Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

GKS Katowice – najładniej przegrywający zespół w lidze. Media po meczu GKS-Miedź 0:2

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Piłkarze GieKSy przegrali wczoraj z Miedzią Legnica 0:2. Zapraszamy do przeczytania bardzo „obfitych” fragmentów doniesień mass mediów, które wybraliśmy dla Was. 

 

 

sportowefakty.wp.pl – GKS Katowice – Miedź Legnica: dwa zabójcze ciosy gości

 

[…] Zarówno GKS, jak i Miedź od pierwszego gwizdka nie zdecydowały się na podjęcie ryzyka. Obie ekipy dobrze grały w defensywie, powstrzymując kolejne akcje rywali i nie pozwalając rywalom na wiele w ataku. Najlepszą okazję w pierwszej części gry zmarnował Paweł Mandrysz, który po podaniu Tomasza Foszmańczyka oddał niecelny strzał.

Po przerwie obraz gry zaczął ulegać zmianie. Obie ekipy otworzyły się i częściej stwarzały zagrożenie pod bramką przeciwnika. Swoich szans szukał Foszmańczyk, ale jego strzały były blokowane. W szeregach katowiczan dużo było niedokładności, co sprawiło, że GKS ponownie nie odniósł zwycięstwa przed własną publicznością, a do tego nie strzelił gola.

Miedź przycisnęła w ostatnim kwadransie. W 81. minucie Wojciech Łobodziński wykorzystał błąd Olivera Praznovsky’ego i dograł do Damiana Rasaka, który precyzyjnym strzałem pokonał Mateusza Abramowicza. Stracony gol sprawił, że GKS mocniej ruszył do ataków, co wykorzystali legniczanie.

W 87. minucie po kapitalnej akcji Miedź podwyższyła prowadzenie. Gola po dograniu Marquitosa zdobył Jakub Vojtus. Tym samym goście włączyli się do walki o Lotto Ekstraklasę. Po czwartkowym meczu do strefy gwarantującej awans traci już tylko dwa „oczka”.

 

 

katowickisport.pl – Fotel lidera niezdobyty. GieKSa przegrywa z Miedzią

 

Zimny prysznic spadł na katowiczan – i ich kibiców – w czwartkowy wieczór. Po dwóch wysokich wyjazdowych wygranych, Miedzi „ugryźć” nie zdołali.

Już remis w tym meczu dawał katowiczanom – przynajmniej do sobotniego popołudnia – fotel lidera (lepszy bilans bezpośrednich meczów z Chojniczanką). „Minimalizmu” jednak nikt przy Bukowej uprawiać nie chciał.

[…] Po zmianie stron jeszcze przez kwadrans Miedź pozwalała sobie na przyjmowanie GieKSiarskich ataków. Im bliżej było końcowego gwizdka, tym częściej „gotowało się” za to pod bramką gospodarzy. Mateusz Abramowicz zdołał jeszcze zatrzymać Wojciecha Łobodzińskiego na… 3. metrze, a potem sparować na róg strzał Marquitosa, ale w końcówce skapitulował aż dwukrotnie. Dwukrotnie bowiem „przepchnęli” się prawą stroną, by „znaleźć” dobrze ustawionych egzekutorów na przedpolu katowickiej bramki.

 

 

sportslaski.pl – GKS Katowice – najładniej przegrywający zespół w lidze

 

GKS Katowice przez większą część meczu przeważał, ale w końcówce Miedź Legnica zdobyła dwie bramki, dzięki którym wywozi z Bukowej trzy punkty. Przy pierwszym golu fatalnie zachował się Oliver Prażnovsky. Przy drugim katowiczanie chyba jeszcze rozmyślali o pierwszym trafieniu rywala…

Sugerując się poprzednimi meczami GieKSy przy Bukowej z czołówką, można się było spodziewać, że pojedynek GKS-u Katowice z Miedzią Legnica nie będzie efektowną wymianą ciosów. Tak też było – strzałów oglądaliśmy jak na lekarstwo.

[…] Zdecydowanie częściej próbowała atakować GieKSa, jednak często brakowało ostatniego podania.
[…] To trzeci mecz z rzędu GKS-u na własnym stadionie, w którym katowiczanie nie zdołali wygrać.

 

 

gol24.pl – Katowickie paradoksy: GKS grał, Miedź strzelała

 

W Katowicach kibice obejrzeli dwie bramki – obie jednak dla gości. GKS miał wprawdzie najpierw trzy dogodne okazje, ale żadnej nie wykorzystał. Miedź Legnica w końcówce przeprowadziła za to dwie zabójcze akcje, które dały jej komplet punktów.

 

infokatowice.pl – GieKSa poległa z Miedzią

 

Po dwóch wyjazdowych zwycięstwach GKS znowu rozczarował. Tym razem katowiczanie przegrali u siebie z Miedzią Legnica 0:2.

Przez większość pierwszej połowy z boiska wiało nudą.

[…] Po zmianie stron Trójkolorowi ruszyli do ataku i kilka razy byli blisko strzelenia upragnionego gola. Legniczanie, którzy początkowo z trudem potrafili wydostać się ze swojej połowy, z czasem jednak coraz śmielej przedostawali się pod bramkę Mateusza Abramowicza.

[…] Mecz z Miedzią był zdecydowanie najsłabszym występem GieKSy w tym roku. Z taką grą, jak dzisiaj, katowiczanie mogą niestety jedynie pomarzyć o awansie do ekstraklasy.

 

 

sport.lca.pl – Rasak z Vojtusem uciszyli stadion w Katowicach

 

[…] W pierwszych 45 minutach zdecydowanie lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. GKS kilka razy zagroził bramce Pawła Kapsy.

[…] Drugą połowę gospodarze rozpoczęli z impetem. Pod bramką Kapsy kilka razy było bardzo gorąco. Legniczanie napór jednak przetrzymali i zaczęli opanowywać sytuację. W 57 min. Miedź była bliska szczęścia. Po podaniu Marquitosa Łobodziński strzelał z dwóch metrów, tyle że prosto w bramkarza Gieksy.

Im mecz trwał dłużej, tym więcej do powiedzenia mieli piłkarze Tarasiewicza. Decydujące ciosy zadali w końcówce.

[…] W przekroju całego spotkania może i lepsze wrażenie sprawiali piłkarze Jerzego Brzęczka. Podopieczni Tarasiewicza zagrali jednak dojrzalej. Miedź w Katowicach odegrała rolę wytrawnego boksera. Dała się wyszaleć gospodarzom, a potem zadała im ból.

 

 

weszlo.pl – W pierwszej lidze po staremu – tłok jak na murawie w Lyonie

 

[…] Ile już razy w tym sezonie kibice GKS-u Katowice musieli przeżywać ten tragiczny dla nich scenariusz? Klepeczki, piętki, dryblingi, prostopadłe piłki – wszystko wychodzi kapitalnie, brakuje tylko wykończenia, brakuje postawienia kropki nad i. I gdy już wszyscy wierzą, że siłą rzeczy za moment wpadnie gol dla GieKSy, gdy wszyscy już tylko zastanawiają się, czy rywala napocznie Goncerz czy Foszmańczyk – bam. Kontra, błąd w obronie, gol – dla przeciwników.

[…] Ile razy gospodarze mogli skaleczyć Miedź? Mandrysz na niemal pustą bramkę, to na pewno. Prostopadła piłka Goncerza do Foszmańczyka i nieprzecięte przez nikogo zagranie wzdłuż bramki – dwa. Stałe fragmenty, do tego może jeszcze któraś z akcji Czerwińskiego z Foszmańczykiem na prawym skrzydle w pierwszych dwudziestu minutach? W każdym razie – nie mogliśmy uwierzyć, że w 70. minucie jest nadal 0:0.

Miedź przez cały ten czas spokojnie wyczekiwała na swoją szansę, na moment, gdy gospodarze spuchną, albo po prostu odkryją się na tyle, by nie wybronić kontry.

[…] Przerost formy nad treścią. Przesadny spokój, może także przesadna wiara w umiejętności. Brak koncentracji, czy może wręcz przeciwnie, roztrzepanie? Gdy Mandrysz marnował dzisiaj tę fantastyczną piłkę od Foszmańczyka naprawdę trudno było rozsądzić, czy zagrał nonszalancko, czy po prostu napiął się na strzał koło słupka tak mocno, że zamiast sfinalizować udaną akcję kopnął w maliny. Tak czy owak – nie wpada, albo wpada zbyt mało.

Ze Stomilem – co kosztowało dwa punkty. Z Podbeskidziem i Miedzią – sześć. To razem osiem, czyli dorobek, który w obliczu zaskakujących rozstrzygnięć w pozostałych meczach I ligi dałby potężną przewagę nad drugim miejscem w tabeli. Zamiast tego GKS zajmuje trzecie miejsce z oczkiem straty do lidera oraz jednym meczem więcej niż Chojniczanka, Zagłębie i czwarte w tabeli Wigry. Alarm? Jeszcze nie, ale sytuacja robi się poważna.

Tym bardziej, że na odległość dwóch punktów zbliżyła się dziś do GKS-u… Miedź. Miedź cierpliwa. Miedź doświadczona. Miedź, która wykorzystała dwie spośród trzech okazji w dzisiejszym meczu. Z taką grą jak dziś, z taką skutecznością jak dziś – to legniczanie wydają się poważniejszym zespołem…

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    Kibol

    14 kwietnia 2017 at 13:20

    DZIEKUJEMY KOPACZE ZA UDANE WESOŁE SWIETA ZAPRASZAMY KIBICÓW MASOCHISTÓW NA DERBY Z TYCHAMI BEDZIE FAJNIE NIC SIĘ NIESTAŁO KOPACZE NIC SIE NIE STAŁO !!!!!!

  2. Avatar photo

    hans33

    14 kwietnia 2017 at 13:22

    Psycholog, psycholog i jeszcze raz psycholog. Drużyna nie potrafi grać pod presją, przegrywamy większość meczów o dużą stawkę, w derbach leją nas daremne Tychy, Sosnowce, a wcześniej nawet Polonia czy Rozwój.
    W momencie gdy na trybunach jest kilka tysięcy ludzi grają jak sparaliżowani, po utracie gola drużyna traci zupełnie całą wartość.
    Problem jest w głowach a nie nogach, bo w piłkę grać potrafią.

  3. Avatar photo

    tomek

    14 kwietnia 2017 at 21:01

    Recepta na sukces jest prosta. Wyjebac brzeczka i tyle w temacie

Odpowiedz

Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga