Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu GieKSa-Jagiellonia: Mistrz Polski na deskach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu GKS Katowice – Jagiellonia Białystok 3:1 (1:1).

dziennikzachodni.pl – Beniaminek rozbił mistrza Polski! GKS Katowice w świetnym stylu pokonał Jagiellonię Białystok 3:1

Piłkarze GKS Katowice odnieśli pierwsze domowe zwycięstwo w tym sezonie. Zespół Rafała Góraka pokonał Jagiellonię Białystok i wprawił swoich kibiców w euforię.

Czwarty domowy mecz GKS Katowice był konfrontacją z mistrzami Polski z Białegostoku. Ekipa Rafała Góraka, która na Bukowej nie wygrała żadnego z trzech poprzednich spotkań, wierzyła, że podmęczona fizycznie i nieco rozbita psychicznie porażką z Ajaxem Jagiellonia, padnie ich pierwszą ofiarą.

I gospodarze objęli prowadzenie już po 71 sekundach! Jetmir Haliti koszmarnie zachował się w swoim polu karnym i podał do… Bartosza Nowaka, który walcząc z rywalem oddał piłkę Adrianowi Błądowi, a ten kopnął ją do siatki. Jak się póżniej okazało goście popełniali w niedzielę sporo prostych błędów, ale w pierwszej połowie żaden nie został już przez katowiczan wykorzystany.

Za to Jagiellonia potrafiła wyrównać. Jesus Imaz podał do Jarosława Kubickiego, który skiksował, ułatwiając przypadkowo wpisanie się na listę strzelców Afimico Pululu. Spory wkład w to trafienie mieli też pogubieni obrońcy GKS-u, a Alan Czerwiński zamieszanie przypłacił kontuzją i zmianą. Mistrzowie Polski poszli za ciosem. Na pierwszoplanową postać wyrósł Dawid Kudła, utrzymujący kolegów w grze. W 42 minucie to GKS znów doczekał się swojej okazji, zmarnowanej przez Grzegorza Rogalę.

– Mamy swój fajny plan na ten mecz i dalej będziemy go realizować – zapowiedział schodząc do szatni Adrian Błąd.

Trener Rafał Górak najwyraźniej trafił w przerwie do piłkarzy, bo po powrocie na murawę katowiczanie zepchnęli Jagiellonię do obrony. Sławomir Abramowicz fruwał jednak między słupkami i z trybun płynął tylko jęk zawodu. Trwało to aż do 71 minuty, wtedy wreszcie rozległ się wybuch radości. Z dystansu uderzył Borja Galan, piłka zmieniła kierunek po odbiciu od Mateusza Kowalczyka i było 2:1!

Jagiellonia była bezradna i już do końca nie była w stanie odpowiedzieć na ten cios. Katowiczanie grali mądrze i konsekwentnie, za co zebrali najcenniejszą nagrodę dobijając mistrzów Polski w ostatniej siódmej minucie doliczonego czasu gry. Gola strzelił Oskar Repka, przy kapitalnej asyście Adama Zrelaka, ośmieszającej obronę rywali.

– Cieszę się z gola i zwycięstwa, ale moja przygoda w Ekstraklasie dopiero się rozpoczyna… Celem były trzy punkty i go osiągnęliśmy – stwierdził Oskar Repka.

GKS wygrał pierwszy ekstraklasowy mecz na swoim stadionie od 12 czerwca 2005, gdy pomimo zwycięstwa 1:0 nad Górnikiem Zabrze żegnał się z elitą.

katowickisport.pl – GKS Katowice wygrał z mistrzem Polski!

GKS Katowice sprawił nie lada niespodziankę, pokonując na własnym stadionie aktualnego Mistrza Polski, Jagiellonię Białystok, 3:1.

[…] Przed meczem uczczono setny występ Dawida Kudły w barwach GKS-u, a klub złożył oficjalne gratulacje Jagiellonii za zdobycie Mistrzostwa Polski.

To zwycięstwo jest ogromnym sukcesem dla drużyny trenera Rafała Góraka i może być kluczowe w kontekście dalszej części sezonu dla GKS-u Katowice.

sportowefakty.wp.pl – Mistrz Polski na deskach. Gigantyczna sensacja w Ekstraklasie

W spotkaniu 6. kolejki PKO Ekstraklasy 2024/2025 mistrz Polski, Jagiellonia Białystok, sensacyjnie przegrał na wyjeździe z beniaminkiem, GKS-em Katowice (1:3).

W ostatnim czasie zarówno GKS, jak i Jagiellonia nie zachwycały i w niedzielę za wszelką cenę chciały w końcu zwyciężyć. Faworytem starcia była drużyna z Białegostoku, ale katowiczanie zamierzali postawić jej trudne warunki gry.

Gospodarze rozpoczęli rywalizację z wysokiego „c”, gdyż już w 2. minucie wyszli na prowadzenie. Wówczas Jetmir Haliti we własnym polu karnym popełnił fatalny błąd, podając piłkę wprost pod nogi Bartosza Nowaka, który zgrał futbolówkę do Adriana Błąda, a ten huknął przy dalszym słupku.

Taki obrót spraw podrażnił podopiecznych Adriana Siemieńca, który w 18. minucie doprowadzili do remisu. Wtedy to Jesus Imaz zagrywał wzdłuż bramki piłkę do Jarosława Kubickiego, który nie trafił czysto w futbolówkę, ale ta dotarła do Afimico Pululu i ten z bliska wpakował ją głową do siatki.

Później przewagę optyczną mieli białostoczanie, a celnie i groźnie strzelali Jesus Imaz oraz Darko Churlinov, ale Dawid Kudła nie dał się zaskoczyć i przed przerwą wynik na tablicy świetlnej już nie uległ zmianie.

Od startu drugiej odsłony batalii Jagiellonia Białystok prezentowała się bardzo słabo, co w 73. minucie wykorzystał GKS Katowice. Borja Galan zdecydował się na uderzenie sprzed pola karnego, piłka po drodze odbiła się od Mateusza Kowalczyka i wpadła do bramki.

Białostocki zespół wyglądał na bezradny, zaś w doliczonym czasie gry stracił jeszcze trzeciego gola. W ostatnich sekundach potyczki Adam Zrelak po dośrodkowaniu z prawego skrzydła zgrał piłkę głową do tytułu, zaś akcję z bliska sfinalizował Oskar Repka.

bialystokonline.pl – Kolejny „babol” w defensywie i znów porażka. Jaga jest w kryzysie

Jagiellonia Białystok doznała w niedzielę (25.08) piątej porażki z rzędu. Tym razem Żółto-Czerwoni polegli na wyjeździe z GKS-em Katowice, który zwyciężył w pełni zasłużenie. Mistrz Polski w starciu z beniaminkiem był bowiem bezradny.

[…] Żółto-Czerwoni po czterech porażkach z rzędu z mnóstwem straconych goli chcieli w niedzielę powrócić na zwycięską ścieżkę, ale już w 2. minucie przekonaliśmy się o tym, że defensywa mistrza Polski wciąż jest w rozsypce. Wtedy to karygodnie we własnej szesnastce zachował się Jetmir Haliti, który rozegrał piłkę tak, że ta znalazła się na 12. metrze pod nogami Bartosza Nowaka. Ten podał następnie futbolówkę do Adriana Błąda i nieszczęście było gotowe. Zawodnik GKS-u huknął po dalszym słupku, Sławomir Abramowicz nie miał żadnych szans, dlatego Jaga po zaledwie kilkudziesięciu sekundach gry przegrywała przy Bukowej 0:1.

Szybko stracony gol nie obudził jednak zawodników Dumy Podlasia. Białostoczanie nadal byli ospali, natomiast gospodarze szukali swoich szans do podwyższenia prowadzenia. W 12. minucie niecelnie z dystansu uderzył Grzegorz Rogala, później beniaminek zaprezentował strzał, który został zablokowany, po czym do przodu ruszyła w końcu Jaga, lecz szarżę Churlinova rywale zastopowali.

Zryw ten wyraźnie zachęcił białostoczan do ataku, którzy w 18. minucie ponownie zawitali w polu karnym gospodarzy i wypad ten zakończył się golem. Jesus Imaz dograł futbolówkę do Kubickiego, ten oddał strzał, z którym Dawid Kudła sobie poradził, ale piłka spadła następnie na 2. metr do wbiegającego Afimico Pululu, a ten strzałem z najbliższej odległości doprowadził do remisu 1:1.

W odpowiedzi zza szesnastki potężną bombę posłał Adrian Błąd, jednak autora bramki na 1:0 zawiodła tym razem precyzja, a potem to Żółto-Czerwoni omal nie znaleźli się na prowadzeniu. Najpierw z próbą Churlinova uporał się Kudła, później dobitka Pululu z woleja została zablokowana, a w następnej akcji dogodną okazję miał jeszcze Jesus Imaz, ale Hiszpan z ostrego kąta nie był w stanie pokonać golkipera GieKSy.

Atak mistrza Polski z minuty na minutę funkcjonował coraz lepiej, lecz defensywa wciąż wyglądała na dziurawą. Po dwóch kwadransach gry bliski wyjścia sam na sam z Abramowiczem był Błąd, który ostatecznie nie zabrał się dobrze z piłką i podał ją do boku do Marcina Wasielewskiego. Ten doszedł do uderzenia, ale na posterunku był młody golkiper Żółto-Czerwonych. Po dobrej interwencji Abramowiczowi kilkadziesiąt sekund później przydarzyła się jednak przy wyjściu poza pole karne fatalna wpadka (piłka prześlizgnęła się po głowie 20-latka i minęła białostockiego bramkarza), ale na szczęście Adam Zrelak z prezentu nie skorzystał, a na dodatek sędziowie dopatrzyli się pozycji spalonej.

W końcowej fazie pierwszej połowy z kilku metrów pomylił się Rogala, a następnie, przy okazji rzutu wolnego, jeden z zawodników gospodarzy obił mur i to by było na tyle. Na przerwę oba zespoły zeszły przy wyniku 1:1.

Po zmianie stron początkowo z murawy wiało nudą, lecz w 54. minucie emocji już nie brakowało. Do uderzenia z okolicy 11. metra doszedł bowiem Adam Zrelak, ale gol nie padł, bo świetnie na linii spisał się Sławomir Abramowicz. Od czego wzięła się akcja gospodarzy? Od straty Jetmira Halitiego w bocznej strefie boiska.

Wydawało się, że w drugiej połowie, po wskazówkach Adriana Siemieńca, Żółto-Czerwoni poprawią swoją grę i to oni będą dominować, ale tak nie było. Groźniej atakował GKS, o czym świadczy m.in. sytuacja z 64. minuty. Wtedy to z woleja piłkę kopnął Borja Galan, jednak golkiper Jagi błędu nie popełnił.

Niestety po zmianie stron Duma Podlasia kompletnie zawodziła, czym sama prosiła się o kłopoty. No i te w 73. minucie nadeszły. Borja Galan zdecydował się na strzał z dystansu, futbolówka po drodze odbiła się od Mateusza Kowalczyka, co zmyliło Abramowicza i Jaga po raz drugi w niedzielne popołudnie przegrywała.

Końcówka meczu to już totalny antyfutbol. Gospodarze starali się utrzymać korzystny dla siebie rezultat, a piłkarze Jagiellonii kopali się po czołach. Zawodnicy z Białegostoku w drugiej połowie ani razu nie zagrozili bramce rywala, dlatego przegrali w pełni zasłużenie. Na dodatek nie 1:2, a 1:3, bo w doliczonym czasie spotkania gościł dobił jeszcze Oskar Repka.

Starcie z GieKSą miało przywrócić mistrzom Polski wiarę we własne możliwości, a tymczasem i tak trudną sytuację jeszcze pogorszyło. Jagiellonia po raz pierwszy za kadencji Adriana Siemieńca jest w kryzysie. I to poważnym.

poranny.pl – Jagiellonia upokorzona przez beniaminka. Kolejna porażka mistrza kraju

Dobra wiadomość jest taka, że Jagiellonia wreszcie nie straciła czterech goli w jednym meczu, co ostatnio było normą. Zła, że i tak poniosła piątą porażkę z rzędu (wliczając europejskie puchary), przegrywając w meczu 6. kolejki PKO Ekstraklasy na wyjeździe z GKS-em Katowice 1:3. Trzeba dodać, że beniaminek ze stolicy Górnego Śląska wygrał jak najbardziej zasłużenie, a rozmiary wpadki Podlasian mogły być znacznie wyższe.

[…] Po dwóch poważnych błędach w spotkaniu z Ajaksem miejsce w podstawowym składzie stracił Adrian Dieguez, którego na środku obrony zastąpił Jetmir Haliti. Stoper Dumy Podlasia zaczął fatalnie, bo już w 2. minucie podał we własnym polu karnym do Bartosza Nowaka. Zawodnik z Katowic zauważył, że dobrze ustawiony jest Adrian Błąd, a ten płaskim strzałem w długi róg pokonał Sławomira Abramowicza.

Podlasianie nie załamali się fatalnym wejściem mecz, przejęli inicjatywę i szybko wyrównali. Rui Nene wypuścił na prawym skrzydle Jesusa Imaza, a po jego centrze uderzył Jarosław Kubicki. Dawid Kudła odbił futbolówkę ale był bezradny przy dobitce Afimico Pululu. Jaga poszła za ciosem i wkrótce miała kolejne okazje. Golkiper gospodarzy obronił jednak uderzenia Darko Churlinova i Imaza. To był dobry, niestety krótki okres w grze Podlasian.

Druga odsłona rozpoczęła się od kolejnej nieporadności białostoczan przy wyprowadzaniu piłki, po której przed szansą stanął Adam Zrelak, ale jego kąśliwy strzał obronił Abramowicz. Po tej akcji trener Siemieniec ściągnął z boiska Pululu i Nene, a na ich miejsce weszli Lamine Diaby-Fadiga i debiutujący w Jagiellonii Marcin Listkowski.

Nie na wiele to się zdało, bo nadal przewagę mieli katowiczanie, a na dodatek Diaby-Fadiga błyskawicznie zarobił żółtą kartkę, a wkrótce niewiele brakowało, by został usunięty z boiska za kolejny faul. Gospodarze spychali mistrzów Polski do coraz głębszej defensywy i wydawało się, że bramka dla nich to tylko kwestia czasu.

Tak też się stało, a beznadziejna gra Jagi została ukarana w 73. minucie. Zza pola karnego uderzał Borja Galan, futbolówka odbiła się jeszcze od Mateusza Kowalczyka, co kompletnie zmyliło golkipera przyjezdnych i GKS objął jak najbardziej zasłużone prowadzenie, a mistrzowie Polski chyba tak źle, jak w drugiej odsłonie spotkania w Katowicach, jeszcze chyba w tym sezonie nie grali.

Czasu ma wyrównanie było jeszcze dużo, ale słabo dysponowani Żółto-Czerwoni na dobrą sprawę nie stworzyli sobie żadnej sytuacji, by móc wywalczyć na stadionie beniaminka przynajmniej punkt. Przeciwnie, grali z minuty na minutę coraz gorzej, co tuż przed końcem wykorzystał Oskar Repka, pieczętując triumf katowiczan.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga