Od wczoraj w sieci pojawiają się pożegnania, wspomnienia, i anegdoty o Janie Furtoku. Naszą legendę żegna cała piłkarska Polska. Postanowiliśmy o najlepsze wspomnienia związane z „Jasiem” zapytać ludzi, którzy byli lub są blisko Klubu – prezesów, zawodników, dziennikarzy, pracowników i kibiców.
Swoimi wspomnieniami podzielili się z nami między innymi Wojciech Cygan, Grzegorz Proksa czy Grzegorz Goncerz. Zapraszamy na sentymentalną podróż i wspomnienia o prawdziwej legendzie GKS-u Katowice.
Wojciech Cygan, były Prezes GKS Katowice:
„Jana Furtoka bliżej poznałem w momencie gdy dołączyłem do GieKSy. I od razu udzielił pomocy. Z tym zawsze będzie mi się kojarzył. Wybitny piłkarz. Uśmiechnięty, skromny, serdeczny, z żartem i zawsze chętny do pomocy. Pamiętam jak razem z Marcinem Janickim potrzebowaliśmy wsparcia u jednego ze sponsorów, który był nałogowym palaczem. My z Marcinem nie paliliśmy, więc zabraliśmy także Jasia, żeby mógł towarzyszyć sponsorowi i opowiedzieć kilka anegdot ze swojej wspaniałej kariery. Sponsor był zachwycony. My też, bo dopięliśmy szczegóły umowy”.
Grzegorz Goncerz, były napastnik GKS Katowice:
„Pamiętam sytuację gdy na początku swojej przygody z GKS-em wszedłem do gabinetu Jasia, a tam jeden wielki dym od opalanych co chwila papierosów. Mówię: „dzień dobry, tak tu jest nadymione że Pana w ogóle nie widzę!” A Jasiu na to… „Mnie nie musisz widzieć, masz widzieć bramkę!””
Leszek Błażyński, dziennikarz, autor książek sportowych:
„Z przyjemnością oglądało się grę Jasia Furtoka, widziałem na żywo sporo meczów z jego udziałem, ale jeden utkwił mi najbardziej w pamięci. To słynne spotkanie 1 maja 1986 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki, a w finale Pucharu Polski GKS Katowice grał z Górnikiem Zabrze. Przed spotkaniem wszyscy, od ekspertów po kibiców, zastanawiali się, ile Górnik wygra. GieKSa zwyciężyła 4:1, a Furtok strzelił trzy efektowne gole. Co ciekawe, na zegarze jeszcze po zakończeniu spotkania było 2:1. Kibice żartowali, że zegar obsługiwał fan Górnika, który wkurzył się i poszedł do domu… Później jako dziennikarz wiele razy miałem okazję porozmawiać z Furtokiem, który był osobą wesołą, sympatyczną, skromną i małomówną. Na boisku błyszczał, poza murawą wolał być w cieniu. Jego syn Jacek opublikował we wtorek zdjęcie ze swoim tatą, na którym Jasiu Furtok śmieje się od ucha do ucha. Takiego go zapamiętam.”
Artur Łój, były wiceprezes GKS Katowice, współtwórca akcji „Ratujmy GieKSę”:
„W okolicach roku 2006, gdy ś.p Jan Furtok był prezesem odradzającej się GieKSy, dostał bardzo intratną propozycję objęcia stanowiska dyrektora sportowego w Groclinie (teraz każdy wie jak ten klub skończył, ale wtedy to był organizacyjny top w kraju). Drzymała był zdeterminowany żeby Go ściągnąć do siebie. W GieKSie Jasiu zarabiał przysłowiowe orzeszki, a tam nie dość że kasa to jeszcze wizja walki o najwyższe sportowe cele.
Nie wiem czy są na świecie ludzie, którzy poświęciliby pieniądze i karierę dla ratowania idei pracowaliby społecznie, ale Jasiu wiedział że bez niego nie damy rady i został. Wrócił na szczebel centralny, a potem… już wszyscy wiemy.”
Grzegorz Proksa, bokser, mistrz Europy w wadze średniej, kibic GieKSy:
„Trudno w kilku zdaniach wymienić najlepsze historie czy wspomnienia, ponieważ z okresu mojej pracy w GKS-ie mam ich bardzo wiele. Z pewnością szybko złapaliśmy bardzo bliskie relacje, potrafiliśmy przegadać wiele godzin. Pamiętam że Jasiu miał biuro zaraz obok mojego i bardzo często wpadał po mnie przed treningami czy to pierwszej drużyny, czy drużyn młodzieżowych, bardzo lubił je oglądać i oceniać. Często robiliśmy to razem.
Dużo mi opowiadał o całym systemie szkolenia jak i o swojej karierze. Był bardzo dobrym kolegą. Bardzo długo mnie przekonywał żebyśmy przeszli na „Ty”, a ja miałem z tym ogromny problem. Dla mnie Jan Furtok to była legenda,, wielki sportowiec i idol z dzieciństwa. Długo utrzymywaliśmy kontakt prywatny. Jestem zdruzgotany tą starszną informacją…”
Marcin Janicki, były Prezes GKS-u Katowice:
„Janek Furtok to niekwestionowana legenda GieKSy. Kiedy przychodziłem do klubu w 2012 roku był jedną z pierwszych osób, którą miałem okazję poznać. Otwarty i z poczuciem humoru. Kiedy udawaliśmy się klubową delegacją na uroczystości górnicze każdy chciał mieć z Jankiem zdjęcie. Zanim zasiadł do stołu zawsze stanął do zdjęcia, z każdym zamienił słowo. Roztaczała się wokół niego aura osoby wyjątkowej dla polskiej i katowickiej piłki nożnej, ale przy tym wszystkim był szalenie normalny. Wyjątkowa osoba, którą miałem okazję poznać.”
Olga Bieganowska, dyrektor marketingu GKS Katowice w latach 2010-2020:
„Pan Jasiu był osobą, która zostawiła niezatarte ślady w sercach wielu osób, za swoje zaangażowanie i ciepło. Dla GieKSy nigdy nie odmawiał, zawsze miał czas, nawet ucząc podstawy piłki dzieciaki z programu Zagraj na Bukowej. Po cichu zawsze mówił: „Pani Olgo bombona?”…wciskając go od razu do ręki. Jego odejście to wielka strata, a wspomnienia o nim będą nas prowadzić, przypominając o wartościach, które wnosił w nasze kibicowskie życie. Panie Jasiu, Pana życie było darem dla wszystkich GieKSiarzy.”
Dariusz Leśnikowski, dziennikarz „Super Express”:
„Jako nastolatek Jana Furtoka – paradoksalnie – częściej widywałem w koszulce reprezentacji: pierwszej albo olimpijskiej na Stadionie Śląskim, niż w stroju GKS-u. Pamiętam jednak, że jako ówczesny kibic Szombierek gdzieś w połowie lat 80. „kląłem” na niego, gdy w Bytomiu walnął pięknego gola z rzutu wolnego. GieKSa wygrała 4:1, niewielkiej grupce „szombierkorzy” została jedynie marna satysfakcja z gola strzelonego przewrotką przez Marka Koniarka. Parę miesięcy później GKS zabrał „Koniara” Szombierkom, dzięki czemu trochę później narodził się przy Bukowej kultowy atak Furtok-Koniarek-Kubisztal.
Po latach miałem okazję – przyjemność, zaszczyt – poznać Jana Furtoka osobiście, już w zawodowych kontaktach na linii dziennikarz – piłkarz/trener/prezes. Zanim koszmarna choroba zabrała mu wspomnienia, parę kaw wypiliśmy i parę historii zdążył opowiedzieć do mojego cyklu „Z lamusa”, który przez wiele lat prowadziłem w „Sporcie”. Potrafił opowiadać z humorem, z emocjami, z werwą.
Kiedy na jedną z takich rozmów przyniosłem mu jego zdjęcie na… nartach, długo się na jego widok śmiał. A potem, opowiadając o tym, jak dwa razy w życiu: za Alojzego Łyski przy Bukowej oraz w okresie gry w Eintrachcie założył deski na nogi, ekspresyjnie zerwał się z krzesła i sugestywnie zademonstrował, czym się skończyła owa druga próba. Paru gości lokalu ze zdumieniem przyglądało się facetowi, który dramatycznie niemal pada na podłogę kawiarni. Cóż, gwiazdorstwa, sztuczności i fałszu nie było w Nim ani krztyny. Była godna najwyższego szacunku skromność i naturalność.”
Maciej Wierzbicki, były bramkarz GKS Katowice:
„Na pewno sama obecność Jasia dużo wnosiła, bo to był otwarty człowiek. Jak zazwyczaj bramkarze irytują się na słowo „SZAKET” tak z jego ust przywitanie „cześć szaket” odbierałem bardzo miło. Za czasu trenera Fornalaka Jasiu wchodził czasem do treningu, jednego takiego dnia chyba z 30 minut męczył mnie swoimi uderzeniami, bo zostaliśmy sami. Pytał kaj chcesz i tam uderzał. Czy prawą czy lewą nogą potrafił uderzyć na prawdę celnie…”
Grzegorz Górski, były zawodnik GKS Katowice, wychowanek Jana Furtoka:
„Jako dzieciaki rocznika 85 mieliśmy szczęście być trenowanymi przez wiele lat przez człowieka z wielką pasją do piłki nożnej, z którym każdy trening to była przyjemność i nauka.
Jako trener naszej ekstraklasowej drużyny sezonu 2004/2005 zbudował niesamowitą atmosferę, którą do dziś wspominamy z chłopakami z boiska. Każdy mecz to był bój w którym szło się za przyjaciółmi. Dzięki Furtokowi stanowiliśmy kolektyw.
Kiedy Jasiu został prezesem GKS-u to z punktu widzenia piłkarza doskonale wiedziałeś że rozmawiasz z uczciwym człowiekiem, który robi więcej niż pozwalałybyśmy to warunki klubowe w tamtych czasach. Był to serdeczny człowiek, który ukształtował mnie jako piłkarza, ale również co ważne ma niebagatelny wpływ na to jakim jestem człowiekiem.”
Maurycy Sklorz, były rzecznik prasowy GKS Katowice:
„Osobiście miałem okazję poznać Pana Jana Furtoka w pierwszym dniu mojej pracy w GKS-ie. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny. Uwielbiałem z nim rozmawiać, słuchać o dawnych czasach i potędze GieKSy. Janek miał miliony historii. Opowiadał o grze w trójkolorowych barwach, ale też o tym że w Niemczech zaczął strzelać dopiero jak mu zaczęli podawać schabowe na obiad!”
Rafał Kędzior, komentator sportowy:
„Moje pierwsze zetknięcie z Janem Furtokiem to czasy kiedy grał w Eintrahcie Frankfurt, a ja jako dzieciak zafascynowany Bundesligą oglądałem magazyn Ran na Sat 1 i bramki, które strzelał dla ekipy z Frankfurtu. Najbardziej utkwił mi w pamięci jednak pucharowy mecz z 1995 roku przeciwko wielkiemu wtedy Juventusowi. Byłem dumny, że synek z GieKSy strzelił gola drużynie Del Piero, Viallego i Deshampsa. Nie przypuszczałem wtedy, że będę go mógł jeszcze zobaczyć w barwach GieKSy już jako bardziej świadomy kibic.
Również tym bardziej wtedy nie przypuszczałem, że będę mógł poznać legendę GieKSy co stało się, kiedy pracowałem w dziale marketingu Klubu. Jan Furtok był wówczas wiceprezesem. Największym przeżyciem było jednak dla mnie, kiedy kilka razy miałem okazję zagrać w meczach reprezentacji Śląskich dziennikarzy wzmocnionej kilkoma byłymi ligowcami. Pochwałę za jedną z akcji od Jasia zapamiętam do końca życia podobnie jak swojską atmosferę, która wtedy panowała w szatni. Ale pamiętam też, że choć Furtok ze względu na wiek w tamtym czasie biegał najmniej ze wszystkich, to zawsze kończył mecz z 2 czy 3 golami. Anegdot z tamtych czasów jest sporo, ale większość z nich jednak nie nadaje się o cytowania przy tak smutnej okazji. Na pewno zapamiętam go jako wybitnego piłkarza i zwykłego, skromnego, normalnego chłopaka z Katowic z dużym poczuciem humoru i życzliwością.”
Tomasz Błaszczyk, wieloletni fotograf GKS Katowice:
„Pierwsze wspomnienie jakie przychodzi mi do głowy związane z Janem Furtokiem to zlecenie z gazety „FAKT” żeby zrobić zdjęcie… ręki którą Jan Furtok strzelił bramkę w pamiętnym meczu z San Marino. Byłem bardzo zdziwiniony tą propozycją i zastanawiałem się jak Pan Jan zareaguje. On natomiast jak zawsze szeroko się uśmiechnął i powiedział że nie ma żadnego problemu. Sesję ręki zrobiliśmy na klubowym parkingu.”
Maciej Biskupski, Wiceprezydent Miasta Katowice:
„Jan Furtok to był mój prawdziwy idol piłkarski w czasach w czasach mojego dzieciństwa. Gdy graliśmy na boisku w piłkę nożną każdy chciał być Janem Furtokiem. Gdy poznałem Janka w czasie działalności społecznego komitetu „Ratujmy GieKSę” okazał się zupełnie normalnym, życzliwym i otwartym człowiekiem. Takim właśnie go zapamiętam.”
Filip Burkhardt, były pomocnik GKS Katowice:
„Wczorajsza informacja mnie zszokowała. Pan Jan był cudownym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i życzliwym. Poznaliśmy się osobiście w czasie kiedy grałem w GKS-ie. Rozmawialiśmy najczęściej po meczach, bo bardzo przeżywał mecze GieKSy i zwracał uwagę na grę każdego zawodnika. Mam nadzieję że jego legenda będzie czuwała nad GieKSą i już nigdy GieKSsa nie spadnie z Ekstraklasy.”
Michał „Shellu” Murzyn, twórca i redaktor naczelny GieKSa.pl:
„Moim pierwszym kontaktem z wówczas prezesem Furtokiem był dzień, w którym po raz pierwszy pojechałem na mecz pracować na rzecz klubu. To był wyjazd na KS Częstochowa w IV lidze. Wcześniej filmowałem w trybun GieKSiarskie bramki, zaproponowano mi więc, żebym pojechał do Częstochowy i sfilmował mecz. Niesamowite było to dla mnie wydarzenie. W drodze powrotnej w autokarze puszczałem panu Janowi Furtokowi bramki z tego meczu na swojej analogowej kamerze. Po powrocie z ekipą z SSK i panem Jankiem mieliśmy… małą nasiadówkę w pokoju trenerów. Niesamowite było dla mnie bycie w takim kontakcie z Legendą. No i po wszystkim, jako że wracaliśmy w tym samym, kierunku – prezes na Kostuchnę, ja na Zarzecze – jechaliśmy jednym autem i nakazał kierowcy, odwiezienie mnie pod sam dom. Pomyślałem sobie wtedy – tyle wygrać. Tego dnia zaczęło się moje udzielanie na rzecz GieKSy, a duma jaką miałem z obcowania z Janem Furtokiem była olbrzymia.
Innego razu podczas wyjazdu do Ząbek zespół się naszej wyjazdowej ekipie samochód. Nie wiem, jak to się stało, ale akurat przejeżdżał pan Janek ze swoją ekipą. Ja jako, że miałem filmować mecz, byłem niezbędny na spotkaniu, więc wzięli mnie do swojego samochodu – wiem, że był tam jeszcze wtedy Piotr Stach. Dyskutowali w aucie o składzie, więc ja dałem komuś cynk, żeby wrzucił na stronę. To jeszcze były czasy tuż przed Facebookiem, więc szybkość informowania była na wagę złota.
Rozmowy z Janem Furtokiem były specyficzne. Pamiętam zwłaszcza jedną, co do której do dziś uśmiecham się na wspomnienie. Poszedłem do gabinetu prezesa podpytać o poszukiwania zawodnika na jakąś pozycję albo lokalizację obozu przygotowawczego. Pan Jan patrzył na mnie w milczeniu. Zaciągnął się papierosem i rzekł:
– Działamy.
Zamilkł. Wziął kolejny chaust papierosa. Po kilku sekundach dodał.
– Szukamy.
Ton jakim to mówił był naprawdę jednorazowy.
No i ogólnie znana wszystkim historia, kiedy to pan Jan Furtok zarzucił na jednej z prezentacji GieKSy sucharem wszechczasów 🙂
„Pijcie mleko, druga liga niedaleko”.
Dla mnie postać Jana Furtoka jest szczególna. 13 października 1996 byłem na swoim pierwszym meczu GKS Katowice. Żałowałem, że akurat w tym spotkaniu nie może wystąpić Sławek Wojciechowski. Niepotrzebnie. W 75. minucie do ustawionej tuż za linią pola karnego piłki podszedł Jan Furtok, który już był po swoich zachodnich wojażach. Precyzyjnym strzałem nie dał szans… śp. Arturowi Sarnatowi, który zmarł kilkanaście dni temu.
Na własne oczy widziałem ponad 840 bramek GKS Katowice. Strzeliło je niemal 200 piłkarzy. Jasiu Furtok był autorem pierwszej z nich.”
Piotr Koszecki, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”:
„Jan Furtok to po prostu (i aż) GKS Katowice.
Bardzo dobroduszny Człowiek. Wiele osób wie o jego zasługach piłkarskich, ale dla mnie – z racji wieku – to przede wszystkim osoba, dzięki której GieKSa w ogóle istnieje.
Cieszę się, że doczekał się powrotu do Ekstraklasy, szkoda że nie zobaczył GieKSy na nowym stadionie, który – zgodnie ze słowami Prezydenta Marcina Krupy – będzie nosił Jego imię.
Jak sobie teraz pomyślę, że przez ponad 20 lat miałem okazję obcować i rozmawiać z taką Legendą… Ale to też pokazuje, jakim Człowiekiem był Jasiu – tak wspaniałym, że w ogóle nie czuło się dystansu.
Zawsze był z nami kibicami, a my zawsze będziemy z Nim.”
Krzysztof Pieczyński, radny miasta Katowice:
„Z Jankiem znaliśmy się wiele lat i mam dziesiątki wspomnień związanych z tą przyjaźnią.
Najpierw była to relacja na linii idol-fan. Gdy Jasiu zakończył karierę wielokrotnie miałem zaszczyt grać z nim w jednej drużynie na wielu turniejach na terenie Polski a nawet Europy. Dzięki temu nasze więzi się zacieśniły, i zostaliśmy przyjaciółmi, a z całą rodziną Furtoków od lat żyję w bardzo bliskich relacjach.
Anegdotę jednak przytoczę związaną z działalnością samorządową, w której uczestniczę, a sam Jasiu też w pewnym okresie swojego życia był blisko tej działalności.
Otóż w roku 2006 oboje po raz pierwszy startowaliśmy do Rady Miasta Katowice z list Forum Samorządowe i Piotr Uszok. Wraz z Jasiem razem jechaliśmy na spotkanie organizacyjne z ówczesnym Prezydentem Piotrem Uszokiem.
W czasie jazdy Janek zapytał co będzie na tym spotkaniu. Odpowiedziałem że pewnie głównym tematem będzie rozmowa o naszych numerach na listach wyborczych. Wtedy też zaproponowałem Jasiowi, żebyśmy prowadzili wspólną, spójną i podobną kampanię, gdyż startujemy w innych okręgach, więc nie będziemy sobie przeszkadzać. Zapytałem Jasia jaki chciałby mieć numer na liście to ja również poproszę o taki sam. Jasiu bez chwili zastanowienia odpowiedział: „No jak to jaki, ino dziewiątka!”. Wiadomo, że takie numery na listach nie należą do tych „biorących”, więc starałem się wytłumaczyć mu, że to niezbyt fortunny numer jak na wybory, na co Jasiu rzekł: „To był zawsze szczęśliwy numer do mie, zoboczysz!”.
Koniec końców obydwoje wystartowaliśmy z dziewiątego miejsca na listach. Wprawdzie mandatów radnych nie zdobyliśmy, ale mimo odległego miejsca byliśmy tego naprawdę blisko.
Żegnaj Idolu, Żegnaj Kolego, Żegnaj Przyjacielu…”
Irishman
23 sierpnia 2018 at 12:11
Lisowskiego obserwuje jeszcze od sparingów i od początku nie wywarł on na mnie wrażenia takiego bardzo pewnego obrońcy. On tak trochę jak Abramowicz jakieś braki nadrabia twardą grą i ambicja. Ale też właśnie uważam, że poprzez tą swoją ambicję wyeliminuje braki.
Shellu, nie widziałem meczu ale skoro piszesz, ze Słomka poza tą jedną, kluczową sytuacją nie zagrał jakoś szczególnie źle to wypada się zastanowić czy Kupec byłby w stanie zagrać choć tak dobrze? Bo to, że zagrał nieźle z Wigrami to nie jest bardzo miarodajne.
Zgadzam się, że Woźniak powinien grać w ataku na zmianę z Ruminem. Ale znowu… skoro piszesz o „atomowych skrzydłach” Rakowa, to może trener wolał postawić tam na doświadczonego zawodnika?
Na forum trwa właśnie dyskusje, czy mamy słabszy skład od Rakowa, a jeśli nie to dlaczego przegraliśmy. Dobrze to podsumował Kosa, że my oczywiście też mamy „nazwiska” ale w Częstochowie jest więcej dobrych piłkarzy. Ja dodałbym do tego, że to jest stan na dzisiaj. Ale jak damy spokojnie pracować i rozwijać się Ruminowi, Bronisławskiemu, Tabisiowi i innym to ten stan wkrótce się zmieni na naszą korzyść. Ba ja, jak sięgam pamięcią wstecz to nie pamiętam takich młodych chłopaków, już z takim potencjałem. Oczywiście, na tle bardzo wymagającego rywala widać różnice….. ale spokojnie!
I to samo zdanie mam odnośnie naszego trenera. Choć tu aż tak bardzo bym się nie upierał, niemniej jakieś dyskusje o jego dymisji są póki co zupełnie pozbawione sensu.
Mecza
23 sierpnia 2018 at 12:34
Od trenera trzeba się odczepić dopóki będzie szansa na awans. Dalej uważam, że strata 5pkt po rudzie jesiennej do 2 miejsca będzie optymistyczna po zmianach które nastąpiły. Pierwsze miejsce chyba trzeba sobie wybić z głowy. Jedyny pstryczek jest taki, że z taką jakością jaką niewątpliwie mamy powinniśmy spokojnie klepać atak pozytywny na połowie przeciwnika (z większością w 1 lidze) a tego nie ma, jest cały czas szarpana gra. To zależy od taktyki a nie zawodników. Przypominam, że Raków w zeszłym sezonie był beniaminkiem z większością nieznanych zawodników a już wtedy próbował/grał tak.
PanGoroli
23 sierpnia 2018 at 13:05
Teraz dopiero widać, jak kiepskiego mieliśmy wczesniej prezesa. Zawodnicy, którzy u nas byli do d., wielu z nich błyszczy w innych drużynach. Dobrzy trenerzy nagle tracili swoją skuteczność, gdy przychodzili do nas. Dla mnie to oczywiste, że gdy poszła fama, że rozniosła się fama, że GieKSa jest pod rządami 'miękkich jaj’, to zaczęły do nas ściągać różne piłkarskie kurwy przed emeryturą, zdemoralizowane i bez ambicji. Miały tu cieplutki kurwidołek i na łychę na tankszteli też nigdy nie brakowało po udanie przegranym meczu.
Dla mnie to wygląda teraz wszystko bardzo fajnie. Po pierwsze – ekipa. Dobra, przegrali, ale na razie chłopaki mają serio moją sympatię. Po drugie – rezerwy. Pora w końcu skaować absurdalną, idiotyczną decyzję pana Cygana. Stąd domyślam się, ze niektóre zaskakujące decyzje, jeśli chodzi o skład wyjściowy. Trener Paszulewicz pewnie dba, by obiecujący zawodnicy nie byli zbyt długo poza grą.
No i wreszcie trener. Wg mnie ani dobry, ani zły. Podoba mi się, że zwraca uwagę na charakter, walkę. W końcu to sport, a walka to esencja! Tylko, że problemem u nas nie byli trenerzy – ci też sobie fajnie teraz radzą w innych klubach, tylko zawodnicy. Poczynając od Markowskiego, i jego chark na kibiców, w postaci 1:6 z Podbeskidziem, by zwolnić trenera, to zawodnicy u nas rządzili i decydowali, który trener będzie 'dobry’, a który nie. Nie tych trenerów kwalifikacje.
I tu dochodzę do sedna. Mnie osobiście się marzy trener z zagranicy. Jak wygląda tzw 'polska myśl trenerska’ to widać od dekad. Świat nam uciekł. Wiem, że na takiego trenera trzeba by sięgnąć głębiej do kieszeni, ale… Mamy młody zespół. Ci zawodnicy mają potencjał, by ich wartość wzrosła pod okiem dobrego trenera. Wartość klubu też wzrośnie. Mnie się to widzi, jako dobra inwestycja. Z jakiego kraju widzielibyście trenera? Mnie z Niemiec. Ja tam nawet w 4 lidze widziałem siłę, technikę i taktykę.
Mecza
23 sierpnia 2018 at 13:36
@PanGoroli, poza Trochimem żaden piłkarz który od nas odszedł nie wyróżnia się w tej lidze. Grają i są przeciętni albo siedzą na ławce. Trener uważam, że powinien być polakiem. No chyba że mówimy o kimś kto wiele lat w Polsce pracuje. Zresztą raczej powinniśmy na młody trenerów stawiać którym się chce, którzy chcą zaistnieć, mają ambicje. W ten schemat Paszul się wpisuje. Ja nie wiem czy np. taki Nawałka (wiem nierealne, to tylko jaskrawy przykład) miałby jeszcze siły i chęci. Pewnie rok będzie potrzebował na reset.
Firek
23 sierpnia 2018 at 21:46
@Shellu: czemu zakładasz, że Woźniak wykorzystalby sytuację Rumina grając na szpicy? Jego liczby niestety są po prostu słabe… Co do Rumina, to w pamiętam, jak w którymś podcascie narzekaliscie, że Milik w gieksie zostałby odstawiony po 3 meczach i nikt nie dałby mu szansy, żeby odpalił… Teraz to samo sugerujesz zrobić z Ruminem;) też denerwuje mnie jego nieskutecznosc, ale generalnie gra fajnie, a chyba nie mamy lepszej alternatywy…
@PanGoroli: a ty to nie wiem o czym mówisz… Winą prezesa jest to, że piłkarze grali słabo? I to tego samego prezesa, który teraz ograł nas z Rakowem i ma lidera?;)
Jak dla mnie rola prezesa polega na zabezpieczeniu finansów i organizacji pracy w klubie, co przez ostatnie lata wzrosło u nas od (niemal) 0 do solidnego poziomu.
pablo eskobar
23 sierpnia 2018 at 23:52
przegralismy bo treneiro chcial zaskoczyc lepszego przeciwnika dwoma napstnikami a z teoretycznie slabszymi zagramy jednym napastnikiem taka jego taktyka jedziesz do silniejszej druzyny i grasz dwoma napstnikami jakas masakra bo chyba lepiej kontratakowac jak sie wie ze dana druzyna jest lepsza niz atakowac i sie odkryc
pablo eskobar
23 sierpnia 2018 at 23:57
mecza napisalem jaka taktyke wybral trener dlamnie to jakas masakra jechac na wyjazd do lepszej druzyny bo na papierze kazdy tak pisal ze jest lepsza dwoma napastnikami i grac otwarty futbol totalna masakra
Irishman
24 sierpnia 2018 at 01:27
@Pan Goroli a ja właśnie uważam odwrotnie. mieliśmy słabych piłkarzy, którzy po odejściu od nas kariery nie zrobili. Wyjątek to Trochim i Czerwiński ale oni już grając u nas odstawali od reszty, wręcz tu nie pasowali. Więc jak mam jakieś pretensje do prezesa Cygana to raczej o to, że wywalał trenerów, a nie tych przez których traciliśmy kolejne szanse na awans.
Dopiero teraz mamy ekipę, która jest w stanie coś osiągnąć. Ale pod warunkiem, że obecny prezes nie będzie słuchał niecierpliwych kibiców tylko zaciśnie zęby, wytrzyma to ciśnienie i da trenerowi i piłkarzom spokojnie pracować, najlepiej do końca sezonu.
@Firek, masz rację! Nie wiadomo czy Woźniak na szpicy byłby lepszy, bo już z Wigrami strasznie pudłował. Tak samo jak nie wiemy czy Frańczak albo Kupec zagraliby lepiej niż Słomka. A może skończyłoby się pogromem???
PanGoroli
24 sierpnia 2018 at 03:18
Ja miałem na myśli dawniejsze czasy. Jak tylko się ktoś zaczął pokazywać, to go puszczaliśmy, albo nie potrafiliśmy zatrzymać. Nie pamiętacie, jak przez lata GieKSa była ogrywalnią zawodników dla innych klubów? Faktem jest, że nie pamiętam, czy tak nadal było za Cygana. Za to pamiętam, że pierwszego dobrego piłkarza, którego zatrzymaliśmy, to Goncerz. I zaraz po dostaniu kontraktu zawodnik się skończył…
@Firek, bardzo słabe argumenty. Z GieKSy zrobiono zakład geriatryczny. Całe forum się łapało za głowę z każdym kolejnym nabytkiem. I kto, jak nie prezes za taką strategię nie odpowiadał? Przez lata robiono tu ordynarne wałki z meczami. Pod nosem Cygana. A Raków? Przecież Cygan przyszedł tam już na gotowe. Ty jakaś jego rodzina, czy co? Ale, wątek Cygana był tu już wałkowany na 1000 sposobów, i nie warto roztrząsać historii. Jak dla mnie, to obecni sternicy prezentują się o kilka klas lepiej. Jestem optymistycznie nastawiony, że efekty przyjdą wcześniej, czy później.
PanGoroli
24 sierpnia 2018 at 03:26
A taktyka na 2 napastników? Myślę, że to miala być recepta na brak Poczobuta. Wzmocnić atak, by odciążyć osłabioną defensywę. I jak widać, do końca to głupie nie było, bo obydwie bramki, które padły, wg relacji nie powinnybyły paść. A swoje sytuacje też mieliśmy.