Siatkówka
GKS jedzie do Warszawy powalczyć o zwycięstwo
ONICO WARSZAWA – GKS KATOWICE 9 października (poniedziałek) godz. 18.00
{RZECZYWISTOŚĆ}
To już trzeci mecz GieKSy w ciągu dziesięciu dni, liga nabrała od początku sporego tempa, a my już mogliśmy się poczuć jak na rollercoasterze. Po dobrym wygranym spotkaniu w Radomiu, przyszła rozczarowująca gra i porażka w Spodku.
No co by nie napisać, to po pokonaniu Czarnych Radom liczyliśmy na trzy punkty w starciu z Łuczniczką. Stało jak się stało, trzeba z tego wyciągnąć odpowiednie wnioski. Na szczęście sztab szkoleniowy jak i sami siatkarze, nie chowają głowy w piasek i przyznali po tym meczu że tak grać nie można. Oczekujemy więc znacznie lepszej gry w Warszawie i powalczenia o trzy punkty. Co do wyjściowego składu GKS-u, to wydaję się, że mimo środowej porażki, żadnych zmian nie będzie. Na tę chwilę wyselekcjonowana szóstka siatkarzy jest optymalna do zaczynania spotkań. Umówmy się, że i zmiennicy, którzy zagrali w Spodku, nie dali odpowiednich argumentów trenerowi Gruszce, aby pomyślał o ewentualnych zmianach w składzie wyjściowym.
Rywale z Warszawy po pokonaniu bez problemów w trzech setach Łuczniczki, przegrali po zaciętym meczu z Treflem Gdańsk, ale dopiero po tie-breaku. Tak więc siatkarze ONICO są w dobrej dyspozycji i dodatkowo „wzmocnieni” przez przyjazd do Polski (wreszcie) trenera Stephane’a Antigi oraz nowego atakującego z Kanady, Sharona Vernona-Evansa. Jest to ich pierwszy domowy mecz w nowym sezonie, co też może mieć przełożenie na dyspozycję dnia, bo dojdzie presja własnych kibiców. Tak więc warszawianie zaczną zapewne to spotkanie bez zmian w wyjściowej szóstce. Zresztą zwracałem na to już uwagę w artykule o naszym przeciwniku, że drużynie ONICO brakuje jakości w głębi składu. I jeśli, mówiąc wprost, pierwsza szóstka się „rozkraczy”, to zespół ten może nie być już tak groźny, jak przewidują siatkarscy fachowcy.
Czeka nas trudne wyjazdowe spotkanie, ale jeśli zagramy na poziomie zaprezentowanym w Radomiu, to GieKSę stać na wywiezienie stąd jakichś punktów. Musimy „tylko” albo „aż” zagrać to na co nas stać, a na pewno będzie dobrze.
Przewidywane wyjściowe szóstki:
GKS: Komenda, Butryn, Kohut, Pietraszko, Quiroga, Kapelus, Stańczak (libero).
ONICO: Brizard, Gjorgiew, Wrona, Nowakowski, Kwolek, Włodarczyk, Wojtaszek (libero).
{CO PISZĄ O MECZU NASI RYWALE?}
onicowarszawa.pl- Już jutro warszawska inauguracja PlusLigi!
Po sześciu miesiącach przerwy do stolicy powracają wielkie, siatkarski emocje! W poniedziałek 9 października siatkarze ONICO Warszawa rozegrają pierwszy domowy mecz w nowym sezonie PlusLigi. Spotkanie z GKS-em Katowice rozpocznie się o godzinie 18:00 w stołecznej hali COS Torwar.
W końcówce poprzedniego sezonu PlusLigi zawodnicy ONICO i GKS-u spotkali się aż trzykrotnie. 1 kwietnia, w meczu ostatniej kolejki fazy zasadniczej, warszawianie w trzech setach pokonali przed własną publicznością podopiecznych Piotra Gruszki. W dwumeczu fazy play-off, w którym stawką było 9. miejsce siatkarskiej ekstraklasy, Inżynierowie ponownie zmierzyli się z katowicką GieKSą. 8 kwietnia siatkarze ONICO wygrali przed własną publicznością 3:1. Dobrze rozegrane spotkanie znalazło się jednak w cieniu wydarzeń, które miały miejsce tuż po zakończeniu meczu ― to właśnie 8 kwietnia 2017 roku wieloletni reprezentant Polski, Paweł Zagumny, który obecnie pełni w klubie ONICO funkcję dyrektora sportowego i wiceprezesa zarządu, rozegrał ostatni mecz przed warszawską publicznością. Do ostatecznego rozstrzygnięcia dwumeczu z GKS-em doszło dzień później, 9 kwietnia, w katowickim Spodku. Warszawianie ulegli gospodarzom 1:3, jednak w złotym secie pokonali podopiecznych trenera Piotra Gruszki i zajęli 9. miejsce w sezonie 2016/2017.
Obie drużyny zagrały ze sobą również podczas tegorocznego okresu przygotowawczego. W ubiegłym miesiącu ONICO Warszawa i GKS Katowice spotkały się z finale XIII Memoriału Arkadiusza Gołasia. Górą ponownie byli siatkarze ONICO, którzy pokonali katowiczan 3:2 i zdobyli złote medale turnieju rozgrywanego w Murowanej Goślinie. (…)
{HALA SPORTOWA}
Mecz odbędzie się na Torwarze, który pomieści 4824 miejsc. W zeszłym sezonie AZS Politechnika Warszawska na 16 spotkań domowych wygrała 9, a przegrała 7 meczów. W nowej kampanii warszawianie zagrają u siebie pierwszy raz. GKS jak wiadomo lepiej radził sobie w meczach wyjazdowych mając bilans po 8 wygranych i przegranych. Co potwierdzone zostało naszą wygraną na inaugurację w Radomiu.
{HISTORIA}
Jest to nasz jedyny przeciwnik z PlusLigi, z którym spotkaliśmy się aż 4 razy w sezonie, z uwagi na dodatkowe spotkania w rundzie finałowej ligi o konkretne miejsca.
Pierwszy mecz odbył się w hali w Szopienicach w dniu 17 grudnia 2016 roku, GKS przegrał z ONICO AZS-em Politechniką Warszawską 2:3 (28:30, 25:16, 25:18, 21:25, 12:15). Punkty wtedy zdobywali; GKS: Van Walle 25, Kapelus 16, Błoński 14, Kalembka 10, Krulicki 8, Falaschi 5, Butryn 4, Stelmach 1. Politechnika: Filip 33, Kwolek 16, Wrona 11, Samica 6, Świrydowicz 4, Kowalczyk 3, Łapszyński 2, Halaba 1, Firlej 1.
Rewanż w Warszawie rozegrano 1 kwietnia 2017 roku, a Politechnika wygrała z GieKSą 3:0 (25:19, 25:20, 28:26). Punktowali dla Politechniki: Filip 19, Łapszyński 14, Samica 7, Kowalczyk 5, Wrona 5, Świrydowicz 1. A dla GKS-u: Butryn 9, Kapelus 7, Van Walle 7, Krulicki 5, Pietraszko 5, Kalembka 3, Falaschi 2, Błoński 2, Sobański 2, Fijałek 1.
W kolejnym meczu o miejsca 9-10 na Torwarze w dniu 8 kwietnia 2017 roku, ponownie górą była Politechnika, która pokonała GieKSę 3:1 (25:18, 25:17, 17:25, 25:19). Punkty zdobywali; Politechnika: Samica 18, Kowalczyk 13, Filip 11, Łapszyński 10, Świrydowicz 6, Wrona 5. GKS: Van Walle 14, Sobański 14, Kapelus 10, Krulicki 8, Butryn 6, Pietraszko 5, Kalembka 3, Falaschi 1.
Ostatnie spotkanie odbyło się w Spodku w dniu 9 kwietnia 2017 roku, gdy GKS pokonał AZS 3:1 (25:18, 29:31, 31:29, 25:21) by przegrać decydujący tzw. „złoty set” o miejsce 9 w stosunku 12:15. Punktowali; GKS: Butryn 36, Sobański 18, Krulicki 16, Kapelus 10, Pietraszko 8, Falaschi 2, Fijałek 1, Stelmach 1. AZS: Filip 20, Halaba 17, Samica 14, Kowalczyk 12, Wrona 6, Świrydowicz 3, Łapszyński 2, Zagumny 1, Firlej 1.
{STATYSTYKI W PLUSLIDZE} – {GKS – ONICO}
[Bilans meczów] – 1:3 + „złoty set” 0:1
[Bilans punktów] – 4:8
[Bilans setów] – 6:10 + „złoty set” 0:1
[Bilans małych punktów] – 365:373 + „złoty set” 12:15
[Rozegrane mecze – 4] – GKS: 4- Krulicki, Butryn, Falaschi, Kapelus, Kalembka, Pietraszko, Fijałek, Van Walle, Stelmach, Sobański, Stańczak, 3- Mariański, 2- Błoński,
ONICO: 4- Kowalczyk, Olenderek, Wrona, Samica, Filip, Łapszyński, Świrydowicz, 3- Zagumny, Firlej, 2- Kwolek, Halaba, Mikołajczak, 1- Smoliński, Gruszczyński,
[Rozegrane sety – 17] – GKS: 17- Kapelus, 16- Falaschi, 15- Krulicki, 14- Butryn, Sobański, 12- Pietraszko, Van Walle, Stańczak, 11- Kalembka, 9- Mariański, 8- Fijałek, 7- Błoński, Stelmach,
ONICO: 17- Samica, Filip, 16- Kowalczyk, Olenderek, 14- Wrona, 12- Zagumny, 10- Łapszyński, Świrydowicz, 9- Firlej, 7- Halaba, 6- Kwolek, 5- Gruszczyński, 2- Mikołajczak, 1- Smoliński,
[Czas trwania spotkań] – 244:188 = łącznie 432 minuty
[Widzów] – 3200:7650
[Punkty zdobyte z błędów przeciwnika] – GKS 98 – ONICO 121
[Ilość zdobytych punktów] – GKS 279 – ONICO 267
GKS – Butryn 55, Van Walle 46, Kapelus 43, Krulicki 37, Sobański 34, Pietraszko 18, Błoński 16, Kalembka 16, Falaschi 10, Stelmach 2, Fijałek 2,
ONICO – Filip 83, Samica 45, Kowalczyk 33, Łapszyński 28, Wrona 27, Halaba 18, Kwolek 16, Świrydowicz 14, Firlej 2, Zagumny 1,
[Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki] – GKS 95 – ONICO 95
GKS – Butryn 14, Krulicki 14, Sobański 13, Kapelus 11, Van Walle 10, Błoński 8, Pietraszko 8, Kalembka 7, Falaschi 7, Fijałek 2, Stelmach 1,
ONICO – Filip 30, Samica 22, Kowalczyk 14, Łapszyński 10, Kwolek 7, Wrona 7, Świrydowicz 4, Halaba 1,
[Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki] – GKS 184 – ONICO 172
GKS – Butryn 41, Van Walle 36, Kapelus 32, Krulicki 23, Sobański 21, Pietraszko 10, Kalembka 9, Błoński 8, Falaschi 3, Stelmach 1,
ONICO – Filip 53, Samica 23, Wrona 20, Kowalczyk 19, Łapszyński 18, Halaba 17, Świrydowicz 10, Kwolek 9, Firlej 2, Zagumny 1,
[Bilans punktów zdobytych do straconych] – GKS 124 – ONICO 119
GKS – Butryn 31, Van Walle 27, Krulicki 24, Kapelus 17, Sobański 9, Pietraszko 6, Falaschi 5, Kalembka 4, Błoński 3, Stelmach 1, Fijałek -1, Stańczak -2,
ONICO – Filip 39, Kowalczyk 21, Łapszyński 18, Wrona 14, Świrydowicz 13, Samica 12, Halaba 6, Kwolek 5, Zagumny 1, Firlej 0, Gruszczyński -1, Mikołajczka -1, Olenderek -8,
[Ilość zagrywek] – GKS 377 – ONICO 387
GKS – Kapelus 56, Falaschi 50, Krulicki 48, Sobański 46, Pietraszko 40, Butryn 39, Van Walle 32, Kalembka 30, Błoński 21, Fijałek 8, Stelmach 7,
ONICO – Kowalczyk 69, Samica 63, Filip 56, Zagumny 52, Wrona 49, Łapszyński 29, Kwolek 21, Firlej 20, Świrydowicz 19, Halaba 9,
[Ilość błędów na zagrywce] – GKS 70 – ONICO 58
GKS – Krulicki 10, Pietraszko 10, Butryn 9, Kalembka 8, Van Walle 7, Sobański 7, Błoński 6, Kapelus 6, Falaschi 5, Fijałek 2,
ONICO – Filip 16, Samica 10, Kowalczyk 9, Wrona 7, Kwolek 5, Halaba 4, Łapszyński 4, Firlej 2, Świrydowicz 1,
[Ilość asów serwisowych] – GKS 22 – ONICO 14
GKS – Sobański 7, Kapelus 3, Pietraszko 3, Kalembka 2, Van Walle 2, Krulicki 2, Butryn 1, Falaschi 1, Błoński 1,
ONICO – Kowalczyk 7, Kwolek 3, Filip 2, Samica 1, Łapszyński 1,
[Ilość przyjęć] – GKS 329 – ONICO 307
GKS – Sobański 108, Kapelus 88, Błoński 40, Mariański 34, Stańczak 29, Stelmach 9, Kalembka 8, Krulicki 7, Pietraszko 3, Fijałek 1, Butryn 1, Falaschi 1,
ONICO – Samica 119, Olenderek 66, Łapszyński 48, Kwolek 28, Halaba 25, Gruszczyński 12, Wrona 5, Kowalczyk 2, Filip 1, Zagumny 1,
[Ilość błędów w przyjęciu] – GKS 14 – ONICO 22
GKS – Kapelus 6, Sobański 3, Stańczak 2, Kalembka 1, Błoński 1, Stelmach 1,
ONICO – Olenderek 8, Samica 7, Kwolek 2, Łapszyński 1, Wrona 1, Kowalczyk 1, Filip 1, Gruszczyński 1,
[Procent przyjęcia dokładnego] – GKS 51,13% – ONICO 41%
GKS – Butryn 100%, Pietraszko 75%, Mariański 57%, Krulicki 55%, Kapelus 53,13%, Sobański 52%, Stańczak 51,5%, Błoński 39%, Stelmach 27%, Kalembka 15%, Fijałek 0%, Falaschi 0%,
ONICO – Gruszczyński 50%, Wrona 50%, Olenderek 42,63%, Łapszyński 42,63%, Samica 41,25%, Kwolek 40,5%, Halaba 25%, Filip 0%, Zagumny 0%, Kowalczyk 0%,
[Procent przyjęcia perfekcyjnego] – GKS 28,88% – ONICO 25,75%
GKS – Butryn 100%, Mariański 40,5%, Krulicki 35%, Kapelus 33,25%, Sobański 29,5%, Stańczak 24,5%, Błoński 20,5%, Kalembka 10%, Fijałek 0%, Stelmach 0%, Pietraszko 0%, Falaschi 0%,
ONICO – Wrona 50%, Kwolek 36,5%, Olenderek 31%, Samica 28,38%, Łapszyński 22,88%, Halaba 8,5%, Gruszczyński 8%, Kowalczyk 0%, Filip 0%, Zagumny 0%,
[Ilość ataków] – GKS 459 – ONICO – 435
GKS – Butryn 103, Kapelus 100, Van Walle 81, Sobański 63, Krulicki 34, Błoński 27, Pietraszko 25, Kalembka 21, Falaschi 2, Stelmach 2, Fijałek 1,
ONICO – Filip 142, Samica 91, Łapszyński 52, Wrona 38, Halaba 34, Kwolek 30, Kowalczyk 25, Świrydowicz 16, Zagumny 5, Firlej 1, Mikołajczak 1,
[Ilość błędów w ataku] – GKS 35 – ONICO 26
GKS – Sobański 9, Kapelus 7, Butryn 6, Van Walle 6, Błoński 3, Kalembka 2, Fijałek 1, Pietraszko 1,
ONICO – Filip 14, Samica 5, Halaba 3, Łapszyński 1, Wrona 1, Kwolek 1, Mikołajczak 1,
[Ilość ataków zablokowanych] – GKS 36 – ONICO 42
GKS – Butryn 9, Kapelus 7, Van Walle 6, Sobański 6, Krulicki 3, Błoński 3, Kalembka 1, Pietraszko 1,
ONICO – Filip 13, Samica 11, Halaba 5, Wrona 4, Łapszyński 4, Kwolek 3, Kowalczyk 2,
[Ilość zdobytych punktów w ataku] – GKS 215 – ONICO 217
GKS – Butryn 50, Van Walle 41, Kapelus 38, Krulicki 25, Sobański 24, Błoński 12, Pietraszko 12, Kalembka 11, Falaschi 2,
ONICO – Filip 70, Samica 39, Łapszyński 25, Wrona 21, Kowalczyk 18, Halaba 18, Kwolek 13, Świrydowicz 11, Zagumny 1, Firlej 1,
[Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków] – GKS 47,38% – ONICO 50,13%
GKS – Falaschi 100%, Krulicki 71,25%, Kalembka 55,25%, Van Walle 51%, Pietraszko 51%, Butryn 49,25%, Błoński 39%, Kapelus 38,25%, Sobański 37,13%, Stelmach 0%, Fijałek 0%,
ONICO – Firlej 100%, Kowalczyk 74%, Świrydowicz 66,75%, Wrona 53%, Filip 48,5%, Samica 44,25%, Halaba 44%, Łapszyński 42,38%, Kwolek 23%, Zagumny 12,5%, Mikołajczak 0%,
[Ilość bloków punktowych] – GKS 42 – ONICO 36
GKS – Krulicki 10, Falaschi 7, Butryn 4, Błoński 3, Kalembka 3, Van Walle 3, Sobański 3, Pietraszko 3, Kapelus 2, Stelmach 2, Fijałek 2,
ONICO – Filip 11, Kowalczyk 8, Wrona 6, Samica 5, Świrydowicz 3, Łapszyński 2, Firlej 1,
[Ilość błędów własnych „innych”] – GKS 16 – ONICO 14
[MVP] – GKS: – ONICO: Filip 2, Zagumny 2.
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Nowa Bukowa pisze swoją historię
Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.
Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.
Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.
W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.
W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.
W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉
Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.
Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.
Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!
Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.
Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.
Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.
Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…
Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉
Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.
W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.
Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.


Najnowsze komentarze