Dołącz do nas

Piłka nożna

Brak stabilizacji w pomocy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po bramkarzach i obrońcach przychodzi czas na analizę najbardziej rozbudowanej formacji w GieKSie, czyli pomocy. Zapraszamny do lektury.

Defensywni pomocnicy
Od początku sezonu na tej pozycji przewidziani byli Łukasz Pielorz i Povilas Leimonas. I przez kilka dobrych meczów ta dwójka się utrzymywała w podstawowym składzie. GieKSa grała dobrze w destrukcji w czym niemała była zasługa wymienionych zawodników. Dodatkowo Litwin w pierwszej kolejce z Wigrami strzelił swojego pierwszego gola dla GieKSy. Z Zagłębiem było już gorzej, ale nadal ta dwójka wiodła prym. Wiadomo, że Pielorz jest zawodnikiem bardziej defensywnym, dlatego jak ktoś miał błyszczeć w ofensywie – to Leimonas. I w meczu pucharowym z Wigrami kapitalnym wypuszczeniem sobie piłki wypracował bramkę, a potem został sfaulowany przed polem karnym i Wojciech Trochim strzelił gola. Povilas odniósł przy tym kontuzję i w meczu ligowym z Arką nie zagrał.

Pielorz grał jak grał, niby poprawnie, ale nie zawsze byliśmy zadowoleni z jego postawy. Nieraz trochę irytowało, że zawodnik ani trochę nie posiada umiejętności ofensywnych. A jednak – jak mu coś czasem wyjdzie, to palce lizać. Na przykład podanie do Goncerza przy jednej z bramek z Kluczborkiem czy efektowny gol z Bełchatowem.

Leimonasa w trakcie absencji zastępowali inni zawodnicy. Czasem zmieniając się w trakcie meczu, raz bardziej cofnięty był Wojciech Trochim, raz Filip Burkhardt – nie zawsze dało się jednoznacznie ocenić, który z nich jest przypisany do defensywnej pozycji. Oczywiście bardziej pożyteczny w destrukcji jest Wojciech Trochim, który z Arką przez pierwszą połowę bardzo dobrze spisywał się w poczynaniach obronnych. Leimonas w kolejnych spotkaniach pojawiał się na boisku, ale dopiero z ławki, jako rekonwalescent.

Z Miedzią Legnica zagrał już od początku, a z racji gry Łukasza Pielorza na prawej obronie, w pomocy pojawił się także Sławomir Duda. Niestety to już nie był ten Sławek z czasu przyjścia do GKS – twardy, nieustępliwy. We wspomnianym meczu w Bełchatowie Pielorz był bohaterem, natomiast antybohaterem był Leimonas, kóry zaliczył fatalną stratę, po której Jurkowski zaliczył faul na czerwoną kartkę. Z Sandecją Litwin grał na obronie, więc tym się nie zajmujemy i… lepiej dla niego.

Generalnie jednak ta dwójka grała razem dalej w kolejnych meczach i trudno powiedzieć, żeby były to występy dobre. GKS tracił sporo bramek, a rządy w środku boiska były po prostu mizerne. Czasem jednego lub drugiego zastępował Wojciech Trochim, ale po początkowych dobrych występach tym razem było już dużo słabiej, zawodnik w niektórych meczach tracił sporo prostych piłek, a i rozegranie szwankowało. Wielkim zaskoczeniem było, że Pielorz w Chojnicach usiadł na ławce, bo wydawało się, że jest to pewniak w talii najpierw Piekarczyka, a potem Brzęczka. To była jednak chwilowa absencja.

W meczu z Dolcanem Leimonas i Pielorz spisali się już dużo lepiej, widać było, że gra w środku pola zaczyna mieć pożądany skutek i rywalem są praktycznie zneutralizowani. Pielorz świetnym wślizgiem i odbiorem piłki pod własnym polem karnym zapoczątkował świetną akcję bramkową. Do meczu z Wisłą Płock ich gra wygłądała dobrze, ale właśnie w Płocku rywale pokazali miejsce w szeregu. W Suwałkach zagrał więc znów Duda – bardzo przeciętnie.

Z Zagłębiem również wystąpił Sławek i był to również słaby mecz zawodnika. Brak gry, brak wiary we własne możliwości na pewno mu nie pomaga. Dla odmiany w Sosnowcu Pielorz zagrał świetny mecz w destrukcji i czyścił aż miało – szkoda tylko, że wynik tego nie potwierdził. Na ostatnie kilkanaście minut na boisko wszedł Leimonas i najpierw strzelił bramkę, a potem zawalił gola.

Skrzydła pomocy
Wiele obiecaliśmy sobie po transferze Macieja Bębenka. Różnie w poprzednich sezonach bywało na bokach pomocy, dlatego liczyliśmy, że ten zawodnik – pamiętany z Sandecji – podniesie poziom bocznych rejonów boiska. Trudno było powiedzieć, kto będzie rządził na lewej pomocy, bo kandydatów tam było kilku.

W pucharowym meczu z Rozwojem na tej stronie zagrał Adrian Frańczak. Gola za to strzelił Krzysztof Wołkowicz, który pojawił się w końcówce spotkania. Wołek zapewne zagrałby od początku meczu z Wigrami, jednak przepis o młodzieżowcu powodował, że gdzieś trzeba było wcisnąć Pawła Szołtysa. Podobnie było z Zagłębiem. Niestety Paweł spisał się w tych spotkaniach słabo lub bardzo słabo. Bardzo źle wyglądała również gra Macieja Bębenka, który raził niecelnymi dośrodkowaniami, a z jego gry nie wynikało nic pozytywnego.

Z Wigrami w Pucharze zagrał Wołek i znów strzelił gola. Bębenek tracił miejsce w składzie i na prawej stronie występował „zapchajdziura” Frańczak. Niestety i ten zawodnik w początkowej fazie sezonu spisywał się fatalnie. Z Arką zagrał także Wołek, ale już słabo. A w końcówce oglądaliśmy na boisku Bębenka, który odpuścił rywala i zawalił bramkę.

Nawet w meczu z Kluczborkiem, tak wysoko wygranym – i Frańczak, i Wołkowicz spisali się przeciętnie. Frańczak co prawda w końcówce się rozegrał i strzelił gola, a Wołek nieźle się zachował przy jednej z bramek, ale to jednak środek wygrał GieKSie ten mecz tak wysoko. Frańczak mógł się ratować przynajmniej golami, tak jak z Kluczborkiem. Ale zarówno z Arką, jak i Pogonią Siedlce miał znakomite wprost sytuacje, w których strzelał w sposób kuriozalny, słabo, nieczysto.

Cała słaba gra Bębenka skutkowała zesłaniem do rezerw. Wrócił w meczu z Miedzią i mocno walczył, ale bez efektu. Jego bezbarwna gra skutkowała tym, że trener Piekarczyk na konferencji nazwał go „Bochenkiem”.

W spotkaniu z Bełchatowem jako młodzieżowiec na boisku pojawił się Daniel Ciechański. We wcześniejszych meczach grał ogony, w spotkaniu z Bełchatowem zagrał beznadziejnie, a nie pomagały mu też systematyczne „opeer” od kolegów. Nic nie było z tej jego szybkości, grał jakby miał przywiązane kule do nóg. To był epizod w pierwszym składzie, wkrótce zawodnik odniósł kontuzję.

Dość ciekawa sytuacja miała miejsce z Frańczakiem w meczu z Sandecją. Grał słabo, ale w pewnym momencie trener przesunął go na lewą obronę i… zawodnik strzelił pięknego gola. Potem zaliczył bardzo szczęśliwą asystę. Efekt był więc dobry, choć gra przeciętna. Przy tej zmianie do pomocy przeszedł Rafał Pietrzak.

Skrzydła grały fatalnie, natomiast w grze Bębenka coś drgnęło w meczu z Cracovią. Co prawda dalej grał przeciętnie, ale przynajmniej już nie było tych dośrodkowań wprost w trybuny. Na dobre było już lepiej w meczu z Bytovią, gdzie Bębenek zagrał świetnie. To był początek zwyżki formy naszych bocznych pomocników. Dość nieoczekiwanie w meczu ze Stomilem drugą swoją bramkę strzelił Paweł Szołtys (pierwsza z Sandecją). A w Chojnicach to właśnie Bębenek trafił do siatki, a popraił Wołkowicz. Gdy dodamy do tego asystę Czerwińskiego z obrony przy pierwszym golu, można śmiało powiedzieć, że skrzydła wygrały ten mecz – nareszcie!

Z Dolcanem znów było bardzo dobrze, Bębenek dobrze rozumiał się z Czerwińskim, a Wołkowicz na drugiej stronie również prezentował się dobrze. Niestety Maciejowi przyplątała się kontuzja w najmniej odpowiednim momencie i GKS musiał sobie radzić bez niego. W końcu też wyższą formę zaprezentował Paweł Szołtys, który w meczu z Zawiszą w końcu pokazał grę męską, a nie juniorską. Gorzej było w Płocku. Tam już Bębenek po przerwie pojawił się na boisku i rozruszał nieco grę GKS, ale bez efektu.

W końcu na eksperyment w Sosnowcu zdecydował się trener Brzęczek. Rafał Pietrzak na prawej pomocy zagrał chyba pierwszy raz w życiu i spisał się całkiem nieźle. Współpracował z Czerwińskim, jak należy. Na drugiej stronie do boku zbiegał Burkhardt. Ciekawe, czy wariant z Pietrzakiem będzie kontyuowany na wiosnę – trudno w to uwierzyć, szczerze mówiąc…

Epizod miał w tej rundzie także Aleksander Januszkiewicz, który nawet wywalczył karnego z Kluczborkiem. Potem jednak zniknął na amen i z 20% Bale’a pozostało już chyba tylko 5.

Ofensywny pomocnik
Tutaj wiele sobie obiecywaliśmy po Filipie Burkhardtcie i początkowo zawodnik te nadzieję spełniał. Zarówno z Rozwojem, jak i Wigrami zagrał kapitalnie i strzelał bramki. O Przemysławie Pitrym już nikt nie pamiętał. To jednak były miłe złego początki. Od meczu z Zagłębiem Bury zaczął notować zjazd w dół, ale tak, że był po prostu mega zawodem dla kibiców. Był po prostu słaby, jakoś nie było widać wielkiego zaangażowania. W tym okresie często rolę rozgrywającego przejmował na siebie Wojciech Trochim i czynił to z niezłym efektem na początku, ale z czasem również było gorzej.

Bury wszedł z ławki w Bełchatowie i mimo kłopotów żołądkowo-jelitowych strzelił bramkę – bardzo ważną, bo wyrównującą. Liczyliśmy na zwyżkę formy. Niestety nic takiego się nie stało, a i Trochim już nie grął tego, co wcześniej. Dziesiątki praktycznie nie mieliśmy.

Wkrótce do GKS dołączył Bartosz Iwan i już po kilkunastu sekundach drugiej połowy meczu w Grudziądzu popisał się kapitalnym uderzeniem i tylko pech sprawił, że piłka nie wpadła do siatki. Ta jedna akcja wzbudziła w nas nadzieję, że będzie to piłkarz z doświadczeniem, który rozrusza grę ofensywną naszego zespołu. Niestety tak się nie stało, piłkarz nie spełnił oczekiwań. Zdobył co prawda gola z Rozwojem, ale generalnie było bardzo przeciętnie. Praktycznie nie było jednego meczu, po którym moglibyśmy napisać, że Ajwen był motorem napędowym naszego zespołu. Nie zawsze wręcz grał od początku – czy to z powodu formy, czy kontuzji. W Sosnowcu za rozgrywanie wziął się Trochim, a Bartek wszedł w końcówce, zaprzepaścił jedną dobrą akcję i dał się „zrykoszetować” przy drugim golu. Zawód.

Podsumowanie
Linia pomocy to nie była formacja stabila. Abstrahując od zmian personalnych, które są nieuniknione przy pięciu pozycjach, to ciężko było o zgranie wysokiej formy wszystkich zawodników w jednym czasie. I tak, gdy błyszczał Burkhardt i dobrze grali defensywni pomocnicy, ci boczni byli totalnie nieobecni. Potem nie mieliśmy dziesiątki, boków pomocy, ale w końcu zaczęli grać defensywni. W końcówce rundy obudziły się boki, ale dalej nie mieliśmy rozgrywającego.

Każdy notował dobre momenty, ale chyba najbardziej dotkliwa w przekroju rundy była zła gra rozgrywających. Chcielibyśmy oglądać takiego Burkhardta jak z Rozwojem i Wigrami, takiego Iwana, jak za czasów Adama Nawałki. Cieszy wzrost formy Bębenka, który w pewnym momencie stał się najelpszym zawodnikiem GKS.

Stabilizacja całej formacji pomocy to zadanie na zimę. Oraz kwestie mentalne, które w przypadku Burkhardta zwłaszcza musi poprawić trener Brzęczek, a Iwanowi przypomnieć, że świetnie potrafi rozprowadzać akcje.

Co do defensywnych pomocników, to są oni nieprzewidywalni. Leimonas jak potrafi zagrać super w destrukcji, tak potrafi zawalić bramki. Łukasz Pielorz musi stać się bardziej wyrazisty.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Rafał Górak: „Obawiam się o nasz stan kadrowy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Prezentujemy zapis z konferencji po remisie 0:0 z Górnikiem Łęczna.

Pavol Stano: Uważam, że widzieliśmy dobre widowisko, choć bez bramek. Staraliśmy się eliminować te mocne strony GieKSy i grać tak, jak chcieliśmy. Zaangażowanie chłopaków było fajne, jakość adekwatna do meczu, wyglądało na to, że to zrobimy i doprowadzimy ten mecz do końca. Trzeba przyznać, że gospodarze też mieli sytuacje. Remis, każdy chciał więcej, trzeba ten punkt szanować.

***

Rafał Górak: Skończyło się meczem remisowym, wydaje się, że były momenty, gdzie Górnik Łęczna prowadził grę w sposób bardziej spójny. Nie można tu mówić jednak o czystych sytuacjach, a szkoda mi sytuacji Kuuska, najlepszej ze wszystkich. Widać progres w grze drużyny z Łęcznej, nie będę w jakiś sposób narzekał. Obawiam się o nasz stan kadrowy, mamy dwa treningi, a łatwy mecz nas nie czeka. Musimy ciężko pracować, by zawodników doprowadzić do dyspozycji, bo mamy dużo tych kontuzji. Dopadła nas grypa jelitowa. Trzeba szanować ten punkt i doceniam tę walkę z naprawdę dobrze grającym rywalem.

Urazy Rogali i Wasielewskiego?
Górak: Grzesiek to uraz mięśniowy, Marcin zmagał się z urazem od dłuższego czasu. Marcin, jak go znam, będzie robił wszystko, by być gotowym na następne spotkanie. Czasu mamy mało, trzeba myśleć o tym, kim ich zastąpimy.

Wracają demony jesieni?
Górak: Nigdy nie miałem demonów, nic mi się nie przypomina. Mocna liga i wymagający rywale, rzeczywiście dzisiaj ten punkt biorę do kieszeni, myślę o meczu w Warszawie.

Arek Jędrych stracił przytomność czy było to zwykłe zderzenie?
Górak: Nie stracił, natomiast otrzymał poważny cios. Nos jest złamany, ale to nie złamie Jędrycha.

Duża delegacja z GKS-u Tychy na trybunach. Było dziś jakieś ukrycie schematu?
Górak: Żadnego ukrycia schematu dzisiaj nie było.

Mecz z Polonią Warszawa to spotkanie z zespołem z dołu tabeli. Będzie to trudne spotkanie?
Górak: Zespół z Warszawy to zdeterminowany i niezły zespół. Mamy całkowity obraz tej drużyny, spodziewamy się naprawdę trudnego spotkania. Zdajemy sobie sprawę, że jest na co patrzeć i łatwo nie będzie.

Kończąc temat zawieszeń i nieobecnych zawodników. Ile meczów zawieszenia otrzymał Repka i jak powrót Komora?
Górak:
Oskar dwa spotkania, więc nie będzie dostępny w Warszawie, a Komor można powiedzieć już w 80% wyleczony. Nie chcieliśmy dzisiaj ryzykować zawodnika, ale wydaje mi się, że te dwa dni doprowadzą go do 100% dyspozycji.

Kontynuuj czytanie

Hokej

GieKSa hokejowym wicemistrzem Polski

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ostatnie spotkanie finałowe nie zawiodło nikogo. Obie drużyny prezentowały dojrzały hokej, o czym świadczy fakt, że w regulaminowym czasie gry nie obejrzeliśmy bramek i o tym, która drużyna została Mistrzem Polski, rozstrzygnęła dogrywka. W niej złotego gola zdobył Kaleinikovas zapewniając Re-Plast Unii Oświęcim tytuł Mistrza Polski w hokeju na lodzie.

Świadome wagi spotkania obie drużyny od początku starały się narzucić przeciwnikowi swój styl gry, jednak dobrze w obu ekipach spisywały się formacje defensywne. W 5. minucie Kaleinikovas i Dziubiński sprawdzili dyspozycję Murraya. W odpowiedzi Kovalchuk, który rozgrywał bardzo dobre zawody, dograł do Hitosato, lecz uderzenie Japończyka obronił Lundin. Z upływem czasu częściej przy krążku utrzymywali się katowiczanie, a oświęcimianie próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mimo prób Maciasia, Iisakki, Pasiuta po stronie GieKSy oraz Heikkinena, Ackereda, Denyskina i Dyukova po stronie Re-Plast Unii Oświęcim bramek w pierwszej tercji nie obejrzeliśmy. Natomiast równo z syreną za grę wysokim kijem do boksu kar został odesłany Marklund.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od gry w osłabieniu. Pierwszą minutę dobrze się broniliśmy, ale w drugiej minucie tego osłabienia groźne strzały oddali Sadłocha i Ahopelto, które obronił Murray. Po wyrównaniu sił na lodzie mecz się wyrównał, a obie drużyny grały uważnie w defensywie. W 30. minucie na ławkę kar został odesłany Heikkinen. Podczas okresu gry w przewadze Lundina próbowali pokonać Hitosato i Monto. W ostatnich pięciu minutach drugiej tercji mecz nabrał rumieńców. Najpierw w 36. minucie Marklund trafił w słupek, a w odpowiedzi Heikkinen przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem GieKSy. Dwie minuty później Murray z kłopotami obronił strzał Ackereda. Druga tercja zakończyła się także wynikiem bezbramkowym.

Początek trzeciej tercji należał do GieKSy, ale krążek po uderzeniach Michalskiego i Isakki minął bramkę Lundina, ale podobnie jak to było w poprzednich tercjach, z biegiem czasu mecz się wyrównał. W 50. minucie Murray obronił uderzenia Karjalajnen, Kowalówki i Sołtysa. Podobnie jak dwie poprzednie tercje, również trzecia zakończyła się wynikiem 0:0, a zatem o tytule Mistrza Polski rozstrzygnęła dogrywka.

Dogrywkę rozpoczęliśmy od dwóch niewykorzystanych sytuacji.  Najpierw bliski pokonania Lundina był Koponen, a chiwlę później po uderzeniu Iisakki krążek minimalnie minął oświęcimską bramkę. W odpowiedzi Ackered trafił w obramowanie naszej bramki. Sytuacja ta była jeszcze sprawdzana na wideo.  W 66. minucie groźnie strzelał Ackered, a chwilę później Murray uprzedził Sadłochę, który znalazłby się w sytuacji sam na sam. O tytule Mistrza Polski zdecydowała sytuacja z68. minucie, kiedy Kaleinikovas strzałem po dalszym słupku pokonał Murraya.

GKS Katowice – Re Plast Unia Oświęcim 0:1 (0:0, 0:0, 0:0 d. 0:1)

0:1 Mark Kaleinikovas  (Elliot Lorraine) 66:21

GKS Katowice: Murray, (Kieler) – Delmas, Kruczek, Bepierszcz, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Koponen, Iisakka, Monto, Lehtimaki – Wanacki, Cook, Smal, Michalski, Marklund – Lebek, Chodor, Hitosato, Maciaś, Kovalchuk.

Re-Plast Unia Oświęcim: Lundin, (Kowalówka R.) – Dyukov, Jakobsons, Sadłocha, Dziubiński, Kaleinikovas – Valtola, Uimonen, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuska, Ackered, Kowalówka S., Lorraine, Denyskin – Noworyta, Łukawski, Wanat, Krzemień, Sołtys.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Rafał Górak: „Każdy popełnia jakieś błędy”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.

Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami. 

Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?

Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny. 

***

Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach. 

Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?

Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga