Piłka nożna
Kreatywna improwizacja w ataku
Temat wałkowany już wielokrotnie i na chwilę największy problem jeśli chodzi o zestawienie jedenastki GKS Katowice na mecze ligowe zawiera się w jednym słowie – napastnik. Tak po prawdzie, to od dość dawna GKS ma wielkie problemy na tej pozycji, tak ważnej przecież jeśli chodzi o zdobycze bramkowe. W zeszłym sezonie – w rundzie wiosennej – bramki jak na zawołanie strzelał Deniss Rakels, ale tak naprawdę poza nim nie było na tej pozycji wartościowego zmiennika. Jewhen Radionow nie spełniał pokładanych w nim oczekiwań. W związku z tym, gdy w końcówce sezonu Rakels dostał „wolne”, to nie na Ukraińca w składzie decydował się trener Rafał Górak, tylko ściągał zawodnika z pomocy – jak choćby Przemysława Pitrego czy Arkadiusza Kowalczyka.
Oczywistym było, że napastnika trzeba ściągnąć na początek nowego sezonu. Wybór padł na Michała Zielińskiego, zawodnika, który już przy Bukowej występował – za czasów Wojciecha Stawowego – i nie powalał swoją grą, ale kilka bramek ustrzelił – a w Ostrowcu Świętokrzyskim nawet dwie. Kibice jednak z dużym dystansem i raczej brakiem entuzjazmu podchodzili do pozyskania Ziela. Ten jednak w sparingach spisywał się nieźle i wydawało się, że jest w stanie kilka razy ukłuć bramkarzy rywali w lidze.
Co prawda jego pierwsze dwa mecze były słabe (Wigry, choć miał jeden dobry strzał, po którym był róg i w efekcie bramka) lub bardzo słabe (Flota), ale potem było już lepiej. Przede wszystkim zawodnik zdobył ładną bramkę z Sandecją, a potem dobił strzał Janusza Gancarczyka w meczu z Okocimskim. Jego pech polegał na tym, że już w pierwszej połowie meczu na Suchych Stawach odniósł kontuzję i tak naprawdę do zmiany kuśtykał na boisku. Z powodu urazu pauzował z Podbeskidziem i Bełchatowem (choć w tym drugim meczu był na ławce). Wrócił dopiero na spotkanie z Miedzią, ale dopiero po przerwie pojawił się na boisku. Zdecydowanie rozruszał nasz zespół, w efekcie jednej z jego akcji był rzut karny, który dał GieKSie zwycięstwo. W Łęcznej zawodnik się nie pojawił, ale od pierwszej minuty dostał szansę w pojedynku z ROW Rybnik. Zagrał dobry, intensywny mecz – z dużą pracą także w środku pola i na skrzydłach, zabrakło jednak strzałów. Kilka dni później z Arką było jednak bardzo słabo, zawodnik był zdecydowanie najsłabszy na boisku i został zmieniony już w przerwie. Być może to był mecz, który przesądził o jego pozycji w GieKSie, bo potem grał już incydentalnie i to zaledwie wchodząc na boisko po 80. minucie. Z jednym wyjątkiem. Bardzo niespodziewanie dostał szansę w pucharowym pojedynku z Zawiszą Bydgoszcz. Prawdopodobnie trener Kazimierz Moskal liczył na doświadczenia pikarza ogranego w ekstraklasie. Zieliński jednak mimo, że się starał – to zawiódł i w akompaniamencie gwizdów opuszczał boisko. Miał okazję na dość spektakularny come back, wszedł bowiem na ostatnie 10 minut meczu z GKS Tychy przy stanie 1:2 i miał znakomitą sytuację na wyrównanie, ale trafił w nogi bramkarza. Trzeba powiedzieć, że wszystko w tej akcji zrobił dobrze, bo strzał był dość mocny i precyzyjny, jednak Marek Igaz okazał się lepszy. To jednak był incydent w tych krótkich pobytach na boisku, bo w pozostałym czasie był niewidoczny.
Z racji słabej postawy Ziela, trenerzy woleli szukać napastnika wśród pomocników. Wiadomo, że gdy nie było na kogo postawić, stawiało się na Pitrego i tak też było w wielu meczach w rundzie jesiennej. Zaczął w spotkaniu Pucharu Polski z Podbeskidziem. Wiadomo, że tego typu zawodnik bardzo często gra plecami do bramki, aby przyjąć na klatkę piersiową czy głowę i odegrać do nadbiegających pomocników. I oczywiście ta rola tym razem była ważna, ale też Pitry zdobył bramkę jak rasowy napastnik w dogrywce, gdy precyzyjną główką umieścił piłkę w siatce. Potem jednak uchwycił słabszą formę i w spotkaniach z Bełchatowem oraz Miedzią wiele nie dał drużynie. W spotkaniu z Łęczną wrócił do pomocy. Z powodu słabszej dyspozycji Zielińskiego, po przerwie w meczu z Arką do ataku wszedł Pitry i po świetnym prostopadłym podaniu Tomasza Wróbla strzelił bramkę. Współpraca i porozumienie obu zawodników było w tej sytuacji kapitalne, bo zagranie było bardzo niekonwencjonalne i na nietypowy dobieg. W spotkaniu z Dolcanem gola nie strzelił, ale potwierdził wysoką dyspozycję. Potem zawodnik grywał dość naprzemiennie w ataku i w pomocy. Z Kolejarzem było bardzo przeciętnie, z Chojniczanką oddał strzał, który skutecznie do bramki dobił Sławomir Duda. W spotkaniu z Zawiszą (jako pomocnik) odniósł kontuzję i musiał pauzować. Powrócił jako najbardziej wysunięty zawodnik w meczu z Niecieczą i zaliczył dwie asysty… ze środka pola, gdy akurat cofnął się po piłkę. Ze Stomilem zagrał średni mecz, ale w końcówce zaliczył kapitalne podanie (już wycofany do pomocy), które doprowadziło do zdobycia zwycięskiej bramki. Ostatnie spotkania z Wisłą i Flotą były niezłe, a z Flotą zaliczył asystę (znów po przejściu do pomocy). Powtórzmy się, jak trudna jest analiza jednego zawodnika na jednej pozycji. Pitry bowiem po pierwsze miał takie mecze, w których zaczynał w pomocy, a kończył w ataku lub odwrotnie, po drugie – jako pomocnik często wychodził do przodu, a jako napastnik często cofał się i rozgrywał akcję, pozwalając przez chwilę innym zawodnikom „pobyć” napastnikiem. Pitry operuje raczej w środkowej osi boiska, tak więc na skrzydłach pracuje dużo rzadziej.
W początkowej fazie sezonu jako rezerwowy kilka razy pojawił się w ataku Arkadiusz Kowalczyk. Już z Wigrami jak rasowy napastnik strzelił bramkę na 2:0. To był jednak jeden przebłysk, jako rezerwowy z Flotą, Sandecją i Okocimskim nie pokazał się z dobrej strony. Potem w zasadzie poza dwoma incydentami nie grał.
Z Olimpią Grudziądz na szpicy został niespodziewanie wystawiony Tomasz Wróbel. Zagrał wyśmienicie, choć efekty były także ze środka pola. Tak było w sytuacji prostopadłego podania do Krzysztofa Wołkowicza, po którym ten strzelił gola. Jako napastnik zdobył natomiast czwartą bramkę, gdy tylko dołożył nogę po dośrodkowaniu Rafała Pietrzaka. Ten mecz to był jednak wyjątek, jeśli chodzi o Wróbla w ataku. I wcześniej, i później występował na pozycji ofensywnego pomocnika lub na skrzydle (co nie przeszkadzało mu zdobyć dwa gole z Dolcanem jako najbardziej wysunięty zawodnik w konkretnej akcji).
Osobnym tematem jest Grzegorz Goncerz. Zawodnik po raz pierwszy w ogóle pojawił się w składzie w meczu z Kolejarzem, a wypadł tak dobrze, że w kolejnym spotkaniu z Puszczą zagrał od początku i to niespodziewanie w napadzie. Mimo wielkiej ambicji zawodnik jednak nic wielkiego nie pokazał i można było pomyśleć, że pomysł z Gonzem na szpicy nie jest najlepszy. Po kilku kolejkach jednak trener Moskal znów postawił na niego w ataku – wprowadzając z ławki rezerwowych w meczu ze Stomilem. Grzegorz dał fantastyczną zmianę i strzelił dwa gole, zachowując się pod bramką jak rasowy egzekutor. W nagrodę od pierwszej połowy zagrał w Jaworznie i… zawiódł. Mimo, że kilka razy dobrze wychodził do piłki i miał ją już w polu karnym, to czegoś brakowało. To był słabszy mecz zawodnika. Ponownie z ławki wszedł na szpicę z Flotą i znów strzelił gola. Podsumować jego występy można w ten sposób, że wchodząc z ławki gra kapitalnie, a od początku – dość słabo. Świetne zmiany z Kolejarzem, Stomilem i Flotą kontrastują bowiem mocno z grą od początku przeciw Puszczy czy Tychom. Czy taka jest specyfika zawodnika na ten czas? Wiemy przecież, że w dawniejszych czasach potrafił od pierwszej minuty rządzić na boisku, jak choćby z ŁKS Łódź, kiedy strzelił bramkę w pierwszej połowie, a poprawił w drugiej. Na weryfikację przyjdzie czas wiosną. Faktem jest, że na skrzydłach pomocy zawodnik ma mocną konkurencję, a tej jesieni na prawej stronie nie miał okazji zbyt wiele pograć.
Incydentalnie na szpicy widzieliśmy też kilku innych zawodników, teoretycznie Krzysztof Wołkowicz został tak wystawiony w Łęcznej, ale zmieniał się z Pitrym. Chwilowo jako najbardziej wysunięci piłkarze pojawiali się też choćby Grzegorz Fonfara (w konkretnej akcji – wybiegał z głębi pola), a nawet Bartłomiej Chwalibogowski (były takie momenty w Łęcznej). Na pewno jednak nie byli oni ustawieni w ataku.
Problem z napastnikiem w GKS niewątpliwie istnieje. Symptomatyczne jest to, że mając zdrowych Michała Zielińskiego i Jewhena Radionowa, czyli nominalnych napastników, trener Kazimierz Moskal stawiał i kombinował z pomocnikami w ataku. To pokazuje, że szkoleniowiec woli postawić na zawodnika nienominalnego w ataku, co zdecydowanie nie świadczy dobrze o napastnikach. Zresztą z Radionowem już się w GKS pożegnano, a jaka przyszłość czeka Ziela – wie chyba sam trener.
Trzeba przyznać, że Pitry, Goncerz czy Wróbel bardzo pomogli GieKSie grając na szpicy, ale nie chodzi o to, by całe życie grać tylko pomocnikami. GKS potrzebuje rasowego snajpera, prawdziwego typowego napastnika, który będzie gwarantem konkretnej liczby bramek w rundzie. Takim napastnikiem był Rakels, o którym coraz głośniej mówi się, że mógłby do GKS wrócić. Inną kwestią jest, czy Łotysz po braku gry w Lubinie i różnego rodzaju przejściach pozasportowych w klubie i młodzieżowej reprezentacji Łotwy, będzie na wiosnę w dobrej formie fizycznej i psychicznej. Faktem jest, że w Katowicach póki co zawodnik czuł się najlepiej.
Wystawianie pomocników w ataku należy nazwać pewnego rodzaju improwizacją – grunt, że ta improwizacja była kreatywna ze strony zarówno trenera, jak i piłkarzy, dlatego mieliśmy efekty w postaci bramek i punktów. Mimo wszystko jednak oczekujemy wzmocnienia pierwszej linii, jeśli GKS ma się liczyć w walce o ekstraklasę.
Piłka nożna
Widzew rywalem GieKSy
Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.
Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.
Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.
Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa
Kibice Piłka nożna Wideo
Doping GieKSy w Częstochowie
W niedzielny wieczór do Częstochowy, na ostatni mecz w tym roku, wybrał się komplet GieKSiarzy. Ultrasi zadbali o przedświąteczny klimat na sektorze.
Oficjalny sklep kibiców GieKSy Blaszok zaprasza na świąteczne zakupy. W ofercie pojawiło się wiele nowości. Poniżej przedstawiamy wybrane produkty.
Hitem są bluzy GieKSiarze (wszystkie zdjęcia gadżetów poniżej tekstu) w cenie 249 złotych. Są to bluzy zapinane w stójce, posiadające kieszeń kangurkę zapinaną na zamek oraz zadrukowany kaptur. Dużym powodzeniem cieszy się także elegancka koszulka polo (149 złotych) z wyhaftowanym wizerunkiem Jana Furtoka świętującego gola charakterystycznym uniesieniem ręki. Na rękawie znalazł się haft małej trójkolorowej flagi. Dla każdego kibica GieKSy świetnym prezentem będzie także zgodowa koszulka GieKSa Banik (99 złotych) z klubowymi herbami, nawiązująca do oprawy naszych Przyjaciół w Warszawie. Wszystkie produkty dostępne są w pełnej rozmiarówce od XS do 5XL.
Na Boże Narodzenie nie mogło zabraknąć także asortymentu typowo świątecznego – swetrów (169 złotych) oraz skarpetek (25 złotych za parę). Wełniane swetry są w całości wykonane w Polsce i dostępne w rozmiarach od XS do 5XL (dla kobiet i mężczyzn) oraz 128, 140 i 152 cm (dla dzieci). Skarpety natomiast dostępne są w rozmiarach 35/37, 38/40, 41/43 i 44/46.
Sklep Blaszok mieści się w centrum Katowic na ulicy Świętego Stanisława 6 i jest otwarty w piątek (19.12) od 10:00 do 18:00, w sobotę (20.12) i niedzielę (21.12) od 10:00 do 15:00, w poniedziałek (22.12) i wtorek (23.12) od 10:00 do 18:00, a także w wigilię Bożego Narodzenia (24.12) od 10:00 do 14:00. Blaszok będzie także otwarty po świętach – w sobotę (27.12) od 10:00 do 14:00, w poniedziałek (29.12) i wtorek (30.12) od 10:00 do 18:00 oraz w sylwestra (31.12) od 10:00 do 14:00.
Zakupy można zrobić także w sklepie internetowym – na stronie www.Blaszok.pl. Sklep gwarantuje, że zamówienia złożone online do poniedziałku (22.12) do godziny 10:00 dotrą do Was (na terenie kraju) do wigilii. Zapraszamy również do obserwowania mediów społecznościowych sklepu – Facebooka oraz Instagrama.















Najnowsze komentarze