Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Waleczna GieKSa dwa razy odrabiała straty i przywiezie znad morza cenny remis – mass media o meczu Arka-GKS

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania Arka Gdynia – GKS Katowice 2:2 (2:1).

 

1liga.org – Sobota w F1L: Siódme zwycięstwo Wisły z rzędu

[…] Ostatni sobotni mecz bardzo dobrze rozpoczęli napastnicy obu drużyn. Najpierw do siatki trafił Karol Czubak, zapewniając Arce Gdynia prowadzenie, z którego cieszyła się… zaledwie cztery minuty. Jakub Arak wyprowadził drugi mocny cios w pierwszych minutach meczu i na tablicy wyników pojawiło się 1:1. Tuż przed przerwą piłka ponownie poszukała Karola Czubaka i po asyście Huberta Adamczyka trafił on do bramki. Do szatni gospodarze schodzili zatem z jednobramkowym prowadzeniem.  Początek drugiej odsłony stworzył kolejne szanse dla obu zespołów, a dekoncentrację po zmianie jednego z zawodników wykorzystali przyjezdni. Arkadiusz Jędrych skierował piłkę do siatki, zdobywając swojego piątego gola w sezonie. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i oba zespoły dzielą się punktami.

 

dziennikzachodni.pl – Waleczna GieKSa dwa razy odrabiała straty i przywiezie znad morza cenny remis

[…] Katowiczanie dwa razy odrabiali straty. Ona gole dla gospodarzy zdobył Karol Czubak. GieKSa pozostaje bez wiosennej wygranej, ale zdobyła cenny punkt nad morzem.

GieKSa pojechała nad morze jako jedyna drużyna w I lidze, która wiosną nie wygrała meczu (miała 3 punkty za trzy remisy, oprócz tego trzy porażki). Przed przerwą na reprezentację katowiczanie przegrali u siebie z Resovią Rzeszów i zaczęli się oglądać w dół w tabeli z obawy o zbliżanie się strefy spadkowej. Arka jest w strefie barażowej o awans do PKO Ekstraklasy, a ostatnio zremisowała w Opolu z broniącą się przed spadkiem Odrą 1:1.

Sobotni mecz zaczął się od dwóch skutecznych ciosów z obu stron. Gospodarze objęli prowadzenie w 12. minucie, gdy Karol Czubak wykorzystał podanie Matusza Stępnia i z bliska pokonał Patryka Szczukę (Dawid Kudła był awizowany w wyjściowym składzie, ale nabawił się urazu). GieKSa odpowiedziała po czterech minutach – podawał Grzegorz Rogala, a wyrównał Jakub Arak. Katowiczanie dostali jednak gola do szatni. Dośrodkował Hubert Adamczyk, a Czubak wyskoczył do piłki i tym razem głową zaskoczył bramkarza GKS-u.

Drużyna Rafała Góraka nie poddawała się. Goście mieli rzuty rożne, groźnie strzelał Adrian Błąd, uderzał też Mateusz Marzec. W 78. minucie Arkadiusz Jędrych głową na gola zamienił podanie z rzutu wolnego!

W końcówce posypały się żółte kartki, a sędzia doliczył 5 minut do podstawowego czasu. Wynik już nie uległ zmianie i GKS zdobył punkt.

 

sportdziennik.com – GieKSa remisuje w Gdyni. Zadowolonych brak

To był dobry, żywy mecz, w którym oba zespoły interesowała tylko pełna pula. Podopieczni Rafała Góraka na pierwsze zwycięstwo w 2023 roku muszą jednak jeszcze poczekać.

Kibice GieKSy w ostatnich kilkudziesięciu godzinach świętowali hokejowe mistrzostwo Polski, a kilkuset z nich w sobotni ranek ruszyło do Gdyni, by zobaczyć w akcji sekcję dającą ostatnimi czasy znacznie mniej radości. Choć przełamania się nie doczekali, bo drużyna z Bukowej nie doczekała się pierwszego w 2023 roku zwycięstwa i licznik występów bez pełnej puli wskazuje już cyfrę „8”, to po końcowym gwizdku musieli docenić wysiłki swoich zawodników. Dwukrotnie odrobili straty, do samego końca mierzyli w 3 punkty, prezentowali ładny dla oka, ofensywny futbol, częściej byli przy piłce i egzekwowali większą liczbę stałych fragmentów. Patrząc na dyspozycję podopiecznych trenera Rafała Góraka, aż dziw, że tak długo nie potrafią wygrać meczu.

W sobotę GKS, wracający do ustawienia z dwiema „dziesiątkami” (a nie dwiema „dziewiątkami”, jak ostatnio z Sandecją i Resovią) miał swoje problemy. Na ostatnim treningu urazu doznał lider środka pola Rafał Figiel, a na przedmeczowej rozgrzewce źle na bark upadł bramkarz Dawid Kudła i między słupkami musiał zastąpić go Patryk Szczuka. Gdy młody golkiper debiutował w pierwszej lidze w jesiennych derbach z GKS-em Tychy, rywale oddali tylko 1 celny strzał – przy którym nie miał nic do powiedzenia i skończyło się 1:1. W Gdyni też musiał wyciągać piłkę z siatki po pierwszej sensownej akcji Arki, gdy Karol Czubak z bliska wykończył dogranie Mateusza Stępnia. Katowiczanie odpowiedzieli natychmiast i w podobnych okolicznościach. Bardzo aktywny na lewym wahadle Grzegorz Rogala, często dogrywający tego wieczoru piłki w pole karne, odnalazł Jakuba Araka, a ten z kilku metrów nie pomylił się. Kilka minut później wreszcie mógł wykazać się Szczuka, odbijając do boku mocny strzał Stępnia z niewielkiej odległości.

Pierwsza połowa zakończyła się dla katowiczan najgorzej, jak mogła. W drugiej minucie doliczonego czasu znów poszło dośrodkowanie z prawej strony – tym razem Huberta Adamczyka – i znów do siatki, choć tym razem głową, trafił Czubak, zdobywając swoją 17. bramkę w sezonie. Biernie zachowali się w tej sytuacji obrońcy. Trzeba przyznać, że obrona GKS-u nie była tego dnia w kluczowych momentach skonsolidowana na tyle, by zatrzymać rywala mającego taką siłę uderzeniową jak Arka.

Gdynianie, krytykowani przez kibiców za postawę w domowych meczach, w drugiej połowie klarownej okazji jednak już nie wypracowali. GieKSa mogła wyrównać, gdy po centrze – a jakże – Rogali spudłował z kilku metrów Adrian Błąd; albo gdy Mateusz Marzec uderzył po rzucie rożnym, a piłka zaliczyła rykoszet od Przemysława Stolca i przeszła tuż obok słupka. W 77. minucie trener Górak zrobił trzy zmiany i od razu po nich padł gol na 2:2. Błąd dośrodkował z wolnego, a sprytnym i dość szczęśliwym strzałem głową Daniela Kajzera przelobował Arkadiusz Jędrych.

Jedni i drudzy nie byli zadowoleni z remisu, jedni i drudzy grali o pełną pulę, dlatego w końcówce trwała wymiana ciosów, szkoleniowiec miejscowych Hermes wprowadził nawet napastnika Luana Capanniego za defensywnego pomocnika Sebastiana Milewskiego (GKS musiał wymienić kontuzjowanego Michała Kołodziejskiego). Więcej bramek już jednak nie padło i skończyło się dokładnie tak, jak ubiegłoroczna wizyta GieKSy nad Bałtykiem, czyli remisem 2:2, po którym zadowolonych. W następnej kolejce, już po świętach, katowiczanie przy Bukowej podejmą Odrę Opole.

 

dziennikbaltycki.pl – Arka Gdynia zremisowała z GKS-em Katowice i straciła kolejne, cenne punkty

Arka Gdynia, choć dwukrotnie wychodziła dzisiejszego wieczoru na prowadzenie po golach Karola Czubaka, ostatecznie zaledwie zremisowała 2:2 u siebie z niżej notowanym GKS-em Katowice. Ten wynik to kolejne rozczarowanie w tym sezonie, jakie żółto-niebiescy zafundowali kibicom na własnym stadionie.

[…] Gdynianie dobrze rozpoczęli mecz i szybko udało im się objąć prowadzenie. Po dwunastu minutach Karol Czubak wykorzystał precyzyjne podanie Mateusza Stępnia i pierwszy raz tego wieczoru uradował żółto-niebieskie trybuny.

GKS Katowice mimo straconej bramki nie przestraszył się jednak wyżej notowanego rywala. Podopieczni trenera Rafała Góraka przejęli inicjatywę na boisku. Już w 16 minucie gry uzyskali też z tego faktu profity. Wyrównał wówczas Jakub Arak, były napastnik m.in. Lechii Gdańsk.

Żółto-niebiescy mogli zaledwie trzy minuty później odzyskać prowadzenie. Niestety w dobrej sytuacji Mateusz Stępień przegrał pojedynek z Patrykiem Szczuką.

Gospodarze drugi cios zadali natomiast już w doliczonym czasie gry do pierwszej połowy, a w roli głównej ponownie wystąpił Karol Czubak. Najskuteczniejszy w tym sezonie zawodnik drużyny prowadzonej przez Hermesa pokonał bramkarza GKS-u Katowice głową po dośrodkowaniu Huberta Adamczyka.

Po zmianie stron obraz gry znacząco się nie zmienił. GKS-Katowice starał się konstruować ataki pozycyjne i wyrównać, ale z prób podopiecznych Rafała Góraka niewiele konkretnego wynikało.

Po godzinie gry strzałem z dystansu zatrudnił Daniela Kajzera były arkowiec Adrian Błąd, autor pamiętnego gola dla żółto-niebieskich w derbach z Lechią Gdańsk w 2016 roku, jeszcze w ekstraklasie, kiedy to soczystym uderzeniem zaskoczył Vanję Milinkovica – Savica, obecnego golkipera Torino.

Kiedy z przebiegu wydarzeń na boisku wydawało się, że żółto-niebieskim tym razem uda się dowieźć korzystny wynik do końcowego gwizdka sędziego, po raz kolejny niestety w tym sezonie podopieczni Hermesa pogubili się po stałym fragmencie gry. Dośrodkowanie z rzutu wolnego strzałem głową na bramkę zamienił w 78 minucie spotkania Arkadiusz Jędrych.

 

arka.gdynia.pl – Centrum pomeczowe: Arka Gdynia – GKS Katowice

[…] W pierwszych minutach spotkania groźniejszą drużyną był GKS. Bez żadnego respektu katowiczanie ruszyli do ataków, licząc na błędy Arkowców z poprzednich meczów ligowych. W czwartej minucie Dudziński centrował z rzutu rożnego, a niezbyt daleko wypiąstkował piłkę Kajzer. Ta spadła na głowę Jędrzycha, ale na szczęście obrońca przyjezdnych nie miał szans na dokładny strzał z 15 metrów. Równie nieudany strzał głową oddawał w 8 minucie Jakub Arak, choć pozycję miał dogodniejszą, bo w okolicach punktu wyznaczającego rzut karny.

Arkowcy odpowiedzieli w najlepszy z możliwych sposobów. W dwunastej minucie wypuszczony prawym skrzydłem Mateusz Stępień zagrał po ziemi na szósty metr, a wbiegający tam Karol Czubak tylko dostawił nogę! Niestety radość w Gdyni nie trwała długo, bo ledwie cztery minuty. Szybka akcja gości przeprowadzona lewą stroną boiska sfinalizowana została dokładnym zagraniem Rogali na piąty metr przed naszą bramkę, a tam naszych zawodników ubiegł Jakub Arak.

Ta wymiana ciosów mogła mieć swój ciąg dalszy już po kolejnych 120 sekundach za sprawa gospodarzy. Stępień, po zejściu do środka boiska, oddał strzał z 16 metrów, który z problemami odbił Kudła i trzeba przyznać, że dopisało mu szczęście, bo futbolówka szczęśliwie nie trafiła pod nogi nadbiegającego Czubaka. W 29 minucie powodzenie gdynianom mógł przynieść daleki wyrzut z autu Żebrowskiego. Po takim zagraniu głową uderzył Dobrotka, lot piłki zmienił jeszcze Azacki, ale ta wylądowała wprost w rękach Szczuki.

W 32 minucie przypomnieli o sobie zawodnicy ze Śląska. Znów zaimponował bardzo aktywny od początku spotkania Rogala, który tym razem przebił się w pole karne i zagrał wzdłuż trzeciego metra, ale na nasze szczęście nie znalazł się tam nikt z zawodników GKS-u, żeby wbić piłkę do siatki. Po chwili z akcją ruszyli gdynianie, a konkretnie Adamczyk, który po wejściu z piłką w pole karne wyłożył ją na strzał Golowi. Uderzenie Janusza było nieudane, ale trafiło pod nogi Czubaka, a po chwili okazję na strzał miał Adamczyk. Jego próba została jednak zablokowana.

W 40 minucie z groźnej strony pokazał się były piłkarz Arki Oskar Repka. Jego atomowy strzał z 20 metrów tego obrońcy bardzo nieznacznie minął poprzeczkę naszej bramki. Dwie minuty później zakotłowało się w polu karnym katowiczan, a miało to miejsce po pierwszym rzucie rożnym dla Arki w tym spotkaniu. Sprytne rozegranie piłki przez Adamczyka dało szansę Golowi w polu karnym na dogranie przed bramkę, z czego szczęśliwie wybronili się podopieczni trenera Góraka.

W doliczonym czasie sprawy we własne ręce wzięli Adamczyk z Czubakiem. Pierwsze podanie Huberta na głowę naszego snajpera zaowocowało strzałem ponad poprzeczką, ale przy drugim „ciasteczku” Adamczyka Czubak już okazji nie zaprzepaścił – wyprzedził obrońcę i głową skierował piłkę tuż przy słupku do bramki gości!

Po zmianie stron większym animuszem wykazywali się Arkowcy. Dwie minuty po wznowieniu gry Milewski uderzał z 18 metrów, ale nie była to udana próba. Kilka chwil później z tego samego miejsca swoich sił spróbował Adamczyk, ale z podobnym skutkiem. To, co nie udało się gdynianom, mogło się udać rywalom, bo znów pokazał się Rogala, zagrywając w poprzek naszego pola bramkowego. Z prawej strony zamykał akcję Adrian Błąd i na nasze szczęście nie trafił z ostrego kąta.

Dążący do wyrównania goście próbowali wysoko atakować naszych zawodników i w 56 minucie pozwoliło im to wywalczyć rzut rożny. Po dośrodkowaniu Błąda i wybiciu piłki przez Azackiego, strzału z dystansu spróbował Marzec, lecz dość wyraźnie się pomylił. W 60 minucie z okazji do strzału z zza pola karnego skorzystał Błąd i zmusił do wysiłku Kajzera.

Napór gości nie malał. Po kolejnym kornerze i wstrzeleniu piłki w pole bramkowe nieco na aferę przez Marca, futbolówka odbiła się od nóg Stolca i szczęśliwie minęła światło naszej bramki. Kilka sekund później, znów po rzucie rożnym strzał oddali rywale, a konkretnie Jędrych, ale i tym razem piłka nie znalazła drogi do naszej bramki.

Niestety znalazła ją w 78 minucie spotkania. Po faulu Stępnia w bocznej strefie boiska, okazję do dośrodkowania z rzutu wolnego otrzymał Błąd. Jędrych uderzył piłkę głową z 14 metrów, ale ponieważ posłał ją pod samą poprzeczkę, nieco wysunięty z bramki Kajzer nie zdołał jej sięgnąć i uchronić Arkę przed stratą bramki.

W ostatnich fragmentach obie drużyny szukały swoich szans na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. W doliczonym czasie niezłą akcję Gojnego przerwał w polu karnym dopiero jeden z obrońców GKS-u, przecinając próbę dogrania do Adamczyka. Kilka chwil później goście mieli stały fragment, ale skończyło się na strachu. W ostatniej akcji meczu okazji do strzału głową nie wykorzystał Azacki.

Ostatecznie oba zespoły powtórzyły wynik sprzed roku i po zdobyciu dwóch bramek podzieliły się punktami. W Gdyni każdy wynik inny niż zwycięstwo jest rozczarowaniem i tak trzeba ocenić to rozstrzygnięcie. Cieszą z pewnością kolejne dwa trafienia Czubaka i wyraźna zwyżka formy Adamczyka, ale tego dnia nie wystarczyło to do odniesienia jakże potrzebnego zwycięstwa. Na domiar złego Hubert otrzymał w tym meczu czwartą żółtą kartkę w sezonie i w następnym spotkaniu nie wystąpi.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: stowarzyszenie@sk1964.pl

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

9 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

9 komentarzy

  1. Avatar photo

    Kwasny_jaro

    2 kwietnia 2023 at 15:56

    No o jak tam hejterzy?
    Całkiem przyzwoicie zagrali nasi kopacze to nikt nie chce nic pisać……..

    • Avatar photo

      Eduardo

      3 kwietnia 2023 at 17:45

      8 pkt do 6 miejsca … 8 pkt nad miejscem spadkowym . Jest zajebiscie . Jestem przeszczęsliwy ????????

    • Avatar photo

      Janik

      4 kwietnia 2023 at 14:27

      I co to wnosi , kolejny stracony sezon, dol tabeli ,pośród totalnych miernot, co to wnosi, jedna jaskółka…. trzeba być mieć niskie wymagania żeby podnieca się tym meczem , meczem gdzie spotkały się dwie mierne drużyny które wciąż uczą się tej ligi

  2. Avatar photo

    Kato

    2 kwietnia 2023 at 16:50

    Fajny mecz, można być zadowolonym. Lecz w sytuacji tabeli nic nie zmienia. Mógł być nawet wygrany, niestety dalej środek tabeli. Cele postawione są mierne a tych ważnych męczy wygranych jest niewiele. Mam nadzieję że wygrają ten najważniejszy i to mnie wtedy uszczęśliwi. Na to zwycięstwo czekam.

  3. Avatar photo

    Solski

    3 kwietnia 2023 at 13:25

    Jeden mecz Cię przekonał? Bo mnie jakoś nie.

  4. Avatar photo

    Kato

    3 kwietnia 2023 at 15:05

    Dopiero poprawa w tabeli i wygrana w ważnych meczach mnie przekona.

  5. Avatar photo

    Luki

    3 kwietnia 2023 at 17:58

    Najważniejsze będzie zwycięstwo w derbach że smierdzielami tylko to może uratować kolejny zjebany sezon

  6. Avatar photo

    3kolory

    4 kwietnia 2023 at 17:55

    Nie pompujmy tego balona na mecz z tymi pachnącymi inaczej…ja wiem i wszystko kumam …ja też ich mocno nie lubię
    Ale może w końcu nasi zatrybią i pociągną to wszystko lepiej do końca sezonu…oby ????????

  7. Avatar photo

    farstloto

    19 kwietnia 2023 at 23:14

    Thank you for the information provided

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga