Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

GKS Katowice – najładniej przegrywający zespół w lidze. Media po meczu GKS-Miedź 0:2

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Piłkarze GieKSy przegrali wczoraj z Miedzią Legnica 0:2. Zapraszamy do przeczytania bardzo „obfitych” fragmentów doniesień mass mediów, które wybraliśmy dla Was. 

 

 

sportowefakty.wp.pl – GKS Katowice – Miedź Legnica: dwa zabójcze ciosy gości

 

[…] Zarówno GKS, jak i Miedź od pierwszego gwizdka nie zdecydowały się na podjęcie ryzyka. Obie ekipy dobrze grały w defensywie, powstrzymując kolejne akcje rywali i nie pozwalając rywalom na wiele w ataku. Najlepszą okazję w pierwszej części gry zmarnował Paweł Mandrysz, który po podaniu Tomasza Foszmańczyka oddał niecelny strzał.

Po przerwie obraz gry zaczął ulegać zmianie. Obie ekipy otworzyły się i częściej stwarzały zagrożenie pod bramką przeciwnika. Swoich szans szukał Foszmańczyk, ale jego strzały były blokowane. W szeregach katowiczan dużo było niedokładności, co sprawiło, że GKS ponownie nie odniósł zwycięstwa przed własną publicznością, a do tego nie strzelił gola.

Miedź przycisnęła w ostatnim kwadransie. W 81. minucie Wojciech Łobodziński wykorzystał błąd Olivera Praznovsky’ego i dograł do Damiana Rasaka, który precyzyjnym strzałem pokonał Mateusza Abramowicza. Stracony gol sprawił, że GKS mocniej ruszył do ataków, co wykorzystali legniczanie.

W 87. minucie po kapitalnej akcji Miedź podwyższyła prowadzenie. Gola po dograniu Marquitosa zdobył Jakub Vojtus. Tym samym goście włączyli się do walki o Lotto Ekstraklasę. Po czwartkowym meczu do strefy gwarantującej awans traci już tylko dwa „oczka”.

 

 

katowickisport.pl – Fotel lidera niezdobyty. GieKSa przegrywa z Miedzią

 

Zimny prysznic spadł na katowiczan – i ich kibiców – w czwartkowy wieczór. Po dwóch wysokich wyjazdowych wygranych, Miedzi „ugryźć” nie zdołali.

Już remis w tym meczu dawał katowiczanom – przynajmniej do sobotniego popołudnia – fotel lidera (lepszy bilans bezpośrednich meczów z Chojniczanką). „Minimalizmu” jednak nikt przy Bukowej uprawiać nie chciał.

[…] Po zmianie stron jeszcze przez kwadrans Miedź pozwalała sobie na przyjmowanie GieKSiarskich ataków. Im bliżej było końcowego gwizdka, tym częściej „gotowało się” za to pod bramką gospodarzy. Mateusz Abramowicz zdołał jeszcze zatrzymać Wojciecha Łobodzińskiego na… 3. metrze, a potem sparować na róg strzał Marquitosa, ale w końcówce skapitulował aż dwukrotnie. Dwukrotnie bowiem „przepchnęli” się prawą stroną, by „znaleźć” dobrze ustawionych egzekutorów na przedpolu katowickiej bramki.

 

 

sportslaski.pl – GKS Katowice – najładniej przegrywający zespół w lidze

 

GKS Katowice przez większą część meczu przeważał, ale w końcówce Miedź Legnica zdobyła dwie bramki, dzięki którym wywozi z Bukowej trzy punkty. Przy pierwszym golu fatalnie zachował się Oliver Prażnovsky. Przy drugim katowiczanie chyba jeszcze rozmyślali o pierwszym trafieniu rywala…

Sugerując się poprzednimi meczami GieKSy przy Bukowej z czołówką, można się było spodziewać, że pojedynek GKS-u Katowice z Miedzią Legnica nie będzie efektowną wymianą ciosów. Tak też było – strzałów oglądaliśmy jak na lekarstwo.

[…] Zdecydowanie częściej próbowała atakować GieKSa, jednak często brakowało ostatniego podania.
[…] To trzeci mecz z rzędu GKS-u na własnym stadionie, w którym katowiczanie nie zdołali wygrać.

 

 

gol24.pl – Katowickie paradoksy: GKS grał, Miedź strzelała

 

W Katowicach kibice obejrzeli dwie bramki – obie jednak dla gości. GKS miał wprawdzie najpierw trzy dogodne okazje, ale żadnej nie wykorzystał. Miedź Legnica w końcówce przeprowadziła za to dwie zabójcze akcje, które dały jej komplet punktów.

 

infokatowice.pl – GieKSa poległa z Miedzią

 

Po dwóch wyjazdowych zwycięstwach GKS znowu rozczarował. Tym razem katowiczanie przegrali u siebie z Miedzią Legnica 0:2.

Przez większość pierwszej połowy z boiska wiało nudą.

[…] Po zmianie stron Trójkolorowi ruszyli do ataku i kilka razy byli blisko strzelenia upragnionego gola. Legniczanie, którzy początkowo z trudem potrafili wydostać się ze swojej połowy, z czasem jednak coraz śmielej przedostawali się pod bramkę Mateusza Abramowicza.

[…] Mecz z Miedzią był zdecydowanie najsłabszym występem GieKSy w tym roku. Z taką grą, jak dzisiaj, katowiczanie mogą niestety jedynie pomarzyć o awansie do ekstraklasy.

 

 

sport.lca.pl – Rasak z Vojtusem uciszyli stadion w Katowicach

 

[…] W pierwszych 45 minutach zdecydowanie lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. GKS kilka razy zagroził bramce Pawła Kapsy.

[…] Drugą połowę gospodarze rozpoczęli z impetem. Pod bramką Kapsy kilka razy było bardzo gorąco. Legniczanie napór jednak przetrzymali i zaczęli opanowywać sytuację. W 57 min. Miedź była bliska szczęścia. Po podaniu Marquitosa Łobodziński strzelał z dwóch metrów, tyle że prosto w bramkarza Gieksy.

Im mecz trwał dłużej, tym więcej do powiedzenia mieli piłkarze Tarasiewicza. Decydujące ciosy zadali w końcówce.

[…] W przekroju całego spotkania może i lepsze wrażenie sprawiali piłkarze Jerzego Brzęczka. Podopieczni Tarasiewicza zagrali jednak dojrzalej. Miedź w Katowicach odegrała rolę wytrawnego boksera. Dała się wyszaleć gospodarzom, a potem zadała im ból.

 

 

weszlo.pl – W pierwszej lidze po staremu – tłok jak na murawie w Lyonie

 

[…] Ile już razy w tym sezonie kibice GKS-u Katowice musieli przeżywać ten tragiczny dla nich scenariusz? Klepeczki, piętki, dryblingi, prostopadłe piłki – wszystko wychodzi kapitalnie, brakuje tylko wykończenia, brakuje postawienia kropki nad i. I gdy już wszyscy wierzą, że siłą rzeczy za moment wpadnie gol dla GieKSy, gdy wszyscy już tylko zastanawiają się, czy rywala napocznie Goncerz czy Foszmańczyk – bam. Kontra, błąd w obronie, gol – dla przeciwników.

[…] Ile razy gospodarze mogli skaleczyć Miedź? Mandrysz na niemal pustą bramkę, to na pewno. Prostopadła piłka Goncerza do Foszmańczyka i nieprzecięte przez nikogo zagranie wzdłuż bramki – dwa. Stałe fragmenty, do tego może jeszcze któraś z akcji Czerwińskiego z Foszmańczykiem na prawym skrzydle w pierwszych dwudziestu minutach? W każdym razie – nie mogliśmy uwierzyć, że w 70. minucie jest nadal 0:0.

Miedź przez cały ten czas spokojnie wyczekiwała na swoją szansę, na moment, gdy gospodarze spuchną, albo po prostu odkryją się na tyle, by nie wybronić kontry.

[…] Przerost formy nad treścią. Przesadny spokój, może także przesadna wiara w umiejętności. Brak koncentracji, czy może wręcz przeciwnie, roztrzepanie? Gdy Mandrysz marnował dzisiaj tę fantastyczną piłkę od Foszmańczyka naprawdę trudno było rozsądzić, czy zagrał nonszalancko, czy po prostu napiął się na strzał koło słupka tak mocno, że zamiast sfinalizować udaną akcję kopnął w maliny. Tak czy owak – nie wpada, albo wpada zbyt mało.

Ze Stomilem – co kosztowało dwa punkty. Z Podbeskidziem i Miedzią – sześć. To razem osiem, czyli dorobek, który w obliczu zaskakujących rozstrzygnięć w pozostałych meczach I ligi dałby potężną przewagę nad drugim miejscem w tabeli. Zamiast tego GKS zajmuje trzecie miejsce z oczkiem straty do lidera oraz jednym meczem więcej niż Chojniczanka, Zagłębie i czwarte w tabeli Wigry. Alarm? Jeszcze nie, ale sytuacja robi się poważna.

Tym bardziej, że na odległość dwóch punktów zbliżyła się dziś do GKS-u… Miedź. Miedź cierpliwa. Miedź doświadczona. Miedź, która wykorzystała dwie spośród trzech okazji w dzisiejszym meczu. Z taką grą jak dziś, z taką skutecznością jak dziś – to legniczanie wydają się poważniejszym zespołem…

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    Kibol

    14 kwietnia 2017 at 13:20

    DZIEKUJEMY KOPACZE ZA UDANE WESOŁE SWIETA ZAPRASZAMY KIBICÓW MASOCHISTÓW NA DERBY Z TYCHAMI BEDZIE FAJNIE NIC SIĘ NIESTAŁO KOPACZE NIC SIE NIE STAŁO !!!!!!

  2. Avatar photo

    hans33

    14 kwietnia 2017 at 13:22

    Psycholog, psycholog i jeszcze raz psycholog. Drużyna nie potrafi grać pod presją, przegrywamy większość meczów o dużą stawkę, w derbach leją nas daremne Tychy, Sosnowce, a wcześniej nawet Polonia czy Rozwój.
    W momencie gdy na trybunach jest kilka tysięcy ludzi grają jak sparaliżowani, po utracie gola drużyna traci zupełnie całą wartość.
    Problem jest w głowach a nie nogach, bo w piłkę grać potrafią.

  3. Avatar photo

    tomek

    14 kwietnia 2017 at 21:01

    Recepta na sukces jest prosta. Wyjebac brzeczka i tyle w temacie

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kalaber w Katowicach!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu JKH GKS Jastrzębie, słowacki szkoleniowiec powiedział, że może to być jego ostatni mecz na ławce trenerskie JKH. Dziś już wiadomo, że selekcjoner reprezentacji przenosi się do Katowic.

Jacek Płachta może jednak spać spokojnie, Robert Kalaber będzie w Katowicach szefem hokejowej Akademii Młodej GieKSy. Władze Katowic chcą mocno postawić na hokej, głośno mówi się o budowie nowego lodowiska, stąd potrzeba podniesienia jakości szkolenia młodych hokeistów i połączenia sił (w Katowicach szkolenie prowadzi się w dwóch klubach – GKS i Naprzód) oraz wykorzystania potencjału lodowych tafli. Plan szkolenia przygotował Henryk Gruth (współtwórca szwajcarskiej szkoły hokejowej) we współpracy z Robertem Kalaberem oraz specjalistami z katowickiej AWF i słynnej fińskiej szkoły hokejowej Vierumaki. Za realizację programu będzie odpowiedzialny słowacki szkoleniowiec.

Jacek Płachta cieszy się w Katowicach pełnym kredytem zaufania, w dalszym ciągu będzie odpowiedzialny z prowadzenie Hokejowej Dumy Katowic. Jego kontakty oraz fakt, że syn trenera Mathias Plachta gra w drużynie Adler Mannheim spowodowały, że oba kluby są na drodze do podpisania porozumienia o współpracy sportowej. Adler ma najlepszą szkółkę hokejową, która jest wzorem szkolenia w Niemczech. Nieaktualny jest zatem temat przenosin Płachty do Oświęcimia, tamtejsi działacze w swoim stylu próbowali nakłonić katowickiego szkoleniowca do zmiany otoczenia. Szkoleniowiec miał razem z obecnym dyrektorem sportowym GieKSy pomóc tamtejszej ekipie wrócić na salony.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

„Schodził stąd przegrany były Mistrz Świata”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Nie da się wymyśleć bardziej dramatycznego scenariusza i spektakularnego zakończenia, jak wczoraj. Patrząc na to, że GKS w ostatnich latach dość rzadko zdobywał bramki w doliczonym czasie gry, to czynił to akurat wtedy… kiedy trzeba. Pamiętny gol z Ruchem Chorzów, ten ostatni sezon i trafienia przy Konwiktorskiej i Edukacji, w obecnych rozgrywkach niesamowita końcówka z Cracovią, a teraz – idealnie na otwarcie nowego obiektu – w sto pierwszej minucie, co chyba w historii GieKSy nie ma precedensu.

Jesteśmy w innej rzeczywistości. Jeszcze 6-7 lat temu, gdy GKS Katowice spadał z pierwszej ligi, zespół przez rok nie potrafił wygrać u siebie. To była niesamowita statystyka. Na wyjazdach nawet trochę wygranych było, ale Bukowa była przeklęta. GieKSa przegrywała, częściej remisowała, ale trzech punktów nie była w stanie zainkasować. A teraz? Teraz sobie na lajcie wygrywa w takich kluczowych meczach, jak pożegnanie starego stadionu i powitanie nowego. Gdy wyzwania są nieporównywalnie trudniejsze, bo ekstraklasowe. Siedmiomilowe kroki.

Przy takiej publice GieKSa grała jako gospodarz może po raz pierwszy w historii. Były oczywiście mecze w pucharach na Śląskim. Ale tutaj mieliśmy w końcu ten swój stadion, z piętnastotysięczną frekwencją, stadion wypełniony do ostatniego miejsca, żywiołowo dopingujący przez cały mecz. Była pompa, byli oficjele, prezes PZPN, czy „serdecznie” przywitany minister Sławomir Nitras. Wszystko było gotowe, aby w tych nowych warunkach, piłkarze wyszli na boisko – nieznane nadal przecież sobie, bo tylko poobcowane dwoma treningami – i walczyć o pełną pulę z Górnikiem Zabrze.

Ta wygrana spięła klamrą lata chude. Jedną piątą wieku lat chudych, bo to właśnie 20 lat temu w ostatnim meczu w ekstraklasie katowiczanie zwyciężyli z Górnikiem po golu Krzysztofa Markowskiego w 97. minucie. Co się wydarzyło pomiędzy tymi dwoma meczami z Górnikiem… Więcej złego niż dobrego, ale to złe – wygląda na to – już za nami. Po latach rwania włosów z głowy, w końcu możemy się cieszyć, autentycznie cieszyć GieKSą na salonach i to jeszcze z sukcesami. Jeszcze rok temu ten scenariusz uznalibyśmy za zbyt piękny, by mógł się ziścić.

I z tym Górnkiem przecież nam się wiodło fatalnie. Przy Roosevelta trzy porażki, u siebie dwa ligowe remisy i trzy przegrane w Pucharze Polski. Karał nas Lukas Podolski, który zarówno w Katowicach, jak i Zabrzu notował dublety. Już pierwszy mecz przy Nowej Bukowej to fakt następujący, który wychwycił nasz niezawodny redakcyjny statystyk Kosa – przegrał tu były Mistrz Świata, nawiązując do oprawy z meczu z Zagłębiem i historii Zidane’a i kumpli. To niesamowity i symboliczny skalp na sam początek życia tego nowego obiektu.

Opinie mogą być różne. Czy GKS Katowice zasłużył na zwycięstwo w tym spotkaniu? Czysto piłkarsko, można mieć co do tego wątpliwości. Górnik – zwłaszcza w drugiej połowie – miał bowiem kilka kapitalnych okazji do zdobycia gola. Samo xG po meczu wynoszące 2,69 z kosmosu się nie wzięło. Szanse Sowa czy Zahovića były wybitne. To co wyczyniał jednak w bramce Dawid Kudła, to najwyższa klasa. Golkiper nie pierwszy raz w tym sezonie uratował nam skórę. W tym meczu przyciągał piłki jak magnes, a i miał furę szczęścia, gdy futbolówka odbita od Lukasa Klemenza leciała w stronę bramki, ale miała tak przedziwną rotację, że się odkręciła.

Jak powiedział jednak nasz trener, wygrał zespół skuteczniejszy i jest to o tyle dyplomatyczna wypowiedź (bo oczywiście zawiera w sobie te wszystkie okazje Górnika), co po prostu taka, co do której nie da się polemizować. Tak, GieKSa strzeliła o jedną bramkę więcej. W tym sezonie było kilka odwrotnych meczów, nie szukając daleko – np. spotkanie w Lublinie z Motorem. GKS tego meczu nie powinien przegrać. Zresztą ostatniego z Widzewem – też nie. Tutaj znowu można przytoczyć słowa Jana Urbana o tym, że na koniec i tak każdy ma to, na co zasługuje.

Chcę jednak zwrócić uwagę, że to zwycięstwo nie było do końca szczęśliwe. Oczywiście Górnik był lepszym zespołem w drugiej połowie i bardziej dążył do zwycięstwa właśnie z tymi swoimi okazjami. Choć z niedosytem, remis mogliśmy brać w ciemno. Ale tu znowu przypominają się słowa Rafała Góraka o meczu z Cracovią, kiedy się tak smutno zrobiło po bramce Kallmana, ale zespół nic sobie z tego nie zrobił i ruszył szturmem po czwartą bramkę. Tutaj mimo naporu Górnika – w doliczonym czasie gry GKS też postanowił zaatakować i przecież byliśmy kilkukrotnie pod polem karnym Górnika. Swoje okazje mieli Bartosz Nowak i Oskar Repka – naprawdę tam niewiele brakowało. W tak trudnym meczu GKS nie zamknął się w końcówce na swojej połowie. A potem mieliśmy już tylko Filipa Szymczaka, który odblokował się w najlepszym możliwym momencie. Strzał oddał idealny, idealna była też euforia ławki i trybun. GieKSa przełamała serię z Górnikiem. Dodałbym jeszcze cichego bohatera tej akcji, bo to Mateusz Kowalczyk, który przez całe spotkanie szukał takich otwierających podań – zagrał fenomenalną piłkę przed pole karne do Filipa i ten po prostu podwórkowo okiwał i strzelił. Wyszło świetnie.

Klasę pokazali kibice Górnika, którzy przegrywając mecz w dramatycznych okolicznościach, zaraz zaczęli skandować „GKS Katowice” i gratulować. Dobra sztama nie jest zła, a taka zgoda pomiędzy dwoma wielkimi klubami z tego samego regionu to ewenement. Trzeba się szanować.

Wszystkie te pozasportowe „ekscesy” mamy za sobą. Teraz mamy już ten swój nowy dom i trzeba się skupić na piłce i normalnych meczach. Z kolejki na kolejkę, z coraz to następnymi rywalami. Magiczna granica 38 punktów coraz bliżej. Odległość jednego meczu. Trzeba po prostu coś wygrać. A potem czekać na te wielkie mecze, które przed nami na Nowej Bukowej – być może opromieniona wyeliminowaniem Chelsea Legia pojawi się na Bukowej z głową w chmurach. A Lech z wielką presją dotyczącą Mistrzostwa Polski w przedostatniej kolejce będzie miał spętane nogi. Wtedy ruszy na nich GieKSiarska nawałnica 😉

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga