Piłka nożna Prasówka
Radomianie chcą pokonać ambitnego beniaminka
Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat dzisiejszego meczu Radomiak Radom – GKS Katowice.
gol24.pl – Radomianie chcą pokonać ambitnego beniaminka
[…] Radomiak Radom w ostatnim meczu przegrał z innym beniaminkiem, Motorem Lublin 0:1. Ta porażka jest już 10 w tym sezonie (najwięcej w PKO Ekstraklasie, na równi z Lechią Gdańsk).
Radomiak wrócił do strefy spadkowej. Dziennikarze uważają, że niedługo zarząd klubu może zwolnić trenera Bruno Baltazara. Portugalczyk wyznał ostatnio, że nie poda się do dymisji. W piątkowe popołudnie zagra z beniaminkiem GKS-em Katowice, a jeszcze w 2024 roku, zagra zaległy mecz we Wrocławiu z czerwoną latarnią ligi, Śląskiem. GKS Katowice z kolei zajmuje miejsce w połowie tabeli, co jest sukcesem beniaminka. W ostatnich tygodniach zespół gra jednak w kratkę. Potrafi wygrywać z Lechią czy Cracovią, ale przegrywać z Koroną Kielce i odpadać w Pucharze Polski z Unią Skierniewice. W tym meczu nie zagra regularnie strzelający bramki dla GKS Słowak Zrelak, który cierpi na uraz. W Radomiaku, kibice nie zobaczą w piątek Cichockiego, Jordao, Molendowskiego i Snopczyńskiego
echodnia.eu – Nowy runda PKO BP Ekstraklasy i nowy rozdział Radomiaka Radom? Odpowiedź, po meczu z GKS Katowice
Wszystkie drużyny występujące w PKO BP Ekstraklasie w weekend rozegrały ostatnią 17. kolejkę spotkań rundy jesiennej. Oznacza to, że są na półmetku rozgrywek. Radomiak Radom zajmuje bardzo odległe i niepokojące kibiców 16. miejsce.
[…] Wydawało się, że po wyjazdowym triumfie w Szczecinie nad Pogonią i przerwaniu dziesięciu kolejnych spotkań Portowców bez straty oczka w domu, Radomiak w końcu „zapali”. Niestety, po dwutygodniowej przerwie spowodowanej meczami reprezentacji Zielonym przyszło zmierzyć się ze Stalą Mielec (u siebie) i Motorem Lublin (na wyjeździe). Mogło się więc wydawać, że o punkty powinno być łatwiej niż np. w Szczecinie. Ewentualne oczka pozwoliłyby Radomianom, na uplasowanie się w środkowej strefie boiska. Niestety, dla kibiców Zielonych, tak się nie stało. Porażka domowa ze Stalą, po słabej dyspozycji oraz kolejna strata trzech punktów w Lublinie – spowodowały, że nastroje wśród samego zespołu, jak i fanów – są fatalne.
Wśród dziennikarzy w całej Polsce zaczęto nawet szukać kandydata do objęcia posady w klubie ze Struga 63, i nawet pojawiło się nazwisko Piotra Stokowca, który miałby zastąpić Bruno Baltazara. Plotki szybko zdementowali włodarze klubu, którzy wciąż ufają 47-letniemu Portugalczykowi. Za nim, murem stanęli także zawodnicy Radomiaka.
Pierwszą rundę należy więc odciąć grubą kreską i skupić się na tej rewanżowej. Już w piątek nadarzy się okazja, by zespół niejako „przeprosił” się z kibicami i rozpoczął marsz w górę tabeli. Do Radomia przyjeżdża bowiem beniaminek GKS Katowice, z którym Zieloni na inaugurację sezonu, po dwóch golach Leonardo Rochy, wygrali 2:1. Katowiczanie obecnie w tabeli zajmują miejsce w samym środku stawki, a więc dziewiąte i mają od Radomiaka sześć punktów więcej i także jeden pojedynek rozegrany więcej, aniżeli Mikołajkowy rywal.
Tymczasem prawdziwy kłopot w doborze zawodników w środkowej strefie obrony przed tym pojedynkiem towarzyszy Bruno Baltazarowi. Nie może on od dłuższego już czasu skorzystać z kontuzjowanych stoperów – Rahiła Mammedowa i Mateusza Cichockiego. Dlatego też, na tej pozycji gra nominalny pomocnik Luizao. Za to przeciwko Gieksie nie zagra pauzujący za kartki Bruno Jordao.
tylkoradomiak.pl – Przed meczem z GKS Katowice
W piątek o godz. 18:00 Radomiak zagra na własnym stadionie z GKS Katowice. To pierwsze spotkanie rundy rewanżowej. Z ostatnich 5. meczów Radomiak wygrał tylko 1.
– Radomiak zagra z GKS Katowice po raz 7. w historii (3-0-3), z czego po raz 4. w Ekstraklasie (2-0-1).
– W 1. kolejce Radomiak wygrał w Katowicach 2:1.
– Radomiak nigdy nie zremisował z GKS Katowice.
– Jeżeli Radomiak wygrywa z GKS Katowice w Radomiu to zawsze do 0 (1×1:0, 1×2:0).
– Jeżeli Radomiak przegrywa z GKS Katowice to zawsze do 0 (2×0:1, 1×0:4).
– Jeżeli Radomiak pierwszy strzela gola GKS Katowice w Ekstraklasie, to zawsze wygrywa.
– Jeżeli Radomiak w tym sezonie pierwszy traci gola (9 meczów) oraz traci gola do przerwy (7 meczów) to zawsze przegrywa.
– Jeżeli Radomiak w tym sezonie prowadzi do przerwy, to nigdy nie przegrał (4 zwycięstwa, 1 remis).
– Tylko w 3 z 10 ostatnich meczów Radomiak strzelił gola do przerwy.
– Tylko w jednym domowym meczu w tym sezonie Radomiak nie strzelił gola (Raków).
– Piłkarz Radomiaka ostatni raz trafił do siatki na stadionie przy ul. Struga 63 21 października (mecz z Puszczą Niepołomice). Dwa ostatnie gole w roli gospodarze to bramki samobójcze.
– Jeżeli mecz z GKS Katowice nie zakończy się bezbramkowym remisem, to Radomiak wyśrubuje swój klubowy rekord liczby kolejnych meczów bez remisu 0:0 w Ekstraklasie do 29.
– Za kartki pauzuje Bruno Jordao. Dwóch piłkarzy jest zagrożonych pauzą (Zie Quattara, Michał Kaput).
– Mecz Radomiak – GKS Katowice poprowadzi Patryk Gryckiewicz z Torunia. Arbiter ten w tym sezonie prowadził wyjazdowy mecz z Widzewem przegrany 2:3 a w sumie będzie „Zielonym” gwizdał po raz 4 (0-1-2).
Grali w Radomiaku i GKS Katowice
Ośmiu piłkarzy ma na swoim koncie występy zarówno w Radomiaku, jak i GKS Katowice. Wśród nich są m.in. Dawid Abramowicz, Adam Bała, Grażvydas Mikulenas, Krzysztof Sadzawicki czy Dawid Sala.
Zawodnicy Radomiaka Radom i GKS Katowice
Dawid Abramowicz – w Radomiaku występował dwukrotnie (2019/20 i 2020/21 (w) – 2023/24), awans do Ekstraklasy, 156 meczów / 14 goli.
Adam Bała – w Radomiaku występował przez rok (2004/05 (w) – 2005/06 (j)), utrzymanie na zapleczu Ekstraklasy po wygranych barażach, 30 meczów / bez gola.
Piotr Jacyna – w Radomiaku występował w rundzie jesiennej sezonu 1994/95, 8 meczów / 1 gol.
Krzysztof Majda – w Radomiaku występował w rundzie jesiennej sezonu 2004/05, 14 meczów / 4 gole.
Grażvydas Mikulenas – w Radomiaku występował w rundzie wiosennej sezonu 2004/05, utrzymanie na zapleczu Ekstraklasy po wygranych barażach, 17 meczów / 5 goli.
Krzysztof Sadzawicki – w Radomiaku występował przez rok (2004/05 (w) – 2005/06 (j)), utrzymanie na zapleczu Ekstraklasy po wygranych barażach 28 meczów / bez gola. Z Radomiaka odszedł do GKS Katowice.
Dawid Sala – w Radomiaku występował przez 1,5 sezonu (2009/10 – 2010/11 (j)), 42 mecze / 3 gole.
Jacek Wysocki – w Radomiaku występował w rundzie jesiennej sezonu 2004/05, 7 meczów / bez gola.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.
Kibice Klub Piłka nożna
Puchar Polski dla wyjazdowiczów
Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.
Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.
To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).
Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).




Najnowsze komentarze