Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta: GKS położył na łopatki Resovię!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Resovią trwał 129 minut, z czego I set 25 min. – II set 31 min. – III set 27 min. – IV set 28 min. – V set 18 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 35

Ilość zdobytych punktów – GKS 69: Butryn 26, Kapelus 13, Kalembka 11, Krulicki 9, Sobański 8, Falaschi 1, Pietraszko 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 29:
Butryn 11, Kalembka 7, Kapelus 4, Sobański 3, Krulicki 3, Pietraszko 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 16:
Butryn 9, Kalembka 6, Krulicki 6, Kapelus 1, Pietraszko 1, Falaschi -1, Sobański -3, Stańczak -3.

Ilość zagrywek – GKS 104: Kalembka 21, Sobański 18, Butryn 17, Kapelus 16, Krulicki 15, Falaschi 12, Pietraszko 3, Błoński 2.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 20:
Butryn 7, Kalembka 4, Krulicki 3, Sobański 3, Falaschi 2, Kapelus 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 8:
Kalembka 4, Sobański 2, Butryn 1, Pietraszko 1.

Ilość przyjęć – GKS 80: Sobański 29, Kapelus 25, Stańczak 24, Krulicki 1, Kalembka 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 12:
Sobański 6, Stańczak 3, Kapelus 3.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 41%:
Krulicki 100%, Stańczak 63%, Kapelus 40%, Sobański 24%, Kalembka 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 15%:
Stańczak 38%, Kapelus 8%, Sobański 3%, Krulicki 0%, Kalembka 0%.

Ilość ataków – GKS 117: Butryn 45, Kapelus 32, Sobański 23, Kalembka 8, Krulicki 6, Falaschi 3.
Ilość błędów w ataku – GKS 10:
Butryn 6, Kapelus 2, Kalembka 1, Sobański 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 11:
Kapelus 6, Butryn 4, Sobański 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 53:
Butryn 24, Kapelus 13, Krulicki 5, Kalembka 5, Sobański 5, Falaschi 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 45%:
Krulicki 83%, Kalembka 63%, Butryn 53%, Kapelus 41%, Falaschi 33%, Sobański 22%.

Ilość bloków punktowych – GKS 8: Krulicki 4, Kalembka 2, Butryn 1, Sobański 1.

 

Jakie jest wytłumaczenie tego sensacyjnego wyniku? Każdy kij ma dwa końce, więc na taki wynik miała wpływ dobra (a momentami bardzo dobra) gra naszego zespołu, jak również słabsza postawa siatkarzy Resovii. Co mówią nam liczby?

 

GKS dobrze rozpoczął mecz w Rzeszowie, grając w pierwszym secie akcje punkt za punkt, ale tylko do stanu po 7. Potem Resovia opanowała sytuację, kontrolując grę kilkoma oczkami przewagi (17:13). Od tego momentu GieKSa stanęła w miejscu, mając problem z akcjami własnymi. Nasi siatkarze do końca tego seta zdobyli tylko trzy punkty z ataku + jeden po błędzie gospodarzy. No właśnie błędy, tych było za dużo bo aż 10, to jak na jedną partię stanowczo zanadto. Resovia rozbiła nas atakiem mając aż 65% skuteczności, przy naszych 43%. Przyjęcie też mieli rzeszowianie lepsze, bo na poziomie 55% przy 35% katowiczan. Jak widać nic nie zapowiadało naszego zwycięstwa w tym meczu.

Drugi set miał na początku podobny przebieg, z tym że to GKS odskoczył z wynikiem od stanu po 7 i potem cały czas starał się utrzymać tę kilku punktową przewagę. Oczywiście w samej końcówce gospodarze dochodzili nas na jedno oczko kilkukrotnie, a nawet był remis po 22, ale to nasi siatkarze lepiej rozegrali decydujące fragmenty tej partii, wygrywając ją. Tym razem to GieKSa dostała w prezencie od Resovii 10 darmowych punktów, przy naszych 7 dla przeciwnika. I atak mieliśmy o wiele skuteczniejszy, na poziomie 52% (gospodarze 46%). Prawie nie do zatrzymania był Butryn, który na 10 ataków skończył 6 czyli 60%, to bardzo dobry wynik. Mocno wspierał go Kapelus mając 4 ataki skończone przy 7 próbach (57%). W drużynie Resovii tylko Francuz Rossard, próbował się nam przeciwstawić sam zdobywając 10 punktów (na 16 oczek z własnych akcji całej ekipy rzeszowskiej), przy skuteczności na poziomie aż 71%. Gospodarze mieli znów lepsze przyjęcie 60% do 33%, ale jakoś nie potrafili tego przekuć na większą zdobycz punktową.

W trzeciej partii GKS objął kilku punktowe prowadzenie od samego początku, gdzie gospodarze doszli nas z wynikiem dopiero przy stanie po 18, na chwilę wychodząc nawet na prowadzenie (19:18 i 20:19). Końcówka seta to popis gry GieKSy w ataku, aż 5 skończonych akcji skutecznie + as serwisowy Pietraszki i ponownie wygrywamy dwoma oczkami tę partię. Błędy własne tym razem bez znaczenia, bo obie ekipy popełniły ich podobną ilość (6:5). Atak również bardzo wyrównany, przy skuteczności 61% do 63% dla naszej drużyny. Butryn wprost szalał w ataku bo na 8 akcji skończył… wszystkie! Karol znów mógł liczyć na Kapelusa, który dołożył 5 oczek. W Resovii Rossard mocno spuścił z tonu zdobywając tylko 5 punktów przy zaledwie 38% skuteczności, starał się mu pomagać Ivović, który również dołożył tyle samo punktów. Wreszcie mieliśmy lepsze przyjęcie od przeciwnika, co w meczach GieKSy nie zdarza się często. 56% do 46% musiało zrobić różnicę i ułatwić naszemu kapitanowi, Falaschiemu rozegranie w tym secie.

Czwarty set GieKSa rozpoczęła gorzej i to gospodarze odskoczyli na kilka oczek przewagi (15:10), co nie rokowało dobrze na dalszą jego część. Na szczęście nasza drużyna nie poddała się i szybko zniwelowała tę stratę, doprowadzając znów do gry na styku (16:16), wychodząc nawet na chwilowe prowadzenie (18:19). Końcówka seta bardzo wyrównana (do stanu po 21), ale tym razem to gospodarze lepiej rozegrali tę końcówkę, doprowadzając do wyrównania stanu meczu. Ponownie błędy własne na podobnym poziomie (8:7). Niestety w ataku straciliśmy swoją wysoką skuteczność z poprzedniej partii, zresztą Resovia też była słabsza w tym elemencie, 35% do 30% na ich korzyść. Zaciął się Butryn, który na 10 ataków zakończył tylko 3 (co daje marne 30% skuteczności), próbował ratować sytuację Kalembka zdobywając cztery oczka. Wydaje się, że to właśnie różnica w ataku pozwoliła cieszyć się gospodarzom z wygranej w tym secie.

 

Pierwszy tie-break w tym sezonie z udziałem GKS-u zaczyna się od razu od kilku punktów naszej przewagi (2:5), jednak gospodarze szybko doprowadzają do remisu po 7 i po 9, w międzyczasie wychodząc nawet na prowadzenie (8:7). Decydujące fragmenty meczu pod kontrolą GieKSy, 3 skuteczne akcje z ataku, dwa ze środka, zaledwie jeden błąd serwisowy i przy piłce meczowej blok punktowy Krulickiego, na taką grę Resovia nic nie mogła poradzić. Zdobycie aż 10 punktów po własnych akcjach (przy 7 rzeszowian) okazało się kluczowe w piątym secie. Odnalazł się Butryn w ataku zdobywając cztery oczka (44% skuteczności), w Resovii walczył tylko Rossard, 3 ataki na 6 (50% skuteczności). Przyjęcie ponownie lepsze u naszych przeciwników (54% do 38%), ale tak jak pisałem wyżej, nasi kibice już się do tego chyba przyzwyczaili.

Ogólnie Resovia miała aż 27 błędów w zagrywce, czyli GKS dostał jednego, całego seta za darmo! Co prawda GieKSa w tym elemencie też nie świeciła przykładem mając tych błędów 20, ale te siedem zrobiło jednak różnicę. Gospodarze w ogóle nie potrafili wykorzystać lepszego przyjęcia na poziomie 51% do 41% naszego, na skuteczniejszą grę w ataku, ponieważ obie drużyny miały taką samą skuteczność – 45%. W ataku lepiej radzili sobie katowiczanie, którzy mimo słabszego przyjęcia, to Falaschi potrafił na tyle dobrze przetransportować piłkę do siatki, aby jego koledzy mogli nie tylko siłowymi, ale też i sprytnymi zagraniami skutecznie kończyć i punktować. Skuteczność bloku minimalnie lepszą mieli gospodarze (11:8 w blokach) oraz remis w asach serwisowych po 8.

Osobny akapit trzeba poświęcić MVP tego meczu. Karol Butryn rozegrał chyba jeden z najlepszych, jak nie, najlepszy mecz w barwach GieKSy. Liczby mówią same za siebie. Nasz atakujący zdobył 26 punktów w tym 24 atakiem, 1 blokiem oraz 1 asem serwisowym. Wszystkich ataków miał 45 przy skuteczności na poziomie 53%, 6 razy pomylił się w ataku, a 4 razy został zablokowany. I tylko do skuteczności zagrywki można mieć lekkie pretensje, bo na 17 serwisów, zepsuł aż 7. Wielkie słowa uznania za grę w trzecim secie gdy na 8 ataków skończył wszystkie! Butryn był bez wątpienia głównym architektem tej, raczej niespodziewanej wygranej GieKSy. TYLKO TAK DALEJ KAROL!

Porażka z beniaminkiem ligi dla wicemistrza Polski chwały nie przynosi. Już na trybunach było można wyczuć nerwową atmosferę, zakończoną wygwizdaniem miejscowej drużyny. A kilka godzin po zakończeniu spotkania, trener Resovii Andrzej Kowal oddał się do dyspozycji zarządu klubu. To pokazuje jakieś przesilenie w ekipie rzeszowskiej, ale na szczęście to już nie nasz problem. Chwała naszym siatkarzom, że potrafili się podnieść po porażce z mistrzem Polski i potrafili wykorzystać sytuację boiskową jaka wytworzyła się w Rzeszowie, tym samym przełamując passę trzech porażek z rzędu. TAK TRZYMAĆ PANOWIE!

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 8 meczach  (28 setów)

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u z trwały 731 minut, z czego I set 206 min. – II set 224 min. – III set 206 min. – IV set 77 min. – V set 18 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 179:
zagrywka 109, atak 43, siatka + inne 27.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 194:
zagrywka 116, atak 61, siatka 6, inne 11.

Ilość zdobytych punktów – GKS 434: Kapelus 94, Butryn 70, Van Walle 66, Kalembka 59, Sobański 45, Krulicki 39, Błoński 35, Falaschi 15, Pietraszko 10, Stelmach 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 144:
Butryn 26, Kapelus 23, Kalembka 21, Van Walle 20, Błoński 15, Sobański 15, Krulicki 13, Falaschi 7, Pietraszko 3, Stelmach 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 290:
Kapelus71, Van Walle 46, Butryn 44, Kalembka 38, Sobański 30,Krulicki 26, Błoński 20, Falaschi 8, Pietraszko 7.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 150:
Kapelus 44, Van Walle 40, Butryn 28, Kalembka 26, Krulicki 15, Falaschi 5, Błoński 5, Pietraszko 2, Stelmach 1, Sobański -2, Fijałek -3, Stańczak -3, Mariański -8.

Ilość zagrywek – GKS 614: Kapelus 99, Kalembka 95, Falaschi 80, Krulicki 80, Van Walle 72, Sobański 60, Błoński 53, Butryn 50, Pietraszko 21, Fijałek 4.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 116:
Kalembka 21, Sobański 17, Butryn 17, Krulicki 15, Błoński 12, Falaschi 9, Kapelus 8, Van Walle 7, Pietraszko 7, Fijałek 3.
Ilość asów serwisowych – GKS 37:
Sobański 8, Kalembka 7, Błoński 6, Butryn 5, Van Walle 4, Krulicki 3, Kapelus 2, Falaschi 1, Pietraszko 1.

Ilość przyjęć – GKS 532: Kapelus 193, Sobański 128, Mariański 104, Błoński 76, Stańczak 24, Falaschi 2, Kalembka 2, Krulicki 2, Pietraszko 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 39:
Sobański 13, Kapelus 9, Mariański 8, Błoński 4, Stańczak 3, Krulicki 1, Falaschi 1.
Przyjęcie negatywne i perfekcyjne – GKS 218:
Kapelus 72, Sobański 58, Mariański 49, Błoński 24, Stańczak 13, Falaschi 1, Kalembka 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 16%:
Stańczak 38%, Mariański 25%, Kapelus 14%, Sobański 13%, Błoński 11%.

Ilość ataków – GKS 767: Kapelus 206, Van Walle 128, Butryn 123, Sobański 96, Błoński 67, Kalembka 69, Krulicki 45, Falaschi 17, Pietraszko 14, Stelmach 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 61:
Butryn 14, Kapelus 12, Van Walle 9, Błoński 8, Kalembka 7, Krulicki 5, Sobański 5, Pietraszko 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 68:
Kapelus 21, Sobański 12, Butryn 11, Van Walle 10, Błoński 6, Kalembka 5, Krulicki 3.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 336:
Kapelus 86, Butryn 59, Van Walle 57, Kalembka 38, Sobański 32, Błoński 27, Krulicki 23, Falaschi 7, Pietraszko 6, Stelmach 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 44%:
Kalembka 55%, Krulicki 51%, Stelmach 50%, Butryn 48%, Van Walle 45%, Pietraszko 43%, Kapelus 42%, Falaschi 41%, Błoński 40%, Sobański 33%.

Ilość bloków punktowych – GKS 61: Kalembka 14, Krulicki 13, Falaschi 7, Kapelus 6, Butryn 6, Van Walle 5, Sobański 5, Pietraszko 3, Błoński 2.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 6: Błoński 3, Sobański 2, Falaschi 1.
MVP – GKS 4: Błoński 1, Kapelus 1, Sobański 1, Butryn 1.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga