Dołącz do nas

Piłka nożna

Ekstraklasa na opak – 20. kolejka pełna niespodzianek!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

20. kolejkę PKO BP Ekstraklasy rozgrywanej w dniach 7-10 lutego 2025 roku zapamiętamy głównie z tego, że zawiedli najmocniejsi. Drużyny z miejsc 1-4, czyli Lech, Jagiellonia, Raków i Legia poniosły porażki z teoretycznie słabszymi drużynami. Ci bardziej złośliwi pewnie stwierdzą, że zaczął się coroczny wyścig żółwi o tytuł Mistrza Polski. Według mnie w dłuższej perspektywie dobrze wpłynie to na rywalizację dla całej górnej połowy tabeli. Drużyny ze strefy spadkowej lub znajdujące się tuż nad nią również wysłały kibicom informację, że bez walki się nie poddadzą. 

W miniony piątek jako pierwsi do walki stanęły drużyny Stali Mielec i Jagiellonii. Mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie już w 14. minucie po bramce strzelonej przez Pululu. Chwilę później wyrównał Dadok, a w 29. minucie rzut karny wykorzystał Wlazło i mielczanie prowadzili 2:1. Do końca wynik nie uległ już zmianie, chociaż białostoczanie dwoili się i troili, by umieścić piłkę w bramce i odwrócić losy spotkania, jednak obijali tylko słupki i poprzeczki. Wieczorem zmierzyły się ze sobą drużyny Pogoni Szczecin i Górnika Zabrze. Było to setne spotkanie tych drużyn na poziomie ekstraklasy. Jubileusz ten, lepiej zapamiętają gospodarze. Zwyciężyli 3:0, a prawdziwym kunsztem znów popisał się Kamil Grosicki, który został autorem dwóch bramek.

W sobotę Radomiak podejmował Śląska Wrocław, który jako totalny outsider ligowej tabeli robił, co mógł, żeby zdobyć punkty, które pozwolą uwierzyć w szanse na utrzymanie. Już w 10. minucie wrocławianie wyszli na prowadzenie, po golu Schwarza z rzutu karnego. Dwukrotnie bardzo dogodne sytuacje na podniesienie wyniku miał Samiec-Talar, lecz nie udała mu się ta sztuka. Druga połowa, zmieniła trochę obraz gry i Radomiak miał więcej do powiedzenia, lecz też długo nie potrafił znaleźć sposobu na bramkarza gości. Dopiero w piątej minucie doliczonego czasu gry bramkę zdobył Kaput, co pogrążyło wrocławian na dnie ligowej tabeli. W meczu Rakowa Częstochowa i GKS-u Katowice emocji nie brakowało. Niespodziewanie to katowiczanie lepiej weszli w mecz, a fenomenalnym uderzeniem z ostrego kąta popisał się Bergier, który otworzył wynik meczu. W drugiej połowie błąd Dawida Kudły wykorzystał Ivi Lopez. Chwilę później Jędrych nie wykorzystał rzutu karnego, i gdy wydawać się mogło, że podłamie to katowickiego beniaminka, to Mateusz Kowalczyk przedarł się w pole karne i mocnym uderzeniem pokonał bramkarza gospodarzy. Raków przez ostatni kwadrans naciskał i miał kilka mocnych momentów, ale świetnie interweniowała katowicka obrona. Wynik nie uległ już zmianie, przez co zakończyła się kilkumiesięczna passa meczów bez porażki drużyny Marka Papszuna. Wieczorem odbył się mecz Piasta z Legią. Po zaledwie jednym dniu treningów w bramce stołecznej drużyny znalazł się nowy nabytek, lecz doskonale znany ekstraklasowym kibicom, wypożyczony ze Sportingu były gracz Rakowa Częstochowa – Vladan Kovaćević. Nie zaliczy on jednak debiutu do udanych, gdyż po jego interwencji dopadł do piłki Jorge Felix i mocnym strzałem umieścił piłkę w bramce. Chociaż Legia była stroną przeważającą, to nie zdołała odwrócić losów tego spotkania i trzy punkty zostały w Gliwicach.

W niedzielne południe zmierzyły się ze sobą drużyny Korony Kielce i Motoru Lublin. Jedyną bramkę w tym spotkaniu zdobył Pedro Nuno z rzutu karnego. Jego strzał był długo komentowany w trakcie i po meczu, ponieważ Portugalczyk w stylu Roberta Lewandowskiego wykonał tę jedenastkę, ale przerwa w trakcie rozbiegu nie była zbyt subtelna, przez co pretensje mieli zawodnicy i sztab Korony. Wieczorem zmierzyły się ze sobą Widzew oraz Cracovia. W 15. minucie Widzew wyszedł na prowadzenie, po fatalnym błędzie Olaffsona, który skierował piłkę do własnej bramki. Trzy minuty później wyrównał z rzutu karnego niezawodny w tym sezonie Benjamin Kallman. Chociaż obie drużyny miały multum okazji, by przechylić szalę tego spotkania na swoją korzyść, to spotkanie zakończyło się remisem. Dla Cracovii był to już czwarty remis z rzędu. Niedziela zakończyła się kolejną niespodzianką. Lechia, czyli przedostatnia drużyna w ligowej tabeli podejmowała Lecha Poznań. Lider Ekstraklasy już od 14. minuty grał w osłabieniu, gdyż drugą żółtą kartkę obejrzał wtedy Douglas. Tuż przed przerwą do bramki Kolejorza trafił Bobcek, chociaż przy tym trafieniu też było dużo protestów i goście domagali się odgwizdania pozycji spalonej. Lechia wygrała to spotkanie 1:0 i dała wszystkim jasny sygnał, że ma ambicję na szybkie wydostanie się ze strefy spadkowej.

W poniedziałek odbyło się jak zwykle tylko jedno spotkanie. Puszcza Niepołomice prowadziła do przerwy z Zagłębiem Lubin 1:0 po bramce Kosidisa. W drugiej połowie błysnął Kurminowski, który dwukrotnie trafiał do bramki Kevina Komara. Co ciekawe w pierwszym składzie lubinian pojawiło się aż dziesięciu Polaków, a na drugą połowę wyszło ich jedenastu, co w ostatnim czasie w Ekstraklasie nie jest częstym widokiem.

Stal Mielec – Jagiellonia Białystok 2:1

Pogoń Szczecin – Górnik Zabrze 3:0

Radomiak Radom – Śląsk Wrocław 1:1

Raków Częstochowa – GKS Katowice 1:2

Piast Gliwice – Legia Warszawa 1:0

Korona Kielce – Motor Lublin 1:0

Widzew Łódź – Cracovia 1:1

Lechia Gdańsk – Lech Poznań 1:0

Puszcza Niepołomice – Zagłębie Lubin 1:2

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Galeria Kibice

Turniej na Bukowej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z turnieju kibiców GKS Katowice, który odbył się w sobotę 12 lipca na Bukowej. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara.   

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Czuć to było z boiska

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Raków Częstochowa odbyła się konferencja prasowa, podczas której wypowiedzieli się trenerzy Rafał Górak i Marek Papszun. Poniżej główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji.

Marek Papszun (trener Rakowa Częstochowa):
Zależało nam, żeby dobrze zacząć i wejść w sezon i to zrobiliśmy. Z wymagającym przeciwnikiem. W zeszłym sezonie dwa trudne spotkania, na starej Bukowej – nie byliśmy lepsi, ale wygraliśmy, a potem przegraliśmy u siebie, choć nasza gra była już lepsza. Więc te mecze z GKS były trudne. Dzisiaj też było trudno, ale pokazaliśmy już na starcie dojrzałość i dyscyplinę taktyczną. Momentami nawet taki performance. Jestem zadowolony i z optymizmem patrzymy w przyszłość. Teraz regeneracja, jutro jeszcze mamy sparing dosłownie dla kilku zawodników, których mamy w kadrze i tych z akademii. I szykujemy się do meczu pucharowego z Żiliną.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Trudno zacząć od porażki, to nigdy nie jest fajna sprawa. Natomiast trzeba sobie bezapelacyjnie i szczerze powiedzieć, że trafiliśmy na mocny zespół, na pragmatyczną piłkę i ta gra Rakowa, która mi zawsze tak imponuje – dziś ją było czuć z boiska. Przyjmujemy z szacunkiem tę grę, teraz musimy wyciągnąć wnioski, a także doprowadzać do tego, żeby zespół był lepszy z każdym dniem. Musimy kalkulować, że jak trafimy na takiego przeciwnika, to może on postawić takie warunki, że będzie trudno stwarzać sytuację jakąś lawinową ilością lub tak przejąć inicjatywę, żeby to potem udokumentować golami. Był to trudny i wymagający mecz, natomiast sama pierwsza połowa była stabilna i graliśmy dobrze, mając na uwagę przeciwnika i trochę jestem niezadowolony z wejścia w drugą połowę, kiedy pierwsze dziesięć minut było najsłabsze w naszym wykonaniu w meczu i przeciwnik to wykorzystał, zdobywając bramkę. Nie chcemy robić z tego problemu, natomiast w każdym meczu chcemy zdobywać punkty. Teraz musimy się przygotować do następnego spotkania, które rozegramy tutaj w następny poniedziałek.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga