Dołącz do nas

Kibice

GieKSa i Banik na szczycie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy Was do relacji kibica GieKSy (katowicera) z wyprawy razem z Banikowcami na szczyt góry Banikov. Liczymy że za rok będzie nas jeszcze więcej. Zdjęcia są autorstwa chłopaków z GieKSy. Zachęcamy do lektury i galerii kapitalnych zdjęć.

30 czerwca 2012 roku po raz trzeci kibice Banika wybrali się na swoją „świętą górę”, czyli Banikov w Tatrach Zachodnich. W tym roku postanowiliśmy dołączyć do nich i razem zdobyć ten szczyt. Z Katowic wyruszyliśmy w cztery osoby, a dzień wcześniej w okolice góry ruszyły dwójka GieKSiarzy. Przejazd z Katowic przez Bielsko, Żywiec, Korbielów, Zuberec i Zverowvke minął szybko. Na parkingu zameldowaliśmy się około dziesiątej i od razu natknęliśmy się na ludzi z Ostravy. Zjedliśmy szybkie śniadanko i ruszyliśmy na miejsce zbiórki. Na miejscu spotykaliśmy część ekipy, a po chwili przyszła reszta „lekko” skacowanych Czechów 🙂 Wypiliśmy szybkie piwko, a chłopcy z Ostravy wypisali i wysyłali kartki do ludzi, którzy mają przymusową przerwę. 

Na szlak wyruszyliśmy o godzinie jedenastej. Trasa choć niezbyt trudna dała nam nieźle popalić. Jeśli doliczymy do tego syndrom dnia poprzedniego plus upalne słońce – nie było łatwo. Trasa była bardzo malownicza – podczas wspinaczki oglądaliśmy wodospad, maszerowaliśmy przez Spaloną Dolnę, nabieraliśmy wysokości na przełęczy Banikovskie Sedlo, a na sam koniec trzydzieści minut wspinaliśmy się na szczyt Banikova. Ostatecznie około 14.30 wszyscy zameldowali się na szczycie, choć pierwsze osoby weszły  dużo wcześniej. Łącznie na szczyt dotarły 24 osoby, w tym 6 GieKSiarzy. Na szczycie czekała nas miła niespodzianka, bo chłopaki z FCB wyciągnęli ze swoich plecaków…. browary i inne banikowskie specjały. Naprawdę namęczyli się by to wnieść. Ostravar nigdy tak dobrze nie smakował. My zrewanżowaliśmy się wiśniówką i było naprawdę sympatycznie 🙂 Znak informacyjny oraz cały szlak został oblepiony vlepami (były klejone z głową). Na koniec zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie oraz wciągnęliśmy flagę na maszt.

Powrót odbył się dwojaki sposób. Część grupy poszła trudniejszym szlakiem (taką słowacką „ Orlą Percią” przez Tri Kopy w stronę Tatinkovej Chaty), a reszta ruszyła w dół tą samą trasą, którą weszła. Jak się później okazało ekipa z trudniejszej trasy tak zapierda…, że była w schronisku szybciej niż my, a tempo nadawała taka jedna wysportowana M. z Ostravy. Na parkingu, jako ostatni, zameldowałem się około godziny 19:00. Po męczącym dniu większość ekipy szybko pozbierała się do domów. Podsumowując wycieczka była bardzo udana – dobrze było się spotkać w międzynarodowym składzie. Mamy nadzieję, że za rok znów się uda! Jeszcze raz dziękujemy za niespodziankę na szczycie…

GieKSa&Banik!!!

no images were found

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

16 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

16 komentarzy

  1. Avatar photo

    MAJCK

    16 lipca 2012 at 06:14

    SUPER TAK TRZYMAĆ

  2. Avatar photo

    antek1964

    16 lipca 2012 at 11:31

    a może najwyższy czas się okreslic do tego co robią te ciule z ideonu

  3. Avatar photo

    kamil

    16 lipca 2012 at 12:17

    i co teraz z gieksa? ;(( coto ma kurrr byc KP Katowice!!

  4. Avatar photo

    BMG

    16 lipca 2012 at 14:18

    Za godzinę stanie się jasne- GieKSa zniknie z piłkarskiej mapy… :'(
    Ale lepsze to, niż się sqrwić! Oby tylko „nowy zarząd” nie przekupił „wpływowych” kibiców, którzy to na wzór fanów z Poznania będą „odpowiedzialni” za rozprowadzanie gadżetów i gastronomię… Obym się mylił.

  5. Avatar photo

    chcieliście :P

    16 lipca 2012 at 15:09

    Ekstraklasa albo śmierć?

  6. Avatar photo

    Pszczyna

    16 lipca 2012 at 16:20

    to co oni robiom to mie chuja obchodzi ale z my a przedewszystkim stowarzyszyni nic nie robi to je zalosne,downo mielimy miec manifestacja pod cyntrozapym,downo karom wjechac na bukowo i wywiyz krysiaka a tu cisza nikt nic nie robi ani oswiadczynio,calo polska sie z nos smieje,przez ta bezradnosc

  7. Avatar photo

    przemek

    16 lipca 2012 at 17:08

    zamiast iść pod stadion cisnąć , wyzywać, wywierać presje to może by się zastanowili… tak zrobił Śląsk Wrocław, zanim Drzymała sprzedał licencje polonii , to miał być śląsk , ale kibice powiedzieli NIE i koniec ! rok później wicemistrzostwo a teraz mistrz… a Gieksa?

  8. Avatar photo

    ...

    16 lipca 2012 at 17:38

    Chyba nie przeczytaliście do końca artykułu Sport? KP Katowice będzie tylko przez 2 miesiące, następnie będzie GKS Katowice.

  9. Avatar photo

    Pszczyna

    16 lipca 2012 at 20:59

    sluchej te 2 miesiace bydom nos bolec przez dlugi lata,tak jak do tera wyzywajom nos od dospeli ,kibice pamiyntajom taki rzeczy a szczegolnie ci zza miedzy,moja noga w sosnowcu ani na bukowej nie powstanie

  10. Avatar photo

    BMG

    16 lipca 2012 at 21:16

    NIGDY SIĘ NIE SQRWIĘ!!!!
    Albo jesteśmy GieKSiarzami, albo sprzedajnymy dziwkami typu Lech, czy Polonia…
    Napewno nie będę na te gówno chodził jeśliby do niego doszło!

  11. Avatar photo

    GieKSiarz

    16 lipca 2012 at 22:23

    SK ma plan my go nie znamy… pozostaje wierzyć że wiedzą co robią… „wiara czyni cuda” a te teraz mamy :/

    Ale nie zmienia to faktu że mimo wszystko wygląda to jakbyśmy przyklaskiwali tej fuzji…

    Brakuje widocznej walki (nie papierkowej etc)

  12. Avatar photo

    Tex

    16 lipca 2012 at 22:46

    Hehehe ten kto wymyslil handel licencjami powinien nobla dostac.

  13. Avatar photo

    Pawel

    17 lipca 2012 at 09:51

    Ciekawe wiela kibiców przyjdzie, jo na pewno nie byda łazić na GKS. Mom wplanach jeździć teraz tylko na hokej, albo na rezerwy, pozdr

  14. Avatar photo

    BMG

    17 lipca 2012 at 10:41

    Nie będzie rezerw Pawel. jeśli dojdzie do fuzji, to będzie młoda ekstraklasa, a nasze miejsce z IV lidze zajmie Concordia…
    Tak, czy inaczej nie ma na co czekać, tylko zakładać nową GieKSę w IV lidze lub B-klasie. No chyba, że odpuścimy, ale wtedy niech nas wszystkich szlag!!!!

  15. Avatar photo

    Romuald (ten Piękny)

    17 lipca 2012 at 14:10

    BRAWO! EKSTRAKLASA ZA KASA! MAM NADZIEJĘ< ŻE NIKT Z WAS NA ŻADEN MECZ NIE PÓJDZIE BO TO ZWYKŁY HANDEL. POWINIEN POWSTAĆ NOWY-STARY ZESPÓŁ A TO GÓW..O NIECH SOBIE LATA PO ZIELONYM 🙂

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga