Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd doniesień mediów: Ostatni kwadrans jak trzęsienie ziemi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Mistrzynie Polski w piłce nożnej rozegrały siódme ligowe spotkanie z AZS-em UJ Kraków. Drużyny podzieliły się punktami 1:1 (0:0). Kolejne spotkanie zespół rozegra w Katowicach z APLG Gdańsk, czwartego listopada. Piłkarki przewodzą w ligowej tabeli z dziewiętnastoma punktami. Druga drużyna w tabeli, Pogoń Szczecin, ma stratę do GieKSy dwóch punktów. Piłkarze korzystając z przerwy reprezentacyjnej rozegrali spotkania sparingowe z Piastem Gliwice. Do 78 minuty GieKSa prowadziła 2:0, ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2 (0:0). Najbliższe spotkanie ligowe drużyna rozegra w Łęcznej z Górnikiem, w niedzielę dwudziestego drugiego października, początek meczu zaplanowano na godzinę 18:00. Siatkarze przygotowują się do startu rozgrywek PlusLigi, w ubiegłym tygodniu zespół rozegrał sparing z Czarnymi Radom, w spotkaniu odnotowano… remis 2:2. W najbliższą niedzielę (22 października) siatkarze zainaugurują rozgrywki ligowe PlusLigi w sezonie 2023/24. Drużyna zmierzy się z Treflem Gdańsk, spotkanie rozpocznie się o godzinie 20:30. W ubiegłym tygodniu zespół rozegrał dwa spotkania, z GKS-em Tychy oraz Unią Oświęcim. W obu spotkaniach wygrała GieKSa, odpowiednio 5:2 i 2:1. W tym tygodniu drużyna rozegra trzy mecze: w środę na wyjeździe z GKS-em Tychy o Superpuchar Polski, w piątek z Cracovią w Krakowie oraz w niedzielę z JKH GKS-em Jastrzębie (w Satelicie, początek meczu o 15:00).  Nasz zespół przewodzi w ligowej tabeli, do tej pory nie zaznał goryczy porażki.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Ostatni kwadrans jak trzęsienie ziemi

Wieńczące 8.kolejkę Ekstraligi spotkanie zapowiadało się interesująco. Katowicka Gieksa jeszcze nie straciła nawet punktu (aczkolwiek należy przypomnieć, że podopieczne Karoliny Koch mają zaległe spotkanie z bardzo dobrze grającymi w tym sezonie szczeciniankami), AZS UJ zaś grał solidnie, ambitnie, ale niestety z niewielkim przełożeniem na zdobycz punktową (m.in. pechowo przegrany mecz w Koninie) i znalazł się w strefie spadkowej. Teraz każdy punkt dla krakowianek miał być na wagę złota – a tak zdeterminowane zespoły potrafią niesamowicie walczyć. O ile pierwsze czterdzieści pięć minut było dość rozczarowujące, ostatni kwadrans wynagrodził brak emocji. Po piorunującym finiszu oba zespoły podzieliły się punktami i mecz zakończył się remisem 1:1.

Pierwsza połowa zakończyła się bez bramek – i bez większych emocji. Kibice zobaczyli jedynie jedno celne uderzenie w wykonaniu gospodyń; GKS miał nieco więcej szans, ale piłka za każdym razem mijała światło bramki. W drugiej połowie gra się nieco ożywiła, wykończenie akcji w wykonaniu katowiczanek poprawiło się, ale na drodze do zdobycia bramki za każdym razem stawała doświadczona Karolina Klabis. I wtedy w 75.minucie zaczęło się widowisko. Najpierw było trzęsienie ziemi, a potem emocje tylko rosły. Najpierw największe brawa zebrała reprezentacyjna bramkarka, broniąc jedenastkę egzekwowaną przez Mariolę Hajduk. Zgodnie z zasadą, że niewykorzystane sytuacje się mszczą, krakowianki odpowiedziały bramką. W przeciwieństwie do kapitan Gieksy, dowodząca akademiczkami Anna Zapała nie pomyliła się pod bramką Kingi Seweryn i w Krakowie zaczęło zanosić się na pierwszą od dokładnie pięciu miesięcy ligową porażkę mistrzyń Polski.

Katowiczanki rzuciły się do odrabiania strat. Nacisk przyniósł efekt tuż przed upływem podstawowego czasu gry, gdy Joanna Olszewska skierowała piłkę do bramki Karoliny Klabis. Jagiellonki też starały się odgryzać i kibice, którzy przyszli na spotkanie, na jego zakończenie na brak emocji narzekać zdecydowanie nie mogli. Więcej bramek już nie padło i Gieksa po raz pierwszy od 15 maja straciła ligowe punkty, krakowianki natomiast opuściły kosztem konińskiego Medyka strefę spadkową.

Przed katowiczankami teraz najważniejsze ligowe spotkania w rundzie jesiennej. Najpierw przełożone starcie ze szczecińską Pogonią, którego wynik może zadecydować o zmianie na fotelu lidera (jeśli szczecinianki wygrają), potem mecz z zajmującymi miejsce tuż za podium AP LOTOS Gdańsk. Krakowianki zaś udają się do Sosnowca na mecz z Czarnymi Antrans – a jako że podopieczne Anny Szymańskiej złapały ostatnio rytm i zaczynają grać na miarę oczekiwań, emocji w stolicy Zagłębia Dąbrowskiego na pewno nie zabraknie.

sportdziennik.com – Mieli zwycięstwo w garści

Katowiczanie zaskoczyli przyjezdnych z Gliwic, strzelając dwie bramki. Ostatecznie mecz zakończył się remisem.

Zespoły z ekstraklasy i 1. ligi nie obijają się podczas przerwy reprezentacyjnej. O 11 w sobotę rozpoczął się sparing GKS-u Katowice z Piastem Gliwice. Mecz odbył się na stadionie przy ulicy Bukowej, a trenerzy obu zespołów chcieli przetestować pewne nowości. W wyjściowej jedenastce Piasta znalazło się miejsce dla piłkarzy, którzy w ostatnich spotkaniach ligowych przesiadywali na ławce.

Była to dla nich możliwość do pokazania się na tle teoretycznie słabszego (bo pierwszoligowego) zespołu. W pierwszej połowie widać było różnicę między drużynami. Gliwiczanie mieli przewagę, zaskakiwali swoich przeciwników pressingiem, jednak gola do przerwy nie udało im się zdobyć. GieKSę natomiast stać było na podrygi, który również niewiele wniosły, bo bramkarz Karol Szymański nie miał zbyt wiele pracy.

W drugiej połowie szkoleniowiec katowiczan Rafał Górak wymienił praktycznie cały skład, pozostawiając na murawie jedynie Shuna Shibatę oraz Arkadiusza Jędrycha. Na boisku pojawił się między innymi Sebastian Bergier, który ostatecznie w 67 minucie wpisał się na listę strzelców. GKS wykorzystał zamieszanie w środkowej strefie boiska i wyprowadził błyskawiczną kontrę. Bergier zszedł z prawego skrzydła w pole karne i w dogodnej sytuacji nie pomylił się. Co ciekawsze, kilka minut później po raz kolejny pokonał golkipera Piasta, dając swojemu zespołowi dwubramkowe prowadzenie.

Gości było jednak stać było na odrobienie strat. Najpierw bramkę zdobył Damian Kądzior. Wykorzystał on słabszy moment GKS-u, który nie potrafił wyjść z własnej „16” i uderzeniem z pierwszej piłki pokonał Patryka Szczukę. Chwilę później do siatki trafił Miguel Munoz, który po zamieszaniu w polu karnym dołożył tylko nogę i trafił do pustej bramki z odległości kilku metrów. Na więcej obu zespołów stać nie było, więc mecz zakończył się remisem.

SIATKÓWKA

siatka.org – Remis w ostatnim sparingu GKS-u

W sobotę 14 października GKS Katowice rozegrał sparing z Enea Czarnymi Radom. Drużyny wygrywały sety na zmianę a mecz zakończył się remisem. Dla katowiczan był to ostatni test przed startującą niebawem ligą. – Jeśli chodzi o ten mecz, to wszystkie sety były zupełnie inne. Pierwszy pod dużą kontrolą, dosyć szybko zakończony. Później kolejny, w którym mieliśmy przestój i straciliśmy chyba cztery punkty w jednym ustawieniu, co dodało trochę wiatru w żagle zespołowi z Radomia. W trzecim znowu tak jak w pierwszym dobrze zaczęliśmy i mieliśmy całego seta pod kontrolą – opowiedział o spotkaniu Łukasz Kozub.

Lepiej w mecz weszli gospodarze. Wykorzystując błędy Czarnych GKS odskoczył na 7:2. Dobrze funkcjonował katowicki blok. Mimo starań radomianie nie zdołali odwrócić biegu tego seta. Po ataku Damiana Domagały GKS wygrał do 17. W drugiej odsłonie sytuacja odwróciła się. Ręki w ataku nie wstrzymywał Meljanac (9:12). Chociaż katowiczanie próbowali walczyć, nie znaleźli sposobu na zatrzymanie Meljanaca i Piotrowskiego. Trzeci set toczył się już po myśli katowiczan. Radomianie mieli problemy ze skutecznością, co rzutowało na wynik. W końcówce przy zagrywkach Formeli Czarni rzucili się do odrabiania strat, ale przewaga okazała się zbyt duża. Chociaż w czwartym secie początkowo gospodarze poszli za ciosem, nie udało im się postawić kropki nad i. GKS prowadził kilkoma punktami w końcówce, jednak uaktywnili się Gomułka i Ostrowski. Radomianie lepiej rozegrali decydującą część i mecz zakończył się remisem.

Kozub: teraz czekamy na ligę

– Jeśli chodzi o ten mecz, to wszystkie sety były zupełnie inne. Pierwszy pod dużą kontrolą, dosyć szybko zakończony. Później kolejny, w którym mieliśmy przestój i straciliśmy chyba cztery punkty w jednym ustawieniu, co dodało trochę wiatru w żagle zespołowi z Radomia. W trzecim znowu tak jak w pierwszym dobrze zaczęliśmy i mieliśmy całego seta pod kontrolą. Czy nazwał bym to próbą generalną? Myślę, że nie. Myślę, że każdy z tych meczów, które zagraliśmy do tej pory w okresie przygotowawczym, traktowaliśmy bardzo poważnie. W każdym z nich graliśmy w innym zestawieniu personalnym, byliśmy w innym momencie jeśli chodzi o zmęczenie. Zdecydowanie nie powiem, że to była próba generalna. Był to po prostu mecz kontrolny jak każdy inny do tej pory. Teraz czekamy na ligę – podsumował Łukasz Kozub.

22 października GKS Katowice rozegra swój pierwszy mecz w tym sezonie PlusLigi. Katowiczanie we własnej hali podejmą Trefl Gdańsk. – Myślę, że wszyscy jesteśmy zadowoleni z pracy, którą wykonaliśmy. Wiadomo, że jak przychodzi nowy rozgrywający czy nawet dwóch w tym sezonie, to potrzeba sporo powtórzeń. Jesteśmy ze sobą sześć tygodni. To też nie jest tak, że wszystko będzie od razu wychodzić. Zagraliśmy dużo setów, każdy trening potraktowaliśmy bardzo poważnie, jak na profesjonalistów przystało. Wiemy, gdzie jesteśmy mocni, wiemy, gdzie możemy się jeszcze poprawić. Zaczynamy ligę i przed nami siedem czy osiem miesięcy pracy, docierania się. Wszystko przyjdzie w swoim czasie – powiedział o przygotowaniach zespołu do ligi rozgrywający GKS-u.

GKS Katowice – Enea Czarni Radom 2:2 (25:17, 20:25, 25:19, 24:26)

HOKEJ

hokej.net – Derby Śląska dla Katowic. Tyszanie z przegraną przed walką o Superpuchar

W ramach 11. kolejki TAURON Hokej Ligi GKS Tychy podejmował drużynę GKS-u Katowice. Derby Śląska ponownie padły łupem drużyny z Katowic, a dubletem w tym spotkaniu popisał się Mateusz Michalski. Kolejne spotkanie tych drużyn już w najbliższą środę, a jego stawką będzie Superpuchar Polski.

Było to już trzecie spotkanie pomiędzy tymi drużynami. Dwa poprzednie zostały rozegrane w „Satelicie” padły łupem GieKSy, która najpierw wygrała po serii rzutów karnych 3:2, a później w regulaminowym czasie gry 3:1.

Tym razem przyszła pora na starcie na „Stadionie Zimowym”. Był to też sprawdzian przed środową rywalizacją o Superpuchar Polski

Początek pierwszej tercji przebiegł pod dyktando podopiecznych Adama Bagińskiego. Tyszanie wyprowadzali liczne kontry, stwarzali sobie sytuacje strzeleckie i oddawali strzały na bramkę Johna Murraya. W 10. minucie spotkania karę za przeszkadzanie złapał Radosław Galant. Katowiczanie bezbłędnie to wykorzystali i wynik spotkania pewnym strzałem otworzył Grzegorz Pasiut. Dzięki tej bramce to właśnie goście częściej dochodzili do głosu i to oni później prowadzili grę.

Podczas drugiej tercji tyszanie za wszelką cenę próbowali zdobyć wyrównującą bramkę. Podłamani stratą gola wyprowadzali kontry i stwarzali sobie czyste okazję do doprowadzenia do wyrównania. Hokeiści Jacka Płachty bezbłędnie grali w obronie i konsekwentnie przenosili grę spod własnej bramki do tercji rywali. Pod koniec drugiej odsłony gumę do tyskiej siatki skierował Shigeki Hitosato. Była to bramka do szatni, ponieważ Japończyk zdobył ją zaledwie 29 sekund przed syreną kończącą drugą tercję. Tyszanie dalej bez pomysłu starali się zagrozić bramce gości, lecz świetnie się spisywał się w niej John Murray.

Na początku ostatniej tercji spotkania obie drużyny znalazły sposoby na zdobycie bramek. Najpierw mocnym strzałem po lodzie popisał się Aleksi Varttinen, którego strzał trącił Olli Iisakka, a krążek zaskoczył Tomáša Fučíka i wpadł mu w piątą dziurę. Potem do głosu doszli gospodarze, a pierwszą bramkę dla trójkolorowych zdobył Filip Komorski. Był to jasny sygnał kapitana zespołu, nakazujący walkę do ostatniej sekundy.

W 55. minucie gry goście popisali się składną akcją, a swoją drugą bramkę zdobył Mateusz Michalski. Pod koniec meczu, trener GKS-u Tychy, Adam Bagiński poprosił o czas dla swojej drużyny a następnie wycofał bramkarza, co w przyszłości okazało się nie najlepszym pomysłem ponieważ krążek do pustej bramki skierował Bartosz Fraszko.

sportdziennik.com – Dojrzałość mistrzów

Obrońcy tytułu mistrzowskiego nadal są niepokonani i na wszystkich patrzą z góry.

Hokeiści GKS-u Katowice prezentują niezwykle dojrzałą oraz solidną grę. Trudno się dziwić, że kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. Mają na swoim koncie już dwanaście zwycięstw. W weekend najpierw wygrali w Tychach, zaś w niedzielę pokonali po morderczej walce zespół z Oświęcimia.

Do zespołu GKS-u po bolesnej kontuzji powrócił Mateusz Bepierszcz. Natomiast między słupkami stanął Michał Kieler i w 1. tercji popisał się kilkoma udanymi interwencjami. A wcale łatwo nie było, bo gospodarze grali dwa razy w osłabieniu. Jednak w tym elemencie pokazali się z dobrej strony neutralizowali poczynania rywali już w ich strefie. Kiedy do boksu kar powędrował Olli Iisakka GKS zwarł szeregi i na kilkanaście sekund przed zakończeniem kary Bartosz Fraszko popisał precyzyjnym uderzeniem. Do meczu z Unią katowicki skrzydłowy miał cztery gole, kierując krążek do pustej bramki. Teraz już może mówić, że pokonał bramkarza.

Goście mieli dwie znakomite sytuacje, ale Markowi Kalenikowasowi oraz Andrejowi Denyskinowi na przeszkodzie stanął Kieler. Szybkie tempo, sporo ciekawych akcji z jednej i drugiej strony, ale trudno się dziwić skoro grały dwa czołowe zespoły.

Już na początku drugiej odsłony GKS grał w osłabieniu i Fraszko ponownie znalazł się przed Linusem Lundina, ale tym razem go nie pokonał. W 23 min Sam Marklund miał okazję wpisać się na listę strzelców, lecz posłał krążek w bramkarza. Gospodarze sporo się musieli napracować, bo trzy razy grali w „4”, ale potrafili utrzymać korzystny wynik. W 28 min mieli sporo szczęścia, bowiem Ville Heikkinen trafił krążkiem w poprzeczkę. Przewaga była po stronie gospodarzy, ale nie potrafili jej udokumentować golami, choć sytuacji było sporo.

W końcu goście wykorzystali jedną z licznych przewag i w końcu Kaleinikowas pokonał Kielera. Niemniej przewaga nadal była po stronie gospodarzy i bramka wisiała w powietrzu. Mateusz Michalski od początku sezonu prezentuje równo formę i ten weekend w jego wykonaniu był niezwykle udany. W Tychach zdobył gole, zaś z Unią trafił raz, ale zadecydował o wygranej. Spory udział w tym zwycięstwie miał również Kieler, który interweniował z wyczuciem. „GieKSa” imponuje solidnością!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Galeria Piłka nożna

Szalone zwycięstwo w Warszawie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obszernej galerii z wyjazdu do Warszawy. GieKSa po szalonej końcówce pokonała Polonię 2:1. Zdjęcia przygotowała dla Was Madziara.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis pomeczowej konferencji, po zwycięstwie GieKSy nad Polonią Warszawa 2:1.

Rafał Górak: Dzień dobry. Na pewno emocjonujące spotkanie, bo też sam scenariusz jego jest, można powiedzieć, dość specyficzny. Bramki jednak dla nas, w czasie już doliczonym, niewątpliwie te emocje podkręciły. Samo spotkanie było spotkaniem równym, myśmy dali się zaskoczyć, trochę niefrasobliwie weszliśmy w mecz. Daliśmy się zaskoczyć Polonii bramką, chcieliśmy odrobić tę bramkę w pierwszej połowie, ale tak jak mówię, spotkanie miało równy wymiar. Na pewno duży ciężar gatunkowy dla obu zespołów, chociaż wiadomo, że walczymy o ciut inne już dzisiaj cele. Ogromna determinacja, ogromna wiara w siebie mojego zespołu doprowadziła do tego, ze dzisiaj wyjeżdżamy stąd z trzema punktami, bardzo cennymi. Ja mogę tylko pogratulować zespołowi i temu, w jaki sposób reagował na boisku. Bardzo się cieszę z tego, że również nasi młodzi zawodnicy, również z naszej akademii, wnoszą jakąś cegiełkę do tego, że ten sezon z każdym meczem staje się dla nas coraz bardziej pasjonujący. Bardzo dziękuję mojej drużynie za ogromną determinację, za wolę walki, za zwycięstwo. Polonii życzę wszystkiego dobrego, bo to piękna historia i na pewno przepiękny klub. 

GieKSa.pl: Czy jest pan zadowolony z postawy Bartosza Jaroszka? Był trochę zagubiony, jeśli chodzi o grę na wahadle.

Górak: To nie są oczywiste pozycje dla niektórych zawodników i rzeczywiście, rola Bartka dzisiaj na pozycji wahadłowego, a jednocześnie waga meczu i ciężar gatunkowy meczu, ja absolutnie nie powiem. Być może to są trudne momenty, wiadomo, że jesteśmy przyzwyczajeni do gry Marcina Wasielewskiego, czy Grześka Rogali, którzy są klasycznymi wahadłowymi. Liczyłem na doświadczenie Bartka, na jego ogromny charakter i na jego podejście do takich momentów. Zawsze można na niego liczyć, dzisiaj mnie absolutnie nie zawiódł w grze. Być może będą momenty, gdzie zwrócimy uwagę co poprawić, ale jestem zadowolony. Wasielewski nie grał z powodu czterech żółtych kartek, też zszedł ostatnio z drobnym urazem, Grzesiek Rogala również, no i walczymy z czasem. Wiem, że każdy dzień i praca naszych fizjoterapeutów na najwyższym poziomie będzie doprowadzała do tego, że w następnym meczu będę mógł na nich liczyć. Dzisiaj już też Komor w zasadzie wrócił do drużyny, a Oskar Repka skończył karę za czerwoną kartkę, Christian Aleman również, mam nadzieję, z każdym treningiem będzie bliższy i w każdym meczu będzie do naszej dyspozycji. 

Pytanie o postawę Jakuba Araka, który wszedł i zdobył decydującego gola. Czy da mu ta bramka szansę na regularną grę?

Górak: Na pewno i Kuba i my, jako sztab, odczuwamy ogromną satysfakcję ze strzelonej bramki. Jestem bardzo zadowolony i zbudowany jego postawą. Jeśli napastnik nie dostaje minut, nie strzela bramek, to zawsze wokół niego robi się taka atmosfera ciężka, trudna. Trzeba się wykazywać ogromnym charakterem, gramy dla kibiców, oni nas po prostu oceniają. Taki jest nasz zawód, niekiedy ktoś jest za bardzo ktoś dotknięty, ale właśnie w takich momentach trzeba pokazywać swoją pasję do piłki. Moim zdaniem w niedalekiej przyszłości będzie świetnym trenerem, kapitalnie się z nim rozmawia o piłce, o tej sytuacji. On ją rozumie, wiem, że dzisiaj go to kosztowało dużo emocji, bo przecież  to jest Warszawiak, tym bardziej bramka tutaj smakuje niesamowicie. Ja jestem ogromnie szczęśliwy, że zdobył tę bramkę.

***

Rafał Smalec: Myślę, że sporo czasu upłynie, zanim nie tylko ja, ale wszyscy zrozumiemy to, co się wydarzyło w końcówce spotkanie. Śmiało można powiedzieć, że graliśmy najlepszy mecz w ostatnim czasie, a zostajemy z niczym. Popełniliśmy katastrofalne błędy i straciliśmy wszystko, na co pracowaliśmy przez tak naprawdę 89 minut. Teraz jedyne, nad czym będziemy musieli się skupić, to żeby to zrozumieć i wyrzucić z głów, spokojnie przepracować następny mikrocykl. Co bym nie powiedział to i tak nie będzie miało znaczenia, bo zostajemy z niczym. 

Pytanie: Kibice skandowali „Smalec do dymisji”. Czy taki scenariusz jest możliwy?

Smalec: Ja jestem trenerem Polonii i, z tego co wiem, nadal będę tę funkcję pełnił. Ja do dymisji się nie podam, władze nade mną ma prezes i jemu podlegam.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga