Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Waleczna GieKSa dwa razy odrabiała straty i przywiezie znad morza cenny remis – mass media o meczu Arka-GKS

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania Arka Gdynia – GKS Katowice 2:2 (2:1).

 

1liga.org – Sobota w F1L: Siódme zwycięstwo Wisły z rzędu

[…] Ostatni sobotni mecz bardzo dobrze rozpoczęli napastnicy obu drużyn. Najpierw do siatki trafił Karol Czubak, zapewniając Arce Gdynia prowadzenie, z którego cieszyła się… zaledwie cztery minuty. Jakub Arak wyprowadził drugi mocny cios w pierwszych minutach meczu i na tablicy wyników pojawiło się 1:1. Tuż przed przerwą piłka ponownie poszukała Karola Czubaka i po asyście Huberta Adamczyka trafił on do bramki. Do szatni gospodarze schodzili zatem z jednobramkowym prowadzeniem.  Początek drugiej odsłony stworzył kolejne szanse dla obu zespołów, a dekoncentrację po zmianie jednego z zawodników wykorzystali przyjezdni. Arkadiusz Jędrych skierował piłkę do siatki, zdobywając swojego piątego gola w sezonie. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i oba zespoły dzielą się punktami.

 

dziennikzachodni.pl – Waleczna GieKSa dwa razy odrabiała straty i przywiezie znad morza cenny remis

[…] Katowiczanie dwa razy odrabiali straty. Ona gole dla gospodarzy zdobył Karol Czubak. GieKSa pozostaje bez wiosennej wygranej, ale zdobyła cenny punkt nad morzem.

GieKSa pojechała nad morze jako jedyna drużyna w I lidze, która wiosną nie wygrała meczu (miała 3 punkty za trzy remisy, oprócz tego trzy porażki). Przed przerwą na reprezentację katowiczanie przegrali u siebie z Resovią Rzeszów i zaczęli się oglądać w dół w tabeli z obawy o zbliżanie się strefy spadkowej. Arka jest w strefie barażowej o awans do PKO Ekstraklasy, a ostatnio zremisowała w Opolu z broniącą się przed spadkiem Odrą 1:1.

Sobotni mecz zaczął się od dwóch skutecznych ciosów z obu stron. Gospodarze objęli prowadzenie w 12. minucie, gdy Karol Czubak wykorzystał podanie Matusza Stępnia i z bliska pokonał Patryka Szczukę (Dawid Kudła był awizowany w wyjściowym składzie, ale nabawił się urazu). GieKSa odpowiedziała po czterech minutach – podawał Grzegorz Rogala, a wyrównał Jakub Arak. Katowiczanie dostali jednak gola do szatni. Dośrodkował Hubert Adamczyk, a Czubak wyskoczył do piłki i tym razem głową zaskoczył bramkarza GKS-u.

Drużyna Rafała Góraka nie poddawała się. Goście mieli rzuty rożne, groźnie strzelał Adrian Błąd, uderzał też Mateusz Marzec. W 78. minucie Arkadiusz Jędrych głową na gola zamienił podanie z rzutu wolnego!

W końcówce posypały się żółte kartki, a sędzia doliczył 5 minut do podstawowego czasu. Wynik już nie uległ zmianie i GKS zdobył punkt.

 

sportdziennik.com – GieKSa remisuje w Gdyni. Zadowolonych brak

To był dobry, żywy mecz, w którym oba zespoły interesowała tylko pełna pula. Podopieczni Rafała Góraka na pierwsze zwycięstwo w 2023 roku muszą jednak jeszcze poczekać.

Kibice GieKSy w ostatnich kilkudziesięciu godzinach świętowali hokejowe mistrzostwo Polski, a kilkuset z nich w sobotni ranek ruszyło do Gdyni, by zobaczyć w akcji sekcję dającą ostatnimi czasy znacznie mniej radości. Choć przełamania się nie doczekali, bo drużyna z Bukowej nie doczekała się pierwszego w 2023 roku zwycięstwa i licznik występów bez pełnej puli wskazuje już cyfrę „8”, to po końcowym gwizdku musieli docenić wysiłki swoich zawodników. Dwukrotnie odrobili straty, do samego końca mierzyli w 3 punkty, prezentowali ładny dla oka, ofensywny futbol, częściej byli przy piłce i egzekwowali większą liczbę stałych fragmentów. Patrząc na dyspozycję podopiecznych trenera Rafała Góraka, aż dziw, że tak długo nie potrafią wygrać meczu.

W sobotę GKS, wracający do ustawienia z dwiema „dziesiątkami” (a nie dwiema „dziewiątkami”, jak ostatnio z Sandecją i Resovią) miał swoje problemy. Na ostatnim treningu urazu doznał lider środka pola Rafał Figiel, a na przedmeczowej rozgrzewce źle na bark upadł bramkarz Dawid Kudła i między słupkami musiał zastąpić go Patryk Szczuka. Gdy młody golkiper debiutował w pierwszej lidze w jesiennych derbach z GKS-em Tychy, rywale oddali tylko 1 celny strzał – przy którym nie miał nic do powiedzenia i skończyło się 1:1. W Gdyni też musiał wyciągać piłkę z siatki po pierwszej sensownej akcji Arki, gdy Karol Czubak z bliska wykończył dogranie Mateusza Stępnia. Katowiczanie odpowiedzieli natychmiast i w podobnych okolicznościach. Bardzo aktywny na lewym wahadle Grzegorz Rogala, często dogrywający tego wieczoru piłki w pole karne, odnalazł Jakuba Araka, a ten z kilku metrów nie pomylił się. Kilka minut później wreszcie mógł wykazać się Szczuka, odbijając do boku mocny strzał Stępnia z niewielkiej odległości.

Pierwsza połowa zakończyła się dla katowiczan najgorzej, jak mogła. W drugiej minucie doliczonego czasu znów poszło dośrodkowanie z prawej strony – tym razem Huberta Adamczyka – i znów do siatki, choć tym razem głową, trafił Czubak, zdobywając swoją 17. bramkę w sezonie. Biernie zachowali się w tej sytuacji obrońcy. Trzeba przyznać, że obrona GKS-u nie była tego dnia w kluczowych momentach skonsolidowana na tyle, by zatrzymać rywala mającego taką siłę uderzeniową jak Arka.

Gdynianie, krytykowani przez kibiców za postawę w domowych meczach, w drugiej połowie klarownej okazji jednak już nie wypracowali. GieKSa mogła wyrównać, gdy po centrze – a jakże – Rogali spudłował z kilku metrów Adrian Błąd; albo gdy Mateusz Marzec uderzył po rzucie rożnym, a piłka zaliczyła rykoszet od Przemysława Stolca i przeszła tuż obok słupka. W 77. minucie trener Górak zrobił trzy zmiany i od razu po nich padł gol na 2:2. Błąd dośrodkował z wolnego, a sprytnym i dość szczęśliwym strzałem głową Daniela Kajzera przelobował Arkadiusz Jędrych.

Jedni i drudzy nie byli zadowoleni z remisu, jedni i drudzy grali o pełną pulę, dlatego w końcówce trwała wymiana ciosów, szkoleniowiec miejscowych Hermes wprowadził nawet napastnika Luana Capanniego za defensywnego pomocnika Sebastiana Milewskiego (GKS musiał wymienić kontuzjowanego Michała Kołodziejskiego). Więcej bramek już jednak nie padło i skończyło się dokładnie tak, jak ubiegłoroczna wizyta GieKSy nad Bałtykiem, czyli remisem 2:2, po którym zadowolonych. W następnej kolejce, już po świętach, katowiczanie przy Bukowej podejmą Odrę Opole.

 

dziennikbaltycki.pl – Arka Gdynia zremisowała z GKS-em Katowice i straciła kolejne, cenne punkty

Arka Gdynia, choć dwukrotnie wychodziła dzisiejszego wieczoru na prowadzenie po golach Karola Czubaka, ostatecznie zaledwie zremisowała 2:2 u siebie z niżej notowanym GKS-em Katowice. Ten wynik to kolejne rozczarowanie w tym sezonie, jakie żółto-niebiescy zafundowali kibicom na własnym stadionie.

[…] Gdynianie dobrze rozpoczęli mecz i szybko udało im się objąć prowadzenie. Po dwunastu minutach Karol Czubak wykorzystał precyzyjne podanie Mateusza Stępnia i pierwszy raz tego wieczoru uradował żółto-niebieskie trybuny.

GKS Katowice mimo straconej bramki nie przestraszył się jednak wyżej notowanego rywala. Podopieczni trenera Rafała Góraka przejęli inicjatywę na boisku. Już w 16 minucie gry uzyskali też z tego faktu profity. Wyrównał wówczas Jakub Arak, były napastnik m.in. Lechii Gdańsk.

Żółto-niebiescy mogli zaledwie trzy minuty później odzyskać prowadzenie. Niestety w dobrej sytuacji Mateusz Stępień przegrał pojedynek z Patrykiem Szczuką.

Gospodarze drugi cios zadali natomiast już w doliczonym czasie gry do pierwszej połowy, a w roli głównej ponownie wystąpił Karol Czubak. Najskuteczniejszy w tym sezonie zawodnik drużyny prowadzonej przez Hermesa pokonał bramkarza GKS-u Katowice głową po dośrodkowaniu Huberta Adamczyka.

Po zmianie stron obraz gry znacząco się nie zmienił. GKS-Katowice starał się konstruować ataki pozycyjne i wyrównać, ale z prób podopiecznych Rafała Góraka niewiele konkretnego wynikało.

Po godzinie gry strzałem z dystansu zatrudnił Daniela Kajzera były arkowiec Adrian Błąd, autor pamiętnego gola dla żółto-niebieskich w derbach z Lechią Gdańsk w 2016 roku, jeszcze w ekstraklasie, kiedy to soczystym uderzeniem zaskoczył Vanję Milinkovica – Savica, obecnego golkipera Torino.

Kiedy z przebiegu wydarzeń na boisku wydawało się, że żółto-niebieskim tym razem uda się dowieźć korzystny wynik do końcowego gwizdka sędziego, po raz kolejny niestety w tym sezonie podopieczni Hermesa pogubili się po stałym fragmencie gry. Dośrodkowanie z rzutu wolnego strzałem głową na bramkę zamienił w 78 minucie spotkania Arkadiusz Jędrych.

 

arka.gdynia.pl – Centrum pomeczowe: Arka Gdynia – GKS Katowice

[…] W pierwszych minutach spotkania groźniejszą drużyną był GKS. Bez żadnego respektu katowiczanie ruszyli do ataków, licząc na błędy Arkowców z poprzednich meczów ligowych. W czwartej minucie Dudziński centrował z rzutu rożnego, a niezbyt daleko wypiąstkował piłkę Kajzer. Ta spadła na głowę Jędrzycha, ale na szczęście obrońca przyjezdnych nie miał szans na dokładny strzał z 15 metrów. Równie nieudany strzał głową oddawał w 8 minucie Jakub Arak, choć pozycję miał dogodniejszą, bo w okolicach punktu wyznaczającego rzut karny.

Arkowcy odpowiedzieli w najlepszy z możliwych sposobów. W dwunastej minucie wypuszczony prawym skrzydłem Mateusz Stępień zagrał po ziemi na szósty metr, a wbiegający tam Karol Czubak tylko dostawił nogę! Niestety radość w Gdyni nie trwała długo, bo ledwie cztery minuty. Szybka akcja gości przeprowadzona lewą stroną boiska sfinalizowana została dokładnym zagraniem Rogali na piąty metr przed naszą bramkę, a tam naszych zawodników ubiegł Jakub Arak.

Ta wymiana ciosów mogła mieć swój ciąg dalszy już po kolejnych 120 sekundach za sprawa gospodarzy. Stępień, po zejściu do środka boiska, oddał strzał z 16 metrów, który z problemami odbił Kudła i trzeba przyznać, że dopisało mu szczęście, bo futbolówka szczęśliwie nie trafiła pod nogi nadbiegającego Czubaka. W 29 minucie powodzenie gdynianom mógł przynieść daleki wyrzut z autu Żebrowskiego. Po takim zagraniu głową uderzył Dobrotka, lot piłki zmienił jeszcze Azacki, ale ta wylądowała wprost w rękach Szczuki.

W 32 minucie przypomnieli o sobie zawodnicy ze Śląska. Znów zaimponował bardzo aktywny od początku spotkania Rogala, który tym razem przebił się w pole karne i zagrał wzdłuż trzeciego metra, ale na nasze szczęście nie znalazł się tam nikt z zawodników GKS-u, żeby wbić piłkę do siatki. Po chwili z akcją ruszyli gdynianie, a konkretnie Adamczyk, który po wejściu z piłką w pole karne wyłożył ją na strzał Golowi. Uderzenie Janusza było nieudane, ale trafiło pod nogi Czubaka, a po chwili okazję na strzał miał Adamczyk. Jego próba została jednak zablokowana.

W 40 minucie z groźnej strony pokazał się były piłkarz Arki Oskar Repka. Jego atomowy strzał z 20 metrów tego obrońcy bardzo nieznacznie minął poprzeczkę naszej bramki. Dwie minuty później zakotłowało się w polu karnym katowiczan, a miało to miejsce po pierwszym rzucie rożnym dla Arki w tym spotkaniu. Sprytne rozegranie piłki przez Adamczyka dało szansę Golowi w polu karnym na dogranie przed bramkę, z czego szczęśliwie wybronili się podopieczni trenera Góraka.

W doliczonym czasie sprawy we własne ręce wzięli Adamczyk z Czubakiem. Pierwsze podanie Huberta na głowę naszego snajpera zaowocowało strzałem ponad poprzeczką, ale przy drugim „ciasteczku” Adamczyka Czubak już okazji nie zaprzepaścił – wyprzedził obrońcę i głową skierował piłkę tuż przy słupku do bramki gości!

Po zmianie stron większym animuszem wykazywali się Arkowcy. Dwie minuty po wznowieniu gry Milewski uderzał z 18 metrów, ale nie była to udana próba. Kilka chwil później z tego samego miejsca swoich sił spróbował Adamczyk, ale z podobnym skutkiem. To, co nie udało się gdynianom, mogło się udać rywalom, bo znów pokazał się Rogala, zagrywając w poprzek naszego pola bramkowego. Z prawej strony zamykał akcję Adrian Błąd i na nasze szczęście nie trafił z ostrego kąta.

Dążący do wyrównania goście próbowali wysoko atakować naszych zawodników i w 56 minucie pozwoliło im to wywalczyć rzut rożny. Po dośrodkowaniu Błąda i wybiciu piłki przez Azackiego, strzału z dystansu spróbował Marzec, lecz dość wyraźnie się pomylił. W 60 minucie z okazji do strzału z zza pola karnego skorzystał Błąd i zmusił do wysiłku Kajzera.

Napór gości nie malał. Po kolejnym kornerze i wstrzeleniu piłki w pole bramkowe nieco na aferę przez Marca, futbolówka odbiła się od nóg Stolca i szczęśliwie minęła światło naszej bramki. Kilka sekund później, znów po rzucie rożnym strzał oddali rywale, a konkretnie Jędrych, ale i tym razem piłka nie znalazła drogi do naszej bramki.

Niestety znalazła ją w 78 minucie spotkania. Po faulu Stępnia w bocznej strefie boiska, okazję do dośrodkowania z rzutu wolnego otrzymał Błąd. Jędrych uderzył piłkę głową z 14 metrów, ale ponieważ posłał ją pod samą poprzeczkę, nieco wysunięty z bramki Kajzer nie zdołał jej sięgnąć i uchronić Arkę przed stratą bramki.

W ostatnich fragmentach obie drużyny szukały swoich szans na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. W doliczonym czasie niezłą akcję Gojnego przerwał w polu karnym dopiero jeden z obrońców GKS-u, przecinając próbę dogrania do Adamczyka. Kilka chwil później goście mieli stały fragment, ale skończyło się na strachu. W ostatniej akcji meczu okazji do strzału głową nie wykorzystał Azacki.

Ostatecznie oba zespoły powtórzyły wynik sprzed roku i po zdobyciu dwóch bramek podzieliły się punktami. W Gdyni każdy wynik inny niż zwycięstwo jest rozczarowaniem i tak trzeba ocenić to rozstrzygnięcie. Cieszą z pewnością kolejne dwa trafienia Czubaka i wyraźna zwyżka formy Adamczyka, ale tego dnia nie wystarczyło to do odniesienia jakże potrzebnego zwycięstwa. Na domiar złego Hubert otrzymał w tym meczu czwartą żółtą kartkę w sezonie i w następnym spotkaniu nie wystąpi.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Kwasny_jaro

    2 kwietnia 2023 at 15:56

    No o jak tam hejterzy?
    Całkiem przyzwoicie zagrali nasi kopacze to nikt nie chce nic pisać……..

    • Avatar photo

      Eduardo

      3 kwietnia 2023 at 17:45

      8 pkt do 6 miejsca … 8 pkt nad miejscem spadkowym . Jest zajebiscie . Jestem przeszczęsliwy ????????

    • Avatar photo

      Janik

      4 kwietnia 2023 at 14:27

      I co to wnosi , kolejny stracony sezon, dol tabeli ,pośród totalnych miernot, co to wnosi, jedna jaskółka…. trzeba być mieć niskie wymagania żeby podnieca się tym meczem , meczem gdzie spotkały się dwie mierne drużyny które wciąż uczą się tej ligi

  2. Avatar photo

    Kato

    2 kwietnia 2023 at 16:50

    Fajny mecz, można być zadowolonym. Lecz w sytuacji tabeli nic nie zmienia. Mógł być nawet wygrany, niestety dalej środek tabeli. Cele postawione są mierne a tych ważnych męczy wygranych jest niewiele. Mam nadzieję że wygrają ten najważniejszy i to mnie wtedy uszczęśliwi. Na to zwycięstwo czekam.

  3. Avatar photo

    Solski

    3 kwietnia 2023 at 13:25

    Jeden mecz Cię przekonał? Bo mnie jakoś nie.

  4. Avatar photo

    Kato

    3 kwietnia 2023 at 15:05

    Dopiero poprawa w tabeli i wygrana w ważnych meczach mnie przekona.

  5. Avatar photo

    Luki

    3 kwietnia 2023 at 17:58

    Najważniejsze będzie zwycięstwo w derbach że smierdzielami tylko to może uratować kolejny zjebany sezon

  6. Avatar photo

    3kolory

    4 kwietnia 2023 at 17:55

    Nie pompujmy tego balona na mecz z tymi pachnącymi inaczej…ja wiem i wszystko kumam …ja też ich mocno nie lubię
    Ale może w końcu nasi zatrybią i pociągną to wszystko lepiej do końca sezonu…oby ????????

  7. Avatar photo

    farstloto

    19 kwietnia 2023 at 23:14

    Thank you for the information provided

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga