Dołącz do nas

Hokej

Aalborg – atrakcje nie tylko hokejowe

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W listopadzie zagramy w półfinale Pucharu Kontynentalnego w duńskim Aalborg. Turniej odbędzie się w dniach od 15 do 17 listopada, a naszymi rywalami będą drużyny Aalborg Pirates, Bruleurs de Loups Grenoble oraz zwycięzca turnieju kwalifikacyjnego rozgrywanego w październiku.

Miasto Aalborg podłożone jest na północy Danii w regionie Jutlandii Północnej i jest czwartym duńskim miastem co do wielkości (po Kopenhadze, Aarhus i Odense). Populacja Aalborg wynosi około 120 000 mieszkańców. Od Katowic Aalborg oddalone jest o 1246 kilometrów, co daje 13-14 godzin jazdy samochodem. Aalborg posiada również mały port lotniczy, z którego głównie dolecimy do Amsterdamu i Kopenhagi.

Turniej rozgrywany będzie na hali Gigantium, na której swoje domowe mecze rozgrywają Piraci, a także piłkarze ręczni. Hala ta mieści 5000 widzów, a w całym kompleksie znajduje się także drugie lodowisko treningowe, basen i hala lekkoatletyczna.

Spotykając naszych kibiców w takich miejscach jak Grobla Olbrzyma ze światowej listy UNESCO w Irlandii Północnej, na placu Świętego Marka w Wenecji czy w Muzeum Narodowym w Cardiff, przekonuję się, że nie samym hokejem żyje kibic GieKSy, dlatego postanowiłem napisać małą ściągawkę, co warto zobaczyć w Aalborg. Miejsca połączyłem geograficznie, tak żeby można było je połączyć w jednodniową wyprawę przed meczem.

Centrum miasta

Większość atrakcji znajduje się w centralnej części miasta, dlatego przedstawię tylko kilka ciekawszych, które przypadły mi do gustu.

Zacznę od Zamku Aalborghus. Wybudowany w 1555 roku, jako fortyfikacja, ale bardzo szybko przestała spełniać swoją rolę. Do dzisiaj jest siedzibą lokalnych władz. W okresie letnim można zwiedzać lochy, ale w czasie jak my będziemy mieli okazje się tam pojawić, można niestety się tylko przespacerować po ogrodach i pooglądać budynki z zewnątrz. Wstęp za to jest darmowy.

Zaraz obok znajduje się Utzon Center, centrum wystawowe zaprojektowane i dedykowane Jorn’owi Utzon’owi, duńskiemu architektowi, który zaprojektował budynek opery w Sydney. Wstęp, dorośli: 100 dkk, dzieci (3-17 lat): 60 dkk.

Katedra Budolfi należy do kościoła luterańskiego. Wybudowana została pod koniec XIV wieku, a pierwsza wzmianka o tym obiekcie pochodzi z 1399 roku. Katedra Budolfi jest najmniejszą katedrą w całej Danii, ale za to wnętrza są bardzo bogato zdobione. Wstęp jest darmowy, a katedrę można zobaczyć w tygodniu od 10:00 do 15:00 i w soboty od 10:00 do 12:00.

W muzeum historycznym w Aalborg zobaczyć można, jak wyglądało życie w Aalborg w bogatej przeszłości miasta. W listopadzie otwarte jest od wtorku do soboty w godzinach od 10:00 do 17:00. Wejście jest bezpłatne do 17. roku życia, a dla osoby dorosłej kosztuje 70 dkk.

Zachodnia część miasta

Muzeum morskie Springeren znajduje się około jednego kilometra od centrum Aalborga. W muzeum tym znajdziemy modele wielu ciekawych okrętów i statków, między innymi RMS Titanic. A chyba największą atrakcja jest możliwość zobaczenia z bliska i wejścia do wnętrza okrętu podwodnego, który służył w duńskiej marynarce wojennej. Otwarte jest od 10:00 do 16:00, a wstęp kosztuje 125 dkk dla osoby dorosłej i 60 dkk dla dziecka do lat 17.

W drodze do lub z muzeum możemy odwiedzić Aalborg street food znane jako The Lighthouse. Wstęp darmowy, a otwarte jest od godziny 11:00 do późna (00:00-1:00). Jest to zaadaptowany budynek po byłej fabryce mebli, w którym można znaleźć restauracje serwujące jedzenie z wielu różnych zakątków naszego globu. Cenny dość przystępne, bo danie główne można spokojnie znaleźć poniżej 150 dkk.

Poludniowa część miasta

Kunsten, muzeum sztuki nowoczesnej otwarte jest codziennie, oprócz poniedziałku, w godzinach od 10:00 do 17:00. Wstęp jest darmowy do lat 18., a dorośli zapłacą 130 dkk.

Aalborg Tower to doskonale miejsce, żeby zobaczyć panoramę Aalborg z wysokości 55 metrów. Wjazd windą kosztuje 50 dkk dla osoby dorosłej i 40 dkk dla dziecka (od 3 do 11 lat). Na górze znajduje się kawiarnia, nie trzeba nic kupować, ale można uraczyć się szklaneczka Tuborga za 45 dkk. Otwarte jest codziennie od 10:00 do 17:00, ale w weekendy lepiej zarezerwować sobie miejsce, bo maksymalnie może przebywać tam tylko 60 osób.

Niedaleko Aalborg Tower znajduje się tez zoo, które może być ciekawą  opcją dla kibiców wybierających się w gronie rodzinnym. Wstęp kosztuje 235 dkk dla osoby dorosłej i 140 dkk dla dziecka (3-11 lat). W trakcie naszego turnieju zoo otwarte będzie codziennie w godzinach od 10:00 do 15:00.

Północna część miasta

W części północnej miasta możemy znaleźć tylko Lindholm Haje, muzeum i cmentarz Wikingów, który był używany do 1000 roku naszej ery. Muzeum otwarte jest od 10:00 do 16:00, a wstęp kosztuje 100 dkk dla dorosłych i jest darmowy do 17. roku życia. Zamknięte w poniedziałki.

Foxu

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Świąteczna wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W wielkanocną sobotę GieKSa na wyjeździe pokonała Śląsk Wrocław 2:0. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga