Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o przegranej z Odrą: GKS Katowice stracił worek goli, Defensywa nadal dziurawa. GieKSa rozstrzelana w Opolu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień na temat wczorajszego spotkania Fortuna I Ligi Odra Opole – GKS Katowice. GieKSa przegrała kolejny mecz 2:4 (1:3).

 

sportdziennik.pl – Defensywa nadal dziurawa. GieKSa rozstrzelana w Opolu

Beniaminek z Bukowej ładnie grał do przodu, przez większość meczu miał optyczną przewagę, zdobył dwie bramki, ale cóż z tego, skoro w tyłach popełniał katastrofalne błędy.

Na razie nie zmienia się nic. GKS po powrocie do pierwszej ligi ma problem z wygrywaniem, traci mnóstwo goli i po 10. kolejce plasować się będzie w strefie spadkowej. Tym razem katowiczanie zostali rozstrzelani w Opolu. Odra oddała na ich bramkę pięć celnych uderzeń i cztery z nich wylądowały w siatce. Łatwość, z jaką rywale dziurawią defensywę GieKSy, jest zatrważająca. Te gole nie są efektem dominacji, przewagi czy nawet inicjatywy, a po prostu… wyprowadzanych akcji.

[…] To też pewien pech GieKSy, że rywale w meczach z nią strzelają takie gole, ale pechem obecnej sytuacji wyjaśnić się oczywiście nie da. 23 stracone gole w 10 kolejkach to wynik zatrważający jeszcze bardziej niż ledwie 7 punktów. Cóż z tego, że w Opolu nie poddała się, zdobyła bramkę nr 2 (swojak Piotra Żemły po dośrodkowaniu Patryka Szwedzika i strzale Sanockiego)? W ofensywie jest bez zarzutu, może wręcz lepiej niż dobrze, ale z taką postawą całego zespołu w tyłach drużynie będzie bardzo, bardzo trudno. 4 w plecy z Chrobrym, 4 z Arką, teraz 4 z Odrą… Tak się nie da.

Za tydzień, w niedzielę, do Katowic przyjedzie zamykający obecnie tabelę Stomil i starcie to bęzie miało naprawdę wielką wagę. A potem – domowe derby z GKS-em Tychy. Co prawda w tym terminie na zgrupowaniu kadry młodzieżowej ma przebywać Filip Szymczak, ale jak poinformowano nas w piątek przy Bukowej, raczej nie będzie chęci przełożenia tego meczu. Choć kto wie, może czas na spokojną pracę też by się przydał…

 

sportowefakty.wp.pl – GKS Katowice stracił worek goli. Jego sytuacja jest niewesoła

GKS Katowice zaczyna zadomawiać się w strefie spadkowej na zapleczu PKO Ekstraklasy. Tym razem przegrał 2:4 z Odrą Opole.

[…] Na pierwszego gola Krzysztofa Janusa katowiczanie jeszcze odpowiedzieli, ale kiedy zaczął punktować ich inny weteran Arkadiusz Piech, reakcji zabrakło. Odra Opole prowadziła 3:1 do przerwy i jej sytuacja była komfortowa. Czwarta porażka w piątym meczu beniaminka wisiała w powietrzu. Po golu Konrada Nowaka było jasne, że komplet punktów pozostanie w Opolu. GKS zdołał już tylko, z pomocą przeciwnika, zredukować prowadzenie Odry na 2:4.

 

czasnaopole.pl – Odra Opole pewnie ograła GKS Katowice

Sześć goli padło w meczu Odry Opole z GKS-em Katowice, a ostatecznie nasz zespół triumfował w tym prestiżowym pojedynku 4-2.

Bramki dla niebiesko-czerwonych zdobywali kolejno Krzysztof Janus, Arkadiusz Piech, Mateusz Maćkowiak i Konrad Nowak.

[…] Rywali „napoczął” pierwszy z wymienionych na półmetku inauguracyjnej odsłony. Niespełna 10 minut później jednak wyrównał Filip Szymczak. Mniej więcej tyle samo czasu potrzebował na przywrócenie prowadzenie opolanom wspomniany także Piech. 200 sekund później na 3-1 podwyższył Maćkowiak i gospodarzom po zmianie stron grało się już znacznie łatwiej Tym bardziej, że katowiczanie zagrali słabo, szczególnie w defensywie. I świadczą o tym nie tylko cztery trafienia Odry, bo tych mogło być – przy lepszej skuteczności miejscowych – nieco więcej.

 

sportslaski.pl – „Byliśmy o wiele słabsi”. Kolejna wyjazdowa porażka GKS-u Katowice

Cztery pierwsze strzały Odry Opole zakończyły się czterema golami dla zespołu gospodarzy. GKS Katowice po raz kolejny zaprezentował nam, jak nie bronić własnej bramki i zasłużenie przegrał wysoko, bo aż 2:4 na terenie przeciwnika.

Karygodna postawa katowiczan w defensywie sprawiła, że zespół stracił kolejne 4 gole w obecnym sezonie Fortuna 1 Ligi. Katowiczanie mogą „pochwalić” się najbardziej dziurawą formacją obronną w całej lidze, a liczby pokazują, że nie bez przyczyny także Odra była w stanie rozbić swoich rywali. Widać, że Rafał Górak powoli zaczyna tracić cierpliwość do swoich zawodników, którzy w każdym kolejnym starciu popełniają podstawowe błędy.

To był kolejny fatalny mecz defensywy GKS-u Katowice. Jeszcze przed przerwą opolanie skarcili rywali aż trzykrotnie, oddając łącznie 3 uderzenia na bramkę – wszystkie dały gospodarzom trafienia. Wpierw do siatki trafił nieprzypilnowany Krzysztof Janus. Defensorzy drużyny z Katowic nie pokryli przeciwnika, natomiast na domiar złego Patryk Królczyk minął się z futbolówką.

Później z negatywnej strony pokazał się Michał Kołodziejski, który wpierw minął się z piłką w powietrzu, czym pozwolił na zdobycie bramki Piechowi, a później interweniował w polu karnym w taki sposób, że futbolówka znalazła się bliżej bramki GKS-u, niż dalej. Tym samym pozwolił Odrze na zdobycie gola stawiającego Odrę w świetnej pozycji przed drugą połową.

Opolanie bardzo dobrze kontrowali zespół GKS-u, a doskonała okazja do zdobycia bramki przytrafiła się na początku drugiej części gry. Konrad Nowak popisał się świetnym uderzeniem, przy którym Królczyk miał niewiele do powiedzenia, tym samym zamykając mecz w Opolu.

Bramki dla GKS-u zdobywali Filip Szymczak oraz Krystian Sanocki. Ten pierwszy skorzystał na niesubordynacji defensywy Odry przy rzucie rożnym. Opolanie zwyczajnie zaspali i nie pokryli napastnika, dla którego był to trzeci gol w obecnym sezonie. – Nie można tak grać. Przegraliśmy zasłużenie i więcej nie mam do dodania. Słowa, które padły w szatni mam nadzieję, że dotrą do moich zawodników – mówił trener GKS-u Rafał Górak.

Sanocki, który na boisku zameldował się w drugiej części gry, pokazał, że zasługuje na grę od pierwszych minut. W przeciągu kilkunastu minut wyprowadził fantastyczną sytuację, po której słaby strzał oddał Rafał Figiel. Mateusz Kuchta wybił jednak piłkę wprost pod jego nogi – trafienie to zostało nieuznane ze względu na pozycję spaloną. Jakiś czas później dość poważnie zakotłowało się na linii bramkowej Odry, a graczem, który wepchnął piłkę do siatki był właśnie Sanocki, który zasługiwał na to trafienie.

Łącznie już 24 gole straciła drużyna z Katowic, w zaledwie dziesięciu meczach Fortuna 1. Ligi. Daje to średnią 2.4 straconej bramki na mecz, co jest najgorszym wynikiem w całej lidze. Rafał Górak wciąż nie potrafi znaleźć rozwiązania, które gwarantowałoby względny spokój w defensywie, a bez redukcji ilości traconych goli w najbliższych tygodniach, katowiczanie nie będą mogli myśleć o utrzymaniu na zapleczu ekstraklasy. – Skończył się piękny sen seryjnego wygrywania w drugiej lidze. Zaczęła się trudna rola w wymagającej, pierwszej lidze. Rywal był w naszym zasięgu, ale byliśmy dzisiaj o wiele, wiele słabsi – podsumował szkoleniowiec katowiczan.

 

dziennikzachodni.pl – Odra Opole – GKS Katowice 4:2

Piłkarze GKS Katowice po raz trzeci w ostatnich pięciu występach stracili cztery gole! Tym razem przegrali w Opolu z Odrą 2:4.

[…] GKS Katowice po meczu z Odrą Opole pozostał w strefie spadkowej. W dodatku nie widać powodów do optymizmu – zespół Rafała Góraka po raz kolejny stracił cztery gole. W dziesięciu meczach rywale pokonali bramkarza Katowic już 23 razy! To zdecydowanie najgorszy wynik w Fortuna 1. Lidze.

Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale Odra była zdecydowanie lepsza. GKS miał momenty, w których prowadził grę, ale niewiele z nich wynikało, chociaż udało mu się ostatecznie strzelić dwie bramki, przy czym druga była trafieniem samobójczym Piotra Żemło. Opolanie natomiast bezlitośnie wykorzystywali fatalną dyspozycję obrońców gości. Jej ilustracją był gol na 3:1, w którym asystę zaliczył Michał Kołodziejski.

Rafał Górak szukał ratunku w zmianach, ale nowi piłkarze nie zmienili poziomu drużyny. Odra też już specjalnie nie forsowała tempa i spokojnie zainkasowała trzy punkty dające jej awans do strefy barażowej. GKS tymczasem tkwi tuż nad dnem tabeli.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


5 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

5 komentarzy

  1. Avatar photo

    Kato

    26 września 2021 at 10:33

    Jeżeli chodzi o media, szczególnie te opisujące naszą sytuacje w Klubie.
    Warto zwrócić uwagę na zależności;
    Budowa Stadionu- gra i miejsce w tabeli drużyny- frekwencja kibiców- finanse Klubu.

  2. Avatar photo

    Katoeiczanin

    26 września 2021 at 17:49

    Jesli cos jest bardzo slabe, przynosi straty, generuje problemy, wydatki, dlugi to sie to likwiduje! ale GKS-u Katowice ktory aktualnie chyli sie ku spadkowi do II ligi (III liga) dostanie nowy stadion za cwierc miliarda !

    czego nie rozumiecie ???

    • Avatar photo

      Łukasz

      27 września 2021 at 12:31

      Człowieku, jakie tym masz pojęcie o sporcie? Zgadzam się że na wielu płaszczyznach klub sportowy to organizm bardzo podobny w funkcjonowaniu do większości firm. Ale jak każda firma funkcjonująca w swojej branży ma swoją określoną specyfikę tak i tutaj aspekt dominujący to wynik sportowy, którego nie sposób przewidzieć. Trzeba być niesamowitym laikiem żeby wiązać budowę stadionu ze słabymi wynikami po niecałej 1/3 sezonu. Lepiej milczeć niż wypisywać tak wierutne bzdury.

  3. Avatar photo

    Bialy

    26 września 2021 at 20:22

    Katowiczanin zamknij ryj

  4. Avatar photo

    Kamel

    26 września 2021 at 20:28

    1.sportdzennik.pl – w ofensywy bez zarzutu,lepij niz dobrze…..10 spiele – 13 tore ???? richtig ?
    2.Katoeicznin – cywilizowoni ludzie potrzebujom sport,kultura,medycyna – co we komplycie generuje straty.Niy idzie wszysko rachowoc ino od perspektywy kasy.Ale dobrze kombinujesz – ratusz,watykansko sekta,policjo plus karykatury policji(straz mejsko,inspekcjo transportu) som instytucje kere ino kosztujom,generujom problymy – do kasacji no juz.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Łódzka lekcja futbolu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ciężko się zabrać za pisanie tego felietonu, bo im więcej czasu mija od zakończenia meczu z Widzewem, tym bardziej stwierdzam, że wczoraj na boisku w Łodzi nie mieliśmy czego szukać. Może nawet i dobrze, że mecz zakończył się porażką 0:3, a nie 0:1, bo przy jednobramkowej prawdopodobnie słyszelibyśmy narrację, że było bardzo blisko i gdyby nieco więcej opanowania pod bramką, to moglibyśmy wywieźć punkt lub punkty i w ogóle byliśmy lepsi (!) od Widzewa.

Nie, nie byliśmy. Byliśmy w każdym aspekcie od Widzewa gorsi. I należy to sobie jasno powiedzieć, bo jeżeli będziemy mydlić oczy tym, że więcej mieliśmy piłkę (57%) czy oddaliśmy niemal tyle samo celnych strzałów (trzy przy czterech Widzewa), to nie wyciągniemy mitycznych wniosków, tylko będziemy się pławić w samozadowoleniu.

Niektórzy kibice mówią, że Widzew był słaby i każda inna drużyna by ten mecz z łodzianami wygrała. No niech będzie, że Widzew słaby i każdy by z nimi wygrał. Tylko zwróćmy uwagę na to, że są jeszcze kwestie taktyczne, gra się tak, jak przeciwnik pozwala itd. I mając przeciw sobie bezzębnego rywala, gospodarze mogli sobie pozwolić na taką, a nie inną grę, niby się przyczajając, a gdy mieli już piłkę przy nodze, to zagrożenie pod naszą bramką wzrastało wielokrotnie.

Z jednej strony może i fajnie, że GKS miał tak dużo piłkę, sporo przebywał na połowie rywala i rozgrywał atak pozycyjny. Problem w tym, że nie stworzyliśmy absolutnie żadnego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Zero. Kikolski był bezrobotny. Wydawało się, że najgroźniejsza akcja GKS to była ta, gdy Wasielewski podawał do Rosołka, a ten fatalnie nie trafił dobrze w piłkę, choć wydaje się, że w tej sytuacji i tak rysowaliby linie i prawdopodobnie byłby spalony. Bo jakie inne? Jak Gruszkowski uderzał z woleja, mając przed sobą trzech Widzewiaków? Serio, to jedyne sytuacje, które przychodzą do głowy. Poza tym nic. Przy 57% posiadania, GKS stworzył sobie xG na poziomie 0,76.

Nie mamy na ten moment ofensywy. Nowi zawodnicy nie dają kompletnie nic (jedynie Wędrychowski robi trochę wiatru, ale w Łodzi nic z tego nie wynikało). A „starzy”? Obniżyli loty w porównaniu do poprzedniego sezonu. Optycznie może to nawet nie wyglądało najgorzej, rozgrywanie w środku boiska, transport piłki na skrzydła. Ale tacy zawodnicy jak Galan, Wasyl, Kowal czy Bartosz Nowak nie dają tego, co w poprzednim sezonie, czyli realnych, wymiernych korzyści – nie mówię tu nawet o golach, tylko o wykreowanych groźnych sytuacjach. Jak już Galan miał dobrą sytuację w polu karnym, to pakował się zwodem w trzech rywali, a jak Wasyl stał dwadzieścia sekund niepilnowany w polu karnym, to wszyscy byli odwróceni do niego plecami i nie widzieli, że należy zagrać mu piłkę. W tej sytuacji wyglądało to tak, że choć wiara kibica była taka, żeby siłą woli wepchnąć tę piłkę do siatki, to po prostu z obrazu gry absolutnie się na to nie zanosiło. Nawet na jednego gola, który byłby raczej łutem szczęścia niż czymś co wynika z przebiegu meczu.

A gdy Widzew już postanowił przyatakować, to można się było modlić, żeby zaraz nie wyciągać drugi raz piłki z siatki. Szalał Akere, którego nie potrafili upilnować nasi obrońcy, przeciętnego na razie Fornalczyka też łapał Kowalczyk i na szczęście dla niego nie dostał żółtej kartki. Przede wszystkim jednak dwie wybitne interwencje zanotował niezawodny Dawid Kudła i to choćby wystarczy, żeby powiedzieć, że to był cud, że do 87. minuty nie przegrywaliśmy dwiema bramkami. Nie mówiąc o absurdalnej decyzji Bartosza Frankowskiego o nieuznaniu gola dla Widzewa w drugiej minucie drugiej połowy. My się oczywiście cieszyliśmy, ale tak naprawdę to była radość z błędu VAR-u, bo jak oni się tam dopatrzyli ręki, to naprawdę ciężko zrozumieć.

Niestety nasi obrońcy też nie za bardzo pomogli. Te odbijanki, dziwne straty, które dobrze znamy, znów dały o sobie znać. Już nie mówię o samobóju Kowala, bo to akurat może się każdemu zdarzyć i jest to pech. Ale naprawdę trudno zrozumieć ustawiczne stawianie na Lukasa Klemenza, który nie za dobrze sobie radzi na tym poziomie rozgrywkowym i trzymanie Martena Kuuska na ławce. Nie mówię, że Estończyk będzie zbawieniem, bo też swoje miał za uszami, ale Lukas to jest tykająca bomba zegarowa, w większości meczów ma jakieś kuriozalne zagrania i często jedyne, co mu dobrze wychodzi, to w ostatecznej sytuacji jakieś rzucenie się ciałem i zablokowanie piłki czy nawet wybicie z linii bramkowej. Jednak błędy, które popełnia przeważają nad korzyściami i na dłuższą metę z tym zawodnikiem będziemy raczej tracić bramki niż zapobiegać ich utracie. Alan Czerwiński tym razem zagrał dużo słabiej i też przepuścił dziwną piłkę do Alvareza na 3:0, a wcześniej nie był pewny. Jednak patrząc nawet na źródła groźnych sytuacji Widzewa, to nie może być tak, że w straszny sposób Bartosz Nowak traci piłkę i z tego padał niedoszły gol na 2:0. Podobną stratę miał Wędrychowski z Lubinem i tam też było bardzo groźnie.

I teraz sam już się trochę gubię, bo z jednej strony nie chcę, żebyśmy byli jeźdźcami bez głowy, a z drugiej jednak naprawdę ukłuło mnie, gdy mieliśmy przewagę, przycisnęliśmy ten Widzew na początku meczu, mieliśmy serię stałych fragmentów gry i nagle… trener wycofał Klemenza i Jędrycha do obrony. Tak jakby dał sygnał „hej, za bardzo atakujecie, opanujcie się”. Nie wiem, czy nie zadziałało to na podświadomość naszych zawodników, bo tak naprawdę po chwili straciliśmy gola po PIERWSZEJ akcji Widzewa w tym meczu. No i właśnie, rozumiem tę chłodną głowę, ale nie chciałbym, żebyśmy jednak stracili to ofensywne DNA z poprzedniego sezonu na rzecz nadmiernej asekuracji czy wręcz asekuranctwa, bo w historii mojego zainteresowania piłką, takie rzeczy zazwyczaj kończyło się wtopami. Mam na myśli wiele meczów, w których drużyna w końcówce rozpaczliwie cofała się robiła obronę Częstochowy. Czasem to wyszło, częściej nie. Czy ultradefensywa Franka Smudy w meczu z Czechami na Euro 2012. Czy wcześniejsza ultradefensywa Janusza Wójcika na Wembley, co Scholes nam strzelił trzy bramki (jedną notabene ręką, nie jak Shehu).

Tu oczywiście sytuacja to pojedynczy niuans meczowy i zupełnie inna sytuacja. Bo potem niby GKS znów chodził do przodu. Ale tak się to zgrało z tą utratą bramki, że trudno przejść obojętnie.

Trener mówi, że zespół jest po przebudowie. Trochę tak, trochę nie. Tak, bo straciliśmy trzon zespołu, czyli przede wszystkim Oskara Repkę, no i napastnika – jak się okazuje niezłego – Sebastiana Bergiera. Tylko to zaledwie częściowo tłumaczy tę naszą słabą postawę na początku sezonu. Bo Repka Repką, ale nikt nie broni właśnie Galanowi, Wasylowi, Kowalowi czy Nowakowi być co najmniej tak efektywnymi jak w poprzednim sezonie. Ci zawodnicy obniżyli loty i to przede wszystkim na tym trzeba się skupić, żeby wrócili do swojej gry. Wasyl w Łodzi jeszcze nie grał najgorzej, ale w poprzednim sezonie był lepszy. Bo na razie okazuje się, że na wzmocnienia nie mamy co liczyć, jeśli nowi piłkarze nie zaczną funkcjonować tak, jak każdy nowy zawodnik powinien, czyli na motywacji i maksymalnym zaangażowaniu. Na czele z napastnikami, bo całe trzy mecze, w których prezentowali się Maciej Rosołek i Aleksander Buksa to póki co jakieś nieporozumienie. Chłopaki obudźcie się.

Widzew nas pokonał jakością piłkarską. Wiedzieli, co zrobić z piłką, wiedzieli jak wykorzystać nasze słabe punkty. To mocna drużyna. Choć nie jest powiedziane, że inni nie znajdą na nią sposobu, ale dali nam solidną lekcję gry w piłkę. Piłkę, która nie polega na prostym kopaniu i posiadaniu jej, tylko wiedzy i umiejętności, co z nią zrobić, gdy ma się ją przy nodze.

GieKSa jest w niełatwym położeniu, bo okazuje się, że większość ligi na początku sezonu gra dobrze i już nam odjeżdżają w tabeli. Z kimkolwiek wygrać będzie bardzo trudno. A punkty trzeba gromadzić od początku i to co jakiś czas trzy. Żeby nie obudzić się w sytuacji Śląska Wrocław, który po jesieni miał dziesięć oczek i mimo że wiosną grał dobrze – do utrzymania zabrakło.

A terminarz nam nie sprzyja. Bo teraz Legia w Warszawie.

Niech więc każdy robi swoje – trenerzy i piłkarze pracujcie, my relacjonujmy, a kibice dopingują.

I cokolwiek by się nie działo – wierzymy w zwycięstwo przy Łazienkowskiej!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga