Dołącz do nas

Felietony Podcasty

Czas powiedzieć sobie dość…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nie jest mi łatwo pisać ten tekst. Zwłaszcza po tylu latach udzielania się w GKS Katowice. To 16 lat temu pisząc do „Bukowej” i wrzucając z aparatu filmiki z bramek w czwartej lidze (pierwsza karta pamięci pozwalała nagrać 42 sekundy filmu) zapoczątkowałem swoją działalność na rzecz klubu i kibiców. Potem była masa różnych działań: oficjalna strona klubowa, filmowanie meczów dla kibiców i trenerów, założenie i ponad trzy tysiące tekstów na GieKSa.pl, setki wywiadów pomeczowych oraz długich, z czego chyba numerem jeden był wywiad z Adamem Nawałką do „Bukowej”. Skomentowanie pewnie ze setki meczów dla naszego GieKSiarskiego radia. Udział w podcaście „Trójkolorowa Połowa”. Swego czasu jeździłem też na sparingi, niezależnie, czy to był piątek czy świątek, niezależnie, czy był upał czy potężny mróz. Zarywałem noce, brałem urlopy, nie zajmowałem się swoim życiem zawodowym, tak jak powinienem. Bo na pierwszym miejscu był GKS.

Z czasem, gdy redakcja GieKSa.pl się powiększała, sporą część obowiązków przejęli inni, a ja mogłem odetchnąć. Nadal jednak pisałem felietony przed i pomeczowe, oceniałem zawodników (wkrótce też przejęły to inne osoby), ale przede wszystkim byłem i relacjonowałem mecze.

Kilkukrotnie po cosezonowych klęskach mówiłem sobie, że „nigdy więcej”. Że już nie wierzę. Że skoro w taki sposób zostałem pozbawiony złudzeń, to przecież z tymi samymi zawodnikami (albo to w większości, albo po zmianach – jednak z pozostałym trzonem), za rok będzie kolejna klęska. Odsądzany byłem za te słowa od czci i wiary, żeby po roku okazywało się, że nie ma takiej granicy upokorzenia kibiców, której poszczególny zespół GKS Katowice nie potrafiłby przekraczać. Co się działo potem? Znów zaczynałem wierzyć. Jak ten człowiek, który nie uczy się na błędach, jak ten, którego się zdradza, ale po raz setny daje szansę, jak ten alkoholik, który na chwilę przestał pić, wszyscy mu mówią, że za chwilę wróci do nałogu, a on mówi, że „tym razem będzie inaczej”. Jednak nieprzebrana nadzieja i dziecięca wiara w to, że „tym razem wszystko się ułoży” przeważała. Wbrew logice, wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale przede wszystkim wbrew doświadczeniu – że jednak nigdy nie było inaczej, że zawsze przychodziło to samo rozczarowanie, płacz i zgrzytanie zębów. Coraz to kolejne klęski przyjmowałem z większą obojętnością, a sukces coraz bardziej jawił się jako abstrakcja, coś, co po prostu nie może być nam – kibicom GKS Katowice – dane.

Niestety, wszystko się zmieniło wczoraj. Jeden mecz – mecz z Hutnikiem Kraków „zniszczył” wszelką wiarę i chęć działania. Zazwyczaj takie odczucia miałem po zakończonych sezonach. Teraz pojawia się to po konkretnym spotkaniu. Po meczu, po którym GKS Katowice nadal jest liderem tabeli. I po meczu, który w moim odczuciu nie odbył się na zdrowych, sportowych zasadach.

Nikogo nie mam zamiaru oficjalnie oskarżać, bo nie mam dowodów. Nigdy nie miałem i mieć nie będę. Bo przecież bramkarz mógłby nawet sobie specjalnie i ostentacyjnie wrzucić piłkę do swojej bramki, a po meczu i tak powie, że myślał, że to bramka przeciwnika, tylko jupitery go oślepiły, więc jakiekolwiek zarzuty o nieczystą grę są bezzasadne, a ten, kto je wygłasza nie zna się na piłce.

Oglądając jednak ponad sześćset meczów GKS Katowice i tysiące meczów piłki nożnej w ogóle – ma się już na tyle duże doświadczenie, że nie trzeba mitycznie „grać w piłkę”, żeby umieć rozróżnić, co jest brakiem umiejętności, a co kwestiami pozasportowymi. Oczywiście takie kurioza jak nietrafienie z metra do pustej bramki, niezrozumiały gol samobójczy, próba podania na jeden metr kończąca się wykopanie piłki w trybuny – jak najbardziej się zdarzają. Piłka nożna to gra błędów. Są jednak błędy i „błędy”. Jeśli tak kuriozalne zagrania – ale nawet nie te w sytuacjach podbramkowych, tylko gdzieś tam w środku boiska, przy rozegraniu od tyłu, przy próbie wchodzenia w pole karne, pojawiają się kilkadziesiąt razy w meczu – to naprawdę ostatnią rzeczą, o której myślę, to to, że jest to kwestia formy piłkarskiej, „słabego wejścia w mecz” czy tego „że nic nam dzisiaj nie wychodzi”.

Od początku meczu z Hutnikiem myślałem, że w przeciwieństwie do spotkania z Sokołem Ostróda, po prostu trener obrał inny sposób gry, czyli spokojne wyczekiwanie na krakowian i systematyczna praca na boisku z wiarą, że sytuacje bramkowe przyjdą – czy to z kontry, czy z ataku pozycyjnego. Nawet, gdy w 13. minucie goście strzelili bramkę – pomyślałem sobie, że „przeliczył się trochę trener Górak”, no ale trudno – odrobimy. Niestety żenująca pierwsza połowa spotkania nie przyniosła praktycznie żadnej klarownej sytuacji. Nadal miałem nadzieję. Że w szatni dojdzie do męskiej rozmowy i w drugiej połowie GieKSa wyjdzie odmieniona – bo przecież tak się nieraz w piłce zdarza. Gdy po kilku minutach po przerwie piłkarz gości otrzymał czerwoną kartkę – nadzieja odrobinę wzrosła.

Lider tabeli podejmował outsidera. Zespół, który na jedenaście meczów wyjazdowych, dziesięć przegrał. Zespół, który gra w osłabieniu i logicznie powinien modlić się o dociągnięcie tego wyniku, a potem i tak z Krakowa do Częstochowy przejść cały Szlak Orlich Gniazd na kolanach. A jaki mieliśmy obraz gry? Krakowianie spokojnie i rzetelnie grający, w zasadzie wyglądający tak, że mecz już jest wygrany. Bo przecież przeciwnik nie jest im w stanie zrobić żadnej krzywdy.

Gdzieś około 60-65. minuty przestałem wierzyć i stało się dla mnie jasne, że GKS tego dnia gola już nie strzeli. Choćby nawet miał rzut karny. Nawet nie wiem, czy to było po kuriozalnym pudle Krystiana Sanockiego, ale po prostu „energia” z boiska i „sposób gry” katowiczan pokazywał, że naprawdę jedyną szansą na trafienie byłoby wbicie sobie przez Hutnika gola samemu.

Ilość niecelnych, złych podań, które są najprostszymi zagraniami w świecie była straszna. To, ktoś komuś w banalnej sytuacji podał za plecy, to na metr za słabo, to za mocno, to ktoś się przewrócił w dobrej sytuacji z powodu podmuchu powietrza (celował w tym Rafał Figiel, raz wymuszając rzut karny, a raz w swojej szesnastce otwierając rywalowi drogę do bramki). Dramatycznie rozegrany rzut wolny, po którym poszła kontra. Wspomniane nietrafienie z jednego metra do pustej bramki Sanockiego, sposób utraty drugiej bramki. Ale tak naprawdę przez cały mecz ciągnęły się niepostrzeżenie przedziwne, niby niemające wpływu na grę, błędy. Ich suma przekroczyła kilkukrotnie to, co można nazwać „słabszym piłkarsko dniem” czy kwestią formy. Tak jak w 2014, kiedy po bardzo udanej jesieni GKS wygrał za Moskala 2 na 14 meczów na wiosnę, czego również nie dało się wytłumaczyć formą sportową. Wczoraj dodatkowo rzucał się w oczy sławetny „brak ambicji”. Mimo pozornej bardzo dużej przewagi i posiadania piłki, nie widać było specjalnie, że zawodnikom zależy na korzystnym wyniku.

Niestety swoje w wywiadzie pomeczowym dołożył też trener (bo już pal licho wygłaszającego wyuczone formułki Arkadiusza Jędrycha, który zawsze mówi to samo). Liczyłem, że szkoleniowiec będzie bardzo wkurzony, tak jak niejednokrotnie go widzieliśmy po meczach. A tu zupełny spokój i mowa o tym, że „źle weszliśmy w mecz, przegraliśmy bitwę, nie przegraliśmy wojny, głowy do góry i walczymy dalej”.

Powiem tak – jeśli po tylu latach klęsk, jest już na początku wiosny szansa, żeby jako lider odskoczyć rywalom naprawdę na pokaźną liczbę punktów i znacząco przybliżyć się do awansu, do tego grając z najsłabszym zespołem ligi w przewadze – przegrywa się po tak dramatycznej grze, to oczekiwałbym, że cała Bukowa będzie kipieć ze złości, że wszyscy będą czerwoni i rozwalą tę szatnie. A tutaj? Cóż, przegraliśmy, normalna rzecz, walczymy dalej, a Arek Jędrych zaraz zaśnie przed tą kamerą, podczas gdy powinien mieć tyle energii ze złości, żeby zaraz zagrać kolejny ligowy mecz. Niestety te obrazki z wywiadów tylko utwierdzają mnie w moim przekonaniu, że coś tu było nie tak.

Słowem tylko wspomnę o jednym ważnym meczu sprzed kilku miesięcy. Bo o Kluczborku czy „gimnazjalistach z Chorzowa” pamiętają wszyscy. Natomiast przegrany baraż ze Stalą Rzeszów przeszedł kompletnie bez echa. Jednym oddanym wówczas bez walki meczem przekreślony został cały sezon. Pamiętam wypowiedzi po tym meczu – tam również było jakoś spokojnie i zdania, że „powalczymy w następnym sezonie”. Już nawet wśród kibiców była taka obojętność, że ludzie przeszli nad tym spotkanie na chłodno. A przecież wydarzyła się katastrofa.

Hutnik Kraków – to był drugi mecz na wiosnę. Newralgiczny moment roku piłkarskiego. To właśnie w okolicach drugiego-trzeciego meczu zazwyczaj orientowaliśmy się, że coś jest nie tak. Ja osobiście biłem na alarm kilka razy, zwłaszcza wtedy, kiedy GKS za Jerzego Brzęczka w sposób niezrozumiały zremisował ze Stomilem 2:2 (rywale przez 70 minut nie podeszli pod nasze pole karne), a kolejkę później powinni prowadzić do przerwy 3:0 w Sosnowcu, a przy akompaniamencie wyzwisk kibiców Zagłębia pod adresem swoich piłkarzy, przegrali 0:1. Tak, wtedy biłem na alarm, pisałem felietony, artykuły – podobnie jak w końcowej fazie sezonu. Wkurzałem się, pisałem o „pokazaniu jaj”, o mobilizacji – na tysiąc sposobów. Oczywiście nazywany wtedy byłem „oszołomem”, a na koniec sezonu mieliśmy to, co mieliśmy. Nie wspomnę jeszcze, że te klęski często były powiązane z najbardziej prestiżowymi meczami, jak choćby z Ruchem Chorzów, z którym wiosną przecież też sztuką było nie wygrać, bo zespół składał się ze wspomnianych tzw. „gimnazjalistów”, a po swojej stronie mieliśmy graczy z setkami występów w ekstraklasie.

Pamiętam, jak na konferencji prasowej po wspomnianym meczu w Sosnowcu, Brzęczek sprowadził porażkę do „jednego błędu, po którym Fidziukiewicz strzelił gola”. Tak, już wtedy wiedziałem, że sytuacja jest chora.

Biłem na alarm za Paszulewicza, pisałem „Alarm! Spadek zaczyna nam zaglądać w oczy!” za Dudka. Nikt nie słuchał mnie, za to ja musiałem się nasłuchać wiele razy, że „sieję ferment”, „psuję atmosferę” i najlepsze – „cieszę się, gdy GKS przegrywa”. Tak naprawdę po tym ostatnim zarzucie, który usłyszałem od nikogo innego, jak prezesa GKS Katowice Marcina Janickiego – już wtedy powinienem był zwinąć manatki. Niestety zawsze okazywało się, że moje zarzuty i alarmy potwierdzały się.

To, co poczułem podczas drugiego meczu tej wiosny, to był podobny dyskomfort, co podczas wspomnianych meczów w poprzednich latach. Tyle, że wtedy wierzyłem jeszcze, że gra jest czysta, że to wszystko to rzeczywiście wypadek przy pracy, kwestia psychologiczna, że można to naprawić i odwrócić. Późniejsze doświadczenia pokazywały, że to był początek końca. Dlatego to, co wydarzyło się z Hutnikiem było dla mnie odtworzeniem tamtej historii. Historii, po której nigdy nie działo się nic dobrego. Stąd utrata złudzeń.

Gdy 20-30 lat temu ktoś zarzucał piłkarzom nieczystą grę, to zapewne reagowali tak samo, jak zawodnicy w obecnych czasach, czyli traktowali mówiącego jak wroga czy niszczyciela atmosfery. Potem okazało się, że całe środowisko piłkarskie to była jedna wielka korupcja, z wielkim zresztą udziałem naszego klubu. Czy ktoś jest na tyle naiwny, żeby wierzyć, że po aferze Dziurowicza za dotknięciem czarodziejskiej różdżki polska piłka się uzdrowiła? Że za kolejne 20 lat niektórzy byli, a może obecni piłkarze nie napiszą książki, w której opiszą „piłkarską” rzeczywistość obecnych czasów? Tylko co nam będzie po tym za 20 lat? Dawaliśmy się nabierać kiedyś, dajemy i teraz.

Ja też dawałem się nabierać. Ale nie potrafię już oszukiwać samego siebie. Paradoksalnie powiem, że nawet jeśli GKS wywalczyłby awans (w co nie wierzę), to o tym meczu z Hutnikiem nie zapomnę.

Wczoraj po moich słowach, że uważam, iż mecz był nieczysty, zostałem przez kilka osób – kibiców GieKSy zaatakowany standardowymi tekstami, że „pierdolę” i „nie znam się na piłce”. To już jest temat na zupełnie osobną historię, ale z drugiej strony jest to dla mnie spójne z tym, że ta grupa kibiców robi ikonę klubu z jednego z naszych piłkarzy, zawodnika, który był główną twarzą ostatnich – zakończonych spektakularną klęską – sezonów. Te osoby darzą wielką estymą również niektóre wątpliwe postaci z poprzednich lat. Z lat, które w moim subiektywnym odczuciu były jednym wielkim piłkarskim oszustwem.

Nie chce mi się kopać z koniem i po raz kolejny wzbudzać w sobie nadziei, która do momentu uzdrowienia tego chorego w kontekście piłkarskim klubu, jest kompletnie bezsensowna. Dlatego dzisiaj zawieszam pisanie na stronę i swoją obecność na meczach w roli redaktora GieKSa.pl. Szkoda mojego zdrowia i nerwów, a ci, którzy będą chcieli taplać się w swoim bagienku, będą mogli to robić już bez moich opisów na stronie. Z jednym wyjątkiem. Jeśli ktoś ma jednak klapki na oczach i nie widział wczoraj tego, co oczywiste – to jeśli jakimś cudem ten mecz w całości trafiłby w moje ręce, to jestem gotów poświęcić się i powycinać wszystkie wątpliwe fragmenty i skleić w kompilację. Może wtedy te klapki by z oczu zleciały…

Dodam, tylko, że wypowiadam się w swoim imieniu, strona będzie działała dalej, bo mamy świetnych redaktorów, którzy zaangażowaniem i poświęceniem zawsze bili i biją na głowę tych, którzy od lat biegają po boisku.

Jeśli sytuacja kiedyś się uzdrowi, do GKS wjedzie prywatny inwestor, który nie pozwoli na takie historie, jak w ostatnich latach – wtedy rozważę powrót. Ale na razie się na to nie zanosi. Nie ma osoby, która tę sytuację chciałaby uzdrowić – osoby z klubu, które śmiały się nam w twarz, potem robiły karierę wyżej, na czele z niedawnym selekcjonerem reprezentacji Polski. Miasto Katowice jak przyzwalało na to wszystko, co się dzieje w klubie, tak przyzwala dalej.

Dziękuję wszystkim kibicom za te wszystkie lata, za dobre słowa i krytykę, za pochwały i za kłótnie. Było energetycznie i bardzo fajnie.

Wszystkich, którzy poczuli się urażeni moim ciętym językiem, przepraszam. Nieraz sformułowania były przesadzone, choć meritum utrzymywałem i utrzymuję.

GieKSa była, jest i będzie w moim sercu. Ale nie mam ochoty szargać tego serca przejmując się osobami, które nie mają podobnie, albo nawet jeśli nie – nie traktują tego klubu i kibiców poważnie.

Do zobaczenia!

Z GieKSiarskim pozdrowieniem
Shellu

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

23 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

23 komentarze

  1. Avatar photo

    Tom

    7 marca 2021 at 16:42

    Dzięki Shellu.

    Najśmieszniejsze to czytanie na forum wpisów że nic się nie stało, dalej jesteśmy na pierwszym miejscu, cała runda przed nami i tak dalej…

    Ludzie w ostatnich latach tyle razy dostali po mordzie od piłkarzy i dalej się nie nauczyli.

  2. Avatar photo

    Łukasz.W

    7 marca 2021 at 17:31

    Szkoda shellu bo fajnie się czytało twoje felietony i nagrania w trójkolorowej połowie ale się nie dziwie co do twojej decyzji bo ileż można znosić to co się dzieje w tym klubie. Ale miałem rak samo jak ty bo nieraz pisałem że dopóki nie będzie prywatnego właściciela w tym klubie to nic się nie zmieni tam i awans obejrzymy jak świnia niebo.

  3. Avatar photo

    Kato

    7 marca 2021 at 17:50

    Panie trenerze;
    Uważa Pan dalej, że nic się nie stało, tym przegranym „nieistotnym” meczem?!
    Otóż stało się bardzo wiele zła!
    Zachwiał Pan zaufaniem!

    • Avatar photo

      Henk

      7 marca 2021 at 17:58

      Sposób w jaki trener Górak motywuje swoich podwładnych jest fascynujący …

  4. Avatar photo

    sobra1

    7 marca 2021 at 18:50

    Shellu szkoda. Jesteś wielki i masz klasę. Szoda, że odchodzisz. Powinieneś napiętnować te substytuty zawodników a tak teraz będą mogły kpić z nas przy otwartej kurtynie.
    P.S. Panie trenerze Górak. Jeśli jeszcze raz powoła się pan na to, że gracie dla kibiców, i że prosi pan o ich wparcie to jak mi Bóg miły przy najbiższej okazji dam panu w mordę. Mam nadzieję, że panu powiedzieli przed meczem i też pan coś postawił. Ja z darmo nie robilbym siebie takiego pajaca na konferencji chroniąc takich ludzi.

  5. Avatar photo

    tomassi

    7 marca 2021 at 19:25

    Shellu dziękuję za każde słowo.
    Od Bukowej po dziś. W 95% zgadzam się z tobą.
    I jestem pewny że gdyby było więcej takich ludzi blisko klubu to dziś
    bylibyśmy w innym miejscu.
    Dzięki za wszystko.

  6. Avatar photo

    Bugi

    7 marca 2021 at 19:27

    Pięknie napisane. Brudna czysta prawda.

  7. Avatar photo

    GieKSiorz

    7 marca 2021 at 19:57

    Dzięki Shellu za serducho dla Gieksy,zgadzam sie z Tobą i podpisuje pod tym tekstem,robia Nas kibców w huja,kurwidołek do ciagniecia kasy z miasta,a miasto na to przyzwala bo sa etaty dla pociotkow,taka prawda,nic sie nie zmieni poki miasto bedzie wlascicielem,tez nie wierze w awans bo juz tyle razy dostalem po mordzie,Giekse mam w sercu,ale na to co sie dzieje przez ostatnie lata nie dam juz przyzwolenia i nie dam sie robic w huja,tak mysli bardzo duzo osob dlatego taka frekwencja na meczach.a Ci co zostali wierza,daja robic sie w ciula,gdzie ta Gieksa,gdzie Ci kibice co kiedys,juz pod urzedem miasta powinny dawno byc demonstracje o klub,stadion itda tu cisza,dziwne?!nie chce nikogo oskarzac ale pomyslcie sami

  8. Avatar photo

    GieKSiarz

    7 marca 2021 at 20:17

    A więc dożyliśmy momentu, gdzie nawet Shellu zawiesza swoją obecność… SHELLU DZIĘKUJEMY! też mi się wydaje, że dopóki nie przyjdzie prywatny inwestor (to pewnie nastąpi dopiero po nowym stadionie, który może będzie za 10 lat, bo przecież kto będzie chciał inwestować w klub, który przyznajmy sobie szczerze ma stadion lat 80/90)to nadal będziemy gnić w tym samym szambie, dalej miasto nie chce najwidoczniej awansu i robi kibiców w ch#ja. Za 3 dni minie 4 lata od meczu, który zmienił GKS z Murowanych kandytatów do… Murowanych kandydatów. Ktoś, kto po sprzedanym meczu mówi, że nic się nie stało, jest po prostu naiwny. Zauważcie że już mija 4 lata odkąd jesteśmy naiwni, że się uda. Już 4 lata, za rok będzie pół dekady. Założe się, że GieKSa zajmie 3/4 miejsce z 3 punktową stratą do awansu, i jak zwykle zabraknie tego jednego zwycięstwa. W barażach przegramy po rzutach karnych z jakimś KKS Kalisz albo Skrą Częstochową (odpady Rakowa). Wtedy poleci każda głowa i będą nowe nazwiska, nowe pseudogwiazdy, znowu trener z „charakterem”, i może racja jeśli chodzi o charakter, skoro teraz Brzęczek był trenerem kadry, a Dudek prowadzi Sandecję ku spokojnemu utrzymaniu. Akurat tylko w GieKSie sobie nie poradzili… Tu coś nie gra, prawda? Będą kolejne nadzieje, że może teraz się uda, a będzie jak zwykle. GKS dalej nas nabija, a my się starzejemy. I tak z roku na rok…
    Mam nadzieję, że się myle i GKS jednak będzie w tej 1 lidze, ale nic na siłe.
    Nie wierzę w to.
    Nie przy tych 4 latach kłamstw.
    Co ma być to będzie.
    Podsumowując, Shellu nikt ci nie odda tych nerwów, które ciebie spotkały na przestrzeni tylu lat, i chcemy ci powiedzieć jedno: DZIĘKUJEMY!

  9. Avatar photo

    Daro

    7 marca 2021 at 20:40

    W tygodniu te patałachy będą trenować na bocznym boisku przy bukowej i może trzeba zrobić jak kibice Marsylii czyli tam wejść i zrobić zadymę aby wiedzieli kaj są i o co grają bo tak to nic się nie zmieni

  10. Avatar photo

    Bce

    7 marca 2021 at 20:41

    Shellu dziękujemy. Kawał dobrej roboty. Po wczorajszym meczu też mam dość. Obejrzałem jeszcze raz powtórkę. To jest kurwa kpina ze wszystkich.

  11. Avatar photo

    Robson

    8 marca 2021 at 00:17

    Szelu jak zawsze w całości się z Tobą zgadzam. Kiedyś z starą ekipą czytaliśmy Twój artykuł i czuliśmy jak był byś w naszych głowach. Zawsze byłeś dla mnie najlepszy i jak miałem mało czasu czytałem tylko to co było napisane przez Ciebie. Dlatego proszę zostań z nami GieKSiarzami właśnie po to by ta banda zaślepionych ciulu nie robiła tego co robi bezkarnie!

  12. Avatar photo

    Siwen

    8 marca 2021 at 00:23

    Shellu, dziękuję za kawał dobrej roboty…Sternicy GieKSy i wy boiskowe kuternogi pamiętajcie – jeśli udało wam się kogoś oszukać to nie dlatego, że ten człowiek jest głupi, tylko dlatego, że otrzymaliście więcej zaufania niż jesteście tego warci. W podziękowaniu od Shella, za waszą organizacyjną i boiskową postawę, wszystkim wam się należy wielki, plastikowy, tandetny, odpustowy, chiński, partacki, kiczowaty, szmirowaty, bublowaty, lipny, szkaradny, szpetny i kulawy puchar z pepco. Fraus omnia corrumpit!!!

  13. Avatar photo

    Kejta

    8 marca 2021 at 00:55

    Shellu nie ma sie co obrazac na to co robisz wiec ochlon troche po tych negatywnych emocjach i wracaj do tego co robisz od lat! Jak widzisz kazdy tutaj ceni to co robisz a ja osobiscie uwielbiam twoje teksty, felietony i podsumowania bo nigdy sie nie zwiodlem gdy je przeczytalem. Jest jak jest i my nie jestesmy w stanie tego zmienic Gieksa se raz wygra raz przegra na kazda wiosne przejebie awans albo spadnie po golu bramkarza i taka jest nasza rzeczywistosc. Wez tez pod uwage to ze gdyby GKS gral od 10 lat w ekstraklasie i byl tak w srodku tabeli raz wyzej raz nizej to nie byloby o czym pisac a tak to miales material na dobry film a co dopiero na pomeczowe/sezonowe felietony. Mam nadzieje ze jak emocje ci juz opadna to wrocisz do swoich obowiazkow 😉
    No juz przestan sie mazgaic jak to mowia bo kazdy tu zawsze czeka na kilka slow od ciebie, szczegolnie ci ktorzy kibicuja zza granicy i nie maja lepszego zrodla zeby sie cos dowiedziec o Gieksie niz Ty. Pozdrawiam

  14. Avatar photo

    Irishman

    8 marca 2021 at 08:45

    Cóż Shellu, wielka szkoda! Bo można się było z Tobą nie zgadzać tu czy tam ale fachowości i profesjonalizmu w tym co robiłeś nie można Ci było odmówić! Często Cię (tak samo jak całą Redakcję) podziwiałem, że potrafisz pogodzić życie rodzinne i zawodowe z działalnością dla Klubu! Niestety za to wszystko „w podzięce” otrzymywałeś wyłącznie rozczarowania i dlatego Cię rozumiem.
    Co prawda myślę, że zbyt szybko skreślasz ten sezon ale takie Twoje prawo i nie zamierzam Cię przekonywać, że będzie inaczej. To piłkarze mają to zrobić na boisku.

    I mam ogromną nadzieje, że jak odpoczniesz, wyluzujesz, ochłoniesz, a piłkarze odpłacą za Twój i całej Redakcji trud w końcu czymś odwrotnym niż wstyd i rozczarowanie to wrócisz. Oby jak najszybciej!
    Pozdrawiam!

  15. Avatar photo

    KaTe

    8 marca 2021 at 10:42

    Smutne, ale prawdziwe.
    Końcówka poprzedniego sezonu, szpile z drużynami z Rzeszowa już dawały dużo do myślenia co do sposobu prowadzenia jej przez p. Góraka. W żaden sposób nie było widać by potrafił ją dodatkowo mobilizować, podnosić morale, a i sposób reagowania na wydarzenia boiskowe był mizerny (podobnie było z ostatnim jego meczem w Elanie). Obecna pasywność po kompromitacji też dobrze nie wróży. Można jeszcze wspomnieć o ciekawym relatywizmie moralnym w stosunku do zawodników: czterech po imprezie od razu wylatuje, a jeden po pijaństwie i rozróbie dostaje kolejną szansę. No i transfery. Trafiają do nas wyłącznie zawodnicy, których pan G. zna z przeszłości.
    Takimi decyzjami Górak nie zbuduje sobie pomnika – zostanie na zawsze trenerem drugo-trzecio ligowym.

    • Avatar photo

      Roh

      9 marca 2021 at 20:27

      Zgdzzam sie z 100 procentach. Górak to słaby trener, powinien być zwolniony po zeszłym sezonie. On druzyny fizycznie nie umie przygotować do sezonu, taktycznym geniuszem też nie jest.

  16. Avatar photo

    Lipa

    8 marca 2021 at 19:23

    Bardzo trafne spostrzeżenia w tekstach @Robson i @Kejta. Shellu na razie ochłoń. Nie uprzykrzając im (piłkarzynom i reszcie tego cyrku) już więcej życia dasz im do zrozumienia, że wygrali, że mogą się czuc swobodniej, a tak to zawsze byłeś gdzieś tym ziarenkiem piasku w oku i musieli się choć trochę liczyć z tym, że po hujowiznie zostaną obsmarowani. No i jest jak jest i szybko nie zanosi się na zmianę więc może się okazać, że już nic nigdy dla GieKSa.pl nie napiszesz… Każdy z nas po takim meczu dostaje w pysk, ale cytując żałosnego klasyka: „taki mamy klimat”. Tak samo po każdym takim meczu czekam na felieton od Ciebie żeby móc poczytać jak ciśniesz po tych łamagach, jak nie zostawiasz na nich suchej nitki i czuć, że nie tylko mnie huj strzela jak na to patrzę. Także Shellu! Nie daj się sprowokować! Szukaj powtórki meczu, sklej i opisz dosadnie tą żenadę. Czekamy na nowe felietony. Pozdro

  17. Avatar photo

    jezyk

    8 marca 2021 at 20:03

    Ja rozumie kolegę Shella. To nie chodzi o to że przestanie kibicować GKS bo to pewnie będzie robił dalej tylko ze nie będzie angażował swojego prywatnego czasu na dotychczasowa robotę. Myślę że Shellu ma racje w tym co pisze i ja go w pełni rozumie. Ja już się wyleczyłem z GKS i ograniczam swoja aktywność do zobaczenia wyniku a czasami skrótu. I powiem wam jest o wiele lepiej. Nie ma sensu się angażować w cos co nie rokuje już od dawna na nic a wręcz jest coraz gorzej. Zawsze dziwiłem się, że kibice (z reguły konkretni ludzie) chcieli wspierać to dziadostwo. Upadek zaczął się już za cygana a potem to już równia pochyla. Kiepskie zarzadzanie kiepscy trenerzy (może poza Mandryszem) brak wyciągania jakichkolwiek konsekwencji i kupa kasy. Żyć nie umierać. Nie rozumie też kultu Góraka bo to bardzo kiepski trener skoro z takim składem nie umie awansować. Jeżeli ma być awans to należy zatrudnić kogoś z papierami bo ten wuefista nie da rady. Zamiast wzmocnić skład przed decydująca runda o awansie to Góralczyk przespał temat. Transfer figla wygląda na nieporozumienie bo chłop był najsłabszy na boisku. Pytanie na jakiej zasadzie go zakontraktowano. No i można tak długo tylko po co.

  18. Avatar photo

    dar26ber

    8 marca 2021 at 20:19

    Shellu, dziękuję za każde słowo napisane i za każdą minutę poświęconą dla dobra GieKSy. Przykre ale Cię rozumiem.
    Postawę drużyny przemilczę kto widział to wie że jest coś nie halo jak co sezon!!!

  19. Avatar photo

    Irishman

    9 marca 2021 at 03:26

    No i widzisz Shellu, kolega @jezyk już Cię „rozumie” i sprawdza tylko wyniki, ewentualnie ogląda skróty (no szacun i za to! 😉 😉 😉 ).
    A ja przypomnę tylko hasło, którym się kierowaliśmy kilka lat temu, po spadku do IV (wtedy) ligi – „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. Dlatego, choćby kolejne pokolenie piłkarzynów pluły mi w ryj, to ja ciągle będę wierzył, że znajdzie się taka ekipa, która przywróci nas na takie miejsce, na które zasługujemy.I powiem więcej, że nie przekreślam jeszcze szansy na to, że będą to obecni nasi piłkarze. Tego ostatniego meczu też nie rozumiem ale mam ogromną nadzieje, że to był tylko jednorazowy wypadek przy pracy. Nie wiem dlaczego się on zdarzył ale co by to nie było to Panowie trenerzy i piłkarze – dla Was to być może „tylko” praca ale dla nas całe życie! Tak więc jak macie jakieś kwasy w szatni to tam je zostawcie. Na boisku macie być GKS Katowice!!! No chyba, że honor macie w dupie. Jak tak, to spadajcie!

  20. Avatar photo

    Kato

    9 marca 2021 at 07:08

    Drużyna nie gra dla kibiców, to było ewidentnie widać w meczu.
    Proszę pozostać jeszcze, przynajmniej do końca sezonu. Oliwa musi wypłynąć… musi

  21. Avatar photo

    Kato

    9 marca 2021 at 07:32

    Prezes określił 2lata na awans do pierwszej.
    Brak awansu dotknie nas wszystkich, tych co wierzyli i nie wierzyli. Tych co chodzą i już przestali. Bez wyjątku.
    To jest nasz Klub, mamy go w sercach wszyscy.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga