Po meczu z GKS Bełchatów rozmawialiśmy z Januszem Gancarczykiem, zawodnikiem, który już w pierwszej połowie musiał opuścić boisko z powodu czerwonej kartki.
Powiedz, co wydarzyło się przy linii bocznej.
Walczyliśmy o piłkę z Szymonem Sawalą, on kopnął mnie w nogę i ja upadając może go lekko trąciłem, ale rozmawiałem z nim w przerwie i sam mówił, że nic takiego się nie wydarzyło i poniosło sędziego. Sytuacja jest do analizy, bo było tam zamieszanie, kilka osób było zamieszanych, ale myślę, że nie zrobiłem nic, aby dostać czerwoną kartkę.
Czasami piłkarze w takiej sytuacji mają odruch i wykonują ruch w kierunku przeciwnika, który sędzia może zinterpretować jako uderzenie lub kopnięcie.
Oczywiście, to mogło tak wyglądać, bo zostałem ostro zaatakowany korkami na wysokości kolana i rzeczywiście upadając mógł być odruch w jego stronę, ale go nie dotknąłem.
Sędzia był od razu zdecydowany na czerwoną kartkę?
Nie, właśnie nie, stał z boku, myślałem że będzie jakieś upomnienie, że za ostro gramy. Po chwili zbiegło się kilku piłkarzy Bełchatowa i nagle wyciągnął czerwoną kartkę.
Oglądałeś mecz dalej? Później już GKS nie istniał na boisku.
Oglądałem, choć nie widziałem do końca pierwszej połowy, bo musiałem zejść do szatni. Oglądałem całą drugą połowę i szkoda chłopaków, bo sędzia popełnił duży błąd i przez to chłopaki się nabiegali – było widać brak jednego zawodnika.
Gerard
21 sierpnia 2013 at 23:23
Dupisz Gancarczyk jak potłuczony. Kto się nabiegał? Przecież oni NIC nie grali tylko chodzili Ty zresztą też. Szkoda to by ich było gdyby chociaż walczyli a nie czekali na końcowy gwizdek. K..wa pi…y jesteście i tyle bez honoru i woli walki, najlepiej popłaczcie się razem do kompletu.