Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Takie derby to rzadkość. Było w nich wszystko: olśnienie, piękno, dzikość-media o meczu Ruch-GieKSa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat spotkania Ruch Chorzów – GKS Katowice.

 

1liga.org – 1 Liga Stats: Zapowiedź 16. Kolejki

Rusza szesnasta kolejka w Fortuna 1 Lidze. Poprzednia runda dostarczyła nam sporo trafień, ale my liczymy na jeszcze więcej goli i podkręcenie i tak już wysokiej średniej rozgrywek, która wynosi 2,72 trafienia w każdym ze spotkań. A nie ma wątpliwości, że nadchodzące spotkania mają potencjał, aby przynieść sporo bramek.

[…] Ruch Chorzów – GKS Katowice (29 październik, sobota, 17:30)

Sobotnie popołudnie także minie nam pod znakiem wielkiego hitu, a zarazem starcia derbowego. W Chorzowie Ruch podejmie jednego z największych rywali w regionie, GKS Katowice. Zarówno chorzowianie na własnym stadionie, jak i katowiczanie na wyjazdach, mają bardzo podobne statystyki i zdobywają podobną średnią liczbę punktów na mecz. Wygląda zatem na to, że czeka nas bardzo wyrównane widowisko.

 

Fantasy 1 Liga: Zapowiedź 16. Kolejki

W obecnej rundzie pozostały do rozegrania jeszcze trzy serie spotkań. Dla graczy Fantasy będą to decydujące kolejki, dlatego warto pomyśleć już teraz o dzikiej karcie (w przypadku osób, które mają jeszcze taką możliwość) i przygotowaniu swojego zespołu na końcówkę rundy. W tej kolejce czeka nas hitowe starcie na Górnym Śląsku, gdzie w meczu derbowym Niebiescy zagrają z GieKSą.

[…] Ruch Chorzów – GKS Katowice

Derby rządzą się swoimi prawami. Starcie Ruchu z GieKSą ma swoją historię i ciężar gatunkowy. W takim meczu każdy wynik jest możliwy, a zawodnicy często wznoszą się na szczyt swoich umiejętności. Ruch po remisie w Opolu wypadł poza ligowe podium. trener Skrobacz nie widzi analogii do wcześniejszych sezonów, ale trudno nie zauważyć,  że Niebiescy kolejny raz łapią delikatną zadyszkę pod koniec rundy. Ruch stał się bardziej przewidywalny dla swoich rywali, a teraz jego piłkarzom przyjdzie zmierzyć się z najlepszą defensywą ligi. Szczepan i Swędrowski będą musieli sporo się napracować, aby rozmontować zasieki przygotowane przez trenera Góraka. Do składu wraca Kasolik. Jego obecność powinna być decydująca przy powstrzymywaniu kontrataków GKS-u. A w tych wiele będzie zleżało od dyspozycji Błąda, Araka oraz Rogali. GKS miał problem ze złapaniem właściwego rytmu w spotkaniu ze Stalą. Zabrakło adrenaliny, o której na pomeczowej konferencji wspominał trener Górak. jednego możemy być pewni. Jego zespół będzie idealnie przygotowany na derby pod względem taktycznym. Jeśli piłkarze GieKSy zrealizują plan swojego sztabu na to spotkanie, mogą pokusić się o zwycięstwo. Ostatni raz Niebiescy rywalizowali z GieKSą przy Cichej 12 maja 2018 roku i wygrali 1:0.

 

sportowefakty.wp.pl – Ruch Chorzów zagra w derbach. Starcie blisko szczytu Fortuna I ligi

Przedostatnia kolejka przed półmetkiem sezonu zapowiada się bardzo dobrze. Ruch Chorzów podejmie także walczący o awans GKS Katowice. W Łodzi wicelider ŁKS powalczy z trzecią w tabeli Arką Gdynia.

Dla Ruchu Chorzów będzie to druga tej jesieni wyczekiwana konfrontacja z regionalnym przeciwnikiem. W Fortuna Pucharze Polski wpadł na Górnika Zabrze i w Wielkich Derbach Śląska przegrał 0:1. Zresztą Górnik w następnej rundzie trafił na GKS Katowice i pokonał również tego pierwszoligowca 2:1. Tym samym bohaterom sobotniego meczu pozostała gra w lidze, a w niej są kandydatami do awansu do PKO Ekstraklasy.

Przed rozpoczęciem kolejki czwarty w tabeli Ruch ma o trzy punkty więcej niż piąty GKS Katowice. Beniaminek nie zwyciężył od trzech meczów, co kosztowało go stratę miejsca premiowanego awansem. Podopieczni Rafała Góraka zdobyli w analogicznym fragmencie sezonu o trzy punkty więcej, dlatego zbliżyli się do Niebieskich. W bezpośrednim meczu mogą ich dogonić.

Oba zespoły z województwa śląskiego dobrze bronią. GKS stracił 12 goli w 15 kolejkach, dzięki czemu ma statystycznie najlepszą defensywę w lidze. Na drugim miejscu w takim rankingu jest ŁKS Łódź, a na trzecim Ruch, który stracił 15 bramek. Gorzej idzie obu drużynom atakowanie.

Od 2003 roku, czyli przez blisko dwie dekady, Ruch walczył z katowiczanami w jednej lidze tylko raz. Także wtedy było to zaplecze PKO Ekstraklasy. Rywalizacja derbowa przebiegła że wskazaniem na Ruch. Zespół z Chorzowa wygrał przy Bukowej 2:1 w październiku 2017 roku, a przy Cichej zwyciężył 1:0 w maju następnego roku. Do rozstania na kolejne cztery lata doszło z powodu spadku Ruchu.

 

sport.interia.pl – Takie derby to rzadkość. Było w nich wszystko: olśnienie, piękno, dzikość

Wiecie co w derbach Ruchu z GieKSą lubię najbardziej? Że nigdy niczego nie można być pewnym do końca. Nawet jeśli jedna z drużyn pewnie prowadziła, a jej zwycięstwo wydawało się niezagrożone, to druga potrafiła często odwrócić losy meczu. Jednego można było być zawsze pewnym. Piłkarze dawali z siebie wszystko, a hałas na trybunach był jedyny

[…] I. Lata 60. Czasy gdy gwiazdy olśniewały publiczność

Ruch przez wiele lat był jedynym klubem, który nigdy nie spadł z ekstraklasy. GKS po powstaniu w 1964 roku, musiał do niej dopiero dostać. Doszło do tego bardzo szybko! Pierwszy mecz między sąsiadami odbył się już w sierpniu 1965 roku. GieKSa grała przecież od razu w II lidze, jako spadkobierca Rapidu Wełnowiec.

Los sprawił, że pierwszy wyjazdowy mecz GieKSy w ekstraklasie odbył się właśnie w Chorzowie, na Cichej. Przeszłość łączy się z teraźniejszością: mecz wzbudził  gigantyczne. Nie było gdzie zaparkować w dużej odległości od stadionu. Każdą wolną przestrzeń zajmowały samochody i motocykle (było lato). Na stadionie miało ugnieść się aż 40 tysięcy kibiców. Najbardziej zdumiewające było to, że fani obu zespołów oglądali ten mecz przemieszani (choć większość z Katowic stała pod zegarem) i nikomu nic się nie stało. Nie było takiej nienawiści jak dziś.

Na boisku padł remis, a najbardziej zachwycił napastnik gości. Gerard Rother, który strzelił dwa gole dla GieKSy. Reporter barwnie napisał, że sprawiał wrażenie Garrinchy albo Gento. Ruch jednak mógł wygrać. W przedostatniej minucie lewoskrzydłowy Eugeniusz Faber posłał dwie petardy w krótkim odstępie dwie petardy, które zazwyczaj wpadały do bramki: tym razem najpierw trafił w obrońcę, potem piłka wyszła na aut tuż obok słupka.

[…] II. Pierwsze ligowe zwycięstwo Katowic

Wydarzyło się w 1966 roku. Ruch do przerwy prowadził po golu wspaniałego „Ojgi” Fabera , ale po przerwie wyrównał Eryk Anczok (brat „Zygi”, gracza Polonii i Górnika), a mecz rozstrzygnęła fenomenalna bomba Gerarda Rothera. Jak donosiła prasa, „Nikt nie byłby w stanie tego obronić”. Dobrze w bramce GieKSy spisywał się Piotr Czaja, który potem stanie się jednym z symboli chorzowskiego Ruchu.

[…] III. Rodzi się wielka GieKSa, ale lepszy Ruch

Przeskakujemy do innej epoki. W połowie lat 80. właśnie rodziła się, powstawała najlepsza GieKSa. Mecz był charakterystyczny, dla tego okresu, bardzo ostry. Dziennikarze podkreślali, że toczył się w angielskim stylu – nikt nie odpuszczał. „Na Bukowej zawsze walczyło się dynamicznie, często leciały iskry, a że tym razem poleciał również Krzysztof Hetmański, to już inna sprawa” – podkreślał sprawozdawca „Sportu”. Już po półgodzinie katowiczanie grali w osłabieniu: czerwoną kartkę za faul zobaczył właśnie Hetmański. To była niecodzienna sytuacja: w pewnym momencie razem z Dariuszem Fornalakiem padli na ziemię, ale starcie się nie skończyło! Gracz GieKSy jeszcze na leżąco zaczął wymierzać sprawiedliwość. Skończyło się czerwoną kartką dla niego i żółtą dla Fornalaka.

Ruch prowadził, ale po przerwie katowiczanie w dziesiątkę zdołali wyrównać dzięki pięknej bramce Jana Furtoka z rzutu wolnego. Ruch miał jednak w swoich szeregach „Gucia” Warzychę, który był „świetnie dysponowany, łatwo uwalniał się spod opieki i wszystko widział”. To on zdobył zwycięską bramkę dla Ruchu.

[…] IV. Derby we Wrocławiu, kto pamięta?

Latem 1989 roku, po pamiętnym, ostatnim jak dotąd mistrzostwie Ruchu, derby odbyły się na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Powodem była to kara za zbyt fanatyczne wyrażanie radości przez kibiców po zdobyciu tytułu. W efekcie chorzowianie musieli trzy mecze na początku nowego sezonu rozegrać jako gospodarz we Wrocławiu. Ktoś wyliczył, że kosztowało ich to 24 miliony starych złotych.

Ruch był wówczas liderem, wygrał trzy wcześniejsze mecze sezonu (dwa z nich za trzy punkty, czyli co najmniej trzema bramkami, taki był wówczas przepis). Był w gazie, ale – jak zwykle – na GKS-ie nie robiło to wtedy wrażenia w myśl zasady: „Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz”. Wspaniale grał wówczas Janusz Nawrocki. Sędzia dwa razy pokazał „jedenastkę” za faule na nim, ale Wiktor Morcinek wykorzystał tylko jedną. Katowiczanie i tak wygrali jednak za trzy punkty.

[…] V. Nie poddawaj się nigdy

Skok w kolejną dekadę. Niezwykły mecz, który dobrze pamiętam. W tamtym meczu grał obecny prezes Ruchu Seweryn Siemianowski. GKS Katowice właśnie zwolnił trenera Piotra Piekarczyka, którego zastąpił Jacek Góralczyk. Goście mieli ambicje, byli faworytem, a Ruch miał trochę gorszy okres, chciał uciec przed strefą spadkową. Spotkanie rozpoczęło się wystrzałem: GieKSa po efektownym rajdzie Zdzisława Strojka prowadziła zaledwie po 72 sekundach! Jeszcze do przerwy katowicki stoper Kazimierz Węgrzyn zdobył drugiego gola.

Piętnaście minut w szatni zmieniło wszystko. W drugiej połowie Ruch złapał jakiś czarodziejski wiatr w żagle. Kontaktowego gola strzeli „Gitara” Wawrzyczek, człowiek o najdłuższej stopie w lidze. Potem Janusz Jojko, odbijając piłkę, trafił w Marka Świerczewskiego. Samobój… Kibice Ruchu musieli mieć satysfakcję… Kiedy mecz już się kończył podanie Mariusza Śrutwy wykorzystał Krzysztof Bizacki. Stadion – wyjątkiem sektora gości za bramką – oszalał ze szczęścia.

[…] VI. Triumf chuligaństwa

Lata 90. to okres największego rozwydrzenia na ligowych stadionach w Polsce. Często co kolejkę dochodziło do zamieszek i awantur. Przykładem może być mecz między GKS-em, a Ruchem z 1998 roku. Spotkanie zostało przerwany po 45 minutach z powodu gorszących zajść. To też widziałem to na własne oczy… Do pierwszych bijatyk doszło już pół godziny przed meczem. W pewnym momencie przy biernej postawie służb porządkowych kilkudziesięciu szalikowców z obu stron starło się na środku boiska. Fani Ruchu wyłamali część ogrodzenia oddzielającego trybuny od płyty boiska. Na murawę leciały kamienie, deski i petardy. Wtedy na stadion wjechały dwa opancerzone wozy z armatkami wodnymi.  Mecz rozpoczął się z 20-minutowym opóźnieniem. Po 25 znowu zaczęły się zamieszki. Sędzia znowu przerwał spotkanie. Do katowickich kibiców podbiegli piłkarze GKS i próbowali ich uspokoić. Także napastnik Ruchu Mariusz Śrutwa apelował do chorzowskich kibiców o spokój.

Udało się być spokojnym przez 12 minut. Kiedy sędzia wznowił spotkanie, kibice Ruchu rzucili na murawę świecę dymną. Arbiter znowu przerwał mecz. W przerwie policjanci ustawili kordony oddzielające szalikowców obu drużyn od boiska. Sędzia w porozumieniu z obserwatorem odgwizdał koniec zawodów. Rannych zostało 18 kibiców i 15 policjantów. 53 pseudokibiców, w tym 24 nieletnich, zatrzymała policja. Dwóch ochroniarzy trafiło do szpitala. Uszkodzono 4 radiowozy i 8 tramwajów (jeden doszczętnie). Miesiąc później mecz powtórzono, już bez udziału publiczności. Wygrała GieKSa po samobójczym golu Tomasza Szuflity w 58. minucie.

[…] VII. Wodospad – najpiękniejszy, choć nielegalny wyczyn trybun

Ostatni wspólny mecz w ekstraklasie. Katowice grały wtedy jako Dospel, były rewelacją sezonu. Jedyną bramkę zdobył uderzeniem z przewrotki Jacek Kowalczyk, choć goście z oburzeniem protestowali, że noga przy strzale była podniesiona niebezpiecznie wysoko. Mecz przeszedł też do historii z powodu niezwykłej oprawy. Słynny wodospad na Blaszoku (kaskada ze sztucznych ogni z dachu) był jedyny w swoim rodzaju. Jestem przeciwnikiem pirotechniki na stadionach, ale nie mogę być obojętnym na piękno. To było najpiękniejsze widowisko pirotechniczne, jakie widziałem w życiu.

[…] VIII. Ostatni raz

Ostatni raz oba zespoły spotkały się w lidze w 2018 roku. Do śląskich derbów doszło tuż przed końcem sezonu, w 31. kolejce. Niebieskim odjęto 6 punktów za zaległości finansowe i zajmowali ostatnie miejsce. GKS grał o awans do ekstraklasy i był wiceliderem. Mimo to mecz wygrał Ruch po bramce Macieja Urbańczyka z rzutu karnego. Z piłkarzy, którzy wtedy pojawili się na boisku zostali do dziś już tylko Patryk Sikora w Ruchu i Adrian Błąd w GKS-ie.  Ruch zakończył wtedy jednak ligę na ostatnim miejscu zaliczając drugi spadek z rzędu. Z kolei GKS Katowice nie awansował – zajął 5. miejsce, a promocję wywalczyły Miedź Legnica i Zagłębie Sosnowiec.

[…] IX. Dziś: kolejny rozdział wspaniałej historii

29 października 2022: czas na kolejna odsłonę tej niecodziennej historii. Trzy lata temu kibice GKS-u Katowice zrzucili z chorzowskiej estakady na rynek kilkaset ulotek informujących o śmierci Ruchu Chorzów. Na szczęście oba kluby istnieją, działają, rozpalają emocje. Niech wygra sport. O nic więcej nie proszę.

 

sportdziennik.com – Ruch znów z GieKSą – trzy lata po nekrologach. Co łączy, a co dzieli…

Dziś o 17:30 przy Cichej 6 rozpocznie się jeden z hitów jesieni w Fortuna 1. Lidze, czyli pierwsze od 4,5 sezonu derby Ruchu Chorzów z GKS-em Katowice, które z trybun obejrzy komplet widzów, ale bez grupy fanatyków gości.

Niesamowite, jak piłkarska fortuna kołem się toczy. Nieco ponad trzy lata temu kibice GKS-u Katowice zrzucili z chorzowskiej estakady na rynek kilkaset ulotek stylizowanych – jeśli dobrze pamiętamy – na nekrolog, informując o śmierci Ruchu Chorzów. Sąsiedzi byli wtedy po trzech z rzędu spadkach, a na rynku spotkali się, by dyskutować o trwającym już bojkocie i liście postulatów do spełnienia, bez których nie dogadają się z udziałowcami i nie zaczną wspierać spółki mającej klub w trzeciej lidze, tylko kumulować energię wokół UKS-u. Dziś swój bojkot ma GieKSa. Jej kibiców zabraknie przy Cichej – mimo że przeciwwskazań nie miał wojewoda, policja, PZPN, sam Ruch – co jest pokłosiem konfliktu fanatyków z prezesem Markiem Szczerbowskim. Oba kluby po tych nieco ponad trzech latach są pierwszoligowcami, a to chorzowianie – wtedy już grzebani przez sąsiadów – przystąpią dziś do derbów z wyższej, bo czwartej pozycji w tabeli. GKS jest piąty z 3 punktami straty.

CO DZIELI?

KSZTAŁT TABELI. Algorytmy „expected points” (punktów oczekiwanych) programu analitycznego WyScout wskazują, że miejsce Ruchu jest niedoszacowane bo zasłużył na pierwsze! – przed Arką Gdynia i Zagłębiem Sosnowiec. Beniaminek punktuje zatem poniżej tego, na co zasłużył na boisku. GKS – wręcz przeciwnie. Tu algorytm daje znać, że u katowiczan jest ponad stan. Są w pierwszej piątce, a w klasyfikacji ułożonej według „expected points” – dopiero 11.

TERMINARZ. Ruch do derbów miał aż 8 dni przygotowań, bo tyle minęło od ostatniego spotkania w Opolu z Odrą (1:1). GKS miał go dużo bardziej napięty. 9 dni temu, w czwartek, grał pucharowe derby z Górnikiem Zabrze (1:2), z kolei w poniedziałek bezbramkowo zremisował ze Stalą Rzeszów. Okoliczność łagodząca i ułatwiająca regenerację to fakt, że oba te mecze odbyły się przy Bukowej. Ale w Chorzowie raczej nie biorą pod uwagę, by sfera fizyczna, motoryczna, mogła być wskutek terminarza tego popołudnia problemem GieKSy.

PARK. No i – zależy, którędy się pojedzie – jeszcze Klimzowiec. Stadiony obu klubów dzieli raptem 6 kilometrów Drogowej Trasy Średnicowej oraz ul. Złotej, które autem pokona się bez korków w 8 minut. Rowerem to jakieś 20 minut. Trudno wyobrazić sobie bliżej położone stadiony, jeśli mówimy o drużynach z innych miast.

NAJŚWIEŻSZE WSPOMNIENIA. W 2018 roku Ruch przegrywał wiosną niemalże jak leci. Od Miedzi Legnica, Pogoni Siedlce czy Wigier Suwałki dostawał baty 0:6 czy 1:6. GKS przyjechał na Cichą jako drużyna walcząca o awans i mogąca przypieczętować spadek „Niebieskich” – historyczny, pierwszy na trzeci poziom rozgrywkowy. Trener Dariusz Fornalak wystawił bardzo młody skład i doszło do sensacji. Po bramce Macieja Urbańczyka z rzutu karnego chorzowianie wygrali 1:0. GieKSa nie awansowała, Ruch i tak spadł, choć w tamtym sezonie odniósł dwa derbowe zwycięstwa, bo przy Bukowej było 2:1 po golach Vilima Posinkovicia i Michała Walskiego (dla katowiczan trafił Armin Cerimagić).

AKTUALNE SERIE. Ruch – dopiero drugi raz w tym sezonie – ma na koncie 3 mecze bez wygranej (1:1 w Rzeszowie, 2:4 z Arką, 1:1 w Opolu), zaś GKS legitymuje się passą 7 spotkań bez ligowej porażki (1:0 w Opolu, 2:2 w Łęcznej, 1:1 z Tychami, 1:0 ze Skrą, 1:0 z Chrobrym, 1:1 w Niepołomicach, 0:0 ze Stalą).

PERSPEKTYWY. Nie chodzi już tylko o nowy stadion, choć to oczywiście niezmiernie istotne. W Katowicach buduje się on od niemal dokładnie roku, w Chorzowie mówi się, że „trzeba, kiedyś, jak nas będzie stać”. To miasta jak z dwóch galaktyk. Chorzów nie ma pomysłu (może to niemożliwe?) , jak uczynić błogosławieństwo, a nie przekleństwo z bliskości Katowic, stolicy kilkumilionowej metropolii. Ciekawa była niedawna rozmowa red. Marcina Zasady z Marcinem Krupą na antenie „Radia Piekary”. Prezydent Katowic wprost dawał do zrozumienia, że powinno się dążyć w ramach metropolii do stworzenia mniejszej liczby miast, może wręcz jednego. Chorzów dzielnicą Katowic? Brzmi to teraz zupełnie abstrakcyjnie, ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Bogaty katowicki samorząd po wybudowaniu nowego stadionu będzie miał narzędzia, by robić tu dużą piłkę, spróbować ściągnąć inwestora, a na trybuny – nową grupę kibiców, którzy na Bukowej nie bywają. To perspektywa zupełnie inna niż ta w Chorzowie, gdzie już teraz klub dochodzi do ściany i bez większego budżetu ani stadionu przebić będzie ją bardzo trudno.

AKCJONARIAT. Właścicielem większościowym GKS-u – jak innych klubów województwa: Podbeskidzia, Piasta, Górnika, Zagłębia, Tychów – jest samorząd, podczas gdy w Ruchu jest trzech około 25-procentowych akcjonariuszy: Zdzisław Bik, Aleksander Kurczyk i miasto, jako jedyne z tego grona wspierające żywą gotówką. W Chorzowie klub musi wykazywać miastu, czemu zasługuje na dotację, na pieniądze. Na ten i poprzedni rok dotacje wynosiły niespełna 2 miliony złotych. Można odnieść wrażenie, że w Katowicach jest odwrotnie i to włodarze miasta czasem powinni przekonywać mieszkańców, czemu znów tak hojnie sypią na GKS. Dotacja na 2022 rok wyniosła 17,5 mln zł, choć oczywiście kwota ta dzielona jest jeszcze na sekcje piłki nożnej kobiet, siatkówki czy hokeja. Sama piłka kobieca (dane za 2021 r.) została doinwestowana kwotą ponad 1 mln zł, czyli ponad połową tego, na co Ruch może liczyć w Chorzowie. I kolejna rzecz dająca do myślenia – wkrótce Katowice dokapitalizują GKS kwotą 2,5 mln zł, jeszcze w tym roku, acz nie są to środki związane bezpośrednio z sekcją piłkarską.

ŚLĄSKOŚĆ W SZATNI. Przed sezonem pisząc o transferach Ruchu wskazywaliśmy, że trener Jarosław Skrobacz – Ślązak, mający śląski sztab – mógłby wystawić jedenastkę złożoną wyłącznie ze Ślązaków. W GKS-ie tych regionalnych akcentów jest znacznie mniej; z zawodników podstawowych, to de facto jedynie Dawid Kudła, Bartosz Jaroszek i – choć ostatnio występuje nieco rzadziej – Marcin Urynowicz. Nie ma co kryć – szatnia chorzowska, z katowiczanami Tomaszem Wójtowiczem i Jakubem Witkiem, klimat derbów ma pod skórą mocniej niż ta katowicka.

WYCHOWANKOWIE. Ruch wypuścił w ostatnich latach w świat niejednego zawodnika, niejeden też w Ruchu nabierał rozpędu. Ale mówmy o wychowankach – Kamilu Grabarze, Michale Heliku, Mateuszu Boguszu… GKS dorobił się de facto tylko Tomasza Hołoty i kilku pierwszoligowych wyrobników, jak Krzysztof Wołkowicz, Bartosz Sobotka.

POŁOWY. Układaliśmy niedawno w „Sporcie” taki ranking. GKS okazał się w nim pierwszoligowcem najlepszym w pierwszych połowach, Ruch – w drugich. Ciekawe, czy dziś przy Cichej też się to potwierdzi.

CO ŁĄCZY?

BOJKOT. Jedni go poczuli, drudzy czują. Tyle tylko, że – mimo niedawnej medialnej ofensywy, otwarciu się na rozmowy ze „Sportem” – nadal wiele postronnych osób może nie rozumieć, o co tak naprawdę chodzi kibicom GKS-u, którzy nie chodzą na domowe mecze w ramach protestu przeciw rządom Marka Szczerbowskiego. W 2019 roku bojkot Ruchu był klarowniejszy, a pytania o jego powody – retoryczne, skoro klub był po trzech z rzędu spadkach. Klarowniejszy i krótszy, potrwał od początku sezonu do połowy października. Dziś nie doczekamy się pierwszej od 20 lat wizyty kibiców GieKSy w Chorzowie, ale… może lepiej było nie ryzykować? Prawdopodobieństwo ekscesów byłoby wysokie, a te nie są dziś potrzebne ani Ruchowi, walczącemu o dotację z miasta (w czwartek zarząd wystąpił przed radnymi), ani samym kibicom GKS-u, próbującym przedstawiać opinii publicznej swoje racje w gestii bojkotu.

KILKA ZNANYCH TWARZY. Po stronie GieKSy występy w Ruchu w CV mają Michał Kołodziejski (w Młodej Ekstraklasie) oraz Jakub Arak, który przy Cichej stawiał pierwsze kroki w ekstraklasie. Prezes Marek Szczerbowski jako dyrektor Stadionu Śląskiego szefował przed laty grupie roboczej mającej przygotować „Niebieskich” do przenosin na „Kocioł czarownic”, a wizja ta – ówczesnego prezesa Dariusza Smagorowicza – jak wiemy nie spełniła się. Po stronie Ruchu znajdujemy kierownika Andrzeja Urbańczyka, byłego bramkarza GKS-u (lata 2005-07), czy – zostając przy sztabie – przede wszystkim Jarosława Skrobacza, który w latach 2011-13 był drugim trenerem GieKSy, asystentem trenera Rafała Góraka. Kilkanaście lat temu z Chorzowa do Katowic wypożyczony był Łukasz Janoszka, nie tak dawno, bo w drugiej lidze, grał tam Kacper Michalski. Ale pisząc o zawodniczych związkach katowicko-chorzowskich na pierwszy plan rzuca się i tak Tomasz Foszmańczyk. W Ruchu – kapitan, jedna z twarzy „Czasu odbudowy”. Dla wielu fanatyków GieKSy – jedna z twarzy lat niepowodzeń w walce o ekstraklasę, na którego zrzuca się sporą odpowiedzialność zwłaszcza za nieudany finisz wiosny 2018 i do dziś mu to wypomina. Kto wie, może piłkarskie życie chce tu jeszcze napisać jakąś historię? I to nie przypadek, że rewanż, przy Bukowej, odbędzie się w przedostatniej kolejce sezonu? Ileż on może ważyć…

DEFENSYWA. Jedni i drudzy są pod tym względem w top3. GKS stracił 12 bramek, ŁKS – 14, a Ruch – 15. To znamionuje, że m.in. z tego powodu trudno dziś spodziewać się przy Bukowej otwartego meczu.

KATOWICE. Choć na co dzień nie jest to w przestrzeni miejskiej tak widoczne, jak kiedyś, Katowice to nadal bardzo duży fan-club Ruchu. W stowarzyszeniu kibiców „Wielki Ruch” więcej członków, niż z Katowic, jest jedynie z Chorzowa i Rudy Śląskiej. Z medialnej wścibskości trochę ubolewamy, że Ruch nigdy nie zdecydował się policzyć po którymś meczu kibiców z Katowic i opublikować te dane. Mamy wrażenie, że – w odniesieniu do frekwencji przy Bukowej (naturalnie tej sprzed bojkotu) – byłyby bardzo interesujące.

GIEŁDA. Oba kluby są spółkami notowanymi na giełdzie NewConnect, zobowiązane do przedstawiania kwartalnych raportów, dlatego są transparentne, a każdy ciekawski może co kilka miesięcy próbować wyłuskać coś dla siebie.

Ruch gra dziś ostatni domowy mecz udanego dla siebie roku, zwieńczonego awansem, stojącego pod znakiem pamiętnych baraży z Radunią czy Motorem. Dziś chorzowianie – którzy na dobę przed meczem rzucili jeszcze do sprzedaży pulę biletów zarezerwowaną pierwotnie dla GieKSy – liczą zapewne na kolejne magiczne popołudnie przy Cichej 6. W ważnych meczach ostatnio nie zawodzili, podobnie jak GKS od momentu powrotu Rafała Góraka, wygrywając w poprzednim sezonie tabelę ułożoną tylko dla województwa śląskiego. Tej jesieni też nie uległ lokalnym rywalom – imiennikowi z Tychów czy Zagłębiu. Jak będzie dziś? Ognia!

 

Grajmy tak, jak zawsze. I dołóżmy kilka procent!

Rozmowa z Sewerynem Siemianowskim, prezesem Ruchu Chorzów, który dziś po 4,5-letniej przerwie rozegra derby z GKS-em Katowice.

Jakie ma pan wspomnienia z derbów z GieKSą?

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Z GieKSą to ja debiutowałem! W 1994 roku, w Katowicach, rozegrałem swój pierwszy mecz w ekstraklasie. Przegraliśmy 0:1, po bramce Krzysztofa Walczaka, bodaj w 81 minucie. W katowickim „Sporcie” dostałem za ten mecz „ósemkę”. I to jeszcze przy żółtej kartce! Był to więc dobry debiut, choć niestety bez efektu w postaci punktów Ruchu. W rewanżu przegrywaliśmy już do przerwy 0:2, a ostatecznie wygraliśmy 3:2, działo się to za trenera Albina Wiry. Potem – wiadomo – nasze drogi z GKS-em przecinały się jeszcze kilka razy. W 1999 roku, gdy spadał z ekstraklasy, na Bukowej skończyło się 1:0 dla nas po golu Włodarczyka z karnego. Na jakimś filmie z tego meczu wypatrzyłem samego siebie, z numerem 11… Te derby zawsze były na poziomie.

W przerwie zimowej grywaliśmy turnieje w „Spodku”, to była fajna impreza, potem została zawieszona. Jako trener grup młodzieżowych, z dzieciakami wielokrotnie gra się mecze z GKS-em. Mają klimat, emocji bywa więcej niż u seniorów. Wszyscy to czują, każdy podchodzi do takiego spotkania, jakby grał o mistrzostwo świata. Dlatego śląskie ligi juniorów na każdym szczeblu mają tak wysoki poziom, porównując do reszty kraju. U nas zagęszczenie klubów jest bardzo duże, społeczności mają tu wpojony w krew futbol od wielu lat, takie starcia w cotygodniowych rozgrywkach są dobre dla wszystkich. Chłopaki przyzwyczajają się do pewnego stresu, grając potem w seniorskiej piłce podobne derby są już w pewnym stopniu uodpornieni, czują mniejszy stres.

[…] Rozmawiamy w momencie, gdy nie jest to jeszcze oficjalnie potwierdzone, ale niemal przesądzone, że zabraknie na Cichej kibiców GieKSy.

Seweryn SIEMIANOWSKI: – Ze swojej strony jako Ruch robiliśmy wszystko, by u nas zagościli – ryzykując tym, że na 24 godziny przed meczem nie zdążymy sprzedać reszty biletów. A walczymy o każdy pojedynczy bilet, każdą złotówkę! To też oczywiste, że bardziej kosztowna jest też ochrona na takich meczach i trudno, byśmy na to spoglądali. Dlatego ewentualny brak kibiców GKS-u nie może być zrzucony na nas. Wszelkie niesnaski panujące w GKS-ie nie są naszą sprawą. My bojkot mieliśmy trzy lata temu, jako społeczność poradziliśmy sobie z tym w bardzo dobry sposób, złą energię przekuwając w coś dobrego. Nie wiem, jak potoczy się to w GKS-ie. To inny klub, ma inne problemy, do których nie chcę się odnosić.

 

ksruch.com – „Koncentracja przez cały czas”

[…] GKS Katowice to drużyna, która bardzo dobrze radzi sobie w pierwszych połowach ligowych meczów, w których dużo bramek strzela i mało traci. Ponad połowa goli zdobytych przez katowiczan padło w pierwszych 30. minutach spotkań. Bramkowy bilans drugich połów jest natomiast ujemny. W Ruchu odwrotnie. „Niebiescy” dużo lepiej grają w drugich częściach, w których strzelili 14 bramek, tracąc tylko sześć.

[…] – Dużo lepiej wyglądają też ich pierwsze połowy. Wynika to też ze sposobu gry – idą bardzo wysoko, odważnie, doskakują, nawet jeśli te odległości są większe, idą na dużej szybkości. To wymaga sporo sił i z czasem zespół poddawany tak agresywnej grze, jeśli potrafi utrzymać się przy piłce, to tempo siada, stąd takie drugie połowy. Może to być złudne. Trzeba być skoncentrowanym cały czas – mówi trener Jarosław Skrobacz.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Galeria Kibice

Turniej na Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z turnieju kibiców GKS Katowice, który odbył się w sobotę 12 lipca na Bukowej. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara.   

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Piłkarze GKS Katowice – kim oni właściwie są?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W poprzednim sezonie przed domowymi meczami przedstawialiśmy sylwetki piłkarzy rywali, których za chwilę mieliśmy oglądać na Bukowej, a potem Nowej Bukowej. To miało zachęcić kibiców do poznania pewnej historii zawodników, często naprawę ciekawej, bo ocierającej się o światowych piłkarzy czy kluby. Czas przyjrzeć się jednak naszym zawodnikom, bo choć jesteśmy z nimi opatrzeni i do nich przyzwyczajeni, a nowych kojarzymy, to często nie wiemy, jak ciekawe historie mieli w swojej karierze. Wiedzieliście, że Marten Kuusk grał w meczu, w którym Leo Messi strzelił pięć bramek? Że Kacper Łukasiak z Deportivo powtórzył Milan? Że Bartek Jaroszek zmieniał Krzysztofa Piątka, a Jakub Łukowski grał w meczu z kółeczkiem? A Bartek Nowak wygrał – nie powiem w jakich barwach – na Bukowej i widział „boską” rękę obecnego posła? I mierzył się z Maciejem Rosołkiem na jedenastki na Narodowym? Który z piłkarzy zasmakował Serie A, a który Bundesligi? Zapraszamy do lektury.

Dawid Kudła (98E, 0 goli) to zawodnik, który raczej długo potrafi zagrzać w jednym miejscu. Przez kilka lat był w Pogoni Szczecin, w której zadebiutował w ekstraklasie już 11 lat temu. Na regularne występy musiał jednak poczekać do sezonu 2015/16 i wtedy był już podstawowym golkiperem Portowców. W sezonach 2017/18 i kolejny grał w Zagłębiu Sosnowiec, z którym wywalczył awans do ekstraklasy. Potykał się w pierwszej lidze z GieKSą, z czego jeden mecz wygrał i jeden przegrał. Zagłębie z hukiem spadło z ekstraklasy, a zawodnik na kolejne dwa sezony trafił do Górnika Zabrze, gdzie jednak w pierwszym zespole zagrał jedynie w trzech meczach Pucharu Polski. Zawodnik z sezonu na sezon staje się coraz lepszy i jest opoką naszego zespołu.

Rafał Strączek (51E, 0 goli) to pochodzący z Jarosławia zawodnik, który kroki na wyższym szczeblu zaczął stawiać w Stali Mielec, jednak przebić mu się było bardzo ciężko. Przez Wólczankę Wólkę Pełkińską trafił do trzecioligowego wówczas Motoru Lublin, w którym zagrał kilka meczów. Gdy na dobre wskoczył do składu Stali, to już z przytupem, rozgrywając pół setki meczów w ekstraklasie, w końcówce sezonu zakończonego awansem – również zagrał kilka spotkań. Czkawką na pewno odbija mu się występ z Wisłą Kraków przegrany u siebie 0:6, ale oprócz tego, że zna smak zwycięstwa w Krakowie, to jeszcze potrafił triumfować czy to w Poznaniu czy w Warszawie z Legią. Na zawsze zapamięta mecz z Termaliką, w którym obronił dwa rzuty karne. Najbardziej spektakularnym jego czasem jest oczywiście pobyt w Bordeaux, gdzie rozegrał 24 mecze w Ligue 2 i Pucharze Francji. W rozgrywkach pucharowych grał m.in. przeciw Rennes mając przeciw siebie takie gwiazdy światowej piłki jak Steve Mandanda (zachodząca), słynny reprezentant Kamerunu czy Jeremy Doku (aktywna) – żywe srebro Manchesteru City. Był bohaterem meczu z EA Guingamp, w których także obronił jedenastkę.

Alan Czerwińki (199E, 4 gole), jak wiemy, wrócił do GKS Katowice po lubińsko-poznańskich wojażach. Siedem lat i 167 meczów w ekstraklasie w tych zespołach, a przede wszystkim Mistrzostwo Polski z Lechem Poznań, to wielki sukces tego zawodnika. W 2022 roku strzelił dla Kolejorza gola w ostatniej kolejce – na mistrzowską fetę. W Lidze Europy i Lidze Konferencji grał przecie Benfice, Rangersom, Standardowi Liege, Villareal, Bodo Glimt i Fiorentinie. Goli strzelał mało, ale trafił w pucharach przeciw Dinamo Batumi. Uwaga! Jeśli zawodnik zagra z Rakowem, to zaliczy mecz numer 200 w ekstraklasie! Ma na koncie jeden występ w reprezentacji – w 2020 roku przeciw Finlandii.

Borja Galan (33E, 2 gole) zanim trafił do GieKSy potrafił w barwach Odry Opole strzelić nawet katowiczanom bramkę na Bukowej. W Polsce jest jednak od zaledwie trzech lat, a wcześniej występował na hiszpańskich boiskach. Nie udało mu się zagrać w La Liga, mimo że występował w takich klubach jak Deportivo, Logrones, Getafe czy Racing Santander oraz Atletico (ale nie w pierwszym zespole). Wg Transfermakrt zagrał cztery mecze i strzelił jednego gola w reprezentacji Hiszpanii U-20, ale szczegółów brak.

Konrad Gruszkowski (49E, 2 gole) to wychowanek Turbacza Mszana Dolna, klubu mającego swój malowniczo położony nad rzeką stadion im. Jana Ciszewskiego. Występował w trzecioligowym Motorze Lublin – co ciekawe – z Rafałem Strączkiem. Swoją drogą, ciekawą ekipę mieli wówczas lublinianie – Grodzicki, Darmochwał, Bonin, Brzyski czy dobrze nam znany Sławek Duda… Już wtedy mieli mocarstwowe zapędy. Potem Konrad grał w Wiśle Kraków – 32 mecze i 2 gole w ekstraklasie – z czego jeden na Legii, jednak spadł z Białą Gwiazdą do pierwszej ligi i potem grał przeciw GKS. Przed przyjściem do Katowic grał w Dunajskiej Stredzie, gdzie strzelił bramkę przeciw Zielezarne Podbrezova, czyli drużynie, którą znamy z występów w katowickim Spodku.

Bartosz Jaroszek (3E, 0 goli), dobry duch szatni, wywodzi się ze Stadionu Śląskiego. Potem trafił do Zagłębia Lubin, gdzie zagrał… minutę w Młodej Ekstraklasie przeciwko Wiśle Kraków, zmieniając nie kogo innego, jak Krzysztofa Piątka. Potem przez dwa lata grał w lubińskich rezerwach i trafił do Rozwoju Katowice. Zaliczył „idealny” mecz przy Bukowej z GieKSą, kiedy to najpierw samobójczym trafieniem dał prowadzenie naszej drużynie, a pod koniec meczu sprokurował rzut karny – co w jednym z materiałów klubu podsumował tym, że był w tym meczu… „przemotywowany” 😉 Pamięta to spotkanie Alan Czerwiński, który miał wówczas swoją pierwszą „kadencję” w GKS. Przeciw GKS Katowice Bartek zagrał jeszcze w barwach GKS Jastrzębie.

Arkadiusz Jędrych (51E, 4 gole) od małego był związany ze Zniczem Pruszków, gdzie jako junior mógł podpatrywać wchodzącego wówczas do piłki Roberta Lewandowskiego. W sezonie 2010/11 zadebiutował w pierwszej drużynie w drugiej lidze, a w swoim drugim meczu zaliczył dublet, co pokazywało, że snajperskie umiejętności miał już na wstępie. Zanim trafił do GKS miał okazję rywalizować z naszym zespołem jako piłkarz Pogoni Siedlce i Zagłębia Sosnowiec. Z tym drugim klubem awansował do ekstraklasy i rozegrał w niej siedemnaście meczów. Z GieKSą zaliczył jeszcze spadek do drugiej ligi, ale potem brał udział i był kluczową postacią w całym procesie odbudowy, zwieńczonym grą w ekstraklasie.

Lukas Klemenz (88E, 3 gole) do dorosłej piłki startował w Odrze Opole, a wkrótce trafił do Valenciennes, jednak nie grał w pierwszym zespole. Po powrocie zmieniał trochę kluby jak rękawiczki, występował w Koronie, Bełchatowie, Olimpii Grudziądz, GKS i Jagiellonii. W GKS Bełchatów i Olimpii grał przeciw GieKSie, wystąpił też z naszą drużyną, jako piłkarz Jagi w Pucharze Polski, w pamiętnym meczu rozstrzygniętym w 120. minucie. Pierwszy pobyt w Katowicach trwał rok, zawodnik strzelił dwie bramki. Na dłużej zagrzał miejsce w Wiśle Kraków, gdzie rozegrał 47 meczów w ekstraklasie, po czym trafił do węgierskiego Honvedu. Po 2,5 roku wrócił do Polski, by zasilić Górnika Łęczna na jeden sezon. W latach 2014 i 2015 występował w reprezentacji Polski U-20 w rozgrywkach Elite Leauge.

Märten Kuusk (27E, 1 gol), reprezentant Estonii, występował w swojej rodzimej lidze w barwach Nomme Kalju i Flory Tallin. Zawodnik jest czterokrotnym Mistrzem Estonii i dwukrotnym zdobywcą krajowego pucharu. Jako zawodnik Flory grał sporo w kwalifikacjach europejskich pucharów, w tym kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Zagrał w 2021 roku m.in. przeciw Legii Warszawa, ale oba mecze Estończycy przegrali, podobnie jak dwa lata później przeciw Rakowowi Częstochowa. W Kwalifikacjach do Ligi Europy występował m.in. przeciw Eintrachtowi Frankfurt czy Dinamu Zagrzeb. No i raz grał w grupie Ligi Konferencji, gdy jego Flora rywalizowała z Gent, Partizanem i Anorthosis. Ma na koncie też kilkanaście meczów w węgierskim Ujpescie. Zawodnik jest 37-krotnym reprezentantem Estonii. Zapamięta na zawsze na pewno mecz z Argentyną, w którym Leo Messi strzelił pięć bramek, a obecni Mistrzowie Świata wygrali 5:0. Nasz zawodnik wszedł na boisko przy stanie 3:0, mógł więc z bliska przyglądać się, jak boski Leo jeszcze dwukrotnie pokonuje estońskiego golkipera.

Aleksander Paluszek (67E, 5 goli) to nowy nabytek GKS Katowice. Wychowanek Śląska Wrocław grał ostatnio w WKS, ale zaliczył spadek z ekstraklasy, sezon wcześniej zdobywając wicemistrzostwo Polski. Zawodnik grał w końcówce spektakularnego meczu z Sankt Gallen. Zdobył jedną bramkę w lidze i dwie w Pucharze Polski. Grał tylko w jesiennym meczu przy Bukowej przeciw GKS. Przygodę w ekstraklasie zaczynał jednak w Górniku Zabrze w 2020 roku. W sezonie 22/23 strzelił trzy bramki – m.in. przy Łazienkowskiej oraz w Szczecinie, gdzie przy okazji mógł oglądać najbardziej spektakularnego gola swojego kolegi z drużyny – Lukasa Podolskiego – zza połowy boiska. Przez pół sezonu występował w słowackim FK Pohronie, w słowackiej ekstraklasie.

Grzegorz Rogala (11E, 0 goli) zaczynał w Błękitnych Stargard (wówczas Szczeciński). Potem przez Szamotuły trafił do Lecha Poznań, gdzie grał w rezerwach. Przez dwie połówki sezonu występował też w Rakowie Częstochowa u Marka Papszuna, a były to czasy drugoligowe, jednak nie zyskał większego uznania w oczach charyzmatycznego szkoleniowca. Przez dwa lata występował jeszcze w Stargardzie, po czym trafił do GieKSy, na sam początek pewnej historii z Rafałem Górakiem na pokładzie.

Marcin Wasielewski (66E, 3 gole), poznaniak, uczył się gry w piłkę w Kolejorzu, zahaczył nawet o jeden mecz Młodej Ekstraklasy. Ostatecznie w Lechu zagrał 19 meczów w ekstraklasie i strzelił gola przeciw Jagiellonii. W najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczył także 15 spotkań w barwach Niecieczy, a ze Słoniami wystąpił meczu Pucharu Polski na Bukowej w 2021 roku. Ponadto grał w Unii Swarzędz i miał epizod w Zniczu Pruszków.

Adrian Błąd (111E, 9 goli), nasz wieloletni zawodnik. Wychowanek Zagłębia Lubin, w którym już w 2009 roku zadebiutował w ekstraklasie, choć grał głównie w Młodej Ekstraklasie. Jako zawodnik Zawiszy Bydgoszcz grał i wygrywał z GKS Katowice. Podobnie jak w Lubinie, kiedy to przyjechał na Bukową i zwyciężył 5:0, strzelając gola (bramki wówczas zdobywali także choćby Arkadiusz Woźniak i Krzysztof Piątek). Jako piłkarz Arki Gdynia zdobył Puchar Polski, choć jego udział na tym trofeum skończył się na wcześniejszych fazach, aż do meczu ćwierćfinałowego. Do GieKSy trafił w 2017 roku i jest do dziś.

Mateusz Kowalczyk (31E, 3 gole) swoją przygodę z piłką zaczynał w juniorach Dolcanu Ząbki (później Ząbkovia). W 2021 przeszedł do ŁKS Łódź i tam grywał w trzeciej lidze, ale pod koniec sezonu trafił do pierwszego zespołu – gdzie miał swój udział w zwycięstwie z Sandecją, strzelając gola w doliczonym czasie gry. Sezon później dał się we znaki naszemu zespołowi, trafiając dla ŁKS przy Bukowej w meczu wygranym przez łodzian 5:1. Zawodnik został wypatrzony przez Brondby i tam trafił, rozegrał jednak zaledwie trzy spotkania, w tym jedno ligowe (zaledwie minuta) w duńskiej ekstraklasie. Został najpierw wypożyczony, a ostatnio definitywnie transferowany do GKS. Grał i gra w młodzieżowych kadrach Polski, na ostatnim Euro wystąpił przez siedem minut z Portugalią i całą połowę z Francją.

Kacper Łukasiak (30E, 2 gole), pozyskany z Pogoni Szczecin zawodnik, grał w rezerwach tego klubu oraz został Mistrzem Polski ora królem strzelców w Centralnej Lidze Juniorów. Rozegrał szalony dwumecz Ligi Mistrzów przeciwko Deportivo La Coruna. W pierwszym meczu Pogoń wygrała 3:0, by w rewanżu polec 0:4… Czyli niemal identyczny casus, jak niegdyś Deportivo w dwumeczu z Milanem. Gola na 4:0, DLC strzeliło w doliczonym czasie gry… W barwach SKry Częstochowa i Górnika Łęczna grał przeciw GKS Katowice. W ostatnim sezonie katowicki Ribery w Pogoni wystąpił w 30 meczach i strzelił 2 gole – z Koroną i Widzewem.

Jakuba Łukowskiego (112E, 17 goli) pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry na Bukowej w poprzednim sezonie. W strugach deszczu (to był ten weekend powodziowy) ukłuł nas strzelając na 2:2 dla Widzewa. Było to jedno z zaledwie trzech trafień zawodnika dla łodzian w sezonie. Piłkarz debiutował w ekstraklasie już w 2014 roku w barwach Zawiszy. W jej barwach grał przeciw GKS, podobnie jak w koszulce Olimpii Grudziądz w pamiętnym meczu z kółeczkiem oraz Koronie Kielce. Ekstraklasę zaliczył także jako zawodnik Wisły Płock oraz wspomnianej Korony, w której zaliczył sezon życia (22/23) strzelając 12 bramek w ekstraklasie, a trafiał m.in. do siatki Legii, Lecha czy Rakowa.

Mateusz Marzec (45E, 3 gole) tułał się po niższych ligach – np. Odrze Opole, Olimpii Grudziądz czy GKS Bełchatów. W Odry grał przeciw GKS – m.in. we wspomnianym meczu wygranym na Bukowej przez opolan 2:0, w którym bramkę strzelił Galan.

Sebastian Milewski (92E, 5 goli) wywodzi się z Mławy, ale przez 6 lat był w Legionovii, zanim wyruszył w szerszy świat. Grał w Zagłębiu Sosnowiec, z którym awansował do ekstraklasy, m.in. wygrywając z GKS 3:0 i strzelając bramkę, a pamiętają ten mecz Dawid Kudła i Arkadiusz Jędrych, wówczas piłkarze Zagłębia oraz Adrian Błąd, który zaczynał grę w GKS Katowice. Potem piłkarz przez sezon grał w ekstraklasie właśnie w barwach Zagłębia i przez dwa lata w Piaście. W końcu na trzy lata trafił do Arki Gdynia i brał udział w pamiętnych meczach katowiczan z gdynianami. Najpierw w Katowicach to właśnie ten zawodnik był faulowany w polu karnym, ale Hubert Adamczyk nie wykorzystał karnego – wygrana w tamtym spotkaniu spowodowałaby przewagę już nie odrobienia dla GKS. No i spotkanie w Gdyni, które GieKSa wygrała i awansowała do ekstraklasy. Po sezonie trafił do Katowic.

Bartosz Nowak (172E, 34 gole) długo naczekał się na debiut w ekstraklasie. My pamiętamy go jeszcze z Polonii Bytom, kiedy to – za pierwszej kadencji Rafała Góraka – strzelił dla bytomian bramkę w 89. minucie na 1:1, podczas gdy GKS miał w 87. minucie karnego na 2:0 (Przemysław Pitry nie wykorzystał jedenastki). Potem grał w Miedzi Legnica i Stali Mielec, w których grał przeciw GKS, podobnie jak w barwach Ruchu Chorzów, kiedy to na Bukowej wygrał 2:1. W Ruchu też zadebiutował w ekstraklasie, ale spadł z niej – grał m.in. w słynnym meczu z Arką z boską ręką Siemaszki (ale Rafała, tego posła, a nie Artura łączonego od zawsze na zawsze z GieKSą). Po ponownym pobycie w Stali, rozkwitł w Górniku Zabrze, gdzie strzelał bramki Legii, Lechowi czy Rakowowi, do którego wkrótce trafił. Występował jeszcze w nie do końca udanej kampanii eliminacyjnej do Ligi Konferencji (mecze ze Spartakiem Trnava i Slavią Praga), ale został Mistrzem Polski i najskuteczniejszym ligowym strzelcem – 10 bramek. I tutaj trafiał przeciw Legii – dwa razy u siebie, raz na wyjeździe. W eliminacjach do Ligi Mistrzów mierzył się z Kuuskiem z Flory Tallin, a potem grał w kolejnych rundach, z Karabachem i Arisem Limassol. W końcu wystąpił z grupie Ligi Europy, gdzie Raków rywalizował z Atalantą, Sportingiem Lizbona i Sturmem Graz.

O Marcelu Wędrychowskim (71E, 4 gole) możemy powiedzieć tyle, że… jest ze Szczecina, grał w Akademii i juniorach Pogoni, a już od 2019 roku próbował się jako młodzian przebić do podstawowego składu. Katowicki De Bruyne na chwilę trafił do Górnika Łęczna, w którym na dobre zagrał w ekstraklasie, strzelając m.in. gola na 3:2 w doliczonym czasie z Wisłą Płock. Zanim w tamtym sezonie trafił do Łęcznej, zagrał jeszcze jeden mecz eliminacyjny Pogoni – w Osijeku (przegrana 0:1). Potem na dobre zaczął grać w Pogoni, czasem jako podstawowy zawodnik, częściej jako zmiennik. Potrafił zapewnić Portowcom wygraną w doliczonym czasie w Lubinie. Dwa lata temu grał w eliminacjach LKE przeciw Linfield i Gent. W poprzednim sezonie strzelił jedną bramkę, w szalonym wygranym 5:4 meczu z Puszczą w Niepołomicach.

Aleksander Buksa (61E, 5 goli) na razie pozostaje w cieniu swojego nieco bardziejpopularnego brata Adama, reprezentanta Polski. Swoją piłkarską młodość spędził w Krakowie, głównie w Wiśle, w której zadebiutował w ekstraklasie i zagrał w niej 38 potkań, strzelając 4 gole. Zawodnik trafił do Genoi, gdzie wystąpił w czterech spotkaniach Serie A, jednak były to występy raczej symboliczne. Potem był w belgijskich Leuven i Standard Liege, ale debiutu w pierwszych zespołach nie dostąpił. A austriackim Tirolu natomiast rozegrał 29 meczów i strzelił gola w Bundeslidze, a w Pucharze Austrii rozegrał dwa spotkania, w jednym z nich strzelając dublet zapewniając wygraną po dogrywce z Schallerbach. W końcu wrócił do Górnika i w zeszłym sezonie raz trafił do siatki.

Maciej Rosołek (133E, 17 goli) to dwukrotny Mistrz Polski oraz zdobywca Pucharu Polski z Legią Warszawa. Już jako junior trafił na Łazienkowską, by w sezonie 2019/20 zadebiutować w pierwszym zespole. W tymże debiucie strzelił swoją pierwszą bramkę – zwycięską w meczu z Lechem Poznań – dwie minuty po wejściu na boisko! Sezon później w meczu Pucharu Polski w Bełchatowie zaliczył hat-tricka. Grał też w eliminacjach Ligi Mistrzów przeciw Linfield i Omonii Nikozja. Wkrótce przeszedł do Arki Gdynia, gdzie strzelał sporo bramek, np. hat-trick z Sandecją Nowy Sącz. Wracał do tej Legii i znów szedł do Arki – jak w kolejnym sezonie, gdzie znów zaliczył mecz w pucharach – tym razem przeciw Slavii i trafił do Gdyni. W barwach żółto-niebieskich grał przeciw GieKSie. Łącznie dla Legii zdobył 13 ligowych bramek. W finale Pucharu Polski z Rakowem trafił w konkursie rzutów karnych (dla Rakowa jedenastkę wykorzystał Bartosz Nowak). W superpucharze ponownie była między tymi zespołami seria jedenastek i tu zawodnik już nie pokonał Kovacevica, ale Legia i tak wygrała. To czego kibice Legii na pewno nie zapomną, to bramka piłkarza w szalonym meczu z Austrią Wiedeń, w wygranym 5:3 meczu. Rosołek strzelił w 87. minucie na 4:2 (to był gol na awans), ale Austria w doliczonym czasie zdobyła gola na dogrywkę, po czym… Legia jeszcze raz trafiła i jednak przeszła do kolejnej rundy. W poprzednim sezonie Rosołek bronił barw Piasta Gliwice i mogliśmy go oglądać przeciw naszemu zespołowi.

W końcu Adam Zrelak (95E, 24 gole), który w kadrze rozegrał dziewięć spotkań i trzy razy pokonywał bramkarzy rywali – Ukrainy, Gruzji i Białorusi. Na Słowacji napastnik grał w Rużomberoku i Slovanie Bratysława, gdzie w 102 meczach w lidze zdobył 25 bramek. Grał w Slovanie w kwalifikacjach do Ligi Europy, m.in. przeciw Krasnodarowi, ale bez powodzenia. Przez chwilę był w Jabloncu, a potem trafił do Norynbergi, gdzie rozegrał 50 meczów i strzelił 5 bramek, a trafił przeciw Eintrachtowi czy Schalke 04. Wkrótce trafił do Warty Poznań, w której grał przez 3,5 sezonu, strzelając 21 bramek w ekstraklasie.

O pozostałych zawodnikach trudno wiele napisać, bo kariery ich nie były zbyt bogate lub dopiero się zaczynają, dodatkowo nie zaznaczyli swojej obecności w GieKSie. Patryk Szczuka (0E, 0 goli) wiele lat spędził w Rozwoju, dwa lata w Goczałkowicach, a od 2022 roku jest w Katowicach i zagrał zaledwie w sześciu meczach, ale przede wszystkim w spotkaniu z Ruchem Chorzów, wygranym 2:1. Alan Bród (2E, 0 goli) próbuje się bezskutecznie przebić do składu. Z Dąbrowy Górniczej trafił do juniorów GKS i jest w naszym klubie od 2019 roku. W pierwszej lidze pograł niewiele, siedem razy był w podstawowym składzie, reszta do wchodzenie z ławki. W ekstraklasie zaliczył dwa występy.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga