GieKSa w tym nostalgicznym meczu nie zostawiła żadnych złudzeń co do tego, kto jest lepszym beniaminkiem. Lechia była zespołem bezradnym i zasłużenie przegrała 0:2.
Otoczka meczowa poświęcona była Legendzie GieKSy śp. Janowi Furtokowi. Zamiast „stadionowego disco-polo” wybrzmiewały nostalgiczne melodie, piłkarze wyszli na rozgrzewkę w czarnych strojach z numerem 9, a na stadionie rozstawiono księgi pamiątkowe. „Jan Furtok Nieśmiertelna Legenda”, taki napis przeczytać można było na płocie Blaszoka. Gwizdek oznaczający start meczu poprzedziła minuta ciszy i występ trębacza. Przez pierwsze 9 minut nie był prowadzony dopingu, do czego dostosowali się też fani Lechii. Na trybunach mieliśmy efektowną kartoniadę oraz racowisko upamiętniające wybitnego Człowieka.
Mecz rozpoczęli goście, odważnie wychodząc do przodu i zdobywając żółtą kartkę już w 40. sekundzie. W 4. minucie Mak pognał lewym skrzydłem i zacentrował do Bergiera, który nie zdołał zdobyć bramki. Wybitą futbolówkę zebrał po drugiej stronie Wasielewski, powtarzając podanie do napastnika, jednak tym razem nie doszło do skutku. Odpowiedział Holz groźną centrą na 4. metr, ale Kudła czujnie interweniował. Z kontrą po przechwycie pognał Milewski, Bergier niecelnie odegrał mu jednak z klepki i nic z tego nie wyszło. Równo z 9. minutą rozległo się „Jasiu Furtok GKS!” i znów ujrzeliśmy race na Blaszoku. Blisko uczczenia tego wydarzenia był Milewski – jego soczysty strzał został przyblokowany w połowie drogi do siatki. W 13. minucie groźna wrzutka Czerwińskiego między stoperów zwieńczona została nieudanymi nożycami Bergiera, jednak ciężko oczekiwać czegoś więcej w tak trudnej sytuacji. W 14. minucie centrę Wasielewskiego po klepce z autu na długi słupek przekierował Arkadiusz Jędrych, otwierając wynik spotkania! Celebracja nie mogła być inna – piłkarze wspólnie zaprezentowali koszulkę śp. Jana Furtoka. Za ciosem ruszył Adrian Błąd, przecinając wszerz boisko podaniem między obrońców, ale Bergier wyrzucił się niestety przyjęciem poza światło bramki. Lechia wyglądała w pierwszych minutach, jakby przyjechała po jak najmniejszą porażkę, ograniczając się do fauli i stroniąc od rozegrania piłki. W 28. minucie aktorstwem popisał się zawodnik Lechii, nie czekając na kontakt z naszym obrońcą, rzucając się z grymasem bólu na murawę. Sędzia tylko groźnie na niego spojrzał, trybuny skwitowały to zachowanie śmiechem. W 29. minucie Kudła z całej siły kopnął piłkę pod drugie pole karne, Sarnavskyi fatalnie interweniował przy próbie strzału Bergiera, wypluwając futbolówkę. Szybko się jednak zrehabilitował, rzucając się pod nogi Maka, który miałby przed sobą otwartą drogę do siatki. W 36. minucie Galan z Błądem zainicjowali kontrę, wypuszczając Wasielewskiego prawym skrzydłem. Podbite podanie trafiło do Milewskiego, który przewrotką starał się zaskoczyć rywali, ale nieskutecznie. Pierwszy celny strzał oddał wspaniały Khlan po błędzie Klemenza – Dawid Kudła nie miał większych problemów z paradą. W 43. minucie Klemenz efektowną kiwką wyprowadził na manowce wysoki pressing Lechii, Galan długim podaniem uruchomił Bergiera na dobieg. Napastnik przytomnie odegrał Błądowi, który w tempo oddał mu piłkę, a Bergier ze spokojem podwyższył na 2:0. Blisko było odpowiedzi rywali po przeładowaniu flanki, jednak strzał zatrzymał na wysokości słupka Dawid Kudła. W ostatnim czasie bramkarz GieKSy notuje bardzo dobre występy, tu również potwierdził swoją klasę.
W przerwie uaktywnili się kibice Lechii, dopingując rezerwowych na rozgrzewce. Głośno cieszyli się z każdej zdobytej bramki, żądając kolejnych!
Drugą połowę rozpoczęliśmy ekwilibrystycznym zagraniem Galana piętą, po którym faulowany, choć nie według arbitra, był Mateusz Mak. Niefortunny odbiór Wasielewskiego zmusił Kudłę do interwencji, bramkarz znów doskonale sobie poradził z takim zadaniem. W 53. minucie zupełnym przypadkiem Viunnyk został nastrzelony przez kolegę, nieświadomie oddając strzał na bramkę. Dawid Kudła był nieco zaskoczony takim obrotem spraw, ale zdołał wyłapać tę próbę. 56. minutę Repka naznaczył iście hiszpańskim wyprowadzeniem piłki górą do Czerwińskiego, który dał pokaz swojego dryblingu. Przedarł się aż pod szesnastkę i podał do Maka, jednak obrońca w ostatnim momencie wybił, choć wprost pod nogi Błąda. Mocne uderzenie z trudem sparował golkiper. 120 sekund później Galan przysporzył pracy defensywie ze skrzydła, dryblując i posyłając podania z bocznego sektora. Bardzo blisko kontaktowego trafienia był Viunnyk po błędzie w kryciu GieKSy, minimalnie chybił w doskonałej sytuacji, choć Kudła i tak zdawał się panować nad torem lotu piłki. W 63. minucie Khlan mocno odczuł strzał kolegi, który chyba starał się dośrodkować, a ustrzelił partnera z zespołu. 68. minutę Oskar Repka zwieńczył huknięciem z armaty obok słupka, a znów do takiej sytuacji doprowadził Borja Galan swoimi sztuczkami technicznymi na flance. Tuż po wejściu na murawę Mateusz Marzec został wypuszczony przez Błąda, zszedł do środka boiska i zagrał na wolne pole do Bergiera. Obrońca uprzedził naszego napastnika, szkoda tak dobrej okazji do zdobycia bramki z kontry. Zamieszanie w naszym polu karnym wyjaśnił Kudła do spółki z Kuuskiem, a fatalne wybicie w międzyczasie zanotował Milewski. W 78. minucie Bergier niczym Henrik Larsson złożył się do przewrotki. Ale mógł to być piękny gol, niestety trafił w bramkarza. Do końca spotkania GieKSa kontrolowała mecz i w pełni zasłużenie zgarnęła trzy punkty.
30.11.2024, Katowice
GKS Katowice – Lechia Gdańsk 2:0 (2:0)
Bramki: Jędrych (14), Bergier (43).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Czerwiński (72. Kuusk), Galan – Błąd (90. Antczak), Milewski, Repka, Mak (72. Marzec) – Bergier (89. Arak).
Lechia: Sarnavskyi – Olsson, Zhelizko, Kapić, Viunnyk (80. Buletsa), Piła, Tsarenko (54. Sezonienko), Holz (90. Wendt), Khlan (79. Kałahur), Pllana, Gueho (80. Wójtowicz).
Żółte kartki: Błąd – Khlan.
Sędzia: Marcin Kochanek (Opole).
Widzów: 6699.
Najnowsze komentarze