Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

[FELIETON] Dwie strony medalu w Alfabecie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Na arenie gladiatorów zostało już tylko trzech wojowników. Każdy chce przeżyć, ale niestety żywy może pozostać tylko jeden. Każdy też boryka się ze swoimi problemami i patrzy z kim przyjdzie mu zagrać dwie ostatnie potyczki. Będzie krwawo i brutalnie. Igrzyska śmierci czas zacząć!

J jak Jedna, czyli jedna strona medalu w pierwszej połowie.

Pierwsze 45 minut w piątkowym spotkaniu było dobre. Nie perfekcyjne, tylko dobre. Dobre, bo mielczanie poza „setką” z 43 minuty kompletnie nie zagrozili naszej bramce. Mało tego oni nie potrafili się utrzymać przy piłce. A to wszystko dzięki naszemu pressingowi, który daje duże możliwości rozgrywania akcji, pod warunkiem, że jest wykonany w odpowiedni sposób.

Po pierwsze skuteczny pressing ma na celu odebranie piłki przeciwnikowi w strefie w której go wykonamy i jak najszybsze przemieszczenie się w obręb bramki rywala. I to się działo na naszych oczach. Chłopaki zapierniczali jak ta lala i w pierwszej odsłonie oddali dużo strzałów, ruszali co raz z kontrami i nie dawali Stali żyć.

Po drugie piłka nożna jest w jednej kwestii podobna do szachów. Tu i tu głównym celem jest opanowanie środka boiska/środka szachownicy, po to, aby mieć kontrolę nad przeciwnikiem. I to nam się w pierwszej odsłonie udało, bo Rzonca i Anon dzielili i rządzili w środkowej strefie. I to też jest główna zasługa średniego pressingu.

Ale po trzecie nie da się zapierniczać na 110% przez całe 45 minut. Czasem trzeba odpuścić na kilka, może kilkanaście minut, aby po prostu odpocząć. Dlatego truchlałem pod koniec pierwszego epizodu tego spotkania, czy nasi dadzą radę w drugiej odsłonie. Sytuacja Janoszki była pierwszym ostrzeżeniem. Aha i jeszcze jedno: dobrze by było udokumentować ten pressing bramką, tak jak się to stało w Opolu, gdzie do 45. minuty piłkarze GKS-u zabili mecz.

D jak Druga, czyli druga strona medalu w drugiej połowie.

W pierwszym akapicie nadgryzłem temat pressingu i jego sensu przez całą prawie połowę. Po takim bieganiu musi przyjść kryzys, nie ma mocnych. Lekkoatleci, którzy biegają na dystanse dłuższe niż 400 metrów, nie włączają od początku turbo i ciągną tak do mety. To samo pływacy. Chodziarze. Kolarze. Biathloniści. Nie chcę wchodzić w szczegóły, bo to nie praca magisterska na AWF-ie, ale na beztlenowy wysiłek mamy w organizmie energii na maksymalnie jakąś minutę. Potem musimy przejść w tryb mieszany. Oczywiście – piłka nożna jest grą, w której występuje właśnie ten rodzaj produkowania energii, opisywany często jako interwałowy. Lecz przy przedłużonym w czasie interwale szybciej dochodzi do zakwaszenia mięśni i do ogólnego zmęczenia – dobra jednak przesadziłem z opisem. Konkluzja jest taka, że to musiało się odbić na zawodnikach, czego dowodem była druga połówka.

Druga strona medalu to skład i głupie błędy w grze. Trener ma prawo wystawić taką jedenastkę, jaką sobie wymyśli, bo widzi od kibica więcej, obserwując poszczególnych graczy na treningu. Tylko jest jedno „ale”. Odpowiada za swoje decyzje w pełni. I nie może być zasłaniania się skróconym mikrocyklem, decyzjami PZPN, czy transmisją w Polsacie. Akurat nasz trener ma tak szeroką ławkę, którą sobie jeszcze powiększył w zimę, że powinien tak dobrać skład, aby na dany dzień był najlepszy. A czy w piątek wieczorem był? W mojej ocenie nie, a my jako kibice mamy prawo do komentowania decyzji w przypadku przegranej.

Skład. Z całym szacunkiem do Arka i  jego poświęcenia, ale uważam, że w pierwszej jedenastce powinien zagrać jednak Bartosz. Przemawiają za nim liczby. A to co się dzieje na treningach, niech zostanie na treningach. Wszyscy chcemy w każdym meczu walki i punktów. Wiadomo, że nie da się wygrać wszystkich spotkań, ale dyrygent jest od tego, żeby koncert wypadł mistrzowsko, a gdy ktoś zaczyna fałszować, należy go szybko zmienić.

Głupie błędy zdarzają się chyba tylko nam. Od dawna nie pamiętam, żeby przeciwna drużyna zrobiła z nami jakiegoś babola, ale za to my? Proszę bardzo. Pierw beznadziejna próba wybicia/podania przez byłego reprezentanta Polski i piłka trafia po sznurku w końcu do Andrei i ten kończy jak należy. Drugi gol to ewidentny błąd w kryciu, którego nie potrafię zrozumieć. Doświadczony obrońca nie widzi gdzie jest rywal, czuje, że ma pełną kontrolę nad sytuacją, ale jest w błędzie. Bo nagle zza pleców wyskakuje napastnik i dokłada tylko nogę, 2-0 i kurtyna. W juniorach młodszych taki błąd grozi ławką w następnym meczu. Tak jak pisałem z miesiąc temu: zajmijmy się obroną, a wtedy utrzymamy 1. Ligę w Katowicach.

F jak Finisz, czyli dwa ostatnie okrążenia przed metą.

Tu powstaje pytanie, czy będziemy jak (niestety) Robert Kubica, czy jak Messi, który wspiął się na swoje wyżyny, wygrywając mecz dla swojego klubu? W mojej ocenie w grze jest trzech zainteresowanych, bo Garbarnia już jest pewna gry w drugiej lidze. Bytovia, Wigry i GKS powalczą o jedno bezpieczne miejsce, aby uniknąć degradacji. W mojej ocenie Stomil i Chrobry utrzymają się.

Przedostatnia kolejka to mecz Wigier z Puszczą u siebie, gdzie może paść każdy wynik. Jednak nasza wiara powinna być przy drużynie z Małopolski, bo są w stanie wygrać na północy. Drugi mecz, który będziemy śledzić to Bytovia z Chrobrym. W tej kompozycji trzymamy kciuki za naszych byłych piłkarzy i mamy nadzieję, że Zejdler (strzelił ostatnio) i Lebedyński coś ukłują z przodu i przedłużą nasze szanse na utrzymanie.

W ostatniej kolejce Wigry jadą do Częstochowy i na papierze trzy punkty powinny zostać u gospodarzy, lecz mam obawy, czy Raków już sobie nie odpuści, znaczy się zagra na luzie, a to może się skończyć co najmniej remisem.

Najważniejszy mecz odbędzie się u nas na przeklętej ziemi przy ulicy Bukowej z Bytovią. Statystyka mówi, że mecz zakończy się remisem bądź wygraną gości. Mam jednak nadzieję, że nie będziemy najgorszą drużyną z ilością wygranych meczów u siebie w tym sezonie i wygramy jedną bramką więcej od rywali. Generalnie wszystko jest w naszych rękach, bo wystarczy wygrać dwa mecze i nie oglądać się na innych. Jedno to matematyka, drugie to realia. Wiara w utrzymanie jest i wsparcie też, co było choćby słychać ostatnio na meczu, dlatego Panowie nie spieprzcie tego.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


1 Komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

1 Komentarz

  1. Avatar photo

    Mecza

    7 maja 2019 at 19:11

    Dużo wątków. Co do Rakowa to się nie zgodzę. Piłkarze dopiero zaczynają walkę o miejsce w kadrze ekstra-klasowej drużyny. Obiboki muszą się spiąć. Akcja „zapierdalać jak Kante” to była porażka i aż dziwne, że nie było pokory i akceptacja trenera, może od przygotowania fizycznego? OK, inicjatywa działu marketingu ale o czym oni mają pojęcie poza tym że są zmuszeni aby coś robić. Dzisiaj na Twitterze napisałem o akcji 5 zł na Blaszok. Przecież nie o to chodzi i nawet jeśli będą dopłacać 5 zł każdemu który przyjdzie nie tędy droga i frekwencji nie poprawimy. Jakaś spina będzie na Bytovię ale nie ma pomysłu na rozkręcenie frekwencji w ogóle. Klub musi inwestować w kibiców. To powinno być strategiczne podejście. Czy to ważne 4,3,2,1 liga. Nie co pokazaliśmy już. Chodzi o weekendową rozrywkę, i tak wszędzie jest padaka ale nawet jeśli słabo z poziomem sportowym to z zaangażowaniem i piłkarzami z którymi się utożsamiają z nami.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Żółty kocioł dał koncert

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu GKS Katowice – Radomiak Radom wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Joao Henriques. Poniżej spisane główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole zapis audio całej konferencji prasowej.

Joao Henriques (trener Radomiaka Radom):
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. GKS strzelił trzy bramki, my dwie. Tyle mam do powiedzenia. Nasi zawodnicy do bohaterowie w tym meczu. Będziemy walczyć dalej.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Ważny moment dla nas, bo pierwsza przerwa na kadrę to taka pierwsza tercja tej rundy i mieliśmy świadomość, że musimy zdobywać punkty, aby nie zakopać się. Wiadomo, jeśli chodzi punkty nie zdarzyło się nic zjawiskowego. Mamy siódmy punkt i to jest dla nas cenna zdobycz, a dzisiejszy mecz był bardzo ważnym egzaminem piłkarskiego charakteru, piłkarskiej złości i udowodnienia samemu sobie, że tydzień później możemy być bardzo dobrze dysponowani i możemy zapomnieć, że coś nam nie wyszło. Bo sport ma to do siebie, że co tydzień nie będziesz idealny, świetny i taki, jak będziesz sobie życzył. Ważne jest, jak sportowiec z tego wychodzi.

Tu nie chodzi o to, że nam się udało cokolwiek, bo udać to się może jeden raz, ale jak wychodzimy i zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy w opałach – a byliśmy w nich także w tym meczu. Graliśmy bardzo energetyczną pierwszą połowę, mogliśmy strzelić więcej bramek, a schodziliśmy tylko z remisem. Ze świadomością, że straciliśmy dwie bramki, a sami mogliśmy strzelić dużo więcej. No ale jednak obawa jest, że dwie straciliśmy.

Siła ofensywna Radomiaka jest ogromna, ci chłopcy są indywidualnie bardzo dobrze wyszkoleni, są szybcy, dynamiczni, niekonwencjonalni. Bardzo trudno się przeciw nim gra. Zresztą kontratak na 1:0 pokazywał dużą klasę. Niesamowicie jestem dumny ze swoich piłkarzy, że w taki sposób narzucili swoje tempo gry, byli w pierwszej połowie drużyną, która dominowała, stworzyła wiele sytuacji bramkowych, oddała wiele strzałów, miała dużo dośrodkowań. To była gra na tak. Z tego się cieszę, bo od tego tutaj jesteśmy. W drugiej połowie przeciwnik po zmianach, wrócił Capita, Maurides, także ta ławka również była silna. Gra się wyrównała i była troszeczkę szarpana. Natomiast niesamowicie niosła nas publika, dzisiaj ten nasz „żółty kocioł” był niesamowity i serce się raduje, w jaki sposób to odtworzyliśmy, bo wiemy jaką drogę przeszliśmy i ile było emocji. Druga połowa była świetnym koncertem i kibice bardzo pomagali, a bramka Marcina była pięknym ukoronowaniem. Skończyło się naszym zwycięstwem i możemy być bardzo szczęśliwi. Co tu dużo mówić, jeżeli w taki sposób GKS będzie grał, to kibiców będzie jeszcze więcej i ten nasz stadion, który tak nam pomaga, będzie szczęśliwy.

Bardzo cenne punkty, ważny moment, trochę poczucia, że dobra teraz chwila na odpoczynek ale za chwilę zabieramy się do ciężkiej roboty, bo jedziemy do Gdańska i wiadomo, jak ważne to będzie dla nas spotkanie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga