Dołącz do nas

Piłka nożna

[RELACJA] Kolejna wyjazdowa porażka GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Kolejne spotkanie GieKSa rozegrała we Wronkach na obiektach akademii Lecha z rezerwami tego klubu. Katowiczanie do spotkania przystąpili z jedną zmianą. Grzegorz Rogala powrócił do składu, zmieniając Macieja Dampca. 

Spotkanie rozpoczęło się od dobrych ataków naszego zespołu. Dwukrotnie w roli głównej wystąpił Piotr Kurbiel, który wchodził w pole karne, ale brakło wykończenia bądź też dobrego podania. Początek był agresywny pod względem pressingu, odbioru piłki zarówno pod bramką rywali jak i na naszej połowie. Miejsca, które udawało się zdobyć przy odbiorze, nie udawało się wykorzystać pod bramką. Od 15. minuty spotkanie się wyrównało i GieKSa wróciła do cierpliwego rozgrywania każdej akcji. Próbował z dystansu Stefanowicz oraz Woźniak, ale zabrakło mocniejszych i celniejszych uderzeń. GieKSa grała składnie, ale do pola karnego rywali. Lech próbował rozgrywać piłkę i grać z kontry. Na swoją okazję czekał do 36. minuty. Faul w polu karnym Janiszewskiego i kolejny rzut karny przeciwko naszemu klubowi. Karnego pewnym strzałem zamienił na gola Szymczak. Po stracie bramki nasza drużyna nie ruszyła do ataku i grała słabiej niż na początku spotkania. Nie stworzyliśmy sobie żadnej okazji, która mogła zakończyć się wyrównującym golem.

Na drugą połowę obie ekipy wyszły bez zmian w składzie. GieKSa zaczęła z dobrym, agresywnym nastawieniem po zmianie stron i efekt przyszedł szybko w postaci wyrównującej bramki. Dośrodkowanie w pole karne Błąda zgrał na środek pola karnego Jędrych i Woźniak wolejem umieścił piłkę w siatce. GieKSa złapała rytm i kolejne akcje napędzał lewą stroną Rogala. Z dystansu uderzał Woźniak, ale nad bramką. W kolejnych akcjach GieKSa nie potrafiła oddać celnego strzału. W 70. minucie przegrywaliśmy 1:2. Zbyt dużo miejsca zostawiliśmy na lewej stronie boiska Sobolowi, który niepilnowany przez nikogo uderzył w środek bramki Mrozka. Bramkarz GieKSy popełnił błąd i piłka wpadła do siatki. Trener Górak zrobił zmiany i w 85. minucie zmiennik Rogalski doprowadził do wyrównania. Wydawało się, że GieKSa w końcówce pójdzie za ciosem i zdobędzie zwycięską bramkę. Niestety dla nas rywale w ostatniej akcji meczu trafili z 16. metrów po długim rogu bramki Mrozka i przegraliśmy spotkanie 2:3.

27.06.2020 Wronki
Lech II Poznań – GKS Katowice 3:2 (1:0)
Bramki: Szymczak (36-k, 90), Sobol (70) – Woźniak (50), Rogalski (88).
Lech II: Radliński – Tupaj, Wojtkowiak, Dejewski, Niewiadomski -Marciniak, Białczyk, Szymczak – Yatsenko (76. Smajdor), Tomczyk (69. Sobol), Kaczmarek (90. Szramowski).
GKS: Mrozek – Michalski (78. Pawłas), Jędrych, Janiszewski, Rogala – Woźniak, Habusta, Stefanowicz, Błąd (75. Urynowicz), Kiebzak (60. Wroński) – Kurbiel (69. Rogalski).
Żółte kartki: Marciniak, Niewiadomski, Kaczmarek – Pawłas.
Sędzia: Mateusz Jenda (Warszawa).

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

13 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

13 komentarzy

  1. Avatar photo

    Kejta

    27 czerwca 2020 at 14:14

    No nic trzeba liczyc na to ze Leczna dzis wtopi

  2. Avatar photo

    Paderewskiego

    27 czerwca 2020 at 14:57

    Wstyd i pokazanie gdzie jestesmy LUDZIE LEJA NAS REZERWY Lecha!!!!Obudzcie sie z tym Gorakiem i cala reszta

  3. Avatar photo

    Mleczak

    27 czerwca 2020 at 15:04

    Niestety nasz FARCIK się skończył Panowie!

  4. Avatar photo

    Gieksiorz

    27 czerwca 2020 at 15:55

    Klub juz nie istnieje,to twór krupy i jego przydupasow zeby miec kurwidolek dla znajomkow zeby ich wcisnac na posadki dobre,kaj stadion,kaj awans,zas w ciula robicie ludzi!!!co juz krupa slinisz sie zeby zarznac to do konca i sprzedac teren razem z Kotala z chorzowa pod apartamenty?kurwa wstyd i posmiewisko,a barany dalej cicho siedza i sie ludza…..

  5. Avatar photo

    Piki

    27 czerwca 2020 at 16:02

    Nie marudzę … ale to niestety kolejny rozdział w „Dziejach upadku GKS Katowice. Gramy słabo od początku tego roku . Jedziemy na farcie i słabości innych.

  6. Avatar photo

    Piki

    27 czerwca 2020 at 16:05

    Nie marudzę … ale to niestety kolejny rozdział w „Dziejach upadku GKS Katowice. Gramy słabo od początku tego roku . Jedziemy na farcie i słabości innych .

  7. Avatar photo

    KaTe

    27 czerwca 2020 at 17:54

    Trzy razy u nas dopisało nam szczęście. Teraz trafił nas pech. Bilans musi wyjść na zero.

  8. Avatar photo

    Solski

    27 czerwca 2020 at 18:11

    To nie jest tak, że Oni nie chcą awansować. Oni chcą, tylko że umiejętności mają takie jakie mają.
    Od początku wznowienia rozgrywek, nie grają nic. Kompletnie nic.
    z Łęczną – fart – wcale nei byliśmy od nich lepsi
    ze Stalą – mega fart, bo to stal była lepszym zespołem
    Legionovia – zero pomysłu na grę.
    Garbarnia – mega fart, bo Garbarnia była lepiej dysponowanym zespołem i kto wie jakby się to skończyło, gdyby sędzia jednak w końcówce I połowy puścił kontrę 2 na 1 Garbarni, a nie zakończył I połowy
    No i dzisiaj każdy widział.
    Coś trzeba jeszcze komentować?

  9. Avatar photo

    Buk1

    27 czerwca 2020 at 18:24

    Trzeci kolejny mecz wyjazdowy z zespołem z dolnej części tabeli. Wiadomo jak rywal będzie grał – obrona i kontrataki. A my jedna taktyka bez żadnej kreatywności
    – atak pozycyjny na swojej połowie, dziesiątki podań do boku lub w tył;
    – brak strzałów z dystansu /bramkarz może popełnić błąd ale musi mieć z czego!/;
    – brak gry skrzydłami;
    – wyjście do presingu w kilku zawodników z których jeden odpuszcza i dwoma, trzema podaniami przeciwnik jest na naszej połowie;
    – brak wychodzenia na pozycje, podanie do najbliższego zawodnika żeby nie zawalić;
    – jednostajna i monotonna gra, bez reakcji trenera;
    Na razie szczęście nam dopisuje w meczach domowych ale wszystko się kiedyś kończy i z taką grą możemy się obudzić poza pierwszą szóstką.

  10. Avatar photo

    Solski

    27 czerwca 2020 at 18:39

    A tak z czystej ciekawości, to skąd Gonzo (patrzy wywiad po meczu ze stalą)już wie, że zagramy w barażach? Przecie byliśmy wtedy na 2 miejscu. Układy i układziki?

  11. Avatar photo

    Paderewskiego

    27 czerwca 2020 at 18:48

    Panowie robią z nas po raz kolejny wała po raz enty biją nas REZERWY Lecha zrozumiecie

  12. Avatar photo

    Ja

    27 czerwca 2020 at 19:07

    Kurde tak analizuje nasze mecze to my nie mamy żadnej taktyki tylko kurde wszystko od tylu i na boki i bij A leć Kurwa już wszyscy wiedzą jak my gramy A oni nic nowego nie mają

  13. Avatar photo

    baxxi

    29 czerwca 2020 at 11:17

    K…a przestańcie bo was czytać nie idzie.Z GieKSą sie jest na dobre i na złe,porażka jest elementem sportu,graliśmy słabo były punkty,zagrali dobrze niema punktów zdarza się,teraz dupy do góry i walka nic jeszcze nie jest stracone,a jak sie wam nie podoba to prenieście sie kaj indziej.Ta ekipa jest o sto levelów lepsza od poprzednich teamów bo walczy i próbuje doceńcie to…a nie opr.To jest dziwna liga i trzeba sie liczyć z wszystkim ale mimo wszystko wierzyć do końca!Ino GieKSa.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga