Dołącz do nas

Felietony

Najgorszy dzień Hajty w piłce? Chyba nie…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W Jaworznie gościliśmy po raz trzeci. Tym razem w końcu udało się wygrać, po wcześniejszych remisie i porażce. Katowiczanie sprawili tym samym miły prezent na… Dzień Dziecka wszystkim kibicom 😀 Zapraszamy do kilku słów podsumowujących ten mecz w tradycyjnym post scriptum. Już w sobotę zakończenie sezonu i mecz z Arką Gdynia.

1. Tym razem – mimo pewnych problemów organizacyjnych – dotarliśmy na stadion ze sporym zapasem. Dzięki temu mogliśmy ulokować się, ustawić i w spokoju oczekiwać na mecz. Na bramie nie było żadnych problemów.

2. Problem był taki, że byłem mega głodny. Okazało się, że jedyne stoisko cateringowe było przy młynie tyskich, po drugiej stronie stadiony i na dobrą sprawę nie wiem, czy tam w ogóle było dojście. No niestety na głodno musiałem obserwować ten mecz, bo nigdzie nie sprzedawali nawet głupich paluszków.

3. Jako mega dygresję dodam, że nieprzyjemne deja vu miałem następnego dnia, gdy udałem się na mecz Rozwoju ze Zniczem. I tu chciałem zakupić wuszta, i tu byłem mega głodny. I cholera to jakieś niesamowite fatum, bo wusztów nie było. Jak można było zasłyszeć, po prostu osoba odpowiedzialna nie dowiozła kiełbasek i nie wiem, czy słyszałem dobrze, ale ponoć coś się komuś wydawało, że mecz jest o 17, a nie o 16, choć nie wiem czy to akurat było w kontekście kiełbasy… Żenada ogólnie :/

4. Wracamy do Jaworzna. Zajęliśmy miejsce oczywiście na stanowisku dla kamer – jak zawsze. Super widoczność i te nieśmiertelne brudne stoły i jeszcze bardziej nieśmiertelna popielniczka z petami 🙂 Naprawdę miło wracamy wspomnieniami do czasów Adama Nawałki – te pety już wówczas tam były, tylko nieco mniej zakurzone 🙂

5. Tym razem kibice Tychów się zmobilizowali i nie było ich w młynie kilkunastu, jak w poprzednich sezonach, a ze sto. I nawet dopingowali.

6. Oczywiście do czasu. Gdy gra i wynik się nie układał, zaczęli wyrażać swoją dezaprobatę, łącznie z dobrze nam znanym „Zejdźcie z boiska…”. Dostało się trenerowi Tomaszowi Hajcie, który nie jest najpopularniejszą osobą w Tychach.

7. Grzegorz Goncerz popisał się hat-trickiem i to klasycznym. Poprzedni taki wyczyn miał miejsce wcale nie tak dawno temu. W 2012 roku, w meczu z Polonią Bytom (4:2), w którym Przemysław Pitry strzelił cztery gole – trzy z nich właśnie były w ramach klasycznego hat-tricka.

8. GKS wygrał drugi mecz z rzędu trzema bramkami. Do poprzedniej takiej serii musimy się cofnąć aż do… czwartej ligi. Wtedy to pod koniec rozgrywek GieKSa odprawiła z olbrzymim bagażem goli dwa bytomskie zespoły – najpierw wygrywając z Rozbarkiem 4:0, a potem gromiąc Szombierki 9:0.

9. W tym drugim meczu miał miejsce jeszcze poprzedni klasyczny hat-trick i to w zaledwie 4 minuty! Sebastian Gielza strzelał bramki na 6:0, 7:0 i 8:0 i w przeciwieństwie do Gonza i Pitrego ani jednego trafienia nie zaliczył z rzutu karnego (ogółem w tym meczu zdobył cztery gole). Co ciekawe Gielza strzelił bramkę dla Rozwoju we wspomnianym niedzielnym meczu ze Zniczem. Proszę jak historia potrafi czasami być spięta klamrą.

10. Bilans Piotra Piekarczyka w tej chwili to cztery wygrane i dwie porażki. Od objęcia przez niego sterów drużyny jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli za sześć ostatnich kolejek. Wyprzedzają nas jedynie ekipy, które właśnie weszły do ekstraklasy – Zagłębie i Nieciecza.

11. Po meczu lekkie zdziwienie, bo schodzimy do tunelu i na murawę, a tam żywej duszy (w sensie ochrony). U nas to tu nie można przejść, trzeba się grzecznie ustawić i czekać. A tu wyjście na murawę, co zdecydowanie ułatwia „łapanie” zawodników.

12. Na tyskich piłkarzy trzeba było bardzo długo czekać, bo mieli „pogawędkę” ze swoimi kibicami. Muszą być jako motywowani przed ostatnim meczem w Ząbkach – meczem, który bezwzględnie muszą wygrać, a i tak da im to na razie tylko baraże.

13. Tak samo długo czekaliśmy na konferencję, m.in. gdzieś wcięło Tomasza Hajtę. Jak się po chwili okazało siedział sobie w najlepsze w pokoju antydopingowym. Ciekawe czy to było skrycie się przed zdenerwowanymi kibicami?

14. Ogólnie Hajto był bardzo zasmucony i strasznie smęcił. To nie był ten trochę bezczelny i arogancki typ, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Tym razem co prawda marudził, coś tam gadał, że nie fair-play, że wszyscy dostają punkty za Flotę (bo Tychy przegrały na boisku). Ogólnie jakoś tak ponuro się zrobiło.

15. Jednakże ciekawe, co powiedział szkoleniowiec Tychów o tym, że jest to dla niego najtrudniejszy moment przez te wszystkie lata, przez które jest w piłce. My doszukaliśmy się dwóch gorszych – jeszcze z czasów kariery piłkarskiej. Pierwszy to oczywiście wkręcanie go przez Pedro Pauletę na Mundialu w Korei i Japonii i meczu z Portugalią. Polska przegrała 0:4 i odpadła z mistrzostw.

16. Drugi wielki cios musiał Hajto przeżyć w jednym z sezonów Bundesligi. W ostatniej kolejce jego Schalke musiało wygrać z Unterhaching i liczyć na porażkę Bayernu, żeby zdobyć mistrzostwo Niemiec. Schalke w bólach wygrało 5:3, a Bayern w 90. minucie swojego meczu stracił bramkę. Na stadion w Gelsenkirchen dotarła błędna informacja, że mecz w Hamburgu się zakończył wygraną gospodarzy i Schalke jest mistrzem Niemiec! Piłkarze, oficjele i kibice świętowani mistrza. A tymczasem spotkanie Bayernu jeszcze trwało i w doliczonym czasie gry Bawarczycy wyrównali i to oni wygrali ligę. Schalke i Hajto byli mistrzami przez 4 minuty. Byli – w wyniku jakiegoś błędu komunikacyjnego…

17. Emocjom uległ także rzecznik prasowy Tychów, który nazwał Piotra Piekarczyka trenerem GKS Tychy. To nie pierwszy szkoleniowiec GieKSy tytułowany w ten sposób. Redaktor oficjalnej strony internetowej GieKSy Karol Kuśka swego czasu przeprowadzając wywiad z nowomianowany trenerem Arturem Skowronkiem – również nazwał go trenerem GKS Tychy 😉

18. Ufff, to był ostatni wyjazd w tym sezonie. Jeśli chodzi o kilometry, to runda wiosenna była rekordowa. Szkoda, że kibice nie mogli być na większości spotkań, ale my jako redakcja podążaliśmy za GieKSą nieraz na drugi koniec Polski. Nieciecza, Chojnice, Suwałki, Siedlce, Głogów, Ostróda, Ząbki i pobliskie Jaworzno. Naprawdę uff…

19. Do zobaczenia na Bukowej w sobotę! Podziękujmy Grzegorzowi Goncerzowi za ten wspaniały sezon, który zakończy ze zdobyciem korony króla strzelców!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Horacio

    27 lipca 2015 at 23:48

    Keep on writing, great job!

    my page ถ่ายวีดีโองานแต่ง

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Aleksander Paluszek w GieKSie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice poinformował o podpisaniu umowy z 24-letnim obrońcą Aleksandrem Paluszkiem. Zawodnik związał się z naszym klubem kontraktem ważnym do 2027 roku, z opcją przedłużenia o kolejny sezon.

Paluszek trafił do GieKSy ze Śląska Wrocław, z którym w minionym sezonie spadł z Ekstraklasy. W barwach ekipy z Dolnego Śląska rozegrał 20 meczów i zdobył w nich jedną bramkę. Rok wcześniej sięgnął z nią po wicemistrzostwo Polski.

Łącznie w najwyższej klasie rozgrywkowej 24-latek wystąpił w 67 spotkaniach, strzelając pięć goli. Wcześniej reprezentował również Górnik Zabrze.

Życzymy powodzenia i sukcesów w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga