach, to Wasko Hetman GKS Katowice mógł cieszyć się z awansu do finału.

[…] Finał: Popis Hetmana GKS Katowice

Votum SA Polonia Wrocław-Wasko Hetman GKS Katowice 3:5

Rywalizacja Wrocławia i Katowic wpisała się historię polskich szachów w XXI wieku. Kolejny rozdział tej historii został napisany w finale Superligi. Pierwsze starcie było walką dwóch równych sobie kolosów, choć mogło to potoczyć się na korzyść wrocławskiej Polonii. Mateusz Bartel pomylił się i z wygranej pozycji przeszedł do remisowej końcówki z Shevchenką. W pozostałych pojedynkach Monika Soćko wygrała z Jolantą Zawadzką (poniżej), a w drugą stronę punkt powędrował za sprawą Szymona Gumularza. Mieliśmy więc 2-2 i decydujące starcie transmitowane w TVP Sport przed nami!

Rewanżowy mecz mógłby rywalizować z szekspirowskim dramatem o to, kto jest bardziej godny nosić nazwę „Komedii omyłek”. Zawodnicy dostarczyli masę emocji widzom dzięki wykonywanych przez nich ruchom. Wspominany już Bartel najpierw otrzymał w prezencie sporą przewagę w debiucie, po czym serią pomyłek wypuścił przewagą, a ostatecznie nawet przegrał. Równocześnie Szymon Gumularz w niejasnej pozycji na niedoczasie podstawił mata w jednym posunięciu. Hetman GKS Katowice bezlitośnie wykorzystał obie te omyłki i wygrali drugi mecz, a tym samym finał pierwszego sezony Superligi. Szczęście sprzyja lepszym!

 

wkatowicach.eu – Puchar najbardziej prestiżowych polskich szachowych rozgrywek drużynowych jedzie do Katowic!

Puchar najbardziej prestiżowych polskich szachowych rozgrywek drużynowych jedzie do Katowic! W sobotę, 25 listopada, w Bydgoszczy odbył się finał pierwszego sezonu Superligi Rapid, który zwyciężył Wasko Hetman GKS Katowice. To zwieńczenie całego roku walki i partii rozgrywanych w czterech polskich miastach.

Klub z Katowic po zaciętym remisie 2-2 w pierwszym meczu finału, w drugim nie pozostawił złudzeń rywalom z Votum SA Polonii Wrocław i wygrał 3:1.

Jako klub niesamowicie cieszymy się ze zwycięstwa. To najbardziej prestiżowe rozgrywki drużynowe w szachach szybkich w Polsce. Finał był transmitowany na żywo w TVP Sport i to kolejny krok w popularyzacji szachów. Jestem dumny, że na otwartej antenie, przy dużej publiczności, Katowice zwyciężają – mówi w rozmowie z nami sekretarz generalny światowej federacji szachowej, Łukasz Turlej.

Rywalizacja w fazie eliminacyjnej była bardzo zacięta. Nie było drużyn, które są dostarczycielami punktów. Każdy mecz mógł się potoczyć w jedną lub drugą stronę. Dyspozycja drużyny, jej motywacja i przygotowanie motoryczne było na najwyższym poziomie. Dzisiaj nie pozostawiliśmy rywalom żadnych możliwości – dodaje Łukasz Turlej.

Wasko Hetman GKS Katowice w rozgrywkach eliminacyjnych występował w różnych zestawieniach.

W finale przy szachownicy zasiedli:

David Navara,

Kiriłł Szewczenko,

Kacper Piorun,

Monika Soćko.

W fazie finałowej nagrody wyniosły:

1 miejsce – 45 tys. zł,

2 miejsce – 30 tys. zł,

3 miejsce – 15 tys, zł,

4 miejsce – 10 tys. zł.

W pierwszym sezonie Superligi Rapid wzięły udział:

Akademia Szachowa Gliwice,

KSZ Dwie Wieże Equity Advisors Kraków,

Klub Szachowy Stilon Gorzów,

Minutor Energia Gwiazda Bydgoszcz,

Wasko Hetman GKS Katowice,

Wielkopolski Klub Szachowy,

Wieża POMOT Pęgów

oraz Votum SA Polonia Wrocław.

 

PIŁKA NOŻNA

wkatowicach.eu – GKS Katowice-Pogoń Szczecin 4:1. „Ukochane” awansowały do 1/8 Orlen Pucharu Polski w wielkim stylu!

W 1/16 finału Orlen Pucharu Polski doszło do hitowego spotkania z udziałem Mistrzyń Polski. Piłkarki GKS-u Katowice zmierzyły się z drużyną Pogoni Szczecin i wygrały 4:1.

Ostatni mecz roku 2023 Mistrzyń Polski był hitowym starciem w ramach 1/16 Orlen Pucharu Polski. Na drodze GKS-u Katowice stanęła Pogoń Szczecin, lider tabeli ligowej, która pokonała w ostatnim meczu w Szczecinie GieKSę 1:0, a tym samym zespół z Katowic miał rachunki do wyrównania. Trener Karolina Koch delegowała do gry tę samą jedenastkę, co w ligowym spotkaniu z SMS-em Łódź. Plan okazał się skuteczny, bo uKOCHane pokonały drużynę ze Szczecina 4:1. Tym samym awansowały do 1/8 Orlen Pucharu Polski w wielkim stylu.

Gole dla GieKSy zdobyły: dwa Olszewska, Słowińska i Włodarczyk.

 

katowice.naszemiasto.pl – Piłkarki GKS Katowice lepsze od piłkarzy. W świetnym stylu awansowały w Pucharze Polski

Piłkarki GKS Katowice zakończyły rok efektownym zwycięstwem nad Pogonią Szczecin w 1/16 Orlen Pucharu Polski. W ten sposób mistrzynie Polski zachowują szanse na ustrzelenie w obecnym sezonie dubletu.

Szczecinianki prowadzą w ligowej tabeli, a w bezpośrednim ekstraligowym meczu pokonały GieKSę 1:0. Zespół Karoliny Koch wziął w pucharze srogi rewanż.

Niezwykłym wyczynem popisała się Joanna Olszewska, która trafiła do obu bramek. Dwa razy zaliczyła trafienie we właściwym kierunku, a raz po pechowej interwencji w polu karnym pokonała golkiperkę GKS-u.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Hit kolejki w Zawierciu, dużo meczów z wyraźnymi faworytami

[…] Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice

Olsztynianie grają poniżej oczekiwań. Cały czas problemy zdrowotne ma ich podstawowy lewoskrzydłowy Nicolas Szerszeń, ale pomimo tego można byłoby spodziewać się po tej drużynie znacznie więcej. Prawdopodobnie na spotkanie z katowiczanami Szerszeń będzie już gotowy, więc ich gra także powinna się poprawić. Jest to bowiem zespół ze sporym potencjałem, który powinien odbierać punkty tym najlepszym. Aby tak się stało musi dobrze wejść w spotkanie, a przede wszystkim trafiać zagrywką. Starcie z niżej notowanym GKS-em będzie idealnym meczem, aby powrócić na zwycięską ścieżkę.

Podopieczni Grzegorza Słabego mają swoje problemy. Do tej pory jeszcze nie wygrali, a dodatkowo osłabili się personalnie po odejściu Jakuba Szymańskiego. – Po każdej porażce jest czas na przemyślenia i analizę gry, ale także konieczne pozbieranie się, a nie rozpamiętywanie przegranej w nieskończoność. W sporcie trzeba patrzeć do przodu i liczyć na przełamanie. Mam nadzieję, że stanie się to w najbliższym meczu – powiedział w mediach klubowych Jakub Jarosz. O przełamanie w Olsztynie może być trudno i naszym zdaniem gracze GKS-u na pierwsze zwycięstwo będą musieli jeszcze poczekać.

Typ redakcji:

Indykpol AZS Olsztyn – GKS Katowice 3:1

 

HOKEJ

sportdziennik.com – Pierwsza porażka GieKSy!

Nie patrzymy ile meczów mamy wygranych, ale skupiamy się na potyczce w Oświęcimiu – tak powiedział na naszych łamach obrońca GKS Katowice, Jakub Wanacki.

Jakby chyba przeczuwał „pismo nosem”, bo hokeiści Re-Plastu Unii stanęli na wysokości zadania i wykorzystali słabości lidera. Po 17. wygranych porażka 2:5 obrońców tytułu mistrzowskiego stała się faktem.

Oba zespoły wystąpiły w nieco uszczuplonych składach. W szeregach gospodarzy zabrakło Marka Kalenikowasa, zaś Andrij Deniskin został oddegowany do trzeciej formacji. W tej sytuacji ich miejsce zajęli kapitan Krystian Dziubiński i Kamil Sadłocha. Straty personalne GKS-u był znacznie większe. W 1. formacji nie wystąpił Bartosz Fraszko i jego miejsce zajął David Lebek. Zabrakło Bena Sokaya i jego miejsce zajął Mateusz Michalski.

Trener Jacek Płachta musiał „sztukować” poszczególne formacje i w trakcie meczu dokonywał roszad w poszczególnych ustawieniach, bo przecież wynik było niekorzystny. Nie miał okazji grać w kompletnych formacjach.

GieKSa mimo poważnego osłabienia prowadziła otwartą grę i przeprowadziła szereg groźnych sytuacji i po jednej z nich Sam Marklun po podaniu Michalskiego zdobył prowadzenie. To jednak zupełnie nie zdeprymowało gospodarzy, którzy w ostatniej minucie pierwszej odsłony zdołali wyrównać po uderzeniu Dziubińskiego. Dwa szybko zdobyte gole ustawiły gospodarzy w dobrej sytuacji. Jednak goście zrezygnowali z kolejnych bramek. Sytuacji było kilka, ale Shigeki Hitosato w 37 min trafił w słupek.

Niemniej, ostatnia tercja zapowiadała się niezwykle ciekawie. I takowa była, bo w 45 min po kolejnej kontrowersyjnej decyzji Sam Marklund powędrował do boksu kar i Dziubiński wykorzystał sytuacje i gospodarze prowadzili już 5:1. Wprawdzie Santeri Koponen w podwójnej przewadze (w boksie kar: Uiomenen i Krzemień) zdobył drugiego gola dla gości i zrobiło się gorąco. Na 4:20 min do końca meczu między Pasiutem i Denyskinem doszło do wymiany ciosów i obaj niesforni hokeiści zostali odesłani, ale ten drugi otrzymał karę wyższą. Goście mimo usilnych starań nie zmienili wyniku i ich pierwsza porażka stała się faktem.

 

71 sekund wstrząsnęło rywalem

Do zespołu GKS-u Katowice na mecz z Comarch Cracovią powrócili Fraszko oraz Sokay i zyskała na tym jakość gry.

Gospodarze po piątkowej przegranej w Oświęcimiu za wszelką cenę chcieli się zrehabilitować i śmiało ruszyli do przodu. Owszem, zyskali przewagę, ale na bramkę musieliśmy poczekać do 9 min. Fraszko sfinalizował akcję swoich kolegów Grzegorza Pasiuta oraz Mateusza Bepierszcza. A potem nastąpiło 71 sekund, które wstrząsnęło Cracovią. Najpierw Olli Iisakka wykorzystał jedną z czterech przewag, a potem Marklund oraz Michalski w odstępie 7 sek. zdobyli dwa gole.

W 3:37 min przed końcem tercji na trybunach wokół boksu gości zrobiło się gorąco. Jeden z zawodników wdał się w dyskusję z kibicami. Sędziowie przerwali mecz krakowianie zjechali do szatni i tercja była dokończona po przerwie. A tymczasem czekała nas kolejna niespodzianka, bowiem goście na znak protestu opóźnili wyjście z szatni, a między słupkami stanął Łukasz Hebda.

Sędziowie nałożyli karę techniczną, ale z niej się wycofali. 30 sek. po wznowieniu gry Bepierszcz wpakował krążek do bramki przy współudziale kolegów z ataku. A potem, ku zaskoczeniu wszystkich, sędziowie przywrócili karę techniczną! Drugą odsłonę goście rozpoczęli w osłabieniu, ale gola stracili znacznie później i precyzyjnym uderzeniem z daleka popisał się Aleksi Varttinen.

W ostatniej odsłonie tempo spadło, ale trudno się dziwić skoro losy meczu zostały rozstrzygnięte. Jednak John Murray nie zdołał zachować „czystego” konta, bowiem goście zdobyli dwa gole, grając w przewadze. A wynik meczu ustalił Fraszko.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga