Dołącz do nas

Hokej

[RELACJA] Trenerski debiut za 2 punkty

Avatar photo

Opublikowany

dnia

22 listopada hokeiści GKS-u Katowice drugi raz w tym tygodniu zmierzyli się w Satelicie z Energą Toruń – tym razem już w ramach trzeciej rundy Polskiej Hokej Ligi. Pierwszy raz naszą drużynę z ławki poprowadził nowy trener Andrei Parfyonov. Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 17:00.

Mecz lepiej rozpoczęła GieKSa i już w 2. minucie zakotłowało się po uderzeniu Franssili z niebieskiej i próbach dobitki przez Rohtlę i Wanata. Po chwili sytuacyjny strzał Michalskiego zatrzymał się na słupku. Przez długie minuty goście nie potrafili zawiązać akcji w naszej tercji. Tak mocny napór GieKSy zakończył się karą dla Smirnova w 5. minucie. Choć przewaga zwykle kojarzy się z akcjami w hokejowym zamku, to podczas tych 2 minut najlepszą okazję mieliśmy po ładnej, indywidualnej akcji Bartosza Fraszki, jednak to było za mało na Studzińskiego, na któreog to postawił w tym meczu trener Czuch. Po kilku minutach dalszej dominacji GieKSy daliśmy szansę Torunianom na nabranie nieco kontroli nad wydarzeniami na tafli, bo na ławkę kar trafił Oskar Krawczyk. Przez ofiarną grę w defensywie najmocniej ucierpiał Filip Starzyński, który zablokował strzał przeciwnika nogą. Niespodziewanie w 16. minucie to jednak goście objęli prowadzenie. Sprytne podanie spod bandy strzałem do pustej bramki wykorzystał Kuznetsov. Na 16 sekund przed końcem tercji 2-minutowe wykluczenie zarobił Kamil Kalinowski. Po 20 minutach goście prowadzili 0:1, choć z przebiegu gry to GKS był lepszym zespołem.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w przewadze po karze pod koniec poprzedniej części spotkania, jednak po raz drugi w tym spotkaniu nie potrafiliśmy wykorzystać gry 5 na 4. Od 23. minuty sytuacja się odwróciła po przewinieniu Mateusza Zielińskiego. Tuż po wznowieniu gry Feofanov obił poprzeczkę. Była to najlepsza okazja drużyny z Torunia. W 27. minucie Starzyński dwukrotnie próbował wcisnąć krążek do bramki z najbliższej odległości, a Michalski spudłował w idealnej sytuacji. Po chwili Skrodziuk został sfaulowany na ofensywnej niebieskiej. Po pierwszych sekundach w przewadze Krężołek z bliska mocno pociągnął z nadgarstka, ale prosto w kask bramkarza. Z dobrej sytuacji uderzał także Zieliński, a następnie mieliśmy kilka prób dobitek. Przez niecałą minutę powinniśmy grać w 5 na 3 po faulu w neutralnej tercji… ale zamiast tego składy się wyrównały, bo sędziowie odesłali Rohtlę. Po chwili jednak także zawodnik z Torunia trafił na ławkę kar, a w trakcie sygnalizowania tej kary Wajda trafił w spojenie. Znów wydawało się, że krążek po jednej z naszych dobitek trafi w końcu do bramki, ale Studziński jakimś cudem zatrzymał go parkanem. W 33. minucie trener drużyny gości poprosił o czas. Po podaniu Pasiuta w dobrej sytuacji znalazł się Fraszko, szukał miejsca po lodzie przy słupku, ale tam znów pojawił się parkan Studzińskiego. W 39. minucie Torunianie mogli podwyższyć swoje prowadzenie, ale Smirnov pod presją rywala uderzył bardzo nieczysto po podaniu wzdłuż bramki. Na kilka sekund przed syreną kończącą tercję wyrównać mógł Pasiut, ale ostatecznie po 40 minutach wciąż przegrywaliśmy 0:1.

Ostatnia część tego spotkania nie mogła zacząć się gorzej dla GieKSy. Zgubiliśmy krążek z oczu pod własną bramką, strzał Dołęgi jeszcze odbił Simboch, ale przy dobitce Kamila Kalinowskiego był już bezradny. Wszystko to wydarzyło się zaledwie 44 sekundy po wznowieniu gry. Od 43. minuty kolejny raz w tym meczu graliśmy z przewagą zawodnika. W końcu dopięliśmy swego – po wymianie kilku podań Mateusz Michalski mógł umieścić krążek w odsłoniętej bramce. Ten sam zawodnik po 2 minutach doprowadził do remisu – Studziński wypluł strzał Krawczyka, a Michalski popisał się najlepszą reakcją pod bramką. W 49. minucie ruszyliśmy z groźną kontrą, ale przerwał ją gwizdek sędziego spowodowany nadmierną liczbą graczy po naszej stronie. Mecz wkraczał w decydujące minuty, a jego intensywność nie spadała. Obu drużynom zależało na zwycięstwie w 60 minutach. W 55. minucie Fraszko został trafiony łokciem w twarz, za co Kozlov otrzymał karę. Po minucie i 15 sekundach do Kozlova dołączył Gusevas, który otrzymał 2+2 za niebezpieczną grę wysokim kijem. Zmarnowaliśmy okres gry w podwójnej przewadze, jednak niemal do końca tercji mogliśmy grać 5 na 4. Mogliśmy, ale tego nie zrobiliśmy, bo w 59. minucie Wajda trafił na ławkę kar. Wynik nie uległ zmianie i do rozstrzygnięcia losów tego spotkania potrzebna była dogrywka.

Choć dogrywki powinno się rozgrywać 3 na 3, to tym razem taka sytuacja nie miała miejsca, ponieważ rozpoczęliśmy ją od 30 sekund gry w osłabieniu, a następnie nie było żadnej przerwy w grze. Gdy ta nastąpiła, był to już definitywny koniec meczu. Patryk Wajda po wejściu na lód pomknął prosto pod bramkę i umieścił krążek pod poprzeczką po zagraniu Bartosza Fraszki. Mecz zakończył się wynikiem 3:2.

GKS Katowice – KH Energa Toruń 3:2 d. (0:1, 0:0, 1:2, 1:0 d.)
0:1 Sergei Kuznetsov (Yegor Shkodenko, Dominik Olszewski) 15:13
0:2 Kamil Kalinowski (Jarosław Dołęga, Michał Kalinowski) 40:44
1:2 Mateusz Michalski (Bartosz Fraszko, Grzegorz Pasiut) 44:03 5/4
2:2 Mateusz Michalski (Oskar Krawczyk) 46:26
3:2d. Patryk Wajda (Bartosz Fraszko) 53:11

GKS Katowice: Simboch (Miarka) – Kruczek, Wajda, Stoklasa, Pasiut, Fraszko – Andersons, Paszek, Michalski, Starzyński, Nahunko – Franssila, Krawczyk, Krężołek, Rohtla, Wanat – Zieliński, Skrodziuk, Mularczyk, Adamus

KH Energa Toruń: Studziński (Svensson) – Shkodenko, Kozlov, Dołęga, K. Kalinowski, M. Kalinowski – Podsiadło, Smirnov, Osipov, Feofanov, Saloranta – Gusevas, Kuznetsov, Bondaruk, Chvanchikov, Shabanov – Jaworski, Olkinuora, Olszewski, Rozkhov, Jaakola.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Z Puszczą Piotr Rzucidło

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Najbliższe spotkanie GieKSy poprowadzi Piotr Rzucidło. Jego asystentami będą Marcin Lisowski i Tomasz Niemirowski. Sędzią technicznym będzie Rafał Rokosz. Arbitrami VAR będą Szymon Marciniak i Tomasz Listkiewicz.

Piotr Rzucidło swoją sędziowską karierę rozpoczął w sezonie 2015/16 w 3. lidze i na tym poziomie pracował aż do sezonu 2021/22 kiedy to zadebiutował w 2. lidze. W kolejnych rozgrywkach poprowadził swój pierwszy mecz na zapleczu Ekstraklasy, a na najwyższym poziomie rozgrywkowym zadebiutował w bieżącym sezonie.

W sezonie 2024/25 Piotr Rzucidło poprowadził do tej pory 1 mecz towarzyski reprezentacji młodzieżowych, 1 mecz CLJ, 1 mecz w 3. lidze, 1 mecz w Pucharze Polski oraz 12 spotkań w 1. lidze. W Ekstraklasie poprowadził 2 mecze, w których pokazał 11 żółtych kartek, 1 czerwoną po dwóch żółtych i podyktował 1 rzut karny.

Mecze GieKSy, które poprowadził Piotr Rzucidło:

Sezon 2023/24
Wisła Płock – GKS Katowice 2:1 (3 żółte kartki, rzut karny wykorzystany przez Jędrycha)

Bilans: 0 zwycięstw, 0 remisów, 1 porażka. Bramki 1:2.

Raport kartkowy

Rafał Górak nie będzie mógł skorzystać z Mateusza Kowalczyka, który w Szczecinie obejrzał 4. żółtą kartkę w sezonie.

Oskar Repka – 5 ŻK
Mateusz Kowalczyk – 4 ŻK
Adrian Błąd – 3 ŻK
Borja Galán – 3 ŻK
Lukas Klemenz – 3 ŻK
Märten Kuusk – 3 ŻK
Marcin Wasielewski – 3 ŻK
Sebastian Bergier – 3 ŻK
Alan Czerwiński – 2 ŻK
Arkadiusz Jędrych – 2 ŻK
Aleksander Komor – 2 ŻK
Mateusz Mak – 2 ŻK
Adam Zreľák – 2 ŻK
Bartosz Nowak – 1 ŻK
Filip Szymczak – 1 ŻK
Dawid Kudła – 1 ŻK
Grzegorz Rogala – 1 ŻK

Pogoda

Nie przewiduje się opadów deszczu, prognozowana temperatura w trakcie meczu to 14 stopni Celsjusza przy zachmurzonym niebie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga